Trzy w łodzi, bieda i psy. Część 5

28 Listopad 2016 Czas podróży: z 06 Listopad 2016 na 15 Listopad 2016
Reputacja: +15097.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Rozpocznij tutaj >>>

Bł ysnę ł a mi myś l, ż eby zapytać Hindusa o drogę , ale odrzucił am ją jako nieudaną . Z uś miechem na twarzy zmusił a się do powiedzenia „Cześ ć ”. Hindus odpowiedział . W gą szczu stał y jeszcze dwie motsiki. Po przebyciu znacznej odległ oś ci mó wię moim towarzyszom: „Oszacuj, czy mają broń ! Ktoś strzelał ! ” Rozsą dna Verka odpowiedział a: „Czy mamy opcje? ” Idziemy pewnym krokiem, jakbyś my wiedzieli gdzie. Abyś zrozumiał , nosiliś my ze sobą wszystkie nasze pienią dze i tablet i byliś my ł atwym ł upem, gdyby ci ludzie chcieli sprawdzić nasz plecak lub wkroczyć na nasz honor z Verką . A moż e też Vadkina. Jak ten ż art. Niemcy zdobyli wioskę i mó wią : „Teraz bę dziemy strzelać do kobiet i gwał cić mę ż czyzn! ” Kobiety: „To się nie zdarza! ” Mę ż czyź ni radoś nie: „Zdarza się , zdarza się ! ”. Ś mieszne. Ale wtedy się nie ś miał em.


Ale nikt nas nie ś ledził . A potem poszł o kilka szklarni. Niejasno przypomnieliś my sobie, ż e widzieliś my coś podobnego na mapie, a ś cież ka powinna nas prowadzić do Butterfly Beach. Szedł em patrzą c na drzewa, mają c nadzieję , ż e zobaczę mał py. Bardzo czę sto takie pają ki wisiał y nad drogą w swojej sieci.

Na coś nadepną ł em. To coś , ś lizgają c się na mojej nodze, wpeł zł o w krzaki. Nie miał am nawet czasu się bać , ale wzdrygnę ł am się . Nie ugryzł i dzię ki Bogu! I był oby fajnie!

Ś cież ka zaprowadził a nas na plaż ę . Ale to wcale nie był motyl, tylko mał a skalista zatoczka.

Za kamieniami widzieliś my dwie Hinduskie kobiety machają ce do nas rę kami i uś miechają ce się uprzejmie. Pomachaliś my i odwzajemniliś my uś miech. Wracajmy. Spotkaliś my bardzo prosto ubraną indyjską rodzinę z dzieć mi, któ ra podobno wybierał a się na piknik. Przywitaliś my się i zaczę li się uś miechać . Do czego jednak, sympatyczni ludzie! Po dotarciu do rozwidlenia Verka chciał a wró cić do Agonda, ale nalegał em, aby mimo wszystko spró bować znaleź ć Butterfly Beach. Był o dopiero wpó ł do dziesią tej. Chodź my spojrzeć . A ś cież ka stał a się bardzo wą ska i wkró tce cał kowicie zniknę ł a. Szturchają c tam iz powrotem, znaleź li jakiś rodzaj jej podobizny. Gdzieś w oddali sł ychać był o warkot samochodó w, a my wszyscy wę drowaliś my i nie mogliś my w ż aden sposó b znaleź ć normalnej ś cież ki. W koń cu po prostu idź po dź wię k. I wtedy zobaczył em stado kró w idą ce w naszym kierunku. Przed nimi szedł byk, bardzo mał y.

Jeden ró g wystawał do przodu, a drugi do tył u. Kiedy nas zobaczył , zatrzymał się . Uznaliś my, ż e najlepiej zejś ć ze ś cież ki do tawerny, aby zrobić dla nich miejsce. Jednocześ nie ukryli za plecami czerwony plecak. Mity to mity, a jeś li on zareaguje? A gdzie, zastanawiam się , oni wę drują ? Oraz gdzie? Gdyby tylko mogli wskazać mi drogę !


Verka przestraszył a się i postanowił a wzią ć wł adzę w swoje rę ce. Pewnym krokiem ruszył a w innym kierunku, szukają c tam ś cież ki. Jakoś weszliś my na tor i ruszyliś my w kierunku Agonda. Ale nie chciał em zostać potrą cony przez jakiegoś miejscowego Schumachera i nalegał em, abyś my skrę cili z powrotem na polną drogę . Zbliż yliś my się do Agonda, a raczej podczoł galiś my się o drugiej. Verka powiedział a, ż e ​ ​ wraca do domu na odpoczynek. Ledwo przekonali ją , ż eby poszł a do kawiarni na plaż y i relaksował a się tam na leż aku. Wypuś cili pó ł ł yka butelkę piwa. Zamknię ci w morzu opamię taliś my się i zamó wiliś my obiad. Został y nam tylko dwa i pó ł dnia, a rupie nadal był y przyzwoite, wię c moż na był o trochę uciszyć . Na lunch zamó wiliś my danie Sieslera, któ rego jeszcze nie pró bowaliś my, i znowu momos. Sisler został przyniesiony w misce.

Pierś z kurczaka wcią ż skwierczał a na liś ciu kapusty. Ale ogó lnie nic specjalnego. Jest duż o popisó w, ale mał o sensu. Kura i kura. Tutejsze momo był y znacznie gorsze niż w Maya. A rachunek jest dwa razy wię kszy.

Po obiedzie, któ ry tym razem kosztował nas pó ł torej sztuki, postanowiliś my wzią ć ł ó dkę i tak samo pł ywać na Motylu. Idą c krokiem, robią c bezinteresowne miny, udaliś my się w kierunku ł odzi. Wł aś ciciel jednego z nich podszedł do nas i zaczą ł mó wić , ż e pokaż e nam absolutnie wszystko - Butterfly Beach, Moonlight Beach, a do tego delfiny! Trzy w jednym. A cał y zestaw oferowano za 1500 rupii. Pró bował em obniż yć cenę , ale facet powiedział , ż e to dobra cena, a reszta podobno kosztuje 1800. Powiedzieliś my, ż e się nad tym zastanowimy. Vadik wró cił do Verki, któ ra leż ał a na leż aku, a ja poszedł em do hotelu w nadziei na znalezienie towarzyszy na narty w celu obniż enia kosztó w spaceru.

Jako towarzysze chciał em zabrać rosyjską rodzinę , któ ra osiedlił a się w są siedniej chacie. Nie miał em wielkich nadziei. Mieli dwoje dzieci, z któ rych najmł odsze nie miał o nawet roku. Ale warto był o spró bować . Tak jak myś lał em, moja mama odmó wił a, odnoszą c się do mał ego. Potem po prostu z nią pogadał em, bo wcześ niej jakoś nie miał em czasu. To już trzeci raz, kiedy są na Goa, tutaj nie mają problemó w z mał ym. Karmią ją w kawiarni, bo mieszkają w tej samej chacie co nasza i nie mają moż liwoś ci gotowania.

Wró cił na plaż ę . Chodź my sami! Zał adowaliś my się do ł odzi, chł opaki uruchomili silnik i popł ynę liś my.

Oddalają c się od brzegu, zaczę liś my wypatrywać delfinó w. I przybyli! Facet powiedział , ż e "brakował o nam". Nie wiedział nawet ile. Jeś li dziś ugryzł mnie wą ż...Ale po co o tym myś leć ? Po zrobieniu jak najwię kszej iloś ci zdję ć delfinom zadeklarował em, ż e chcę z nimi pł ywać (z delfinami).


Oni (chł opaki) się zgodzili. Zanurkował em z boku i zaczą ł em pł yną ć w kierunku, w któ rym wcześ niej widział em delfiny. Ale nie chcieli podpł ywać do mnie. Kiedyś gł owa delfina po prostu wyskoczył a z wody, zastanawiają c się , jaki krokodyl tu pł ywa? Trochę za nimi gonił em, wdrapał em się z powrotem do ł odzi, prawie cią gną c faceta, któ ry wcią gał mnie do wody. Popł yną ł dalej. Nie chcieliś my lą dować na Moonlight Beach - był o duż o osó b, któ re wylą dował y z ł odzi.

Wylą dowali na Motylu. Zapytał em, czy moż na tu przyjechać drogą lą dową ? Facet machał rę kami, zapewniają c mnie, ż e to niemoż liwe! Nie wierzę ci! Po zrobieniu zdję cia plaż y popł ynę liś my z powrotem.

Po drodze kapitan pokazał mi ludzi dł utują cych coś w przybrzeż nych skał ach. Przez dł ugi czas pró bował mi wytł umaczyć , co dokł adnie produkują . Aż w koń cu to rozgryzł em. Ostrygi!

Po spł aceniu wł aś cicielowi ł odzi postanowiliś my zostać jeszcze trochę na plaż y i zobaczyć , co roś nie na kamieniu. Fale dzisiaj opadł y. To był a peł nia księ ż yca i szalony odpł yw.

Kamienie, któ re przez te wszystkie dni był y doś ć daleko od brzegu, prawie cał kowicie wystawał y z wody. Miejscowy mieszkaniec wspią ł się na nie z torbą i mł otkiem. Kiedy wyszedł , postanowiliś my też się wspią ć , ż eby zobaczyć , co tam wydobywa. Znaleź liś my mał ż a rosną cego na skale. Ró ż nił się od naszego turkusowym kolorem wzdł uż krawę dzi muszli. Ale wtedy ratownik zaczą ł gwizdać i machać do nas, ż ebyś my wyszli. Z jakiegoś powodu nie gwizdał na miejscowych. Najwyraź niej do jego obowią zkó w należ ał o takż e zabezpieczenie kawał ka chleba dla mieszkań có w, przed takimi gó rnikami jak my.


Kilka razy o ó smej rano widzieliś my autobus z Agonda Beach do Cola w wiosce. Z internetu wiedział em, ż e są dwie Cole - mał a i duż a. Niektó re z nich widzieliś my. Ale chciał bym znaleź ć inny. Wię c zdecydowaliś my się pojechać tym autobusem. Patrzą c na mapę widzieliś my, ż e wieś Kola znajduje się w znacznej odległ oś ci od plaż y o tej samej nazwie i musimy wysią ś ć na skrzyż owaniu. Aby wytł umaczyć się konduktorowi, wpisał em sł owo „skrzyż owanie” w tł umaczeniu Google. Dał mi tł umaczenie "skrzyż owanie". Ale jak to pamię tasz? Pisz w dł oni? Potrzebne jest jakieś skojarzenie. Seks mię dzy kimś . Należ y o tym pamię tać ! Wyszliś my o ó smej rano na most niedaleko koś cioł a. Czekał em i czekał em, bez autobusu! Moż e nie chodzi codziennie? Czy nie dochodzi do mostu? Spotkaliś my go dalej. Nic do roboty. Musisz udać się na autostradę i zł apać kolejny autobus jadą cy z Chaudi do Coli. Przyszli i dostali to. Wsiadają c do autobusu, dał em konduktorowi trzydzieś ci rupii, mó wią c, ż e jesteś my na Kole. Czę ś ć drogi przebiegał a po znanej nam już trasie, któ rą przeszliś my pieszo. Potem droga poszł a pod gó rę . A poniż ej pojawił a się pię kna, doś ć duż a indyjska ś wią tynia. Konduktor wzią ł paczkę i wyrzucił ją przez okno. Jest też listonoszem! Potem wzią ł worek z paczkami mleka. Czy to też zostanie wyrzucone? Nie, autobus zwolnił i przekazał paczkę jakiejś kobiecie. Chwycił em moment, kiedy nie był zaję ty i powiedział em, ż e potrzebujemy skrzyż owania. Spojrzał na mnie w zamyś leniu i potrzą sną ł gł ową z boku na bok. Uznał em ten gest za wą tpliwoś ć co do moż liwoś ci speł nienia mojej proś by. Ale powiedział "OK! " I dopiero wtedy przypomniał em sobie, ż e czytał em o tym w Shantaram i oglą dał em film Uciekają ca robota. Ten gest wś ró d Hindusó w oznacza zgodę . Ale co innego czytać o tym, a co innego doś wiadczyć tego w rzeczywistoś ci.

Po wysadzeniu nas na skrzyż owaniu i wskazaniu, gdzie zaczyna się droga prowadzą ca na plaż ę , konduktor odjechał autobusem. Szliś my czerwoną drogą , jakby wykopaną w zboczu.

Przypominał o to Verke'owi Jordan. Z gó ry zwisał a jakaś roś lina. Có ż , ogó rek ogó rkowy! A owoce są bardzo podobne, tylko okrą gł e.

Widzieliś my je w torbie rozerwanej przez krowę w warzywniaku. Narvav tuzin, wepchną ł je do kieszeni plecaka.

Czerwona droga zabrał a nas pó ł godziny pó ź niej na podwó rko hotelu na plaż y, na drzewo, obok któ rego skakał a mał pa.

Schodzą c na brzeg zorientowaliś my się , ż e to ta sama plaż a, po prostu dotarliś my do niej inną drogą . Ale dzisiaj nie był o absolutnie ż adnych fal i moż na był o bezpiecznie pł ywać . Jednak przyrost gł ę bokoś ci był natychmiastowy. Metr od brzegu był już z gł ową . Dlatego Verka nie wspinał a się tutaj, ale był a zadowolona ze ś wież ego jeziora. Wypoczę ci wszyscy poszliś my razem na drugi koniec plaż y, aby znaleź ć drogę do kolejnej Kola.

Mę ż czyzna siedział w cieniu i czytał ze swojego telefonu. Zapytał em go, czy jest ś cież ka do nastę pnej plaż y. Nie wiedział , ale wspią ł się , ż eby spojrzeć na telefon. Ś cież ka nie był a widoczna na mapie. Dzię kują c, Vadik i ja poszliś my jej szukać , zostawiają c Verkę niedaleko czytania „Pana” i obiecują c, ż e nie bę dziemy dł ugo tuł ać się . Wychodzą c na drogę wś ró d palm, doś ć szybko okrą ż yliś my przylą dek i udaliś my się na nastę pną plaż ę .

Cią g dalszy tutaj >>>

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
 сизлер
 пляж Агонда. Вид из кафе Rico's
 отлив на пляже Агонда
 дельфины
 скала Черепаха
 пляж Мунлайт
 пляж Баттерфляй
 Агонда бич
 дорога на пляж Кола
 пляж Кола
 дорога с Большой Колы на Маленькую
Podobne historie
Uwagi (9) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara