Zmierzch 2. Indyjskie impresje

30 Styczeń 2019 Czas podróży: z 06 Październik 2017 na 17 Październik 2017
Reputacja: +129
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Zmierzch 2. Indyjskie wraż enia

Nie wiem jak wy, drodzy czytelnicy, ale mam cią gł e trudnoś ci z prologiem. Có ż , jak zaczą ć inną historię . To niemoż liwe bez przedmowy, od razu. Czytelnik pomyś li, ż e grafomaniacy, jak mó wią , cał kowicie poluzowali pasy i bezwstydnie wypeł nili bezwstydne przestrzenie Internetu swoimi przecię tnymi bazgroł ami, ż e był oby mił o ustanowić jaką ś policję , czy coś , aby ś ledzić i, w peł nym zakresie karać zarozumiał e hacki.

Zgadza się , zalane i coś takiego trzeba ustalić ! Nawet Kazma Prutkov zawoł ał : „Jeś li nie umiesz pisać , nie pisz! ”. A moż e nie Prutkov, ale jakiś inny z wielkich. No tak, nie o to chodzi… Nie umiem pisać , ale i tak nie, nie, ale pogryzę kilka stron.

Wszystko to do tego, ż e wł aś ciwy start to zadanie nadrzę dne. A z tym tylko cią gł e trudnoś ci.

Dlatego, bę dą c grafomanką , za każ dym razem muszę coś wymyś lać , aby zainteresować czytelnika, aby nie pluć i nie czytać dalej.


I tym razem nie przychodzi mi do gł owy ż adna podstę pna przynę ta. Ach, niech tak bę dzie, piszę tak, jak jest. . .

Có ż , z Boż ą pomocą (już to zaczą ł em) i cię ż ką pracą obowią zkowy program został zakoń czony. Nigdy wcześ niej odpoczynek nie był tak mę czą cy.

W Delhi zbadano Bramę Indii i Pał ac Prezydencki, doceniono Ś wią tynię Lotosu i minaret Qutuba. Oto tylko jeden smutek: od dzieciń stwa marzył em o zobaczeniu i przytuleniu ż elaznego sł upa w kompleksie minaretu Kutub (moja babcia opowiadał a mi o tym w dzieciń stwie). Przegrany. Czyli oczywiś cie moż na był o zobaczyć , ale przytulić … Powinno się go przytulić stoją c plecami do niego i obją ć go ramionami od tył u. Ale podstę pne wł adze indyjskie uznał y, ż e jest duż o ludzi, któ rzy chcą się przytulić , a jeden filar i tak zostanie wymazany do szpiku koś ci - znowu moż liwoś ć ataku terrorystycznego, no có ż , ogrodzili go kratami, a nawet postawili policjant z pał ką na warcie. Szkoda.

Idź my dalej, dalej, zgodnie z obowią zkowym programem, - miasto Jaipur. A do tego wspaniał y Bursztynowy Fort, Pał ac Wiatró w (Hawa Mahal), Pał ac Miejski i wiele innych ciekawych rzeczy.

Potem Agra. Po drodze wszelkiego rodzaju zabytki, z któ rych najbardziej stroma jest studnia Chand Baori. Eksplozja mó zgu! Opisywanie tego jest gł upie i ś mieszne. Musisz zobaczyć . Przynajmniej zdję cie w Google.

Có ż , Agra, to oczywiś cie Taj Mahal i Czerwony Fort.

A w każ dym mieś cie był y pię kne hinduskie dziewczyny. Tak pię kne, ż e nawet moja ż ona pozwolił a mi robić z nimi zdję cia.

Należ y zauważ yć , ż e we wszystkich tych wizytach moja ż ona i ja byliś my nę kani przez obsesyjnych Hindusó w, aby robić zdję cia telefonem lub aparatem. W grupie opró cz nas są jeszcze cztery pary, a innych biał ych jest mnó stwo i tylko z nami robić zdję cia. Moż e jesteś my lepsi od reszty? Ż ona jest zrozumiał a - jest pię kna. Co ze mną ? No moż e nie dziwak. . . Gdzie jest lustro? Nie - dziwadł o.


Cał a podró ż trwał a 6 dni. To wcią ż maraton, ale ciekawe. Tylko jedna rzecz na cał ym dystansie pozwolił a nie wypaś ć z zał amania i dotrzeć do zwycię skiego finiszu - myś l o Goa. Wraz z koleż anką z moich surowych i niezbyt dniowych dni wiedzieliś my, ż e na mecie czekają na nas palmy, lazurowy piasek i ł agodne fale Oceanu Indyjskiego.

Jednym sł owem, powtarzam, obowią zkowy program został ukoń czony. Wszystko zwiedzano w dobrej wierze w nieznoś nym upale, kupowano pamią tki, wraż enia zapisywano na karcie pamię ci.

Teraz wracamy do Delhi, samolotem i oto jest, Goa.

Hotel w stylu kolonialnym jest zarezerwowany. Palmy czekają...

Sezon dopiero się rozpoczą ł . Jest mał o ludzi. Ogó lnie wraż enia są najkorzystniejsze. Hotel jest mał y, przytulny, bardzo zielony i praktycznie na plaż y.

Ponad poł owa pokoi jest wolna, wię c zaskoczył a mnie skł onnoś ć personelu do ssania pomyj pokoju. Mają dwa rodzaje pokoi wedł ug materiał u filmowego (wię ksze i mniejsze). Ale daleko mu do 42 mkw. zadeklarowanych do REZERWACJI. Najwię kszy, jak są dzę , +/- 25 mkw. Wzniecony wraz z ż oną skandalem, groził narzekaniem na REZERWACJĘ , od razu przenió sł się do wię kszego pokoju w domku, najbliż ej plaż y. Niezależ nie od materiał u, wnę trza pokoi są takie same. Opró cz klimatyzatora z jakiegoś powodu w korytarzu, pokoju i ł azience znajduje się wentylator sufitowy. Nie ma innych ekscesó w. Ale wygodne i ergonomiczne. W kabló wce tylko kanał y indyjskie, ale nawet ś miesznie. . . Był oby ś miesznie, gdyby ten sam telewizor dział ał . Przez dwa dni z rzę du telewizor w ogó le się nie wyś wietlał , a przez resztę czasu z godną pozazdroszczenia stał oś cią wył ą czał się codziennie na kilka godzin. Recepcjonistka obwiniał a dostawcę za wszystko. . .

Co wię cej, ś wiatł o też zniknę ł o. . . No tak, nie jest zaskoczeniem zrozumienie logiki administracji: po co tu przyjechał eś ? Oglą dać telewizję ? Marsz na plaż ę !

No i jeszcze jedno, zanim przejdziemy do pochwał – ś niadania. Sł aby asortyment przystawek warzywnych, kiepskiej kawy i soku Yapi. Wszystko to nazwano nieś miał o „Ś niadaniem kontynentalnym” na stronie internetowej hotelu.


Dlatego na kontynencie, pierwszego dnia ś niadania, udaliś my się do kierownika hotelu, aby zł oż yć skargę . Uprzejmie wię c, mó wię , odmawiaj, mó wią , chcemy ś niadania, nie zadowalają nas. Jesteś my przyzwyczajeni do mię sa, no, a w najgorszym przypadku do jajecznicy. Ty, Achmetko, oddaj nam pienią dze, a my, za przepł acanie za gó wniane ś niadania, bę dziemy szykownie w ulicznych kawiarniach z homarami.

Yulit Achmetka, odmawia: - Sprzedajemy usł ugi jako kompleks, nie ma pokoi bez ś niadania. No to nie zgł oszę się do REZERWACJI. Ale dzię ki za sygnał . Podejmiemy dział ania, naprawimy to. W mię dzyczasie - zawoł ał inną Achmetkę - tutaj mó wią dla ciebie osobisty kelner. Jeś li czegoś potrzebujesz, no, sera, kieł basek, jajecznicy, to tak, ż e szepniesz mu do ucha, a on po cichu je udekoruje. Proszę się o nic nie martwić i przecedzać Achmetkę , jeś li w ogó le. To został o postanowione, ale chamstwo, moja ż ona i ja, trzymaliś my się w naszych sercach, aby wylać to pó ź niej w recenzjach.

A teraz obiecana beczka miodu. Menedż er robił wszystko, aby na sezon pomalować wszystkie domki na biał o. Okazał o się ł adne, wygodne. W pobliż u każ dego domku roś nie bujna roś linnoś ć , wł asna polana z rzeź bami w stylu narodowym oraz stoł em i krzesł ami do wypoczynku na zewną trz. Obok naszego domu wznosi się pagó rek z parasolami, z miejscami do siedzenia. W tym miejscu ludzie zbierają się , by spotkać zachó d sł oń ca (tak jest napisane na znaku).

Oba baseny, choć mał e, są schludne i czyste. Ale myś lę , ż e to jest na razie, na razie… Dopó ki Rosjanie nie przyjdą licznie. W koń cu tylko nasi ludzie są w stanie siać wokó ł siebie chaos i zniszczenie tam, gdzie jest to w zasadzie niemoż liwe! Powiedz mi, jaka Angielka lub Francuzka przyjdzie do jego gł upiej gł owy Unii Europejskiej, ż eby wskoczyć do basenu z bombą ? Tak, a jednocześ nie krzyczeć : „Za Ojczyznę . Za Stalina”. Nie ż yj! A nasz, po wzię ciu lokalnego rumu na klatkę piersiową , nie moż e nic innego...na przykł ad nawadniać krzaki, ł amać palmy...

Jednak nie każ dy sł aby Europejczyk bez cholesterolu jest w stanie wykonać bombę wysokiej jakoś ci. W koń cu tutaj potrzebna jest masa! A nasi chł opi mają brzuchy, bomba wybucha w sam raz!


Có ż , tak, chwalę hotel. . . Rozproszył em się . Tak wię c wszystkie palmy są ozdobione jasnymi girlandami. Blask. Ogó lnie oś wietlenie w nocy jest wystarczają ce, ale nie nadmierne.

Bezpieczeń stwo zasł uguje na szczegó lny szacunek. Pluton przy wejś ciu do hotelu (wszyscy odważ ni, wą saci), a potem co 15 metró w wzdł uż straż y Achmetki, a przy wzgó rzu san-set - aż trzech kszatrijó w. Kró tko mó wią c, jest tak wielu straż nikó w, ż e nie obchodzi ich towarzystwo terrorystó w kaszmirskich. Wszyscy w mundurach Gwardii, z szelkami, szewronami, aiguilletami. Pał ki bambusowe są uzbrojone i zdeterminowane. Pał ki nie są ustawowe, wszystkie są inne. Prawdopodobnie każ dy z nich zł amał rę kę .

Za każ dym razem, gdy się spotykają , a to 15 razy dziennie, ochroniarze pytają : „Jak się masz? ” - a oni sami odpowiadają : „Karasho”.

Plaż a to nie hotel. Komunalny. Bardzo czysty i zadbany. Nazywa się „Bug”. Dwa jeepy nieustannie przemykają wzdł uż plaż y (jednooki czerwony i peł nooki biał y). Jeś li Achmetki zobaczy jakieś ś mieci, albo krowie ciasto, teraz moż esz wysią ś ć z jeepa, do torby, to jest nieprzyzwoitoś ć , i do ciał a. A po drodze patrzą , czy ktoś tonie.

Jednak plaż a ma swojego ratownika Achmetkę . Wcale go nie uratuję : po prostu wchodzisz do wody, a on jest taki sam jak tutaj i no có ż , gwizdnij! Jak czerwona flaga. Jak fale. Na przykł ad martwię się o ciebie, burż uazję . Idź , lepiej, w szeku, jedz ananasy i ż uj cietrzewia.

Sheki to kawiarnie na plaż ach, pokryte gał ą zkami palmowymi dla ś wity. Menu jest tam zaskakują co duż e, ale droż sze niż w ulicznych kawiarniach. Pracownicy szeka biegają wzdł uż swojego odcinka plaż y, ł apią turystó w, zapraszają ich do wejś cia.

A każ dy szek zawiera kilka leż akó w z parasolami i rę cznikami dla klientó w. Jest wolne. Ale jeś li i tak nie jesteś klientem, nie odstraszą Cię .


Co? Czy powiedział em „jak czarna kobieta”? Nie, to niemoż liwe. Czarnych nie moż na nazwać Murzynami. Niepoprawny politycznie. Potrzebujesz czerni. Znowu wychodzą ś mieci: „czarny jak czarny…”. A moż e „czarny jak Afro-Indianin” albo „Afro-Afrykanin”? Nonsens! Kró tko mó wią c, rzeczy powinny być nazywane po imieniu: czarna kobieta oznacza czarną kobietę !

Pod każ dym leż akiem gnieź dzi się pies. Mę czy ją leż enie w cieniu - idzie nad morze, ską pi i znó w pod leż ak. Oto prawdziwy relaks! Tylko o co się martwić : leniwie posmakować tego, co czę stuje turysta, gł ę biej wykopać dziurę pod leż akiem i poganiać krowy… Jeden taki samiec, spod mojego leż aka, wpadł w nawyk lizania mi nogi. Polubił a go. Zapewne zawiera duż o psich witamin. No tak, nie jestem do tego przyzwyczajona, jest miejsce, ż eby mieć takiego samca w domu. . . Zazdroś cił am psiakom, dlatego tak dł ugo o nich piszę . Có ż , skurwysyny nie rozumieją , ż e ż yją w raju. W Goa wszystko jest gotowe i nikt nie jeź dzi. I tutaj mamy ciemnoś ć , zarazę , gł adkoś ć i zgrzytanie zę bami. . .

 Sam poszedł bym do psó w Goan, ale mnie nie zabiorą ! Wł aś nie tam mają samsarę , karmę , reinkarnację...Có ż , jaki rodzaj oś wiecenia, obecny pies, musiał osią gną ć w poprzednim ż yciu, abyś cie, omijają c nirwanę , zostali natychmiast zapisani do Goa!

A dla nas, za nasze oś cież a… Có ż , tak, dobrze, w poprzednim ż yciu powinieneś był pomyś leć !

Istnieje jednak inna kasta niedotykalnych, w dobrym sensie „nietykalni”. Krowy. Zgadza się , z duż ą literą : Krowy! Od pierwszego dnia w tym cudownym kraju drę czył y mnie myś li… tak, tak, czasem myś li mnie odwiedzają … Rzadko, ale zdrowo. Zastanawiał em się wię c: jak te krowy wszę dzie jeż dż ą i nikt ich nie dotyka, samochody się nie miaż dż ą , nawet nie wyrzucają z restauracji.

Wyobraź sobie, drogi czytelniku, sytuację : siedzimy wię c z ż oną w restauracji, nikogo nie dotykamy, jemy homara. Wszystko jest romantyczne, ś wieca się pali, gra muzyka na ż ywo (Achmetka na ż ywo wykonuje indyjskie przeboje), a tu na tobie krowa! Zaparkowany przy stole. Stoi, o nic nie prosi, nawet na nas nie patrzy.


Po minucie lub dwó ch moja ż ona i ja zaczynamy odczuwać niepokó j, dyskomfort. Ale tylko my, kelnerzy i wykonawca na ż ywo, zajmujemy się swoimi sprawami, oni nie dmuchają w wą sy, sytuacja jest normalna. A my, z krowami, nawet w stanie stek, nie dogadujemy się zbyt dobrze, wolimy wieprzowinę , a tu jest cał a krowa. Ż yj jak muzyk.

Dzwonię do kelnera, dają c do zrozumienia, ż e ​ ​ to zwierzę , choć ś wię te, trochę nie harmonizuje z naszymi chł odnymi procesami trawiennymi.

-Nic! Wypę dź , mó wię , krowę ! - Po podrapaniu się po czubku gł owy Achmetka bierze z naszego stoł u tort naan, za któ ry zapł aciliś my (80 rupii za porcję ) i przywoł uje nim zwierzę z lokalu.

Zgadza się , liryczna dygresja. Tak wię c drę czy mnie wię c myś l, jak to jest, ż e nikt nie pasie kró w, nie martwi się , ż e się zgubią , i w ogó le, gdzie ich wł aś ciciele szukają ? Ale nie ma ich wł aś cicieli! Są bez wł aś ciciela! Sami zabł ą kają się w stada, sami się rozmnaż ają i sami umierają ze staroś ci.

I kiedy ż yją , te krowy przestrzegają codziennej rutyny Goa. Od rana do 18:15 wł ó czą się po mieś cie, jedzą c ś mieci. Zachó d sł oń ca zaczyna się o 18.15 i cał e stado kró w idzie na plaż ę . A tam, do tego czasu, odpł yw się skoń czył , ludzie i psy bawią się , robią zdję cia i modlą się o zachó d sł oń ca.

Pierwszego dnia, z niewiedzy, chciał em przepchną ć przechodzą cą obok krowę . Hindus, któ ry stał obok, jak mnie uciszy, jak zrobi wielkie oczy, jak bę dzie machał rę kami!

-Aby ich dotkną ć : nie, nie! Są bezczelne i agresywne, zwł aszcza byki. Mogą podnieś ć na rogach. Miejscowi je omijają .

Od zachodu sł oń ca do rana na plaż y naprawiane są hulanki i zapł on. Ludzie wszystkich grup wiekowych i narodowoś ci popijają , palą , wą chają i ogó lnie zachowują się wyją tkowo nagannie. Wrzeszczy piosenki, tań czy, bije w bę bny (kupił em też dla siebie indyjski bę ben ludowy. . . ).

Oto Francuz w rastamowskich dredach i tę czowym berecie (jak to się nazywa), naś ladują c akcent jamajskich reggeró w, woł a: „Niech ludzie, camo! Ż ycie jest pię kne, bo jest wandafula”. I natychmiast, dobrą angielszczyzną , wcią ga się nieś miertelne „I Shot The Sheriff”. Ludzie ś piewają i tań czą . W powietrzu unosi się zapach marihuany.


Dalej za plaż ą jest zatł oczona ulica ze sklepami, restauracjami, dyskotekami. Z każ dego lokalu oficer dyż urny Achmetka macha rę ką „Wchodź cie” – mó wi. Widzą c nasze sł owiań skie twarze, przechodzi do wielkich i potę ż nych: „Jak się masz, bracie? ”

Co jakiś czas jakiś miejscowy przejeż dż a na skuterze i donoś nym gł osem, bez ukrywania się , proponuje: „marihuana-haszysz-kokaina-ekstaza”. A my nie potrzebujemy, mielibyś my lokalnych Romó w. Ale jest już za pó ź no, gorzał ę sprzedają do 9.00. Na pomoc wzywany jest taksó wkarz. Wycią ga się za 275 rupii (w stał ych godzinach kosztuje 175 za 0.75l. ). W porzą dku. Nie duż a nadpł ata. W innych stanach ten sam rum kosztuje 760 rupii. Tylko na Goa rzą d ustalił taką cenę dla cierpią cych turystó w. Nawiasem mó wią c, warto wspomnieć o tym bardzo lokalnym rumie. Nazywa się Stary Mnich. Bardzo godny napó j! W niczym nie ustę puje najlepszym rumom na ś wiecie, a cena jest niska. A twierdza jest wł aś ciwa - 43 °. Kró tko mó wią c, cał kiem gorzał ka. Zalecane.

Miejscowi, któ rzy przybyli na Goa, aby odpoczą ć na kilka dni, ró wnież nie boją się opuchlizny i pł atania figli. W domu są godnymi Achmetkami, religijnymi facetami, nie palą i nie piją . Za picie i/lub palenie Hindus nie jest szanowany w społ eczeń stwie i nie znajdzie dla siebie ż ony. I tu wszystko jest moż liwe, to taki stan. Nawet indyjskie laski, któ re w zeszł ym tygodniu skoń czył y szkoł ę , zdejmował y sari, wkł adał y minispó dniczki i na Bollywood Disco tań czą do indyjskich hitó w, a rano nie mogą stać na nogach od picia.

Kuchnia indyjska to osobny temat, jest ró ż norodna w swoich przysmakach i zasł uguje na uś cisk dł oni. Dobry! Pikantne, ostre i pyszne. Oczywiś cie na wybrzeż u jest trochę przystosowana do europejskich turystó w, ale generalnie trzyma się kanonó w. Dania są w wię kszoś ci bezmię sne. Hindusi są w wię kszoś ci wegetarianami, ale wiele turystycznych kawiarni serwuje dowolne mię so, nawet woł owinę .


Ze wszystkich morskich aktywnoś ci (no, tam, snorkeling, nurkowanie, jazda na deskorolce, phishing itp. ) zhrating jest prawdopodobnie najbardziej dostę pnym i popularnym. I bezinteresownie oddaliś my się tej okupacji. Oczywiś cie nie w hotelowej restauracji z „ś niadaniami kontynentalnymi”, ale w licznych restauracjach ulicznych.

Europejska, a nawet sł owiań ska sł aboś ć ustę puje ostrym indyjskim nishtyakom. Pokornie pyta: „muzyka pikantna pliz”. To niewiele pomaga, bo Indianie są szczerze przekonani, ż e pę draki „nieostre” są mdł e i bez smaku i nie mają prawa istnieć , dlatego przyprawiają je, ale ich zdaniem umiarkowanie. Nawet ten umiar ma szkodliwy wpł yw na rozpieszczone biał e ż oł ą dki, a po spró bowaniu tego konwulsyjnie macha rę ką przed ustami i ż ą da wody do picia.

Ale my tacy nie jesteś my. Moja ż ona i ja uwielbiamy oryginalny przepis. -Taka ostroś ć zapewnia przepis, na przykł ad ty Achmetko i gotuj!

A on, drań , gotuje, ż eby się pó ź niej napawać : Co, smarki z oczu? Ł zy z nosa? Przynieś trochę wody?

-I pierdol się ! To już dla nas! Oni tak nie jedli! Jesteś my poł ykaczami ognia, nie moż esz nas przez to przejś ć !

Zirytowany Akhmetka drapie się po rzepie i wygrywa z innymi biał ymi. Nie jest mu obcy. . .

Oczywiś cie w miejscach turystycznych są McDonald's. Ale to jest dla i tak już doś ć sł abych, nieprzydatnych Europejczykó w. Tak, a McDonald's jest dziwny: marka, klaun - to wszystko, ale zamiast kotleta woł owego i hamburgera - omlet! Nazywa się to prawdopodobnie „semi-klinem” (semi-wegetariań skim). Nie mogł em wyrzą dzić takiej zniewagi na brzuchu, nigdy by mi niczego nie wybaczył . Dlatego jadł am wył ą cznie kuchnię indyjską .

Na wybrzeż u jest wielu Sł owian Europejczykó w, nikogo nie dziwi, nikt ich nie uważ a. I trochę dalej od morza, nawet w duż ych miastach, są nowe.


Pojechaliś my do miasta Mupasa (nie chodzi tylko o leż enie na plaż y, ale o dawanie komplementó w Sita). Jest tam duż y targ, są szmaty i przyprawy, a wszystko inne w duż ym asortymencie i znacznie tań sze niż na wybrzeż u. Tylko 15 km, ale zupeł nie inne Goa. Nie wzię li taksó wki, to nie jest ciekawe, ale pojechaliś my autobusem. Ten sam autobus, w któ rym okna są otwarte, a innych w ogó le nie ma, któ rym jeż dż ą po dachu w godzinach szczytu. Egzotyczny! Podczas jazdy wszyscy pasaż erowie robili z nami zdję cia. Każ dy chciał być nadrukowany ż ywymi biał ymi, aby pó ź niej mó c zbierać polubienia na Facebooku.

Jeszcze przed podró ż ą czytają recenzje, w któ rych doś wiadczeni podró ż nicy donoszą , ż e od trapu samolotu aż do ostatniego dnia, ponownie do trapu, „zapach Indii” prześ laduje goś cia. Wedł ug tych najbardziej doś wiadczonych podró ż nikó w jest to zapach przypraw i moczu.

No có ż , nie wiem. . . Nieważ ne, jak bardzo to wyczuł em, nie czuł em zapachu moczu. I przyprawy, tak! Jest wszę dzie! Kari, ale nie takie samo curry jak nasze, ale prawdziwe, energiczne i wszelkiego rodzaju „masalas” - to prawdziwy zapach Indii! Teraz ten zapach mieszka w mojej szafce kuchennej. Otworzę , a stamtą d są sł onie, forty, mał py, ś wią tynie, Taj Mahal i trochę naiwni, ale bardzo mili ludzie i oczywiś cie krowy, gdzie bez nich. . .

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (6) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara