Europejskie fajerwerki - gama wrażeń (część pierwsza)

21 Październik 2010 Czas podróży: z 10 Lipiec 2010 na 24 Lipiec 2010
Reputacja: +3061.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

"Europejskie Fajerwerki" - szereg wraż eń.

- To absolutnie niemoż liwe! !!

To był a moja natychmiastowa reakcja rok temu na sugestię mojej ż ony, aby rozważ yć wyjazd do Europy. Parys skiną ł na moją ukochaną ze straszliwą sił ą i był a gotowa do wszelkich poś wię ceń , aby być tam ze mną.

Ale sytuacja finansowa naszej rodziny wykluczał a wszystkie opcje, z wyją tkiem Egiptu. Po wycieczce do Hurghady (luty 2010) napisał em relację z tej wyprawy na stronie internetowej Turpravda. W marcu pojawił się na stronie i wzią ł udział w konkursie organizowanym przez portal Turpravda i sieć biur podró ż y „Extravaganza Travel”. Po trzech miesią cach gł osowania zdobył em najwię kszą liczbę punktó w i otrzymał em nagrodę gł ó wną - wycieczkę do Europy o nazwie "Europejskie Fajerwerki".


Do ostatniej chwili nie wierzył em w moż liwoś ć wygrania tego konkursu, ale… Kiedy otrzymał em list od kierownika biura podró ż y i odebrał em certyfikat, stał o się jasne – wyjazd do Europy, w tym do Paryż a, stał się rzeczywistoś ć . Wró cił em do domu, postawił em ż onę przed sobą i zaż ą dał em przyznania się , jak zaaranż ował a mi wygranie tego konkursu! Có ż , nie wierzył am w taki zbieg okolicznoś ci – moja ukochana chciał a pojechać do Paryż a i tam wygram bilet! ! ! ! ! Po zaprzysię ż onych zapewnieniach Anyuty, ż e był a tu na darmo iw ż aden sposó b nie przyczynił a się do mojego zwycię stwa, musiał em uwierzyć w niesamowity zbieg okolicznoś ci.

Kupujemy drugi bilet dla mojej ż ony, wydajemy kartę Schengen i przeliczamy dolary na euro na podró ż . Zebranie informacji o krajach i rzeczach na wyjazd nie zaję ł o duż o czasu.

Wyjazd był.10:07.2010. Dworzec Gł ó wny w Kijowie przywitał nas zwykł ym ruchem Browna.

Grupa zbiera się w wyznaczonym miejscu, wszyscy patrzą na siebie, nieś miał o porzą dkują i zapoznają się . Przybywa dwó ch menedż eró w „Travel Extravaganza” - Witalij Ł awrinienko i Oksana Beczenko. Rozdają broszury informacyjne i kierują nas do pocią gu Kijó w-Berlin. Stopniowo wsiadamy do pocią gu, rozkł adamy rzeczy na pó ł kach i rozglą damy się . Coupé z tym pocią giem są pozycjonowane jako „podwyż szony komfort”. Bardzo kontrowersyjne stwierdzenie! W komorze znajdują się trzy pó ł ki jedna nad drugą ! Nie, jeś li jesteś sportowcem-alpinistą , wejś cie na trzecią pó ł kę nie bę dzie dla Ciebie problemem, ale jeś li to miejsce trafi do emeryta lub peł nego mę ż czyzny, wejś cie na szczyt zostanie zapamię tane na cał e ż ycie… Mał e stó ł , skł adane krzesł o - to wszystko wygoda. Moja ż ona i ja zaję liś my pierwsze miejsce. Ż ona dobrowolnie wysł ał a mnie na trzecią pó ł kę . Nastró j jest dobry, czekamy na odjazd pocią gu.

Kierownik biura podró ż y stoi w zamyś leniu obok kolejnego przedział u - na trzeciej pó ł ce jest wolne miejsce, któ re powinno być turystą z naszej grupy. Pocią g rusza, pó ł ka pozostaje pusta. Có ż , moż e wtedy nadrobisz zaległ oś ci.


Po trzydziestu minutach pocią g trochę się dusi. Na ulicy okoł o trzydziestu stopni powyż ej zera samochó d zaczyna się nagrzewać . Podchodzę do konduktora (wysokoś ć poniż ej dwó ch metró w, bardzo przypomina boksera Valuev, a kiedy okazuje się , ż e ma na imię Mikoł aj, nikt w samochodzie nie nazywał go inaczej niż „Valuev”), dyskretnie dowiaduję się , dlaczego nie ma na nim powietrza kondycjonowanie. Zapewnia mnie, ż e wł ą czy po Ł ucku. Có ż , poczekajmy… Za kilka godzin w samochodzie robi się naprawdę duszno. Biorą c pod uwagę , ż e okna w przedziale są nienaruszone i nie da się ich otworzyć , zaczyna peł zać niejasne wraż enie, ż e to nie jest granica. W samochodzie zaczynają dobiegać gniewne gł osy ludzi oburzonych nieznoś nym upał em.

Nie mam termometru, ale NIE MOŻ NA być w schowku! Trochę ł atwiej jest na korytarzu (otwarte są trzy mał e okna), ale też trudno. Zwracam uwagę na to, ż e prawie wszyscy, któ rzy potrafili też wydostać się z przedział u-zabó jcy. Ktoś zachoruje, zaczyna szukać lekarstwa. Konduktorzy otworzyli drzwi samochodu i po drodze pró bowali je przewietrzyć . Pomaga sł abo - to samo gorą ce powietrze za oknem. W naszym przedziale starsza kobieta na pierwszej pó ł ce najpierw pró bował a machać gazetą , ale potem poddał a się i po prostu poł oż ył a się i zamknę ł a oczy. Pytam, czy wszystko w porzą dku – otwiera oczy i sł abym gł osem mó wi, ż e jesteś my tolerancyjni. Strasznie patrzeć na kobietę - jej twarz jest czerwona, jej wł osy są cał kowicie mokre od potu, któ ry po prostu spł ywa strumieniami na podł ogę . Znowu idę do dyrygenta. „Valueva” nie, dyrygentka mó wi zirytowanym gł osem, ż e klimatyzator się zepsuł . Doskonale! Pytam, czy on w ogó le pracował?

Odpowiedź po prostu zabija na miejscu - tak to dział ał o, ale gdy temperatura wzroś nie powyż ej 25 stopni, to się PRZEGRZA i WYŁ Ą CZY! ! ! ! ! Patrzę na kobietę z niedowierzaniem - jakby nie kpił a i nie mó wił a poważ nie. Pytam, po co w ogó le jest potrzebny? Mam doś ć tego, ż e mi mó wiono, ż ebym nie mylił jej tak trudnymi pytaniami i generalnie nic mi nie jest – zmę czył em się tym dniem i zapomniał em, a ona musi wracać tym pocią giem. Ogó lnie dzię kuję za wyjazd (i to w cenie biletu 130 euro)! ! ! !!

Wracam do przedział u i przekazuję ż onie treś ć rozmowy. Anyuta patrzy na mnie bł agalnym wzrokiem i prosi, ż ebym coś zrobił . Zbieram wodę w toalecie i podlewam podł ogę , moczę prześ cieradł a i wieszam je na pó ł kach. Wodę mineralną pije się w litrach (korzyś ć z naszego zapasu jest duż a). Okresowo podlewaj matę - woda natychmiast odparowuje.


Przewodniczka spojrzał a na nas w przedziale, zobaczył a nasze manipulacje, chciał a coś powiedzieć , ale kiedy zobaczył a moją ponurą twarz, odmó wił a komentarza. Nic mnie nie obchodzi, mam straszną ochotę wybić okno.

Dojeż dż amy do granicy, zmieniamy koł a w aucie na europejskie standardy. Zmienione, jedziemy do granicy z Polską . Ukraiń skie zwyczaje był y czysto formalne - wyjaś niliś my dostę pnoś ć narkotykó w, broni i wartoś ci artystycznych. Sł yszą c, ż e nie mamy ż adnego z powyż szych, byliś my zadowoleni, sprawdziliś my nasze paszporty i nie zawracaliś my sobie gł owy. Powoli przekraczaj granicę . Po polskiej stronie spotyka nas pies, któ ry szczeka przy każ dym samochodzie. No wł aś nie trafił em do Unii Europejskiej i już obgavkali  . Zatrzymujemy się po polskiej stronie. Do samochodu wchodzą celnicy, niektó rzy zaczynają odkrę cać samochó d, inni zajmują się dokumentami.

Począ tkowo woż ono wszystkich w przedziale, ale potem (oceniają c temperaturę powietrza w aucie) już się na to nie upierał y.

Mł ody czł owiek przychodzi do nas w przedziale z urzą dzeniem przypominają cym hybrydowy laptop i drukarkę . Daję mu trzy paszporty. Polak otwiera gó rę i pyta kim jest pan Aleksiej? Biorą c pod uwagę , ż e w przedziale jest jeden mę ż czyzna i dwie kobiety, pytanie jest raczej retoryczne. Wyznaję , ż e to ja.

- Cel podró ż y?

- Turystyka.

„Proszę pana, czy to zabronione mieć szczę ś cie? ”

Przeprowadza wywiady z kobietami wedł ug tego samego schematu. Wbija pieczą tkę na wszystkich, aby przekroczyć granicę i odchodzi. Có ż , przestraszyli się strasznych poszukiwań.

Stoimy, czekają c na zakoń czenie kontroli pocią gu. Z tę sknotą wyglą dam przez okno. Tam, bawią c się rozmową , celnicy jedzą kanapki na lunch. Z nudó w postanawiam zrobić kilka zdję ć . To był a poważ na pomył ka… Widzą c mnie z kamerą , artyś ci natychmiast pę dzą do pocią gu. Jeden wyskakuje do okna i gestykuluje - wyjdź na korytarz.

Nie zdą ż ył em wyjś ć , bo do przedział u wleciał o dwó ch zdenerwowanych celnikó w. Jedna z notatek szefa ze zł oś cią w gł osie mó wi:

- Pan chce problemó w?! ? ! ! ?

"Pan nie chce ż adnych problemó w! "

- Panie dziennikarzu?


Scena z filmu "Diamentowa rę ka" jest nie na miejscu: (-Co ty, gł uchoniemu? - Tak! )

Drugi celnik się ga po kamerę . Daję.

- Certyfikat dziennikarza?

Dostaję pozwolenie na pracę - nie jest tam wyszczegó lnione moje stanowisko, tylko nazwa organizacji. Polak patrzy przez chwilę na dowó d i ze zł oś cią pyta:

- Dlaczego potrzebujesz zdję cia celnego?

- Za fabuł ę , pierwsze wraż enia z Polski.

- Proszę pana, czy wie pan, ż e celnikó w nie da się sfotografować?

- Ja już wiem…

Albo mó j szczerze zdenerwowany wyglą d mnie poruszył , albo Polacy uznali, ż e swoimi dział aniami nie wyrzą dzam Rzeczypospolitej strasznej szkody, ale po usunię ciu zdję cia ze swoim wizerunkiem spokojnie odradzili mi robienie zdję ć na granicy i wyjechali.

Có ż , wow pierwsze wraż enia! ! ! !!

Nie pocił em się tylko dlatego, ż e był em w tym przemoczony przed tym odcinkiem.

Moja ż ona (wyglą da na to, ż e już pogodził a się z tym, ż e mnie teraz wycią gną i zastrzelą przy aucie) po cichu wzię ł a aparat i obiecał a pó ź niej besztać.

Wieczorem robi się ciemno, a szaleń cza dusznoś ć stopniowo przechodzi w mocną , a potem umiarkowaną . Na trzeciej pó ł ce jest absolutnie niemoż liwe z powodu braku powietrza. Wyczoł gam się na korytarz, ż eby się odś wież yć . Znowu idę do konduktora - ponownie w przedziale „Valuev”. Gdy mnie widzi, od razu deklaruje, ż e klimatyzator nie zadział a. I to jest takie zrozumiał e… Okazuje się , ż e zimą ogrzewanie w aucie jest czę sto wył ą czane, gdy temperatura na zewną trz spada poniż ej -10°C. W zasadzie jest to logiczne w przypadku tego samochodu. Komunikujemy się pokojowo, zgadzamy się , ż e zarzą dzanie Ukrzaliznytsia to rzadkoś ć.

Niestety na korytarzu są inni koledzy z klasy.

Ż artuję , ż e konduktorzy muszą dać pasaż erom miotł y, zamkną ć drzwi przedział u i wł ą czyć ogrzewanie - to bę dzie ś wietna ką piel!

Ludzie nie akceptują ż artó w i radzą mi nie zwracać się do lideró w z takim pomysł em, a nagle odbiorą go jako wskazó wkę do dział ania  . Ledwo mogę spać i zasną ć.


Rano dojeż dż amy do Ż epina. Z niewypowiedzianą radoś cią wyjeż dż amy z „goś cinnego” pocią gu. Wę drujemy znuż eni do autobusu i ł adujemy się . Odległ oś ć od Berlina wynosi 122 km. Przewodnik Oksana, sympatyzuje z nami w trudnej wycieczce i stara się nas pocieszyć . Przedstawia nas kierowcom autobusó w - mają na imię Arek i Yarek. Prawie Lolik i Bolek z kreskó wki. Nawiasem mó wią c, kierowcy pokazali się z jak najlepszej strony - profesjonalnie prowadzili autobus, pomagali z bagaż ami, dostarczali go na czas do hoteli i uwzglę dniali wszystkie ż yczenia pasaż eró w. Szacunek.

Klimatyzacja w autobusie dział ał a i wszyscy odetchnę li z ulgą . Za godzinę byliś my już w Niemczech.

Sł ynne niemieckie autostrady nas nie zawiodł y, autobus bez problemu koł ysał się z przyzwoitą prę dkoś cią.

Czystoś ć i porzą dek na poboczach.

Dzwonimy na stację benzynową . Wszyscy ludzie wychodzą i pracowicie sprawdzają minimarket na stacji benzynowej. Mę ż czyź ni są starannie wyceniani na piwo, kobiety zaglą dają na stoiska ze sł odyczami. Niektó re są ską pe. Zainteresował a mnie cena paliwa. Istnieją „Benzyna”, „Super Benzyna”, „Diesel” i „Superdiesel”. Klasa! Nigdy nie rozumiał em, "Superbenzyna", czy to ulepszony A 95, czy to A 98? Kierowcy też nie wiedzieli. Szkoda był o nawet zapytać o A76 czy A82. Nikt tego nie potrzebuje (jeś li masz pomysł , aby pojechać do Europy w Zhiguli, nie pó jdziesz na stoisko z czekiem na granicy). Przy wyjś ciu ze stacji benzynowej widzimy sarnę spokojnie wyrywają cą trawę przy drodze. Autobus ż ywo dyskutuje, co by się stał o z tymi sarnami, gdyby mieszkał y w naszym kraju.

Los nie do pozazdroszczenia… Policja jest prawie niewidoczna, jak wyjaś nił a Oksana, autostrady są peł ne kamer, a sprawcy po prostu otrzymują paragony, aby zapł acić za wykroczenia.

Swoją drogą to nieprawda, ż e ​ ​ Niemcy mają doskonał e drogi, tak są w cał ej Europie. Tyle, ż e w Niemczech są DOSKONAŁ E, a w innych krajach UE RÓ Ż NI. To jest ró ż nica.

Podczas podró ż y czę sto staliś my w mał ych korkach. Jest anegdota: - Dlaczego w Niemczech są cią gł e korki? Ponieważ cią gle budują nowe i rozbudowują istnieją ce, aby pozbyć się korkó w 8-)))

O komunikacji mobilnej. Zabraliś my ze sobą kartę Simfortour. Wcześ niej polecieliś my z nią do Egiptu i nie był o ż adnych pytań . Musiał a też pracować w Europie. ALE! ! ! ! ! ! ! Pierwszego dnia pracował a bez pytań , a potem przestał a wę drować . Po prostu nie został zaakceptowany przez ż adnego europejskiego operatora. Nie udał o nam się ró wnież doł adować konta na tej karcie.


Po negocjacjach z obsł ugą klienta powiedziano nam, ż e nasza karta jest kartą piracką ! O dziwo kartka z naklejką , instrukcja w oficjalnym opakowaniu. Wcześ niej na wyjazdach nie był o ż adnych usterek.

A trzeba zadzwonić do domu - mał e dziecko (2.7 lat) został o z babciami (có rka jest aktywna, wię c pozostawiona na zasadzie: jedna babcia - tygodniowy pobyt) i musimy cał y czas trzymać rę kę na pulsie wydarzeń . Dzię ki Bogu jedna para miał a też kartę SIM Travelsim (ten sam operator przed zmianą nazwy). Para był a bardzo przyjazna i goś cinna i dogadywaliś my się . Doł adował em ich konto kartą i dwa razy dziennie zabierał em telefon do domu.

Burley jest stolicą Niemiec, najwię kszym miastem Niemiec zaró wno pod wzglę dem liczby ludnoś ci, jak i powierzchni. Po Londynie Berlin jest drugim pod wzglę dem liczby ludnoś ci i pią tym co do wielkoś ci miastem w Unii Europejskiej.

Gł ó wne lotniska obsł ugują ce mieszkań có w Berlina - Schö nefeld i Tegel.

Berlin jest jednym z 16 krajó w zwią zkowych Republiki Federalnej Niemiec.

Miasto poł oż one jest nad brzegami Szprewy (zwią zanej z przydomkiem „Berlin” Szprewa-Atena – „Ateny nad Szprewą ”) i Hawela w centrum kraju zwią zkowego Brandenburgia, któ rego czę ś cią nie jest (ponieważ.1920).

Okoł o roku 1200 w domach wspó ł czesnego Berlina znajdował y się dwie osady handlowe - Kolonia i Berlin. Dokł adna data ich praw miejskich nie jest znana. Prawa miejskie Kolonii został y po raz pierwszy wymienione w 1237 roku, a prawa miejskie w Berlinie w 1244 roku. W 1307 r. miasta zjednoczył y się i utworzył y wspó lną radę miejską . W 1400 ludnoś ć zjednoczonego Berlina liczył a 8000 mieszkań có w. Historyczna nazwa „Kolonia” znajduje odzwierciedlenie w nazwie berliń skiej dzielnicy Neukeln.

Berlin był stolicą margrabiego/elektoratu brandenburskiego (od 1417 r. ), Prus (po zjednoczeniu elektoratu brandenburskiego z księ stwem pruskim), a po utworzeniu Cesarstwa Niemieckiego stał się jego stolicą.

Do 1994 roku przenió sł się tam z Bonn Bundestag, Administracja Prezydenta i Kanclerz Federalny.


Dziś Berlin jest jednym z najważ niejszych oś rodkó w przemysł owych, naukowych i kulturalnych. Ruch rowerowy w Berlinie jest bardzo rozwinię ty. Wiele dró g jest wyposaż onych w ś cież ki rowerowe, któ rych ruch na skrzyż owaniach regulują odrę bne sekcje sygnalizacji ś wietlnej. Autobusy na przystankach (są też pię trowe autobusy, a takż e pocią gi elektryczne (S-Bahn) przejeż dż ają automatycznie na przystanek, aby uł atwić wsiadanie i wysiadanie (wedł ug Wikipedii).

Pierwszym w kolejce był Treptow Park. Wjeż dż amy na parking, rozł adowujemy. Wszyscy są aktywnie fotografowani. Park jest zupeł nie pusty - na spacerze jesteś my sami. Park jest ogromny, pię kny, ale nieco smutny (nic dziwnego, został zbudowany ku pamię ci ż oł nierzy radzieckich, któ rzy zginę li podczas wyzwolenia Niemiec).

W weekendy w parku duż o Turkó w (znajduje się na terenie zamieszkanym przez ogromną społ ecznoś ć turecką ), któ rzy przyjeż dż ają tam na odpoczynek. Wyjeż dż ają c z parku, mał y samochó d ledwo podjeż dż a do nas. Och, och, policja. W samochodzie jest jedna policjantka. Trzymają c się krawę dzi szerokiej drogi, dokł adnie sprawdza okolicę pod ką tem ewentualnych naruszeń . Nie zauważ ają c niczego przestę pczego, podró ż uje też cicho i niezauważ ona. Pamię tam naszą policję w ogromnych jeepach, któ re przecinają parki z przyzwoitą prę dkoś cią i nie są specjalnie oszukiwane przez mł ode matki z wó zkami inwalidzkimi.

Poranek Berlin był senny i opustoszał y. Kolejnym punktem był y pozostał oś ci muru berliń skiego. Malowane są przez artystó w na ró ż nych obrazach i pejzaż ach. Wyglą da na to, ż e niektó re powstał y pod wpł ywem silnych ś rodkó w halucynogennych (przepraszam, ale nie rozumiem abstrakcyjnych obrazó w).

Naprzeciw pozostał oś ci obozu znajduje się stadion pił karski „O2 ARENA”.

Znany jest z tego, ż e dobry biał y Kliczko pokonał zł ego czarnego Samuela Petera.

Reichstag… To wł aś nie zdobycie tego budynku oznaczał o dla wielu koniec II wojny ś wiatowej. Chociaż w rzeczywistoś ci ten dom nie był niczym szczegó lnym dla nazistowskich Niemiec. Ale symbolicznie.

Mimo poranka w Reichstagu jest już przyzwoita kolejka. Aby nic nie robić , stajemy się . Przy wejś ciu programy rozprowadzane są ZA DARMO w kilku ję zykach, w tym w rosyjskim. Riksza ś pi spokojnie - chę tnych do jazdy nie ma.


Czas staną ć w kolejce, a my jesteś my poś rodku. Każ dy moż e dział ać , ale z dokł adnym przeglą dem. W windzie lecimy w gó rę . Panorama Berlina otwiera się w cał ej okazał oś ci. Budynek został odrestaurowany przy uż yciu duż ej iloś ci luster i szkł a.

W poł ą czeniu z majestatycznymi kolumnami nie prezentuje się zbyt imponują co. Có ż , to coś takiego - dla amatora. Budynek rzą dowy w pobliż u Reichstagu.

Sł uż ba bezpieczeń stwa ś ciś le monitoruje odwiedzają cych. Jest już zauważ alnie upalny. Schodzimy w dó ł , zbiera się grupa i udajemy się do Bramy Brandenburskiej.

Imponują ce wiele autobusó w pię trowych. I wszelkiego rodzaju - i zwiedzanie (zwiedzanie miasta 10 euro), i turysta z czekają cymi turystami, i tylko zwykł e loty. Przy okazji, o regularnych autobusach. Na każ dym przystanku znajduje się tablica informacyjna o przyjeż dż ają cych w najbliż szym czasie autobusach. Numer i godzina autobusu, ile minut przyjedzie. Specjalnie stał przez pię tnaś cie minut i obserwował wszystko dokł adnie, minuta po minucie. Pł atnoś ć w autobusach jest przy wejś ciu do kierowcy. I bez presji! Jednak z przerwą.5-7 minut jest to prawie niemoż liwe.

To nasz autobus przyjedzie na przystanek dokł adnie w cią gu najbliż szej godziny. Lub dwa 8 - ((

Pod Bramą Brandenburską Anyuta zobaczył a lody mię kkie (jest wyciskane do szklanki).

Nie jesteś my oboję tni na ten przypadek. 8-) Kulka lodowa - 80 eurocentó w, dwie - 1.50, trzy - 2.20. Z orzechami bierzemy trzy ró ż ne smaki. Przysmak! Upał jest po prostu nie do zniesienia. Przy bramie wszyscy sł uchają przewodnika, a na placu widzimy ogromną gó rę butó w porzuconych. O ile zrozumiał em z plakatu obok tego stosu, to zbieranie butó w dla ofiar czegoś (mam zł ego Niemca) w Mitrovicy. Na placu nie ma nic bardziej niezwykł ego. Jedziemy do autobusu.

Po drodze mijamy pierwsze w Europie ś wiatł a drogowe. Wież yczka przypomina bardziej zegar z kukuł ką - ogromna tarcza i mał e kolorowe ż aró wki na gó rze. Wychodzimy przy kolejnej atrakcji. Mijamy wypoż yczalnię roweró w (dzień – 12 euro, dwa – 20).

8 godzin - 8).


Nie ma sił ani moż liwoś ci, aby historia Niemiec zapamię tał a wszystkich tych Kaiseró w, kró ló w i innych wielkich ludzi. O wiele ciekawiej jest obserwować mieszkań có w i ich codzienne ż ycie.

Czę sto zdarzają się taksó wki, któ re po prostu stoją na skrzyż owaniach i czekają na klientó w. Taksó wki mogą być ró ż ne (minibus lub sedan, najczę ś ciej „Mercedes”, mniej „Opel” lub „Audi”), ale zawsze jasnoró ż owe. Kierowcy w nich w tenisó wkach lub koszulkach z krawatami (któ rzy jeź dzili w naszych taksó wkach, wie, jak spotkać schludnie ubranego i uprzejmego taksó wkarza).

Mijamy fontannę o jasnopomarań czowym kolorze. Prawie „Fanta” Zatrzymujemy się przy wież y telewizyjnej, mamy czas wolny. Ogromne tereny obsadzone trawą przeznaczone są do rekreacji. Przynajmniej nikt nie dotyka ludzi, któ rzy się na nich opalają.

Gł odna grupa prosi o chleb zamiast okularó w.

Oznacza to, ż e program kulturalny jest oczywiś cie dobry, ale chę ć „jedzenia” stopniowo przerodził a się w „jeś ć od razu”. Przewodnik kieruje nas do Nordsee, opisują c je jako rybny McDonald's. Grupa nie poruszał a się jeszcze tak szybko i w sposó b zorganizowany; .

W ś rodku stajemy w kolejce i patrzymy na menu. Znam niemiecki ró wnie dobrze jak chiń ski (to znaczy nie ma mowy), wię c po prostu wskazuję na rybę z dodatkami. Ani moja ż ona, ani ja w ogó le nie pijemy piwa, ale ż eby być w Niemczech i nie degustować piwa… Generalnie bierzemy pierwszą najlepszą butelkę piwa (Kostriber) i idziemy do stolika. Otwieramy butelkę , a Anyuta natychmiast rozlewa piwo do szklanki. Od razu widać brak doś wiadczenia - jeden kieliszek i kufel piwa w kieliszku. Broń i wylej szklankę na ś cianę . Anyuta pije ł apczywie i marszczy brwi - gorzko! Ale jest zimno i przytł acza. Z cał ym pragnieniem ledwo koń czymy butelkę.0, 33 (a dwie w upale)!

Grupa zjadł a przeką skę i był a gotowa na dalsze osią gnię cia.

Ludzie w fontannie poruszali się niemrawo, nie okazują c wielkiej chę ci posł uszeń stwa. Surowi policjanci zbliż yli się do fontanny i po minucie fontanna był a pusta. Oglą daliś my ten wystę p z zainteresowaniem, zastanawiają c się , po co to wszystko.


A oto dlaczego - mał a ś mieciarka podjechał a do miski i zaczę ł a ł apczywie wysysać ś mieci i myć znajdują ce się za nim kafelki. Dziesię ć minut pó ź niej teren wokó ł fontanny został oczyszczony, a policja zwinę ł a taś mę . Sjesta trwał a dalej.

Zbliż amy się do parkingu autobusó w. Spó ź nia się , a przewodnik mó wi, ż e był y problemy z klimatyzatorem i autobus pojechał do serwisu na naprawę . Tak, lepiej poczekać godzinę niż jechać zabó jcą do Holandii (ponad 700 km). Z niczego do zrobienia uważ am są siedztwo. Na drodze ś cież ka rowerowa (brą zowa) jest wyraź nie oddzielona od pasó w dla samochodó w. I nikt nie wspina się po tej ś cież ce, chociaż nikogo tam nie ma.

Dla rowerzystó w i hotelowych sygnalizacji ś wietlnej. Prawdopodobnie wygodne, spró buj sprawa się nie zaprezentował a.

Przyjeż dż a autobus, wysiadamy i idziemy zameldować się w hotelu. Wą ska uliczka, niepozorne wejś cie - to hotel Artim 4* (Fugger str. 20).

Trochę zamieszania w holu, weź klucze i idź zobaczyć pokó j. Poddasze, bardzo czysto i przytulnie. Duż e akcesoria ł azienkowe i prysznicowe. Na szafce nocnej ksią ż ka w ję zyku niemieckim. Wyglą da jak Biblia. Przejrzał em go i odł oż ył em. Z przyjemnoś cią porzą dkujemy się i odpoczywamy.

Schodzimy na dó ł i studiujemy stoisko z mał ymi kalendarzykami. Są to minibroszury reklamowe (nie wiem, jak je dokł adniej nazwać ), któ re wskazują kawiarnie, kluby, muzea znajdują ce się w pobliż u hotelu (wskazują c trasę z tego hotelu do wybranego miejsca). Każ dy kalendarz oferuje okazicielowi zniż kę lub bonus. Bierzemy "Berlin Zoo" z 5% rabatem. Cena biletu 12 euro zaoszczę dził a 1.20 euro dla dwojga.

Nieco, ale wystarczy na lody; Idziemy z grupą do zoo, gdzie wszyscy gdzieś chodzą.

Pł acimy za wejś cie i wreszcie mamy gł ó wny cel w Berlinie. Wielu twierdzi, ż e berliń skie zoo jest jednym z najlepszych w Europie.

Sprawdzimy…

Jeś li przyjeż dż asz do zoo z dzieckiem, moż esz wypoż yczyć wó zek na pompowanych koł ach. Dziecko nie bę dzie tak zmę czone, a ty bę dziesz mó gł poruszać się po wię kszym terytorium. Ta przyjemnoś ć kosztuje 4 euro. Istnieje ró wnież moż liwoś ć wypoż yczenia wó zkó w inwalidzkich i roweró w.


Przy wejś ciu znajduje się ogromny hipopotam. Ś pi spokojnie, wyzywają co odwracają c się od goś ci. Zwł oki pancerne nie noszą ś ladó w ż ycia, a jedynie okresowe trzaskanie bą belkó w ś wiadczy o tym, ż e nadal ś pi. Mnó stwo kó z. Nieinteresują ce. Sę py i sę py patrzą na nas z obrzydzeniem przez sieć . Spó jrz na siebie! ! ! ! ! W niektó rych obudowach woda uderza w wę ż e z lekkim deszczem. Tę cza radoś nie mieni się w sprayu.

Z zazdroś cią patrzymy pod prysznic - upał nie ustę puje, a na ulicy jest okoł o 35 stopni. Wszystkie zwierzę ta i ptaki ró wnież cierpią z powodu upał ó w, dlatego wiele z nich ukrywał o się w zacienionych miejscach wybiegó w i klatek.

Anyuta ż ą da pokazania jej pandy - gdzieś przeczytał a, ż e ​ ​ jest w tym zoo. Jestem posł uszny i szukam. Po kilku wskazó wkach znajdujemy zacieniony pokó j, a za szybą widzimy ś pią cą pandę . Okazuje się , ż e jest doś ć duż y i pomyś lał em, ż e to trochę zabawny miś.

Bardziej aktywne są fretki, susł y i inne gryzonie. Obserwujemy i ruszamy dalej. Drapież niki z rodziny kotó w leż ą gł ó wnie w relaksują cych pozach, a tylko ogromny lew entuzjastycznie obgryza ogromną koś ć.

Idziemy do „zimnego” pokoju do pingwinó w cesarskich. Temperatura w pomieszczeniu wynosi okoł o 20 stopni. W poró wnaniu do ulicy 37 - po prostu lodowiec. Wstajemy i dostajemy podwó jnego szumu: od chł odu i od kontemplacji zwierzą t. Z przykroś cią ruszamy dalej.

Idziemy do duż ego supermarketu. Pierwszą rzeczą , któ ra rzuca się w oczy, są ogromne kolejki w kasie, i to pomimo tego, ż e kas biletowych jest osiem.

Wł ó czyliś my się trochę po rynku, moż na był o ską pić , ale nie chcę stać w kolejce przez czterdzieś ci minut.

W pobliż u kiosk sprzedają cy hot dogi i tylko smaż one kieł baski. Kupujemy kieł basę z suró wką , bardzo smaczna. Ketchup jest bardzo sł odki, ale nie ma innego. Zjedliś my przeką skę , nie spieszą c się , idziemy do hotelu. Mijamy witrynę sklepową , obok pisuaru stoi manekin dziewczynki i rozpina pasek. Kreatywna reklama? Widzimy knajpkę , siadamy na ulicy. Kelner podchodzi, proponuje menu. Wybieramy losowo dwa piwa, pijemy. Na duż ym ekranie wyś wietla się reklama nadchodzą cego finał u. Nie chcę tu oglą dać , przejdź my dalej.


Zbliż amy się do hotelu, niedaleko na rogu wielki napis „POŁ Ą CZENIE” i flaga mniejszoś ci seksualnych (czerwono-ż ó ł to-zielono-niebiesko-fioletowa). Zabawne jest dowiedzieć się , co to za instytucja, ale nie chcę wchodzić i wyjaś niać.

Swoją drogą , wedł ug moich obserwacji najpopularniejszym autem w Berlinie jest „Smart”. Po prostu się nie liczą.

Na drogach inne auta, w zdecydowanej wię kszoś ci produkcji niemieckiej (co nie dziwi).

Przebieramy się i szukamy miejsca na obejrzenie finał u. Niewielka kawiarnia w pobliż u hotelu przycią ga nas duż ym wyborem lodó w i ciast. Anyutik bierze sł odycze, mię so i siadam do oglą dania. Przyglą dam się dokł adniej, bo mojej ż onie pił ka noż na jest oboję tna, ale zależ y jej na moim towarzystwie. Nie mam przewagi w finale, wię c po prostu cieszę się meczem. Niemcy kibicują Holandii (podobno z ukrytą nadzieją , ż e pomszczą Hiszpanó w za poraż kę ich druż yny w pó ł finale). Hiszpań scy fani (w liczbie trzech) są oddzieleni i nieco wyzywają cy. Przez cał y mecz najaktywniejszym kibicem reprezentacji Holandii był a moja babcia w latach 80-tych (cię ż ko powiedzieć , ale nadal przynajmniej oszacował em jej wiek  ).

Zabieramy jedzenie do smaku (okazał o się ciekawe, ja mam na talerzu tylko wę dliny, moja ż ona tylko warzywa i owoce).

Obserwuję naszego przewodnika i aktywnie komunikuję się z Niemką . W koń cu przewodnik wchodzi do salonu i mó wi trochę zirytowany, ż e kelnerka wezwał a policję z uwagi na to, ż e autobus był dł ugo zaparkowany z pracują cym silnikiem w pobliż u hotelu, co jest zabronione przez prawo. Szczegó lną uwagę zwraca się na kwestie ochrony ś rodowiska w Europie… Na koniec przewodnik wlatuje do autobusu i wydaje polecenie, aby jechać . Dzię ki Bogu, wszystko jest postanowione!


Wycieczka po Berlinie i czas wolny. Idziemy do Galerii Kaufhof. Tutaj nasz cel jest doś ć konkretny – koleż anka mojej ż ony kazał a jej kupić zegarek Swatch. Bardzo specyficzny model, któ ry w Europie kosztuje prawie dwa razy mniej niż w Kijowie. Tuż przy wejś ciu natrafiamy na dział tej firmy. Znajdujemy odpowiedni model, cena odpowiada cenie na oficjalnej stronie - 63 euro. Pł acimy, okreś lam jaką gwarancję , w odpowiedzi sł yszę - mię dzynarodowa. Tak, najważ niejsze jest nie tylko w Niemczech.

Idziemy dalej, na parterze znajduje się supermarket spoż ywczy.

Dbamy o buł ki z ró ż nymi nadzieniami. Po prostu nie jest mi oboję tne ś wież e wypieki, czę stuję się buł eczkami cynamonowo-jabł kowymi. Bakalie! ! ! !!

Ogromny dział seró w, na metkach od razu widać flagę i nazwę kraju pochodzenia, cena jest w przeliczeniu na 100 gramó w. Ś rednio od 2 do 3.5 euro. Dział mię sny zachwycał ró ż nymi mię snymi przysmakami. Kieł basa typu saltison z ró ż nymi zioł ami i serem, kanapki z szynką , galaretka i nie tylko. Szynka hiszpań ska kosztuje od 12 do 90 euro. Anyuta postanowił a kupić berliń ską czekoladę , znalazł a stoiska ze sł odyczami. Rodzaje czekolady sześ ć dziesią t. Pię tnaś cie gatunkó w Berlina. Cię ż ka udrę ka wyboru… Bierzemy dwie ró ż ne pł ytki.

Wiele produktó w jest wyposaż onych w prefiks BIO - co oznacza, ż e ​ ​ do ich produkcji uż yto wył ą cznie produktó w przyjaznych dla ś rodowiska, bez GMO. Są znacznie droż sze od innych.

Dział owocowy nie był pod wraż eniem niczego nowego, 2.50 jabł ka i 4.50 gruszki. Kosztowny…

Kupie dowolny drewniany drobiazg - zegar ś cienny, talerze do ł ó ż eczek dziecię cych, szafki…

Szliś my jeszcze pó ł godziny i poszliś my na plac. Na ś rodku placu stoi pomnik. Dwó ch brodatych mę ż czyzn, jeden siedzą cy, drugi stoją cy. Ludzie wydają się nieznajomi – tak, twó rcy „Stolicy” Karola Marksa i Fryderyka Engelsa (przypominają sobie sowiecką anegdotę : „Kocholarz pojechał z odległ ej wsi do Moskwy, przychodzi i mó wi: – Okazuje się , ż e Karol Marks i Fryderyk Engels nie są mę ż em i ż oną i czterema ró ż nymi osobami, a Chwał a KPZR - wcale nie jest mę ż czyzną ! ! "). Ugh, zł o. Anyuta jest obok nich fotografowana, nie chcę.

Wychodzimy do fontanny i powtarzamy wczorajszy program – kieł baski z piwem i do fontanny. Anyutik (ze sł owami – „A ja tego typu lodó w nie pró bował em”) chł odzi się przysmakami.


Anyuta i ja siedzimy w milczeniu z tego prostego powodu, ż e nie moż emy powiedzieć nic nowego o duszeniu się i nie ma ochoty na plotkowanie.

Choć co prawda irytacja był a silna… Jedziemy na stację benzynową , pasaż erowie idą w cień , a kierowcy wlewają wiadra wody do klimatyzacji (myją system). Przewodnik odskakuje szczegó lnie zirytowanym turystom, pró bują c im wytł umaczyć , ż e robi wszystko, co w jego mocy.

Minibus gwał townie hamuje przed nami. Na pokł adzie stoi pasterz i rottweiler o groź nym spojrzeniu (jak przetł umaczył mi jeden z turystó w, napis na tablicy gł osił „Psy sł uż bowe dla ciebie! ”). Mł ody mę ż czyzna wylatuje z kulą z taksó wki, podbiega do tylnych drzwi i niesie w ramionach ogromnego rottweilera. Zwierzę oddycha bardzo cię ż ko i przewraca oczami - jak udar cieplny. Partner kierowcy biegnie do supermarketu i szybko wraca z dwiema puszkami wody, któ rymi od razu wylewają psa.

Ale praktycznie nie reaguje na ich dział ania i tylko usuwane partie mó wią , ż e wcią ż ż yje.

Niemcy ze zł oś cią coś do siebie mó wią , ponownie oblewają psa wodą . Z tym samym efektem. Gdzieś woł ają , przecią gają psa na ś rodek samochodu i podskakują z duż ą prę dkoś cią . Tak, jest ź le nie tylko dla nas...

Tymczasem kierowca podchodzi do przewodnika Oksany i ze smutkiem krę ci gł ową – klimatyzator kazał ż yć dł ugo! Ludzie, widzą c to zdję cie, rzucają się na przewodnik ze sł owami: Jak ż yć ? ! ! ? ». Przewodnik znowu dzwoni, wraca za dziesię ć minut i mó wi, ż e przysł ano nam nowy autobus, ale dogoni nas dopiero w Holandii. Nikomu nie spodobał się pomysł przejechania pię ciuset kilometró w autobusem bez klimatyzacji w temperaturze okoł o 30-33 stopni.

Był a jeszcze inna opcja - udać się do serwisu i poś wię cić.7-8 godzin na naprawę klimatyzatora, ale nie ma gwarancji, ż e zostanie naprawiony. Ogó lnie wsiadł em do autobusu i pojechał em do Tiel.

Aby się pocieszyć , przewodnik wł ą czył komedię , ale telewizor chytrze mrugną ł i powtó rzył los klimatyzatora. Nie ś mieszne…


Gorą cy autobus z poirytowanymi i gł upimi pasaż erami z upał u jechał dalej. Kierowcy otworzyli dwa wł azy wlotu powietrza, ale gorą ce powietrze z ulicznego salonu nie ostygł o. Piekł o…

Wreszcie okoł o dziesią tej wieczorem dotarliś my do miejscowoś ci Tiel, a potem

Tłumaczone automatycznie z języka ukraińskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Берлин. Манекен девушки у писсуара в в витрине магазина
Берлинский зоопарк, тележки для перевозки детей
Берлинская стена с психоделическими рисунками
Берлинский зоопарк
Берлинский зоопарк, задумчивая птичка...
Берлин, Полиция разгоняет
Первый светофор в Европе, никогда бы не подумал...
Засилье двухэтажных автобусов
Берлин. Магазин
Нидерланды, Тиль. Семь часов в безумно душном автобусе вымотают кого угодно.
Нидерланды, Утрехт. Каналы, каналы...
Нидерланды, Утрехт. Девушка завтракает в окошке второго этажа.
Нидерланды, Утрехт. Женщина куда-то едет со своими детьми.
Нидерланды, Утрехт. Девушка-воспитатель из детского садика везет свою группу на прогулку.
Нидерланды, Амстердам. Чашка с тонким намеком...
Нидерланды, Амстердам. Писсуары просто на улице.
Нидерланды, Амстердам. Ночной город сияет огнями...
Нидерланды, Делфт. Королева Беатрикс сейчас, и сорок лет назад.
Нидерланды, Амстердам. Магазин презервативов.
Нидерланды, Делфт. Городская площадь, если не любите возить ребенка в велокресле, есть альтернатива...
Uwagi (7) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara