Dzicy na Arabatce

30 Lipiec 2010 Czas podróży: z 04 Lipiec 2010 na 16 Lipiec 2010
Reputacja: +213
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Ż yczymy mił ego wypoczynku! Duż o wraż eń , myś lę , ż e na dł ugo zapamię tamy. Dopó ki na Strelce bę dą „dzikie” miejsca, bę dziemy tam nadal jeź dzić . Radzę wszystkim, któ rzy kochają dziką przyrodę , czyste powietrze i morze oraz nieobecnoś ć obcych na plaż y, ale jednocześ nie gotowi są znieś ć ogromną liczbę komaró w ze wzglę du na wszystkie powyż sze.

- najczystsze powietrze nasycone solą , jodem i bromem

- mikroklimat morski (w 99% jest co najmniej lekka bryza, wię c nawet w upale jest cał kiem komfortowo)

- dziewicza przyroda

- czyste doskonał e morze

- szeroka czysta plaż a

- nie dusza w odległ oś ci 1 km.

- obecnoś ć ź ró deł z czystą naturalną sł odką wodą na Strelce

- obecnoś ć gorą cych ź ró deł jodowo-bromowych (gejzeró w) na Strelka

- doś ć niedrogie

- ś wietne miejsce na odpoczynek i relaks od wielkomiejskiej masy ludzi i gwaru

- komary (a raczej niezmierzona iloś ć tych zł ych gł odnych owadó w).

Teraz bardziej szczegó ł owo:


Jechaliś my w duż ym towarzystwie (7 dorosł ych i 6 dzieci), celowo dalej wzdł uż Arabatki, gdzie nie ma już osad, baz i pensjonató w (47 km od począ tku Strelki). Droga do… Karabin jest teraz doskonał y, wykonany z betonowych pł yt. Potem zaczyna się podkł adka (raczej myszoskoczek) typu „tarka”, po któ rej albo trzeba jechać.20 km/h. lub lataj nisko ponad 80 km/h. Ale był o warto. Od naszego obozu do najbliż szych dzikich są siadó w był o co najmniej 1 km. , do najbliż szej bazy 8 kilometró w, a do najbliż szej wsi - kilometry 17.

W ogó le wszyscy się tam szczę ś liwie dotarli, rozbili obó z (4 namioty, namiot z komarem do kuchni, prysznic, toaletę , zacią gnę li 2 markizy), zjedli obiad, umyli przyjazd i kupili. Pogoda był a ś wietna. A ponieważ wszystko był o przygotowane na dł ugie wakacje, przygotowaliś my się na „zaszaleć na plaż y”. Ale, do cholery, tam nie był o...Reszta okazał a się cał kiem aktywna. Nagle zerwał się porywisty wiatr...

Zmiaż dż ono 3 namioty, namiot (któ ry był symbolicznie umocowany na 4 rozstę pach) trzymał y trzy osoby. Parasole i poś ciel został y zł apane wzdł uż plaż y, markizy zerwane, prysznic odwró cony do gó ry nogami. Tylko toaleta pozostał a nienaruszona : ), co przy okazji naprawiliś my najgorzej. Na szczę ś cie dla nas trwał o to okoł o 15 minut, wię c „test testowy” zdaliś my dwó jką . Kró tko mó wią c, musiał em zaczą ć wszystko od nowa. Tym razem naprawiliś my wszystko znacznie poważ niej. Zamiast ś miesznych na piasek koł kó w, pokonaliś my wszystkie rozstę py i zakopaliś my pó ł metrowe metalowe naroż niki na kolejne 30 centymetró w (zabraliś my je ze sobą ), a tam, gdzie im nie wystarczył o, przywią zaliś my je do 1.5 litra bakł aż any wypeł nione wodą i zakopane pó ł metra w piasku. Swoją drogą , zgodnie z wynikiem wyjazdu mogę powiedzieć , ż e rozstę py był y najlepsze na bakł aż anach.

Nastę pnego dnia ponownie podcią gnię to markizy i mieliś my mnó stwo czasu na relaks, pł ywanie i opalanie. T. do.


był o nas wielu, codziennie musieliś my chodzić do ź ró dł a po wodę pitną . Najlepsze ź ró dł o znajduje się we wsi. Na szczę ś cie tam zebrali wodę (choć nie blisko obozu - 30 km. ), a jednocześ nie w drodze powrotnej zatrzymaliś my się przy gorą cym ź ró dle (naprawdę gorą co, czasem nie da się wejś ć do wody) ż e tak powiem i leczyć . Już od drugiego dnia wszyscy zauważ yli, ż e peł no tu komaró w. I rano i po poł udniu. A wieczorem iw nocy nie ma ich tak duż o - tam wszystko się nimi roi. Był y dni, kiedy nie pomagał y ż adne repelenty (kremy, spraye, cewki dymne). W ogó le nas specjalnie gryź li. O godzinie ó smej, gdy komaró w był o wię cej, dzieci zaczę ł y wpadać w histerię , wię c natychmiast umieszczono je w namiotach, na komara. Trzeci dzień był spokojny, morze super, czyste. Piwo poszł o z hukiem. Zdecydowaliś my, ż e nadszedł czas, aby wł ą czyć ryby do diety i poszliś my wykopać robaka Liman. Przez 3 godziny krą ż yli wokó ł.3 ujś ć rzek i nie znaleź li ani jednego robaka - dno to jedna niebieska glina.

musiał em iś ć do Strzelaj i kup te robaki za 50 kopiejek za sztukę ! Wieczorem napompowali ł ó dź i wypł ynę li, zał oż yli dwie nowiutkie sieci, a nastę pnie zarzucili na ł oż ysko spinningowe prę ty. Dosł ownie godzinę pó ź niej zaczę ł a się prawdziwa „zabawa”. Ledwo zdą ż ył em nakrę cić spinningi. Wiatr wiał co najmniej 30 m/s i znowu burzliwy, porywisty wiał przez cał ą noc. Tym razem wszystkie nasze konstrukcje (poza markizami) przetrwał y. Rano zrobił o się jeszcze fajniej – opró cz jeszcze silniejszego wiatru zaczę ł a się ulewa. I tak cał y dzień . Dzieci został y wysł ane do namiotu najbardziej odpornego na wiatr i deszcz (któ ry okazał się namiotem Pinquin Omega 6), podczas gdy same siedział y (a raczej stał y) w namiocie. Trzy inne namioty został y jednak uł oż one na ziemi przez wiatr i deszcz i przemoczone (wraz ze wszystkimi rzeczami). Jedyną dobrą rzeczą był o to, ż e nie był o komaró w. W efekcie spaliś my w jednym namiocie i dwó ch samochodach. Na szczę ś cie kolejny dzień był spokojny i sł oneczny, co pozwolił o nam wysuszyć rzeczy.

Pią tego dnia nasi przyjaciele nie mogli tego znieś ć . Nie mieli zaufania do namiotó w, nie mogli już znosić komaró w. Wieczorem pią tego dnia wyjechali, a pozostał a tylko moja ż ona i dzieci. Kró tko mó wią c, rozpoczą ł się spokojny bierny odpoczynek. Ponieważ poprzedni sztorm wyrzucił na brzeg tony sieci, idą c wzdł uż brzegu, wybrał em taką , któ ra był a naprawdę „oż ywiona”, co zrobił em wieczorem. Po 3 godzinach siatka był a raputana.

Pogoda był a super, z wyją tkiem jednego dnia, kiedy panował absolutny spokó j i upał był nie do zniesienia. W tym dniu na wybrzeż u okoł o 300 metró w z obu stron pojawili się nowi wczasowicze z namiotami. A do wieczora tego dnia postanowił em ponownie zał oż yć siatkę i rzucić spinningowe prę ty na ł oż ysko. Pod koniec dnia znowu tego ż ał ował em. Gdy tylko się ś ciemnił o, rozpoczą ł się kolejny huragan. Tym razem był a to burza piaskowa, któ rej towarzyszył a gwał towna burza z piorunami.


Sił a wiatru był a tak wielka, ż e ​ ​ piasek wiał wszę dzie - przez okna namiotu, przez komara, do przedsionka. Piasek przestał nieś ć dopiero godzinę pó ź niej, kiedy zaczę ł o padać . Mamy wszystko. Ale wszyscy są siedzi nie mieli tyle szczę ś cia. Dla jednych metalowa rama namiotu został a rozdarta i przewró cona, a dla innych namiot został zerwany i prawie zabrany (wszyscy spali w samochodach). Oczywiś cie sieć zał oż ona poprzedniego dnia znó w został a porwana. Zdecydowanie mieliś my pecha z ł owieniem ryb - w cią gu dwó ch tygodni zł owiliś my tylko 2 tuziny babek, a potem z ł ó dki na przeką ski, daleko od wybrzeż a. Choć sami widzieli, jak wieczorami przy samym brzegu pł ywają doś ć duż e ł oż yska.

Dzień po ostatnim huraganie rozbiliś my obó z i wró ciliś my do domu, gdzie choć jest gorą co, nie ma komaró w. Chociaż gdyby był a moż liwoś ć pozostania na kolejny tydzień , zostalibyś my bez wahania, pomimo komaró w.

Tak, komary są tam duż ym problemem.

Ale ze wzglę du na wszystkie korzyś ci pł yną ce z takiego ś wię ta moż na je tolerować (oczywiś cie w rozsą dnych granicach).

Piszą c tę ​ ​ historię , z pewnoś cią wiele mi brakował o. Ale co najważ niejsze, wskazał gł ó wne punkty, na co trzeba być przygotowanym podró ż ują c jako dzikusy do Arabatki.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Горячий источник
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку
Дикарями на Арабатку