Pierwsza randka czy nie tak niesamowite przygody w Krakowie

26 Listopad 2014 Czas podróży: z 30 Październik 2014 na 03 Listopad 2014
Reputacja: +6110.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Zawsze chciał em zobaczyć Krakó w. Minę ł am sto pizz, wracają c z Katowic, czy kilka razy z Warszawy na tak dziwnym szlaku. Z daleka widział em nawet Wawel. Ale nigdy. Choć , jak się pó ź niej okazał o, Krakó w nie był jedynym „zaczarowanym miastem” (http://blogi. Turpravda. Ua/duna61/99104.html).

Wyjazd jak zawsze był spontaniczny. Pojawił a się kreskó wka, a obie rę ce i stopy swę dział y mocno, by uż yć czegoś , co nazywa się „kijem”. I tu bam - okazja: moż na i trzeba jechać jak na Figator, rozbawiciel, mó wca itp. Kto odmó wi? Idę.

Wyjechaliś my w czwartek 30.10. 2014 po poł udniu. Powoli dotarliś my do Lwowa. Po drodze znowu zapomnieli karty w sklepie, gdzie kupili lokalny alkohol na prezenty (jaka karmiczna karma z tymi kartami, czł owieku! ). Na szczę ś cie karta i pienią dze na niej nie był y ostatnie i znaleź liś my ją zaginioną w Ró wnem, w kawiarni.


A wię c wszystko był o proste: zadzwoń do banku, ż eby zablokował kartę , zadzwoń do znajomego, ż eby wskoczył do sklepu i odebrał kartę , zadzwoń do niego, ż e wszystko OK…

Wę drowali po Lwowie. Mieszkali jak zawsze w Brzuchowicach, ale mł oda dama w tabletkarce, choć chciał a nas tam zawieź ć najkró tszą drogą , z jakiegoś powodu zmuszał a nas do skrę cania na bardzo jeleni szlak, w wyniku czego stracił em duż o czasu i nerwó w.

Wł aś ciciel prywatnego hotelu, któ ry odwiedzamy od wielu lat, nie tylko zaoferował pomoc w rezerwacji noclegu w Krakowie (chociaż przejrzał em opcje, ale nie miał em czasu na rezerwację ), ale takż e kazał nam skorzystać z nowa przeprawa Grushev-Budomez jako alternatywa dla wcześ niej planowanej. nas Krakovets-Korchova. I ten Hruszew-Budomeż przyć mił wszystkich! Gdyby nie droga do niej (a raczej jej cał kowity brak jako taki), wszystko był oby w porzą dku, bo przekroczenie obu granic zaję ł o 40 minut (! ).

To razem z oczekiwaniem w kolejce 3 samochodó w.

Zawsze mił o jest pojechać do Polski. Doś ć wysokiej jakoś ci nawierzchnia drogi, wą skie drogi, zadbane domy, „zaczesane” pola… Ehali (Budomeż -Rzeszó w-Tarnó w-Bochnia-Krakó w) pierwsza po Rzeszowie bezludna polska droga powiatowa na nowej autostradzie A4. Podczas gdy wolna droga jest ukoń czona (któ ra biegnie prawie ró wnolegle), przejś cie jest bezpł atne. 95. benzyna - 1.2 euro czyli okoł o 5 zł . Zatrzymamy się na kawę w McDuck, a po zmroku jedziemy do Krakowa. "Tablet na Pannie Figatora", ochrzczona pod koniec podró ż y Agripina lub po prostu Gruney, tym razem okazał a lojalnoś ć i zabrał a nas do naszego hostelu, bardzo, muszę powiedzieć , bardzo przyzwoitego.

W sobotni poranek po raz kolejny rozmawiali o tym, ż e bę dę musiał a cał y dzień chodzić po Krakowie sama.

Otrzymał em instrukcje „Idź prosto na Wawel”, ale pó ź niej je z powodzeniem zignorował em, bo nie wszystko potoczył o się zgodnie z oczekiwaniami. Nie dlatego, ż e jestem szkodliwy. Tyle, ż e miasto jest tak pię kne, ż e chciał em nie spieszyć się i po prostu cieszyć się przepychem otoczenia.


Có ż , jak to mi się zwykle zdarza, miał y miejsce ró ż ne zabawne historie. Zaczę ł o się w miejskim autobusie. Oczywiś cie moż na był o wzią ć taksó wkę . Ale wcią ż wiem we Lwowie, ż e podró ż zwykł ą komunikacją miejską to szczegó lna przyjemnoś ć (przynajmniej dla mnie, bo tak moż na przez chwilę poczuć się jak miejscowy). Dojeż dż ają c na przystanek, czytają c rozkł ad jazdy i przeraż ony, ż e godzina przyjazdu jest okreś lona co do sekundy, rozejrzał am się w poszukiwaniu kasy biletowej. I nie. I nie ma potrzeby, kupię w autobusie, pomyś lał em.

I od razu rysują c letnią dyrygentkę w malinowym moherowym berecie, zaczę ł a w myś lach budować podobień stwo do polskiego zwrotu o sprzedaż y biletu. Autobus przyjeż dż ał sekunda po sekundzie. Z 10 zł w pię ś ci wszedł em do salonu. Nie widzę nic moherowego: (… Jednak ludzie robią jakieś manipulacje przy automatyce na ś rodku kabiny i wychodzą , szczę ś liwie kaleka. Idę do siebie. Mł oda para wł aś nie kupuje bilety w automatach. Uprzejmy Pan Polak jest delikatnie zainteresowany Tak, mó wię , ż e chce, ale nie moż e. Och, teraz pomoż emy, odpowiada z uś miechem. Ale widzą c pienią dze w mojej dł oni, krę ci gł ową i wyjaś nia, ż e ​ ​ moż na kupować tylko za karta, ale nie bank, sprzedawana w piwnicach (sklepach), a nawet wtedy nie we wszystkich i w specjalnych kioskach.

Co robić - nie rozumiem.

Ale w ataku paniki pojawia się zbawienna myś l, ż eby poprosić tych mł odych Polakó w, ż eby kupili mi bilet z ich kartą , a pienią dze oddam w gotó wce. Tak, pan się zgadza, po czym do negocjacji przystę puje jego ż ona. Zastanawiam się , czy powinienem zajś ć daleko. Dowiedziawszy się , ż e w centrum, tł umaczy, ż e nie ma sensu kupować drogiego biletu na wycieczkę trwają cą.60 minut za 5 zł , a moż na kupić na 20 minut. za 2.80 zł . Kiedy przetrawiam te przydatne informacje, okazuje się , ż e dobra dama nie wyrzeka się mojego rachunku. Ponieważ cał a ś rodkowa czę ś ć kabiny wcią ż oglą da epopeję o traktowaniu bezsensownego cudzoziemca, niektó rzy pasaż erowie ró wnież dostają portfele w nadziei na zł omowanie 7.20. Ale niestety nikt ich nie ma. To, ż e za bilet moż na po prostu zapł acić mł odej parze 10 zł , nawet nie przychodzi mi do gł owy.


O tej porze, na nastę pnym przystanku, surowy chł opak w okularach wchodzi do autobusu i od razu pyta od progu, co się dzieje. Nie jestem ani ż ywy, ani martwy, rozumiem, ż e podobno to jest polski kontroler, a godzina rozliczenia w peł nym tego sł owa znaczeniu minę ł a. Mó zg przeszywa przeczytana dzień wcześ niej informacja, ż e ​ ​ mandat za podró ż bez biletu wynosi aż.280 zł i nawet brak wymaganej kwoty nie zwalnia z jej pł acenia, a takż e ż ał osny beł kot w stylu: mó wić ję zykami ". Wszystko jest proste. W przypadku znalezienia osoby bez biletu i odmowy zapł aty mandatu kierowca blokuje drzwi i wzywa policję . Naruszyciel zostaje przewieziony na komisariat i już tam bę dzie musiał zapł acić.500 zł (kara za przejazd bez biletu, kara za zakł ó cenie rozkł adu jazdy plus sł uż by odjazdowe „brygady”). Kró tko mó wią c, przyszł oś ć zaczyna wyglą dać dla mnie bardzo ponuro.

Ale tutaj pasaż erowie wyś cigu, w tym mał e dzieci i osoby starsze, zaczynają opowiadać wyimaginowanemu kontrolerowi o tym, co dzieje się w autobusie podczas poprzednich 4 przystankó w. Chł opiec w okularach, któ ry bardzo przypomina Kró lika z sowieckiej kreskó wki o Kubusiu Puchatka, bierze mnie za rę kę i idzie naprzó d, tł umaczą c po drodze, ż e bilety moż na kupić u kierowcy. Wchodzą c na peron frontowy wyjaś nia kierowcy, ż e powiedzmy pani, nie ma karty ani pienię dzy, musi jechać , ale nie moż e kupić biletu. W odpowiedzi na to kierowca prawie umkną ł za kierownicą i ze zł oś cią odpowiedział coś takiego jak raz pani nie ma nic, to jakiego staruszka jeź dzi w autobusach i w ogó le co on tu jest itd. itd. O nie , to pomył ka, mó wi "Kró lik", pani nie ma karty, ale ma gotó wkę , wię c czy pan nie sprzeda pani biletu?

Kierowca bez sł owa w odpowiedzi bierze gdzieś z doł u walizkę poł oż niczą , wycią ga portfel z kiszek, notes z portfela, cienką paczkę biletó w z notesu, odrywa 2 (a to są bilety na 60 minut za 5 zł otych), stawia podchodzi do okna i zabiera moje pienią dze. Zamiast się kł aniać i dawać i czoł gać , radoś nie szlochają c, z jakiegoś powodu staram się mu wytł umaczyć , ż e nie potrzebuję.2 biletó w (ż e bę dę musiał wracać autobusem, w tej chwili z jakiegoś powodu nawet nie myś lę ) . W odpowiedzi po cichu zabiera mi bilety, zwraca pienią dze i trzaska szybą . Bę dę pł akać . „Kró lik” w koń cu rozumie, ż e jestem nieprzejezdnym idiotą , po cichu wyjmuje z rę ki notatkę , puka w szybę , z oburzeniem wrę cza szkarł atnemu kierowcy i mó wi coś cicho po polsku. Kierowca zaczyna się uś miechać , operacja z walizką się powtarza i cudem znó w w mojej dł oni! 2! ! ! bilet! ! ! !!

Chł opak widzą c, ż e jestem bliski szczę ś cia i szaleń stwa, uś miecha się wspó ł czują co i wyjaś nia znakami, ż e historia się nie skoń czył a, bilet trzeba przekompostować . Prowadzi mnie do kompostownika, wkł ada mi do rę ki bilet z narysowaną strzał ką i wkł ada go do otworu kompostownika...Nie trzeba dodawać , ż e przez cał ą resztę drogi pasaż erowie szczę ś liwie mnie uformowali, a ja odpowiedział im : ).


Wychodzę koł o dworca, rozkł adam mapę , rozumiem, gdzie jestem. Ż eby nie stał o się to od razu, jak w tej anegdocie o „Patrz babciu, przyjechał o wojsko! Dostali kartę . Teraz zapytają o drogę , „Postanawiam iś ć tam, gdzie patrzą moje oczy. A jak wspaniale wę drować po nieznanym mieś cie! Zbadać fasady domó w, bruk pod stopami, twarze przechodnió w...I znaleź ć wś ró d nich towarzyszy podró ż y...

Kiedy pojechał em na Mał y Rynek, nie był o na nim nikogo opró cz mnie i trzech innych starszych pań . Nikt. Nawet goł ę bie. To jest.

Ogromny ś redniowieczny plac i my. Jedna z kobiet robi zdję cia pozostał ym dwó m. A po zrobieniu kilku zdję ć zaczyna niepewnie rozglą dać się we wszystkich kierunkach. Interpretują c jej poglą d jako wezwanie do dział ania, stawiam stanowczy krok w jej stronę i pytam w najczystszym obcym ję zyku rosyjskim: „Zrobić zdję cie waszej tró jce? ». W odpowiedzi natychmiast krzyczy do swoich towarzyszy zdanie, z któ rego rozumiem tylko, ż e mó wi po wł osku. Radoś nie kiwają gł ową , wkł adają berety, zaczynają czesać wł osy i farbować usta. A kiedy „moje”, wrę czają c mi telefon, już jedzie do moich znajomych, aby być z nimi na zawsze przedstawiane, krzyczę do niej: „A co tu klikną ć ? ». Uś miecha się , odwraca do mnie i pyta, czy mó wię po wł osku, angielsku, francusku lub niemiecku.

Ponieważ odpowiedź na wszystkie pytania energicznie krę ci gł ową z boku na bok, nastę pne pytanie brzmi, czy jestem Polakiem. Odpowiedź : nie (po rosyjsku jedziemy).

Wtedy w jej oczach pojawia się domysł i nowe pytanie: rosyjski? Nie, odpowiadam, ukraiń ski. Robi taki nieokreś lony gest, mó wią c, ż e jedno jest jasne - nie jest Wł oszką i idzie do swojej rodziny. Robimy zdję cia. Kilka razy. Na ró ż ne sposoby (a kobiety są cał kowicie wolne, przybierają ró ż ne zabawne pozy zbiorowe, ś mieją się , wyjaś niają mi coś po wł osku, ja się ś mieję , coś w odpowiedzi na ich gaworzenie po rosyjsku). Rozstajemy się prawie z przyjació ł mi, ze zbiorowym nosem i pocał unkami w policzek.

Ponieważ , jak powiedział em, podró ż był a spontaniczna, a wszystko trwał o nie wię cej niż.2 dni (nawet nie dni, ale wieczory), trasa niezależ nej wycieczki po mieś cie wydawał a mi się taka: Zvezhynets (gdzie mieszkaliś my) - Planty - Mał y Rynek - Rynek Gł ó wny - wszystkie okoliczne koś cioł y - Wawel - Kazimierz - Planty.


Jedyne, czego teraz ż ał uję , to tego, ż e nie dotarł em do samego Wawelu (a nigdy nie spotkaliś my „Damy z gronostajem”), a wielu innych nie jest…, ale o nich poniż ej.

Co powiedzieć o Krakowie...Ten, któ ry w nim był , sam wszystko wie. Dla tych, któ rzy nie byli, tylko zazdroszczę , bo miasto jest naprawdę pię kne. I jest tak pię kny, ż e jakoś nie czujesz się w nim od razu obco, wszystko w nim jest od razu mił e, i drogie, i ciekawe i… Ach, co tu duż o mó wić . Krakó w trzeba zobaczyć , wysł uchać , usł yszeć , poczuć i pową chać.

No to… Na kolejnym zakrę cie na Dominikanie, podobnej do jezdni z chodnika, nagle w plecy uderza mnie czyjś okrzyk: „KARA, KARA! ». Myś lą c, ż e to dla mnie ostrzeż enie, ż e ulicą jedzie wó zek widł owy, odwracam się i widzę machają cych Wł ochó w. Có ż , myś lę , ż e moje ciotki się zgubił y. Idę.

Cał a tró jka zaczyna coś do mnie mó wić , a jedyne sł owo, któ rego nawet nie rozumiem, to to, ż e intuicyjnie wył apuję sł owo „kawa”. Jednak jakoś przychodzi mi do gł owy, ż e zapraszają mnie do wspó lnego picia kawy. Ha, no có ż , jestem "dzbankiem do kawy", si-si, kiwam gł ową , zgadzam się ! Kupił em papierowy kubek, usiadł em na ł awce

. I - ż adnych barier ję zykowych, mimo ż e jestem wył ą cznie Rosjaninem, a cał a tró jka to tylko Wł osi. Ale jednocześ nie wł aś ciciel smartfona, na któ rym je sfotografował em, peł ni rolę tł umacza : ). Najważ niejsze, ż e wszyscy rozumieją wszystko. I o bambini, io amore, io laurach, io emeryturze, io podró ż ach, ach nie, nie z Rzymu, och, z Neapolu! . . Szkoda, ż e ​ ​ nie zdą ż ył em zrobić im zdję ć.

Potem był o Wzgó rze Wawelskie i pierwsza bestia w ż yciu w kultowej restauracji „Pod Wawelem” (z jakiegoś powodu wstydził em się brać ją w chlebie i jadać ze zwykł ego talerza).

Wtedy zdecydował em się pojechać na Kazimierz z tego prostego powodu, ż e muzea są otwarte do pó ź na i chciał em zobaczyć Kazimierz nie po ciemku (po pierwsze jestem z Berdyczowa, a nasze miasto zawsze był o uważ ane za niewypowiedzianą stolicę ż ydowską . Po drugie Myś lał am z niewiedzy, ż e pomnik krakowskiego getta - 74 krzesł a z brą zu - też jest tutaj.


Jednak nawet jeś li ktoś inny myś li za Ciebie, nadal musisz zaplanować i „pokierować ” niektó rymi rzeczami z wyprzedzeniem.

Ale to był a dopiero pierwsza randka. A wię c nadal bę dą : i lody i filmy, i pocał unek z przodu (w sensie Wzgó rza Koś ciuszki, z któ rego roztacza się niesamowita panorama Krakowa; i trę bacza, któ rego sł yszał em, ale nigdy nie widział em; i Uniwersytet Jagielloń ski ; i smok, któ remu ani nie ż yczył a, ani nie rzucał a monetą , ż eby zginą ł w pł omieniach, i znowu Planty, na któ rych siedzą c na ł awce udajesz jeszcze lokalną , karmisz ziarnem goł ę bie i… Ech! ).

Tłumaczone automatycznie z języka ukraińskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Кусочек краковского Львова или львовского Кракова :)
Костел Св.Троицы (еще его называют  Доминиканскии костелом)
Встреча веков :)
Краковские Планты - это парковое кольцо, окружающее Старый город. Считается, что длина паркового кольца Плант составляет более 4 км, а общая площадь около 20 га
Краковянин (думала сначала, что житель Кракова=краковяк :)). Увиделись мы с ним в Казимеже. Вообще, у краковян какой-то культ собак. Псы абсолютно органично чувствуют себя в городе, очень воспитанны и галантны
Чаплин в Казимеже
Вавельский холм. Сенаторская башня Вавельского замка
На большом воздушном шаре... (с)
Витрина в Суконных рядах
В Мариацком костеле
Суконные ряды.
 Пл.Рынок. Образец современного искусства -
Двери Мариацкого костела
Двери Мариацкого костела
Наверное, такое фото есть у ВСЕХ, кто хоть раз был в Кракове. Мариацкий костел.
Костел Св.Адальберта (еще его называют костелом Св.Войтеха) - считается одним из старейших не только в Кракове, но и во всей Польше.
Театр Словацкего
Малый Рынок
Бронзовая фигура мальчика - копия одной из фигур Мариацкого алтаря. Это дар краковских ремесленников городу.
Солнечные часы на внешней стороне часовни Св.Яна Непомуцкого
Мариацкая площадь
Такое себе напоминание о бренности всего сущего :)
Возле каждого исторически значимого объекта - его макет и краткое описание на нескольких языках и шрифтом Брайля
 Башня Ратуши
Памятник Адаму Мицкевичу. Высота 10 м. Внизу постамента четыре аллегории, обозначающие родину, доблесть, науку и поэзию. На пьедестале надпись на польском языке
Башня кафедрального собора Св.Станислава и Вацлава. Это коронационный собор и усыпальница польских королей. В башне помещается самый большой в Польше колокол - Сигизмунд (Зигмунд)
Бывшая резиденция деканов капитула. А еще здесь какое-то время жил Кароль Войтыла, более известный как Папа Иоанн Павел II.
Бернардинский монастырь (костел Бернардинцев)
Бернардинский монастырь
В Казимеже
Ну чем не львовская Латинская Катедра?! Костел Францисканцев
Podobne historie
Uwagi (23) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara