Wycieczka autobusowa „Cote d'Azur” z „Accord Tour”

23 Sierpień 2010 Czas podróży: z 07 Sierpień 2010 na 20 Sierpień 2010
Reputacja: +54
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Dzień pierwszy: Lwó w-Chop-Eger-Budapeszt

Wyjechaliś my o 10.40, zgodnie z rozkł adem, z dworca kolejowego i szybko ruszyliś my w kierunku Chopu. Lider zespoł u Alexander Shvidky powiedział , ż e powinniś my spró bować być pierwsi na granicy. Po drodze Aleksander - mł ody, uprzejmy, rozmowny facet - opowiedział nam o programie wycieczki i reklamował wycieczki. Patrzą c w przyszł oś ć , powiem, ż e podczas trasy od czasu do czasu ś ciskał dł onie wszystkim kobietom, kiedy wysiadał y z autobusu. Grupa był a bez dzieci (tylko kilku nastolatkó w w wieku okoł o 15 lat. Zatrzymywaliś my się dwa razy, za drugim razem dostaliś my moż liwoś ć szybkiego posił ku i udania się do sklepu.


Aleksander zapowiedział , kto z kim bę dzie mieszkał i w jakich pokojach: pokoje dwuosobowe (dla dwojga z 1 ł ó ż kiem), dwuosobowe (dla dwojga z 2 ł ó ż kami - tam zakwaterowani byli ci, któ rzy podró ż owali sami, gł ó wnie kobiety), trzyosobowe (dla tych, któ rzy począ tkowo chcieli mieszkać w tró jkę ), a nawet jeden singiel (dla faceta, któ ry podró ż ował sam i mó wi, ż e nie zapł acił dodatkowo).

Cał y czas mieliś my paszporty. Wielu na lewym pasie autobusu narzekał o, ż e ich klimatyzacja nie dział a dobrze. A po mojej prawej to dział ał o nawet za dobrze. Niektó rzy z lewicy gwał townie wyraż ali swoje oburzenie na Aleksandra. Niedł ugo potem naprawiono klimatyzator. W Chop zabraliś my jeszcze 4 osoby.

Na pró ż no pró bowaliś my - na granicy był y już autobusy, a kolejka strasznie wolna. Doś ć szybko minę liś my kontrolę ukraiń ską , ale utknę liś my w wę gierskiej. Wydawał o się , ż e kolejka autobusó w przed nami stale się powię kszał a. Konto poszł o na zegar. Kiedy autobus się zatrzymał , klimatyzator nie dział ał , a z wł azu nie wydobywał o się w tym czasie ż adne powietrze. A na zewną trz betonowe bariery i autobusy, kurz i niesamowite uczucie klaustrofobii na ś wież ym powietrzu, choć bardzo trudno był o to nazwać plenerem.

Gdzieś okoł o czwartej godziny pobytu na granicy strasznie bolał a mnie gł owa, biegał em tam i z powrotem, pró bował em jak niektó rzy wspią ć się i usią ś ć na betonowym pł ocie, ale krę cił o mi się w gł owie tak bardzo, ż e bał em się nawet zemdleć , a ogrodzenie - nie najlepsze w tym miejscu. Tabletka na bó l gł owy nie pomogł a. Wtedy inni czł onkowie grupy zaczę li zauważ ać , ż e ź le się czuję , zaczę li podchodzić i prosić , oferować pomoc. W autobusie był o kilku lekarzy, dali mi wię cej Validolu, zmierzyli mi ciś nienie krwi, a jeden lekarz nawet wylał swoją wodę mineralną na mokrą serwetkę , któ rą zał oż ono mi na gł owę . Wkró tce wedł ug ludzi moja cera zaczę ł a wracać do normy zamiast bladoś ci. Prawdopodobnie cał e leczenie w kompleksie zadział ał o i doszedł em do zupeł nie normalnego stanu.

W sumie staliś my na granicy okoł o 6 godzin.


Aleksander odpowiedział na oburzenie ludzi, ż e nie ma tu ż adnego wpł ywu, ż e Wę grzy nie biorą ł apó wek itp. Zrozumieliś my, ż e najprawdopodobniej pomijamy degustację wina i gulaszu w Egerze. Na począ tku „stania na granicy” powiedzieliś my też , ż e naprawdę chcemy tam dotrzeć , albo pozwolić Saszy wymyś lić za to rekompensatę – na przykł ad obiad. Ale po 6 godzinach na granicy mieliś my tylko jedno pragnienie - jak najszybciej udać się do hotelu w Budapeszcie. Był o już po 22:00 wieczorem. Ale Sasha powiedział , ż e firma kazał a mu postę pować zgodnie z programem, a jeś li chociaż jedna osoba bę dzie chciał a pojechać do Egeru, my tam pojedziemy. Kilka rą k podniosł o się do gó ry i, ku oburzeniu wię kszoś ci, przenieś liś my się do Doliny Pię knoś ci. Mó wią , ż e jest prawie w drodze.

Przybyliś my do Egeru okoł o wpó ł do drugiej w nocy. W mał ej restauracji wcią ż na nas czekali, jakby w ogó le nie mieli spać.

A w ogó le miasto tę tnił o ż yciem - na placu przed naszą restauracją rozbrzmiewał a muzyka i piosenki, ludzie spacerowali. Ję zyk wę gierski jest bardzo pię kny, ale zupeł nie niezrozumiał y, ponieważ należ y do rodziny ję zykó w wę giersko-fiń skich. Po poł udniu dostaliś my ulotkę z podstawowymi zwrotami w ję zyku wę gierskim, ale o ile wiem, nikt ich nie opanował ).

I tak rozpoczę ł a się degustacja wina. Smakował em tylko trochę , bo do niedawna był em umierają cym ł abę dziem na granicy i pił em tabletki. Bardzo podobał o mi się to ostatnie - "wino lodowe". Gulasz był dobry. Podczas degustacji Wę grzy urzą dzili zabawny konkurs z nagrodami, o czym Wam nie powiem – poznacie sekret) Mimo dzikiego zmę czenia wzruszył a mnie iskra tych zapalają cych Wę gier, któ re sobie wyobraż ał am. Po degustacji chę tni mogli kupić wina i zestawy win w ró ż nych rozmiarach.

Potem pojechaliś my do Budapesztu, dotarliś my tam okoł o wpó ł do pią tej rano, szybko zadomowiliś my się i zasnę liś my.

Sasha przeł oż ył a zwiedzanie miasta od 9 rano do 13 po poł udniu. A fakultatywna wycieczka do miasta Szentendre został a cał kowicie odwoł ana i nie są dzę , ż eby ktokolwiek miał na to sił ę . Hotel Budapest 4 * był wspaniał y - wszystko jest wygodne i nic wię cej. W nim nasz pierwszy dzień niepostrzeż enie przeszedł w drugi.

Dzień drugi: Budapeszt - Balaton

Spał em tak dobrze, ż e nawet nie usł yszał em alarmu. Ale udał o mi się iś ć na ś niadanie do 10 rano, a potem też ż yczył em sobie w pokoju prawie do samej wycieczki. Jutro nie był o ź le, chę tni mogli zjeś ć na otwartym tarasie, z któ rego roztaczał się pię kny widok na wzgó rza miasta.

Na recepcji bardzo kuszą cy kurs wę gierskiego forinta. Ale nie przegap znaku 8 procent prowizji!


Wraz z przewodnikiem Tolikiem pojechaliś my tramwajem i metrem na miejsce wycieczki. Nie trwał o to dł ugo. A potem - witaj Budapeszt - zobaczyliś my Parlament Gotycki, Katedrę Ś w. Szczepana, Basztę Rybacką i wiele wię cej.

Trasa był a ekscytują ca, pouczają ca, peł na humoru i dynamiczna – nikomu nie wolno był o pozostawać w tyle i opó ź niać grupy. Ale kilka razy dali trochę wolnego czasu na zakup pamią tek, zrobienie zdję ć itp.

Niektó rzy turyś ci, któ rzy byli już w Budapeszcie, oderwali się od grupy na czas wycieczki i udali się do sł ynnych ł aź ni.

Na koniec podzię kowaliś my Tolikowi i wró ciliś my do autobusu, aby pojechać do miasta Keszthely nad Balatonem. Tego dnia Sasza, o któ rym wcześ niej ostrzegał , przeszedł przez rzę dy i zapisywał tych, któ rzy ż yczyli sobie wycieczek na cał ą trasę , zabierają c pienią dze. Bardzo wygodnie był o pozbyć się tej kwoty w gotó wce i oddać ją Saszy na przechowanie.

Niestety nie pamię tam wę gierskich cen w forintach. Ale, jak się pó ź niej okazał o, Wę gry są zdecydowanie najbardziej demokratycznym krajem tej trasy pod wzglę dem cen.

Już o zmierzchu dotarliś my do cudownie zacisznego miejsca z najczystszym powietrzem.

Hotel Admiral 3* był mał y, skromny, ale bardzo przytulny. Wszę dzie kwiaty, mił a atmosfera. Jeszcze w autobusie Sasha oznajmił a, ż e ​ ​ jeden z naszych turystó w ma urodziny, a firma czę stuje wszystkich szampanem. Już na dziedziń cu hotelu dziewczyna z recepcji spotkał a nas z tacami z kieliszkami. Był to jeden z najsmaczniejszych szampanó w, jakie kiedykolwiek pró bował em.

Uwaga, hotel nie posiada windy. Ale ta sama dziewczyna z recepcji podję ł a się zanieś ć ogromną walizkę jednemu turystce, któ ry zapytał , jak powinna się zachować . Czekał em, aż pojawi się jeden z mę ż czyzn z grupy (nie odmó wili - nikt nie odmó wił pomocy przy zał adunku i rozł adunku z autobusu), chociaż moja torba był a mał a w poró wnaniu z tą walizką . Ale dziewczyna z recepcji zapytał a mnie, jaki mam pokó j (rozumiane jako „dlaczego tu stoisz? ”), mruknę ł am, ż e czekam, aż mę ż czyź ni pomogą mi nieś ć torbę , po czym wzię ł a moją torbę i sama ją niosł a .


Był o mi jej strasznie ż al, zaró wno z powodu mojej torby, jak i jeszcze bardziej z powodu poprzedniej walizki.

Uwaga: najwyraź niej na korytarzu hotelu oszczę dzają ś wiatł o, wię c na schodach na drugie pię tro jest cał kowicie ciemno. Zauważ ył em to, kiedy wyszedł em na spacer po dziedziń cu hotelu. Gdzieś poś rodku przę sł a znajduje się zdradliwy krok. Minę ł o już okoł o 22 godzin i zdał em sobie sprawę , ż e jestem strasznie gł odny. Ale jedynym jedzeniem w hotelu był wó zek z lodami w pobliż u recepcji. I kolejna wizytó wka z inną Coca-Colą . ale jeszcze mniej przypomina jedzenie. Ale kupił em tam pię kne pocztó wki, któ re zebrał em we wszystkich miastach trasy. Na zewną trz był o już zauważ alnie zimno.

Dzień trzeci: Balaton - Lublana - region Werony

Budzą c się o 6 rano nie mogł em już spać , bardzo chciał em zobaczyć Balaton. Uzbrojony w kartę , zabraną zawczasu w recepcji, poszedł em go szukać.

Jeś li mieszkasz w gł ó wnym budynku, skrę ć w lewo od hotelu i idź do samej kolei, ale przejś cie przez nią jest trochę w lewo. Potem idź dalej, bę dzie zamknię ty teren jakiegoś klubu sportowego, obejdź go po lewej stronie - a zobaczysz, jedno z najpię kniejszych jezior w Europie w barwach ś witu! Rybacy i rybaczki siedzą na brzegu, ł owią w skupieniu i komunikują się o czymś . Dopiero tutaj zauważ ył em, jak ś niadzi są Wę grzy. W Budapeszcie, a zwł aszcza w Egerze, wydawał o mi się , ż e ich skó ra był a znacznie jaś niejsza.

Tak pię knych zdję ć nie miał am przez cał ą trasę . Balaton umie pozować : niebo, promienie ś witu, woda tworzy odcienie bł ę kitu, ró ż u, zł ota, bzu. Na brzegu pł ywał y kaczki.

Kiedy wró cił am do hotelu, zrozumiał am, dlaczego dziewczyna z recepcji dzień wcześ niej pocieszał a nas o braku jedzenia zwrotem „z rana zjesz ś niadanie”.

Na ś niadanie był o tak wiele ró ż nych potraw, ż e zjadł em kilka wizyt: odpoczywał em przez kilka minut i znowu jadł em. Pyszny lokalny biał y jogurt z kawał kami ananasa i ś liwek, fasola z grzybami, ró ż ne buł eczki i dż emy, kieł baski, kukurydza w puszkach - nie moż na wymienić wszystkiego.


Po obfitym ś niadaniu wsiedliś my do autobusu i pojechaliś my do Sł owenii. Kiedy zakochał am się w Chorwacji, w Sł owenii serce zabił o mi szybciej – był y jak dwie siostry. Bardzo podobny ję zyk, podobny krajobraz, domy, szykowna autostrada. Sasha powiedział a nam, ż e zwierzę ta bardzo lubią w Sł owenii, wię c rozstawiają sieci, ż eby nie wybiegł y na drogę , a nawet zbudowali most dla ropuch po tym, jak wiele z nich zginę ł o na drodze. Wielu się z tego ś miał o, a ja jeszcze bardziej szanował em Sł oweń có w.

Był em bardzo zadowolony z wejś cia do strefy euro. Forint wę gierski był trudny do przetł umaczenia.

W przydroż nym supermarkecie w Sł owenii ceny był y nastę pują cej kolejnoś ci: duż a paczka rogali „7 dni” – okoł o pó ł tora euro, wielka pakowana kanapka z serem – 2 sztuki.

Zakochał em się w Lublanie, stolicy Sł owenii. Przywitał a nas bardzo przyjaź nie i sł onecznie. Ale wycieczka krajoznawcza był a nudna - przewodnik Margarita nie mó gł się "zapalić ". Ale bardzo się ucieszył am, ż e bę dziemy mieli kilka godzin wolnego czasu, ponieważ nie zapisał am się na wycieczkę do jaskini Postojna.

Na gł ó wnym placu miasta czekał nas nieoczekiwany widok. Był y nagie dziewczyny owinię te w celofan, wysmarowane keczupem. Przypuszczalnie protestowali przeciwko mię su.

Po spacerze ulicami ze starymi i nowymi budynkami, pię knymi katedrami i zabytkami, obejrzeniu pamią tek z symbolem miasta – smokiem, wrzuceniu monety do rzeki Lublany, zjedzeniu kolacji z deserem lub herbatą za 5 euro i zajrzeniu do sklepy z modą , poż egnaliś my się z Lublaną i pojechaliś my do Postojny odebrać resztę.

A „inni” byli szalenie zachwyceni wycieczką do jaskini. Dostali specjalne ciepł e pł aszcze przeciwdeszczowe, aby był o im ciepł o.

Nastę pnie pojechaliś my do Wł och. Już o zmierzchu zatrzymaliś my się w supermarkecie, gdzie znajdował a się ró wnież restauracja samoobsł ugowa. Wielu poszł o tam na obiad. Tego wieczoru poczuł em lekki szok kulturowy, widzą c sklep peł en Wł ochó w rozmawiają cych z oż ywieniem. Zdał em sobie sprawę , ż e to trzeci kraj w jeden dzień.

Pó ź nym wieczorem dotarliś my do hotelu Montemezi 4***, Vigasio, okolice Werony. Był to jeden z najbardziej luksusowych hoteli na cał ej trasie.


Jadą c tunelami bardzo dobrze zrozumieliś my cał e uzasadnienie pł atnej drogi – przecież ludzie przewiercali się przez gó ry. Przy okazji we Wł oszech zatrzymaliś my się w przydroż nym fast foodzie, gdzie kanapka Caprese z serem i pomidorami kosztował a okoł o 3 euro, był y droż sze, herbata, kawa, cappuccino – pó ł tora euro.

Gdy do Nicei pozostał o 20 kilometró w, już się dostroiliś my, ż eby to zobaczyć , ale z jakiegoś powodu znaleź liś my się coraz wyż ej w gó rach. Wkró tce zaczę to sugerować , ż e zgubiliś my się . Na począ tku wydawał o się to ż artem. Wielu wspominał o przeł ę cze krymskie, podziwiał o zapierają ce dech w piersiach krajobrazy.

Ale wtedy nikt nie miał wą tpliwoś ci – zgubiliś my się we francuskich Alpach i jedziemy coraz wyż ej drogami, gdzie autobusowi coraz trudniej zawracać.

Jak pó ź niej powiedzieli ludzie siedzą cy z przodu, kierowcy zaufali nawigatorowi GPS, któ ry uruchomił autobus w gó ry, a nastę pnie powiedział „zawró ć , jeś li to moż liwe”, co już nie był o moż liwe. Sasha, któ ra w przeciwień stwie do kierowcó w był a już w Nicei, pró bował a im powiedzieć , ż e jadą w zł e miejsce, ale okazał o się , ż e nawigator jest bardziej niezawodny.

Droga stawał a się coraz straszniejsza, a autobus wpadał w panikę . Niektó re kobiety zaczę ł y krzyczeć : „Zabierz nas stą d! Otwó rz drzwi! ' co sprawił o, ż e był o to przeraż ają ce. Chociaż czuł em, ż e wszystko się uł oż y, ż e Bó g nas zbawi. Kilka razy nas wysadził i pusty autobus zawró cił . Zauważ yliś my, ż e byliś my sfilmowani z kilku samochodó w osobowych - nie jest ż artem powiedzieć , ż e w takim miejscu duż y autobus. Ś mialiś my się i ż artowaliś my, pró bują c podnieś ć nas na duchu. Zapewniał em, ż e „teraz wszystko bę dzie dobrze”. Tak wię c dostaliś my darmową „wycieczkę krajoznawczą wysoko w Alpy” i cał kowicie ekskluzywną.

Zdję cia robiliś my już na wysokoś ci chmur w gó rach.


W koń cu wysokoś ć zaczę ł a spadać , znaleź liś my drogę i skierowaliś my się do Nicei. Zwiedzanie miasta miał o rozpoczą ć się o godzinie 16.00, a przyjechaliś my prawdopodobnie okoł o 19. Przewodnik cał y czas na nas czekał , ale ludzie nie chcieli jechać na zwiedzanie, wszyscy prosili Saszę o moż liwoś ć jechać nad morze, bo wszyscy na to liczyli. Z drugiej strony nie chciał em też przegapić trasy. Był y propozycje, aby to przenieś ć . Ale Sasha ponownie powiedział , ż e powinniś my postę pować zgodnie z programem i ż e wycieczka bę dzie kró tka. Poszł a prosto do autobusu - z okna pokazano nam zabytki, choć miał to być pieszy. Beauty Nice nie był a już postrzegana. Do tego czasu ludzie już prawie zjedli Saszę , ponieważ nie zaniedbywali pragnienia wię kszoś ci, aby wybrać się nad morze zamiast na wycieczkę . To oburzył o ludzi znacznie bardziej niż incydent w gó rach, któ ry był zwykł ym ludzkim bł ę dem.

30, bo co robić w hotelu w takiej chwili? ! Warkną ł i powiedział , ż e nic nie moż e zrobić , bo po drodze jest opł ata za wstę p i w ogó le trzeba był o wydać benzynę i wyzyskiwać kierowcó w i tak dalej. Wydaje się , ż e nie zdali sobie jeszcze sprawy, ż e poważ nie podchodzimy do narzekania i ż ą dania odszkodowania.

Musiał am mieszkać w Nicei jeszcze 3 dni, na każ dy z któ rych był am zapisywana na wycieczki, bo na 2 wycieczkach Sasza obiecał nam ką piel w morzu, a na kolejnej wcześ nie przywiezie nas do Nicei. W oczekiwaniu na ką piel w morzu, choć zł y, zasną ł em w znienawidzonym Servotel 3*.

Dzień pią ty: Wycieczka fakultatywna „Wielkie Lazurowe Ciasto” (Saint-Paul-de-Vence, Antibes, Cannes)

Sasha od samego począ tku trasy ostrzegał a nas, ż e Francuzi mają bardzo sł abe ś niadania. I tak się stał o – rano udaliś my się do specjalnie dla nas wyznaczonej sali restauracyjnej, gdzie na stoł ach ustawiono porcje dla każ dej osoby.

Ś niadanie był o nastę pują ce: buł ka, rogalik, masł o, dż em, sok pomarań czowy oraz kawa i herbata. Ktoś powiedział , ż e w innym pokoju widział ludzi jedzą cych duż o lepsze jedzenie - wtedy zasugerowano, ż e to nie Francuzi są podli, ale Accord za takie ś niadania pł acił . Pó ź niej przewodnik potwierdził , ż e Francuzi faktycznie jedzą rano lekkie ś niadanie, tak jak my.

Rano wybraliś my się na zwiedzanie „Wielkiego Lazurowego Ciasta”. Byli też tacy w autobusie, któ rzy nie pojechali na wycieczkę , ale obiecano im, ż e zostaną podrzuceni w Nicei. Potem Sasha wygł osił mił ą zapowiedź : udał o mu się uzgodnić z firmą , ż e autobus odbierze nas z Nicei do hotelu każ dego wieczoru o 22:00. Ró wnież doś ć wcześ nie, ale już spore postę py – firma poszł a na ustę pstwa i to był a kolejna rozmowa.


Tak wię c przez wszystkie trzy dni we Francji autobus zabierał wszystkich rano i podwoził chę tnych w Nicei na nabrzeż e, resztę zabrano na wycieczkę , po wycieczce ponownie na nabrzeż e, a potem od razu do hotelu, a wieczorem czekał na wszystkich w Nicei w pobliż u hotelu Negresco (najsł ynniejszy hotel w Nicei, jej wizytó wka).

Pierwszą „warstwą ” Wielkiego Lazurowego Ciasta był o ł adne prowansalskie miasteczko Saint-Paul-de-Vence. Tam utwierdził a mnie opinia, któ ra pó ź niej się tylko potwierdził a: ż e we wszystkich miastach Lazurowego Wybrzeż a staroż ytnoś ć zaskakują co harmonijnie ł ą czy się z nowoczesnoś cią . Teraz widzisz staroż ytne budowle, potem zabawne rzeź by i znaki sztuki wspó ł czesnej. A czym innym moż e być miasto Marca Chagalla? Podczas zwiedzania odwiedziliś my nawet jego gró b na cmentarzu.

Ale poza tym to poł udniowe, sł oneczne miasto ze starymi murami, fontanną i ulicą Break Your Neck, któ rą naprawdę trzeba bardzo ostroż nie schodzić , promieniował o radoś cią ż ycia i ospał ą sł odyczą poł udnia. W sklepach z pamią tkami waż ne miejsce zajmują prowansalskie zioł a i mydł a, zwł aszcza lawenda.

Mam szczę ś cie, ż e mó wię po francusku, co bardzo uł atwił o mi pobyt we Francji i komunikowanie się , chociaż nie sł yszał em, ż eby komukolwiek odmó wiono mó wienia po angielsku.

Nastę pnie udaliś my się do Antibes. Znowu stare pię kne uliczki, tylko sł oń ce robił o się coraz cieplejsze, a bł ę kitne morze już niecierpliwie bił o o brzegi, czekają c na nas. Zrobiliś my zdję cia na jego tle przy jakichś niezwykł ych kaktusach. Nastę pnie chę tni zorganizowali sesję zdję ciową na tle najbardziej luksusowych jachtó w. I pojechaliś my do ostatniego i najbardziej pocią gają cego celu – Cannes – gdzie Sasha obiecał nam kilka godzin na plaż y.

Nie był o prawie ż adnych wycieczek po mieś cie.

Pał ac Festiwalu Filmowego okazał się budynkiem zupeł nie niepozornym, a zrobienie zdję cia na samym czerwonym dywanie był o absolutnie niemoż liwe, bo dosł ownie tł umy ludzi.


Dostaliś my 3 godziny wolnego czasu na plaż y. Nastę pnie udaliś my się do tej, któ ra był a najbliż ej – miejskiej plaż y w Cannes. Nie był o nawet szatni, przebieraliś my się owinię ci w rę czniki i okrywają c się nawzajem. Nawet jeś li nikogo to nie obchodził o. Udał o nam się usadowić w pierwszej linii, chociaż ludzie byli ciemni.

A potem odbył a się dł ugo oczekiwana pierwsza ką piel. Woda był a ciepł a, ale wydawał o mi się , ż e obficie pł ywają w niej kawał ki glonó w. Kiedy wyszedł em, moja skó ra był a pokryta jakimiś brą zowymi plamkami, mam nadzieję , ż e to glony lub piasek. Prysznic na plaż y okazał się lodowaty, a piasek strasznie lepki, cią gle się w nim brudziliś my i nie mogliś my się go pozbyć.

Wielokrotne ką piele potwierdził y obecnoś ć drobinek, nieumieję tnoś ć radzenia sobie z piaskiem, a ja miał am nieprzyjemne uczucie, ż e tak bardzo nie lubię pł ywać w morzu…

Wracają c do Nicei, poszliś my jeszcze trochę po mieś cie, znaleź liś my miejsce Masena, któ re nam się podobał o podczas przeglą du, z fontannami i filarami, na któ rych stał y postacie ludzi ś wiecą ce ró ż nymi kolorami. W Nicei bardzo czę sto sł yszano rosyjski od przechodnió w. O 22:00 zostaliś my odebrani i zabrani autobusem. Jak się okazał o, byli tacy, któ rzy chcieli „przespacerować się ” po Nicei i wró cić taksó wką.

W naszym pokoju bez balkonu bardzo problematyczne okazał o się suszenie strojó w ką pielowych i rę cznikó w plaż owych. Poprosił em ze swoją liną na balkon innych turystó w z grupy, ale rano stwierdził em, ż e rzeczy wcią ż są mokre. Mogę nawet zasugerować , ż ebyś zabrał ze sobą mał ą podró ż ną prostownicę.

Dzień szó sty: Wycieczka fakultatywna „Luksus i pię kno” (Monako, fabryka perfum Fragonard)

Prawie cał a grupa był a na tej wycieczce, ponieważ wszyscy chcieli kupić perfumy, tak jak nam obiecano, po cenach producenta. A co jeszcze przywieź ć z Francji, jeś li nie perfumy? Ale wszystko jest w porzą dku.


Najpierw pojechaliś my do Księ stwa Monako. Na ruchomych schodach prowadzą cych do starego miasta znajduje się zupeł nie nietypowy wzrost. Coś jak metro, ale jeż dż ą tylko w gó rę iw dó ł . Od razu przywitał nas ciekawy budynek - Muzeum Oceanograficzne Cousteau. W pobliż u stał posą g mę ż czyzny, któ ry pokazał wszystkie narzą dy wewnę trzne. Nieopodal znajdował się posą g jednoroż ca, któ ry z jednej strony był zwyczajny, az drugiej - takż e „rentgenowski”. Mó wią , ż e rzeź biarz ma trochę w gł owie, ale Monakoczycy dobrze odbierają jego pracę . Tak i pozwó l sobie: lepiej pozwolić mu wysublimować swoje skł onnoś ci w rzeź by, niż iś ć i pocią ć kogoś.

Fantazyjne rzeź by był y wszę dzie, szczegó lnie w parku, któ ry polecono nam odwiedzić w czasie wolnym.

Opowiedziano nam o księ ż niczce Grace, o historii jej zwią zku z księ ciem, pokazali nam swó j pał ac, któ ry okazał się doś ć skromny.

Po wycieczce i czasie wolnym udaliś my się do centrum Monte Carlo, gdzie wiele osó b chciał o zobaczyć sł ynne kasyno. Na tym polegał a korzyś ć z nowoczesnoś ci i oryginalnoś ci, oczy zmę czył y się nawet ł apaniem tego skoncentrowanego pię kna „w torbie”. To był a najgorę tsza pogoda podczas cał ej trasy, ale nadal znoś na. Pamię tam rzeź bę Adama i Ewy, któ rzy byli nierealistycznie grubi, a Ewa wyglą dał a jak zapaś nik sumo. Naprzeciw kasyna stał a opalizują ca na niebiesko kula z widokiem na miasto. Zupeł nie inne był y witryny sklepowe i budynki.

Nastę pnie udaliś my się do wioski Eze, gdzie zwiedziliś my fabrykę perfum Fragonard. Opowiedziano nam o fabryce, posmarowano nam rę ce kremami, na kartki papieru posypano okoł o 7 perfumami. Moż na je był o kupić w ró ż nych wariantach iz ró ż nymi rozmiarami butelek.

Taniej jest kupić zestaw i moż na go skomponować z perfum, któ re chcesz, wię c nawet nieznajomi z grupy „rzucili się ” razem. Był y też zestawy bardzo mał ych butelek. Był y też ż ele pod prysznic, szampony, pianki po goleniu, kremy itp. Karty bankowe przyjmowane był y bez problemó w.


Udał o nam się wcześ niej niż się spodziewaliś my, gdyż rano jechaliś my bez korkó w do Monako drogą z powodzeniem wybraną przez przewodnika. Tak się zł oż ył o, ż e po wycieczce musiał em wró cić do hotelu, a nie na plaż ę . Potem sam wsiadł em do tego autobusu, biorą c rozkł ad jazdy ze stacji Augusto Verola w recepcji. Opł ata za przejazd wynosił a 1 euro. Gdzieś za pó ł godziny był em już na nasypie. Nieco dalej niż Piazza Masena znalazł am cudowną „darmową ” plaż ę , na któ rej prysznic był z dwoma przyciskami: niebieskim i czerwonym (nie powiem, ż e woda był a ciepł a z czerwienią , ale był a to cał kiem komfortowa temperatura) oraz toaleta, w któ rej moż na był o bezpiecznie przebrać się.

W Nicei plaż e są kamieniste, co po Cannes był o niezwykle przyjemne. Istnieje warunkowy podział plaż Nicei na pł atne i bezpł atne. Ale tak naprawdę nikt nie pł aci za wejś cie. Tyle, ż e na „wolnych” leż ą na dywanikach i rę cznikach, a na „pł atnych” leż aki i parasole, za co trzeba zapł acić . A rozkł adają c rę cznik na takiej plaż y, bę dziecie wyglą dać zupeł nie nieadekwatnie, bo bardzo blisko jest „darmowa” plaż a, gdzie jest to samo morze. Jedna dziewczyna z grupy, któ ra był a w Nicei po raz trzeci, pokochał a plaż ę Beau Rivage, gdzie leż ak z parasolem na cał y dzień kosztował.19 euro.

Tak wię c, począ tkowo trochę z niepokojem zostawiają c swoje rzeczy w pobliż u godnych zaufania ludzi, poszedł em popł ywać . Rzeczy przez cał y wieczó r był y nietknię te, na pró ż no się obawiano. Kilka razy pł ywał em, cieszą c się ciepł ą i niesamowicie czystą wodą . Duch lepkiego piasku Cannes znikną ł , a ką piel w morzu znó w stał a się nieopisaną przyjemnoś cią.

Podczas krę cenia morza na wideo mó j aparat został ochlapany sprayem, ale bardzo szybko „opamię tał się ”.

Wycieczka po mieś cie był a kró tka, a nastę pnie zabrano nas na miejską plaż ę . Był a to niewielka betonowa platforma wystają ca w morze. Tam też nie był o szatni, a nawet prysznica. Na prawo od platformy był piasek - dla chę tnych. Pł ywał y tam boje, zaledwie kilka metró w od brzegu. Ale nie pojechał em tam ze wzglę du na wyraź ną już „peskofobię ” - poszedł em z drugiej strony platformy, gdzie nie był o piasku ani boj. W morzu był a drabina, pod któ rą nie od razu znaleziono dno - bą dź ostroż ny. Morze był o chł odniejsze niż w Nicei i krystalicznie czyste. Jedno pł ywanie mi wystarczył o, siedział em trochę wię cej na plaż y, ponieważ na trasie był o tak mał o tego. I wielu pojechał o do Saint-Tropez, niektó rzy zwiedzać miasto, inni na zakupy i już wró cili z kilkoma wspaniał ymi sukienkami.

— Saint-Tropez… La vie est belle!


” ( Saint-Tropez… Ż ycie jest pię kne! ) – gł osi napis na jednej z pocztó wek, któ re kupił am w mieś cie. Panorama Saint-Tropez zniknę ł a w oddali, gdy wycofaliś my się na ł odzi, znó w w lazurowych plamach. Ż ycie jest pię kne! Czy mogą być jakieś wą tpliwoś ci?

Wieczorem w Nicei fale zaczę ł y się nasilać , wię c ostatniego dnia nie dał o się wystarczają co popł ywać . Ale kupiliś my też jedzenie z 2 dziewczynami w supermarkecie i ś wię towaliś my ostatni dzień naszego pobytu w Nicei na plaż y. Kupiliś my francuski ser Camembert, a nawet ze szlachetną pleś nią , brzoskwinie, winogrona, pomidory, francuskie wino, jakieś ciasteczka. W sumie wyszł o 30 euro. Podobał o mi się wszystko opró cz sera pleś niowego. A moż e musi być dla smakoszy?

Dzień ó smy: Nicea - Sanremo - Genua - Marinella di Sarsana

Nicea był a zdenerwowana naszym wyjazdem - był o bardzo wietrznie i pochmurno. Musieliś my przeprowadzić się do Wł och - San Remo. Cał ą drogę padał o, padał o też w mieś cie.

Potem kupił em go też dla siebie za 6 euro.

Aż do Genui deszcz nie tylko nie ustał , ale wrę cz wzmó gł się . Parasol bardzo się przydał . Potę ż na republika morska w pochmurną pogodę wydawał a się jeszcze bardziej majestatyczna. Wł ochy był y wyczuwalne w każ dym zaką tku. Piracki szkuner na samym począ tku wycieczki, cudowna katedra San Lorenzo, dom Krzysztofa Kolumba, historia Paganiniego. W tym dniu rozpoczę ł a się znajomoś ć z tymi Wł ochami, któ re zdawał y się wywodzić z kart ksią ż ek o sztuce. Kontynuowano to nastę pnego dnia na opcjonalnej wycieczce do Florencji.

W Genui, po wycieczce i wizycie w wielkim supermarkecie, Sasha zabrał a nas do restauracji, gdzie po zamó wieniu koktajlu moż na był o odebrać dowolne dania na talerzu i zjeś ć co tylko chciał o się za darmo. Zastanawialiś my się , jakie korzyś ci przyniosł oby to restauracji. Był o wiele darmowych posił kó w i był y pyszne. Niektó re dania moż na był o zamó wić za opł atą.

Uważ aj, Wł osi są bardzo ź li w ję zyku angielskim. Postaraj się nauczyć przynajmniej tych fraz, któ re rozpowszechniał Sasha.


Kierowaliś my się w stronę La Spezii, a konkretnie - wioski Marinella di Sarsana. Po drodze znó w zaczę ł y się sosny i pię kna przyroda. Wiedział em, ż e zostaniemy na 3 noce w wiosce w regionie Liguria i nie miał em nic przeciwko temu. W koń cu mieszkał em w chorwackiej wiosce nad brzegiem morza, a tam był o tylko zapierają ce dech w piersiach powietrze, cykady, mewy.

Ale w Marinella di Sarsana wszystko okazał o się zupeł nie inne. Przyjechaliś my do hotelu na autostradzie. Miał napis Rondine 3 *, chociaż w informatorze został zapisany z 4 gwiazdkami. Jedna gwiazda oderwał a się i upadł a na trawę , ż artował a grupa.

Już kilka dni wcześ niej Sasha ogł osił , ż e kilku turystó w bę dzie musiał o mieszkać w innym hotelu, oddzielnie od grupy, a on nie bę dzie nad morzem, ale przywiozą go i zabiorą stamtą d.

A potem zaoferował odszkodowanie za to - koszt dowolnej wybranej wycieczki, czyli 50 euro (cena najdroż szej wycieczki). Sasha nie wiedział , gdzie znajduje się drugi hotel, myś lał , ż e jest oddalony o 20 kilometró w, a potem dowiedział się , ż e jest to 7 kilometró w - wtedy zaczę li pojawiać się ludzie. Zgodził em się też , bo był a perspektywa ż ycia w singlu. Ale niektó rzy z chę tnych, w tym ja, mimo wszystko osiedlili się w pierwszym hotelu, Rondine, bo coś nie trzymał o się podział u w pokojach.

W Rondine dostaliś my pokó j dla 4 dziewczynek, 2 pokoje i jedną ł azienkę . A ten pokó j był okropny, odrapany, z jakimś dziwnym zapachem. W niektó rych miejscach nie był o jasne, czy to brud, czy obdertost. Natychmiast pobiegł em otworzyć okno i ogł uszył mnie ryk autostrady. Są siadka uciekł a do znajomych, któ rych pokó j okazał się trzyosobowym pokojem z widokiem na morze.

Wylą dował em wię c w jedynce, choć ze wspó lną ł azienką , któ ra był a ró wnie przeraż ają ca jak pokoje.

Jak się pó ź niej okazał o, moi są siedzi mieli na ogó ł jedno podwó jne ł ó ż ko i jeden koc dla dwojga. Tę samą sztuczkę z ł ó ż kiem powtó rzył o wielu, nawet gdy nastę pnego dnia zostali przeniesieni do bardziej przyzwoitych pokoi, któ re był y puste.

Dzień dziewią ty: Opcjonalna wycieczka do Florencji

Ś niadanie w tym okropnym hotelu był o trochę lepsze niż we Francji, ale sok pomarań czowy był zdecydowanie rozwodniony w poró wnaniu do Francji. Wymieniliś my oburzenie na temat hotelu i pojechaliś my do Florencji.


Dzień był sł oneczny. A Florencja jest oszał amiają ca. Piazza della Signoria, Palazzo Vecchio, Katedra Santa Maria del Fiori i most Ponto Vecchio, któ ry został nakrę cony w filmie „Perfumer”, posą g Dawida Michał a Anioł a i wiele, wiele wię cej. Sklepy mają pię kne torebki. I tylko dwie godziny wolnego czasu - jak zwykle bardzo mał o i znó w galopujesz do autobusu, bo cię ostrzegli, ż eby się nigdy nie spó ź nić.

Kiedy wsiedliś my do autobusu, jeden z turystó w opowiedział o incydencie, któ rego był ś wiadkiem w supermarkecie, kiedy dziewczyna przyniosł a aparat do kasy i powiedział a, ż e ​ ​ ktoś go zgubił . Wszyscy automatycznie sprawdzili swoje aparaty, a jedna kobieta z przeraż eniem zdał a sobie sprawę , ż e dyskutowano o jej aparacie. Opis pasował . Był a bardzo zdenerwowana, ale wszyscy zgodzili się zawró cić autobusem i pozwolić mu biec za nim. Chociaż trwał o to ponad godzinę , wszyscy sympatyzowali z tą sytuacją.

A wieczorem w koń cu poszedł em zobaczyć morze. Ci, któ rzy nie wybrali się na wycieczkę , powiedzieli, ż e nie wolno im pł ywać przez cał y dzień , ponieważ morze jest bardzo wzburzone.

Tego wieczoru Sasha jednak przenió sł kilku oburzonych turystó w do bardziej przyzwoitych pokoi, któ re został y opuszczone po odejś ciu Wł ochó w. Wś ró d przesiedleń có w byli moi są siedzi. Zaproponowano mi, ż e pojadę z nimi do przyzwoitej tró jki z widokiem na morze.

Ale naprawdę chciał em ż yć sam i postanowił em zostać.

Dziesią ty dzień : Wycieczka fakultatywna do Mediolanu i odpoczywam nad Morzem Liguryjskim

Do Mediolanu nie zapisał am się , chociaż tego ż ał ował am, ale trzeba był o, jak powietrze, nigdzie nie wyjeż dż ać przynajmniej na jeden dzień , zrelaksować się fizycznie i psychicznie. We Florencji miał em „popiersie” ze sztuką , wycieczkami i wraż eniami.

Rano poszedł em na plaż ę hotelu. Chciał em wzią ć leż ak na pierwszą linię , ale dozorca plaż owy podszedł do mnie i powiedział , ż e leż ak jest „occupato”. Zdał em sobie sprawę , ż e jestem zaję ty, ale przerzucił em się na angielski, któ ry na szczę ś cie zrozumiał . Podnió sł dla mnie leż ak na trzeciej linii, a nawet chciał zabrać go nad morze, jeś li chcę leż ak „i to wszystko” – „to wszystko”, w tym sensie bez parasola. Ale powiedział em, ż eby się nie ruszał o, bo wtedy jeszcze bę dę uż ywał parasola. Za leż ak zapł acił em 5 euro, za parasol kolejne 5 euro.


Ale jeś li się spotkacie, to każ dy bę dzie miał.7 na leż ak i jeden parasol dla dwojga.

Morze znó w był o wzburzone, pracownicy plaż owi wycią gnę li na brzeg koł a ratunkowe. Mimo to prawie nikt nie wszedł do wody. Morze Liguryjskie był o bladozielone, a nawet szarawe. Sasha ostrzegł nas, ż e warto pł ywać w Nicei i jak zaglą da do wody.

Wiał bardzo silny wiatr, czasem musieliś my się okryć ciepł ą kurtką na kostium ką pielowy. Sł oń ce najpierw wyjrzał o, potem znó w się schował o i zrobił o się bardzo pochmurno. Ale dzień wcześ niej niektó re dziewczyny poparzył y się przy takiej pogodzie, wię c wiedział am, ż e krem ​ ​ z filtrem jest koniecznoś cią . Miał am Garnier Ambre Solaire SPF20, wystarczył o, ż eby się nie poparzyć i uzyskać cudowną opaleniznę . Nie smarował em tylko nó g - wię c spł onę ł y. A wię c uwaga: na plaż y w Ligurii pł oniemy przy każ dej pogodzie! )

Nasi turyś ci wró cili z wycieczki do Mediolanu dopiero pó ź nym wieczorem, zmę czeni, ale peł ni wraż eń.

Dzień jedenasty: Marinella di Sarsana – Wenecja – Feldkirchen

Wymeldowaliś my się z hotelu i pojechaliś my na drugą stronę wł oskiego "buta" - do Wenecji.

Po drodze zatrzymaliś my się w przydroż nej restauracji samoobsł ugowej, był też supermarket. Prawie wszyscy poszli do restauracji, gdzie wzię ł am spaghetti z sosem i oliwkami za prawie 6 euro i mał y talerz sał atek - kł adziesz sobie co tylko chcesz z warzyw - za 2.5. Sał atki nie opanował em, zabrał em ją ze sobą w duż ym jednorazowym kieliszku. Był y dania i droż sze - 10 euro lub wię cej. Coca-Cola i konfiskaty kosztują wszę dzie 2.5 euro. Nie pró bował eś ich kupić za 25 hrywien, co? ) Ale w Europie przyzwyczaisz się do myś lenia w zupeł nie innych cenach.

Do Wenecji dotarliś my po poł udniu. Podczas tak intensywnej wycieczki mó zg czasami odmawia peł nego zrozumienia tego, co się dzieje. Pomyś l o Florencji? Ok, zobaczmy” lub „Wenecja? Ach, dobrze. "

Po prostu bardzo koncentrujesz się na tym, jak zrobić wszystko dobrze - zró b zdję cie, potem kup, idź tam i nie spó ź nij się ponownie na spotkanie o takiej porze.


Wsiedliś my na ł ó dź i jesteś my w mieś cie. Duch Chorwacji znó w bł ysną ł przede mną , gdy zobaczył em Morze Adriatyckie. Wiedział em, ż e tam bę dzie, ale nie pomyś lał em o tym, kiedy go zobaczył em i natychmiast go rozpoznał em. Rozpoznał em ten kolor, ten zapach, te fale.

Z jakiegoś powodu zawsze spodziewał em się zobaczyć Wenecję nocą . Jak na pudeł eczku czekoladek "Noc Wenecka". I widział em jej lato i sł oń ce, prawdziwą perł ę w morzu.

Po zwiedzaniu mieliś my 3 fakultatywne. Jechali jeden po drugim, ż eby każ dy kto chciał mó gł wejś ć do wszystkich 3. Nie zapisał em się na Pał ac Doż ó w, wię c dostał em godzinę wolnego czasu, po któ rym miał być przejaż dż ka gondolą i ł ó dką podró ż przez Wielką Kanadę.

Sprzedano wiele masek o ró ż nych rozmiarach i jakoś ci, pamią tki z symbolem miasta - skrzydlatym lwem, wyroby ze szkł a Murano, z któ rych wiele, wedł ug przewodnika, jest „wyprodukowanych w Chinach” i pę knie za 50 lat, ale kosztują znacznie taniej niż oryginał . Zał oż ył am

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Французские Альпы
Ницца
Сен-Поль-де-Ванс
Будапешт
Будапешт
Балатон
Балатон
Вена
Любляна
Венеция
Венеция
Антибы
Монако
Монако
Монако
Сен-Тропе
Сен-Тропе
Сан-Ремо
Флоренция
Генуя