Raportowanie z „gorącego miejsca”

21 Moze 2014 Czas podróży: z 17 Moze 2014 na 18 Moze 2014
Reputacja: +15097.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Jest już poł owa maja, a od stycznia nie pł ywaliś my w morzu. Czas otworzyć sezon. Wylot zaplanowali na sobotę , ale w pią tek, z wiarygodnego ź ró dł a, któ re nazywamy OBS (jak powiedział a jedna kobieta), otrzymano informację , ż e odpowiedni sektor przyjedzie na kolejne „oczyszczanie”. Cholera już zadolbali prawo i lewo. No to nie idź nad morze? O ś wicie obudził nas odgł os odległ ych eksplozji. Cicho, znowu zasną ł em.

Kiedy w koń cu się obudziliś my, spojrzeliś my na wiadomoś ci w Internecie - nic nie był o. Mimo to zdecydowaliś my się pojechać . W ogó le nie mogę się uruchomić . Na wyjeź dzie z miasta - punkt kontrolny, kilka czoł gó w lub transporteró w opancerzonych, nie wiem, trochę uzbrojonych ludzi. Kto, co, dlaczego? Zatrzymał się , poprosił o otwarcie bagaż nika. Otwierany. Rolka papieru toaletowego stał a dumnie na stercie plaż owych ś mieci. Widziana martwa natura najwyraź niej ich uspokoił a. Nie kopali, odpuszczali z Bogiem. Po przebyciu poł owy drogi przypomnieli sobie, ż e zapomnieli klucza do domu. Wró ciliś my, w punkcie kontrolnym na wyjeź dzie utworzył się mał y korek i nawet nie zostaliś my zatrzymani. Zabierają c klucze znó w podjeż dż amy do wojownikó w - znowu nikt się o nas nie troszczy.


Bez incydentó w dotarliś my na miejsce - do wsi. San Melekino 2. zejś cie. Tam, na samym począ tku Mierzei Biał osajskiej, mamy chatę na brzegu. On tak naprawdę nie jest nasz. Jedyny ż yczliwy czł owiek (niech Bó g go bł ogosł awi) pozwala nam w nim mieszkać za darmo już dziesię ć lat, pł acimy tylko za prą d. . Muszę powiedzieć , ż e zima w tym roku się wyró ż niał a, no có ż , tylko pilnuj! Nasz dom był pokryty dachem. Ponadto dwumetrowe zaspy był y tak gę ste, ż e nawet w marcu moż na był o po nich chodzić bez przewracania się . Ż elazne ogrodzenie są siada został o zł amane przez padają cy ś nieg, a kilka drzew po prostu rozerwał o na kawał ki. Cyna! Inny są siad, nawet na począ tku kwietnia, nie mó gł przejś ć obok KAMAZA, musiał wynają ć buldoż er.

W ogó le po przyjeź dzie zamiast bł ogiego lenistwa (picie piwa i jedzenie karaluchó w) musiał em posprzą tać dom i okolicę . W domu panował a straszna wilgoć , z sufitu zwisał kawał ek otuliny, a myszy dawał y z siebie wszystko. Ponieważ nie zostawił am im ż adnego jedzenia, jedli wszystko, co mogli, ł ą cznie ze ś wiecą i jednorazową zastawą stoł ową . Stworzywszy przynajmniej pozory porzą dku, wyruszyli na alpejskie wzgó rze, poroś nię te trawą , tak ż e kamienie w ogó le nie był y widoczne. Zebrawszy narę cze trawy, poszł a poszukać , gdzie ją na razie przechować , i nie pomyś lał a o niczym lepszym niż wrzucenie jej w gą szcz opuszczonej czę ś ci terenu. To był a pomył ka - z trawy uniosł a się chmura komaró w, musiał em zrobić nogi. Oto zasadzka! Komary był y tu oczywiś cie wcześ niej, ale tak wiele! A potem z przeraż eniem przypominam sobie, ż e zapomniał em tabletek do fumigatora. W porzą dku, gwarantowana nieprzespana noc!

Dobra, przestań pracować , dlaczego tu przybyliś my? Nie ć wiczył eś na daczy? Chodź my popł ywać . Woda wydawał a mi się absolutnie letnia temperatura. Pomyś lał am, moż e był am już kompletnie zdrę twiał a - pł ywamy w rzece na daczy od Wielkiego Czwartku, nie mó wią c już o noworocznym Morzu Czarnym. Postanowił em sprawdzić w internecie – tak, 22 stopnie. Ś wietnie!

Przyjaciele zaprosili nas na uroczystą kolację z okazji otwarcia sezonu. Pili za niego wtedy - za pokó j na ś wiecie, za przyjaź ń narodó w i tak dalej. Ogó lnie komary nie mogł y brzę czeć do mnie w nocy, ponieważ przysł owia wcale nie został y wymyś lone przez gł upcó w, ale komary nadają się ró wnież na miejsce bjol.


Ale poranek okazał się zupeł nie ponury. Wynurzywszy się z ramion bliskiego krewnego ś mierci dwie godziny pó ź niej niż zwykle, pomyś lał em, ż e był oby lepiej, gdyby wczoraj zjadł y mnie komary. Dziś odbyliś my tradycyjny marsz na skraj mierzei (okoł o 12 km w jedną stronę wzdł uż wybrzeż a). Nie mogł em sobie pozwolić na rezygnację z trzech powodó w: po pierwsze tradycja jest tradycją i niepoż ą dane jest odkł adanie tego wydarzenia na pó ź niejszy okres, bo wtedy trzeba bę dzie dosł ownie przestą pić nad ciał ami (nie mylić z trupami, nie wszystko jest takie zł e). Po drugie, chciał em sprawdzić informacje tego samego ź ró dł a OBS o czoł gach rzekomo stoją cych na krawę dzi mierzei, oczekują cych na rosyjskie lą dowanie. No i po trzecie, jeś li nie pó jdę , o czym bę dę pisać ? O tym, jak wczoraj nazyuzyukalas i nigdzie nie poszedł eś ? Pytasz, dlaczego nie napisać ? Nie, postawiono diagnozę - postę pują ca grafomania, choroba praktycznie nieuleczalna.

Kró tko mó wią c, nawet strach na wró ble, nawet padlinę , ale trzeba jechać . Drugi strach na wró ble poczuł się lepiej, bo wył ą czył się wcześ niej. Niedawno obejrzał em film, w któ rym Kevin Costner zapewnił Jennifer Aniston, ż e najlepszym lekarstwem na kaca jest przebiegnię cie na milę i ką piel w oceanie. Potrzeba sprawdzenia. Po przepł ynię ciu kilku metró w (na wię cej nie starczył o) ruszyliś my na pieszą wę dró wkę .

Ach, uwielbiam tę porę roku. Praktycznie nie ma też urlopowiczó w, ś mieci. W nocy na plaż y pod oknami nikt nie krzyczy. Wiatr od morza pachnie jak arbuz (no chyba, ż e ​ ​ wieje na pó ł nocny-wschó d z fabrycznym smrodem). Pas przybrzeż ny zmienia swó j kształ t każ dego roku - morze albo się rozwija, albo cofa, ale bardziej się rozwija. Starzy ludzie pamię tają czasy, kiedy nasza chata znajdował a się sto metró w od wody, a teraz jest nie wię cej niż dziesię ć . Nasz gospodarz i jego są siedzi robią wszystko, co w ich mocy, aby wzmocnić wybrzeż e, prawie co roku pię trzą c ogromne bloki granitu. Już kilka takich warstw cał kowicie zapadł o się w piasek. W innych miejscach myje szerokie plaż e. Niektó rzy przystojni mę ż czyź ni uparcie budują ogrodzenia kilka metró w od wody. Są one (pł oty) zmywane co roku, ale nadal budują . Musisz coś robić .

W koń cu skoń czył y się wszystkie pensjonaty, hotele, ludzie. Plaż a jest szeroka i cał kowicie pusta. Gdyby palmy nadal rosł y, był by obraz cał kowicie identyczny z Hikkaduwą .


Dotarwszy (a dokł adniej, zabł ą kają c się ) na skraj mierzei, z wyją tkiem stada mew i innych kormoranó w, któ re wzniecał y niezadowolony gwar z powodu naszego wyglą du, nie znaleź liś my niczego, ż adnych czoł gó w. Lą dowanie był o jednak - kilka motoró wek z plaż owiczami. Po okrą ż eniu mierzei poszliś my wzdł uż brzegu ujś cia. Tradycyjnie nasza dalsza droga wiodł a polną drogą poś rodku mierzei i skrę ciliś my w nią . Ale ledwo oddalają c się od wody, zostaliś my zaatakowani przez niezliczone hordy komaró w i natychmiast zaczę liś my przedstawiać kadr z kreskó wki o kapitanie Vrungel, kiedy on i Lom byli pokryci nowonarodzonymi krokodylami. Na począ tku po prostu okł adaliś my się we wszystkie dostę pne czę ś ci ciał a, niszczą c je dziesią tkami, ale ta masakra nie przeszkadzał a pozostał ym setkom czy tysią com, a nowe od razu zaję ł y miejsce poległ ych. Wcią ż staraliś my się po prostu chodzić szybko, ale potem stał o się to po prostu nie do zniesienia i zapominają c o chorobie przepió rek, ryzykują c pokł uciem i skaleczeniem bosych stó p, pomknę liś my przez tawerny do zbawczego morza. Się gną wszy, zanurzyli się po uszy. A stado krą ż y nad nami i nie odleci. Potem zaczę liś my ochlapywać je wodą i jakoś je rozpraszać . Co to jest, nigdy wcześ niej się to nie wydarzył o. Có ż , kilka komaró w. Nieparzysty rok.

Uff. Wyszedł z wody. Wszystkie te gesty pozbawił y mnie resztek sił . A my wcią ż musimy wracać ! A gdzie iś ć ? Poszedł . Po drodze zauważ ył a, ż e ​ ​ nie był o tak mał o ludzi. Opró cz okolicznych mieszkań có w i wł aś cicieli wł asnych „chał upek”, nie zabrakł o też goś ci, pracował a nawet najfajniejsza willa w naszej okolicy „Biał y Lew”. Wię kszoś ć ludzi podskakiwał a już na plaż y z mojito przyniesionym przez kelnerkę .

Có ż mogę powiedzieć . Dotarliś my na miejsce, ale nasz spacer był nieco opó ź niony. Metoda Costnera nie zadział ał a i przez resztę dnia był em chory. W dodatku te pasoż yty bardzo zepsuł y mi skó rę , a ja był em cał y w wył upiastym oku. Pię kno! Tak, szliś my! Przyzwoicie otworzył sezon! Wró cił em do domu w takim stanie, ż e wszelkiego rodzaju punkty kontrolne, terroryś ci i mudż ahedini byli dla mnie na bę bnie. Po co mnie zabijać , sam umrę . I nie zatrzymali nas. Diabeł nie jest taki straszny jak jego maluch!

Zdję cia z ró ż nych lat od począ tku maja do koń ca paź dziernika.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
этого дерева уже нет, смыло.
сил не осталось, буду ползти
Маяк на косе
Чем не Хиккадува?
На краю косы
Здесь нас атаковали
Наш шалашик  слева
Закат
Это не ядерный взрыв
На рассвете
Вид от нашего домика
На самом краю