Trzy w łodzi, bieda i psy. Część 2

23 Listopad 2016 Czas podróży: z 07 Listopad 2016 na 15 Listopad 2016
Reputacja: +15097.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Rozpocznij tutaj >>>

A Alexander nadal odszedł i odszedł ! Jak się okazał o, Agnelo dobrze go zna. Kiedy powiedział em, ż e czekamy na przewodnika, wykrzykną ł : „Sashya? ” „Sashya, Sashya! ” Ale gdzie on jest? Już.11. Agnelo zasugerował , ż e nadal ś pi. Jak to ś pi? Mamy spotkanie o 10.45! No to zadzwoń do niego - to ja Agnelo. Udawał , ż e dzwoni. Pię tnaś cie minut pó ź niej pojawił się Sashya - bardzo mił y Rosjanin. Poskarż yliś my się mu, ż e jesteś my tu zastraszani. Po ć wierkaniu z Agnelo powiedział nam, ż e jeś li chcemy, moż emy zatrzymać drugą chatę za jaką ś wygó rowaną sumę . Nie podzię kowaliś my! Gdybyś my mogli sobie pozwolić na takie babcie, wybralibyś my oczywiś cie inną opcję , a nie tę szantę . Daj nam odpowiedni materac, a się uspokoimy. Ale wtedy chciwy Agnelo zaczą ł domagać się pienię dzy za materac. Podobno strona gospodarza zarezerwował a u niego chatę poprzez rezerwację , ale za trzecią nie otrzymał dodatkowej zapł aty. W okresie naszego pobytu wypoż yczenie materaca miał o wynieś ć.50$. A co to za radoś ć ? Czy nadal moż e zapł acić dodatkowo za trzecią szklankę i krzesł o? Zapł aciliś my za wycieczkę w cał oś ci. Jeś li do tego dojdzie, bę dziemy spać we tró jkę na jednym ł ó ż ku, ale co do zasady nie zapł acimy za materac! Sasha zadzwonił do biura Concorde i oddał telefon wł aś cicielowi. W koń cu upadł y wszystkie nasze problemy. Sasha starał się jak mó gł . Zdają c sobie sprawę , ż e z powodu naszej biedy nie bę dziemy jeź dzić na wycieczki, poż egnał się , zostawiają c swó j viber number. Uderzają cy kontrast z egipskimi i tureckimi przewodnikami hotelowymi! W szczegó lnoś ci szacunek dla Concorde i Saszy! Ale nie jest jasne, co sprawił o, ż e Agnelo tak drastycznie zmienił swoje zachowanie? Dlaczego zdecydował , ż e moż esz odbić od nas lewe pienią dze? Uznał nas za jakiegoś bogacza, bo dał em mu worek z kilogramem wę dzonych skrzydeł ek, któ rych nie jedliś my w samolocie, a któ re był y trochę pijane? Nie odważ yliś my się ich zjeś ć i oddaliś my je wł aś cicielowi dla psó w. A dziewczyny z recepcji dostał y tabliczkę czekolady. Ale wynaję liś my najtań szą chatę ! Kaprys szalonych milioneró w? Nie rozumiał em jego logiki.


Ale wł aś ciciel nie zł oś cił się ani nie obraził , to jest Goa! Nie po to tu przyjechaliś my. Syn wł aś cicielki wraz z dziewczyną z recepcji przecią gnę li materac i wcisnę li go mię dzy ł ó ż ko a okno. Baza dla Verki jest gotowa! Dostarczono ró wnież trzecie krzesł o, a takż e trzecią szklankę . Skoń czywszy z ż yciem, w koń cu poszliś my na plaż ę . Fale był y bardzo silne! Nie Sri Lanka, ale jednak! Po ostatnim razie pomyś lał em, ż e o tej porze roku na Goa nie powinno być ż adnych fal. Poszliś my na najbliż szą nam krawę dź plaż y, gdzie fale był y niewielkie, bo nasza koleż anka prawie utonę ł a jako dziecko i od tego czasu bardzo ostroż nie pł ywa. Stos kamieni był po prostu fantastyczny!

Wspię liś my się do wody. Liczył em na 28 st. Figuszki - nie wię cej niż.24-25! Wię c dł ugo nie pł ywaliś my. Zostawiają c Verkę z rzeczami do opalania, poszliś my wspią ć się po kamieniach.

Po dostosowaniu udaliś my się na przeciwną stronę plaż y. Do przejechania jest doś ć daleko, 3 km, wię c po drodze zawę drowaliś my do szeka, ż eby napić się ś wież ego drinka. Po dotarciu do krawę dzi i upewnieniu się , ż e peleryna jest nie do zdobycia, poszliś my do domu. Wyruszywszy w drogę , znaleź liś my sklep z winami, kupiliś my rum. W innym sklepie kupił em ananasa i mango. Chodź my do domu. Tam poprosił a syna o hasł o z Wi-Fi. Pomimo skromnoś ci hotelu wi-fi był o darmowe. Po zjedzeniu kolacji z kupionymi przeze mnie smakoł ykami, a takż e przywiezioną z domu suszoną kieł basą , po rozmowie z bliskimi pobiegł em na plaż ę oglą dać zachó d sł oń ca, ale się spó ź nił em.

No có ż , to nie ostatni!


Kiedy jedliś my kolację , Verka zauważ ył a, ż e ​ ​ w oknach nie ma szyb! W tym momencie był em w domu i kiedy usł yszał em jej uwagę , podskoczył em! A moż e bez szkł a? Myś lał em, ż e udał o im się ich znokautować , gdy szliś my. Ale wszystko okazał o się duż o bardziej prozaiczne - nie przewidziano! Okno był o po prostu zatkane moskitierą ! Ś wietnie! Jeś li chodzi o same komary (jak dla mnie to zwykł e komary), to pojawił y się dopiero o zachodzie sł oń ca. Pó ł godziny i już ich nie ma. Ale w tym czasie nogi pod stoł em zdą ż ył y ugryź ć , pomimo oś wietlonej spirali smrodu i sprayu, któ ry ochlapywał syn mistrza. To prawda, ż e ​ ​ nastę pnego ranka nie był o ani ś ladu ugryzień . Ja też komary! Tak, nasze komary Melekinsky, pomimo mniejszego rozmiaru, sprawią , ż e bę dziesz czystszy niż ci grubi ludzie! Pierwszej nocy, zostawiają c Verkę do zjedzenia, sami zagnieź dzili się pod baldachimem. Ale, jak się okazał o, nie był o dla niego najmniejszej potrzeby – nikt nam nie brzę czał w uszach. Nastę pne noce po prostu odsunę liś my to i tak spaliś my. Najważ niejsze, ż eby nie wpuś cić ich do pokoju o zachodzie sł oń ca. Wyczerpani dł ugim lotem i nieprzespaną nocą poł oż yliś my się niemal natychmiast po zachodzie sł oń ca (o godzinie 18.00). Zimno był o spać . Okryliś my się prześ cieradł em i kocem.

Obudził em się przy dź wię kach pł yną cej wody. Myś lał em, ż e pada! Gdzie? Nie był o tego w prognozie! Okazał o się , ż e był to chł opak, któ ry wczoraj nas spotkał , jest też nocnym stró ż em, podlewają c wę ż em liczne roś liny w doniczkach ustawionych wzdł uż ś cież ki. Przed ś witem postanowił em udać się na plaż ę i tam zrobić swó j poranny kompleks asan. W domu zazwyczaj ć wiczę jogę w dni powszednie. W weekendy i na wycieczkach nie umiem tego robić - jestem zaję ta innymi sprawami. Ale jestem w Indiach! Gdzie jeszcze moż esz uprawiać jogę ? Co moż e być bardziej romantycznego - plaż a, wschó d sł oń ca! Ale kiedy poszedł em na plaż ę , zdał em sobie sprawę , ż e mó j pomysł nie jest najlepszy. Ludzie już tam grzebali - para turystó w z plecakami i indyjska rodzina. Có ż , figi z nimi! Niech patrzą . Postanowił em odejś ć . Ale potem podą ż ył o za mną stado psó w. To jest bardzo komunikatywne! Niczego od ciebie nie chcą , po prostu są znudzeni i brakuje im komunikacji! Gdy szedł em, skakali na mnie, liż ą c moje nogi i rę ce. Starał am się je zignorować , inaczej bym nie wysiadł a! Zaczę ł am realizować swó j kompleks, a psy siedział y z daleka, obserwują c mnie z zainteresowaniem. Opró cz tych nieproszonych widzó w miał em jeszcze jeden problem. Jednym z ć wiczeń był o to, ż e musisz wstać na palcach i podnoszą c rę ce do gó ry, odrzucić gł owę do tył u. A jeś li w zamknię tym pomieszczeniu mogł em to zrobić bez trudu, to na otwartej przestrzeni nie mogł em utrzymać ró wnowagi! Cerować ! Po wykonaniu reszty ć wiczeń i stwierdzeniu, ż e z jogą w Indiach to już koniec, wró cił em do domu.

