Zadowolony z wyjazdu do Amary!

Pisemny: 30 kwiecień 2009
Czas podróży: 18 — 25 kwiecień 2009
Kiedy tak wcześ nie jechaliś my do hotelu AMARA CLUB MARINE (no có ż , w kwietniu), denerwował a nas pogoda. Wł aś nie w przeddzień lotu poszliś my z przyjació ł mi do Internetu i znaleź liś my (!! ! ) tak, tak, odkryli, ż e pogoda w Kemer na nastę pne 100 lat (no có ż , przesadzam oczywiś cie) nawet nie myś li, ż eby nas zadowolić przez nastę pny tydzień . Opady deszczu i tak dalej. Nie, có ż , sektor rolniczy Turcji, myś lę , był by zachwycony taką pogodą , ale tak się zł oż ył o, ż e, co dziwne, postanowiliś my tam pojechać nie po to, by siać zboż e w Turcji, ale po to, by odpoczą ć , popł ywać w morzu i opalać się na koniec. W ogó le, jak chyba wszyscy już się domyś lili, pogoda nam się nie podobał a. W samolocie zebrali się i ubrali zgodnie z pogodą : sweter, dż insy, kurtkę i trampki. Wystrojony, co nazywa się wyś mienitym. Na lotnisku szczerze cieszyli się z mnó stwa ludzi przy stanowisku odprawy z okrzykami typu: Wow, ile morsó w przybył o, aby się zarejestrować ! Ale „morsy” najprawdopodobniej nie podzielał y naszych obaw o pogodę , bo jakoś był y ubrane zbyt lekko…
Kiedy polecieliś my do Antalyi, wkradł y się pierwsze obawy, ż e arsenał ubrań został ź le dobrany. Stewardesa poinformował a, ż e ​ ​ temperatura w punkcie „B” naszej wycieczki wynosił a +20 (!! ! ). Mdaaa, nabrzmiał o pytanie, co zrobić z kurtkami puchowymi, któ re spokojnie latał y z nami w bagaż niku? (Znowu przesadzam). . .
Antalya przywitał a nas sł oneczną pogodą i ciepł em. To był o strasznie obraź liwe, denerwują ce, ale dobra, dobra, dobra, ż e ​ ​ zaliczyli tyle niepotrzebnych rzeczy w przypadku epoki lodowcowej.

Był to wię c tylko wstę p do historii, któ ry nabrał sił y, odwagi, wytrzymał oś ci i czegoś jeszcze i przeczytał do tego momentu już tylko KOLEJNY GOOD! (Kogo interesuje peł na wersja opowieś ci, w tym wulgarne anegdoty, napisz do mnie (Tania).
Có ż , czy wszyscy odpoczywali? Mam na myś li z mojego pisania? Wię c kontynuujmy!
Opuś ciliś my lotnisko, na któ rym notabene zdarzył nam się incydent (w tym miejscu zrobimy liryczną dygresję ) i tak w 2009 roku, jak wiadomo, Turcja podwyż szył a koszt wizy dla obywateli Ukrainy ( to zemsta za GAZ! Boo-ha-ha) a teraz kosztuje 30$ lub 20€. Obliczyliś my, ż e w EUREKE bardziej opł acał o się w nich wpł acać pienią dze, dostaliś my w okienku kreskę przesuwają cą się z duż ą przepię kną ikonką „€” i…. i jak wielkie był o nasze zdziwienie, gdy dowiedzieliś my się , ż e „. . . w Euro przyjmujemy nie bę dziemy pł acić za wizy, ale nie w dolarach…”, czyli tł umaczą c prostym rosyjskim: w tobie (nieprzyzwoity gest został wycię ty przez cenzurę ) i nie poddawaj się ! Byliś my baaaardzo zaskoczeni, ale ku najwię kszemu rozczarowaniu (buu-ha-ha) kasjera znaleź li 90 dolaró w (tu są te (znó w wycię te przez przeklę tą cenzurę ), a nie nasze cię ż ko zarobione pienią dze).
Dobra, ruszamy dalej, wyjechaliś my, to znaczy z lotniska i widzimy stanowisko odprawy TEZ TOUR. Jedziemy tam, dają nam - jedź do Cheburshaka! Nie, no, ż artuję oczywiś cie, ale podają nam numer naszego ukochanego autobusu, któ ry zawiezie nas do hotelu. Ale obchodzą c 2 razy (i ż eby obraz był bardziej dramatyczny, dobrze przetarliś my oczy) widzieliś my, to znaczy nie widzieliś my takiego autobusu. Wró ciliś my do operatora teza. Ona, jak nas zobaczył a, od razu dał a nam nowy numer autobusu na gó rze (nie rozumiał em, czy mieli w gł owie generator liczb losowych, czy też byliś my daleko od pierwszych, któ rzy okrą ż yli parking w poszukiwaniu wł aś ciwy autobus). Ale drugi numer okazał się wygrywać i nadal znaleź liś my autobus. Cieszyli się nie do opisania, wpadli w to i wyruszyli. Swoją drogą droga z lotniska do hotelu AMARA CLUB MARINE zaję ł a nam ł ą cznie nie wię cej niż godzinę . I to pomimo tego, ż e jechaliś my powoli, ale nie zatrzymują c się po drodze w ż adnym hotelu. Przejechaliś my tunelami pragnień i rozgrzeszenia i oto jesteś my w domu! Có ż , w sensie hotelu! Hotel jest po prostu wspaniał y. MMMMM. . . i dookoł a przyroda (!! ! ) gó ry do nieba, pomarań czowy oshchi, las sosnowy, morze - w ogó le niesamowite pię kno. A poś rodku tego okropnego pię kna jest ON - HOTEL "AMARA CLUB MARINE".

Przeszliś my przez rejestrację w hotelu doś ć szybko, tylko recepcjonistka był a do gł ę bi zdziwiona, ż e ​ ​ potrzebuję pokoju 2+1 (firma wcią ż ta sama: mł oda dama i dwó ch mę ż czyzn, szwedzka rodzina jednym sł owem). Có ż , był trochę zaskoczony, ale dał klucz. Klucz ze wskazanym numerem uparcie odmawiał odblokowania. Po wielu naduż yciach zwią zanych z drzwiami i zamkiem przenieś liś my się z powrotem do recepcji. Facet znó w zrobił zdziwioną minę i powiedział : „…uh…. musi się otworzyć …” Nie, dobrze, ż e powinno, nie otwiera się . Najwyraź niej rozumiał , ż e nie moż na się nas tak pozbyć - odebrał nam klucz i z mą drym wyrazem twarzy wcisną ł coś w komputer i oddał ze sł owami, mó wią , teraz to zrobi otwó rz to na pewno. RRRR! Nie, nie otworzył em numeru klucza. Mimo ż e bł ysną ł zdradziecko zielonym ś wiatł em, uparcie odmawiał otwarcia. Znowu nadepnę liś my na recepcję . Facet, najwyraź niej zastanawiają c się , czy w ogó le moż emy uż yć zamkó w dla niezawodnoś ci, postanowił sam spró bować otworzyć nieszczę sny numer. Zamek też zamrugał na zielono i nie otworzył się . Wł aś nie wtedy mieliś my szczę ś cie, za nasze udrę ki dostaliś my pokó j „pokó j rodzinny”. I nawet się otworzył ! I nawet pierwszy raz! (numer 3102) Gorą co polecam wszystkim. Dwa pokoje, przytulna atmosfera. I waż ny szczegó ł : Wi-Fi jest ś wietne na balkonie! Tak, i w „przedszkolu” też , ale tylko wtedy, gdy opierasz się o ś cianę . Ogó lnie rzecz biorą c, w pobliż u, w budynku recepcji, wygodnie był o odpoczą ć w Internecie. Mię kkie kanapy, stoliki, gniazdka (!! ! ) i obrzydliwa muzyka (najczę ś ciej coś przypominają cego czytanie psalmó w) w ogó le, cał kowity relaks. . . Czytaj dalej w kolejnych publikacjach (bardzo chce mi się spać ) lub kontakt. .
Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał