ryzykowny

Pisemny: 13 październik 2008
Czas podróży: 1 — 7 sierpień 2008
Pierwszy dzień odpoczynku, ledwie rozpoczę ty, skoń czył się natychmiast, bo samolot wylą dował godzinę pó ź niej niż zakł adano o 2315, a my odprawiliś my się o 2355.
Pewnie po to, rezerwują c hotel w Bodrum, ś wiadomie dokonaliś my wyboru, poś wię cają c dwa tygodnie na wybó r miejsca i hotelu do wypoczynku. Wybó r padł na „Iborel Bodrum Princess” powody wyboru był y nastę pują ce: dobry hotel z ró ż norodnym jedzeniem i rozrywką , minimum rodakó w, bliskoś ć miejsc rekreacji kulturalno-oś wiatowej (miejsca kulturalno-historyczne). Sam hotel obiecywał , wedł ug organizatora wycieczek Riviera, komfort i spokó j. Przestronne pokoje (39m2), widok na morze (dla pokoju deluxe), wanna, prysznic i osobno poprosiliś my o ł ó ż ko francuskie.
Nowy dzień już od najwcześ niej przynió sł swoje niespodzianki: pomieszczenie okazał o się naprawdę duż e, ale taras-balkon (lub nie wiem jak to poprawnie nazwać ) wyszedł na rurę wentylacyjną o ś rednicy pó ł tora metra z wiecznym hał asem, wycie cią gnię tego lub cią gnię tego wiatru. Widok na morze, opró cz wspomnianej wcześ niej rury, został ozdobiony dachami budynkó w mieszkalnych oraz niezrozumiał ymi wybrzuszeniami budynku zwró conymi do naszego budynku. Tak, hotel skł ada się z kilkupię trowych budynkó w tarasowych (2-3 pię tra), któ re nie są ze sobą poł ą czone oraz z oś miopię trowego budynku gł ó wnego.

W pokoju był y dwa ł ó ż ka na raz, ale problem polega na tym, ż e nie jestem najmniejszą budową , a moja Tanyusha też nie jest dzieckiem, ledwo mogliś my się zmieś cić na dostarczonych ł ó ż kach, chociaż wyglą dał y na szerokie na zewną trz, okazuje się , ż e być zł udzeniem optycznym. Có ż , zamiast wanny znaleź liś my prysznic wbudowany w ś cianę … Tak, nie do koń ca rozumiał em, czy to we wszystkich hotelach w Turcji, czy tylko my mieliś my tyle szczę ś cia, kró tko mó wią c, nie był o kapci ani szlafrokó w w pię ciogwiazdkowym pokoju hotelowym.
Ogó lnie nastró j się pogorszył . Personel hotelu powiedział , ż e przy rezerwacji nie był o ż adnych dodatkowych wymagań . Nie znajdują c niczego mą drzejszego, wszedł em na stronę organizatora wycieczki i zostawił em proś bę o pomoc we wszystkich moż liwych skrzynkach kontaktowych. Zostawił em też list z proś bą o pomoc do lokalnej firmy spotkań . Muszę od razu powiedzieć , ż e nie wiem, któ ry z nich obudził się wcześ niej, ale trzeciego dnia pobytu w Bodrum byliś my poruszeni, są dzą c po tym, ż e gospodarz i organizator wycieczki mają w nazwie sł owo Riviera , piszę : DZIĘ KUJĘ Riwierze, pomogli.
Tak wię c pierwszego dnia, zaraz po zapoznaniu się z hotelem i zjedzeniu ś niadania, podeszliś my do recepcji, aby porozumieć się z naszą przewodniczką -nianią , któ ra, co należ y zaznaczyć , już na nas czekał a zgodnie z ustaleniami wieczorem. Uś miechają c się ż yczliwie, przekazał a nam minimum niezbę dnych informacji i przyję ł a pienią dze na wybrane przez nas wycieczki. Bardzo ciekawym momentem był fakt, ż e godzina wyjazdu z hotelu nie był a podana w pakietach wycieczek, musieliś my sprawdzić godzinę poprzedniej nocy, ale o tym pó ź niej.
Pierwszy dzień upł yną ł pod znakiem wizyty (wycieczki) w hamamie, należ y napisać , ż e wycieczki do hamamu dzielą się na poranne i wieczorne, nasz wieczó r zaczą ł się po poł udniu o 1600, do 1930 obiecali nas odesł ać na obiad. Có ż , znajomoś ć z hamamem zaczę ł a się od kierowcy, któ ry przyjechał do nas bezpoś rednio z hamam, wyglą da na to, ż e się na coś spó ź nił i polecieliś my, nie dotarliś my, ale polecieliś my do hamam w 15-20 minut, był o przeraż ają cy. (Dostawa minibusa zajmie okoł o 40 minut). Do ł aź ni-hamam przywiozł a nas grupa 25 osó b, niespodziewanie, moim zdaniem, duż o. Ostrzegano nas, aby zabrać ze sobą stroje ką pielowe (ką pieló wki) i rę czniki, te ostatnie nie był y przydatne. A ką piel okazał a się dzielona z wesoł ymi sł uż ą cymi, któ rzy przeważ nie ż artowali z nami, gdy nas nie myli. Masaż i ką piel wszystko szczerze, wszystko w jednym basenie i powró t do wanny i tak 3 razy, ale ló d z sokiem (nie mylić z mroż onym sokiem lub lodem owocowym) w cenie 5 USD za szklankę to fajnie!! ! ! Nie ma moż liwoś ci zabrania ze sobą drinka, wszystkie rzeczy zdeponowane są w sejfie.

Wyczyś cili, umyli i nieź le nas pogł askali (ale bardziej lubię rosyjską ł aź nię ) i wypuś cili nas w 1920 roku, ale potem niespodzianka, wyszliś my na ś wież e powietrze i oznajmili nam, ż e nasz busik już odjechał nie czekają c na nas. Lekką panikę zgasł komunikat, ż e busik został już do nas wezwany, w efekcie okoł o 2030 roku wywieziono nas z ł aź ni tureckiej i na począ tku dziesią tej przywieziono do hotelu.
Tak wię c kompletnie umyci mieliś my jeszcze czas na obiad i teraz mogę naś wietlić kwestie kuchni w kompleksie. Jeś li chodzi o obfitoś ć jedzenia, to w mojej kró tkiej praktyce wypoczynku za granicą nie ma sobie ró wnych (wcześ niej jeź dził am na Maltę do Dolmen Resort i do Grecji do Grecotel Lakopetra). Zaró wno ś niadania, obiady, jak i oczywiś cie kolacje mogą zaspokoić ró ż ne potrzeby, dla wyją tkowych smakoszy są restauracje a la carte, wydaje się , ż e 4 sztuki. Zadowolony z ró ż nych owocó w, sł odyczy w obfitoś ci i lokalnych i europejskich pró bek, ryb, mię sa, oczywiś cie wszystkiego opró cz wieprzowiny. Obsł uga w restauracji nie jest nachalna i bardzo terminowa. Alkohol lokalnego pochodzenia jest lekki, ale przyjemny. Mini bar jest bezpł atny. Hotel zapewnia obsł ugę pokoju, ale jest to już poza zakresem ol inclusive.
Tutaj zdaliś my sobie sprawę , ż e hotel był w 80% wypeł niony po rosyjsku, nie fakt, ż e byli to rodacy, ale drugiego dnia kelnerzy rozmawiali z nami po rosyjsku. Co prawda znali tylko kilka fraz dyż urnych, ale to jest znaczą ce.
Drugi dzień (trzeci po rejestracji) rozpoczą ł się od plaż y i pierwszej wycieczki do twierdzy Bodrum. Plaż a jest ś wietna, piaszczysta, ale bardzo mał a i wą ska. Sama plaż a znajduje się w zatoce Morza Egejskiego, zamknię ta od wiatru, co zapewnia wieczny spokó j, hotel posiada kilka platform do pł ywania na otwartym morzu, ale są tam wejś cia skaliste lub bezpoś rednio w gł ą b, w skró cie , nie pł ywał em tam, nie mogę komentować , ale na gł ó wnej plaż y wszystko nie jest zł e, na kartach rozdają dwa rę czniki, rozł oż one na plaż y, na pierwszy rzut oka niegrzecznie, rodem z bó lu w koś ciach sosny i tworzą koronkowy cień ł apami, jest pię kny i nieź le się opala.

Wycieczka do twierdzy odbywał a się z przewodnikiem Jamilem, któ ry był albo nieś miał y, albo bardzo zdenerwowany, przemawiał szorstko i cicho, bardziej uważ ał , abyś my nie uciekł y. W pó ź niejszej komunikacji osobistej naprawdę opowiedział ciekawe szczegó ł y, ale z grupą był o mu cię ż ko. Przez okoł o 1.5 godziny krę ciliś my się wokó ł twierdzy, nie wiem dlaczego (podwodni archeolodzy) wycią gnę li tyle amfor z dna morza, NIE WIEM. Ale ogó lnie forteca był a skł adana ze ś wiata jeden po drugim, z ró ż nych kamykó w, niż zesł ał Bó g, nawet cud ś wiatowego grobowca Mauzoleum został wyczerpany do budowy.
Tego samego dnia przenoszono nas z pokoju do pokoju, należ y to szybko zauważ yć i bez dalszych pytań , wcześ niej (wczoraj) powiedzieli, ż e nie ma wolnych pokoi. Jeszcze raz dzię kuję mieszkań com Riwiery, opiekunka-niania Olga zostawił a rano w recepcji przypomnienie. Wieczorem, jak powiedziano po obiedzie, pojechaliś my dowiedzieć się , o któ rej godzinie bę dzie wycieczka nad pię kną rzekę Dalyan i staroż ytne miasto Kowno. Na stoisku nie był o ż adnych informacji, a przewodnik - niania obiecał a zgł osić się po 2100. Zgodnie z obietnicą powiedział a: PÓ Ł.6 RANO. To był a niespodzianka, wstawanie po 7 godzinach, w oś rodku. . . W sumie się udał o.
Dzień zaczą ł się wczesnym wstawaniem i radosnym spotkaniem z Jamilem… Nie pamię tam jak zasną ł em w autobusie, ale ostatnią rzeczą jaką pamię tam był a obietnica tradycyjnego tureckiego ś niadania na najbliż szym przystanku. Nastą pił przystanek - to prawda, ale ś niadanie. . . Tradycyjne tureckie ś niadanie to jajko na twardo, czarne pieczywo, masł o, dż em i ser, a nawet kawa, chyba prosto z torebek. Ale jednocześ nie obok dystrybucji był y tace z napisem „Extra”, to był y tace z prawdziwym jedzeniem, ale to już był o za pienią dze. Po ś niadaniu wysł uchaliś my kró tkiej informacji o Turcji od Jamila i dowiedzieliś my się , ż e bę dziemy jechać wzdł uż rzeki, obiecali nam nawet zmokną ć w tutejszych leczniczych bł otach i wodorosiarkowych ką pielach. Staroż ytne miasto Kowno nie chciał o nas widzieć , mó wiono, ż e tam prowadzone są wykopaliska, co oznacza, ż e ​ ​ nie wolno nam tam jechać . Mogliś my fotografować jedynie grobowce licyjskie z rzeki. Zanurzony w bł ocie z duszą . A podró ż ują c wzdł uż rzeki spotkaliś my kulinarnych rybakó w, któ rzy zaproponowali skosztowanie niebieskiego kraba za 10 dolaró w (bez podpowiedzi), krab jest jak krab tylko mał y. Nastę pnie zaprowadzono nas na piaszczystą mierzeję oddzielają cą rzekę od morza i oczywiś cie pozwolono nam tarzać się w Morzu Ś ró dziemnym. Powró t do portu rzecznego upł yną ł pod znakiem tradycyjnego tureckiego obiadu, któ ry niczym nie ró ż ni się od europejskiego obiadu w naturze. W drodze powrotnej zabrano nas do tradycyjnego, podobno zł otego salonu jubilerskiego. Coś takiego. Generalnie bawili się i jeź dzili, i dzię ki za to.
Postanowiono spę dzić kolejny dzień na hotelowej plaż y.
Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał