Topienie, topnienie, topnienieTajlandia
Topienie, topnienie, topnienie Tajlandii.
Palmy stał y jak wykrzykniki wzdł uż autostrady, a migoczą ce okna drapaczy chmur pę dzą cych za szybą taksó wki zdawał y się podkreś lać nieznajomoś ć krajobrazu. Silnik szumiał komfortowo, taksó wka lekko przechylał a się na zakrę tach, po mistrzowsku omijają c mał e przeszkody i ś lizgają c się po opustoszał ej autostradzie, wjechał a do Bangkoku. Przez cał y miesią c, przygotowują c się do wyjazdu, grzebią c w Internecie, Askar tylko dwa razy zdoł ał poprawnie przeliterować to imię . Przez cał y czas wtrą cał y się dodatkowe litery g, któ re wydawał y się wstawiać same teraz na jednym koń cu sł owa, a potem na drugim.
Kiedy on i jego ż ona weszli na lą dowisko lotniska w Taszkencie, byli nieco zaskoczeni tł umem gł oś no mó wią cym i bezceremonialnym, albo Arabó w, albo Grekó w, któ rzy w dodatku okazali się pó ź niej być Izraelczykami. Pó ź niej przypomniał sobie, ż e rzeczywiś cie nie raz mó wiono mu, ż e Izraelczycy kupują wszystkie loty przez Taszkent i dlatego samym Uzbekom tak trudno jest kupić bilet. A co, dzię ki Bogu, w jedynej uzbeckiej linii lotniczej „Uzbekistan Havo Yullari” na lotach mię dzynarodowych jest tylko 767 Boeingó w i Airbusó w A-300. A pod wzglę dem bezpieczeń stwa uzbecka firma pozostawił a wiele wiodą cych linii lotniczych daleko w tyle - w latach 1991-2013 rozbił się tylko jeden mał y samolot AN-24, a nastę pnie podczas lotu krajowego. I to na tle cią gł ych doniesień o wypadkach w innych krajach, przez te 22 lata był o ich cholernie duż o. To wł aś nie oznacza firma – wł asnoś ć pań stwa. Ale samoloty z Taszkentu, gł ó wnego skrzyż owania Azji Ś rodkowej, latają po cał ym ś wiecie, okoł o 30.000 startó w i lą dowań na przestrzeni lat w lotach mię dzynarodowych.
Tuż przed lotem, w poczekalni, ciś nienie nagle wzrosł o, ż ona starają c się ukryć niepokó j, zmierzył a tanometrem i podał a mu lekarstwa. No dobrze, na ten odpoczynek czekał pó ł roku i nie zamierzał rezygnować z lotu, zwł aszcza ż e lekarstwa pomogł y, a w kabinie dolał wina i lot przebiegł gł adko. Spokojnie, z wyją tkiem Izraelczykó w, któ rzy wypeł nili prawie cał y salon i bez przerwy wę drowali po kabinie grupkami. Krzyczał y, nie zwracają c na nikogo uwagi, krzyczą c od koń ca do koń ca i prawie usiadł y na podł odze ze skrzyż owanymi lub podwinię tymi nogami. Dlaczego wzią ł ich za Arabó w, teraz bardziej przypominali obó z cygań ski. To prawda, ż e wielu facetó w był o ogolonych jak bó br i miał o tatuaż e na goł ych plecach, co oczywiś cie odró ż niał o ich od Cyganó w.
Có ż , wszystko co dobre szybko się koń czy i samolot wylą dował na nocnym lotnisku w Bangkoku. Postę pują c zgodnie z instrukcjami z Internetu, on i jego ż ona znaleź li strefę dla palą cych - mał e szklane akwarium, w któ rym siedział a para Japoń czykó w w kł ę bach dymu. Patrzą c na uwię zionych palaczy, Askar pomyś lał , ż e przy takim natę ż eniu dymu i najwyraź niej celowo wył ą czonym klimatyzatorze wł adze lotniska szukał y ostatecznego rozwią zania „kwestii tytoniowej” poprzez szybką ś mierć palaczy. Za nim, piszczą c jak pierwszy sowiecki satelita, przejeż dż ał dł ugi samochó d z ekipą mechanikó w i sprzą taczy, któ rzy najwyraź niej nie byli już w stanie obejś ć pieszo ogromnego budynku. Mopy stał y jak maszty, a ten krą ż ownik „Varyag”, jakby w jakimś szalonym ś nie, prowadził je wzdł uż wrzą cych fal ludzkiego morza, przypominają c daremnoś ć pró b ś wiadomoś ci ogarnię cia tego morza wraż eń i obrazó w ż ycia, jakim był ten wielokilometrowy potwó r – lotnisko.
Potem, nie tak ł atwo, trafiliś my na kolejkę przy kontroli paszportowej, a po staniu w niej okazał o się , ż e rejestracja wizy wjazdowej na 30 dni był a w innym przejś ciu. Tak, widać , ż e nie wszystkie konsultacje do koń ca zrozumiał y. W koń cu wszystko został o sformalizowane, wiza został a otrzymana, a przy wyjś ciu z lotniska, ledwo zdejmują c angielskiego celnika, powiedzieli, ż e nie ma nic do pokazania i wyjechali poza granicę . Tuż za pierwszą ladą od wyjś cia wysoka, chuda Tajka, mruż ą c oczy, zaoferował a taksó wkę do hotelu trzykrotnie droż szą niż cena podana w Internecie, ale Askar, wierny poleceniom, dowiedział się , gdzie taksó wka publiczna był a, jak się okazał o, do tego trzeba wyjś ć na zewną trz. Mimo nocy ulica pachniał a bezwarunkowym upał em i gazowym smrodem przyjeż dż ają cych i odjeż dż ają cych samochodó w i autobusó w. Ten pierwszy krok poza barierę lotniska jest jak krok poza znany horyzont. Askar przypomniał sobie, jakie to uczucie był o we wszystkich krajach, w któ rych był przez lata. Zawsze zanurzasz się w niedestylowanej atmosferze prawdziwego ż ycia i myś lisz: och, tak tu ż yją . Naboż eń stwo się skoń czył o, prawdziwy ś wiat tych ludzi i ten kraj się zaczyna.
Publiczna taksó wka zabrał a ich do hotelu za bardzo rozsą dną cenę . Mister IT z duż ych banknotó w! Znaleź li w internecie hotel za 50 dolaró w, wprawdzie trzygwiazdkowy, ale z basenem, restauracją , barem i pię kną duż ą salą . Klasa, w basenie, dodatkowo wyposaż ona w mał ą strefę jacuzzi, poza nimi nikt nie szedł , pię kna, z leż akami i parasolami, paczką rę cznikó w i wszystko otoczone fikusami, palmami, trochę tropikalnymi roś linami. Restauracja cał kiem przyzwoita, wnę trze w nowoczesnym stylu, duż y wybó r dań na ś niadanie w cenie pokoju. Có ż , nawet jeś li jest tylko jedna pieczeń i kieł baski z dań mię snych, ale duż y wybó r sał atek, wypiekó w, melonó w i arbuzó w, cztery rodzaje zup, pł atki zboż owe i musli z mlekiem i nie tylko. Pokoje był y naprawdę takie sobie: albo z dobrym widokiem z okna, ale strasznym hał asem z autostrady w nocy, albo cicho, ale z oknem do studni. Meble są stare. Ale zmiany klimatyczne mimo wszystko odleciał y w styczniu i natychmiast spalił y lato od zimy, a strefa czasowa - ró ż nica trzech godzin, wykonał a swoje zadanie i przez pierwsze 2-3 dni spali jak martwi, chwytają c nie tylko w nocy, ale też kilka godzin w cią gu dnia. Dlatego nawet nie zauważ yli, jakie był y liczby. Ulica, na któ rej stał hotel, znajdował a się w centrum, znajdował o się na niej kilka rezydencji ambasad, co nie wykluczał o stert ś mieci na chodnikach, brudnych czarnych smug na kostce brukowej i jakiegoś odrapanego pł otu z khirlovkami - tawernami za nimi, gdzie najwidoczniej jedli biedni ludzie. Jednocześ nie to wszystko są siadował o z cał kiem przyzwoitymi hotelami, sklepami, restauracjami. W Taszkencie administracja zmusił aby się dziesię ć razy do przerobienia cał ego krajobrazu, w koń cu to jest gł ó wna ulica.
Zarezerwowali dwa dni przez Booking, jakby na pró bę , ale gdy zdecydowali się przedł uż yć go o kilka dni po przyjeź dzie, okazał o się , ż e pokó j kosztuje 80 USD bezpoś rednio bez internetu, choć też ze ś niadaniem, a Booking tak nie mam rezerwacji na ten dzień hotelowy - na dzień dzisiejszy. Musiał em zapł acić.80 dolaró w jednego dnia i od razu zarezerwować nastę pnego dnia za 50 dolaró w. Na recepcji - oryginał dla nich to ladyboy, czyli transwestyta. Zalotnie bawią c się intonacjami, poż egnał się z dwiema ż ywioł owymi dziewczynami z Ameryki: goodba-a-ay! (Contra-i-vny. )
Drugiego dnia, gdy Askar siedział w holu ze swoim netbookiem i spoglą dał przez szklane drzwi na ką pią cą się w basenie ż onę , spotkali mł odego brodatego psychoterapeutę z Ameryki, w wieku jego najstarszego syna, któ ry podobnie jak ten Amerykanin , mieszkał w Los Angeles Angeles. To jest mał y ś wiat! - facet mó wił , jakby toczył kamyki w ustach. Z trudem, mobilizują c swó j angielski i gesty, jego ż ona i Askar zaskakują co rozmawiali z nim przez dwie godziny. Biedny psycholog powiedział , ż e już od pię ciu dni mieszka w hotelu i nie ma z kim porozmawiać – nikt nie znał angielskiego. Uś miechną ł się .
Pierwszego dnia postanowiliś my spró bować kuchni tajskiej. Poruszają c się brudną aleją , rozcią gają cą się mię dzy dwiema ś cianami wież owcó w, weszliś my do restauracji, ale to nie to. Albo arabska restauracja, McDonald's, albo klub nocny. W koń cu za rogiem zobaczyliś my coś w rodzaju tajskiej ulicznej kawiarenki, w któ rej coś smaż ył o się i gotowano w kotł ach na oczach goś ci. Uspokajają ce był o to, ż e siedział o tam kilka niemieckich i najwyraź niej angielskich firm, niektó re z mał ymi dzieć mi i entuzjastycznie chł oną ce ryby, sał atki i coś innego z niektó rych tac - cokolwiek. Postanowiliś my się tam zatrzymać . Usiadł rozkazał i zaczą ł się uważ nie przyglą dać . Kochana mamo! Drewniane stoł y z brudną powł oką , ską dś cią gnie zapach zgnilizny - 3 metry od ich stoł u zobaczyli zatkany pojemnik na ś mieci. Ż ona poszł a umyć rę ce - został a zaproszona do kuchni i poczę stowana wodą w plastikowym bakł aż anie, a z rą k spł ynę ł a prosto na podł ogę . Podobno nie ma kanalizacji. Ze strachem pili tylko colę iz szyjki butelki. Jedli tylko to, co wyję to bezpoś rednio z pieca i szybko się zmyli. A Niemcy siedzą , ż ują , ś mieją się . Mimo to stacja sanitarno-epidemiologiczna jest wł aś ciwą instytucją w naszych krajach i nie jest znana w Tajlandii.