Egipt. Taba. Półwysep Synaj + Kair.

26 Wrzesień 2014 Czas podróży: z 01 Grudzień 2009 na 11 Grudzień 2009
Reputacja: +261.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Rozdział.1. W biurze podró ż y.

Po przylocie z Turcji w paź dzierniku ustaliliś my na lotnisku z Irą , jednym z moich przyjació ł , ż e zdecydowanie musimy zobaczyć Egipt za miesią c lub dwa. Nie wcześ niej powiedziane, niż zrobione!

Ira zadzwonił a do mnie na począ tku grudnia i powiedział a, ż e ​ ​ dowiedział a się wszystkiego! Spotkaliś my się z nią i zaczę liś my przeglą dać listę zaproponowaną nam przez sprawdzone już biuro podró ż y

- Egipt jest mniej wię cej taki sam jak Turcja. W tym sensie, ż e egipska „pię ć ” (5-gwiazdkowy hotel) jest mniej wię cej na tym samym poziomie. Có ż , moż e trochę ł atwiej, jeś li chodzi o odż ywianie. Wiesz, biuro podró ż y nie bę dzie kł amać - powiedział mi Ira.

Zobaczmy, co nam zaoferowali! Odpowiedział em i zaczę liś my oglą dać .

Swoją drogą po raz pierwszy zdecydowaliś my się polecieć do Sharm El Sheikh („Sharm”) i zobaczyć tę czę ś ć Egiptu, czyli Pó ł wysep Synaj.


- Tu jest dobry hotel w Sharm, tu jest w Dahab, w Nuweibie - Ira pokazał a hotele oferowane przez biuro podró ż y, - A tu najdalszy punkt pó ł wyspu w Zatoce Akaba, miejsce zwane Taba. Jest bardzo dobra „pią tka”, hotel rodziny Hilton. Cena jest taka sama jak w Turcji. Nawet trochę taniej. Tutaj trasa nie trwa 7 dni, ale 9! A w Tabie, jak mó wią , najlepsze koralowce i ryby! Trzy godziny jazdy z lotniska, ale warto. Ponieważ tutaj jest dokł adnie to, o co prosił eś - kasyno w hotelu! podsumował mó j towarzysz.

- Taksó wka! - Zebrał em myś li, - Jedyny negatyw to trzygodzinna podró ż z lotniska. Reszta to plusy. A kasyno. . .

Faktem jest, ż e nigdy w ż yciu nie zaglą dał em do takich placó wek. Dł ugo i cię ż ko czekał em na moż liwoś ć odwiedzenia kasyna za granicą !

Oczywiś cie, gdyby hotel nie był zbyt dobry, ale był oby kasyno, nie wybrał bym go. Chociaż chyba kasyna są tylko w dobrych hotelach? Tutaj mamy szansę odwiedzić „pią tkę ” „Hiltona”, zobaczyć ryby… i trzy godziny przejechać przez pustynię autobusem z lotniska z arabskim kierowcą . Hmm… có ż , zaryzykujmy! Co wię cej, jest to nasz ulubiony „Pegas Touristik” („Pegastic”, jak nazywaliś my go w Turcji).

Wycieczka został a zarezerwowana! Wylecieliś my kilka dni pó ź niej. W mię dzyczasie musieliś my się przygotować do wyjazdu.

W drodze na spotkanie z Irą zastanawiał em się , co zabrać ze sobą . Walizka już tam jest. To kwestia drobiazgó w! Ryby, koralowce, kasyna, mumie, piramidy, faraonowie, pustynia. . .

Po kilku biegach do ró ż nych sklepó w w centrum handlowym dostaliś my nowe rzeczy: lornetkę , mapę Egiptu, arabskie rozmó wki, bidon, podwodny aparat fotograficzny w etui oraz pł ytę CD z filmem „Mumia” i „Mumia powraca”!

Oglą daliś my filmy tego samego wieczoru, aby urozmaicić naszą podró ż ! Co wię cej, pó ź niej ś cią gną ł em z Internetu staroż ytny egipski sł ownik, któ ry wydrukował em i wł oż ył em do walizki. Tam też poszł y pł etwy, maska ​ ​ i fajka. Pamię tają c o doś ć drogiej przewadze w Turcji, zważ ył em swoją walizkę . Siedemnaś cie kilogramó w. A wię c na pamią tki są jeszcze 3 kilogramy. Ale to nie wystarczy. Zadzwonił em do Iry. Jej torba waż ył a 10 kilogramó w, a na nas dwoje mieliś my jeszcze 13! Zrobi!

Rozdział.2. Do Egiptu!

Wcześ nie rano pojechaliś my taksó wką do mię dzynarodowych linii lotniczych. Najpierw był a kontrola bagaż u i uzyskanie biletu, potem odprawa celna, odprawa bagaż u i rejestracja biletó w.


Stoją c w kolejce do kontroli paszportowej, nagle usł yszał em jednego mę ż czyznę mó wią cego: „Ile osó b prawdopodobnie bę dzie samolotem „TU”.

Tutaj się denerwował em! Co jeszcze „TU”? W biurze podró ż y poprosił em o Boeinga lub Airbusa! Odwró cił się do mę ż czyzny i zapytał , dlaczego myś lał , ż e to „TU”.

Okazał o się , ż e to tylko jego przypuszczenie i odetchnę ł am z ulgą . A potem z jakiegoś powodu zapytał : „Czy przypadkiem lecisz do Tabu? W tabu? ! A któ ry hotel? Hilton? ! My też ! ”

I tak spotkaliś my się na lotnisku. To był a rodzina. Lesha z Lily, az nimi był syn o imieniu Siergiej. Po raz drugi polecieli do Taby, a konkretnie po to, by pokazać synowi podwodny ś wiat Morza Czerwonego.

„Wię c nie kł amali o rybach! ” – powiedział em radoś nie do Iry.

Potem zaczę liś my przechodzić kontrolę paszportową , potem kontrolę bagaż u podrę cznego z tymi samymi ciotkami krzyczą cymi na wszystkich. Potem wielu turystó w biegał o do Duty Free po alkohol, a my dalej poznawaliś my naszych są siadó w hotelowych.

Samolot oczywiś cie mieliś my Boeinga firmy Orenea (wynajmowany przez Pegas Touristik), ale tym razem mieliś my miejsca na samym koń cu kabiny, w ogonie. A my sami ich o to zapytaliś my. Gdzieś wyczytał em, ż e tam są najbezpieczniejsze miejsca. W przypadku, gdy samolot pę knie na pó ł , ogon teoretycznie moż e sam wylą dować . Ale tak naprawdę był a to oczywiś cie bardziej pró ba oderwania się od pijanych, krzyczą cych naszych turystó w, któ rych widzieliś my już doś ć , gdy lecieliś my do Turcji. Ale nam się nie udał o! Wrę cz przeciwnie, najwię cej pijakó w z lotu tym razem ró wnież prosił o o miejsce w ogonie!

Po dziesię ciominutowym przeklinaniu przez stewardesy, któ re prosił y pasaż eró w o zaję cie miejsc zgodnie z numerami na biletach, czego nie chcieli robić turyś ci, któ rzy już dobrze sobie radzili w poczekalni (widzisz, ich „firma alkoholowa ” zebraliś my się w ró ż nych czę ś ciach samolotu i nie jest wygodnie biegać po kabinie w okularach), drzwi się zamknę ł y i koł owaliś my na pas startowy.

Wycie turbin, „wbijają ce się ” w krzesł o i ziemia gdzieś opada! Latamy! Drugi raz za granicą !


Lot był cał kiem fajny. Najpierw siedzą ca obok kobieta, co 5 minut wypijają ca kieliszek koniaku, oblał a Irę tym wł aś nie napojem, potem siedzą cy obok mę ż czyzna zaczą ł narzekać , ż e po pó ł litra przed jego oczami pojawił a się kratka, a potem siedzą ce dziecko z przodu zaczę li nas dopadać , jak jego pijani rodzice ś pią ! Dobrze, ż e lot nie trwa dł ugo!

Kiedy zobaczył em w nawigatorze lą d egipski, Ira i ja zaczę liś my wyglą dać przez okno. W dole był o morze! Czasem niebieski, czasem zielony. Przelecieliś my nad najpię kniejszymi wyspami z czystą wodą dookoł a i wydawał o się (a moż e naprawdę ), ż e w niektó rych miejscach dno był o wyraź nie widoczne!

I w pewnym momencie na niebie pojawił się księ ż yc. A raczej miesią c. O tym, ż e księ ż yc moż na czasem zobaczyć rano, oczywiś cie wiedzieliś my, wię c nie byliś my zaskoczeni. Ale Ira nagle powiedział - mł ody miesią c wzrostu, pokaż my mu pienią dze!

- Po co? Był em zaskoczony.

- Aby wkró tce przyszł o wię cej pienię dzy! Zawsze to robię ! Ira odpowiedział .

Oczywiś cie tak naprawdę nie wierzył em we wszystkie te znaki, ale postanowił em to pokazać ! Dlaczego nie? I tak nie ma co robić , miesią c jest bardzo bliski, bo jesteś my do niego prawie 10 kilometró w… i wyją ł z kieszeni paczkę dolaró w, wkł adają c ją prosto do okna! Miesią c-miesią c daj nam wię cej pienię dzy w ten sposó b!

Rozdział.3. Droga do hotelu.

W radiu poprosili o zapię cie pasó w i samolot zaczą ł lą dować ! Morze to pustynia, pustynia to morze, a oto lą dowisko i komunikat w radiu – „Witamy w Sharm El Sheikh! ”.

Bę dą c jednymi z pierwszych, któ rzy wyszli z kabiny samolotu, aby nie patrzeć , jak bę dą znosili nasi turyś ci, wsiedliś my do pierwszego autobusu, któ ry przyjechał po nas i kilka minut pó ź niej byliś my na lotnisku.

Budynek był mał y i bardzo ciekawy w kształ cie - miejscami okrą gł y i przypominał ogromny namiot! Był y czujniki temperatury ludzkiego ciał a, a jeś li był a podwyż szona, konieczne był o poddanie się badaniu przez lekarza. Ale wszyscy polecieli do oś rodka zdrowi i rozpoczą ł się drugi etap - wypeł nienie ankiety dla goś ci w ję zyku angielskim. Po prostu nie jest jasne, dlaczego. No i wtedy się jednak dowiedzieli – dajesz 5 dolaró w i sami to wypeł niają . A dokł adniej, wcale go nie wypeł niają , ale po prostu go pomijają . Dobra, ruszajmy dalej!


Na zewną trz był a poł owa grudnia, a na ulicy panował afrykań ski upał ! Wysoka wilgotnoś ć , palmy, sł oń ce! Pię kno!

Zgodnie ze znanym już schematem znaleź liś my licznik Pegasus, gdzie znaleź liś my numer naszego autobusu, któ ry ró wnież szybko znaleź liś my. Po zał adowaniu toreb zawarliś my umowę ze sprzedawcami napojó w, któ rzy krę cili się w pobliż u! W koń cu chciał em pić , Afryka!

- Dolar vana, tylko dolar vana! - powiedział Arab, któ ry podszedł do nas i sprzedawał colę .

– Oż ywiona mumia, magiczne piaski, Księ ga Umarł ych, zaginione miasto… super, choć bajka, ale super! - Pomyś lał em - Ale pewnie pod tonami piasku, kryje się tu jeszcze wiele ciekawych rzeczy! A moż e niebezpieczne! Ale trudno coś znaleź ć . Jak powiedział dr Jones swoim studentom archeologii, siedzenie w bibliotekach to za mał o! Kopać !

- A gdzie to kopać ? Nie w hotelu Hilton! Innymi sł owy nasza wyprawa nie jest archeologiczna, na razie ograniczymy się do tego, co już znaleź li inni!

Skoń czył y się opustoszał e brzegi pó ł wyspu Synaj i zaczę ł y powstawać hotele. Podobnie jak w Turcji, nasz hotel był punktem koń cowym autobusu i mieliś my szczę ś cie zobaczyć innych w ró ż nych obszarach.

Nawiasem mó wią c, droga przez pustynię był a doskonał a. Został zbudowany przez Izrael, a po powrocie pó ł wyspu do Egiptu wszystko, co tu zbudowano, trafił o do kraju.

I w koń cu wjechaliś my do Taby – najdalszego krań ca Egiptu, a tam już był a granica. Jak się okazał o, są to przede wszystkim prestiż owe pię ciogwiazdkowe hotele najwyż szej klasy, takie jak Intercontinental, notabene są siad naszego hotelu Movenpick i inne. A oto sam Hilton! Ostatni hotel w Egipcie po tej stronie.

Rozdział.4

Wjazd na teren odbywał się po sprawdzeniu bagaż u na taś mie, mniej wię cej jak na lotnisku. Faktem jest, ż e 7 paź dziernika 2004 r. miał tu miejsce atak terrorystyczny, któ ry czę ś ciowo zniszczył hotel. Po renowacji podję to takie ś rodki bezpieczeń stwa i na wszelki wypadek z budynku usunię to parking. Potem eksplodował a na nim bomba z cię ż aró wki.


Po przejś ciu przez ochronę weszliś my do ś rodka! Sala był a przyzwoitej wielkoś ci, a naszych turystó w ustawiał a się już kolejka do odbioru kart-kluczy z pokoju. Ależ oczywiś cie! Tutaj też jest Rosjanka na „recepcji”! I tak jak w Turcji, zawsze jest nieszczę ś liwa i niegrzeczna dla wszystkich! OK. Nie zwracamy na to uwagi, idziemy do pokoju!

Otwierają c drzwi spodziewaliś my się oczywiś cie zobaczyć coś zupeł nie innego niż tutaj. Pokó j był mał y i bez balkonu. Okna wychodził y na lokalny bazar, a gdzieś na dole szumiał a wentylacja hotelu. Popatrzyliś my na siebie rozczarowani, a potem usł yszał em na korytarzu rosyjską mowę . To był facet, któ ry przyjechał tu z ż oną po raz drugi w cią gu 3 tygodni. Pokó j, któ ry mieli, jak się okazał o, był dobry i miał balkon.

Czy podali ci zł y numer? – zapytał – Ach… Pewnie nie wiedział eś . Tutaj musisz natychmiast przekupić portiera w wysokoś ci 2 USD dziennie, czyli przez 9 dni jest to 18 USD. Wtedy otrzymasz dobry numer. I tak Rosjanie zawsze otrzymują najgorsze. Có ż , zejdź my na dó ł , teraz się zgodzimy!

Nie w zbyt dobrym nastroju po tym, co usł yszeliś my, zeszliś my na dó ł . Facet wzią ł od nas 20 dolaró w i poszedł porozmawiać z Mohammedem, administratorem dyż urnym. Ale wró cił z niczym. Administrator powiedział mu, ż e na dzisiaj wystarczy!

N-tak. O tym, ż e turyś ci, zwł aszcza Rosjanie, są bagatelizowani w niektó rych hotelach, sł yszał em to, ale nie do koń ca w to wierzył em. Nie mieliś my tego w Turcji. Pokó j był oczywiś cie oddany, okna nie są na morze, ale jak wszyscy inni. A tutaj hotel nie jest gorszy, a oni tak się zachowują ! Moż e zadzwonić do USA w zarzą dzie Hiltona? ! Chociaż nasi rodacy sami rozpieszczali ich ł apó wkami. Nic dziwnego, ż e Rosjanie otrzymują teraz zł e liczby na począ tku!

- No dobrze, Ir, wszyscy zapomnieli - powiedział em - Przyszliś my odpoczą ć , wtedy wszystko bę dzie dobrze. I w ogó le jak zamó wiliś my pokó j z widokiem na morze lub z uzgodnionym balkonem to jedno, inaczej. . . Standardowy pokó j w tym hotelu to standard, nawet z balkonem, nawet bez tego, co dają , dadzą . Ale nie wesprzemy administratora ł apó wką !

I zgodziwszy się nie myś leć o tym wię cej, wró ciliś my, rozpakowaliś my nasze rzeczy i zaczę liś my zbierać się na obiad! Zobaczmy, co jedzą w Egipcie!


Restauracja był a doś ć duż a, ale tutejsi kelnerzy sami sadzali turystó w. To znaczy, jeś li jest nas dwó ch, bę dziemy mieli stolik dla dwó ch lub trzech osó b. Dotyczył o to ró wnież napojó w alkoholowych - wino ró wnież przynoszono na stó ł przez samych kelneró w, a przy każ dym kieliszku wina trzeba był o podać numer pokoju. Jak się pó ź niej dowiedział em, zrobiono to na potrzeby raportu. I nagle piją ! Jedzenie tutaj był o dobre, ale raczej monotonne. Rzadko pojawiał o się nowe danie, a idą c na ś niadanie, obiad czy kolację wiedzieliś my już dokł adnie, co wybierzemy. A napoje, owoce i sł odycze był y w duż ym asortymencie. Ogó lnie jedzenie był o trochę gorsze niż w Turcji, ale nie zł e. To prawda, ż e ​ ​ liczba posił kó w wynosił a trzy na siedem tureckich. Nawiasem mó wią c, warunkiem wstę pu do jadalni był o nał oż enie na rę ce pł ynnego ż elu, ale nie mydł a, ale dezynfekcja - po minucie ż el wyparował . No to znaczy był a to alternatywa dla mycia rą k mydł em!

Po obiedzie wró ciliś my do pokoju i zaczę liś my go zwiedzać . Klimatyzacja dział ał a poprawnie, w pokoju był sejf, któ ry był wliczony w cenę , lodó wka był a peł na wszelkiego rodzaju coli i czekoladek, jednak tutaj był y pł atne. Na lodó wce był cennik. Tylko jedna butelka 1.5 litra wody dziennie był a rozdawana gratis. Nie zawsze to wystarczał o, ale moż na był o je kupić w hotelu. Picie wody z kranu, zwł aszcza w Afryce, nie był o w ż adnym wypadku niemoż liwe! Maksymalnie mycie zę bó w, a nawet wtedy nie jest to zalecane!

Rozdział.5

Nasza pierwsza noc poszł a dobrze. Był o jednak trochę chł odno, ale dostę pne był y też ciepł e koce. Chł odno w nocy, gorą co w cią gu dnia – czę sty przypadek na pustyni! Tutaj sł oń ce wzeszł o bardzo wcześ nie, a takż e wcześ nie zaszł o. Już od 8 rano moż na był o się opalać z mocą i gł ó wnym (zważ ywszy, ż e na dworze był a zima).

Po ś niadaniu, gdzie spotkaliś my się z naszymi nowymi znajomymi Lilyą , Leszą i Siergiejem, poszliś my na plaż ę , otrzymawszy rę czniki na specjalnej karcie. Plaż a znajdował a się dosł ownie 20 metró w od samego hotelu i skł adał a się oczywiś cie tylko z piasku. Rosł y tu palmy, pomię dzy któ rymi rozcią gnię te był y na cał ym terenie hamaki, a takż e był y leż aki, na któ rych mieś cił a się nasza firma.

- Có ż , pó jdę i spró buję wody! - Powiedział em wszystkim, ale Lesha mnie powstrzymał a.

- A co z kapciami?

- Kapcie? Jakie kapcie? !


Okazuje się , ż e w Morzu Czerwonym pł ywa się tylko w specjalnych gumowych kapciach z grubymi podeszwami. Albo w pł etwach. W przeciwnym razie moż na był o zarobić na gł owie, a raczej na nogach, sporo kł opotó w. Zaufają c już doś wiadczonym pł ywakom, udał em się na lokalny bazar, któ ry znajdował się na terenie hotelu. Tam w pierwszym sklepie kupił am dwie pary w odpowiednim rozmiarze dla mnie i Iry. Có ż , teraz spró buję ! Wszedł em do morza i popł ywał em. Woda jest zdecydowanie bardziej sł ona niż w Morzu Ś ró dziemnym, dlatego ł atwiej utrzymać się na powierzchni i trudniej utoną ć . Woda jest bardzo, bardzo czysta, po prostu krystalicznie czysta! Ale obiecanej ryby coś nie widać !

Wyszedł em na brzeg.

- Gdzie mogę zobaczyć podwodny ś wiat? Pytał em wszystkich.

- A ty zakł adasz maskę i patrzysz! Lily uś miechnę ł a się .

Dobrze! Zał oż ył em maskę i wró cił em. Odpł yną wszy trochę od brzegu, zanurzył em się na oś lep...Nie mogł em sobie nawet wyobrazić czegoś takiego! Morze do samego dna był o najczystsze, tak samo jak na powierzchni, a wszystko był o widoczne bardzo daleko w dowolnym kierunku. A wokó ł mnie kwitł y ogrody koralowe! A w tych ogrodach pł ywał o wiele ryb wszystkich koloró w i rozmiaró w! Ryby motyle, bł azenki, ż ó ł te, czerwone, zł ote, mał e, duż e…

Wyskoczył em podekscytowany!

- Iraaaaa! Krzykną ł em: „Pospiesz się , weź maskę , dwie rury, zał ó ż kapcie i chodź tutaj! ”

Po 5 minutach pł ywaliś my już razem wokó ł koralowcó w i badaliś my ich mieszkań có w. Ogrody znajdował y się okoł o pię ciu metró w od brzegu na gł ę bokoś ci od jednego do dwó ch metró w. Mał e rybki pł ywał y po powierzchni, pró bują c się z nami zaprzyjaź nić (jak się pó ź niej okazał o, czekał y na poż ywienie), a wię ksze zwykle pł ynę ł y niż ej, na gł ę bokoś ci okoł o pó ł tora metra. Oczywiś cie Ira i ja nie myś leliś my o wsadzaniu palcó w, rą k i nó g w szczeliny i szczeliny, a nasza pierwsza znajomoś ć z podwodnym ś wiatem Morza Czerwonego poszł a idealnie! Jednocześ nie z wł asnego doś wiadczenia udał o mi się upewnić , ż e kapcie czy pł etwy są tu po prostu niezbę dne! Pł ywają c na brzegu, zają ł em pozycję pionową i zaczą ł em szukać dna. Po omacku. Ale coś zł apał o mnie trochę w nogę . Zanurkował em, ż eby sprawdzić , co tam jest, i zobaczył em, ż e postawił em stopę na mał ym korale, któ ry ró sł tuż przy brzegu. Gumowe buty chronił y moją stopę , jednak koral nadal trochę mnie wbijał w okolice kostki. Zszedł em na brzeg i spojrzał em na rysę . Był mał y, ale krew nie zatrzymał a się od razu, a potem to cię cie został o uszczypnię te przez sł oną wodę przez kolejne cztery dni. I był oby bez ochrony - mogł oby być gorzej!


Po obiedzie ponownie odwiedziliś my rybę , ale z poczę stunkiem! Generalnie nie dał o się tu nakarmić ryb. Moż esz skomentować . Ale jeś li trochę i nie czę sto, to moż esz!

To, ż e rano widzieliś my duż o ryb, to niewiele! Buł kę warto pokruszyć w morzu, bo woda się zagotuje, a setki ró ż nych ryb zaatakują jedzenie i natychmiast rozerwą kawał ki na mał e, drobne okruchy! A za minutę znó w bę dą spokojnie pł ywać w pobliż u! Wszystko to obserwowaliś my zaró wno z powierzchni wody, jak i pod wodą oraz fotografowaliś my. Szkoda tylko, ż e był y duż e ryby, któ re pł ynę ł y trochę niż ej. Oni też bardzo chcieli jeś ć , ale maluchy był y bardziej zwinne i zjadał y wszystko w cią gu kilku sekund. A te duż e, nie ł apią c jedzenia, pł ywał y smutno, otwierają c usta. Có ż , przynajmniej umieś ć dla nich buł kę ! ! ! Ale w rzeczywistoś ci jest to niebezpieczne. Jeś li karmisz rybę z rę ki, moż esz pozostać w najlepszym razie bez kawał ka skó ry na palcach.

Po ekscytują cym procesie karmienia odpł ynę liś my. Na dnie ż ył y tu nieszkodliwe gwiazdy morskie i prawie nieszkodliwe rodziny jeż owcó w z igł ami o dł ugoś ci okoł o 30 centymetró w. Przypadkowe nadepnię cie na IT był o jeszcze bardziej niebezpieczne niż na koral. Ale, jak powiedzieli nam Lilya i Lesha, gumowe kapcie zapewniają ró wnież ochronę przed jeż ami. Ale i tak lepiej spojrzeć na dno, a potem wstać ! A gdy w koń cu zdecydowaliś my się na ś rodki ostroż noś ci i zapoznaliś my się z lokalnym ż yciem morskim, poszliś my na kolację . A potem poznaliś my przewodnikó w hotelowych!

Rozdział.6. Wybó r wycieczek i spacer po jachcie.

Z jakiegoś powodu był o tu dwó ch przewodnikó w od Pegasusa. Jedna Rosjanka, oczywiś cie, ró wnież niegrzeczna i zawsze z czegoś niezadowolona, ​ ​ oraz Arabka, któ ra doskonale mó wi po rosyjsku, o imieniu Mustafa.

- Porozmawiajmy z nim! Ira i ja zdecydowaliś my.

Ciekawe był y wycieczki z Taby. Gó ra Mojż esza, Izrael, Jordania, oczywiś cie Kair, quadem po pustyni i rejs statkiem.


Izrael, a konkretnie wycieczka, nie bardzo się nami teraz interesował , bo już tam byliś my. Jednak od razu wpadliś my na pomysł , ż e sami moż emy przekroczyć granicę , ponieważ widać ją z hotelowego okna. I w zwią zku z tym zadaliś my pytanie, czy podczas przechodzenia pieszo wkł adają pieczą tkę do paszportu?

- Koniecznie! Przewodnik nas rozczarował .

Pamię tają c, jak bardzo byliś my zdenerwowani tym w Izraelu, kiedy lecieliś my z Turcji, postanowiliś my nie ryzykować . W najbliż szym czasie planowaliś my odwiedzić Emiraty. Odwiedź my, a potem zobaczymy Izrael!

Oczywiś cie Jordan ró wnież znikną ł z tego samego powodu. No to koniecznie weź Kair! A trzeba wiedzieć o Dolinie Nilu - Luksorze i Kornaku.

- To noc, aby jechać autobusem do Kairu! W Luksorze wracasz do Sharm, potem samolotem do Hurghady iz powrotem tą samą drogą ! Mustafa nam powiedział .

- Wszystko jasne! W Dolinie Nilu bę dziemy spać i tak naprawdę nic nie zobaczymy.

Zró bmy to innym razem, jeś li kiedykolwiek odpoczniemy w Hurghadzie - powiedział em Irze - A Kairze. . . có ż , co moż emy zrobić . Bę dzie musiał iś ć ! Noc na pustyni. W porzą dku, przeż yjemy. Nie jedziemy na wielbł ą dach!

Oddalają c się od strefy hotelowej na okoł o 3-4 kilometry, jachty zakotwiczył y niedaleko bezludnego wybrzeż a. Nurkowie od razu weszli pod wodę , a my - do pł ywania! Ale nie pł ywaliś my dł ugo. Nasz przewodnik statku wskoczył do wody i wezwał cał ą grupę , aby poszli z nim. Pł ywaliś my. Ale gdzie i dlaczego? A moż e jest coś , czego jeszcze nie widzieliś my? !

Przepł yną wszy pię ć dziesią t metró w i nie widzą c nic nowego, zapytał em przewodnika, dlaczego i gdzie w ogó le pł yniemy. Odpowiedź zadowolił a i brzmiał a mniej wię cej tak: „Po prostu pł ywam”! Ludzie się ś miali, a ja pokazał em znaki, ż e poszedł em na jacht. To prawda, ż e ​ ​ w tym czasie nasze statki wykonywał y trudne manewry, aby zawró cić , i musieliś my czekać okoł o dziesię ciu minut. Postanowił em spę dzić ten czas z korzyś cią i wyszedł em na bezludną plaż ę , ż eby trochę się poopalać . Wtedy zadzwonili do mnie ż eglarze. Przewodnik gorą co przeprosił za „ł ó dź był a problemem” i wszyscy poszliś my na obiad! Jedzenie, szczerze mó wią c, nie był o tu zbyt dobre - makaron w jakimś sosie i napojach. Ogó lnie drogą morską !


Po pewnym czasie nurkowie wró cili i najpierw oczywiś cie zapytaliś my – „No, jak to jest? ”.

- To wspaniale! - powiedział a dziewczyna, któ ra wyszł a na pokł ad, i dodał a z zachwytem: - Są takie ryby! Wsadził em palec, a ona mnie ugryzł a!

Wszyscy ś miali się jak stado, ale niczego innego nie moż na był o dowiedzieć się . Odpowiedzi ograniczał y się do fraz: „Tak, tam jest ś wietnie! Tak, jest pię knie i ciekawie! ”. Najwyraź niej oznaczał o to: „Nie braliś my nurkowania – to nasza wina, nic ci nie powiemy”.

No dobrze. Niemniej jednak nie zaszkodzi samemu przejś ć kurs nurkowania, ale nastę pnym razem!

Na hotelową plaż ę wró ciliś my w samą porę na kolację . Po szybkim posił ku poż egnaliś my się z Lilią i Leszą , ponieważ nie pojechali do Kairu i poszliś my się przygotować .

Rozdział.7

Spaliś my tylko pó ł torej godziny. Do holu weszł y dwa zombie, jeden w kapeluszu Indiany Jonesa, manierka z mię kką wodą i kamera wideo w pogotowiu. Po wypiciu tam kawy trochę odzyskaliś my sił y i poszliś my do hali, gdzie już zaczę li się gromadzić ludzie, któ rzy ró wnież jechali do Kairu. Wszyscy tutaj otrzymali suche racje ż ywnoś ciowe na podró ż - kanapki i czekoladki...Ale nam nie dali. Okazuje się , ż e zostaliś my zapisani na wycieczkę , ale zapomnieli wpisać nas na listę do jedzenia. Zgadza się , ale po co nam jedzenie? !

Hmm, dobre przewodniki tutaj. Jeden jest zawsze niezadowolony, drugi to sklerotyk! No nic, po drodze powinny być przystanki.


Hotel był już markowym organizatorem wycieczek autobusowych. Prawda nie jest pusta. Najpierw zebrał ludzi z najbliż szych hoteli, a my byliś my ostatnimi, któ rzy odbierali. Powitaliś my przewodnika, kierowcę i ochroniarza w kurtce (bezpoś rednio prezydenckiego) i weszliś my do salonu. U nas mieliś my mię dzy innymi poduszki z hotelu. Przewodnik hotelowy polecił nam zabrać je ze sobą , ponieważ resztę nocy musieliś my spę dzić w autobusie. I wszystko był oby dobrze, ale wszystkie miejsca był y zaję te. No to znaczy autobus był w poł owie pusty, ale ludzie usiedli tak, ż e wszyscy siedzieli sami. Oczywiś cie osoby z tej samej firmy ró wnież nie siadał y razem, aby wygodniej był o spać . A gdzie powinniś my iś ć ? Usią ś ć teraz z nieznajomymi? Ostatnią rzeczą , jaką chciał em zrobić , to obudzić się na ramieniu jakiegoś brodatego mę ż czyzny! Od razu przypomniał em sobie uję cia z filmu „Akademia Policyjna” w barze „Niebieska ostryga” – „Tuturu-tututun”!! !

Turyś ci z naszego hotelu w koń cu oczywiś cie zaczę li przeklinać , straż nik i kierowca trzymali się za gł owy, a przewodnik po rosyjsku ze ł zami w oczach poprosił ludzi z tej samej firmy, aby usiedli obok siebie. Pię tnaś cie minut pó ź niej niektó rzy z nich nadal to rozumieli i ruszyli, zwalniają c miejsca. I ruszamy w drogę ! To prawda, ż e ​ ​ dwadzieś cia minut pó ź niej, z jakiegoś powodu, na jakimś posterunku, zatrzymali nas miejscowi, albo wojsko, albo policja. Jeden z nich wszedł do autobusu i przeszedł przez kabinę , przez chwilę spojrzał na wszystkich pasaż eró w. Podobno sprawdzali, nagle do autobusu wsiadł arabski terrorysta! Wszyscy pasaż erowie siedzieli z kamiennymi twarzami, a kiedy inspektor podszedł do mnie, powiedział em mu – „Cześ ć ! ”.

- O! Witam! - surowy Arab rozkwitł w uś miechu i prawie wspią ł się , ż eby się pocał ować !

Potem wyszedł z salonu i pojechaliś my dalej!

To był a afrykań ska noc. Autobus leciał dobrą i prostą drogą przez pustynię . Wszyscy turyś ci opró cz mnie spali. Generalnie lubię nie spać w nocy, wię c siedział em i patrzył em przed siebie. Teraz pustynia, potem gó ry, potem gó ry, potem pustynia. To spotkał o autobus. Zastanawiam się , dlaczego obaj wył ą czają reflektory na noc? ! Czy oś lepiają się nawzajem? Ale zbliż a się do ciebie coś wysokiego. Tak, to minibus! Wysokoś ć samej maszyny to dwa metry i tyle samo ł aduje się od gó ry belami! Widać to w wielu filmach, w któ rych obecna jest Afryka czy Indie, ale oglą danie na ż ywo jest o wiele ciekawsze!

Potem jeszcze postanowił em się przespać , bo zapowiadał się trudny dzień .

Obudził em się z faktu, ż e ludzie w autobusie kł ó cili się o to, kto pierwszy powinien iś ć do toalety (w sensie autobusu). Ludzi jest duż o, ale tylko jeden pokó j! Kiedy wszyscy się uspokoili, zdrzemną ł em się jeszcze przez 30 minut i znó w się obudził em, ale tym razem, bo sł oń ce ś wiecił o mi w oczy. Ś wit na pustyni!


Autobus zatrzymał się przy jakiejś wielkiej knajpce przy drodze. Przewodnik zapowiedział do mikrofonu, ż e jeś li ktoś chce coś zjeś ć lub wypić , to ś miał o! Parking 30 minut. Oczywiś cie pierwsi pobiegliś my z Irą do kawiarni! Mił y przewodnik z hotelu zapomniał zamó wić nam jedzenie na wynos.

Jak tylko wyszliś my, zrobił o nam się zimno! Có ż , nie mró z, ale 7-10 stopni, nie wyż ej. No i ubraliś my się lekko, bo w dzień temperatura w cieniu wynosił a 25 stopni.

Po przeką sce i wypiciu dwó ch filiż anek kawy już nie zasypialiś my. Wkró tce na drogach zaczę ł y pojawiać się pojazdy - samochody osobowe, cię ż arowe, wozy i wielbł ą dy.

Pasaż erowie w autobusie w koń cu opamię tali się , gdy już przejeż dż aliś my przez Kanał Sueski, a przewodnik, któ ry, jak się pó ź niej okazał o, był tylko przewodnikiem autobusowym, zaczą ł nam opowiadać o tej okolicy.

Rozdział.8. Kair, Giza, piramidy i mumie.

Ali, bo tak nazywał się przewodnik, powiedział , ż e jeden metr kwadratowy ziemi kosztuje 1 dolara. Oczywiś cie nie nad morzem, ale na pustyni, jakieś pię ć dziesią t kilometró w od Nilu czy Kanał u Sueskiego. A kto tego potrzebuje, ziemia? Bez wody - bez ż ycia!

Bliż ej Kairu zaczę ł y pojawiać się budynki mieszkalne. Z wyglą du, oczywiś cie, był y to niedbale uformowane szopy z tego, co był o pod rę ką , a zamiast dachu wielu miał o niedokoń czoną podł ogę . Biedni, brakuje pienię dzy na dokoń czenie domó w. . .

- Nie do koń ca - zapewnił nas Ali - Fakt, ż e biedni są tak, ale nie dlatego budowa jest tu niedokoń czona. Faktem jest, ż e za nastę pne pię tro trzeba zapł acić podatek. A jeś li nie ma dachu, nie uważ a się tego za ukoń czoną podł ogę ! Jakich mamy mą drych ludzi!

Tutejsze samochody też był y osobliwe - niezrozumiał e modele. Takich nie widzieliś my. W wię kszoś ci był y to stare furgonetki i minibusy, jak nasz RAFIK, tylko jeszcze starsze. Jak w filmie „Fantomas” z Louisem de Funes. Zwierzę ta czę sto przewoż ono w furgonetkach, a minibusy sł uż ył y jako pojazdy trasowe. Co wię cej, był y wypeł nione po brzegi, ale to nie przestraszył o mieszkań có w. Zostali cicho umieszczeni na schodach, siedzą c przy otwartych drzwiach, a niektó rzy siedzieli na dachu!


I tak wjechaliś my do Kairu! Nasz autobus był zdecydowanie jednym z najlepszych pojazdó w w okolicy, ponieważ otaczał y nas gł ó wnie stare fordy i fiaty. Od czasu do czasu widuję takie samochody. Ale oczywiś cie jako doś wiadczony kierowca był em bardzo zaskoczony organizacją ruchu. Oznacza to, ż e praktycznie w ogó le nie był o organizacji, a takż e zasad. Samochody, cię ż aró wki i autobusy podjeż dż ał y do ​ ​ skrzyż owania z dwó ch lub trzech stron i zgadzał y się gestami, kto przejedzie pierwszy. Niepisana zasada przejś cia był a jeszcze jedną rzeczą - ten, kto ma najwię cej „stodoł y”, przechodzi pierwszy: autobus, cię ż aró wka, SUV, samochó d osobowy. Nikt tu nie uż ywał kierunkowskazó w. Na cał e ogromne oś miomilionowe miasto był o tylko 9 sygnalizacji ś wietlnej, z któ rych 8 nie dział ał o, a Arabowie nie zwracali uwagi na to, któ re został o! Był o też wiele wozó w. Np. jeden z nich z kierowcą -kierowcą prawie nas wyprzedził w trzecim rzę dzie, ale tak naprawdę nie miał szczę ś cia - zaczą ł się most i jego transport, z mocą jednego konia mechanicznego, nie mó gł wyprzedzić naszego autobusu i został w tyle ! Ale pomimo tego „kairskiego chaosu” na drodze, widział em tylko jeden wypadek, i to na prostej – jeden samochó d lekko dogonił drugi w dupę . Taaa! W naszym kraju przy takiej organizacji ruchu prawie wszyscy pokonaliby pierwszego dnia! Szczerze mó wią c, nawet nie wiem, czy zaryzykował bym jeż dż enie po Kairze wynaję tym samochodem. W innych sprawach takie drobiazgi jak zadrapania tak naprawdę nikomu tutaj nie przeszkadzają . Przywitaj się i ruszaj dalej!

Po wykł adzie o ruchu drogowym w Kairze przewodnik powiedział coś do kierowcy i zatrzymaliś my się . Nasz autobus zabrał mę ż czyznę w okularach, z lekką nadwagą i wyraź nie miejscowego. Wzią ł mikrofon i przedstawił się ! To był nasz przewodnik po mieś cie, któ remu przekazał wodze wł adzy Ali.

Nasz nowy przewodnik nazywał się Hasan i mó wił doskonale po rosyjsku! Co wię cej, już od pierwszych sł ó w zdał em sobie sprawę , ż e jest ciekawą , pogodną osobą i dlatego wycieczka bę dzie udana!

„Spó jrz w prawo” – powiedział – „Tutaj widzimy slumsy i gó ry ś mieci.

To dla nas powszechne zjawisko. Co widzimy po prawej stronie? – ró wnież cicho w podł odze zapytał przewodnik.

Ludzie natychmiast odwró cili gł owy i zamarli! W oddali wyraź nie widać był o sylwetkę ogromnej piramidy, wstrzą sają c wyobraź nią ! Zastanawiam się , dlaczego nie widzieliś my go z innych czę ś ci miasta? Przewodniczka dokł adnie wiedział a, kiedy zwró cić naszą uwagę i wywoł ać efekt zaskoczenia!

A Hasan kontynuował . Rozdał cał emu salonowi kartkę papieru A4, na któ rej znajdował o się tł umaczenie na rosyjski staroż ytnych egipskich hieroglifó w. Wszyscy zaczę li je studiować , a ja z dumą wyją ł em wydruk, któ ry zabrał.10 arkuszy!

Nasz autobus zbliż ał się do miasta Giza, któ re praktycznie poł ą czył o się z Kairem. Tu, w pobliż u, na libijskiej pustyni, znajdował y się piramidy!

Zatrzymaliś my się okoł o stu metró w od najwię kszego – Chufu (Cheopsa), na specjalnym parkingu.

- Uwaga! - powiedział gł oś no przewodnik: - Teraz sam zwiedzisz piramidy. Wewną trz nie moż na robić zdję ć . Na wycieczkę dostę pne są dwa - Cheops, najwię kszy, jest pł atny, moż na tam kupić bilety (wskazał na kasjera), a ten jest mał y. To jest piramida kró lowych, zwana piramidą Matki Cheops. Jest wolne. A jednak znasz tę przypowieś ć - jedź na wielbł ą dzie 1 dolara, zsiadaj z wielbł ą da 100 dolaró w! - przewodnik uś miechną ł się , - Bę dę na ciebie czekał w autobusie za 30 minut!


Nie rozumiem naszych rodakó w. Nie wszystko rozumiem. Przebyć tak dł ugą drogę , aby nie zobaczyć jedynego z siedmiu cudó w ś wiata, któ ry przetrwał do dziś ? Po to jestem. Dowiedziawszy się , ż e wejś cie do piramidy Cheopsa kosztuje 150 funtó w (okoł o 25 USD), cał y nasz autobus ze sł owami „Och, pieprzyć to”, przepraszam, wpadł na darmową mał ą piramidę . Po prostu zalali, bo bez nich w kolejce pod tą piramidą był o już sto osó b.

Dwadzieś cia pię ć dolaró w dla Egiptu, w rzeczywistoś ci duż o pienię dzy. Specjalnie na wejś cie do piramidy. Ale kiedy już przybę dziesz, dlaczego nie rzucić okiem? W kasie nie przyjmowano jednak dolaró w, ale nasz przewodnik autobusowy szczę ś liwie poż yczył nam funty, któ re pó ź niej mu zwró ciliś my.

Wejś cie do piramidy Cheopsa został o wykonane nie z ziemi, ale z pł yt tworzą cych piramidę , na wysokoś ci okoł o 15 metró w. Każ da, nawiasem mó wią c, waż ył a ś rednio okoł o 2.5 tony, a w sumie w piramidę zaangaż owanych był o okoł o dwó ch milionó w tych pł yt! W koń cu piramida w ś rodku nie jest pusta! A jego wysokoś ć wynosił a 147 metró w! Wcią ż nie wyobraż am sobie, jak został zbudowany. A moż e wcale nie byli ludź mi? A piramida nie został a zbudowana do pochó wku?

Przy wejś ciu powitał nas Arab siedzą cy na krześ le, któ ry sprawdził bilety, powiedział zdanie „Ale zdję cie, ale wideo” i pokazał rę ką – wejdź !

Weszliś my do ś rodka. Był doś ć wą ski korytarz, przypominają cy jaskinię . Zapalił y się lampy, a wokó ł wisiał y kamery wideo. Już zaczą ł em dostawać wydruki ze staroż ytnym ję zykiem egipskim i planem piramidy, ale potem był em rozczarowany. Wszystkie przejś cia, z wyją tkiem jednego, zamknię te był y kratami z kł ó dką . Nie moż esz grać w odkrywcó w. Szkoda! No to chodź my dalej.

Po kilku metrach rozpoczę ł o się doś ć strome podejś cie po schodach, a raczej po drewnianej desce, na któ rej niejako przybito stopnie, aby turyś ci nie cofali się . Podejś cie miał o okoł o pię ć dziesię ciu metró w. Pokonawszy go, zdyszani, weszliś my do komnaty faraona, gdzie znajdował się pusty sarkofag. Wszystko! Reszta nie był a dostę pna dla turystó w!

Sfrustrowani zeszliś my do bazy.

- No to chodź my do tego malucha! - zasugerował Ira.

- Chodź my do!


Tł um turystó w albo już spojrzał na wolną piramidę , albo był w ś rodku, wię c weszliś my do niej bez kolejki. Był tam ten sam korytarz, co u Cheopsa, a na koń cu był a mał a komnata i był tam też sarkofag. To prawda, w przeciwień stwie do duż ej, w tej celi zgromadził o się okoł o 50 osó b. A poł owa pró bował a się tam dostać .

- Wpuś ć mnie! Autobus odjeż dż a!

„Ludzie, gdzie idziecie? ” Tu nie ma czym oddychać !

- Idź my dalej, nie sł uchaj ich, każ dy chce zobaczyć !

„Ach, wypuś ć mnie! ”

Tak na piramidę patrzyli nasi ekonomiczni turyś ci. Ira i ja nie weszliś my do celi, tylko na nią spojrzeliś my. Nastę pnie wró ciliś my na miejsce naszego spotkania z przewodnikiem, po drodze cał y czas walczą c z obsesyjnymi sprzedawcami, któ rzy sprzedają figurki pię ć dziesią t razy droż sze niż faktycznie kosztują . I z darmowych przejaż dż ek na wielbł ą dach i bardzo pł atnego zejś cia (innymi sł owy sam bym skoczył , ale kobieta czy dziecko nie). I od policjantó w oferują cych zrobienie zdję cia na tle piramid za 1 USD (chociaż moim zdaniem lepiej to zrobić niż inne). Kiedy wszyscy zebrali się przy autobusie, Hassan pokazał nam miejsce w pobliż u piramidy, gdzie znajdował y się ogromne doł y. Tutaj archeolodzy znaleź li zakopane Sł oneczne Ł odzie egipskiej floty, z któ rych jedna znajduje się obecnie w Muzeum Sł onecznej Ł odzi w pobliż u piramid. To był koniec trasy. W piramidzie Chefrena, w któ rej podszewka został a zachowana na samym szczycie, a Mikerin nie był dozwolony. Zwykł y turysta nie miał wię c tu nic do roboty.

Autobus dowió zł nas na taras widokowy w pobliż u piramid, gdzie wszyscy mieli sesję zdję ciową , a nastę pnie udaliś my się do Sfinksa. Ten ogromny posą g widział wiele. Wedł ug opowieś ci naukowcó w był wielokrotnie podlewany przez ulewne deszcze i zabierany przez tysią cletnie piaski. I dopiero w 1925 roku posą g został oczyszczony iw tej formie turyś ci go podziwiają , a wszystko to tak, jak robi się zdję cie z daleka „z ust do ust”.


A wadą tego miejsca był o to, ż e obsesyjni handlarze wszelkiego rodzaju nonsensó w po prostu strasznie to zrozumieli. Targowanie się o figurkę , któ ra na naszym bazarze w hotelu kosztował a $1, tutaj zaczynał o się od 30$ i koń czył o się sł owem „darmowe”, ale nie trzy, ale za darmo. Ale jeś li odbierzesz towar, to wszystko! Nikt tego nie odbierze, a sprzedawca po prostu nie zostanie w tyle. Jeden taki pobiegł za nami okoł o dwustu metró w, chociaż nie wzię liś my towaru w rę ce. Najpierw uż ył em publicznych zwrotó w „Ale, senks”, potem, widzą c, ż e dana osoba nie zrozumiał a, przerzucił em się na rosyjskie zwroty, ale pró bował em delikatnie! Wszystko skoń czył o się tym, ż e już w autobusie odszedł sprzedawca, przeklinają c po angielsku. Có ż , nie bij go tam w twarz! Musiał em „nie zrozumieć ” jego ostatniego zdania!

Kiedy wszyscy się zebrali, grupa został a przeniesiona do innego ciekawego miejsca - fabryki perfum. Usiedliś my na wygodnych krzesł ach i przynieś liś my herbatę owocową . Wtedy wyszedł do nas przewodnik po fabryce, przy okazji Rosjanka, któ ra zaczę ł a nam opowiadać o asortymencie. Oferował a perfumy, zaró wno mę skie, jak i ż eń skie, na każ dą okazję . Na przykł ad perfumy ró ż nych egipskich kró lowych kuszą ce mę ż czyzn. Lub olejki do skó ry wedł ug sekretnej, staroż ytnej receptury na mł odoś ć . I okazuje się , ż e jeden z faraonó w nie miał spadkobiercó w. Nie lubił „tego biznesu”. I tak nadworny chemik stworzył dla niego specjalne perfumy. Faraon spryskał je i wkró tce miał duż o dzieci.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Острова
Навигатор
Наш самолет
Здание было небольшое и очень интересной формы – местами круглое, и напоминало огромный шатер!
Здание было небольшое и очень интересной формы – местами круглое, и напоминало огромный шатер!
Наш отель Хилтон
Номер
Номер
Вид из номера
Ресторан
Предупреждение
Рыбка
Она хотела нас сожрать на пляже
Прогулка на яхте
Прогулка на яхте
Остров Фараонов
В Каир!
Пирамиды
Это раздали туристам
Пирамида Хеопса
Пирамида внутри (секретное фото) :)
Пирамида внутри (секретное фото) :)
Пирамиды
Пирамиды
Здесь были похоронены Солнечные Ладьи
Сфинкс
Панорама пирамид
Фабрика духов и масел древнего Египта
Фабрика папирусов
Папирусы
Каирский национальный музей
Что это?
Удобно?
Нил
Нил
Ужин на теплоходе
Ужин на теплоходе
Ужин на теплоходе
Что это?
Анимация в отеле
Пустыня
Podobne historie
Uwagi (0) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara