Czechy - Austria - Niemcy

28 Styczeń 2011 Czas podróży: z 03 Moze 2009 na 10 Moze 2009
Reputacja: +592.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Zalety hotelu:

- cena w poró wnaniu do innych;

- przestronne pokoje;

- regularne sprzą tanie i zmiana rę cznikó w;

- lokalizacja w bardzo spokojnej okolicy, nic nie zakł ó ca snu.

Wady hotelu:

- nieważ na hydraulika;

- odległ oś ć od centrum miasta;

- herbata na ś niadanie pozostawia wiele do ż yczenia, kawy generalnie lepiej nie pró bować;

- wygł uszenie - jak w wię kszoś ci hoteli.

Pozdrowienia dla wszystkich kochanych mił oś nikó w turystyki!

W ostatnią niedzielę moja dziewczyna i ja (swoją drogą , przy kolejnym reportaż u o Hiszpanii, Francji i Andorze, ona bę dzie już moją ż oną ) wró ciliś my z wycieczki do Pragi (byliś my tam od 3.05. 09 do 10.05. 09). Chcę opowiedzieć o tej wycieczce.


Do Pragi dotarliś my bez ż adnych problemó w, poza tym, ż e lot z Wnukowa był bardzo wcześ nie (7:30 rano), wię c dzień wcześ niej pomyś leliś my, ż e albo iś ć wcześ nie spać i ustawić budzik na 3 nad ranem, albo nie iś ć do Pragi. w ogó le ł ó ż ko (w koń cu wybrał em 1 opcję ). Polecieliś my SKY EXPRESS na Boeingu 737.

Niby nic takiego, ale jedzenie jest tam doś ć skromne. Jednak nie nazwali tego lunchem, ale „lekkim ś niadaniem”. Nie wiem, czy to charakterystyczna cecha firmy, czy konsekwencje kryzysu, ale kiedy latem 2005 roku poleciał em do Tunezji z Sairą (patrz odpowiedni reportaż ), ró wnież rano, choć nieco pó ź niej nakarmiono je dokł adnie obfitym (có ż , wzglę dnie) OBIADEM.

O WYMIANIE WALUT

Tuż na lotnisku w Pardubicach, stoją c w kolejce do kontroli paszportowej, jakiś pracownik uporczywie proponował wszystkim wymianę dolaró w i Ż ydó w na korony czeskie w lokalnym improwizowanym kantorze (stolik z komputerem i pudeł kiem na pienią dze, a pracownik siedzi przy tabeli), argumentują c swoją propozycję opł acalnoś cią kursu (choć tylko dla tych, któ rzy wymieniają duż e kwoty - od 300 Ż ydó w lub dolaró w), a takż e fakt, ż e w niedziele w Czechach wszystkie kantory są nieczynne.

Jak się pó ź niej okazał o, stawka naprawdę okazał a się cał kiem opł acalna, choć w mieś cie moż na był o znaleź ć jeszcze bardziej opł acalne (za 300 Ż ydó w na lotnisku dawali 7785 koron (25.95 za sztukę ), w mieś cie nastę pna dnia wymienialiś my euro w jednym z wymiennikó w po kursie 26 koron za Ż yda, dla poró wnania - w hotelu za 1 Ż yda dali 24 korony).

Tak, od razu ostrzegam przed wymiennikami: nie dajcie się zwieś ć korzystnemu kursowi wskazanemu na tabliczce, bo wiele bankó w ma też ukrytą prowizję , któ ra czasem jest znaczą ca. Dlatego przed wymianą pienię dzy w kantorze wystarczy zapytać , ile koron dają np. za 100 Ż ydó w lub dolcó w. Ogó ł em wymieniono tam 300 Ż ydó w na korony.

Tak, bę dę dalej podawać wszystkie ceny w koronach czeskich, ż eby je przeliczyć na Ż ydó w podzielić przez okoł o 26, na dolary - przez okoł o 19, a na ruble - pomnoż yć przez okoł o 1.7.

O KOMUNIKACJI TELEFONICZNEJ

W tym samym miejscu na lotnisku zaoferowano nam ró wnież karty telefonii IP.


Kupiliś my jeden za 150 koron (to okoł o 45 minut rozmowy z Moskwą , jeś li dzwonisz z telefonu stacjonarnego). Nawiasem mó wią c, na karcie informacje są podane w ję zyku angielskim i rosyjskim. Aby do niego zadzwonić , wystarczy wybrać numer telefonu dostawcy (z dowolnego komputera - jest bezpł atny, ale zdecydowanie nie zaleca się wybierania numeru z hotelu, ponieważ pobierają tam opł atę „za poł ą czenie”), a nastę pnie wybrać kod PIN, a nastę pnie 007 , numer kierunkowy i rzeczywisty numer. Moż na też zadzwonić na telefon komó rkowy, ale nie jest to zalecane, bo okazuje się , ż e jest znacznie droż sze.

Droga z lotniska do hotelu Dum zaję ł a 1.5 godziny, a nasz hotel był pierwszy. Zameldowanie w hotelu odbywa się dopiero od godziny 14:00. Mó wią , ż e mogą zameldować się wcześ niej, „jeś li są wolne pokoje”, ale nie mieliś my szczę ś cia. Nie mogę nawet powiedzieć , czy na recepcji mó wią po rosyjsku, bo rozmawiał em z nimi po czesku, o któ rym wpadł em na pomysł okoł o miesią ca przed wyjazdem.

Nie, w ogó le nie ma takiej potrzeby – wiele osó b w takim czy innym stopniu mó wi po rosyjsku (choć tylko w obszarach turystycznych) i wydaje się , ż e przyjaź nią się z angielskim (a czasami znają wł oski i hiszpań ski, ponieważ native speakerzy odpowiednich ję zykó w w Pradze też był o sporo).

Po prostu lubię uczyć się ję zykó w obcych. Oczywiś cie nie da się tak naprawdę nauczyć ję zyka w miesią c i nawet bez praktyki mó wienia mam jednak pewne doś wiadczenie w nauce ję zykó w obcych (w tym samodzielnych) (m. in. pod koniec 2007 i na począ tku 2008 przez kilka miesię cy uczył się ję zyka polskiego), dzię ki czemu mniej lub bardziej znoś ne był o porozumiewanie się z miejscową ludnoś cią w jego ojczystym ję zyku.

W ogó le po wypeł nieniu kart, pozostawieniu bagaż u w hotelu i dowiedzeniu się , gdzie kupić bilety komunikacji miejskiej (taki bilet po czesku nazywa się jizdenka - akcent na pierwszą sylabę ), poszliś my na spacer po mieś cie.

Nawiasem mó wią c, kupiliś my bilety wł aś nie tam w hotelu - jest tam jeden sklep, w któ rym Wietnamczycy (któ rych nawiasem mó wią c w Pradze jest cał kiem sporo) sprzedają pamią tki (swoją drogą , nigdy wcześ niej nie myś lał em, ż e kiedykolwiek bę dę trzeba porozumieć się z Wietnamczykami po czesku : -D). Pisaliś my już o korzystaniu z komunikacji miejskiej i pł aceniu za podró ż w Pradze, ale na wszelki wypadek powtó rzę.

O TRANSPORCIE MIEJSKIM


Tam bilety, opró cz wietnamskich sklepó w z pamią tkami, sprzedawane są w sklepach tytoniowych (TRAFIKA), w kioskach na niektó rych przystankach autobusowych, w kasach metra, a takż e w licznych automatach przy wejś ciach do metra oraz na wielu przystankach autobusowych i tramwajowych. Wchodzą c do salonu komunikacji miejskiej (lub przed wejś ciem do metra), bilet należ y wł oż yć do dziurki jednego z wielu specjalnych ż ó ł tych skrzynek, gdzie zostanie automatycznie skasowany charakterystycznym dź wię kiem.

Na bilecie jest pieczą tka z datą , godziną i innymi bzdurami.

Bilety są nastę pują cych rodzajó w:

- za 18 koron - waż ny przez 20 minut (od momentu kompostowania) w transporcie lą dowym i nie daje prawa do przeniesienia; w metrze taki bilet jest waż ny przez 30 minut, ale moż na na nim przejechać nie wię cej niż.5 przystankó w; nawiasem mó wią c, w metrze daje prawo do przesiadki, ale każ da przesiadka jest uważ ana za jeden przystanek;

- za 26 koron - waż ny przez 75 minut od momentu kompostowania, a w tym czasie z takim biletem moż esz przesiadać się tyle razy, ile chcesz, do dowolnego rodzaju transportu publicznego (opró cz taksó wek oczywiś cie) i podró ż ować tyle przystankó w jak chcesz;

- za 100 koron - w zasadzie to samo co w poprzednim akapicie, tylko obowią zuje 24 godziny od momentu kompostowania.

Moż na tam też kupić bilety na 3 i 5 dni, ale to po prostu nieopł acalne, wię c nawet nie wiem, dlaczego został y wymyś lone.

Już pierwszego dnia byliś my ś wiadkami sceny, w któ rej jeden taki ł obuz gonił jakiegoś goś cia (któ ry prawie nas powalił ), a poś cig został nawet uwień czony sukcesem. Kara za podró ż bez biletu wynosi 950 koron, ale jeś li jest pł acona na miejscu, to „tylko” 700 koron („ogó ł em” - w poró wnaniu z grzywną w transporcie moskiewskim, któ ry jest ponad 10 razy tań szy).

Pierwszego dnia zdecydowaliś my się kupić.2 bilety za 100 koron, choć jak się pó ź niej okazał o, bardziej opł acał oby się kupić.26 (dwie lub trzy pary takich biletó w kosztował yby dwa).

Na każ dym przystanku znajduje się ró wnież rozkł ad autobusó w (tramwajó w), a transport przyjeż dż a ś ciś le wedł ug rozkł adu. W weekendy jednak transport kursuje w duż ych odstę pach (10-20 minut), co należ y wzią ć pod uwagę , aby nie spó ź nić się na punkt wyjś cia wycieczek (dla nas takim miejscem był plac przed Wież a Prochowa).


...Do centrum dotarliś my w 45 minut (okoł o poł owy czasu autobusem, a drugą poł owę metrem), bo był a niedziela, a odstę py dla autobusó w i pocią gó w metra został y zwię kszone (w dni powszednie dochodził y do ​ ​.30-35 minut).

Bę dą c jeszcze w autobusie, patrzą c na mapę centrum Pragi podarowaną nam przez przewodnika na lotnisku, zauważ ył em na niej dom handlowy Bila Labut' (przetł umaczony jako "Biał y Ł abę dź " - proszę nie mylić go z kolonia rosyjska o tej samej nazwie: D), o któ rej wspomniano w sowieckim podrę czniku ję zyka czeskiego.

Ogó lnie rozejrzeliś my się po tym domu towarowym, ale nie znaleź liś my tam nic ciekawego: tanie rzeczy są cał kowicie odlotowe, a przyzwoite w Moskwie są tań sze.

Co prawda w drodze do tego domu handlowego poszliś my też do mał ego sklepu obuwniczego (wspó ł rzę dne pań , jeś li ktoś jest zainteresowany), gdzie kupił em sobie bardzo dobre skó rzane buty, bardzo wygodne i cał kiem przyzwoite z wyglą du, za jedyne 399 korony.

Sprzedawczyni tam był a jeszcze z Ukrainy, dlatego mó wi po rosyjsku (takie sprzedawczynie są tam w wielu sklepach). Potem jeszcze trochę poszliś my i pojechaliś my do hotelu, bo zbliż ał a się już godzina zameldowania.

Tym razem dostaliś my 2 klucze do pokoju w formie kart magnetycznych i wyjaś niliś my (po czesku) na któ rym pię trze jest pokó j, gdzie jest winda, gdzie serwują ś niadania i o któ rej godzinie (od 7 do 10 rano). Sam musiał em zacią gną ć walizkę do pokoju, jak w Grecji (patrz moja relacja o Krecie z 2007 roku).

Teraz opiszę sam numer, któ ry okazał się doś ć nietypowy. Faktem jest, ż e we wszelkiego rodzaju hotelach wypoczynkowych w ró ż nych krajach spotkał em pokoje, któ re był y w przybliż eniu takie same pod wzglę dem ukł adu, ale ró ż ne pod wzglę dem „glamour”, jak mó wią teraz. : D


Tutaj mił oś nicy „glamour” nie mają nic do roboty: pokó j przypomina jednopokojowe sowieckie mieszkanie w standardowym 9-pię trowym budynku z lat 70-tych, jednak tam kuchnię zastę puje drugi pokó j (doś ć przestronny) z sofą , szafa, szafka nocna z kompletem poś cieli, stó ł , dwa krzesł a z podł okietnikami i telewizor marki DAEWOO (z jakiegoś powodu ten telewizor nie dział ał , ale ponieważ niespecjalnie lubimy telewizję , zwł aszcza podczas zagranicznych podró ż y, postanowiliś my po prostu zdobyć punkty w tej sprawie).

W drugim pokoju (jeszcze bardziej przestronnym) był y 2 ł ó ż ka zsunię te jedno do drugiego, z kompletem biał ej i czystej poś cieli. Był a też szafa i 2 szafki nocne z lampkami. W przedpokoju na ś cianie był wieszak, a w drugim rogu pó ł ka na któ rej znajdował się sejf na kod, a pod pó ł ką lodó wka, jak się pó ź niej okazał o, dudnią ca - witam Scoop jest nazywany. Nie mieliś my jednak ż adnej nostalgii za Sovokiem, ponieważ

za zamknię tymi drzwiami pokoju nie był o sł ychać dudnienia lodó wki.

Chciał em od razu wł oż yć do skrzyni kosztownoś ci, postę pują c zgodnie z instrukcją , powieloną w kilku ję zykach (bez rosyjskiego), ale bez takiego szczę ś cia: skrzynia uparcie odmawiał a zamknię cia. Nastę pnie zszedł em do recepcji i wyjaś nił em problem. Tam powiedziano mi, ż e do tego muszę wypoż yczyć specjalny chip (50 koron, niezależ nie od czasu pobytu, + 100 koron kaucji), co zrobił em. Dopiero pó ź niej zauważ ył em na odwrocie drzwiczek napisy w ję zyku czeskim i angielskim, ż e potrzebuje tego samego chipa.

Nawiasem mó wią c, ł azienka jest tam oddzielna i zgodnie z najlepszymi sowieckimi tradycjami znajduje się obok pokoju, w miejscu któ rego zwykle w sowieckich domach znajduje się kuchnia. Wanna jest metalowa i „stoją ca” (z niskimi krawę dziami, bardziej przypomina duż ą umywalkę niż wannę ), są osobne baterie do wanny i umywalki, obie jednouchwytowe (któ re uwielbiam).

Ale uchwyt prysznicowy był odł amany, wię c trzeba był o trzymać go rę ką . Miska WC - z plastikowym zbiornikiem, do któ rego doś ć wolno wlewano wodę . Jednak po kilku prostych manipulacjach ze zbiornikiem zaczą ł leć szybciej, chociaż wcią ż daleko mu do nowoczesnej kanalizacji.

W obu pokojach był y ró wnież wyjś cia na balkony, jednak drzwi był y trochę przekrzywione, wię c ich otwarcie wymagał o trochę wysił ku.

Ogó lnie rzecz biorą c, „glamour” jest ró wnoważ ony przez przestrzeń . Tak, chcę ró wnież zauważ yć , ż e rę czniki był y dla nas codziennie zmieniane.


Wreszcie przebrawszy się (tego dnia był o gorą co, a my mieliś my na sobie kurtki, bo w Moskwie był o chł odno) ponownie udaliś my się do centrum - na Plac Wacł awa, aby zobaczyć lokalne zabytki i napić się piwa (ten ostatni to zł y pomysł , bo w strefach turystycznych ceny są zazwyczaj wyż sze).

Po spacerze po rynku i zakupie ksią ż ki o dobrym ż oł nierzu Szwejku po czesku (i za dokł adnie taką samą cenę , jaką kupił em buty, czyli za 399 koron), zaczę liś my szukać odpowiedniej knajpy w pobliskich alejkach.

Oddalają c się od placu o 100 metró w, trafiliś my na kawiarnię „Na blbym mgł a”, któ rej tł umaczenie jest doś ć dziwne – „W idiotycznym (gł upim) miejscu”. Oczywiś cie czeski znam dalece od ideał u i być moż e oznacza to coś innego, ale nie znalazł em w sł owniku ciekawszego tł umaczenia.

Sama placó wka okazał a się jednak cał kiem przyzwoita, jest też otwarty taras, udekorowany jak ogró d z kwiatami i drzewami, nazywa się go nawet zahrada (czyli ogró d). Przywieź li menu w ję zyku czeskim z tł umaczeniem na ję zyk angielski (w wielu lokalach, szczegó lnie znanych lub znajdują cych się w strefach turystycznych, podają menu w ję zyku rosyjskim, zestawione z ró ż nym stopniem alfabetyzacji).

Postanowiliś my zamó wić kilka sał atek (z ł ososia i tuń czyka po 151 koron), przystawkę z siekanej woł owiny (99 koron), narodowe danie czeskie - pieczone golonko wieprzowe (223 koron), o któ rym wielokrotnie czytaliś my w inne recenzje i oczywiś cie piwo, któ rego wybó r był jednak niewielki: Pilsen (aka Pilsner), Kozlik, jasne i ciemne, i jeszcze jakiś inny pierwszy krok w stronę gumowej kobiety (czyli bezalkoholowej : D ). Piwo kosztował o 37 koron.

Na począ tek wzię liś my jasnego i ciemnego Kozlika (swoją drogą , po czesku nazwał em to piwo „kozą ”): ś wiatł o nie jest zł e, ale nic specjalnego, ale ciemnoś ć to RZECZ! Nawet mojej dziewczynie się to podobał o, chociaż wcześ niej nie lubił a ciemnego piwa. Potem zabrali kolejnego Pilsensky'ego - kompletne ś mieci, moż na nawet pić takie piwo w Moskwie (to samo dotyczy Gambrinusa, któ rego trochę pó ź niej spró bowaliś my w innej instytucji). Dobra, wró cę do tematu „piwa”.

Potem przynieś li sał atki, woł owinę i kolano.


Kochana mamo, jakie tam ogromne porcje! Nie musisz tam duż o zamawiać na raz, lepiej stopniowo. Jednak wszystko był o pyszne i wszyscy skoń czyliś my. Szczegó lnie podobał o mi się to kolano, a potem jeszcze kilka razy zamó wiliś my je w innych lokalach (w browarze Flecka porcja był a jednak mniejsza).

Taka kolacja kosztował a nas 846 koron, wię c moż na się domyś lić , ile piwa tam wypiliś my : D.

Có ż , teraz zgodnie z obietnicą zrobię mał ą „liryczną dygresję ” i opowiem o swoich wraż eniach z piwa.

Pod tym wzglę dem niestety byliś my rozczarowani: spodziewał em się , ż e wybó r piwa w Czechach bę dzie znacznie wię kszy. Jednak w przecię tnym browarze bę dą tylko 2-3 jego odmiany: Pilsenskoe (to obowią zkowy), Kozlik jasny i ciemny (prawie wszę dzie), Gambrinus i Krusovice (doś ć powszechne), Staropramen i Budweiser (rzadziej). Nawet w restauracji „Na czeskich patelniach” spró bowaliś my piwa „Granat”.

Cał kiem nieź le, ale kosztuje 90 CZK za 0.4 l (reszta piwa kosztuje tam okoł o 35-40 CZK za 0.5 l, ale uwaga: w niektó rych miejscach cena piwa moż e się gać nawet 80 CZK, a menu na wystawie zawiera napoje nie obejmuje - tylko jedzenie). Kiedyś zapytał em jednego z kelneró w, dlaczego w Pradze jest tak mał o dobrych piw, powiedział , ż e spodziewam się wię cej, ż e bę dzie wiele odmian. Odpowiedział mi, ż e sprzedaż wielu rodzajó w piwa jest po prostu nieopł acalna. Oto taki biznes.

Nasz przewodnik zaznaczył nas ró wnież na mapie 4 browaró w, w któ rych moż na znaleź ć dobre piwo.

Doszliś my do jednego miejsca o nazwie „U Flecka” – co tu duż o mó wić , sytuacja jest tak osobliwa: w rzę dzie stoją stoliki z ł awkami, przy któ rych siadają goś cie (okazuje się , ż e jest to coś w rodzaju wspó lnej biesiady), pę dzą kelnerzy przeszł oś ć , z któ rych wielu mó wi po rosyjsku, z tacami, na któ rych jedni mają ciemne piwo, inni Becherovkę , i oferują te napoje wszystkim w rzę dzie. Jest też akordeonista, któ ry podchodzi do grup zwiedzają cych i gra im coś z rosyjskich pieś ni ludowych, jeś li


to Rosjanie lub popularna niegdyś piosenka „Azzurro” w wykonaniu Celentano, jeś li są Wł ochami (przedstawicieli innych narodowoś ci nie był o wtedy na sali). Ogó lnie rzecz biorą c, dla emigrantó w wyczerpanych nostalgią za ojczyzną moż e to być odpowiednie, ale dla turystó w, któ rzy, przeciwnie, chcą odpoczą ć od swojego kraju, jest to mał o prawdopodobne. Tak, jeszcze jedna cecha - lampy sufitowe ż yrandoli wykonane są w formie kufli do piwa.

Oryginalnoś ć , ż e tak powiem. Nawiasem mó wią c, piwo tam nie jest zł e, ale jedzenie jest doś ć drogie i ż eby nie powiedzieć pyszne. A porcje są jakoś mikroskopijne w poró wnaniu do innych lokali, przynajmniej tych, w któ rych byliś my.

Poszliś my do drugiego browaru („Novomnestsky” na ul. Vodichkova), ale od razu wyszliś my, bo nie dali nam miejsc przy dobrych stoł ach, jakby wszystko był o zaję te; chociaż stoł y był y bezpł atne, po prostu nie został y wyczyszczone. Zamiast tego zaproponowali, ż e zejdą na dó ł . Zeszliś my do baru, gdzie wszystkie stoliki był y zaję te. Wró ciliś my i staraliś my się nalegać na dobre miejsca przy wejś ciu, ale uparcie eskortowano nas w dó ł . No có ż , zeszliś my jeszcze niż ej - do tej czę ś ci, któ ra był a za kuchnią i gdzie czuć był o wszystkie "smaki" z tej wł aś nie kuchni.

Prawdopodobnie mają jakiś system wentylacyjny. Jaka jest istota takiego systemu, nie rozumieliś my, dlatego postanowiliś my opuś cić tę komorę gazową.

Tak, im gł ę biej wejdziesz w gł ą b tego szamba, tym bardziej nieszczę ś liwe staje się otoczenie (przy wejś ciu są mię kkie sofy, ale dotarliś my do stoł kó w i postanowiliś my wró cić , chociaż zejś cie trwał o dalej, bo to, ż e tak powiem, browar znajduje się gdzieś pod ziemią ).

Jednak, jak powiedział a nam pó ź niej inna przewodniczka, zrobiliś my sł usznie, ż eby tam nie zostać , ponieważ instytucja jest doś ć przereklamowana, a przez to bezczelna i szczerze hacking. Tak, i dotyczy to ró wnież pierwszego miejsca (U Fleck).

Ale trzecie miejsce (Pivnoy Dom) okazał o się przyzwoite. To prawda, ż e ​ ​ tam też nie był o duż o piwa: „klasyczne czeskie”, jasne i ciemne, - dobre. A potem pojawił y się „perwersje”: piwo kawowe, banan, pszenica, wiś nia i pokrzywa. Moż na był o nawet zamó wić peł ny zestaw 100 ml pró bnikó w takiego piwa. Nie zamó wiliś my ich, ale po prostu zamó wiliś my szklankę pokrzywy, wiś ni i kawy. Gó wno jest kompletne.


Moja dziewczyna też zamó wił a sobie coś w rodzaju „piwnego szampana”. Mó wi, ż e jej się spodobał (prawdopodobnie bę dzie smakował jak koktajl piwa i pó ł sł odkiego szampana). Na przeką skę zamó wiliś my tam „talerz myś liwski” - kawał ki ró ż nej zwierzyny (335 koron). Smaczny.

Nie zaję liś my czwartego miejsca (browar Staropramen).

W efekcie najbardziej smakował o nam piwo… niemieckiego franciszkanina, któ rego piliś my podczas naszej podró ż y do Drezna (patrz niż ej). Lubił em zaró wno ciemnoś ć , jak i ś wiatł o. Ostatnio kupiliś my w Moskwie kilka butelek lekkiego Franciscannera ze wzglę du na zainteresowanie. Zgodnie z oczekiwaniami to nie to samo...

Nastę pnego dnia mieliś my pieszą wycieczkę po Pradze, któ ra miał a dojś ć do 9 rano.

Pokró tce opowiem o WYCIECZKACH.

Tam wszystkie nasze wycieczki rozpoczę ł y się od Baszty Prochowej (lub, jak to miejsce nazywa się , przy Bramie Prochowej) o godzinie 9-00.

Jedynym wyją tkiem jest, być moż e, wycieczka do Wiednia, któ ra zaczyna się o 7:00 rano, co jest doś ć logiczne, ponieważ podró ż autobusem w jedną stronę zajmuje 5 godzin. Nasza pierwsza wycieczka był a jedną z tych, któ re był y wliczone w cenę wycieczki (jednak musieliś my dopł acić za rejs statkiem po Weł tawie za 150 koron).

Obejmował a ró wnież wycieczki na Hradczany i Zamek Praski (pieszo), do Karlowych Waró w (autobusem), a takż e wycieczkę do zamku Hluboka nad Weł tawą (zwiedzanie samego zamku - kolejne + 185 koron za osobę ) i do Cesky Krumlov (autobus). Č eský Krumlov zaoferował ró wnież zestaw obiadowy za dodatkową opł atą.250 CZK (zupa + drugie danie (mię so lub ryba) + 0.33 piwo lub kieliszek wina lub szklanka soku U-pee).

Za dodatkową opł atą oferowano ró wnież wycieczki do Wiednia i Drezna – odpowiednio 80 i 50 Ż ydó w na osobę.


Jednocześ nie wycieczki odbywają się tam tylko w okreś lone dni, na przykł ad w ś rodę - do Wiednia (lub alternatywnie do zamku Konopiste - 50 Ż ydó w), w czwartek - do Karlowych Waró w, w pią tek - do Drezna, Sobota - do zamku Gluboka i Cesky Krumlov. Tak, jeszcze jeden waż ny punkt: na wycieczki do innych krajó w koniecznie trzeba zabrać ze sobą paszporty, bo tutejsze ś mieci, mimo „braterstwa Schengen”, lubią sprawdzać autobusy z zagranicznymi numerami. Jeś li chociaż jeden z turystó w nie ma przy sobie paszportu, moż e opó ź nić cał y autobus. Zaleca się ró wnież , aby zawsze mieć przy sobie ubezpieczenie medyczne.

Przed wycieczką poszliś my na ś niadanie do hotelu (moim zdaniem tylko ś niadanie jest wliczone we wszystkich hotelach).

Na ś niadanie zaproponowali posiekane smaż one kieł baski ze sł odką musztardą , coś w rodzaju pierogó w (wcią ż nie rozumieliś my, z czym są ), jajka na twardo, jakaś zupa (nawiasem mó wią c nieź le), ser, kieł basa, szynka, masł o, dż em (niewiadomego pochodzenia, ale na sł odko), jogurty i coś w rodzaju ciasta. Był y też napoje podobne do kawy (bardzo z daleka, zwł aszcza w smaku), herbaty (smakuje jak turecka herbata z pó ź nego Sovoka - wczesnego okresu postsowieckiego (chyba wiele osó b pamię ta) tylko turecka miał a lepszy kolor) i kakao (nie pró bował em). Był o też trochę pł atkó w ś niadaniowych i mleka.

Po dotarciu do Bramy Prochowej i spotkaniu z przewodnikiem udaliś my się na pieszą wycieczkę po centrum Pragi. Ale pogoda nas zawiodł a: jeś li dzień wcześ niej był o gorą co i sł onecznie, to tego dnia był o odwrotnie, wszyscy poszli z parasolami. Przewodnik coś opowiedział , ale przy takiej pogodzie jakoś nie pasował o. Ale podczas tej wycieczki kupiliś my od niej wycieczki do Wiednia i Drezna.

To miejsce znajduje się na wzgó rzu z przepię knym widokiem na Pragę . Wejś cie do tamtejszych ogrodó w jest jednak pł atne (80 koron od osoby).

Nawet w centrum Pragi jest duż o doroż karzy z bryczkami (w Wiedniu i Dreź nie też są jak nieoszlifowane psy), oferują cych zwiedzanie centrum. Moż esz też zrobić taką wycieczkę na wł asną rę kę - w zabytkowym samochodzie, któ ry czę sto oferuje się do wynaję cia w tym samym centrum (moim zdaniem ten biznes kosztuje 1200 koron za godzinę ).

Czwartego dnia naszego pobytu wybraliś my się do stolicy Austrii - najpię kniejszego miasta w Europie, sł yną cego z opery, wielokrotnie ś piewanej w wielu utworach literackich...Opowiem Wam tylko jedno z nich, kró tkie:

Rozmawia dwó ch ć punó w:

- Och, chciał bym teraz pojechać do Paryż a ...

- A ja chciał bym pojechać do Wiednia...: D


Musiał em wstać bardzo wcześ nie, bo jak już pisał em, trzeba był o podjechać pod Bramę Prochową o 7 rano.

Podczas wycieczki do miasta kawy i opery był tylko jeden przystanek „techniczny” (lub „sanitarny”), wię c mił oś nicy porannego kaca z piwem i/lub czymś mocniejszym muszą mieć to na uwadze. : D Nie, jak bę dzie za mocne, to oczywiś cie się zatrzymają , ale z wielką niechę cią.

Tak poza tym…

O SORTOWANIU

Ponieważ moja poprzednia recenzja był a krytykowana do dziewią tek za zbyt szczegó ł owe na ten temat, poruszę go tylko pokró tce. W Pradze jest sporo latryn, ale prawie wszystkie są pł atne (w wię kszoś ci 5 koron każ da, gdzieś okoł o 10), nawet w popularnej sieci darmowych toalet w Rosji zwanej McDonald's w Pradze, wejś cie do latryny kosztuje 5 koron (w Wiedniu On, nawiasem mó wią c, jest ró wnież opł acany). Istnieją ró wnież kabiny automatyczne - ró wnież po 5 koron każ da.

Z kolei autobus zatrzymuje się „sanitarnie” z reguł y na stacjach benzynowych i przy jadł odajniach (takich jak ten sam McDonald’s), gdzie toalety są zaró wno pł atne, jak i bezpł atne.

Ale najlepsza toaleta w Pradze znajduje się być moż e w centrum handlowym Palladium: wszystko tam jest szykowne, a jednocześ nie jest cał kowicie bezpł atne. Có ż , w zasadzie, jeś li naprawdę szkoda 5-10 koron, to moż na iś ć do jednej z wielu kawiarni, w któ rych jest wielu odwiedzają cych (ale to tylko w centrum, bo nawet w niewielkiej odległ oś ci od centrum kawiarnie są pusty ).

Ogó lnie do Wiednia dotarliś my okoł o poł udnia i wybraliś my się na pieszą wycieczkę po centrum miasta. Pię kne miasto z wieloma atrakcjami. To prawda, ż e ​ ​ nie bę dzie na to czasu (tylko 5 godzin). Mił oś nicy wiedeń skiej kawy i czekolady pewnie nie bę dą mieli czego spró bować , ale koneserzy opery i malarstwa (patrz niż ej) bę dą musieli przyjechać tam na dł uż ej. Jest tam też jedna charakterystyczna cecha meteorologiczna: wieje wiatr o takim czy innym natę ż eniu. I z jakiegoś powodu po centrum miasta krę ci się sporo gliniarzy.


Zjedliś my tam ró wnież obiad w restauracji na 50 Ż ydó w (z piwem). Zabrali tam, w tym sznycel wiedeń ski i smaż one kieł baski. Nic, cał kiem smaczne. To prawda, ż e ​ ​ takie kieł baski moż na kupić w jakimś rosyjskim namiocie, ale to już bę dzie jakoś „niegodne”. : D Ale piwo jest takie, nic specjalnego.

Co do ję zyka austriackiego, kiedyś też się go uczył em, ale potem go porzucił em, wię c nie mogł em się w nim porozumieć . Dlatego rozmawiał em z kelnerem po angielsku, któ rego posiadał bardziej niż wystarczają co.

Zabrali tam w innym sklepie ze sł odyczami i jakimś trunkiem, do któ rego „namó wili” w drodze powrotnej (a raczej ja sam „namó wił em” prawie cał ą butelkę.0, 5 l : D).

Do Pragi wró ciliś my dopiero o 11 wieczorem.

Pią tego dnia mieliś my wycieczkę do Karlowych Waró w. Dojechaliś my autobusem w okoł o 2.5 godziny bez wię kszych przygó d. Przewodnik podczas wycieczki opowiadał nam o historii miasta, ź ró dł ach mineralnych itp.

Widzieliś my tam nawet pamią tkowy talerz z napisem w ję zyku rosyjskim, któ rego być moż e jest już za duż o.

Nawet tego dnia pogoda nam się poszczę ś cił a, był o sł onecznie, wię c zdję cia wyszł y po prostu super.

6 dzień – wycieczka do Drezna. Podró ż tam ró wnież trwa okoł o 2.5 godziny. Tym razem biuro podró ż y trochę oszukał o, podają c nam autobus z kilkoma zepsutymi siedzeniami, a ja dostał em jedno z nich. W efekcie są siadka z tył u też „dostał a”, bo „moje” siedzenie cał y czas stopniowo wpadał o jej na kolana, a ja nie zawsze miał am czas, ż eby podnieś ć je w porę za pomocą specjalnego guzika. Jednak nie wydawali się z nią walczyć . I nawet nie walczyli. : )

W trakcie podró ż y pokazano nam film na temat horroró w II wojny ś wiatowej – o zniszczeniu Drezna przez brytyjskie lotnictwo i delektowaniu się poszczegó lnymi szczegó ł ami.

Myś lę , ż e o tym wydarzeniu należ ał o tylko kró tko wspomnieć , a film powinien był pokazać coś bardziej pozytywnego - na przykł ad historię tej samej galerii. Albo w najgorszym przypadku o lokalnych pubach. : D


Podobał o nam się samo centrum Drezna, mimo ż e wszę dzie przeprowadzane są remonty, w wyniku czego wszystko jest rozdarte (w centralnej czę ś ci Pragi i Wiednia, nawiasem mó wią c, to zjawisko też wystę puje). Odwiedziliś my tam gł ó wną dumę miasta - galerię sztuki (bilet wstę pu kosztuje ć wierkanie). Przewodnik powiedział nam, ż e ta galeria jest stosunkowo niewielka w poró wnaniu z wiedeń ską . Ominię cie go i przynajmniej trochę przyjrzenia się obrazom, nie mó wią c już o subtelnych koneserach malarstwa, zajmie jednak okoł o godziny. Tyle czasu, co ciekawe, zajmie ominię cie Galerii Wiedeń skiej (pytanie retoryczne).

I oczywiś cie pili tam Franciszkanó w, o czym już pisał em.

Jeś li chodzi o obiad, zapytał a każ dego, kto by wzią ł co: mię so czy rybę . Jednocześ nie oferowano dwa rodzaje ryb: pstrą g (lubię ) i karp (nie lubię ). Jednak tam ró wnież pstrą g nie był oferowany w najlepszy moż liwy sposó b, ale mię so okazał o się cał kiem smaczne.

Jak się okazał o, zamek znajduje się na szczycie wzgó rza, wię c musiał em się „wspią ć ”. Powinny o tym pamię tać osoby cierpią ce na choroby nó g, narzą dó w oddechowych, serca i naczyń krwionoś nych, a takż e nerwó w.

W samym zamku dostaliś my dziewczynę przewodnika, któ ra nie mó wił a po rosyjsku, ale nosił a na szyi magnetofon z nagraniem wycieczki po rosyjsku. Po kolejnej tyradzie rozlega się sygnał dź wię kowy, sygnalizują cy, ż e czas przenieś ć się do innej sali zamku. Czasami te tyrady nie odpowiadał y sytuacji (po prostu powtarzał y), czego ta dziewczyna, niemó wią ca po rosyjsku, nie przebił a się , ale turyś ci od razu jej to wyjaś nili, a ona „zmienił a zapis”.

Ten przewodnik upewnił się też , ż e nikt nie robił zdję ć , a ci, któ rzy robili, tł umaczyli po angielsku, ż e robienie zdję ć na zamku jest zabronione. Có ż , po co, mó dl się , odwiedź kilka interesują cych miejsc, w któ rych nie moż esz robić zdję ć ? Oczywiś cie wszyscy dalej robili zdję cia, choć już nie tak otwarcie. W jednej z sal pojawił się nawet jakiś precel i zaczą ł uporczywie prosić wszystkich po rosyjsku nie tylko o nie robienie zdję ć , ale takż e o umieszczanie aparató w w etui. Wszyscy to zrobili, ale po jego odejś ciu zrobili to samo w odwrotnej kolejnoś ci. Chyba nie bę dę opisywał pomieszczeń w tym zamku - zainteresowani mogą o tym przeczytać w odpowiednim przewodniku.

Potem był o miasto Cesky Krumlov, któ rego nawet nie pamię tał o nic specjalnego - po prostu kolejne mał e czeskie miasteczko, w któ rym zjedliś my ustalony lunch, spacerowaliś my, robiliś my zdję cia, piliś my kolejne piwo, a potem wracaliś my do domu.


W Pradze poszliś my do kawiarni „The End of the End” (Konec koncu), ale zamiast piwa postanowiliś my zamó wić tam wino (choć nie, wcześ niej jeszcze zjadł em pó ł litrowy kubek ciemnej Kozy) , bo wcześ niej przewodnik powiedział nam, ż e w Czechach jest wiele winnic, któ re dostarczają duż o surowca na wino, a to wino jest tak bardzo produkowane, ż e jest eksportowane. Wzię liś my pó ł litra czerwonego wina musują cego Lambrusco i tak nam się spodobał o, ż e zdecydowaliś my się na taką samą iloś ć.

To był prawie ostatni dzień naszego pobytu w Czechach, bo do 3:40 rano musieliś my się spakować , ż eby zdą ż yć na transfer na lotnisko.

Podsumowują c, po kilku dniach mogę powiedzieć , ż e wyjazd bardzo mi się podobał , pomimo pewnych rozczarowań pod wzglę dem piwa. A dziewczyna, po przybyciu na lotnisko Wnukowo, ogó lnie powiedział a: „Nie chcę wracać do domu, chcę wracać do Pragi! »

Tak, to miasto wydaje się czymś czarować.

Szczerze mó wią c, został abym tam jeszcze dzień lub dwa, bo czwartego browaru nigdy nie odwiedziliś my! : D

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią