Nowa Zelandia: idź po nowe doznania!

24 Kwiecień 2013 Czas podróży: z 26 Grudzień 2012 na 17 Styczeń 2013
Reputacja: +189.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Witam. Przez dł ugi czas nie brał am „pió ra”, nawet się nudził am. Spieszę podzielić się z wami wszystkimi moimi wraż eniami z podró ż y do odległ ej i tajemniczej Nowej Zelandii.

Teraz trudno powiedzieć , dlaczego wybó r padł na ten kraj. Przewodnik po Nowej Zelandii od kilku lat kurzy się w mojej bibliotece, któ rą notabene przez cał y ten czas udał o mi się przeczytać kilka razy. W trakcie przygotowań do wyjazdu był o aż nadto pytań - od tego, co i kiedy lecieć , no có ż , po trasę , wycieczki i inne rzeczy. Trochę wię cej zrozumienia przyszł o mi do gł owy, gdy przeczytał em standardowe wycieczki do Nowej Zelandii na stronach internetowych rosyjskich touroperatoró w. To prawda, warto zauważ yć , ż e za doś ć banalną wycieczkę (po wycieczce z oferty mogę to zdecydowanie nazwać prymitywną ), nasi „dż entelmeni-kupcy” „zdzierają ” po prostu nierealne pienią dze od ludzi.


Zacznijmy w kolejnoś ci. Lot mię dzynarodowy. Propozycji w tym kierunku jest aż nadto. Spoś ró d gł ó wnych firm oferują cych przelot z jednym poł ą czeniem na lotnisku bazowym warto wyró ż nić Singapore Airlines, Cathay Pacific z Hongkongu, Korean Air, japoń ską ANA i JAL. Leciał bym liniami Emirates, ale niestety wszystkie ich loty do Nowej Zelandii zatrzymują się w Australii (Sydney, Melbourne, Brisbane). Wybó r padł na korzyś ć Singapuru – minimalny czas lotu to 22-23 godziny, reszta ma trochę wię cej, a cena jest o 20% niż sza od pozostał ych, tylko Emirates oferują niż sze. Wszystkie mię dzynarodowe firmy, z wyją tkiem australijskich, lą dują na lotnisku Auckland, najwię kszym mieś cie w kraju, poł oż onym na Wyspie Pó ł nocnej. Lotnisko stolicy Wellington jest za mał e dla duż ych liniowcó w, ponadto poł oż enie geograficzne na 40 szerokoś ci geograficznej sprawia, ż e ​ ​ obszar ten jest nadmiernie wietrzny nawet przy sł onecznej pogodzie. Christchurch, drugie co do wielkoś ci miasto w kraju, wcześ niej oferował o dogodne loty na Wyspę Poł udniową , ale po trzę sieniach ziemi w latach 2010-2011, kiedy miasto i lotnisko został y znacznie zniszczone, region stracił atrakcyjnoś ć turystyczną dla mię dzynarodowych firm.

Trasa. Zajmę się tym szczegó ł owo i wielokrotnie poniż ej. Dla zniecierpliwionych czytelnikó w zaznaczam, ż e podczas podró ż y z zał ogą zwiedził em wszystkie gł ó wne miejsca Nowej Zelandii, a nawet odpoczywał em na Rarotondze - Wyspach Cooka. Podró ż z domu do domu trwał a 22 dni.

Wszystkie gł ó wne systemy rezerwacyjne peł ne są ofert wolnych miejsc w hotelach. Ceny są zró ż nicowane, bardzo polecam je dokł adnie sprawdzić , ponieważ jedna strona oferuje dziś pewien hotel za tę samą cenę , a inna „sprzedaje” go za dwadzieś cia procent taniej. Na przykł ad najtań szy hotel w Auckland lub na Wyspach Cooka zaoferował a spó ł ka zależ na Air NZ Air NZ Holidays, do któ rej link jest dostę pny na stronie internetowej linii lotniczej. Wedł ug Wellingtona niekwestionowanym liderem jest „Hotels dot com”. Reszta hoteli oferuje „booking dot com” i „agoda dot com” z korzyś cią dla wszystkich, korzystam z pierwszej usł ugi, jest mi jakoś bardziej znajoma.

Loty krajowe. W Nowej Zelandii wybó r nie jest tak duż y jak np. w Stanach Zjednoczonych. Air New Zealand jest flagowym przewoź nikiem tego kraju i obsł uguje wię kszoś ć lotó w. Jeś li podczas rezerwacji podasz na stronie kraj „Nowa Zelandia”, ceny magicznie spadną o 20-40% (sprawdzał em to kilka razy, strona dział a dokł adnie wedł ug tego schematu). Drugim co do wielkoś ci przewoź nikiem jest australijski JetStar, ale po „incydencie z Melbourne”, o któ rym pisał em trzy lata temu w moich australijskich przygodach, postanowiono nie ryzykować .

Przelewy wewnę trzne. Aby zobaczyć maksimum - nie musisz latać , ale jeź dzić . Sieć kolejowa w kraju jest doś ć prymitywna i niewygodna, wię c podró ż samochodem jest tym, czego potrzebujesz. Nowa Zelandia ma ś wietne drogi, nawiasem mó wią c, wszystkie są wolne, prawie cał kowity brak kamer CCTV i policji „w krzakach”. Nie ma też korkó w, z wyją tkiem Christchurch, gdzie powstają one z powodu cał kowitego zablokowania cał ego centrum miasta z powodu trzę sienia ziemi.


Od dł uż szego czasu jestem klientem firmy Hertz. Ich oferty samochodó w są dobre, ceny rynkowe, w rzeczywistoś ci są prawie takie same we wszystkich firmach. W Nowej Zelandii ubezpieczenie CASCO jest bardzo drogie - od 20 do 30 dolaró w nowozelandzkich dziennie (w rublach to 500-800). Gorą co polecam jednak wykupienie ubezpieczenia, pamię tają c ludową mą droś ć : „Ską piec pł aci dwa razy! ".

Wiza. W sieci krą ż y wiele legend o uzyskaniu wizy do NZ. W rzeczywistoś ci wszystko jest prostsze niż opisane. Lista dokumentó w jest standardowa dla wię kszoś ci „poważ nych” krajó w. Jeś li masz w paszporcie wizy do USA, Anglii, Australii, to z prawdopodobień stwem 99.99999% nie bę dzie problemó w. Pewne zamieszanie wprowadza kwestionariusz na 23 stronach (prześ cigną ł „Amerykanó w”  ), jednak po bliż szym przyjrzeniu się , rozumiesz, ż e wszystko jest bardzo ł atwe do wypeł nienia. Przy okazji, jeś li podró ż ujesz z firmą lub rodziną , jeden formularz jest wypeł niany dla cał ej firmy. Strona internetowa ambasady zawiera wię cej niż szczegó ł owe informacje, wydział konsularny prowadzi konsultacje telefoniczne na temat procedury uzyskania wizy. Cał y pakiet dokumentó w (poza formularzem zgł oszeniowym, wymagane są Ś CISŁ E angielskie ś wiadectwa pracy, wycią g z konta bankowego, przy okazji ró wnież w ję zyku angielskim, zdję cia, kopia paszportu rosyjskiego przetł umaczona na ję zyk angielski w biurze tł umaczeń ) centrum wizowe za poś rednictwem firmy kurierskiej TTK Serviss. Dla moich rodakó w wiza turystyczna gratis, odbió r firmy kurierskiej na czas wyjazdu wynosił.954 rubli za zgł oszenie (jeś li jest tam 6 osó b podziel tę kwotę przez wszystkich). Potrzebowaliś my wizy wielokrotnej, ponieważ wyjechaliś my z kraju w sylwestra, a potem wró ciliś my z Wysp Cooka, a otrzymaliś my ją bez problemó w, z nieograniczoną liczbą wjazdó w, na okres sześ ciu miesię cy. Aby to zrobić , musisz doł ą czyć list z programem podró ż y do paczki dokumentó w i napisać , na jakie terminy potrzebujesz wizy. Firma kurierska nada Ci unikalny numer elektroniczny, dzię ki któ remu bę dziesz mó gł ś ledzić aktualny stan swoich dokumentó w. Nasza wiza był a gotowa w 10 dni, a firma kurierska przynosi paszporty do domu lub do pracy.

Na tym, drodzy czytelnicy, polecam zatrzymać tych, któ rzy potrzebują konkretó w. W przypadku tej kategorii zaznaczam, ż e tutaj się koń czy. Dalej - filozofia  w gatunku science fiction  . Có ż , kogo to obchodzi, chodź my 

Dwudziestego szó stego grudnia „fajnie” jest odlecieć . Odleciał bym 20-go, ż eby nie mę czyć się noworocznymi kł opotami. Na lotniskach nie ma jeszcze zbyt wielu ludzi, a loty nie są przepeł nione turystami, któ rzy są znudzeni masowymi miejscami docelowymi. Tegoroczny wyjazd przyć mił o tylko jedno mał e "ale" - dwa dni przed lotem bardzo się rozchorował em. Nie mogł em nie latać - to prawo podł oś ci - nie latał eś , a nastę pnego dnia czujesz się ś wietnie. Przez pię ć lat atakował o mnie takie przezię bienie – z wielkiego arsenał u lekó w i ludowych „pł ynó w” nic nie pomagał o  . Dreszcze, objawy odstawienia, gorą czka, odurzenie – to byli moi wierni towarzysze na samym począ tku tej wyprawy. Niewiele pamię tam, jak czekał em na Aeroexpress na dworcu Paveletsky, nie pamię tam ani drogi, ani formalnoś ci przed lotem. A gł ó wnym pragnieniem był ten dzień - poł oż yć się , zasną ć i zapomnieć o wszystkim!


Lot SQ61 Singapore Airlines miał odlecieć o godzinie 15.20. Boeing 777-300ER to jeden z moich ulubionych samolotó w, bardzo wygodny i wygodny. Singapurczycy uż ywają go w ukł adzie siedzeń.3+3+3, co znacznie zwię ksza obsł ugę w locie (np. Emirates czy Air France stosują ultra gę sty ukł ad kabiny – 3+4+3). Zarezerwował em wcześ niej miejsca przy wyjś ciu awaryjnym, aby nic nie zakł ó cał o komfortu po drodze. Kł opoty nie poszł y na marne - przy temperaturze moż liwoś ć rozprostowania nó g i rozcią gnię cia sztywnego ciał a przynajmniej do poł owy to niesamowita przewaga nad innymi pasaż erami. Faktycznie wystartowaliś my o godzinie 16.00, ze wzglę du na kolejkę do leczenia przeciwoblodzeniowego z boku. Kiedy Moskwa zniknę ł a w cię ż kich chmurach cumulonimbus, poż egnał am się w myś lach z Rosją do nowego roku 2013 i przygotował am się na cudowne wakacje.

W cią gu czterech lat, kiedy nie latał em w Singapore Airlines, niewiele się zmienił o. Doskonał e jedzenie, szeroki wybó r napojó w i lekkich przeką sek, trzykrotne "karmienie" w czasie lotu o godzinie jedenastej - có ż moż e być lepszego. Zadowolony, podobnie jak cztery lata temu, z podró ż nego zestawu skarpetek i pasty do zę bó w, któ ry wrę cza wszystkim pasaż erom, opracowanym notabene przez samego Huberta Givenchy. Na pokł adzie moż na znaleź ć doskonał y system rozrywki z bogatym wyborem filmó w w ję zyku rosyjskim. W toaletach - eleganckim asortymencie ś rodkó w higieny osobistej, moż na znaleź ć nawet podpaski damskie. W trakcie lotu pró bował em zasną ć , ale zimno – mó j nieproszony pasaż er, wyraź nie temu sprzeciwiał o się . Cztery filmy rozjaś nił y mó j lot, któ ry, notabene, miną ł bez cienia turbulencji.

O 5.40 nastę pnego dnia, dwudziestego sió dmego grudnia, wylą dowaliś my na Changi, najwię kszym lotnisku w Azji Poł udniowo-Wschodniej. Pasaż erowie od razu trafiają z wyjś cia po drabinie teleskopowej do nowego Terminalu 3, któ rego otwarcie udał o mi się odwiedzić.5 lat temu. Lotnisko wł aś nie oż ył o. Wzią ł em prysznic w toalecie i poczuł em się lepiej. Za oknem był o +25, co nie mogł o nie zadowolić zimnego ciał a  . Poł ą czenie na kolejny lot SQ281 do Auckland był o kró tkie - 2.5 godziny z wylotem o 8.50. W tym czasie udał o nam się zjeś ć pyszne ś niadanie w galerii drzewek i sprawdzić maile. Nie musieliś my nawet daleko jechać - polecieliś my do 12 zjazdu, a odlecieliś my - z 9  . Był em zadowolony z systemu kontroli jakoś ci na lotnisku - na każ dym rogu wisi mał y monitor. Posiada zdję cie pracownika odpowiedzialnego za coś w tej branż y (np. sprzą tanie, komfort itp. ) oraz cztery emotikony. Niewiele się od ciebie wymaga: przejdź do monitora i oceń pracę pracownika, klikają c jeden z emotikonó w (bardzo zadowolony, zadowolony, taki sobie i wcale nie zadowolony, moż na powiedzieć , wś ciekł y). Nawiasem mó wią c, system jest inteligentny. Robi ci w tym czasie zdję cia i przechowuje je w bazie danych przez trzy dni, abyś nie gł osował dwa razy. Komputer wyklucza ró wnież gł osowanie pracownikó w na zawyż anie wł asnych ocen. Nie udał o się dowiedzieć , co stanie się z „doskonał ymi uczniami” i jak zostaną ukarani „przegrani”, ale sama zasada mi się podobał a.

Na lot do Auckland Singapurczycy wsiedli do starego Boeinga 777-200 z mocno zniszczonymi siedzeniami i prymitywnym systemem rozrywki. Jak pó ź niej dowiedział em się z amerykań skiego rejestru samolotó w, ten Bobby z 1995 roku jest najstarszym samolotem we flocie tej linii. Musimy oddać hoł d zał odze, obsł uga był a na poziomie pierwszego lotu, zmę czenie, z któ rego w poł ą czeniu z wypitym przeze mnie zimnym lekarstwem, pozwolił o mi przespać cał ą drogę o 10.5 godziny, okresowo budzą c się do krzykó w dzieci siedzą cych dwa rzę dy wcześ niej. W tym segmencie nie był em w stanie uzyskać miejsc z miejscem na nogi ze wzglę du na peł ne obcią ż enie z boku. O 23.45 wylą dowaliś my na jedynym pasie startowym najwię kszego lotniska w kraju. W terminalu wszystko jest „ostrzone” dla hobbitó w, któ rzy są „promowani” w cał ym kraju. System dł ugich korytarzy pozwolił nam nabrać rozpę du i przebić się na sam począ tek kolejki do kontroli migracji. Uderzył mnie automatyczny system wjazdu dla posiadaczy paszportó w Nowej Zelandii. Wyobraź sobie, ile nasi pogranicznicy FSB zaoszczę dziliby na samych pensjach, wprowadzają c automaty podobne do bankomató w. W cią gu pię ciu minut nasza maleń ka kolejka zamienił a się w tł um zmę czonych ludzi, z któ rych wielu musiał o czekać.20 minut, aby zauważ alna „pieczą tka” pojawił a się w ich paszporcie. Nie zadano nam pytań , poszliś my po bagaż , któ ry zresztą też nie był dł ugo oczekiwany. W strefie odbioru moż na wymienić gotó wkę , choć kurs wymiany jest nieco gorszy niż w mieś cie. Chociaż w poró wnaniu z tymi spekulantami, któ rzy wymieniają walutę w Domodiedowie, Nowozelandczycy bę dą wyglą dać jak dzieci bawią ce się w piaskownicy. Przed wejś ciem do wolnej strefy musisz przejś ć przez skan rzeczy osobistych, Nowozelandczycy boją się , ż e przyniesiesz im niebezpieczną roś linę , któ ra zniszczy cał e ż ycie wokó ł . Kontrola jest fikcją , zajmuje tylko czas. W terminalu jest tł um witają cych, uś miech na twarzy każ dego z nich od razu rzuca się w oczy. Na ogó ł mieszkań cy „zielonego kraju” czę sto się uś miechają , są zawsze bardzo wraż liwi i ż yczliwi, gotowi do udzielenia pomocy i pomocy, nawet jeś li o nią nie prosisz. Na przykł ad, idą c ulicą z aparatem, co trzecia osoba proponuje zrobienie ci zdję cia. Począ tkowo myś lał em, ż e chcą mi go ukraś ć , ale na szczę ś cie miejscowa mentalnoś ć tego nie przewiduje.


Na zewną trz był o ciepł o. Wkł adają c sweter do walizki, podszedł em do pierwszego taksó wkarza stoją cego obok mnie i upewniwszy się , ż e jest wolny, pojechał em do hotelu. Droga do centrum miasta zaję ł a 20 minut, a podró ż kosztował a okoł o 1800 rubli. W każ dej taksó wce w kraju, nawet na gł ę bokim odludziu, moż esz zapł acić kartą kredytową .

Na mó j pobyt w Auckland wybrał em SkyCity Grand Hotel. Idealna lokalizacja w centrum miasta w pobliż u wież y telewizyjnej w poł ą czeniu z niską ceną sprawiają , ż e jest najatrakcyjniejsza spoś ró d pozostał ych pią tk. Co wię cej, Air NZ Holidays oferuje trzecią noc za darmo, co był o szczegó lnie prawdziwe, ponieważ przylecieliś my po 24.00 i naprawdę nie chciał o nam się pł acić za poszczegó lne dni  . Miasto nocą poraż a spokojem - na ulicy nie ma duszy, ciszę tę przerywają tylko rzadkie taksó wki. Wszystko w hotelu korespondował o z ulicą - cisza i spokó j. Walizki trzeba był o „wcią gną ć ” za sobą , a jeden zaspany pracownik był na dyż urze w „recepcji”. Dostał em pokó j 2103 na najwyż szym, 21. pię trze. Zaznaczam, ż e w pokoju jest wszystko, czego potrzeba, z wyją tkiem kapci. W Nowej Zelandii nawet w starym motelu znajdziecie mini-kuchnię , zestawy do kawy i herbaty, a kapci nie zabiera się nawet na wezwanie. W hotelu WiFi jest darmowe tylko w holu, w pokojach cena „gryzą ca” – doba kosztuje 500 rubli.

Nocne miasto przeszł o w stan hibernacji, a my chcieliś my jeś ć i pić po dł ugim locie. Przezię bienie ustą pił o, spanie w samolocie sprawił o, ż e stał am się czujna i stosunkowo ś wież a  . Jedynym miejscem, któ re dział ał o o 2 w nocy w mieś cie jest kasyno SkeCity, najwię ksze i najbardziej znane w mieś cie, któ re znajduje się dokł adnie naprzeciwko naszego hotelu, z pią tego pię tra hotelu moż na przejś ć przez most do są siedniego budynku . Wpuś cili nas w starych dż insach i T-shirtach, proszą c tylko o nasz wiek. Przed sprawdzeniem dokumentó w, jak na przykł ad w Australii, nie przychodzi. Miejsce był o zatł oczone, aw powietrzu unosił się uporczywy zapach odwagi i ł atwych pienię dzy. Dla nas doś wiadczonych po Vegas w tym kasynie był o nudno  .

Usiedliś my przy barze na lewo od wejś cia. Nie był o wielu ludzi. Za barem stał chł opak o wyraź nie „gejowskiej” skł onnoś ci z kolczykiem w uchu wielkoś ci 5 kopiejek i Azjatka. Uderzył mnie ich angielski - był niezrozumiał y. Nie rozumieją sł owa „napoje” wprost, stoją i wzruszają ramionami jak dwa osł y, dopó ki nie powiesz ukochanego „bó br”. W Nowej Zelandii angielski ró ż ni się od „angielskiego angielskiego” i „amerykań skiego angielskiego”.


Poprosił em o 2 "shoty" z rumem. Lokalny rum okazał się obrzydliwy w cenie 250 rubli za 30 gramó w. W barze nie ma baró w. Do szklanki whisky wlali maksymalnie 30 gramó w i zaproponowali rozcień czenie wodą . Nie ma usł ugi, zamawiasz sam w barze, pł acisz od razu, potem „przecią gasz” do stolika i „baw się ”. Pię ć minut pó ź niej moja szklanka był a pusta i przyszedł em po wię cej. Azjatka „przetarł a” mi coś o tym, ż e był em pijany. A to po 30 gramach (! ) obrzydliwych pomyj  . Potem zaprosił a mnie, ż ebym napił się wody i spacerował przez okoł o dwadzieś cia minut, podczas gdy „nietradycyjni” nieustannie coś jej skazali. Oczywiś cie starał em się im wytł umaczyć , ż e są gł upcami i to z wielu powodó w: a) klient pł aci mniej za napoje; b) klient jest niezadowolony i nie gra w kasynie; c) nie oczekuj napiwku. Dziewczyna odpowiedział a mi coś w mieszance chiń skiego i angielskiego i wreszcie, po wysł uchaniu mojej opowieś ci, ż e my w Rosji wypijamy butelkę wó dki „w jednym” i pomyś lnie prowadzimy, cał kowicie odeszł a. Zaznaczam, ż e nigdzie indziej w Nowej Zelandii nie odmó wiono mi drinka. Jaki był powó d nieodpowiedniego zachowania tego personelu, nie rozumieliś my.

Nie zgubiliś my się . Idą c gł ę biej w korytarz, po prawej stronie zobaczył em kolejny bar. Wś ró d tamtejszych ludzi był o też „dwó ch kalek”, któ rzy oczywiś cie tracili każ dy grosz. Menu jest dokł adnie takie samo jak w lokalu przy wejś ciu. Barman, oczywiś cie o tradycyjnej orientacji, znalazł też mał e kieliszki - stosy i doskonał y alkohol. Po wypiciu 200 gram Jacka Danielsa uspokoił em się i cał kowicie odprę ż ył em. Pojawił a się szalona myś l, ż eby spró bować szczę ś cia, ale potem przypomniał em sobie jedno mą dre zdanie: „pienią dze trzeba zarobić , a nie wygrać ”. Poszliś my na koniec korytarza i znaleź liś my tam knajpkę . Menu jest ograniczone, ale w zasadzie moż na jeś ć . W Nowej Zelandii, podobnie jak w Australii, Fish and Chips (ryba z frytkami) są bardzo popularne. Z peł nymi ż oł ą dkami i lekkim stopniem na począ tku czwartego ranka poszliś my spać .

Obudził em się wcześ nie, o pó ł nocy Moskwy lub 9 rano czasu Auckland. Prysznic, sprawdzenie poczty, ś niadanie trzeba był o sprawdzić , gdy reszta zał ogi jeszcze spał a. Za 1100 rubli hotel jest bardzo sł abo odż ywiony. Wł aś ciwie to był o to rzadkie ś niadanie w formie bufetu, we wszystkich innych przypadkach jedliś my "a la carte", któ re naszym zdaniem jest po prostu "w menu".

O jedenastej wyszliś my do miasta. W mieś cie nie ma zbyt wielu atrakcji, przez cał y dzień przy dobrym zaplanowaniu moż na spokojnie zobaczyć wszystko. Pierwsze miejsce, któ re należ y zajrzeć , znajduje się bezpoś rednio po drugiej stronie ulicy od gł ó wnego wejś cia do hotelu - SkyTower. Wchodzisz do budynku, w któ rym znajduje się kasyno, po prostu nie idź w gó rę , tylko zjedź ruchomymi schodami. Bilet kosztuje okoł o 900 rubli, kolejka minimalna. Bilet moż na kupić za 500 rubli i nie wchodzić na ostatnie pię tro - jest tylko restauracja, do któ rej moż na wejś ć za darmo po wcześ niejszej rezerwacji, plus to wł aś nie tutaj, z metalowego mostu, skaczą ś miał kowie . Nie ma tu widokó w, dlatego drodzy czytelnicy na pewno moż na zaoszczę dzić na piwie  . Rano prawie nie ma odwiedzają cych. Dla mił oś nikó w „ekstremalnych” jest specjalna oferta – spacer po otwartej przestrzeni bez pł otó w (z instruktorem w pomarań czowych kombinezonach) lub zeskok na linie (z wysokoś ci okoł o 400 metró w w niebieskich kombinezonach). Z tarasu widokowego roztaczają się wspaniał e widoki na miasto. Zauważ am, ż e nagle przy szybie pojawił się mę ż czyzna w niebieskim garniturze, zawisają c przed nami przez 10 sekund i gwał townie sfruwają c w dó ł , tylko dodaje pikanterii tej chwili. Ogó lnie Nowozelandczycy bardzo lubią sporty ekstremalne, w każ dym mieś cie moż na znaleź ć coś dla siebie (chociaż mó j wewnę trzny ś wiat zawsze jest przeciwny takim testom wytrzymał oś ciowym  ).


Dalej wszystkie przewodniki prowadzą na są siednią Queen Street – szeroką ulicę z mał ymi sklepikami. Po drodze moż na zobaczyć dwa mał e i jedyne koś cioł y katolickie, któ re w zasadzie nie stanowią ż adnej wartoś ci kulturalnej i turystycznej dla goś ci miasta. Uderza obecnoś ć chiń skich sklepó w z pamią tkami - od "towaró w konsumpcyjnych" zmarszczek w oczach. Najsmutniejsze jest to, ż e przy liczbie owiec 10 do 1 dla mieszkań có w kraju (okoł o 50 mln sztuk), w kraju nie ma produktó w wytwarzanych z tego zwierzę cia. W sklepach z pamią tkami chiń skie podró bki, skó ra, któ ra w Ikei nazywa się „lude” i kosztuje tam 990 rubli, z jakiegoś powodu sprzedaje się w Nowej Zelandii za sto dolaró w. Niepozorny sweter z jeszcze bardziej niepozornym napisem „Made in NZ” za koł nierzem kosztuje od 400 do 600 tych samych amerykań skich pienię dzy, a damska kamizelka ze skó ry owczej z weł nianą podszewką kosztuje 1000 rubli zielonych. Pytanie dlaczego?! ! ! Kupiliś my talerz i magnesy, na tym zakup pamią tek został zakoń czony do koń ca wycieczki.

Dziesię ć minut w wolnym tempie - i jesteś na nabrzeż u, gdzie koncentrują się gł ó wne atrakcje Auckland. Na skrzyż owaniu nasypu i Queen Street znajduje się dobra tajska restauracja Chili Tai, w któ rej moż na zjeś ć prawie za grosze. Trafiliś my tam na lunch pierwszego dnia, we wszystkie kolejne dni był a zamknię ta w cią gu dnia, a otwierana dopiero po 18.00.

Z budynku Ferry Building z począ tku XX wieku moż na wybrać się w rejs statkiem Fullerton. Kupiliś my bilet na zwiedzanie zatoki Auckland za 1000 rubli od osoby. Cena obejmuje samą wycieczkę , herbatę i ciasto podczas wycieczki, a takż e bilet w obie strony na przedmieś cie miasta - Davenport, gdzie znajduje się wzgó rze o tej samej nazwie - najwyż sze miejsce w okolicy. To tutaj otwiera się najszersza panorama najwię kszego miasta Nowej Zelandii.

Podczas „przeglą du” obejrzysz starą latarnię morską w Davenport z wody, zatrzymasz się na wulkanicznej wyspie na 20 minut na zdję cia, wró cisz do miasta, przejedziesz pod mostem nad zatoką i wró cisz z powrotem do portu. Nawiasem mó wią c, podczas naszej wycieczki para mł odych ludzi skakał a z mostu na bungee. Ż art polegał na tym, ż e nie obliczyli dł ugoś ci kabla, a mł odzieniec z gł ową w heł mie poszedł pod wodę , jednak po chwili odleciał . Na nasze zdziwione okrzyki coś krzykną ł , a my zdają c sobie sprawę , ż e jest praktycznie w dobrym zdrowiu (dokł adna diagnoza, jak są dzę , postawiono w szpitalu  ), pojechaliś my do portu.

Ta sama firma wycieczkowa oferuje przejaż dż kę promem po okolicznych wyspach. Interesują ce są wycieczki do winnic, z reguł y są one rezerwowane z wyprzedzeniem. W przeciwnym razie wyspy są nudne, a krajobrazy banalne. Jednak to pytanie jest wyraź nie amatorskie.


Po spacerze poszliś my nasypem w kierunku Muzeum Morskiego. Nie przegapisz tego, ponieważ . w starej zabudowie molo w pobliż u znajduje się hotel Hilton. Oczywiś cie jest przystojny i wspaniał y, ale zamieszanie, któ re dzieje się wokó ł niego, wielu, takich jak ja, po prostu odpycha. W muzeum za 400 rubli - cena biletu wstę pu - moż na zapoznać się z cał ą historią rozwoju ż eglugi w regionie. Na szczegó lną uwagę zasł uguje ekspozycja najsł ynniejszego nowozelandzkiego ż eglarza Petera Blake'a, któ ry w grudniu 2001 roku zginą ł tragicznie z rą k bandytó w na Amazonce w Brazylii. Nawiasem mó wią c, jego pierwszy jacht stoi na cokole na wprost wejś cia do muzeum. A drugi znajduje się w zatoce obok muzeum (kupił go bogaty Nowozelandczyk i co jakiś czas wypł ywa na nim w morze). Ale kawiarnia, któ ra znajduje się przy wejś ciu do muzeum, a wię c „promowana” we wszystkich przewodnikach, szczerze mó wią c, nie jest zbyt dobra: jedzenie nie jest smaczne, wybó r napojó w jest prymitywny. Pomię dzy muzeum a Hiltonem znajduje się mał a alejka. Oczywiś cie nie interesował oby to zwykł ych turystó w, gdyby nie jedna instytucja - bar Lenin (napis jest w ję zyku rosyjskim). Nasi rodacy w barze są szczegó lnie uhonorowani i otrzymują komplement od zakł adu (wystarczy pokazać rosyjski paszport). Ogó lnie instytucja jest wesoł a i przycią ga nie tylko awangardową mł odzież , ale takż e doś ć zamoż nych mieszkań có w Auckland.

Idą c dalej wzdł uż nasypu, trafimy na teren starego portu, przebudowanego na system rozrywki. Liczba kawiarni i restauracji jest naprawdę imponują ca. Osobno warto odwiedzić targ rybny, gdzie wszyscy wybrani mieszkań cy od razu bę dą smaż eni, gotowani, pieczeni, duszeni, a przynajmniej krojeni na surowo  . Wcześ niej kursował tu stary tramwaj, jednak dwa lata temu został zamknię ty z powodu przebudowy i nadal nie bę dzie otwierany. Tramwaj to mó j ulubiony ś rodek transportu publicznego, stą d narodził a się tradycja jeż dż enia nim we wszystkich zaką tkach naszej planety.

Ulubionym miejscem spoczynku mieszczan są duż e drewniane leż aki o wymiarach 10x5 metró w. Moż na na nim spokojnie tarzać się , pić piwo (choć w torebce) i cieszyć się ż yciem. Nieco dalej znajduje się stary magazyn oleju, namalowany „jak anioł y”. Przede wszystkim jest niesamowicie pię kny. Po drugie, w centrum starej wież y wiertniczej stoi… pianino. Tak, stary, ale absolutnie kompletny fortepian, na któ rym moż e grać każ dy. Ogó lnie Nowozelandczycy są ś wietni, jak powiedział a moja babcia: „Zrobią z tego cukierki! ”. To zdecydowanie o nich!

Wś ró d wielu kawiarni wybraliś my Fresh Fish, gdzie nazwa mó wił a sama za siebie. Jest utrzymywany przez Chiń czykó w, jednak menu jest doś ć mię dzynarodowe. Jedynym minusem jest niebotyczna cena za homary, okoł o 2000 rubli za kilogram (nierealistycznie droga jak na kraj wyspiarski). A po zachodzie sł oń ca „grzechem” był o nie przegapić szklanki lub dwó ch czegoś odurzają cego. Bar-kawiarnia Soul w pobliż u muzeum morskiego jest do tego idealna. Kuchnia tej instytucji zaliczana jest do TOP-10 najlepszych w kraju. Co wię cej, zauważ am, ż e wszystko to jest prawdą . A po kolacji moż na potań czyć w czę ś ci wypoczynkowej naprzeciwko i podziwiać zacumowany w pobliż u drugi jacht Petera Blake'a. Jeś li należ ysz do kategorii osó b, któ re nie mogą wybierać z duż ego menu napisanego po angielsku, to pozwó l mi polecić ravioli Soul, creme brulee i mus czekoladowy.


Ogó lnie pierwszy dzień w kraju był bardzo pozytywny. Zimno mnie cał kowicie opuś cił o, wszystko wokó ł jest ciekawe, jedzenie pyszne, a napó j bez ograniczeń  Czego jeszcze potrzebuje prosty radziecki turysta w wigilię nowego roku? Poszliś my spać okoł o drugiej nad ranem, już w sobotę.29 grudnia.

Rano wzię ł am pod uwagę bł ę dy popeł nione poprzedniego dnia i zjadł am ś niadanie w pokoju z jedzeniem, któ re kupił am poprzedniego wieczoru. Zaznaczam, ż e to samo ś niadanie co w hotelu kosztuje 100 rubli w naszych pienią dzach. Jedyną rzeczą , któ ra lekko wstrzą snę ł a nastrojem, był a pogoda. Ogó lnie jest to bardzo nieprzewidywalnoś ć w Nowej Zelandii i we wszystkich zaką tkach kraju. W cią gu dnia sł oń ce moż e pojawić się pię ć razy i ró wnie szybko znikną ć . Tego dnia był o gorą co, ale pochmurno, co zresztą nie przeszkodził o nam w dalszej czę ś ci „eksploracji” lokalnych atrakcji.

Chciał o się pojechać na wyspę Waiheke na degustację wina i spacer, ale biletó w mieliś my wystarczają co duż o (nie wiem, dlaczego nie kupiliś my ich dzień wcześ niej). Po przejś ciu przez sklepy z chiń skimi pamią tkami weszliś my do antykwariatu, gdzie spotkaliś my Rosjankę o ormiań skim wyglą dzie. Przez dł ugi czas „sprzedał a” nam jakiś sweter za 500 dolaró w, po drodze krytykują c są siadó w w chiń skiej „pamią tce”. A ponieważ poprzedniego dnia zwiedziliś my wszystkie gł ó wne zabytki w centrum miasta, postanowiliś my skorzystać z darmowych biletó w i udać się do Davenport. Zaznaczam, ż e dwie godziny wystarczą , aby wspią ć się na Victoria Hill, nakrę cić ś wietny film, pó jś ć na zakupy, napić się piwa i „pojechać ” z powrotem. Swoją drogą zakupy na wsi są straszne. Po prostu nie wiedzą , jak stylowo się ubierać . Praktycznie nie ma sklepó w firmowych. Wł aś ciwie po Stanach trudno „zakupić się ” gdzieś na peł nych obrotach, ale Nowa Zelandia prześ cignę ł a wiele krajó w, w któ rych zdarzył o mi się odwiedzić pod wzglę dem „zł ego smaku”.

Po przybyciu do Auckland postanowiono odwiedzić akwarium. Z jakiegoś powodu został zamknię ty o godzinie 16 z napisem na drzwiach: „Pracujemy od 9 do 18”. Nie denerwowaliś my się i poszliś my zobaczyć obszar Nowego Rynku, gdzie znajduje się centralne muzeum miejskie. Oczywiś cie my też tam nie dotarliś my, mają wolny dzień w soboty!  Ale dotarli do Apple Store, gdzie kupili iPada Mini 64Gb + Wifi za 20 tysię cy rubli (w momencie zakupu w Moskwie sprzedawano go za czterdzieś ci tysię cy drewnianych). Na lotnisku sprzedawany jest o 15% taniej (bez VAT), jednak towar nie zawsze jest na stanie.


Wokó ł muzeum jest wspaniał a panorama do fotografii. Zwł aszcza w weekendy - przez setki metró w wokó ł ciebie nie ma duszy. W pobliż u znajduje się park kró lewski, po któ rym w soboty spacerują pary mał ż eń skie. Na koń cu ogrodó w znajduje się stadion, na któ rym zł apaliś my taksó wkę i pojechaliś my do hotelu. Znowu nam się poszczę ś cił o - starszy kierowca okazał się Albań czykiem, któ ry od dł uż szego czasu mieszkał w ZSRR i doś ć dobrze mó wi po rosyjsku. Jego informacje był y dla nas bardzo przydatne podczas samodzielnych wycieczek samochodowych po kraju. Ale wię cej na ten temat poniż ej 

Wypiliś my szklankę whisky w hotelowym barze. Nieopodal, w budynku SkyTower, znajduje się bar nr 81. Od razu zobaczysz to w tł umie ludzi wewną trz i na zewną trz. W czym tkwi tajemnica lokalu, nie zrozumieliś my - w ś rodku panuje najprostsza atmosfera, menu standardowe, muzyka też , a przy tym zawsze jest duż o goś ci. Wokó ł liczne instytucje - klony, gdzie z jakiegoś powodu jest pusta  . Hotel posiada dwie dobre restauracje: Grill, któ ra serwuje doskonał e steki, oraz The Dine z kuchnią mię dzynarodową . W obu lokalach warto zarezerwować stolik z wyprzedzeniem, oba lokale cieszą się ogromną popularnoś cią wś ró d mieszkań có w i goś ci miasta. Na tym zakoń czyliś my nasz drugi wieczó r w Nowej Zelandii. Ale dwudziestego dziewią tego grudnia musieliś my jeszcze wró cić !

W niedzielę czekaliś my jednak na lot do Rarotongi o godzinie 17.00. Wyszliś my z hotelu o 10 rano i postanowiliś my wykorzystać resztę czasu. Pierwszym z nich jest szturmem zdobycie oceanarium. Zakł ad dział ał , jednak kolejka kazał a nam czekać okoł o 40 minut. Dla zaawansowanych uż ytkownikó w poinformuję , ż e bilet moż na ł atwo zarezerwować przez internet, odwiedzają cy z takimi biletami przechodzą przez specjalny korytarz bez kolejki. My, jak wszyscy „klasycy”, staliś my w kolejce przy kasie. Ale był o warto - akwarium znajduje się w gó rach z bezpoś rednim dostę pem do morza. Przez podziemne tunele ludzie wchodzą do podwodnego ś wiata i mogą bardzo dokł adnie poznać jego mieszkań có w. Nie zdradzę wszystkich szczegó ł ó w, po prostu przyjdź i przekonaj się sam.

W tej samej taksó wce (daliś my tam 700 rubli, potem kolejne 900 rubli) pojechaliś my „szturmować ” muzeum. Na jego trzech kondygnacjach znajduje się cał a dwustuletnia historia cał ego kraju. Odwiedzają c to muzeum zyskasz w dwó ch rzeczach: 1) poznasz historię kraju na zdję ciach; 2) oszczę dź sobie niepotrzebnych wizyt w muzeach klonó w w innych miastach. Cał e muzeum moż na zobaczyć w dwie godziny, bilet jest tani - okoł o 200 rubli za osobę .


Pod sklepem Apple zł apaliś my taksó wkarza, któ ry ze smakiem zjadł kanapkę , któ rą wedł ug niego przygotował a mu ż ona. Mimo gorą czkowego procesu jedzenia, chł op uprzejmie zabrał nas na Queen Street do tajskiej restauracji. Był o zamknię te. Pieszo dotarliś my do Lenina i tutaj znowu mieliś my pecha - na drzwiach był napis „Zamknię te”. W Duszy wszystko jest takie samo. Niedziela to najbardziej "martwy" dzień w Nowej Zelandii z punktu widzenia turysty. Wiele miejsc jest zamknię tych do wtorku. Obok Duszy znajduje się instytucja Grill (nie mylić z tym w hotelu, to inna, ale nie mniej fajna instytucja). Mię so podaje się tu w niewielkim asortymencie, ale ostrygi są po prostu boskie. Gdyby nie lot na Wyspy Cooka, prawdopodobnie zatrzymalibyś my się w Auckland na wycieczkę z owocami morza dla smakoszy  .

Droga na lotnisko nie zaję ł a nam duż o czasu, najwyż ej okoł o dwudziestu minut. To prawda, ż e ​ ​ za usł ugę musiał em zapł acić.65 dolaró w nowozelandzkich lub 1500 rubli, co uważ am za wysoką cenę . Generalnie Nowa Zelandia ma bardzo drogą taksó wkę , z któ rej notabene, poza Auckland, nie korzystaliś my. System autobusó w miejskich jest bardzo rozbudowany, jednorazowa podró ż kosztuje od 3 do 10 dolaró w, w zależ noś ci od miasta i odległ oś ci. Są bilety na dzień , trzy dni, tydzień lub wię cej. Tym, któ rzy wolą podró ż ować bez wię kszego zamieszania, polecam wynaję cie samochodu, taksó wka i tak jest droż sza.

Lot NZ18 do Los Angeles z mię dzylą dowaniem w Rarotonga (lotnisko Avarua) zainteresował nas tylko w pierwszym segmencie lotó w. Air New Zealand sł usznie uważ any jest za jeden z najbezpieczniejszych na ś wiecie, w rzeczywistoś ci nie ma już godnej alternatywy w kraju. Jednocześ nie są też wady, o któ rych nie mogę się powstrzymać przed omó wieniem. Pierwsza to wygó rowana cena dla obcokrajowcó w przy zakupie biletó w przez stronę , o któ rej pisał em powyż ej. Jeszcze raz zwracam uwagę czytelnikó w na fakt, ż e uruchamiają c stronę zawsze trzeba wskazać kraj zamieszkania „Nowa Zelandia”, aby uzyskać najniż sze ceny. Drugą niedogodnoś cią jest brak znanej mi rejestracji online. Czemu? Trudne pytanie, biorą c pod uwagę , ż e są to realne oszczę dnoś ci i wartoś ć dodana dla podró ż nych. Linia lotnicza posiada na lotnisku duż e oddzielne skrzydł o. Pasaż erowie lotó w krajowych sami odprawiają się w kioskach, a nawet przyklejają metki do walizki i przyczepiają ją do taś my. „Mię dzynarodowym” od razu proponuję stać w kolejce i rejestrować się w klasyczny sposó b. Miejsca w samolocie wybrał em z wyprzedzeniem, przy rezerwacji, usł uga jest bezpł atna, wię c nie spieszył o mi się , aby być pierwszym w kolejce.

Wszystkie procedury przed lotem wraz z rejestracją wykonaliś my w pó ł godziny. Lotnisko posiada wiele wygodnych miejsc noclegowych, w sumie mnó stwo kawiarni, restauracji, sklepó w wolnocł owych i innych rzeczy. Bardzo mnie cieszy napis „Relax” na monitorach naprzeciwko lotó w, któ rych lą dowanie jeszcze się nie rozpoczę ł o. W centrum terminalu mię dzynarodowego stoi sztuczne drzewo, wokó ł któ rego znajduje się okrą gł a sofa. Z drzewa dobiega koją cy ś piew ptakó w, wokó ł jest mnó stwo przeró ż nych mebli do wypoczynku, moż na nawet poł oż yć się i rozcią gną ć na peł ną wysokoś ć . Powinni to zobaczyć liderzy naszych lotnisk, któ rzy specjalnie zamawiają szereg metalowych siedzeń oddzielonych porę czami, aby ludzie na nich nie spali. Od razu widać , gdzie ludzie pracują dla ludzi, a gdzie - na wł asną kieszeń .


Linie lotnicze wprowadził y do ​ ​ lotu starego Boeinga 767-400ER. Dlaczego muszą wylą dować w Avarua i dlaczego tego lotu nie moż na wysł ać bezpoś rednio do Los Angeles, nigdy się nie dowiedział em. Podobno obcią ż enie tablicy jest niskie, ponieważ po przylocie w strefie tranzytowej lotniska pozostał o pię ć dziesią t osó b. Wystartowaliś my dokł adnie zgodnie z rozkł adem o godzinie 17.45 30 grudnia 2012, planowany czas lotu to 4 godziny i 10 minut. Podczas lotu jedzenie jest cał kiem dobre, absolutnie wszystkim pasaż erom oferowane są bezpł atne napoje alkoholowe. Mniej wię cej w poł owie lotu data na monitorze każ dego pasaż era zmienił a się na 29.12. 2012. „Wię c to jest to”, pomyś lał em, „w ten sposó b wracają do przeszł oś ci! ". To był mó j pierwszy lot, któ ry przekroczył linię daty.

Tak zaczę ł o się moje drugie ż ycie 29.12. 2012  . Okoł o godziny przed lą dowaniem samolot wleciał w cię ż ką osł onę chmur, od razu kazano nam usią ś ć i mocno zapią ć pasy. Coś iskrzył o się za oknem, turbulencje tylko narastał y z każ dą minutą lotu. Po dwudziestu minutach rozmowy dowó dca skontaktował się i powiedział , ż e na Rarotondze jest ostrzeż enie przed burzą , silny wiatr i ulewny deszcz. – Spró bujemy usią ś ć – powiedział spokojnie i zamilkł .

Przez okno ledwo widział em upierzenie samolotu, z któ rego konfiguracji stopniowo zorientował em się , ż e schodzimy. Wysokoś ć i prę dkoś ć na monitorach stale spadał y, a samolot zbaczał albo w lewo, albo w prawo. Pejzaż iluminatora bynajmniej nie był przyjemny - poza blaskiem bł yskawicy gdzieś w oddali oczy wpatrywał y się w gł ę boką ciemnoś ć . Mniej wię cej pię ć minut przed lą dowaniem, dla wię kszoś ci siedzą cych dookoł a paplanina stał a się nie do zniesienia, wielu trzymał o się za rę ce lub mocniej chwytał o swoje krzesł o. Był em stosunkowo spokojny, po locie na moim Eurostar, ż adne „gadanie” nie jest straszne. . Wysokoś ć spadał a: 1000.900, 800. Gdzieś okoł o 500 stó p monitory zgasł y i zrobił o się prawie ciemno. Cisza i ciemnoś ć – to w tamtym momencie gł ó wni towarzysze wszystkich pasaż eró w. Z konfiguracji ogona samolotu i dź wię ku wysunię tego podwozia doszedł em do wniosku, ż e jesteś my na prostej do lą dowania. „Mam nadzieję , ż e widzą wszystko lepiej w kokpicie niż ja stą d”, powiedział em do siebie i nadal wpatrywał em się w ciemnoś ć . Chwilę pó ź niej pod skrzydł em pojawił a się biał a oś wietlona mgieł ka, „przebijają c” je spojrzeniem, widać pas startowy. Chwilę pó ź niej mgł a zmienił a się w ulewny deszcz, widocznoś ć poprawił a się , zewszą d pojawił y się ś wiatł a, a szybowiec bardzo delikatnie dotkną ł pasa startowego i zahamował . Na chwilę wszyscy znó w ucichli, a potem w FAC wybuchł a burza oklaskó w. Nawiasem mó wią c, zasł uż ony chł opak odleciał o pię ć punktó w.

Wysiedliś my z samolotu okoł o godziny 23:00 i poszliś my do mał ego budynku terminalu. Wielu, pomimo ulewy, cieszył o się +29 wokó ł nich iz przyjemnoś cią robił o zdję cia na tle napisu „Witamy na Wyspach Cooka” i naszego samolotu. W hali przylotó w o wymiarach 30x20 metró w zrobił o się tł oczno na 250 osó b, a przy kontroli migracji pracował y tylko dwie dziewczyny. I wię cej nie zadział a – na lotnisku są tylko dwa liczniki, na wię cej nie ma miejsca  . Minę liś my w 30 minut, wielu został o tam przez godzinę . Co ciekawe, w tej strefie nie ma toalety, wię c wielu pasaż eró w szł o drogą mię dzy dwoma rozcią gnię tymi kablami do strefy wolnocł owej, omijają c pogranicznikó w i celnikó w, a takż e wracał o z powrotem. Co przeszkodził o mi wczoł gać się pod liną i wyjś ć na ulicę , najwyraź niej nic nie wiem.


W hali odbioru bagaż u sł ynny Jake Numanga, zdobywca Orderu Elż biety i wielu innych nagró d za wkł ad w rozwó j turystyki na Wyspach Cooka, gra na gitarze z piosenką powitalną „Welcome to Raratongaaaaaaaaaaaaaaa”. Wujek od czterdziestu pię ciu lat spotyka się z turystami na lotnisku i odprowadza ich swoimi piosenkami. Youtube ma wiele filmó w z jego „hitami”  .

Z walizkami za nami podeszliś my do celnikó w. Faceci w hawajskich koszulach z napisem "Customs" zapytali nas, czy nie przypadkowo nosimy coś zabronionego. Otrzymawszy w odpowiedzi negatywne skinienie gł owy z wypowiedzianym „nie”, szybko odeszli od nas i przeszli do grupy nie

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (2) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara