Podróż do Holandii

26 Lipiec 2011 Czas podróży: z 03 Kwiecień 2010 na 10 Kwiecień 2010
Reputacja: +1452.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Wycieczka „Witam drogi Amsterdamie” DO „Wycieczka po harmonii”

od 03.04. 2010 do 10.04. 2010

Przewodnik towarzyszą cy: Kał asznikowa Natalia

Autobus „Neoplan”, kierowcy Eugene i Vladimir.

Byliś my dwoma mał ż eń stwami. Przybyliś my do Lwowa w przeddzień wycieczki 2 kwietnia i zamieszkaliś my w Hotelu Irena. Ś wietny mał y hotel apartamentowy w okolicy kolejowej. stacja. Pokoje bardzo dobre, po remoncie, z mał ą kuchnią .

Po zasiedleniu postanowiliś my wybrać się na zwiedzanie Lwowa. Na począ tek pojechaliś my na Wzgó rze Zamkowe. Wspinali się i podziwiali miasto z wysokoś ci. Pogoda był a sł oneczna i ciepł a. Po gó rze odwiedziliś my supermarket Auchan, któ ry wł aś nie otworzył dzień wcześ niej. Dokonał em niezbę dnych zakupó w na wycieczkę na wycieczkę .


Nastę pnie udaliś my się do centrum miasta, odwiedziliś my lokalną kawiarnię „Kriyovka” w starych piwnicach, stylizowaną na kryjó wkę rebeliantó w. Poczuliś my się jak w muzeum historii UPA. Dobry obiad dla 4 osó b kosztuje 430g. Niewiele jak na standardy europejskie.

Pierwszy dzień . Rano hotel podał bardzo przyzwoite ś niadanie, któ re jest wliczone w cenę . Nastę pnie udajemy się na dworzec do punktu zbió rki. Czas odbioru 8-30, wyjazd o 9-00. Wyjechaliś my dokł adnie zgodnie z planem.

Przekroczyliś my granicę w Krakowie doś ć spokojnie i szybko, staliś my trochę ponad 2 godziny. Musieliś my się trochę denerwować nał ogiem palenia mojego mę ż a. Najnowsze przepisy celne mó wią , ż e moż na przywieź ć.20 sztuk. I miał karton papierosó w. Dlatego nawet we Lwowie rozdawał swoje papierosy turystom niepalą cym. Wybió rczo zabraliś my kilka workó w do kontroli, wszystko tam był o w porzą dku i szybko zostaliś my przepuszczeni.

Nasza grupa był a duż a, wszystkie miejsca w autobusie był y zaję te. Poł owę grupy stanowili uczniowie szkó ł ś rednich, ponieważ był a to przerwa wiosenna. Byli ze swoją eskortą . Niemniej jednak, ze wzglę du na taki skł ad grupy, prawie codziennie spó ź nialiś my się z wyjazdem. Tak mieliś my pecha z grupą .

Pierwszy dzień był cał kowicie tranzytowy. Jechaliś my ze wszystkimi przystankami, a na każ dym z nich czekał autobus na dzieciaki z supermarketu.

Bardziej lubię poruszać się po Wę grzech, nie ma takiego pustego przejś cia tranzytowego, nawet pierwszy dzień jest wypeł niony programem. Niestety tę wycieczkę moż na był o odbyć tylko przez Polskę .

Nasz pierwszy nocleg miał miejsce w okolicach Legnicy w motelu Dworek. Podstawowy motel na jedną noc dla kierowcó w cię ż aró wek. Osiedlił się w nim w wieku 21-30. Pokó j dabl jest mał y, ale z ł adnymi drewnianymi meblami, czysty. Dobra ł azienka z prysznicem i nowymi urzą dzeniami sanitarnymi. Nie ma suszarki do wł osó w. Ponieważ cał a grupa rzucił a się pod prysznic, ciepł a woda szybko się skoń czył a i trzeba był o czekać , aż znó w się nagrzeje. Ale to był nieistotny szczegó ł . Jedynym zastrzeż eniem jest to, ż e na osobę przypadał tylko jeden duż y rę cznik.


Drugi dzień . Ś niadanie był o bardzo przyzwoite. Asortyment kawał kó w plus jajecznica na ciepł o, ś wież y ogó rek-pomidor, kawa-herbata ze ś mietanką . Wystarczył o na obfite ś niadanie. Wyjazd został opó ź niony o pó ł godziny, ze wzglę du na absolutną niekontrolowalnoś ć kilku licealistó w. Jak się okazał o, przez cał ą noc grali w karty, a rano nie moż na ich był o odebrać . Tutaj uważ am, ż e komentarze są zbę dne.

Pierwszym miastem w programie był Berlin. Dotarliś my na miejsce okoł o godziny 12, zabraliś my lokalnego przewodnika Allę i wyruszyliś my na wycieczkę krajoznawczą . Przeglą d był obszerny, odwiedziliś my trzy najważ niejsze miejsca turystyczne Berlina: zaczę liś my od Pał acu Charlottenburg, potem Alexanderplatz, a ostatnim był Reichstag i Brama Brandenburska. Oczywiś cie na Berlin nie starczył o czasu, ale wycieczka był a dobrze zorganizowana na pierwszą znajomoś ć . Był czas na zdję cie. Po zwiedzaniu sesja zdję ciowa na tle Reichstagu i bram, nastę pnie obiad w kawiarni turystycznej w parku pod Reichstagiem. Jest kawiarnia typu fast food, ale jedzenie jest bardzo smaczne, a wybó r dań był duż y. Obiad dla dwojga z piwem i deserem kosztował nas 29 euro. Wylot z Berlina był zaplanowany na 17-00, ale był opó ź niony o 15 minut, znowu ktoś się spó ź nił .

Nastę pnie udaliś my się dalej do hotelu tranzytowego na granicy niemieckiej. Haus Deutsch Krone znajduje się w uzdrowisku Bad Essen. Po drodze zaczę ł o mocno padać , ale droga jest bardzo dobra, a to nie wpł ynę ł o zbytnio na nasz ruch. Do hotelu dotarliś my okoł o 23:00. Szybko się osiedliliś my, pokó j szykowny, przestronny, z pię knymi meblami i mał ą kuchnią z lodó wką i kuchenką elektryczną . W pokoju nie ma suszarki do wł osó w. Niemcy przychodzą do tego hotelu na leczenie, wię c w recepcji poprosili o nie hał asowanie, bo był o pó ź no i wczasowicze już spali. Otó ż ​ ​ tam nie był o, nasza „horda” dzieci w wieku szkolnym poszł a w tym hotelu do tego stopnia, ż e ​ ​ rano cią gle narzekano na bieganie po korytarzu i krzyki w ś rodku nocy. To był wstyd dla nas wszystkich za tak zł e maniery naszego dorastają cego pokolenia.

W hotelu znajduje się podgrzewany basen, ale jest otwarty do 23:00, a przyjechaliś my pó ź niej. Suszarki do wł osó w był y w pobliż u prysznicó w przy basenie.


Dzień trzeci. Ś niadanie w tym hotelu był o jeszcze lepsze niż po polsku: opró cz zwykł ego asortymentu kawał kó w mię sa i jajecznicy ś niadanie zawierał o soki owocowe, sał atki ze ś wież ych owocó w i ś wież ych warzyw, wybó r galaretek i miodu. Wyjazd był o 9-00. , prawie bez opó ź nienia.

Kolejnym punktem programu był Amsterdam. Dotarliś my tam okoł o 12-30, w pobliż u toró w kolejowych. Stację zabrał a przewodnik Irina, któ ra przez wszystkie trzy dni był a naszym przewodnikiem po Holandii. Irina okazał a się bardzo dobrym przewodnikiem, z przyjemnoś cią sł uchaliś my jej przez trzy dni. Wycieczka rozpoczę ł a się od wizyty w fabryce diamentó w, gdzie niektó rzy turyś ci kupowali przedmioty z diamentami. Moja có rka kupił a sobie zegarek z mał ym kamyczkiem zamiast numeru 12.

Potem był a wycieczka piesza po centralnych ulicach, okoł o 2 godzin. Skoń czył o się ponownie w pobliż u dworca kolejowego. A stamtą d pł ynę liś my ł odzią po kanał ach, a dzieci w wieku szkolnym zabierano do kawiarni na obiad. Rejs trwał.1 godzinę , podobał o mi się .

O 17-00 wszyscy wsiadamy do autobusu i jedziemy na osiedle w hotelu. Hotel „Dutch Design hotel Artemis 4 *” znajduje się nie w centrum, ale w nowej dzielnicy biznesowej. Każ dy, kto chciał dostać się do centrum, mó gł w pó ł godziny wsią ś ć do tramwaju. Zameldowanie jest szybkie, pokoje są ś wietne. W pokoju znajduje się suszarka do wł osó w, ż elazko, czajnik elektryczny oraz zestaw do parzenia kawy i herbaty. Po zasiedleniu zaplanowano wieczorną wycieczkę dla dorosł ych do Dzielnicy Czerwonych Latarni. Autobus przywió zł chę tnych do centrum, a po wycieczce zabrał wszystkich. Kto poszedł , wszystkim się podobał o. Czę ś ć osó b został a po wycieczce w centrum, potem wsiadł a do tramwaju na wł asną rę kę . Bilet tramwajowy kosztuje 2.60 euro.

Dzień czwarty. Ś niadanie był o szykowne, opró cz tradycyjnych potraw był y duszone pieczarki, fasola w czerwonym sosie, czerwona ryba w kilku wersjach, sał atka z dojrzał ego sł odkiego arbuza, a soki w chł odziarkach pyszne, z mią ż szem, zwł aszcza wiś niowym. Cią gle się ś linię na wspomnienie tych ś niadań .


Ten dzień był peł en wycieczek. Rano wybraliś my się do wiosennej bajki - parku Keukenhof. Ta trasa był a elementem tej trasy i wybraliś my się na nią . Pierwsze zdję cia zrobił em o godzinie 9-20, dano nam czas do godziny 12-tej. Park tak nas zachwycił swoim pię knem, ż e teraz marzymy o tym, ż eby tam pojechać ponownie. W samym parku jeszcze nie wszystkie kwietniki zakwitł y, ale sam ukł ad parku jest bardzo pię kny, a 4 pawilony (storczyki, tulipany, ró ż e i kwiaty doniczkowe) uzupeł niał y to, czego w parku nie był o. A biał y paw w pobliż u pawilonu tulipanó w był taki niezwykł y! Teraz, przeglą dają c moje zdję cia, ż yję marzeniem, aby ponownie zobaczyć to pię kno. Niektó rzy turyś ci wcią ż byli w parku, potem wezwaliś my ich po Hadze.

A o godzinie 12 wybraliś my się na wycieczkę do Delft. Miasteczko mał e, ciekawe, ale po Amsterdamie nie zrobił o na nas wraż enia. Kró tka wycieczka, przerwa na lunch w lokalnej kawiarni, a potem jedziemy do Hagi. Przejechaliś my przez Hagę tranzytem, ​ ​ zatrzymują c się tylko w pobliż u budynku Mię dzynarodowego Trybunał u, aby zrobić zdję cie. Naszym celem był o odwiedzenie parku miniatur Madurodam. Znajduje się na obrzeż ach Hagi. Tutaj też nam się podobał o, pó ł torej godziny przeleciał o jak mgnienie oka. Wraz z biletem wstę pu dostaliś my ksią ż eczkę w ję zyku rosyjskim z opisem wszystkich prezentowanych tam eksponató w, dzię ki czemu ł atwo był o się poruszać .

Nastę pnie odbieramy pozostał ych turystó w z parku i wracamy do Amsterdamu, ponownie przejeż dż ają c przez centrum. Ci, któ rzy chcą , wychodzą tam i dalej spacerują po mieś cie, a my udajemy się do hotelu. Musiał em zrozumieć to, co zobaczył em, uporzą dkować zdję cia i odpoczą ć . Jedliś my w pokoju z zakupami spoż ywczymi kupionymi w Delft w supermarkecie. Mą ż docenił walory piwa Heineken.

Dzień pią ty. Rano znowu obfite ś niadanie i wykwaterowanie z hotelu. O 8-30 jedziemy na odludzie Holandii. Pierwszą z nich był a wieś Zaanse Schans. Odwiedziliś my warsztat klomp, w któ rym wykonano z nami jedną parę drewnianych butó w. Jest też sklep, w któ rym moż na był o kupić lub przymierzyć chodaki, nawet ich nie kupują c. Kupiliś my tylko pamią tkową wersję , ale przymierzyliś my prawdziwe chodaki do zdję cia. Bardzo twardzi, Holendrzy noszą te chodaki na grubej weł nianej skarpetce.

Dalej znajduje się fabryka i sklep z serami. Od razu powiedziano nam, jak powstaje prawdziwy holenderski ser. Potem poszliś my do sklepu, w któ rym jest mnó stwo ró ż nych rodzajó w seró w i mogliś my spró bować wszystkiego. Sprzedawali też gł ó wki sera, a Irina podał a opis każ dego z nich. Kupiliś my zestaw 4 mał ych gł ó wek sera, każ da ok. 300 gr. Przywieź li go do domu bez ż adnych problemó w.


Po serowarni poszliś my wzdł uż tamy do mł ynó w, zrobiliś my sobie zdję cie. Przy wyjś ciu czekał a na nas niespodzianka: na stoisku wisiał y kalendarze z widokami Holandii oraz nasze zdję cie, któ re na samym począ tku przy wejś ciu pstrykną ł miejscowy fotograf. Ten fotokalendarz kosztował.10 euro. Nie trzeba go odbierać , ale mó j mą ż wyszedł bardzo dobrze na zdję ciu, a kalendarz kupił am. Okazał a się najlepszą pamią tką po Holandii.

Nastę pnie udaliś my się do wioski Volendam nad brzegiem zatoki. W zwią zku z tym nie był o wycieczki. Irina poprowadził a nas przez wioskę na nasyp i jednocześ nie gł ó wną ulicę , na któ rej skupiają się wszystkie atrakcje turystyczne, sklepy, kawiarnie. Podpowiadał a, gdzie taniej kupić pamią tki, pokazywał a sklepy z produktami rybnymi. Kupiliś my tam cebulki tulipanó w, amarylis, pamią tki. (Amaryllis miał już mał e strzał y, aw domu kwitł y bardzo szybko. Sam kwiat jest ogromny, zmierzył em ś rednicę kwiatu, okazał o się , ż e 23 cm, jak duż y talerz. )

No i oczywiś cie kupiliś my kanapki z holenderskim ś ledziem (po 2.5 euro) i wę dzonym wę gorzem (po 3.5 euro). Podobał mi się oba.

Wyjazd zaplanowano na 15 godzin. Przed wyjazdem poszliś my też do supermarketu, któ ry znajduje się obok placu dla autobusó w turystycznych i kupiliś my tam dwie paczki holenderskiego piwa „Amstel” i „Heineken”, jedną nawet zabrano do domu. Potem opuś ciliś my niesamowitą wiejską Holandię i pojechaliś my do Amsterdamu dla turystó w, któ rzy odmó wili zwiedzania. Tam czekaliś my pó ł godziny na spó ź nialskich, a teraz kierujemy się do hotelu tranzytowego w Niemczech, tego wspaniał ego hotelu w Bad Essen.

Przyjeż dż amy do hotelu wcześ nie, o 20-30, basen jest nadal otwarty, a my idziemy na basen. Basen jest mał y i nie jest przeznaczony do skakania i nurkowania, tylko do relaksują cej ką pieli. I tu znowu pokazał a się czę ś ć naszych ucznió w. Skoczyli z przyspieszenia wprost do gł ó w pł ywają cych, wrzeszczeli na cał y hotel. Personel hotelu nie spodziewał się takiej hań by i był w szoku. Wydaje mi się , ż e po odwiedzeniu tego hotelu przez naszą grupę turyś ci ukraiń scy nie bę dą już tam przyjmowani.


Mą ż kilka razy pró bował uspokoić najbardziej wś ciekł ych, ale na dł ugo to nie pomogł o. Znowu wstydziliś my się ich zachowania i wyjechaliś my. Sami doszliś my do wniosku, ż e nie bę dziemy jeź dzić na wycieczki w czasie ferii szkolnych, ż eby nie natkną ć się ponownie na taką grupę ucznió w.

Dzień szó sty. Rano ś niadanie znó w był o wyś mienite, a wymeldowanie jak zwykle pó ź ne.

Tego dnia mieliś my wycieczkę do Lipska. Dotarliś my tam o godzinie 14.00. Przewodnik Wł odzimierz zaprowadził nas najpierw pod pomnik „Bitwa Narodó w” z wojskami Napoleona. Pomnik robił ogromne wraż enie swoim majestatem i wysokoś cią.92 m. Obok wybudowano i nadal dział a prawosł awna cerkiew ku czci poległ ych w tej bitwie ż oł nierzy rosyjskich. Weszliś my do ś rodka i oddaliś my hoł d pamię ci zmarł ych. Nastę pnie pojechaliś my do Lipska w samym centrum do Thomaskirche z pomnikiem i grobem Bacha. Wł odzimierz opowiedział trochę o ż yciu Bacha, potem poszliś my do koś cioł a, w któ rym jest pochowany. Nastę pnie przeszliś my przez kilka pasaż y handlowych z wycieczką i do centrum na rynek. Tam otrzymaliś my 1 godzinę wolnego czasu. Gdyby nie chroniczne opó ź nienia, był oby znacznie wię cej czasu. I tak udał o nam się tylko zjeś ć w kawiarni przy starym ratuszu, a pamią tki kupić w pobliskim sklepie. Obiad dla dwojga z pierwszym i drugim daniem, piwo i lody kosztują.40 euro. I znowu w autobusie i w drodze. Nocleg w tym samym motelu Dworek. Tym razem woda był a gorą ca i nie musieliś my czekać , ale znowu był tylko jeden duż y rę cznik.

Dzień sió dmy. Rano dobre ś niadanie, gorsze niż u Niemcó w, ale cał kiem do przyję cia i jedziemy w stronę Krakowa, bo mamy w programie jeszcze dwie wycieczki. O dziwo nikt się nie spó ź nił ! Nasza pierwsza wycieczka odbył a się w Pszczynie, niedaleko Krakowa. Tam zwiedziliś my zamek kró lewski. Przewodnik nie mó wił po rosyjsku, wię c towarzyszą ca nam przewodniczka Natalia wykonał a tł umaczenie symultaniczne. Zamek też był bardzo ł adny. Zawiera wszystkie oryginał y, nawet tapety w pokojach mają ponad 100 lat. Na szczę ś cie wojna ocalił a go przed zniszczeniem i teraz jest wł asnoś cią miasta Pszczyna, któ re jest bardzo dumne ze swoich mieszkań có w. Niestety nie wolno im był o robić zdję ć bez zapł aty, a kasa biletowa był a zamknię ta, nie był o czasu na czekanie, a my przeszliś my przez zamek bez zdję cia. W każ dej sali siedzieli stewardesy i obserwowali turystó w. Ale na szczę ś cie wszyscy byli zdyscyplinowani i nikt potajemnie nie filmował . Sesja zdję ciowa został a zaaranż owana tylko poza zamkiem.


Potem jedziemy do Krakowa i utknę liś my w korku. Tracimy cał ą godzinę w korku i docieramy do centrum dopiero o 17-30. Tam czeka na nas miejscowy przewodnik, kobieta, ale nazwiska nie pamię tam. Wycieczkę rozpoczę liś my od Wawelu, a nastę pnie przeszliś my centralnymi ulicami Krakowa „Drogą Kró lewską ”. Był y postoje w ciekawych miejscach, czekaliś my, aż trę bacz zagra swoją melodię przez okno katedry i pomacha do nas. Potem był a godzina wolnego czasu, poszliś my do krakowskich galerii, przez godzinę nie zdą ż yliś my tam nic zrobić poza zakupem jedzenia na obiad. Nie wszyscy, któ rzy byli wcześ niej w Krakowie, wybrali się na wycieczkę , poszli do aquaparku. Nastę pnie autobus podjechał dla nas do centrum, a my poszliś my za resztą do parku wodnego. Planowaliś my wyjechać z Krakowa o 21:00, ale wyjechaliś my godzinę pó ź niej. Ale to już nie miał o znaczenia, ponieważ mieliś my dalszą drogę do domu. W drodze do granicy zatrzymał a nas polska policja i wszyscy sprawdzili paszporty. Pojechali autobusem na parking, zebrali paszporty wszystkich i sprawdzili ich komputer. Tak wię c granica, nawet mobilna, jest pod ich kontrolą . Granica minę ł a szybko, niecał e 2 godziny.

Okoł o 7 rano autobus był we Lwowie. Zamó wiono u nas ten sam hotel Irena, pojechaliś my na wakacje, a reszcie zaproponowano kolejne zwiedzanie Lwowa.

Teraz konkluzje: trasa mi się podobał a, pomimo cią gł ych opó ź nień naszych kolegó w z zespoł u. Wszystkie wycieczki zgodnie z programem został y zakoń czone. Oczywiś cie gł ó wnym celem wycieczki był a wizyta w Holandii, a pozostał e miasta był y tylko na pierwszą znajomoś ć . Po prostu fascynuje nas Holandia i znowu marzymy o wycieczce, i to dopiero na wiosnę , kiedy otworzy się park Keukenhof. Hotele są dobre, kierowcy znakomici, autobus był stale sprzą tany. Na dł ugich dystansach Natalia przygotowywał a kawę i herbatę . Szczegó lnie konieczne jest anulowanie jej spokoju i cierpliwoś ci. Jeś li chodzi o kilka nieró wnoś ci, po przyjeź dzie napisaliś my wszystko w naszych kwestionariuszach.

W swojej recenzji celowo nie wskazuję , ską d pochodzi ta grupa ucznió w, aby nie eskalować sytuacji. I nie wszyscy byli tak ź le wychowani, wię kszoś ć chł opakó w zachowywał a się bardzo dostojnie, tylko kilka osó b psuł o cał y obraz. W naszej rodzinie są też dzieci w wieku szkolnym, któ re też wyjeż dż ają za granicę , ale tylko z rodzicami. W koń cu moż e rodzice tych facetó w nawet nie podejrzewają , jak zachowują się ich dzieci bez nich. Jest to wię c takż e materiał do przemyś leń dla rodzicó w.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Шарлоттенбург
Александрплац
Брандербургские ворота
Рейхстаг
Лейпциг, памятник
Лейпциг, Томаскирхе и памятник Баху
Дворик в Амстердаме
Улицы Амстердама
Каналы Амстердама
Дворик Дельфта
Новый собор в Дельфте
Дельфт. А здесь можно и полежать
Голубое сердце Дельфта
Выбор кломпов на любой вкус
В деревне Заансе-Сханс
А мельницы работали
Каналы / улицы Волендама
Главная улица Волендама
Места отдыха туристов в Волендаме
А это почтовый ящик
А вот и вход в сказочный Койкенхоф
Это ещё не тюльпаны, но уже красиво!
Эх, полетать бы в волшебных башмачках!
Прекрасные нарциссы
Полноправный житель парка
Тюльпаны на все вкусы
А это фото на память о парке
Год России в парке и уголок по этому поводу
В павильйоне роз
Розы я тоже люблю
При виде этих роз сразу же вспомнила известную песенку
Орхидеи по красоте на уступали розам
Орхидеи очаровывали
Орхидеи привлекали
Орхидеи манили
И снова уголок повящённый России
Амарилис, который я вырастила на подоконнике из голландской луковицы
Вот он какой красавец!
Королевский замок в Пщине
Главная площадь Пщины
Пщина
Uwagi (3) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara