Piękne Czechy Południowe... nawet zimą!

30 Kwiecień 2010 Czas podróży: z 24 Styczeń 2009 na 31 Styczeń 2009
Reputacja: +403
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Tradycyjnie w opowieś ciach o Czechach turyś ci zwracają wię kszą uwagę na Pragę . I to jest zrozumiał e. Praga jest generalnie czarodziejką , podbija, sprawia, ż e ​ ​ się zakochuje, nie odpuszcza. . .

Ale dzisiaj chcę podzielić się wraż eniami z poł udniowych Czech. I bę dzie to bardziej opowieś ć -esej o tym cudownym regionie Czech niż opowieś ć o tym, w jakim hotelu mieszkali, co karmili itp. Moż esz to wszystko przeczytać na moim blogu.


Zacznijmy wię c naszą podró ż . Po Pradze po drodze był Cesky Krumlov, bajecznie pię kne mał e miasteczko w poł udniowych Czechach, niczym domek dla lalek, z wą skimi brukowanymi uliczkami i kolorowymi domami z dachó wkami. Każ dy dom jest tam starannie przechowywany, regularnie odnawiany, bo prawie każ dy dom ma ponad sto lat, w dawnych czasach był y to czyjeś warsztaty. Jeś li spojrzysz na miasto z lotu ptaka, przekonasz się , ż e rzeka Weł tawa zaskakują co pię knie je oplata - wyglą da jak litera S. I ta naturalna okolicznoś ć pozwala Krumlovitom ć wiczyć tam kajakarstwo. Rzeka zaró wno obejmuje miasto, jak i dzieli je na wyspy, zaskakują co czyste, zadbane, z wieloma mostami przez Weł tawę . Jeden dzień na taką urodę nie wystarczył i obiecał em sobie, ż e na pewno przyjadę tam latem, najlepiej w czerwcu, kiedy odbywają się tam turnieje rycerskie. To coroczny, barwny i pouczają cy festiwal, na któ ry skł adają się nie tylko turnieje rycerskie, ale takż e uliczne spektakle, w któ rych grają nie tylko zawodowi aktorzy, ale i po prostu widzowie: doroś li, dzieci i robią to z wielką przyjemnoś cią . W programie festiwalu znalazł się takż e konkurs na najlepszą lekturę powieś ci historycznych, wierszy; ciekawe i przydatne warsztaty, na któ rych każ dy moż e nauczyć się robić coś wł asnymi rę kami, a preferowane jest jakieś ś redniowieczne rzemiosł o, któ re Czesi starają się zachować . Zauważ ył em, ż e Czesi wszę dzie i we wszystkim honorują swoją historię , pielę gnują ją , popularyzują , zwł aszcza wś ró d obcokrajowcó w. Z każ dego, naszym zdaniem, niepozornego, historycznego epizodu uł oż ą cał ą historię , zrobią z niego pyszny cukierek, zapakują w kolorowe opakowanie i podadzą wszystkoż ernemu turyś cie… Jeszcze musimy się tego nauczyć (to znaczy ż e potencjał turystyczny naszego kraju, cał ego kraju i poł udnia, wschodu i zachodu, nie jest w ogó le ujawniany i nie jest w peł ni rozreklamowany. Ale mamy też nie mniej wspaniał e historie. . . Ech....). A wieczorem, wzdł uż brukowanych uliczek, moż na przył ą czyć się do kolejnej akcji - kostiumowej procesji z pochodniami, wybierają c w kasie oszał amiają cy kostium ś redniowiecznej damy dworskiej i dotrzymywać towarzystwa dzielnemu rycerzowi, grzechoczą cemu zbroją z nadmiaru uczuć . A moż e wybrać wizerunek wiedź my lub ducha i straszyć przypadkowych przechodnió w? Tak. . . Wyobraż am sobie ten niesamowity spektakl z pieś niami, tań cami, pochodniami, piwem, winem, golonką wieprzową na roż nie czy pstrą giem w wę glach. . .

Có ż , marzył em i to wystarczy. Kontynuujemy naszą podró ż ! Dalej po drodze znajdował a się wieś Rozhmberg z wysokim i nieco ponurym zamkiem kró lewskim o tej samej nazwie. Wcześ niej był a ulubiona wiejska rezydencja kró la Rudolfa II, któ ry po prostu uwielbiał wszystkie te kró lewskie kaprysy: polowania, bale, przyję cia itp. Zamek znajduje się po drugiej stronie Weł tawy, na stromym wzniesieniu i wyglą da jak nie do zdobycia forteca. Autobus dowió zł nas tylko do mostu na Weł tawie, a potem tupaliś my, przejeż dż aliś my przez most na rzece, podziwialiś my dzikie (wł aś ciwie prawie oswojone) kaczki i kaczory, karmiliś my je, robiliś my zdję cia, potem wdrapywaliś my się na zamek , któ ry notabene, jak w ś redniowieczu, trzeba był o przedostać się przez fosę . Sam zamek i wszystko w ś rodku pozostał o z dawnych czasó w, wszystko: meble, sprzę ty, ubrania, buty… Wraż enie, mó wię wam, jest trochę ponure, a jednocześ nie nierealne. Idą c wzdł uż rozbrzmiewają cych echem dł ugich korytarzy, sł abo oś wietlonych i obwieszonych rodzinnymi portretami, wydaje się , ż e sam kró l wyjdzie z są siedniego pokoju i spojrzy na nas: kto zakł ó cił jego odpoczynek?

A był też majestatyczny i zachwycają cy Morawski Kras na samej granicy z Austrią . To narodowy rezerwat przyrody z pię knymi mał ymi jeziorami, podziemną rzeką , lasami, skał ami, jaskiniami ze stalaktytami, stalagmitami i nie pamię tam jeszcze co. Kiedy spuszczono nas z jaskini Macocha na specjalnej ł odzi z duż ej wysokoś ci, wydawał o nam się , ż e jesteś my w innym ś wiecie - znajdował o się tam podziemne jezioro (prowadzi do niego podziemna rzeka Punkva). To nierealistyczna bajka! Jezioro jest nie tylko najczystsze, widać w nim wszystkie kamyki na dnie, ogromne ryby pł ywają flegmatycznie tuż pod naszą ł odzią , przyjrzeliś my się uważ nie, to pstrą g! Wszystko mogliś my zobaczyć doskonale, nie tylko dlatego, ż e jezioro jest najbardziej przejrzyste, wszę dzie jest oś wietlenie, wokó ł jeziora, nad nim, a nawet z niego, od doł u (w koń cu panuje tam smukł a ciemnoś ć ). To wł aś nie to podś wietlenie, prosto z wody, tworzy nierealistycznie bajeczne uczucie. . . woda ś wieci. . . Wydawał o się , ż e jeszcze chwila, a Gollum wynurzy się z wody z rybą w pysku! : ) Tak, wydawał o się , ż e tylko Frodo z innymi hobbitami, a nawet Gollum tam brakował o. . . Kró tko mó wią c, pię knoś ć jest dziwaczna. Tu trzeba robić fantastyczne filmy dla dzieci! W ogó le zastanawiam się , jak sł awni reż yserzy i scenarzyś ci „Wł adcy Pierś cieni” przegapili tak niesamowitą naturę ! To prawda, ż e ​ ​ wtedy inni reż yserzy naprawili tę sytuację , nakrę cili ją tam, w poł udniowych Czechach, „Opowieś ci z Narni”, takż e fantastyczny film.

Pię kno jest tam nie do opisania i pomimo tego, ż e byliś my tam pod koniec stycznia, chociaż wtedy jest tam doś ć ciepł o, bo to są Czechy Poł udniowe. Przede wszystkim uderzył mnie zadbany las, rzeka i najczystsze jeziora. W lesie wytyczono asfaltowe ś cież ki spacerowe! Kró tko mó wią c, chodzą tam w cywilizowany sposó b, w wię kszoś ci widzieli rowerzystó w. Wię kszoś ć rowerzystó w to Austriacy, bo granic nie ma. A miejscowi Czesi zaprosili tam jesienią , kiedy las staje się nierealistycznie bajeczny w pię knie, z pomarań czowo-fioletowymi liś ć mi i magiczny w iloś ci prawdziwych grzybó w. Trzeba tylko zjechać asfaltową ś cież ką w bok i jest borowik, a za nim kolejny i kolejny. . . W skró cie widzę to zdję cie i siebie tam z koszem : )) A tam też utuczone karpie olbrzymie w najczystszych stawach i oczywiś cie pstrą gi we Weł tawie. Naprawdę chcę tam dotrzeć we wrześ niu-paź dzierniku i zobaczyć to jesienne pię kno Moraw! Chociaż o każ dej porze roku nie pozostawi Cię oboję tnym. Zakochaliś my się w tym kraju i mamy nadzieję , ż e jeszcze nie raz tam wró cimy. . .

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Влтава обнимает весь город...
Узенькие мощеные улочки только пешеходные
Чешский Крумлов. Крыши старых домов
Дорога, разделяющая две страны - Чехию и Австрию
Покормили уток на Влтаве... Попрошайки еще те!
Так и хотелось сказать нашему гиду: Потеряйте меня где-то здесь... :)
Моравия. Замок Рожмберг
Вот такие там креативные указатели ))
и разделяет его...
Прощальный взгляд на город-сказку, город-театр... Прекрасны твои декорации...
Podobne historie
Uwagi (4) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara