O naszych wspaniałych przygodach na wycieczkach z agencji ulicznej

13 Moze 2010 Czas podróży: z 31 Marta 2010 na 07 Kwiecień 2010
Reputacja: +79
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Kilka razy w Turcji kupował em wycieczki wył ą cznie z agencji ulicznych i wszystko był o na najwyż szym poziomie. Poprzednim razem w Egipcie wykupiliś my wycieczki od przewodnika i był o to doś ć drogie, ale musieliś my, bo hotel był na obrzeż ach i po prostu nie był o agencji ulicznych. Tym razem znaleź liś my jedną agencję uliczną w dzielnicy - znajduje się na prawo od Sapphire, prawie przy wejś ciu do Lillyland, nazywał o się to rodzajem safari. Zaoferowano nam nurkowanie za 30 USD, w przeciwień stwie do 45 USD za przewodnikó w, a Luksor za 50 USD, w przeciwień stwie do 85 USD za przewodnikó w. Jest nas czworo - a oszczę dnoś ci są znaczne.

Nurkowanie. Transfer nie był spó ź niony, ale przyjechał jakiś bardzo odrapany autobus. Statek był duż y, taki sam jak te hotelowe, ale poza naszą czwó rką i parą Wł ochó w był na nim cał y tł um Egipcjan. Trochę straciliś my nastró j, rozumiesz. Okazuje się , ż e był jakiś ich wiosenny festiwal i przybyli z Kairu nad morze. Ale w efekcie okazał o się , ż e Egipcjanie zachowywali się bardzo przyzwoicie – metropolii, cał e rodziny, nie szturchali palcó w i nie gapili się , a co najprzyjemniejsze – nie zamierzali nurkować . Dlatego ta wycieczka okazał a się bardzo udana, ponieważ instruktor miał do nurkowania tylko trzy osoby - Wł ocha i dwie nasze. Rozumiesz, nurkowaliś my w peł ni dwa razy, a nie jak ostatnio u hotelowego przewodnika - jedno nurkowanie, a potem pospiesznie i dwa na instruktora, bo statek jest peł ny i wszyscy chcą nurkować . A tu za każ dym razem przez prawie pó ł godziny, a to dlatego, ż e na gł ę bokoś ci jest zimno, po prostu zamarliś my. Przy okazji koniecznie zabierz piankę z dł ugimi rę kawami – są też te z kró tkimi rę kawami i są zimniejsze. Instruktor był doś ć profesjonalny, chociaż sł abo mó wił po rosyjsku. W sumie byliś my tu bardzo zadowoleni. Poza tym widzieliś my, jak Egipcjanie ką pią się w ubraniach, jak nie umieją pł ywać i jak ż arliwie bawi się ich mł odoś ć . Egzotyczny.


To cał a historia. Odebrali nas przyzwoitym autobusem i przez okoł o pó ł godziny staliś my w nocy na autostradzie, aż podjechał duż y wygodny autobus, do któ rego przemieś cił a się nasza grupa 12 osó b. Miejsca, musiał a obudzić się z drż enia. Przez okoł o godzinę jechaliś my przez pustynię , ale gdzieś zgubili drogę , a autobus ugrzą zł w piasku. Zdję cia w zał ą czeniu. Stał o się to o 6 rano. Począ tkowo nie przeszkadzał o nam zwiedzanie dziewiczej pustyni, ale niezbyt inteligentni Egipcjanie zakopali autobus do samego brzucha. Generalnie popeł nili wiele nierozsą dnych dział ań , wykopali autobus z jednej dziury i od razu wsadzili go do nastę pnej, jadą c z jakiegoś powodu do przodu, a nie do tył u - na solidną drogę , poza tym był też zjazd do przodu, iz powrotem bę dzie w dó ł . Absolutnie nie chcieli sł uchać rad naszych mę ż czyzn - sami mó wią , ż e mają wą sy. A przy nich nie mieli nie tylko desek, nie tylko ł opaty - ale ani jednej butelki wody! Udaliś my się na pustynię tzw. Tutaj przydał o się nasze hotelowe zaopatrzenie w wodę z minibaru, a nasze buł eczki bananowe z obiadu. Wzię liś my przyzwoity zapas wody i podarowaliś my tym „robotnikom” 3 butelki, choć na pró ż no, potem musieliś my sami dokupić wię cej. Ale wtedy był o jeszcze ż al dla tych nieszczę ś nikó w, któ rzy goł ymi rę koma wś ciekle wykopali autobus z piasku.

Mimo naszej sytuacji byliś my w pogodnym nastroju - i co jeszcze był o do zrobienia? Naś miewaliś my się z Egipcjan, eksplorowaliś my pustynię dookoł a. Był a z nami pozytywna para z Kijowa, a wszyscy inni leż eli i spali w autobusie, ponieważ nie był o jeszcze gorą co, tylko od czasu do czasu wychodzili popatrzeć na pustynię . Trwał o to do godziny 11, kiedy już nam się to nudził o (minę ł o 5 godzin), a my sami zadzwoniliś my do starszego przewodnika „na ziemi”, mimo drogiego roamingu. Oczywiś cie zwró ciliś my się do towarzyszą cego nam przewodnika, któ ry powiedział , ż e wszystko się już rozstrzygał o, ale okazał o się , ż e ten przewodnik, baza, ż e ​ ​ tak powiem, w ogó le ś pi! - Obudziliś my go! i to od nas dowiedział się o naszej sytuacji. Okazuje się , ż e towarzyszą cy nam przewodnik (Ahmet) wł aś nie nas okł amał – Egipcjanie na ogó ł lubią kł amać , taki jest ich zwykł y stan.

Pó ł godziny pó ź niej podstawowy przewodnik wjechał jeepem towarowym (patrz zdję cie), przeprosił i zał adował nas na tył jeepa! Dzię ki Bogu w kokpicie był o wystarczają co duż o miejsca dla dwó ch starszych kobiet, któ re był y w naszej grupie - mojej mamy i Angielki. Z tył u jeepa zrobiliś my coś w rodzaju jeep-safari przez pustynię , podskakują c na wybojach, rozwianych przez piaszczystą bryzę . Mniej wię cej godzinę pó ź niej w przydroż nej kawiarni wyczyś cił em plecy z piasku najlepiej jak potrafił em, zostaliś my poczę stowani darmową herbatą i darmową butelką wody do wyboru (i dzię ki za to). Kolejną godzinę spę dziliś my czekają c na samochody, któ re obiecali zabrać nas dalej do Luksoru. W cią gu tej godziny dowiedzieliś my się , ż e nadal jesteś my na wybrzeż u morza, chociaż wierzyliś my, ż e już niedaleko Luksoru - ale tam nie ma morza. Ahmet zapewnił nas, ż e zrobimy wszystko na czas, zobaczymy wszystko, poza tym, ż e wró cimy pó ź niej w nocy, a nie jak obiecano o 22.00. OK.

Godzinę pó ź niej przyjechał y trzy samochody osobowe i o zgrozo, Achmetowi przychodzi do gł owy, ż e nie moż emy w nich zmieś cić ! Pó ł godziny czekania na kolejny samochó d. Potem Akhmet nie mó gł nas bardzo dł ugo posadzić w samochodach, przenió sł nas do jednego lub drugiego, w wyniku czego prawie zgubił em swoje rzeczy, zapomniawszy już , w jakim samochodzie są w bagaż niku. Odjeż dż amy kilka metró w, zatrzymujemy się na stacji benzynowej i znowu czekamy - Egipcjanie energicznie o czymś dyskutują , a nawet przeklinają . Okazuje się , ż e wcią ż jesteś my przed posterunkiem policji! I mają problemy z przedostaniem się . Dlaczego i jak to się stał o, nadal nie jest dla nas jasne, ponieważ autobus utkną ł na pustyni kilometr od autostrady i daleko za punktem kontrolnym. (Mieliś my jeepa i w domu spojrzeliś my na naszą trasę na mapie) Dlaczego nas tam nie zabrali, ale odwieź li jeepami daleko przez pustynię , jest dla nas zagadką . W koń cu za 15-20 minut poszlibyś my tam nawet na piechotę . Jedynym wyjaś nieniem jest to, ż e niektó rzy Egipcjanie nie są zbyt mą drzy.


W koń cu pró bujemy przejś ć ten punkt kontrolny, oczywiś cie są problemy, wypeł niamy formularze kim jesteś my iz jakich hoteli, wcią ż nas wpuszczają , pozdrawiamy, jedziemy do Luksoru. Anglicy (dwoje) po prostu nie odchodzą , zaż ą dali ich odebrania, a my uporczywie byliś my przekonani, ż e jeszcze zdą ż yliś my wszystko zrobić . Ale w Luksorze, w kawiarni, w któ rej mieliś my zjeś ć lunch, wylą dowaliś my dopiero o godzinie 16-tej. Zostaliś my powitani przez przewodnika, któ ry bardzo dobrze mó wił po rosyjsku, był bardzo uprzejmy, poprosił o nocleg w Luksorze w hotelu na ich koszt z obiadem na ich koszt. Ponadto wszystkie muzea są już zamknię te w godzinach 16-30. Nie mieliś my innego wyjś cia, jak się zgodzić , ponieważ myś l o natychmiastowym powrocie i spę dzeniu kolejnych 4 godzin w drodze wydawał a się nie do zniesienia. Przewodniczka obiecał a nam ró wnież , ż e jutro bę dzie z nami, przeprowadzi tylko wycieczki historyczne, ż adnych sklepó w, a zaraz po obiedzie wró cimy i bę dziemy w hotelu nie pó ź niej niż.17-00.

Przywieziono nas do hotelu pierwszej klasy, niedaleko nabrzeż a, 3 gwiazdki, moż na spać . Natychmiast przeprosili za obiecany darmowy obiad - nie bę dzie, za obiad pł acisz pię ć dolaró w. Nie chcieliś my jednak jeś ć kolacji, po prostu zjedliś my pó ź ny obiad) i poszliś my na wieczorny spacer po Luksorze, każ dy oczywiś cie na wł asną rę kę . Niezapomniane wraż enia dostarczył nam spacer powozem z koniem – nie wiem, jak to się nazywa. Ale był o bardzo fajnie, dziadek Egipcjanin oprowadził nas po swoich slumsach i w centrum Luksoru wszyscy patrzyliś my z bezpiecznego komfortu namiotu (nie zabrał am ze sobą spodni i sukienki, któ rej wcale nie ma kró tkie jak na nasze standardy, wzbudził y ż ywe zainteresowanie ich dzieciakó w ze slumsó w, udał o mi się tego dopilnować , idą c z hotelu ulicą na nasyp). Ten mił y egipski dziadek ś wietnie mó wił po rosyjsku, cią gle coś opowiadał , moż na by powiedzieć , ż e dobrze objechał , ale w koń cu hmm… oszukał , do czego dą ż ą wszyscy Egipcjanie. Targowaliś my się o 4 dolary, a na koniec wyglą dał na uraż onego i powiedział , ż e chodzi mu o 4 dolary za pó ł godziny, ale jechał z nami pó ł torej godziny, wię c jesteś my mu winni znacznie wię cej. Trzeba przyznać , ż e po drodze ta przebiegł a kobieta zabrał a swojego brata, któ ry był ró wnież bardzo rozmowny i dobroduszny, do swojego „miejsca kierowcy”, ale w koń cu ró wnież okazał się bardzo uraż ony. Generalnie nie odważ yliś my się kł ó cić . Zdarza się , ż e moż esz to zrobić . Ale nasza druga para kijowska okazał a się bardzo kompetentnymi turystami - jechali ś ciś le okreś lony pó ł godziny, ale za 4 funty! Dowiedzieliś my się o tym podczas skromnego ś niadania w tym hotelu pierwszej klasy, któ rego ś niadania nie moż na nazwać ś niadaniem.

Po tym „ś niadaniu” z porzą dnym autobusem spotkał a nas zupeł nie inna egipska przewodniczka, a nie ta, któ ra był a wczoraj, obiecał a i dobrze mó wił a po rosyjsku. Ten prawie nie mó wił po rosyjsku. Mó wił a w taki sposó b, ż e nie moż na był o sł uchać , a tym bardziej czegoś zrozumieć . W efekcie spojrzeliś my na Luksor, ale wycieczek jako takich po prostu nie był o.

Ta Egipcjanka był a zaskoczona i ponownie "urazona", ż e nie chcemy ż adnych sklepó w. (W koń cu otrzymują z tego prowizję ). Z tej okazji odbyliś my prawie godzinną kł ó tnię w autobusie, podczas któ rej uż ył a nawet sł ó w „to nie jest mó j problem”. Po drodze dowiedzieliś my się , ż e nie odeś le nas z powrotem na lunch, abyś my byli w hotelu o 17:00, ale ona miał a nas odesł ać z Luksoru dopiero o 17:00. Dla wszystkich turystó w to zwykł a godzina wyjazdu z Luksoru i zrozumiał e, ż e chcieli zaoszczę dzić pienią dze - wsadzić nas do jakiegoś autobusu, a wcześ niej przecią gną ć nas po sklepach zgodnie z oczekiwaniami, a takż e zawieź ć na jaką ś wyspę , zbieranie dodatkowych 10$ od osoby. Ale gwał townie sprzeciwiliś my się temu z cał ym ś wiatem i nalegaliś my na wł asną rę kę . Był a bardzo uraż ona i niezadowolona.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Нда...
Бедуины, которые прибыли на помощь, но так ничем и не помогли
Автобус в пустыне
Укрытие от солнца для одинокого путника?
На дайвинге с египтянами
В пути по пустыне
Наш бравый водила
Дамба, вставшая на нашем пути
Приехали...
Растительность в пустыне
Рассвет в пустыне
Одинокое деревце
Джип-сафари
Джип-сафари
Джип-сафари
Podobne historie
Uwagi (17) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara