Podróżowanie po Malezji. Kuala Lumpur i Langkawi

01 Kwiecień 2017 Czas podróży: z 27 Styczeń 2017 na 03 Luty 2017
Reputacja: +6554.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Kuala Lumpur

Podró ż zaczyna się tutaj


Był to prezent od Turkish Airlines za zmianę czasu lotó w. Na ekranie widać był o, ż e lecimy już ponad dziesię ć godzin. Tak naprawdę nie zasypiał em normalnie, a nawet strefa czasowa przesunę ł a się o plus 6 godzin. Ogó lnie wieczó r zapowiadał się trudny. Przed wejś ciem na pokł ad powiedział em Dashie: „Za 2 tygodnie albo bę dziemy zdenerwowani, ż e kraje nie okaż ą się niczym szczegó lnym, albo wejdziemy na pokł ad samolotu jako zwycię zcy trasy”. Ale wtedy jeszcze nie wiedzieliś my, ż e teraz samolot wylą duje i rozpocznie się tak stroma podró ż , ż e stanie się najlepszą ze wszystkich naszych podró ż y i stworzy godną konkurencję dla naszej legendarnej trasy przez Amerykę Poł udniową . W mię dzyczasie chmury się rozstą pił y i ogromne plantacje palm cią gnę ł y się przez setki kilometró w, radoś nie nas witają c. Sł oń ce prześ lizgnę ł o się nad samolotem swoimi promieniami, przeszł o za chmury i zaczę ł a się prawdziwa azjatycka ulewa. Nie najlepszy począ tek. . . Nastró j spadał w szybkim tempie. W gł owie krą ż ył y mi myś li o tym, co zrobić , jeś li tajfun wyprzedzi naszą trasę . Trzeba bę dzie polecieć gdzie indziej, ale gdzie? Dobra, musimy dostać się do stolicy i osiedlić się . Przez cał ą drogę naszemu autobusowi towarzyszył y niekoń czą ce się ś ciany ulewy. Trasa był a naprawdę przeraż ają ca i bardzo rozczarowują ca. Na lotnisku sprzedano nam bilety autobusowe z dowozem do hoteli. Podczas jazdy zauważ yliś my, ż e nasz hotel jest jakoś bardzo blisko dworca centralnego. Przy wjeź dzie do miasta ulewa przeszł a w deszcz. Kiedy autobus skrę cił w samo miasto, Dasha i ja jednocześ nie krzyknę liś my „Wow! ”. Był a to pię kna metropolia z mnó stwem terenó w zielonych, pię knymi drapaczami chmur, skrzyż owaniami dró g, pomię dzy któ rymi szybował a na wysokoś ci kolejka jednoszynowa, krą ż ą c wokó ł drapaczy chmur. Nasza radoś ć był a poró wnywalna z radoś cią kró lika z Zootopii, któ ry po raz pierwszy przyjechał do stolicy. Po dotarciu do dworca gł ó wnego przeniesiono nas do autobusu. Kierowca, skrę cają c ze stacji, przejechał skrzyż owanie ze zdziwieniem i zauważ ył nasz hotel. Czyli cał a podró ż transportowa trwał a 200 m. Sytuacja był a tak absurdalna, ż e ​ ​ kierowca nie mó gł nawet ukryć ś miechu. Werbalnie podzię kowaliś my mę ż czyź nie za najszybszy transfer w naszym doś wiadczeniu i udaliś my się na recepcję . Na tę wycieczkę wybraliś my hotele nieco lepsze niż te najtań sze. Pierwszy okazał się naprawdę dobrym hotelem. Widok z okna na wież owce. Na suficie znajduje się tajemnicza strzał a. W tym momencie deszcz ustał cał kowicie, chmury się rozproszył y i praktycznie nie przecinaliś my się z nimi podczas podró ż y. O 20:00 pierwszy krok przed hotelem. W tak wielkich miastach zawsze jest bardzo ekscytują co. Co robić , gdzie i jak najlepiej jechać ? Ale miasto przywitał o nas z otwartymi ramionami.

Na widok tego cał ego jedzenia ł atwo znó w poczuł em gł ó d. Prawdopodobnie sprzedali dosł ownie cał y asortyment kuchni malezyjskiej. Nie miał em czasu na ukrywanie pienię dzy, to tak, jakbym szedł prosto wzdł uż przenoś nika i cał y czas coś ż uł . Tam ceny wcale nie był y drogie. Po zwycię skim przejś ciu przez cał ą tę ulicę zdaliś my sobie sprawę , ż e niedł ugo trzeba bę dzie wymienić wię cej pienię dzy. Nie do koń ca rozumiał em, czego pró bujemy. Ale to był o jak bajka.


Im bliż ej wież byliś my, tym trudniej był o wymyś lić , jak się do nich dostać . A teraz nadchodzi chwila, gdy za nami wznoszą się drugie co do wysokoś ci wież e ś wiata. Na zdję ciach i w telewizji nie zrobił y na mnie wię kszego wraż enia, ale kiedy zobaczył am je na wł asne oczy, zapierał o mi dech w piersiach. Czy naprawdę jesteś my w Malezji? W kraju tak odległ ym i niedostę pnym. Taki kraj, któ ry w ostatnich latach nigdy nie miał dobrych zapasó w. Jak bardzo o tobie marzył em, Malezja. Pamię tam ten wieczó r trzy lata temu, kiedy widział em akcję , ale nie odważ ył em się kupić kolejnych biletó w dł ugodystansowych do Ameryki Poł udniowej. Potem był o tyle nieudanych wyszukiwań akcji. A my tu stoimy, przed nami te legendarne drapacze chmur, naprawdę tu jesteś my! To jest moment, w któ rym przestajesz marzyć o czymś , o czym przed chwilą ś nił eś . Teraz zaczę ł y przychodzić na myś l inne, nie mniej ciekawe miejsca. Za wież ami znajduje się duż y park z jeziorem. Ale wszystkie ś wiatł a w parku gasł y, co sugerował o, ż e poranek nie jest najlepszą porą na spacery. A dusza chodzenia cią gnę ł a nas i cią gnę ł a tak bardzo, ż e postanowiliś my zrobić cał ą tę kilkugodzinną trasę pieszą w przeciwnym kierunku. Nadal mieliś my w gł owie wł asną strefę czasową . Chodź , chodź i chodź jeszcze raz! Tymczasem ludzie zaczę li kł aś ć się spać . Wszyscy spali tak wygodnie na ulicach i ł awkach, ż e wą tpił am, czy w ogó le warto był o pł acić za hotel. Na co nie był o cał kiem przyzwoicie wyglą dają cych osobnikó w. Mę ż czyzna w marynarce z torebką pod gł ową ś pi spokojnie. To są ludzie, któ rzy nie wysilają się w ż yciu. Ci, któ rzy tylko pasowali, uś miechnę li się do nas radoś nie. Na ogó ł w razie potrzeby chowali schronienie. W drodze do hotelu kupił em sobie cudowną sł odką wodę sodową w nastę pnej Sió demce. Smak był jak nieprane skarpetki. Ogó lnie nie zgadywał em z butelką . W ś rodku nocy w koń cu dotarliś my do ł ó ż ek. To był dopiero pierwszy wieczó r, a my zwiedziliś my nawet sporą czę ś ć tego, co zaplanowaliś my. Nastę pnego ranka mentalnie przeszliś my na nową strefę czasową , o sześ ć godzin inną niż nasza. To proste, trzeba się wyspać , ale nie za duż o, ż eby nie ominą ć ś niadania i zainwestować w 16-dniową listę atrakcji.

Jaskinie Batu

Ostroż nie otworzył grube zasł ony. Sł oń ce! Wow, ś wietny począ tek dnia. Wię c co mamy na ś niadanie w hotelu. Ś niadanie był o peł ne i obfite. Na deser owoce i soki. Co wię cej, ludzie najczę ś ciej atakowali papaję , któ rej smaku wcią ż nie rozumiemy, jak moż na kochać . Otworzyliś my dla siebie sezon arbuzowy 2017. Cał y hotel był dobrze klimatyzowany. Kiedy wyszliś my z holu, promienie sł oń ca i trzydziestostopniowy upał przywitał y nas radoś nie. Z przyzwyczajenia musiał em wracać do pokoju po krem ​ ​ z filtrem. Kurs był do jaskiń , do któ rych moż na dojechać pocią giem. Google oszukał o nas w przekonaniu, ż e do stacji musimy przejś ć.1, 5 kilometra. Choć , jak się pó ź niej okazał o, udał o się skró cić o 1.3 km. Pocią g znó w jest dobry - fajny. 30 minut jazdy i znowu gorą co. W przybliż eniu cał a dalsza wyprawa odbył a się w trybie zimny/gorą cy w odstę pie 30 minut. Korzystają c ze zł ych doś wiadczeń koleż anki, przy wyjś ciu z metra udaliś my się prosto do wł aś ciwych, wolnych jaskiń . Lutowe upał y roztopił y się bardzo mocno, na szczę ś cie zimna woda był a wszę dzie sprzedawana w pó ł litrowych butelkach za jednego ringgita (0.25 USD). Gdyby woda był a droż sza, po prostu zbankrutowalibyś my pierwszego dnia.

Co do jaskiń , osobiś cie najwię ksze wraż enie zrobił o na mnie wejś cie - ogromny posą g boga Murugana przed schodami prowadzą cymi do jaskiń . Egzotyki temu przedsię wzię ciu nadają dzikie mał py skaczą ce po schodach.


Jedna niosł a w ustach torebkę soku. Pokonanie 272 stopni w tym biegu był o kolejnym wyzwaniem. I nie wszyscy sobie z tym poradzili, u nas kobieta stracił a przytomnoś ć , ale został a zauważ ona na czas. Wewną trz gigantycznych jaskiń znajdują się indyjskie ś wią tynie. Same jaskinie z pewnoś cią są fajne, ale dla podró ż nikó w, któ rzy dotarli do Malezji, te oczywiś cie nie bę dą najbardziej imponują ce. Na przykł ad z naszego doś wiadczenia najlepiej w Wietnamie w Da Nang. Ale posą g i ogó lna atmosfera tutaj są fajne. Przed pocią giem powrotnym mieliś my jeszcze dodatkowe 30 minut, ale w okolicy dzielnicy nie znaleź liś my nic specjalnego. Znowu jest zimno, jesteś my w pocią gu.

Ptak ptakó w

Do planowanego wyjazdu do Kuala Selangor mieliś my jeszcze okoł o czterech godzin. Co jest w sam raz, aby odwiedzić park. Park znajduje się na terenie ogrodu botanicznego. A dł uga droga do parku jest niezwykle zielona.

Poza tym musiał em trzymać się z daleka od krzakó w, bo coś się tam cią gle poruszał o. Na przykł ad duż a jaszczurka monitorują ca, któ ra z oboję tnoś cią zbierał a ś mieci. Szliś my tak bez koń ca do wejś cia do parku, ż e w pewnym momencie postanowiliś my nawet wzią ć taksó wkę . Jednocześ nie wyjaś nił moment, w jaki sposó b taksó wkarz odnosi się do wycieczek do miasta oddalonego o godzinę jazdy od stolicy. Za 400 ringgitó w był gotowy do wynaję cia w tej chwili. Ale był o jeszcze wcześ nie i jakoś drogo. Naprawdę obiecał trochę wię cej orł ó w i mał p, ale to bę dzie wię cej niż wystarczają ce na podró ż . Tak, a cena nie jest ś wietna. Ale najważ niejsze, ż e zgodził się pierwszy taksó wkarz. Chciał em najeś ć się na dziko, przy wejś ciu do parku sprzedawali coś zupeł nie dziwnego i niezbyt smacznego. Ale to był o jedyne jedzenie. To był o z pewnoś cią egzotyczne - ziemniaki! Ale smaż enie go w cieś cie jest tak niesmaczne, ż e musisz mieć talent. Zawsze tak jest, im wię cej chcesz zrobić na wycieczce w cią gu dnia, tym mniej masz czasu na jedzenie. Wię c w koń cu jesteś my w parku. Jaka jest sztuczka - teren parku pokryty jest siatką . Dlatego ptaki bez wybiegó w swobodnie wę drują po cał ym terytorium.


To był o dla nas naprawdę szykowne i niezwykł e. Mieli nawet mojego ulubionego duż ego, cał kowicie czerwonego ptaka. Wę dró wka po parku to odpoczynek od zgieł ku miasta. W parku w ró ż nym czasie odbywają się pokazowe karmienia ró ż nych ptakó w. Nie dojechaliś my na karmienie, ale udał o nam się pojechać na pokaz ptakó w. Przedstawienie był o stosunkowo proste, ale z niespodzianką . Na przykł ad nigdy nie byliś my ś mieszni na takich pokazach. I tutaj organizatorzy naprawdę się postarali. Dasha i ja zawsze bierzemy udział w takich pokazach. Prawdopodobnie nie był o ż adnego programu, w któ rym jedno z nas nie zgł osił o się na ochotnika. Tym razem miał em zaszczyt ucztować na wytresowanej papudze.

Oczywiś cie miał em duż o wię cej szczę ś cia niż Dasha, któ ra tydzień pó ź niej zgł osi się na ochotnika do parku wę ż y)))) Ale w tym momencie nadal byliś my naiwnie szczę ś liwi z ptakó w. Po parku mieliś my jeszcze godzinę na spacer po zielonej stolicy i coś przeką sić .

Na wszelki wypadek szarpną ł em ś pią cego taksó wkarza i zapytał em, jak się czuje w zwią zku z podró ż ą do Kuala Selangor. Drugi taksó wkarz okazał się bardzo pozytywnie nastawiony do naszego pomysł u na 300 ringgit, ale na wszelki wypadek wyjaś nił , czy dokł adnie rozumiemy, o jakim mieś cie mó wimy. Dzię kują c taksó wkarzowi poszliś my poszukać kawiarni, któ ra niestety nie chciał a się znaleź ć . Zamiast kawiarni po raz pierwszy natknę liś my się na pię kny meczet. A potem znaleź li jakiś zamek, któ ry okazał się dworcem kolejowym.


Dworzec kolejowy

Jedzenie tego dnia nie chciał o być . Chociaż gdzieś , gdzie, ale w krajach azjatyckich nie ma z tym problemó w. W rezultacie znaleź liś my hotel, w któ rym szczę ś liwie karmiono nas pysznym azjatyckim jedzeniem. Kiedy jedliś my, przejrzał am broszurę wycieczki. Okazuje się , ż e w Kuala Lumpur moż na znaleź ć znacznie wię cej rozrywek niż te wygooglowane z internetu, choć ceny są bardzo wysokie. O 18:00. Moż esz się wyprowadzić .

Kuala Selangor


Co do naszego pomysł u z taksó wką to już nie miał am wą tpliwoś ci. Tak, wydaje się , ż e taksó wkarze zostali zastą pieni. Wszyscy zaczę li marzną ć i zastanawiać się , jak to wzią ć i chodzić nie po mieś cie, ale po kraju. Jeden prawie się zgodził , ale kiedy dowiedział się , ż e musi iś ć teraz, a nie za sześ ć miesię cy, natychmiast zamarł . A czas naprawdę pł yną ł . W najbardziej ekstremalnym przypadku mieliś my wizytó wkę pierwszego taksó wkarza. Jednak komunikacja mobilna w naszym przypadku był a doś ć skomplikowanym przedsię wzię ciem. Ale Malezja to kraj, w któ rym wszystko się ukł ada. Zatrzymał się nastę pny samochó d, kierowca zespoł u siedział w nim czę ś ciej niż ja. Ale był trochę niepewny. I coś , czego nie mogliś my z nim pokonać bariery ję zykowej. W koń cu pomyś lał , ż e rozmawiamy o cenie i w desperacji zapytał , ile jesteś my w stanie zapł acić ? Odpowiedział em: „220 (55 USD) za podró ż w obie strony z kilkugodzinnym oczekiwaniem”. Mę ż czyzna był zachwycony, pró bował coś powiedzieć o 250, ale brakował o mu pewnoś ci siebie i po prostu powiedział „Dzię kuję ”. Postanowił am nieco wyprostować strefę czasową i ucią ć sobie przytulną drzemkę na godzinę . Chociaż za oknem był y naprawdę pię kne widoki. Kierowca opł acił wszystkie pł atne drogi na wł asny koszt. W Kijowie pomysł ten pachniał spaleniem. Ale naprawdę to zrobiliś my. Dlaczego tak bardzo chcieliś my pojechać do Kuala Selangor i nawet patrzeć w noc? Po staniu w kilku powolnych kolejkach, wsiedliś my do ł odzi. Malajowie zaczę li pł ynnie wiosł ować w ciemnej wodzie. Wszyscy spojrzeliś my w ciemnoś ć . „No widzisz? ”, „Nie, gdzie oni są ? ”, „Ach, rozumiem! ” Milionowa kolonia ś wietlikó w lś nił a wzdł uż brzegó w nocnej rzeki. Krzaki był y jak magia. Mó zg zinterpretował to jako niekoń czą ce się girlandy. Malajowie celowo wiosł owali tak, ż e dzió b naszego statku zatoną ł w krzakach. Ś wietliki beztrosko latał y z gał ę zi na gał ą ź i siadał y na rę kach. Nasz aparat od razu powiedział , ż e te pię knoś ci są dla niego za trudne. Wokó ł jest wiele innych ł odzi, ale wcią ż przytulnych. Najciekawsze jest to, ż e widoki nie są szczegó lnie zaskakują ce. Bo w rzeczywistoś ci jest jak zwykł a girlanda w gł owie. Ale sam fakt, ż e jesteś na nocnym safari w malezyjskiej prowincji, a wokó ł ciebie są miliony ś wietlikó w, jest nie do opisania. A jednak to nie jest girlanda, ale zwykł a magia. Wcześ niej nawet nie wiedział em, ż e to się dzieje. Ogó lnie każ dy, kto nie wierzy w magię , zdecydowanie powinien odwiedzić Kuala Selangor. Kiedy wró ciliś my zadowoleni do taksó wkarza, był o jasne, ż e mę ż czyzna jest dumny ze swojego kraju. Przez cał ą drogę w samochodzie był o wraż enie, ż e taksó wkarz się nas boi. Gdy pod koniec podró ż y się z nim opł aciliś my, szybko odszedł nie liczą c pienię dzy, bardzo zadowolony. Znowu noc. Po prostu czas dogera. Powę drowaliś my do centrum handlowego, któ re znajdował o się niedaleko naszego hotelu. Na food court dla miejscowych jeszcze bliż ej poznaliś my pyszną kuchnię malajską . To prawda, ż e ​ ​ u200bu200bz jakiegoś powodu zapomnieli o zamó wieniu Dashy i stał o się to dwa razy z rzę du. Podobno nie jest akceptowane, gdy dwie osoby zamawiają na noc dwa duż e dania. Na deser zapoznaliś my się z herbatą z mlecznych goź dzikó w Teh Tariq.

Raz spró bowaliś my herbaty, piliś my ją prawie każ dego wieczoru. Ten dzień okazał się obfity w wydarzenia, rano byliś my w jaskiniach. Jutro trzeba bę dzie nauczyć się czegoś relaksują cego. Na przykł ad dwugodzinna wspinaczka na gó rę . Ciepł e koce i zimny klimatyzator z radoś cią witał y nas w ramiona.

Park Centralny Titivangsa

Zaczę liś my ten dzień w stylu hi-tech. Pojechaliś my kolejką jednotorową do centralnego parku stolicy. Podró ż takim pocią giem dodawał a tej podró ż y wł asnych nut niezwykł oś ci, ponieważ szyna znajdował a się nad ziemią .

Trasa pocią gu przebiega przez wiele wież owcó w. Park nie był tak blisko stacji koń cowej, jak nam się wydawał o w Kijowie. No to znaczy, jeś li chodzi o Kijó w, nawet teraz wydaje mi się , ż e nie jest tak daleko od tej stacji. Ale trzeba był o duż o pił ować i przez nieprzejezdne skrzyż owania dró g, a nawet plac budowy. Robotnicy na budowie, widzą c zdezorientowanych turystó w, z radoś cią pokazali nam sekretną ś cież kę . Park z duż ym jeziorem jest zawsze dobry. Ale jakż e niezwykł e jest ł apanie trzydziestostopniowego upał u od samego rana. Park jest doś ć pię kny i przytulny. Z parku odbywają się wycieczki helikopterem, ale nie mogliś my uzgodnić z nimi ceny. Był oby to dla siebie fajne osią gnię cie odkryte. Niestety ucią ż liwe upał y nie pozwolił y w peł ni cieszyć się parkiem, ale cał kowity brak taksó wkarzy sprawił , ż e cieszyliś my się zaró wno parkiem, jak i otoczeniem cał ej okolicy. Problem polegał na tym, ż e nawet nieliczni taksó wkarze nie mogli zrozumieć , doką d musimy się udać .

Zakazany las


Na mojej mapie zaznaczono gwiazdkę w bardzo odległ ym zaką tku Kuala Lumpur. Powinien być las i gó ra ze szlakiem turystycznym. W koń cu się zgodził em, ale pod warunkiem, ż e GPS dział a. Ale nawet GPS okazał się tutaj bezsilny. Wę drowaliś my z nim w taki sposó b, ż e wydawał o nam się , ż e jazda z nim był a dla nas zabawna. Był em kapitanem i komentował em kierowcy, gdzie powinniś my jechać wedł ug GPS. W pewnym momencie przed nami pojawił o się skrzyż owanie. Zapytany przez kierowcę , gdzie skrę cić , wpatrują c się w tablet, odpowiedział em „Bezpoś rednio! ”. Na szczę ś cie kierowca nie wzią ł mojej rady dosł ownie. Kiedy w koń cu dotarliś my do począ tku szlaku, ukł uł a nas kolejna nieplanowana przygoda.

Wejś cie był o owinię te wstą ż kami, jak w filmach kryminalnych. Obok przejś cia znajduje się tabliczka z informacją , ż e jeś li znajdą nas w lesie, bę dziemy musieli zapł acić.10 000 ringgitó w (2 500 USD). Ale kluczowym sł owem tutaj był o „Jeś li”. Po rozmowie z miejscowymi dowiedzieliś my się , ż e tak, jeś li zostaną zł apani, zostaną ukarani grzywną . A las zamknę li, bo ostatnio był o duż o wypadkó w. Wyglą da na to, ż e jest szlak do zejś cia. Tam sytuacja jest trochę ł atwiejsza. Nie ma wstą ż ek, ale wisi znak. W tym momencie jacyś faceci na motocyklu wyjechali z lasu i odjechali. Hmm. . . No, moż e dasz radę trochę pojechać , jednym okiem spojrzeć , co kryje się przed nami? Po pó ł torej godziny wspinaczki przez las nawet adrenalina opadł a.

Podejś cie przebiegał o miejscami przez doś ć gę ste zagajniki. Najgorsze był o spotkanie z wę ż em. W koń cu nawet nie wezwiesz pomocy. W pewnym momencie droga stał a się cał kowicie kamienista i prawdziwa wspinaczka pod gó rę już się rozpoczę ł a. Musieliś my wymyś lić plan „B”. Oznacza to, ż e w przypadku incydentu podczas wspinaczki najważ niejsze jest doczoł ganie się do linii, na któ rej koń czy się las, i dopiero wtedy zadzwonić do firmy ubezpieczeniowej. Na szczycie gó ry był o naprawdę pię knie, z jednej strony widok na miasto, z drugiej na jeziora z wyspami.


Ale najważ niejsze, ż e to zrobiliś my, wspię liś my się na gó rę , pokonują c zakazany las. Wchodzą c na jeden ze szczytó w, moż na był o zrozumieć , dlaczego przejś cie był o zabronione. Na szczycie znajduje się ś cież ka pomię dzy dwoma szczytami, podobno na tej ś cież ce dochodzi do wię kszoś ci wypadkó w, drugim zagroż eniem jest moż liwoś ć ulewy. Gdyby okrył a nas nawet kró tkotrwał a ulewa, szanse na zejś cie z gó ry był yby zerowe. Nie wspinaliś my się mię dzy szczytami, po prostu wracaliś my tą samą ś cież ką . W momencie, gdy przekroczyliś my zakazaną linię w przeciwnym kierunku, zaczę ł a się prawdziwa radoś ć i bezgraniczna radoś ć . Na pamią tkę zrobiliś my nawet zdję cia ze wstą ż kami. W ogó le mignę ł a jeszcze myś l, ż e w przypadku spotkania z audytorem poniż ej, trzeba by zjeś ć kartę pamię ci, ż eby nie zapalić się dokł adnie tam, gdzie byliś my. Jak dostać się z tej dziczy do miasta nie był o nawet myś li. W mię dzyczasie pod las podjechał samochó d z nowymi poszukiwaczami przygó d, któ rzy przyję wszy naszą pał kę wyruszyli na podbó j szczytu. Byliś my trochę zdenerwowani, ż e zakaz ich nie powstrzymał , bo mogliś my z nimi wró cić do miasta wł asnym samochodem. Ale Malezja to kraj, w któ rym wszystko idzie dobrze. Nie wiadomo, gdzie od razu pojawił y się dwie puste taksó wki i bez problemu dojechaliś my do kolejki jednotorowej, a stamtą d prosto do hotelu. Chociaż nie, po drodze postanowiliś my zrobić coś , czego nigdy nie robiliś my przez 4.5 roku podró ż owania. Tak, dokł adnie tak myś lał eś , odwiedziliś my Starbucks po wypiciu tam szklanki kawy)))

Odwiedź Starbucks

Starbucks został ukryty w duż ym centrum handlowym z wieloma labiryntami. Informacje i wskazó wki był y bezsilne, wydawał o się , ż e poszukiwania są skazane na niepowodzenie. Centrum handlowe wydawał o się nie wpuszczać nas do kawiarni. Po 30 minutach wę dró wki po niekoń czą cym się centrum handlowym postanowiono strzelić i odł oż yć to przedsię wzię cie na kilka kolejnych lat. Ale, jak wspomniano wcześ niej, w tym kraju ż yczenia się speł niają . Przy wyjś ciu z centrum handlowego czekaliś my na tak silną azjatycką ulewę , ż e spokojnie kontynuowaliś my poszukiwania legendarnego Starbucksa. Wś ró d parkietó w był potę ż ny dwupię trowy kogut, do któ rego cią gle wychodziliś my.

Był y nawet trzy razy, kiedy Starbucks był po drugiej stronie ulicy, ale wszystkie pró by przejś cia mię dzy budynkami koń czył y się albo kogutem, albo tą samą windą . Sytuacja był a jeszcze bardziej skomplikowana niż w sowieckim filmie „Magicy”. Ale w koń cu to zrobiliś my! I wreszcie spró bował am tej najzwyklejszej kawy. Po upewnieniu się , ż e wystarczają co usiedliś my w kawiarni, Kuala Lumpur wył ą czył prysznic. Mieliś my szczę ś cie, ż e wczoraj odwiedziliś my ś wietliki. Po kró tkim odpoczynku w pokoju postanowiliś my spró bować szczę ś cia z muzyczną fontanną , choć po trekkingu stworzenie czuł o się dobrze. Szczerze nie wiem ską d mieliś my sił ę wró cić do centrum, ale tam dotarliś my. Fontanny znajdował y się w parku w pobliż u wież Petronas. Park był peł en turystó w. Sam pokaz muzyczny jest znacznie gorszy od pozostał ych fontann ś wiata, ale sam urok polega na rozmowie z innymi podró ż nikami i wymianie doś wiadczeń na temat tras, któ re przebyli w Malezji.


Wł aś nie zaczynaliś my naszą trasę , tak naprawdę nie mogliś my się jeszcze podzielić , ale facet nas uszczę ś liwił , mó wią c, ż e teraz na wyspie Langkawi jest sł onecznie. Deszcz okrył nas jeszcze kilka razy w parku, dodają c aktywnoś ci do spaceru. Plan wizyty w Kuala Lumpur został w peł ni zrealizowany! Bezpiecznie był o ś wię tować zakoń czenie pierwszego kawał ka wyprawy. Ś wię towaliś my pyszną porcją azjatyckich przysmakó w. Co prawda znowu zapomnieli o porcji Daszy, ale jedna nam wystarczył a. Na deser owocowa ś nież ka McDonald's. Dasha i ja byliś my pod ogromnym wraż eniem Kuala Lumpur i podbiliś my nasze serca faktem, ż e jest to jednocześ nie bardzo nowoczesne i azjatyckie miasto. Takiego poł ą czenia nie znajdziesz w Azji podczas każ dej podró ż y. Tutaj masz nowoczesny transport, pyszne jedzenie, ż yczliwych ludzi, a nawet prawdziwą magię . Stolicy dajemy solidną pią tkę , choć dwa peł ne dni i jeden wieczó r to wcią ż za mał o. Innego dnia ś miał o ł adowalibyś my się do przystanku. Aby kiedyś tu wró cić , zapomnieliś my o majtkach w hotelu.

Langkawi

Stolica był a już daleko za iluminatorem, pod nami był bezkresny ocean. W pię knym samolocie przez cał ą drogę grał a wesoł a muzyka. W pewnym momencie, w odległ oś ci 1.000 metró w, powitał a nas wyspa Penang, mó wią c: „Do zobaczenia wkró tce! Przygotował em dla Ciebie coś specjalnego

Wyspa zniknę ł a za horyzontem, a nasz muzyczny statek kontynuował swoją trasę po sł onecznym oceanie. Pilot najwyraź niej nie lubił nagł ych lą dowań , wię c klapy przeł ą czono w tryb lą dowania na dł ugo przed lą dowaniem. Wkró tce w oknach pojawił o się to, na co wszyscy czekali tak dł ugo - setki wysp, na czele z Langkawim. Kiedy wyszukiwał em w Google zdję cia wyspy, myś lał em, ż e to photoshop. Ale naprawdę wyglą da niecodziennie z wysokoś ci. I generalnie lą dowanie jest chyba najpię kniejsze z naszego doś wiadczenia. "Baw się dobrze na wakacjach! " przemó wił kapitan. O tak, cieszymy się , ż e moż emy.


Ponieważ lot był wewnę trzny i bez bagaż u, od momentu wylą dowania do wyjś cia z lotniska zaję ł o nam 7 minut, poza lotniskiem był a prawdziwa egzotyka. Widoki był y bardzo podobne do tych ze Sri Lanki. Przy wyjś ciu zł apał nas miejscowy mieszkaniec i powiedział , ż e zawiezie nas do hotelu za 20 ringgit (130 UAH). Zwykł a cena to 25 - 30. Dlaczego się nie zgodzić . Langkawi to wyspa bez transportu publicznego. Jedynym dostę pnym dla nas ś rodkiem transportu był a taksó wka. Nie jeź dzimy samochodem, nie chcemy ć wiczyć na hulajnodze podczas wycieczki. Hotel był blisko lotniska. Odległ oś ci na mapie nie był y duż e, wszystko został o zaplanowane tak, ż e zobaczymy wszystko w dwa peł ne dni. Ale był rzadki przypadek, kiedy wielkoś ć wyspy na mapie nie do koń ca odpowiadał a rzeczywistoś ci. Do hotelu jechaliś my okoł o 30 minut. Był o to bardzo niepokoją ce, ponieważ odległ oś ci trzeba był o przemyś leć na nowo i istniał o ryzyko, ż e nie zdoł amy zrobić wszystkiego. Przecię tna podró ż taksó wką po wyspie zaję ł a nam od 40 minut. Zameldowanie w naszym hotelu odbył o się po godzinie 14:00, ale ponieważ przyjechaliś my o godzinie 09:00, meldunek został przesunię ty o pię ć godzin. Jak ja kocham Azjató w, bo wszystko jest dla nich takie proste. Babcia w burce z przyjemnoś cią nas przyję ł a i wezwał a nastę pną taksó wkę . Kierowaliś my się do wioski turystycznej, w któ rej znajdują się gł ó wne atrakcje wyspy. Nie był o jeszcze dziesią tej rano, a nasza podró ż był a już w peł nym rozkwicie. Za oknami samochodu był o wiele dż ungli, palm, gó r i innych pię knoś ci. Od kilku lat tę sknię za Sri Lanką i Malediwami. Ta wyspa zdecydowanie zaspokoił a poł owę mojego dwuletniego pragnienia. Wtedy jeszcze nie wiedzieliś my, ż e kolejna wyspa zaspokoi ró wnież drugą poł owę pragnienia – o Malediwy. Ale to był o przed nami. Taksó wkarze w Langkawi są bardzo, bardzo towarzyscy. Facet powiedział nam, ż e dzisiaj z Singapuru wypł yną ł duż y statek i liczba ludzi w wiosce spadnie, po czym dał nam kró tką instrukcję , o co dbać w wiosce i poż egnał się z nami.

Wioska azjatycka

Gł ó wną atrakcją wyspy jest most na niebie. Powinieneś zaczą ć od niego, jeś li pogoda jest ł adna, dobra. Nasza pogoda, wbrew prognozom, był a wł aś nie taka. Nie wiem jaka jest ł adownoś ć statku, ale kolejka do windy był a imponują ca. Prawdopodobnie takż e lą dują c, czę ś ć turystó w wylą dował a na wyspie. W kasie kupują c bilety od razu dostajesz zestaw rozrywki w tej wiosce. Istnieje ró wnież moż liwoś ć wykupienia pakietu rozszerzonego z dodatkowymi zaję ciami. Wzię liś my pakiet, któ ry obejmował przejaż dż kę amfibią . Czas wybity na bilecie miał wjechać kolejką za 40 minut. Ale wielkoś ć kolejki wskazywał a, ż e ​ ​ czas się tylko uspokoić . Kasjer powiedział nam, ż e powinniś my zaczą ć od pł azó w. Spacer po nim zajmie ponad godzinę , co przekroczy nasz czas na wejś cie. Ale kasjerka nalegał a, ż ebyś my pojechali do pł azó w. Ró wnolegle konieczne był o rozwią zanie problemu ż ywnoś ci. Na szczę ś cie pojawił się sklep, w któ rym moż na był o kupić ciastka parowe Bao.

I oto jesteś my zadowoleni z ciast i chrupek w bardzo nietypowym transporcie. Począ tkowo dumnie jechaliś my autostradą , mijają cy nas turyś ci patrzyli na nas z ciekawoś cią . Nastę pnie kapitan skrę cił z drogi i zszedł na brzeg, a nasz pł az przepł yną ł morze. Punktem kulminacyjnym tej wycieczki jest moment wejś cia do wody. Zatoczywszy kilka kó ł ek wzdł uż zalesionych gó r, pł az, jakby nic się nie stał o, zszedł na brzeg i pojechał dalej.


Podniebny most


Wracają c do azjatyckiej wioski od strony pł azó w, kolejka do podniebnego mostu był a jeszcze dł uż sza. Poszedł em do kierownika i pokazał em nasze przeterminowane bilety. Stał się cud, tł um się rozproszył . Z jakiegoś powodu kierownik zabrał nas do windy jako priorytet. W budynku z kolejką kolejka okazał a się nie mniejsza. Ale potem zdarzył się drugi malezyjski cud, w jednej z budek brakował o dokł adnie dwó ch osó b. W cał ym tł umie wę ż y byliś my tylko parą . Wą ż się rozproszył , a my jesteś my w kabinie. Pod nami gę sta zielona dż ungla. Na horyzoncie zaczynają pojawiać się są siednie wyspy.

Wszystko jest sł oneczne i zielone. Kolejka był a dwustopniowa, to znaczy przy przeglą dzie poś rednim trzeba był o dokonać przesiadki, stoją c w kró tkiej kolejce. Ale nawet tutaj dział ał a nasza przepustka „Dwie osoby”. Znowu jesteś my pierwsi. Wł aś ciwie przez cał ą podró ż wyrobił em sobie nawet instynkt – jeś li ustawimy się w dł ugiej kolejce, trzymajmy dwa palce w pogotowiu. Przeszliś my wię c przez wiele kolejek. Na samym szczycie był a cał a misja jak dostać się na most. Wszystkie ś cież ki prowadził y do ​ ​ ró ż nych widokó w, ale nie do mostu. Znaleź liś my drogowskaz, na któ rym był o duż o strzał ek z kilometrami do atrakcji ś wiata. Mił o był o przeczytać i uś wiadomić sobie, ile miejsc już odwiedziliś my.

Sam most jest nie mniej pię kny niż są siednie miejsca. Czasami w podł odze był y przezroczyste szczeliny, dzię ki czemu moż na był o wyraź nie zobaczyć kilka kilometró w wysokoś ci. Doszł o do dyskryminacji dronó w. Był znak z przekreś lonym dronem, szkoda, ż e ​ ​ drony nie mają wstę pu na ten most. To z powodu takiej dyskryminacji rozpocznie się powstanie dronó w! Na koń cu mostu znajdował o się przejś cie w dó ł oraz taś my zabraniają ce przejś cia. Garstka Chiń czykó w wł aś nie wdrapał a się do tego przejś cia w ł ań cuchu i wspię ł a kilka metró w pod jedną z podpó r mostu w dż ungli. Ale po co nam te taś my po zakazanym lesie. Nie moż emy stać na moś cie, gdy grupa Chiń czykó w przechadza się przez dż unglę . Martwimy się o nich))) Chodź my pod wstą ż ki.

W ostatniej chwili nawią zał em kontakt wzrokowy z jednym Malajem i pokazał em mu palec wskazują cy w pobliż u ust. Skiną ł mi gł ową , chociaż nadal był zdenerwowany. W mię dzyczasie trafiliś my do prawdziwej dż ungli z egzotycznymi dź wię kami okolicznych mieszkań có w. Nie jest jasne, doką d prowadził a ś cież ka, ale gdzieś prowadził a.


Wtedy pojawił się znak mó wią cy, ż e nie przychodź tutaj sam. Ale nic nie był o napisane o grzywnie. Przez okoł o 50 minut wspinaliś my się w gó rę iw dó ł , w koń cu wysiedliś my na miejscu przesiadki na kolejkę linową . Kolejka turystó w ze zdziwieniem patrzył a, jak wydostaliś my się z jakichś krzakó w. Obsł uga kolejki nie był a specjalnie zdziwiona naszym wyglą dem i z radoś cią przeniesiono nas do przyczepy, któ ra zjechał a w dó ł . Wł aś ciwie wypró bowaliś my sztuczkę z vip booth, ale bezskutecznie. Poniż ej czekał o na nas wiele innych rozrywek.

Muzeum sztuki 3D

Najpierw poszliś my do muzeum fotografii 3D. Na począ tku uciekaliś my przed podstę pnym hipopotamem.

Wtedy wielki orzeł nió sł mnie nad ziemiami, Einstein wepchną ł Dashę do naczynia laboratoryjnego. Był o wiele sal tematycznych, na podł odze był y ś lady, z któ rych dokł adnie trzeba zrobić zdję cie.

Moż esz przygotować osobną kartę pamię ci dla muzeum))) Nastę pna czynnoś ć to „Skyrex! ” Najpierw dwó ch profesoró w, któ rzy wyglą dali jak aktorzy porno, przekazał o nam z ekranu instrukcje dotyczą ce misji badania dinozauró w.

Nasz samochó d pojechał w wirtualną wycieczkę , dinozaury nie był y zbyt zadowolone z naszej wizyty, nie zepsuję tego, co stał o się pó ź niej, ale był o fajnie. Potem z biletami mieliś my kino sferyczne. Na tle tego, co widzieliś my, zabawa był a prostsza, niemniej jednak podobał nam się.30-minutowy relaks na tle takich zaję ć . W pobliż u kina znajdował się obszar, w któ rym kró liczki spokojnie igrają , radoś nie spotykają c wszystkich odwiedzają cych.

Moż esz wejś ć na polanę i pobawić się z nimi. W wiosce był a też bardzo dziwna rozrywka - wycieczka na Marsa. Nie rozumiał em istoty, a Dasha musiał a siedzieć z zamknię tymi oczami, aby nie zachorować . Ogó lnie sama wioska też jest pię kna, zawiera wiele azjatyckich cech, takich jak pię kne japoń skie mosty, jezioro z rybami, a nawet prawdziwego dinozaura, któ ry warczy i pozwala się gł askać .

Wię kszoś ć dnia spę dziliś my na wykonywaniu wszelkiego rodzaju czynnoś ci, któ re był y zawarte w podstawowym bilecie. Byliś my pod wraż eniem tego rodzaju rozrywki. Poszliś my odwiedzić most, a potem od razu taka wią zka rozrywki jest wliczona w cenę . Szczerze mó wią c, Langkawi dosł ownie natychmiast mnie przekonał . Jest jak serce Malezji i samej Azji. W wiosce był o wiele dodatkowych zaję ć , ale wszystko był o w porzą dku, a na cał ą rozrywkę nie starczył o czasu. Zaplanowaliś my ró wnież wizytę w wodospadzie „Siedem studni”.

Wodospad siedmiu studni


Kiedy podszedł em do taksó wkarza w celu uzyskania informacji, dowiedział em się , ż e spacer wzdł uż dż ungli zajmie 15 minut, ale taksó wkarz dotarł by do niej za 10, a biegł by w ogó le za 5! Tamtejsi taksó wkarze są ś wietni. Nawet nie pró bowali nas podwieź ć . I generalnie jechanie taksó wką , gdy jest okazja, by spacerować po dż ungli, jest zł e) Mał py na drzewach z ciekawoś cią obserwował y naszą trasę . Jakiś turysta na skuterze zatrzymał się , aby nakarmić mał pę tym, czego sam nie zjadł . Ale mał pa zasugerował a doś ć odkrywczo, ż e nie bę dzie jadł a resztek. Inną interesują cą rzeczą jest to, ż e mał py wystę pują w ró ż nych rasach. Widzieliś my jedną szarą mał pę , któ rą trzymał mał y rudzielec. Do oddział u poleciał też tukan, aby upewnić się , ż e nasza trasa jest poprawna. Szkoda tylko, ż e ptak nie lubił być fotografowany. A odgł osy dż ungli są niezapomniane. Co wię cej, cykady ć wierkał y tak gł oś no, ż e nie mogł em uwierzyć , ż e te ż ywe stworzenia to robią . Do wodospadu musieliś my przejś ć dł ugą drogę . Ta wycieczka w ogó le bardzo czę sto nam się podobał a, kiedy się wspinamy. Nic dziwnego, ż e przez cał ą trasę schudł am 3.5 kg)

Godziny dzienne w lutym są doś ć dł ugie, co z pewnoś cią wpadł o nam w rę ce. W koń cu dotarliś my na szczyt. Tutaj strumień zamienia się w wodospad. Pł ywanie w chł odnej wodzie w tym upale był o krytyczne. Do naszej dyspozycji był o wiele naturalnych ką pieli i bystrza. Pomię dzy ł aź niami moż na był o pł ywać , a nawet jeź dzić jak ze wzgó rza. Ale najwię cej pię kna czekał o na nas przy klifie.

Jeż eli nie podniesiesz zbytnio gł owy, to powstanie efekt, ż e za zewnę trzną krawę dzią nie ma nic, a na duż ej wysokoś ci tylko wierzchoł ki drzew w dż ungli. Nieopisane pię kno. To miejsce kojarzy mi się teraz ze sł owem „Malezja”. To tak, jakby w tym miejscu czas się zatrzymał . Nie musisz się nigdzie spieszyć , wszystko czego potrzebujesz jest tu i teraz. W ciele odczuwany jest relaks, poł ą czony z narastają cą radoś cią . To jakaś euforia. Po bokach dzika przyroda i odgł osy dż ungli. Nieliczni turyś ci już wyjechali i wszyscy siedzieliś my w tych ł aź niach. Szkoda, ż e ​ ​ sł oń ce też postanowił o odpoczą ć i schował o się za gę stymi lasami i gó rami. Minę ł o trochę czasu i musieliś my ró wnież rozpoczą ć drogę powrotną , aż zaczę ł o się ś ciemniać .

Ten wodospad, niczym sió dmy cud ś wiata, pozostawił w naszych sercach na cał e ż ycie wspomnienia tych pię knych malajskich letnich dni. Lekko, schł odzoni gó rską rzeką , powoli ruszyliś my w kierunku azjatyckiej wioski. Mijają c znowu te same pię kne tropiki. W tych miejscach nie był o wię cej ludzi. Po zamknię tych sklepach krą ż ył y stada mał p.


Gdyby to nie był a Asia, na pewno zaczę libyś my się martwić o dotarcie do hotelu oddalonego o czterdzieś ci minut. Ale w Azji nie trzeba się o to martwić . Wkró tce natrafiliś my na parking z taksó wkarzami, któ rzy jakby na nas czekali. Kierowca zaproponował , ż e pojedzie nie w kierunku hotelu, ale do są siedniej miejscowoś ci turystycznej Chenang, gdzie odbę dzie się cał a wieczorna impreza. A co my mł odzi, naprzó d! Po drodze dokonaliś my wymiany kulturowej, uczą c taksó wkarza ukraiń skich sł ó w, a on uczył nas malajskiego. Miasteczko okazał o się naprawdę przytulne. Szkoda, ż e ​ ​ rezerwacja hotelu w tej okolicy zwię kszył aby nasz budż et podró ż y o 25 procent, dlatego musieliś my osiedlić się daleko. Nie pamię tam, co dokł adnie zamó wiliś my w restauracji, ale był o szalenie pyszne i egzotyczne.

Najpopularniejszą rozrywką jest spacer po nocnej plaż y. Po prostu wę drujesz wzdł uż nocnego odpł ywu i chł oniesz atmosferę setek restauracji w ciepł ym wieczornym powietrzu, usianym gwiazdami niebie i wielu ś wiatł ach. Od czasu do czasu moż na spotkać bezpł atne pokazy ognia, któ rymi restauracje kuszą turystó w. To tutaj naprawdę zaczyna się poziom romansu. Kocham tę plaż ę , kocham Langkawi, kocham cał y ś wiat! ! ! Pierwszy dzień na wyspie to bomba. Należ ał oby uł oż yć plan na jutro ze znakó w na mapie. Wł aś nie wtedy pojawił a się dla nas agencja turystyczna. Wspaniale, jutro rano wybieramy się na czterogodzinną wycieczkę po są siednich wyspach! Wtedy bę dzie jeszcze pó ł dnia wolnego, wystarczy odwiedzić inną czę ś ć atrakcji wyspy! W mię dzyczasie taksó wka do hotelu! Spokojny sen był tu bez wyją tku. Wył ą czają c ś wiatł o, zauważ yliś my ś wiecą cą strzał kę na suficie. Hmm. . . Coś , co te strzał ki są nie bez powodu.

Wycieczka po poł udniowej wyspie

Nastę pnego ranka odkryliś my pyszną kawiarnię na nabrzeż u. Ś niadanie w formie bufetu dla dwojga kosztuje okoł o 15 ringgit (3.5 USD). Kraj nigdy nie przestaje nas zadziwiać .


Po ś niadaniu przyjechał po nas autobus, kierowca postawił na nas czerwone kó ł ka i zawieziono nas na molo. Krę gi był y dla przewodnikó w punktem orientacyjnym, pozwalają cym okreś lić , do jakiej grupy turyś ci należ eli. Usiedliś my w mał ej ł ó dce. Trasa rozpoczę ł a się z taką prę dkoś cią , jakby kapitanowie mieli fregatę i waż ne był o, aby jechać na pierwszym miejscu. Na oko prawdopodobnie nasza ł ó dź pł ynę ł a 90 kilometró w na godzinę . Ż al mi dziewczyn, któ re uczesał y. Wprawdzie sama wycieczka też bę dzie fajna, ale nawet tak szybka motoró wka na 4 godziny wystarczył aby już , by powiedzieć „Wow”. Pę dziliś my przez dziesią tki mał ych wysepek. Widoki był y podobne do wietnamskiej zatoki Halong. Woda miał a tutaj kolor jasnoszmaragdowo-mleczny. Ró wnolegle czę ś ć turystó w podró ż ował a podobną trasą na skuterach. Ale chyba ekstremalne, ż e tam, ż e tutaj niewiele się ró ż nił o. Pierwszy przystanek był nad jeziorem cię ż arnej dziewczyny. Był a to duż a wyspa, poś rodku któ rej znajduje się zielone jezioro otoczone gó rami.

Dasha czę ś ciej patrzył na jezioro, ale był em pod wraż eniem prę dkoś ci ł odzi. Chociaż przez pó ł godziny naprawdę fajnie był o je kupić . Przy wyjś ciu z jeziora przygotowywano na nas zamach. Kiedy bardzo przeraż ają co wyglą dają ca mał pa chwycił a moją torbę z zę bami, w myś lach podzię kował am Przewodnikowi Autostopowicza po Galaktyce za tę nieocenioną radę dotyczą cą uż ywania rę cznika. Po prostu miał em to przy sobie. Atak został pomyś lnie odparty, a paczka został a ś miertelnie ranna.

Obeszliś my wyspę i ruszyliś my dalej. Znó w wiatr rozwija nasze luksusowe wł osy. Tymczasem kapitan postanowił zademonstrować akrobację i skierował się prosto na skał ę . Z powodu mię dzynarodowej bariery i przeciwnego wiatru nikt nie był szczegó lnie oburzony, ale kiedy w ostatniej chwili kapitan unikną ł skał y, wszyscy odetchnę li z ulgą . Nastę pnym przystankiem był a osada orł ó w.

Zatrzymaliś my się z innymi ł odziami na morzu i obserwowaliś my, jak drapież niki ł apią zdobycz. Wś ró d zdobyczy znalazł a się pł ywają ca ryba, któ ra przybył a, aby zjeś ć chleb, któ rą kapitanowie wrzucili do wody. Szkoda, ż e ​ ​ orł y nie pozują do kamery. Skoń czył się posił ek u orł ó w, ale pojechaliś my na kolejny „Lot”. To był przystanek, na któ ry wszyscy czekali najbardziej. Wyspa z pię kną plaż ą .

Przewodnicy powiedzieli, ż e najpierw musisz odwiedzić wyspy Langkawi, a dopiero potem przenieś ć się na tajskie Koh Lipe. W przeciwnym razie Langkawi bę dzie znacznie gorszy. To był o bardzo, bardzo pię kne. To był o egzotyczne! Gdzie jest pię kniej? Niemniej jednak zdję cia bę dą musiał y zostać wysł ane dzisiaj, ponieważ wedł ug wszystkich recenzji w Internecie jutrzejsze zdję cia z Tajlandii zapowiadają się jeszcze pię kniej.


Kraby zrobił y wzory


Có ż , zobaczmy, zobaczymy. W mię dzyczasie musimy zrobić dziesię ć milionó w zdję ć . Ale jest smutna chwila, nasz pó ł profesjonalny aparat nie mó gł sfotografować tego pię kna tak, jak widzi oko. Oznacza to, ż e nie ma moż liwoś ci uchwycenia tego momentu w oryginale. Zrozumieliś my to i staraliś my się jak najlepiej zapamię tać te poglą dy. Najważ niejsze, zostawiają c rzeczy na plaż y, weź pod uwagę fakt, ż e cią gle są przypł ywy i odpł ywy. W ten sposó b uratowaliś my czyjeś rzeczy ukryte w rę czniku. Kiedy wycią gnę liś my rę cznik, poł owa już swobodnie pł ywał a w wodzie. Chodzą c po takiej wyspie w ś rodku, walczył y dwa pragnienia pł ywania i spaceru. Pię knie był o chodzić , zwł aszcza gdy idzie się wzdł uż wody, wspinają c się po rzadkich gał ę ziach powalonych drzew tropikalnych. Jak udaje się to Malezji, dosł ownie każ dego dnia zaskakuje czymś niezwykł ym i pię knym.

Osobiś cie ocenił em już tę podró ż jako najlepszą w naszym doś wiadczeniu. Ale nie poró wnują c oczywiś cie z Ameryką Poł udniową . Dasha osą dził a ostrzej i nie był o wystarczają co duż o argumentó w, aby nazwać wyjazd najlepszą . Ale kł ó tnie nie trwał y dł ugo, ukrywał y się przez kolejne dwa dni naszej trasy. W mię dzyczasie tak duż o spacerowaliś my po wyspie, ż e jeden z turystó w z naszej ł odzi znalazł nas po czerwonych znakach i pospieszył z powrotem. Przed spacerkiem dobrze jest popł ywać . W mgnieniu oka minę ł y cztery godziny. Chwila z prę dkoś cią.90 kilometró w na godzinę . Jesteś my z powrotem w mieś cie Chenang. Teraz moż esz jeś ć i kontynuować podró ż . Przechodzą c obok parkingu taksó wkarzy, usł yszeliś my powitanie w naszym ojczystym ję zyku. Odwracają c się , zobaczyliś my dumnego taksó wkarza, z któ rym wczoraj mieliś my wymianę kulturalną . Ś wietnie, chcemy wynają ć Ci samochó d. Ale ś ciś le przestrzegają zasad kolejki. Teraz przyszł a kolej na gł upiego taksó wkarza. T

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (2) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara