Rapsodia tajska. Piosenka ósma

06 Grudzień 2019 Czas podróży: z 04 Listopad 2019 na 15 Listopad 2019
Reputacja: +15097.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Rozpocznij tutaj >>>

Ko Hong nie był obję ty obowią zkowym programem – myś lał em, ż e to trochę za drogie. Ale pewnego dnia nie miał em nic do roboty i zaczą ł em się bliż ej przyglą dać . Ł ó dź na 5 osó b kosztuje 2500 - to 500 na osobę , jeś li mamy szczę ś cie zebrać firmę , i 833, jeś li jest nas tylko trzech. Plus opł ata za zrzut w wysokoś ci 300 bahtó w. Jakoś dziwnie: na niektó rych wyspach 400, na innych - 300! Zapytał em jedno biuro podró ż y o koszt wycieczki. Dziewczyna poprosił a o 1200 na osobę . Tak, z obiadem. Okazuje się , ż e drogi obiad. Co wię cej, nie podobał o mi się , ż e odebrali nas z hotelu już o 8.30, potem aż wszyscy zostali zebrani...Kró tko mó wią c, co do diabł a! Siebie, siebie, siebie! Odwró cili się do wyjś cia, a dziewczyna podał a mi kalkulator, ż ebym zapisał moją cenę . Nie. Wyszliś my.


Rano dotarliś my na molo pię tnaś cie minut przed ó smą . Starszy zapytał , jak zwykle, doką d chcemy się udać ? Sł yszą c „Hong Island”, skiną ł z szacunkiem gł ową i odszedł . Siedzimy i czekamy na otwarcie kasy. Pojawił o się kilku rosyjskoję zycznych. Od razu na nie spojrzał em, ale na coś czekał em. Wę drowali dookoł a i dookoł a, a ja, wybierają c moment, podszedł em do nich i zapytał em, gdzie się namydlili? Okazał o się , ż e jest na Koh Poda, gdzie już byliś my. Potem zł oż ył em im ofertę , któ rej ostatecznie nie mogli odrzucić . Opowiedział em im o naszych pó ł toragodzinnych przejś ciach, czekają c na towarzystwo w wybranym przez nich kierunku. Nadal sł abo się opierali, argumentują c, ż e do Koh Hong mogliby dopł yną ć z Phuket, stamtą d był o bliż ej. Po Krabi jechali do Phuket. Ale ja bez mrugnię cia powieką powiedział em, ż e nic nie jest bliż ej. Potem, po spojrzeniu na mapę , dowiedział em się , ż e nawet nie stracił em rozumu! Koh Hong jest dalej od Phuket niż od Krabi. Kró tko mó wią c, skazał em chł opakó w, a bilety kupiliś my w kasie. W ten sposó b zaoszczę dziliś my 2 sztuki bahtó w.

Z jakiegoś powodu nie wysł ali nas z nasypu – albo fala był a wysoka, albo jakieś zmę tnienie. Drugi jest bardziej prawdopodobny. Ogó lnie zostaliś my zał adowani do songteo i zabrani do ujś cia rzeki za wzgó rzem oddzielają cym plaż e Ao Nang i Nopparattara.

Pł yną ł przez 45 minut. Wiedział em, ż e jest tam laguna i drę czył o mnie pytanie, czy nas tam przyprowadzą , albo jak? Pł yń , ż eby się tam dostać , jak w przypadku ks. Daj spokó j, to nie zadział a. Pomyś lał em, ż eby bł agać , jeś li już , kapitana, ż eby go tam przyprowadził . Wzią ł em prezent na te cele - paczkę Marlboro. Ale to nie zadział ał o. Natychmiast zostaliś my zabrani, aby zobaczyć lagunę .

Szczerze mó wią c, nic specjalnego. Samo wejś cie do niego jest fajne.

Ludzie tutaj byli już w porzą dku: na katamaranie, na jachcie, a takż e na longtailach. Kiedy miał eś czas? Najwyraź niej spę dziliś my tu noc.

Po zbadaniu laguny z ł odzi popł ynę liś my na plaż ę . Nasz dzielny kapitan pró bował nas rozdzielić , proszą c o lą dowanie nie 300 bahtó w, ale 400 bahtó w. Nie jazda - ostrzegano nas w kasie. Tak, internet bywa przydatny. On bez mrugnię cia okiem przyją ł tyle, ile daliś my. Nie, nie!

Nitsche taka wyspa! Moż esz tu spę dzić kilka dni. Tylko, ż e tak jak w przypadku Koh Poda, na brzegu nie był o wystarczają co duż o palm. Nie Bounty. A nurkowanie tutaj był o jeszcze gorsze niż na Koh Poda. Opró cz pł etwali karł owatych o ż ó ł tym brzuchu widział em papugę i stado innych ryb w pobliż u skał y poroś nię tej ostrygami. Co dziwne, woda był a doś ć mę tna. Ale piasek był biał o-biał y! Nogi tutaj wyglą dał y znacznie lepiej niż po lagunie księ ż niczki.

Widzieliś my warany w krzakach:

Na plaż y krab chę tnie pozował dla wszystkich:


Chł opaki, któ rzy przybyli z nami, ledwo stą pają c po brzegu, poszli szukać cienia. Pochodził y z Ufy i wcale nie był y zepsute przez sł oń ce. Wedł ug nich w tym roku w ogó le nie był o lata. Tamara zdą ż ył a się już wypalić , ale Rustem uratował ją w zupeł nie brutalny sposó b - przez dł ugi czas pocierał spalone miejsca myjką . Pierwszy raz o tym sł yszał em! Okazał o się jednak, ż e jest to tylko magazyn ró ż nych informacji. Na przykł ad nigdy nie sł yszał em, dlaczego herby (to znaczy my) tak bardzo kochamy bekon. Był to po prostu jedyny produkt, któ rego Tatar-Mongoł owie nie wzię li od miejscowych. Lubię to! Ż yj i ucz się . I umrzesz jak gł upek. Ale naprawdę kocham smalec.

Był em gotowy do nieustannej rozmowy z chł opakami. Czuł em się , jakbym ich znał od dawna. Podobnie jak my, kilkakrotnie byli na Sri Lance i Goa. A kiedy Rustem powiedział mi, ż e w cią gu dnia udał o im się przejechać z Hikkaduwy do Sigiriyi iz powrotem ś rodkami transportu publicznego, naprawdę go szanował em. Zapytał a, czy siedzą w jakichś miejscach turystycznych? Nie, nie siedzą . Informacje są po prostu wyszukiwane w Google. Oto te na! Zdarza się ! Poza tym jeż dż ą też jednak nie na nartach, jak my, ale na deskach snowboardowych. Generalnie na ich twarzach znajdował em pokrewne duchy. I okazał o się , ż e mieszkają na tej samej ulicy co my! Daj spokó j! To się nie dzieje! Ich hotel (Silver Orchid) jest jednak jeszcze dalej od gł ó wnej ulicy niż nasze bungalowy. Zarezerwowane przez rezerwację . Pł atny 1200 bahtó w za noc. Co prawda mieli klimatyzację , któ rej nie wł ą czali, bo od razu się przezię bili, i telewizor, któ rego też nie wł ą czali. A izolacja akustyczna nie jest dobra. To prawda, ż e ​ ​ jest transfer na plaż ę . Jeś li moż esz. Ale nie! W naszych domkach za 350 bahtó w, cisza i spokó j, ale ł aska Boż a. Jeś li pokroisz koguty.

Pewnego wieczoru siedzieliś my na werandzie, piliś my rum i sł uchaliś my Lepsa, a moż e Shnura. Podszedł do nas robotnik, któ ry budował nowe ś cież ki cementowe na terenie, ukł onił się czterdzieś ci pię ć razy i zapytał , czy nam przeszkadza? Czuję się nieswojo. On, w przeciwień stwie do nas, nie wydał najmniejszego hał asu. Tak, a są siedzi nie sł yszeli.

O czym mó wię ? O tak! O cudownej wyspie. Wię c. Po ką pieli w mę tnej wodzie Vadik i ja poszliś my wę drować leś ną ś cież ką . Nie ma tam nic ciekawego. Chyba ż e zobaczyli warana na drzewie. A o czym zapomniał ? Czy ma tam gniazdo?

Wró ciliś my. Pł ywaliś my też w stadzie ż ó ł tych pł etwali karł owatych. Mó wię ci, wią ż e się to z pewnym ryzykiem ugryzienia. Spó jrz w oczy tych ryb. Có ż , czyste zwierzę ta!


Uwaga: glina spod paznokci po wczorajszym wejś ciu do laguny księ ż niczki nie spł ukał a się , bez wzglę du na to, jak bardzo się starał em.

Przywieź liś my ze sobą kę s ryż u z jajkiem / kurczakiem. Poszedł em szukać miejsca na postawienie kosza na ś mieci. W pobliż u punktu gastronomicznego zorganizowanych zwiedzają cych znalazł em kosz na ś mieci. A w pobliż u worka z resztkami znalazł em garbatą jaszczurkę waranowatą , poż erają cą koś ci kurczaka. Podszedł pracownik gastronomii i biorą c pustą plastikową butelkę , zaczą ł odpę dzać zwierzę od karmnika. Za co otrzymał ogon w twarz. To był o dla mnie doś ć nieoczekiwane. Bestia, któ rą robotnik pieszczotliwie nazywał Lisem (prawdopodobnie dziewczynka), dział ał a dobrze, jak bicz. Nawet nie wiedział em, ż e mogą to zrobić . Ale spoliczkowany pracownik nie poddał się i udał o mu się odepchną ć Lisa. Ale nie daleko. Nastę pnie wybrał koś ci ze ś mieci i zaczą ł je rzucać jaszczurce monitorują cej. Poł kną ł je w cał oś ci, bez ż ucia.

Po podziwianiu procesu karmienia wró cił em do swojego. Poszedł em z Vadikiem na dalsze wę dró wki. Ale na wyspie nie był o nic ciekawego. Wtedy postanowił em przyjrzeć się trasom ucieczki na wypadek tsunami. Trzeba był o wspią ć się na wzgó rze na koń cu plaż y, trzymają c się liny. Vadik wyszedł , a ja wsiadł em. Có ż , nie wiem. Myś lę , ż e to w przypadku mał ego tsunami. Nie wiem, czy drgać , czy akceptować nieuniknione.

Kiedy wró cił em, gdzie ryba pró bował a gryź ć moje palce, był a już piaszczysta mierzeja. Morze odchodził o. A wraz z nim moje zainteresowanie wyspą . Dobrze, ż e był a już.14:00. Pó ł godziny pó ź niej zabrano nas. W drodze powrotnej nad morze spotkaliś my czyjś krathong. Czyjeś ż yczenie się speł ni!

Wró ciliś my na ten sam kanał , z któ rego pł ynę liś my. Ale odpł yw był niski i wylą dowaliś my daleko od brzegu. Musiał em iś ć wzdł uż mulaku pozostawionego przez ś mierdzą cą rzekę . Nikt nas nie zabrał . Musiał em iś ć z brudnymi stopami do Ao Nang. Jednak co jest do zrobienia?

To jest nasza ulica:


Znowu zjedliś my kolację w centrum gastronomicznym. Verka zapragnę ł a ryby. Nie wzbudził a we mnie zaufania. Na surowo wyglą dał a bardzo dobrze - ró ż owa, brzuszna. Wyglą da na to, ż e czerwona telapia. Ale ugotowali to...Nie obierają c z ł usek, obficie zanurzyli w soli i upiekli na grillu w tej formie! Skó ra był a beznadziejnie uszkodzona. Mianowicie ta czę ś ć ryby reprezentuje dla mnie najwię cej razy. Werke to lubił . Vadik i ja zamó wiliś my krewetki w jakimś sosie.

Nadal pozostał y nam dwa peł ne dni. Chciał em znowu popł ywać na Railay, bo ostatnim razem nie mieliś my czasu na odwiedzenie plaż y Tonsai. Chł opaki wyrazili chę ć pó jś cia z nami.

Cią g dalszy przez tutaj >>>

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (18) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara