Za mało słów, jedna trucizna

Pisemny: 29 lipiec 2020
Czas podróży: 12 — 19 lipiec 2020
Ocena hotelu:
2.0
od 10
Oceny hoteli według kryteriów:
Pokoje: 4.0
Usługa: 1.0
Czystość: 1.0
Odżywianie: 1.0
Infrastruktura: 6.0
Przybył.12-go. Gospodarz — doł ą cz do wycieczki UP/Peninsula. Przewodnik po spotkaniu z okreś lonego Join UP dostrojony w „poprawny” sposó b już w autobusie. Cytuję : „Nakł adasz maski, kiedy mó wię – bę dzie posterunek policji, potem zdejmuj. Nie moż esz też nosić masek w hotelu – jesteś cie goś ć mi, któ rzy wam co powiedzą ”. I niezapomniane zalecenie „i czę sto nie traktuj rą k alkoholem - to wysusza skó rę , jest szkodliwe”. Ogó lnie nie mą dry.
Dotarliś my do hotelu. Przy wejś ciu zmierzyli temperaturę , zapisali ją w zeszycie. Na tym koń czy się prawdziwa walka z COVID-em o speł nienie w hotelu certyfikatu BEZPIECZNA TURYSTYKA. Wię cej na ten temat poniż ej.
W recepcji panował stan kł ó tni i skandali - ludzie, któ rzy przybyli wcześ niej, naprawdę poderwali sobie gardł a. Powó d jest banalny - kupili czę ś ć pokoi (ogró d, a niektó re nawet widok na morze) i wepchnę li je albo do sł ynnego budynku na drugiej linii (po drugiej stronie ulicy, gdzie jest recepcja) albo do pierwszego, ale z widokiem na ś ciana niedział ają cego pobliskiego hotelu.

Recepcji oczywiś cie to nie obchodzi - krzyki goś ci nie przeszkadzał y im.
Zał oż ono nam bransoletki, zaproponowano spacer do 14-00, dopó ki pokoje nie zostaną opuszczone. My oczywiś cie poszliś my prosto na plaż ę . I od razu zostali oszoł omieni trzema momentami: a) ogromnym szeregiem ludzi, któ rzy nie sł yszeli o dystansie społ ecznym i maskach wspinają cych się jedna na drugą w pobliż u baru z przeką skami; b) obfitoś ć pustych leż akó w wyrzuconych z rę cznikami (a w efekcie brak wolnych leż akó w); c) morze jest pię kne, spokojne, ciepł e i czyste. Pamię tam, ż e znowu pomyś lał em – z jakiego gł odnego regionu pochodził y te zombie, oddychają c sobie nawzajem w kolejce po frytki i bezsmakowe burgery z nuggetsami? Nie jedli ś niadania? Czy nie mogą poczekać do kolacji (któ ra był a za niecał ą godzinę )? Ach, jak bardzo się myliliś my!
Powiedzieć , ż e kolacja był a szokiem, był oby niedopowiedzeniem.
Wszystko zaczę ł o się klasycznie - kilka spontanicznych kolejek (wejś cie do restauracji jest dla frajeró w - moż na też wspią ć się przez pł ot z boku w przejś ciu), tł um przebiegł ych ciotek i mę ż czyzn, któ rzy bokiem pró bują ocierać się z boku i wspinać się przed sobą , tworzą c w pobliż u kolejną kolejkę , mokre kostiumy ką pielowe i ką pieló wki i gorą cy oddech z tył u gł owy. Tutaj oczywiś cie hotel nie ma z tym nic wspó lnego. Ta hiszpań ska hań ba to zasł uga wył ą cznie rodakó w, któ rzy, jak się wydaje, nie widzieli jedzenia od 10 lat, a poza tym nikt poza nami nie nosił masek. Dystans społ eczny nie był respektowany ze sł owa „ogó lnie”.

Ale wtedy zaczę ł o się prawdziwe surr, któ re trwał o przez cał y tydzień . Gdy tylko jeden z cierpią cych uznał , ż e czas rzucić się na jedzenie, wszystkie przeszkody został y pokonane i tł um wpadł do sali restauracyjnej zdradziecko iz wielu stron. Có ż , szkoda, tak, ale widzieliś my to już wcześ niej.
) - bą dź mił y - stań w 3 (trzech! ) oddzielnych kolejkach w tł umie naprawdę zł ych wspó ł obywateli. Jeszcze raz: osobno - na arbuza, osobno - na butelkę wody, osobno - na sał atkę i osobno - na pierwsze danie. Jednocześ nie każ da z tych kolejek przesuwa się niezwykle wolno – wszak każ demu goś ciowi „odpł aca się ” jeden pracownik personelu, któ ry nie mó wi po rosyjsku/ukraiń skim/angielskim i nie jest do koń ca przygotowany mentalnie na to, ż e ludzie mogą poż reć wiadro mię sa jednym gardł em. Ten najbiedniejszy pracownik konsekwentnie wbija widelec w każ dą z potraw swojej stacji i pytają co spoglą da na goś cia. On z kolei krzyczy do niego zł ym gł osem: „Nie, mó wię arbuz, arbuz! On nic nie rozumie! ”. Kiedy pracownik w koń cu dociera do dania, któ rego potrzebuje goś ć , nakł ada porcję wystarczają cą dla przecię tnej osoby i ma zamiar podać ją goś ciowi, ale potem natrafia na „NIE, NIE, TRZY PORCJE, WIĘ CEJ, WCIĄ Ż MÓ WI, APLIKUJ ”.
Jeś li począ tkowo potę piał em to w myś lach odpowiednimi przekleń stwami, to pó ź niej zdał em sobie sprawę , ż e dla rodziny, powiedzmy, 4-5 osó b, jest to naprawdę jedyne wyjś cie, aby zjeś ć przynajmniej w akceptowalnym przedziale czasowym. Dla każ dej z tych 5 osó b stoi teraz w pię ciu ró ż nych kolejkach, a dzieci ró wnież zajmują w tym czasie stó ł.
Z wł asnego doś wiadczenia mogę powiedzieć , ż e w tak idiotycznych warunkach naprawdę zł oż enie prostego zestawu zaję ł o NAJMNIEJ 40 minut - mię so/makaron, sał atka, arbuz i herbata. Czterdzieś ci minut. Minimum. A potem w koń cu dochodzisz do stoł u zaję tego przez twoją ż onę z zimnym jedzeniem, na któ rym są muchy. Kró tko mó wią c, był o to piekielne ś mieci. Ale tak wł aś nie myś lał em. Piekielny ś mieć , jak się okazał o, czekał na nas trochę pó ź niej.

O któ rej godzinie zaczę ł o się ś niadanie w tym cudownym pię ciogwiazdkowym hotelu (tak, tak, PIĘ CIO-gwiazdkowym - tak nazywa się Armas w ulotce informacyjnej, któ rą wykł ada w pokojach), nie pamię tam dokł adnie. Zał ó ż my o 7:30.
Oznaczał o to, ż e gigantyczna linia ustawiał a się we wszystkich strategicznych miejscach już w 7. bez opcji. Jeś li chcesz coś z grilla, ustaw się w kolejce pó ł godziny przed otwarciem. Jeś li chcesz napić się wody, nie dadzą Ci jej aż do otwarcia i bez kolejki. Ale najbardziej obrzydliwe jest to, ż e przy takim przecią ż eniu hotelu goś ć mi (a w rzeczywistoś ci był o 600 osó b) i przy oczywistym problemie z jedzeniem, kierownictwo hotelu nie podję ł o Ż ADNYCH dział ań , aby rozwią zać sytuację . Mimo licznych i bardzo emocjonalnych narzekań goś ci. Sytuacja z kolejkami każ dego dnia doprowadzał a wszystkich do furii. Wszyscy poszli przeklinać , ale nikt nie chciał ich sł uchać.
W efekcie stał em się ś wiadkiem HELL THRESH, któ rego niestety nie nagrał em na swoim telefonie. Kolejny dzień , kolejka na kolejnej stacji restauracyjnej, ale z hotelu nie ma obsł ugują cego. Pomimo tego, ż e restauracja jest już otwarta, a na są siednich stacjach obsł uga już rozdaje jedzenie.
Stoimy 10 minut - nikt, stoimy 15 - nikt. A w tej chwili, przypominam, jedzenie jest już rozdawane w są siednich kolejkach. Krzyki, krzyki, szukanie "najważ niejszej rzeczy" - brak reakcji. Nikt nie podchodzi, kolejka oburza się , ś lini się . Turcy nie przychodzą do nas, nawet jeś li pę kniesz. Skoń czył o się to smutno - zagniatanie bydł a. Był „zł y czł owiek”, któ ry powiedział „dlaczego mam na niego czekać? ”, chwycił talerz i plują c na te wszystkie twoje BEZPIECZNA TURYSTYKA i COVID, pospieszył , by nabrać sobie jedzenie. Wystarczy zgrabić . I oczywiś cie rozpoczę ł a się reakcja ł ań cuchowa. Moż na poró wnać tylko z sytuacją , gdy stado ś wiń nie był o karmione przez miesią c, a potem otwierano drzwi do obory korytem pomyj. Te nie-ludzie wspinali się sobie po gł owach, upuszczali sztuć ce, któ rymi personel zbiera jedzenie, rozrzucali jedzenie na podł odze i stoł ach - a wszystko to z kwadratowymi oczami. To był o AD. Szczerze mó wią c, był em zachwycony. Turcy byli oszoł omieni (choć tu ich wina był a wprost oczywista).

Nie pierwszy raz wykopali tę ś winię z zagrody i ignorują c krzyki „WIĘ CEJ”, postanowili kupić mnie jako jedyną , któ rej nie zaatakował ten wirus mó zgu.
Kró tko mó wią c, sytuacja ż ywnoś ciowa był a KATASTROFICZNA. Powiedzmy, ż e pierwszy raz w ż yciu był am zmuszona kupować artykuł y spoż ywcze w sklepach, a nawet machać.2, 7 km spacerem do McDonalda, mieszkają c w hotelu all inclusive. Po raz pierwszy i mam nadzieję , ż e ostatni.
Biorą c pod uwagę , ż e ludzie z tych linii aktywnie i gł oś no dzielili się swoimi tragediami, zrozumiał em, ż e doszł o do zmowy operatoró w i hoteli (w szczegó lnoś ci Armas). Tak wię c wielu ludzi w ogó le nie został o przywiezionych do Armas. Sprzedano im inne hotele, a operatorzy skonfrontowali je z faktem, ż e hotele został y „poddane kwarantannie” już po przyjeź dzie do Turcji. I jako jedyną alternatywę (czytaj - brak takiej) osiedlono w Armas.
Wł aś nie z tym wią ż e się problem z ogromną liczbą goś ci i brakiem normalnych pokoi (o szopach, w któ rych mieszkali ludzie - poniż ej). Czyli chciwoś ć Armasa pozwolił a mu zapeł nić hotel tyloma osobami, ż e nie są w stanie normalnie sł uż yć (a nawet wyż ywić ), co jest oczywiste.

Na wycieczkach nasi turyś ci z 3-gwiazdkowych hoteli w Kemer oszaleli z naszych opowieś ci - nie mieli kolejek po jedzenie (! ). Co wię cej, niektó rzy zapł acili za naprawdę droż sze hotele, ale wylą dowali w piwnicy w Armas. A niektó rzy narzekali, ż e w drodze do centrum znaleź li dokł adnie ten hotel, któ ry im pierwotnie sprzedano i (o cud! ) - nie jest zamknię ty, ale dział a sam i bez kolejek po frytki : ) Jednocześ nie Armas sam (oczywiś cie za ł apó wkę ) wystawił sobie ten sam BEZPIECZNY CERTYFIKAT, któ rego wymagania nie miał y być w ogó le speł nione. Kibicowali COVID-owi.
Tak wię c tylko ludzie na punktach gastronomicznych w restauracji gł ó wnej obserwują sprzę t.
Wszystko, czego w niej nie ma, nie jest waż ne. W najlepszym razie przez pierwszą godzinę pracy mają na sobie maskę i rę kawiczki. Po - i bez rę kawiczek (co wyglą dał o szczegó lnie tandetnie przy rozdawaniu lodó w dzieciom) iz maskami opuszczonymi na brodzie. Jeś li zrobisz uwagę , niechę tnie znajdą rę kawiczki. Ale nawet tutaj stają się kreatywni. Przykł ad: lobby bar. Za ladą jest koleż anka, robi ci lemoniadę . Bierze skł adniki goł ymi rę kami i zaczyna je ugniatać (mię ta, cytryna) w dł oniach, z rozkoszą klaszczą c w dł onie. Szalejesz, prosisz o rę kawiczki. Niechę tnie odnajduje, robi w rę kawiczkach. Pię ć minut pó ź niej ona, w tych samych rę kawiczkach, chodzi wokó ł stoł ó w w korytarzu, czoł gają c się z brudną szmatką i zbiera w nich brudne naczynia. Potem wraca do lady i bez zmiany rę kawiczek robi komuś koktajl. Otake wiedzieć jak. Nawiasem mó wią c, ciekawy punkt - wszystkie ś mieci na stoł ach w tym pię ciogwiazdkowym hotelu są zmiecione brudnymi szmatami prosto z podł ogi. Wszę dzie.
Nastę pnego dnia sytuacja się powtó rzył a - nie mogł em już tego znieś ć i przyniosł em paczkę (! ) brudnych sprzę tó w bezpoś rednio do relacji goś ci. W tym pię ciogwiazdkowym hotelu lepiej jeś ć naczyniami jednorazowymi. Có ż , jeś li coś znajdziesz.


Los pchną ł mnie ponownie przeciwko kierownikowi ds. ż ywnoś ci i napojó w w nastę pują cych okolicznoś ciach. Moja ż ona chciał a pić biał e wino. Poszł a, stanę ł a w kolejce, biał a sama wró cił a. Grit - koleś wlewa ló d do szklanek gł upimi rę kami bez rę kawiczek. Nie pili, poszedł em sam, nagrywam proces na wideo. Widzą c telefon, koleś postanowił dla formalnoś ci wzią ć do rę ki ł yż kę lodu. Ale nie da się oszukać rą k, rę ce coś pamię tają : ))) Nie wyszł o mu z szufelką - i tak wbił ł apy w ló d. Poprosił em go, ż eby zrobił to samo, ale w rę kawiczkach. Przez dł ugi czas nie mó gł zrozumieć , dlaczego to był o waż ne. BEZPIECZNA TURYSTYKA, sztosz. Nie udał o się . Jego lider pobiegł szukać dla niego rę kawiczek, nie czekał em na trzecią pró bę . RELACJE GOŚ CINNE potraktował y sytuację ze stoickim spokojem - z absolutną oboję tnoś cią.
Na wszystkie skargi absolutnie wszystkich ludzi, cudowna dziewczyna, któ ra zajmuje stanowisko kierownika ds. relacji z goś ć mi (nawiasem mó wią c, na pró ż no), odpowiada w ten sam sposó b iz widoczną nieskrywaną wrogoś cią - narzekaj swojemu przewodnikowi. Na pytanie, co ma z tym wspó lnego przewodnik, bo nie mieszkam w jego domu, nie znalazł a odpowiedzi. Zachowuje się szczerze w chamski sposó b i nie ukrywa tego. Przykł ad – przychodzę do niej z problemem, nie jest za ladą , ale w biurze z lekko uchylonymi drzwiami. Dzieli nas 5 m. Stoję z nią stoją c z tył u lady, ona (nie odwracają c gł owy w moją stronę ) odpowiada: „Mó wisz, bę dę sł uchał stą d”. Na moją uwagę , ż e nie moż emy tak mó wić - bę dę musiał a krzyczeć i ż e jak jest zaję ta, to poczekam, aż bę dzie wolna, mó wi: „Nie, ty mó wisz stamtą d, jak szybko, to siedzę tutaj ”. Kró tko mó wią c, bezczelna, prostacka, zawsze niezadowolona, ​ ​ przygarbiona kobieta. Nie mam poję cia, kto to tam umieś cił . Zero sensu od niej.
Na przykł ad jedziemy w trasę.
Odbierają nas o 5 rano. Zapytany w recepcji o jedzenie na wynos. Zrobił em to celowo dzień wcześ niej o 18:00. Zarejestrowane dane, numer pokoju, czas, iloś ć racji. Rano podają jeden za dwa i niekompletne, ze zwrotem „nie wię cej, koniec”. Nezhramshi pó ł dnia wró cił , poszedł do managera relacji z goś ć mi, wyjaś nił sytuację . Bez przeprosin, gł upio niezadowolony kubek. Przede mną dzwoni na recepcję , tam Shot zacią ga się , po czym mó wi: „Czego ode mnie chcesz? Jeś li chcesz – teraz zrobią dla ciebie trzy! ”. Co? Tł umaczę , ż e teraz ich nie potrzebuję , ale jutro rano wyjeż dż am na wycieczkę . Proszę sprawdzić . Jak myś lisz, ile racji był o rano w recepcji (a szkoda czasu - iś ć tam do ich budynku po drugiej stronie ulicy i nerwy też )? ZERO. Rano czekał o na mnie ZERO racji. Tak nakarmił mnie pię ciogwiazdkowy hotel. Schaub nie przytył , wię c. Po mojej rozmowie kierownik ds. relacji z goś ć mi zmienił frazę „zł ó ż skargę na przewodnika” na „zmień hotel”. To kogo, kurczak tam zatrudniony?

Kró tko mó wią c, nie bę dę Was zanudzał nadmiarem tekstu, dodam jeszcze tylko dwie historie z naszych wakacji:
Kolacja do wyboru z karty. Nie chciał em już tego doś wiadczenia ze sł owa „w ogó le”, ale moja ż ona upierał a się , ż e „są krewetki i owoce morza i przynajmniej bę dziemy siedzieć przy stole jak ludzie bez kolejek”. Postawił a na swoim, zgarbiony kierownik ds. relacji z goś ć mi dał jej upragniony bilet z przeraż eniem (tak, tak - zgadza się - bilet), ale nawet tutaj nie mogł a się powstrzymać od pomył ki, bo spisał a nas na niewł aś ciwy dzień , o któ ry poprosiliś my. Có ż , figi z nią , co bierzesz. Mamy na myś li chodź . Stó ł nakryty jest obrusem, na stole ró ż a, ś wieca (nie palą ca się , ale coś w tym rodzaju), naczynia i komplet sztuć có w. Czyste sztuć ce. Có ż , myś lę , ż e przeż yjemy. Na talerzu leż y pł ó cienna serwetka. Rozwijam się . W poprzednim ż yciu wyglą da na to, ż e wyczyś cił a lub wyczyś cił a stoł y. Armas nie mó gł usuną ć tych plam. Po raz pierwszy widzę to w restauracji. Dobra, przejdź my dalej. Przynoszą przeką ski. To staje się smutne.
Staje się jasne, ż e do zwykł ej restauracji trzeba był o iś ć w zwykł ej kolejce. Brzydki, nieapetyczny, bez smaku. Ryba jest wyraź nie niedojadana od obiadu. Suche i okropne. Postanowił em zjeś ć buł kę . Buł ka leż y w osobnym opakowaniu (z tworzywa sztucznego) na ciepł o. Zdezorientowany. Dzię ki Bogu, zdecydował em się go obcią ć na wszelki wypadek. Mech w ś rodku. Czarna pleś ń . Zachował chę ć . Wszystko to jest bardzo dł ugie, zmiana naczyń niezwykle powolna, a ramy czasowe wcale nie są jasne. Coraz wię cej chę ci do ś mietnika.
Tutaj intrygują ce jest to, ż e teraz, tutaj jest - teraz bę dą "CREVEDS" (pó ł szept z aspiracją ). Przynoszą TO (patrz zdję cie) z frazą „TO JEST DLA DWÓ CH”. Wytrą ciliś my się , zaczą ł się nerwowy ś miech. Na talerzu nie mają c poję cia, co to był o okoł o 6 (SZEŚ Ć ) najmniejszych krewetek (lub ich dzieci? ) Skrę conych w pierś cienie o ś rednicy pó ł tora centymetra. Schł odzone zwł oki. Zimny ​ ​ i bez smaku. Na zdję ciu widelec do wagi. Nie mogł em się oprzeć zrobieniu zdję cia.

Kró tko mó wią c, to mnie wykoń czył o, ale kelner posadził mnie z napisem „nie bę dzie ryb”. Ryba był a pyszna. Na każ dego przynieś li rybę , był a pysznie ugotowana. Nie wiem, jak się nazywa. Nie zrobił zdję cia, był gł odny. Kró tko mó wią c - jeś li wybierasz się na tę przygodę - od razu po przyjeź dzie poproś o kieliszek wina i rybę (w cał oś ci, a nie przystawkę ). Po zjedzeniu ryb - UCIEKAJCIE, GŁ UPICIE SIĘ ! Zostaniesz zwabiony deserem (prawdziwy dialog: „czy moż emy już wyjś ć? ” - „nie, kim jesteś - wcią ż mamy DESER” - „co to za deser? ” - „a to jest NIESPODZIANKA”), ale nie daj się zwieś ć - w zwykł ym Restauracja jest lepsza, a wybó r jest przynajmniej pewien.
Podsumowują c jedzenie w hotelu, powiem tak: wybraliś my się na wycieczkę jachtem na wyspę Suluada. Nawiasem mó wią c, jacht to ENGIN KAPTAN. Wię c jedzenie był o tam lepsze. I wię cej. I smaczniejszy. I bez kolejek. A Makdo na tle 5 gwiazdek tej bał ał ajki wydawał o mi się rajem.
Wyjazd. Albo raczej wyrzut lotu.
Wspaniał y przewodnik Join UP/Peninsula Rahman (telefon +905445622665; niech Allah uchroni cię przed spotkaniem z nim) ostrzegł nas, ż e informacja o godzinie odlotu naszego lotu do domu zostanie umieszczona w recepcji hotelu po 19-00 w przeddzień . Na wszelki wypadek przypomnieli mu w Viber o 17-30. Obiecał , ż e po 19 - krew z nosa bę dzie infa. Przychodzę do recepcji (a to jest inny budynek) po 19. Po prostu ukł adają prześ cieradł o z nazwiskiem mojej i mojej ż ony. Widzę , ż e godzina wyjazdu się zmienił a. Rano o 15-40. Wyjazd z hotelu o godz. 11-45. Có ż , myś lę , zashib. Nadal moż emy kupować . Oglą daj ś wit o 4 rano. Tak. Wyglą dał.
Przyszedł do pokoju. Kł amliwy. Ale strzał tutaj nie daje mi spokoju. Wspinam się w Internecie - nie ma mojego lotu. Nigdzie. Nie Skype, nie KBP. aero, ani w tablicy wynikó w lotniska w Antalyi. Cierpiał , cierpiał . Daj, myś lę , pó jdę znowu na przyję cie, jestem niespokojny. Ubrał em się (a już jest 23), poszedł em tam. Znalazł em tę ulotkę na tablicy honorowej, zrobił em zdję cie. Zdję cie zał ą czone tutaj. Poszedł spać . Dobrze, ż e nie poszedł em oglą dać wschodu sł oń ca.

O 4-30 rano, zdradziecko, bez wypowiadania wojny, budzi nas dzwonek telefonu w pokoju. Jakieś ciał o, udają ce Join UP, jest nerwowo zainteresowane „gdzie jesteś ? Autobus na ciebie czeka”. Có ż , jesteś my, delikatnie mó wią c, afigeli. Wyjaś niamy ciał u sytuację , on (bę dą c na recepcji, bez rozł ą czania się ) patrzy na tablicę z moim nazwiskiem, ż wir - o dziwo - na tablicy 15-40, a ja mam 8 rano na rę kach. Shcha, gó wno, przyniosę twojego przewodnika.
Rahman ś pi, nie odbiera telefonu. Piszę do Rahmana na Viber, wysył am zdję cie. Na co Rahman bez wahania pisze do mnie (dosł owny cytat): „Znowu wszystko jest w porzą dku. Jesteś teraz zabierany” (pisownia i interpunkcja autora są zachowane). Oczywiste jest, ż e o 4-30 rano, bez zebranych rzeczy, Rachmanowie „Znowu wszystko jest w porzą dku” są trochę rozwś cieczeni. Rahman koń czy wysył ają c zrzut ekranu z komputera, na któ rym nie ma w zasadzie mojego nazwiska i/lub nazwiska mojej ż ony. Dlaczego go wysył a, wie tylko Rahman. Na pytanie „Dlaczego mi to wysył asz? ” Rahman odpowiada „Twó j czas się zmienił . Zabiorą to”.
Kró tko mó wią c, zebraliś my się w rekordowym czasie, wybiegamy na przyję cie, kolega z plemienia Join UP Rahman mó wi do mnie patrzą c na kartkę z wyjazdem na 15-40 „tak, tak, rozumiem, jest bardzo smutny. " Nasi rodacy w autobusie są oburzeni („czy czekaliś my na ciebie w autobusie 40 minut? ”) – nie reagują na wyjaś nienia sytuacji. Tak wię c w stresie rozpoczą ł się nasz dzień wyjazdu. Dzię kuję , JoinUP, dzię kuję , Rakhmanushka, jesteś drogą osobą.

Kró tko mó wią c: NO FOOT, sł yszysz - NO FOOT tutaj. Moż e jak minie rok po kwarantannie, moż e wtedy (moż e pod warunkiem zmiany dyrekcji i kierownikó w hotelu i oderwania 2 gwiazdek z 5 namalowanych) warto był oby przyjechać tu i wtedy tylko zza morza . WEŹ PIENIĄ DZE i nie przychodź tutaj z obawy, ż e je zgubisz, jeś li ich nie uż yjesz.
Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał