„...W zaułku raju ziemskiego...” czyli jesień w Wenecji
Po przejś ciu wszystkich formalnoś ci celnych i kontroli bezpieczeń stwa znajdujemy się w ogromnym Airbusie 320. Samolot jest wypchany pstrokatą widownią po oczy i pł ynnie unosi się nad ziemią.
Kró lowa Adriatyku wita nas ciepł ą pochmurną pogodą . Deszcz jeszcze nie pada, ale warunki są na pograniczu zaró wno pogody, jak i turystó w. Po odebraniu naszych karnetó w w kasie ACTV (wię cej szczegó ł ó w na temat biletó w na http://www. veniceconnected. com/node/1483) jedziemy pią tym autobusem do Roma, miejsca, w któ rym wszystko się zaczyna i koń czy.
Na ulicach ustawione są doś ć dziwne platformy, któ rych realizacja nastą pi dopiero nastę pnego dnia. W mię dzyczasie są ś wietną rozrywką dla naszej mał ej Nastiuszki, któ ra ż wawo skacze z jednej na drugą . Czekamy na vaporetto numer 2, jadą c przez przystanek potrzebujemy "RIALTO". Ł apię się na myś leniu, ż e miasto pachnie inaczej niż latem.
Zamiast zapachu pleś ni ze wszystkich stron rozbrzmiewa subtelny, ale tak niepokoją cy w ż oł ą dku aromat smaż onej ryby. Po otrzymaniu kluczy do mieszkania i szybkim zadomowieniu się , biegniemy do sklepu spoż ywczego. Sobota na podwó rku i wiem jak oni pracują . Ceny są przyjemnie niskie. Wyselekcjonowane winogrona muskatowe 1.6 €, ż eberka na rosó ł.4, 5 €, siekane klopsiki i jeszcze taniej 4.20 €, jabł ka 0.8 €...Wszystko, co ledwo wynoszono kosztował o 20 €. Ha ha!
Co zrobic nastepnie? Spacer, przesią kanie wą skimi uliczkami, zagubienie się w plą taninie Salizzad, Calle, Strahd i Rio, potem przejś cie nad Canal Grande w najbardziej nieoczekiwanym miejscu, potem wę dró wka w gł ą b Campo, a potem znowu pę dzenie do nastę pnej fondamenty. Kierowani wewnę trznym kompasem kierujemy się na most Rialto. Zmierzch rozś wietla latarnie po obu stronach Canale Grande, czynią c to miejsce jeszcze bardziej romantycznym i magnetycznym. Przychodzi mi na myś l fragment wiersza Brodskiego:
„... w pasie ziemskiego raju
wieczorem stoję , pochł aniają c
mocno zuż yta guma
pł uca czyste, jesienno-zimowe,
ró ż owy z dachó w krytych dachó wką
lokalne powietrze, któ re wystarczy
nie oddychaj…”
Celowo pomijam „nareszcie”, bo tym niesamowitym pię knem antycznego miasta bę dziemy się cieszyć jeszcze przez dwa cał e dni.
Rano w Wenecji. O ile moja rodzina nie chciał aby dł uż ej wylegiwać się w ł ó ż ku, to ciekawoś ć nadal panuje i jedziemy oglą dać Aqua Alta. Ż yją c na firmamencie ziemi, a nastę pnie docierają c na wyspę w czasie przypł ywu, zachwycasz się nieodpartą sił ą natury. Piazza San Marco - serce miasta jest zanurzone, a przez to jeszcze bardziej atrakcyjne. Niestrudzeni kontrolerzy ruchu kierują strumieniami ciekawskich ludzi, szczę ś liwi posiadacze kaloszy są mniej skrę powani w swoich ruchach. Opuszczamy obszar San Marco i udajemy się w okolice Santa Croce. Dzień spę dza się na wł ó czeniu się , kontemplacji, jedzeniu pizzy.
Trzeci dzień jest przedostatni.
Tutaj podaliś my pię cioletni plan w trzy dni! Po pierwsze, opuszczają c ś pią ce gospodarstwo, zamierzam poszukać mostu Akademii, aby go znaleź ć , aby dostać się do ró wnie tajemniczego miejsca - Fondamenta degli incurabili (Promenada Nieuleczalnych) w okolicy Dorsoduoro oraz, oczywiś cie podziwiaj wspaniał ą ś wią tynię w pobliż u - Katedrę Santa Maria Della Salute. Spotkawszy ś wit na Canale Grande i pobiegają c przez dzielnicę sztuki, kupują c jeszcze ciepł e rogaliki i inne sł odycze na herbatę , pę dzę do domu.
Kolejnym punktem programu jest wizyta na wyspie Murano. Dziesię ć minut od Fondamenta Nuove z przystankiem poś rednim na cmentarnej wyspie San Michele, a nasza rodzina wkracza w kró lestwo dmuchaczy szkł a, ich tworó w i tanich chiń skich podró bek. Dziecko z cał kowitą radoś cią drapie wszelkiego rodzaju jasne szklane „prezenty”, matka ledwo ma czas na zapł atę.
Wracają c do Wenecji, wybieramy zgadują cą nieznaną trasę , przestrzegają c wewnę trznego kompasu i wychodzimy na jeden z duż ych placó w S. S. Giovani e Paolo z katedrą o tej samej nazwie i budynkiem dawnej Scuola Grande di San Marco z arcydzieł ową fasadą . Nastę pnie skrę camy na znajomy już plac Santa Maria Formosa i wracamy do domu wzdł uż salizady Mondo Novo.
„Zmierzch się pogł ę bia, a my jeszcze nie jechaliś my na Canale Grande! Jak to? » wykrzykuje mó j mą ż . "Nie ma problemu! „Zgadzam się na kontynuację obowią zkowego bezpł atnego programu po odpoczynku i uduchowionej wł oskiej domowej kolacji. Ale niestety z Rialto wieczorem cał y transport rusza w kierunku stacji. Nie pozostaje nic innego, jak odł oż yć spacer do rana ostatniego dnia.
Już czas! Walizki są pakowane i zamykane w spiż arni. Za oknem pada deszcz. Zabieramy parasole i idziemy popł ywać . W oczach zachwytu iw sercu smutku. Ciao, Wenecja, na pewno wró cimy!