Dzisiaj postanowiliś my udać się do pobliskiego miasta Chaudi na rekonesans. Aby to zrobić , musieliś my opuś cić wioskę i przejś ć kilka kilometró w do autostrady.

Po drodze zauważ yliś my, ż e na skraju wioski znajduje się sklep warzywny, w któ rym ceny powinny być niż sze. Kontrasty był y oczywiś cie uderzają ce. Opró cz cał kiem przyzwoitych, a nawet luksusowych domó w, pojawił y się doskonał e chaty. Dzieciaki, któ re mieszkał y w jednym z nich, krzyczał y do ​ ​ nas „Cześ ć ! ”! i machali mał ymi rą czkami.


W koń cu, kiedy dotarliś my do autostrady, zobaczyliś my grupę lokalnych mieszkań có w, najwyraź niej czekają cych na autobus, któ ry wkró tce przyjechał . Weszliś my do ś rodka. Dał em dyrygentowi sto. Dał resztę.70 rupii. Oznacza to podró ż o dziesię ć (4 UAH). Jechaliś my okoł o 20 minut, po wyjś ciu na dworzec zaczę liś my studiować znaki z nazwami miejsc, do któ rych moż na się stą d udać (na przyszł oś ć ). Po zrobieniu kilku nacię ć w mó zgu poszliś my zobaczyć miasto. Na poboczu zobaczyliś my huk, na któ rym robi się sok z trzciny. Ostatnio bardzo go polubiliś my. Jednak w pobliż u nie był o sokowiró wki. Po kilkuminutowym deptaniu i nie czekaniu na jego pojawienie się , ruszyliś my dalej. Skrę cają c jedną z ulic, trafiliś my na targ rybny. Wł aś nie tego potrzebujemy!

Podobnie jak ostatnim razem przynieś liś my ze sobą podgrzewacz wody i aluminiowy garnek do gotowania krewetek. Poza tym wyczytał em na forum, ż e ludziom udaje się gotować ryby na wę glach. Podobno wę giel moż na gdzieś kupić . Na wszelki wypadek przywieź liś my z domu folię , ale ryby jeszcze nie oglą daliś my. Znalazł szy ciotkę , któ ra miał a krewetki, zapł acili jej 200 rupii, któ rych zaż ą dał a za kilka. Inna ciotka miał a już garś ć o wartoś ci 100 rupii. Kupiony od niej też . Po wyjś ciu z rynku idź w drugą stronę . Miasto, nieszczę ś liwe. Ale znaleź liś my supermarket! Kupiliś my tam paczkę orzechó w nerkowca, torebki herbaty z dumnym imieniem Taj Mahal, kawę mieloną dla Verki, któ ra nie wyobraż a sobie bez niego ż ycia, i colę do rozcień czenia rumu – widzicie, nie umie pić czystej wody. Był a też pó ł ka z patyczkami zapachowymi, któ re Vadka i ja po prostu uwielbiamy i spalamy tony w kraju. Kosztują tu trzy lub cztery razy taniej niż w Mariupolu. Ale opakowanie jest zupeł nie inne. Kupiliś my jedną paczkę , wierzą c, ż e nie był o nas tu ostatni raz i nadal bę dziemy mieli czas na poważ ne zaopatrzenie.

Ponieważ nie był o tam nic do zobaczenia, a krewetki nie mogł y się doczekać , szybko wró ciliś my na dworzec autobusowy. Zapadka nadal nie dział ał a. Autobus, któ rego potrzebowaliś my, już stał , ale nie był o już miejsc. Byli w. Miejscowi zrobili miejsce i my też usiedliś my. Fajnie jednak! Ludzie przybywali, a autobus wkró tce ruszył .

Czy kiedykolwiek podró ż ował eś w upalne lato zatł oczonym minibusem? Czy znasz mieszankę unoszą cych się tam aromató w? Tak wię c pomimo oczywistej biedy ogromnej wię kszoś ci pasaż eró w tego autobusu, nie czuł em ż adnego zapachu potu, oparó w i tytoniu, ani ż adnych innych nieprzyjemnych zapachó w. I jeszcze jedna obserwacja. Prawie wszyscy mł odzi ludzie, nawet bardziej niż skromnie ubrani, mają mocne telefony. Albo kosztują tam ani grosza, albo popisy nie są wcale obce mł odym Indianom.


Ugotowaliś my krewetki w domu i poszliś my na plaż ę . Wcześ niej pobiegł em do winiarni i kupił em znajomym dwie puszki piwa, a sobie paczkę soku ananasowego. Krewetki był y zwykł ymi krewetkami kró lewskimi, któ re są sprzedawane w naszych supermarketach, jedyne, co jest ś wież e. A niektó re egzemplarze okazał y się bardzo imponują ce. Po uporaniu się z krewetkami, we dwó jkę ponownie poszliś my wspinać się po kamieniach. Tym razem udał o nam się wspią ć jeszcze dalej.

Nastę pnie wspię liś my się wzdł uż rzeczki, któ ra od tej strony wpadał a do morza.

Nie znaleziono krokodyli. Nuda! Postanowiliś my poszukać innej plaż y - Kola, któ ra podobno znajduje się zaledwie kilka kilometró w od wioski. Po drodze zatrzymaliś my się na obiad w Maya. Znowu wzię li momoshki, ale z innym nadzieniem. Ostry sos jadł am o wiele ś mielej. Uhhh! Dalej za Mayą wioska rozcią gał a się na kolejny kilometr. Kupił em kokos do picia. Verka wypił a kilka ł ykó w - nie lubił a tego. Mó wię - pij, Vera! Dobrze oczyszcza organizm!

Przeszliś my przez most nad rzeką , któ ra pł ynę ł a z pó ł nocnego krań ca plaż y.

Istniał a przystań dla ł odzi rybackich. Suszono tam ró wnież ryby i krewetki. Droga prowadził a pod gó rę . Verka został a w tyle, musieliś my na nią czekać . Po obu stronach drogi stał y domy i chaty. Coś zaszeleś cił o w krzakach. Poszedł em zobaczyć , co tam jest. I jak rzuci się ode mnie stado mał ych ś wiń ! Ś mieszne! Na poboczach dró g rosł a trochę znajoma trawa. Dotkną ł em go palcem, a on zł oż ył liś cie. To nieś miał a mimoza, czy jakkolwiek się nazywa, co jest pokazane w ogrodzie botanicznym Batumi jako rodzaj cudu! Tutaj rosł o wszę dzie jako chwast.

Jednak przebyliś my dł ugą drogę . A potem ż oł ą dek Verki skrę cił się . I nie ma doką d iś ć ! Zobaczył em trochę popioł u i pobiegł em tam. Na chwilę został a wypuszczona. Widzą c kilku rozmawiają cych wieś niakó w, zwró cił em się do nich z pytaniem, gdzie jest Cola Beach? Starszy mę ż czyzna ponownie zapytał : „Colva? ” Mł ody czł owiek zaczą ł mu coś mó wić , a on powiedział mi, ż e do Koli jest jeszcze 5 kilometró w. Wow! Musiał em wró cić .

Indyjskie dzieci są takie urocze!

Dzisiaj dotarł em do zachodu sł oń ca!

Ż oł ą dek Verkina okazał się w porzą dku, bez zatrucia, o czym najpierw pomyś leliś my. Po prostu, wedł ug niej, wzię ł a moje sł owa zbyt blisko swojego serca (lub nie do serca, ale odwrotnie), ż e mleko kokosowe dobrze oczyszcza jelita.


Nastę pnego dnia zjedli ś niadanie w domu z kawą i herbatą przygotowaną w bojlerze, ciasteczkami przyniesionymi z domu i jajkami kupionymi dzień wcześ niej w wiosce i gotowanymi wł asnymi rę kami w tym samym bojlerze. Postanowiliś my poś wię cić ten dzień Palolem. Wró ciliś my na tor. Po drodze spotkaliś my wę drują ce do wsi stado kró w. Kiedy wszyscy już przeszli i zniknę li za zakrę tem, usł yszeliś my stukot kopyt - opó ź niona jał ó wka pę dził a na peł nych obrotach, jak koń , doganiają c krewnych. Jak pł akaliś my! Jak mogą tu przytyć , jeś li są noszone, jak mó wią ? Bardzo chciał am też spró bować ich mleka, chociaż nie pił em go od wielu lat. Tyle kró w! Tu musi być trochę mleka! Naprzeciwko sklepu warzywnego na obrzeż ach zobaczył em dom, w któ rym miejscowi wymyś lili puszki. Podszedł em też , mają c nadzieję , ż e sprzedają też za kieliszek. Ale poprosili mnie o butelkę . Nie miał em butelki. Przyjdę innym razem.

Dzisiaj dotarliś my na przystanek nieco pó ź niej niż wczoraj, ale byli ludzie, a autobus przyjechał doś ć szybko. Ale peł ne. Powiedzieliś my konduktorowi, ż e jedziemy do Palolem. Wysadzono nas na rozwidleniu i razem z miejscową ludnoś cią powę drowaliś my w stronę morza. Musiał em przejś ć kilometr lub dwa. Po wyjś ciu na plaż ę postanowiliś my nie zatrzymywać się na niej jeszcze - widzieliś my ją już wcześ niej, ale pojechać dalej na poł udnie, obejrzeć inne plaż e.

Nastę pna był a mał a kamienista plaż a Colombes, na któ rej to znaleź liś my! Co to był a za ryba?

A za nim jest doś ć duż a i piaszczysta plaż a Putnam.

Po ominię ciu go i ominię ciu wzgó rza zostawili Verkę , by strzec dż onki, i sami poszli dalej. Po drodze wyraź nie zaczę li się spotykać nasi ludzie - nie moż na był o pomylić ich religii (nawiasem mó wią c, naszej też ). Był em zaskoczony, bo na Agonda był tylko jeden lub dwó ch Rosjan i nie był o ich wielu. Doś ć daleko od wody stał rzą d leż akó w. Przyglą dają c się bliż ej, zobaczył em stó ł z rę cznikami w paski. I wtedy przypomniał em sobie, ż e znajduje się tutaj super-dupi hotel Lalit. Jednak za wydmą w ogó le nie był widoczny. Wł aś nie tam jest ich tak wielu! Ta plaż a nazywał a się Rajbag. Nic specjalnego. Na poł udniu ogranicza ją rzeka Talpona, na któ rą wpadliś my.

Wró ć my. Na plaż y był o wiele muszli ostryg. Zastanawiam się , czy znajdują się tutaj, czy w hotelu, są podawane na ś niadanie, lunch i kolację ?


Po odebraniu Verki i innych rzeczy wró ciliś my do Palolem w ten sam sposó b. Nadszedł czas na odś wież enie. Nie szliś my do szeka na brzeg, wiedzą c z doś wiadczenia, ż e ​ ​ tam jest droż ej. Zamiast tego wybraliś my kawiarnię na ulicy handlowej prostopadł ej do plaż y. Nazywał się prawie tak samo jak nasz Agondin - Majó w. Nie wiem, kim jest ta Maja, ale ta kobieta, widzisz, jest bogata, ponieważ ma tyle kawiarni! Tym razem wybraliś my danie, któ re jest ró wnież bliskie naszej kuchni (no, nie do koń ca naszej) - lokalny pilaw biryani. W zwią zku z tym, ż e jest nas już trzech, postanowiliś my brać ró ż ne dania, a potem zmieniać . Verka wzię ł a go z krewetkami, ja zamó wił am wegetariań ską dla Vadki, a dla siebie wsadził am palec w sł owo, któ rego nie znał am. Chł opiec, któ ry nam sł uż ył , mó wił dobrze po angielsku, ale w ogó le nie mó wił po rosyjsku. Zapytał em od kogo to jest? Myś lał i myś lał o tym, jak mi to wytł umaczyć , i beczeł . Tak, jagnię ! Przynieś ć to! Zawahał się i powiedział , ż e pilaw z kurczaka jest lepszy. Powiedział em, ż e nie lubię kurczaka. Przynieś z baranka! Chł opiec wyszedł , po wcześ niejszym okreś leniu, ile przypraw powinniś my rozł oż yć . Poł ó ż się , ale tylko trochę . A potem Vadik zadał mi pytanie, czy widział em tu przynajmniej jednego barana? Jednak nie widział em tego! Ale widział em kozę . Najwyraź niej to sł owo oznaczał o kozę .

Przynieś li nasze ś wież e soki, zupę pomidorową zamó wioną dodatkowo przez Vadika i miski biryani. Od razu wiedzieliś my, ż e przytyjemy i umrzemy mł odo! Porcje był y ogromne. Koza był a szczerze szorstka, ale ten rodzaj pilaw nadal wydawał mi się najsmaczniejszy. Nie opanowawszy nawet poł owy, poprosili chł opca, ż eby go ze sobą spakował . Nastę pnie przecią gnę li brzuchy na drugi koniec plaż y.

Podczas naszej poprzedniej wizyty musieliś my pokonać pł yną cą rzekę prawie po szyję w wodzie i z rzeczami na gł owach. A teraz nie ma wody, a nawet nie się ga kolan. Wiara jak zawsze pozostał a, a my poszliś my wspinać się po kamieniach.

Wtedy chcieli dostać się na wyspę za cieś niną , ale po pierwsze był o bł oto i ś liskie kamienie, a po drugie zobaczyli, ż e po drugiej stronie są zamknię te bramy. Czytał em, ż e ktoś niedawno zają ł wyspę i nie wolno im na nią wchodzić .


Czas wracać do domu. Dotarli do rozwidlenia i zaczę li czekać na autobus. Naiwnie myś lał em, ż e jeż dż ą tu co pię ć minut, jak z Colva do Margao. Tak, wł aś nie teraz! W poprzednich czasach najwyraź niej mieliś my po prostu szczę ś cie i zatrzymaliś my się we wł aś ciwym czasie. Nie był o nikogo opró cz nas. Po odczekaniu pię tnastu minut postanowiliś my wypić sok w kawiarni po drugiej stronie ulicy. Frytki był y bardzo dobre, a cena przyjemna. Dopiero teraz wł aś ciciel nie miał zmiany od pię ciuset. Nie handlował przez cał y dzień ! Nastę pnie poszedł em do pobliskiego sklepu sprzedają cego drogie sery i kupił em kawał ek parmezanu. W domu czekał na nas lokalny tragarz, dlaczego nie kupić do niego sera? Wydana mi reszta na sok wcią ż nie wystarczał a. Potem wró cił em do sklepu, wzią ł em moją pyatihatkę , zamiast niej dał em tysią c i poprosił em o resztę . Jednak coś nie dział ał o. Przyszedł wł aś ciciel jusika i przynió sł resztę , ale zabrakł o 50 rupii. Powiedział , ż e odda go jutro. Przystojny! Powiedział em, ż e nie jesteś my lokalni, niech się dzisiaj odda. Potem poż yczył od serowego potentata i wreszcie się rozstaliś my. Oto oszust! Pomyś lał em, ż e dam mu cię ż ko zarobione pię ć dziesią t dolaró w! Kiedy robił em bzdury, autobus przyjechał i odjechał . A nastę pny, jak wyjaś nił mi wujek na motocyklu, bę dzie za 20 min. No, teraz poczekaj! Nie ma nas w domu, nadal fajnie był o oglą dać lokalne ż ycie. Nasz przyjacielski ś miech wywoł ał a maszyna, któ ra cofają c się , jak na dziecię cych zabawkach, wydawał a melodię .

Cią g dalszy tutaj >>>

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
 Пляж Агонда, южная оконечность
 пляж Агонда, северная оконечность
 пляж Агонда
 рыбный рынок в Чауди
 пляж Коломб
пляж Раджбаг
река Тальпона
Палолем бич
отлив на Палолеме
Палолем
фас больше похож на свинюку
Podobne historie
Uwagi (20) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara