MIEJSCA BIBLIJNE JEROZOLIMY (we własnym zakresie)

09 Grudzień 2017 Czas podróży: z 28 Październik 2017 na 12 Listopad 2017
Reputacja: +555.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Przygody Izraela

Po powrocie w mojej gł owie pojawił się wir wszelkiego rodzaju wraż eń : od zatrzymania na lotnisku po loch Chrystusa, gró b Dziewicy i cud, któ ry widział em w koś ciele ś w. Grobowiec. . .

Ale bez mę czą cych opisó w „prawd biblijnych” zacznijmy od począ tku. I począ tkowo chciał em bez poś piechu zobaczyć i poczuć przynajmniej gł ó wne ś wią tynie trzech religii i „grupowy bieg” do sklepu z pamią tkami za dwa razy droż szymi cenami. Ogó lnie rzecz biorą c, dusza domagał a się swobody ruchu i ż ywych emocji!

W Izraelu oferowane są w zasadzie tylko „pakietowe” wycieczki, wypeł nione szeroką gamą wycieczek. Postanowiliś my pó jś ć nie standardową , ale niezależ ną drogą .

Brama do Izraela


Zró bmy od razu rezerwację , ż e nie bę dą podró ż ować po cał ym Promised. Miejsce narodzin Jezusa, Betlejem, poł oż one na terenie Palestyny, bez wzglę du na to, jak bluź nierczo by to zabrzmiał o, ró wnież nie był o szczegó lnie atrakcyjne ze wzglę du na gł ę boko religijną , ale ró ż norodną budowlę sakralną nad samą Jaskinią Narodzenia. A sytuacja wokó ł nie jest zbyt stabilna… Pł ywanie w niespokojnej jordań skiej wodzie, na któ rą trzeba spę dzić cał y dzień , ró wnież nie był o uwzglę dnione w planach. Choć by dlatego, ż e Izrael ma jedno miejsce Chrztu Chrystusa, Jordania ma inne, a ró ż ne biura podró ż y pokazują to trzecie. Generalnie zawsze jest tam, gdzie jest wygodne zejś cie do rzeki, sklepy z „prawosł awnymi” pamią tkami i specjalną odzież ą (dł ugie koszule) za 20 USD, kupione wcześ niej hurtowo za trzy ruble w najbliż szym mieś cie…

Oczywiś cie dla osó b gł ę boko wierzą cych i uczestnikó w pielgrzymek każ dy fragment zwią zany z historią biblijną jest ś wię ty. Nie kł ó cimy się . Ale tym razem nasze plany poza Starym Miastem w Jerozolimie obejmował y tylko Gó rę Oliwną i Morze Martwe.

Tak wię c wybraliś my loty odpowiednie dla dat, godzin i cen. Postanowiliś my polecieć do Tel Awiwu w niedzielę wieczorem, aby stamtą d od razu udać się do „stolicy”, gdzie mogliś my trochę odpoczą ć i przejś ć ś cież ką Chrystusa. Przecież w cał ym kraju nie ma nic do roboty w tradycyjny szabat szabatowy. Kawiarnie, sklepy, a nawet transport publiczny nie dział ają w tym dniu, a droga już taksó wka (benzyna kosztuje 1.8 USD, a wię c tylko lą dowanie to wię cej niż trzy dolary) po prostu bezwstydnie roś nie.

Poddał em się wybió rczej kontroli do skarpetek z powrotem na Ukrainie - na naszym lotnisku, przedstawiają c się grzecznie, z uś miechem przedstawiciel strony izraelskiej, szybko i profesjonalnie sprawdził wszystko, aż do szwó w w dż insach. Wł aś nie powiedział em dzię kuję , ponieważ dzię ki takim ś rodkom bezpieczeń stwa loty stał y się spokojniejsze.

Trzy godziny pó ź niej przywitał o nas przytulne lotnisko Ben Gurion: wyraź ne znaki, pł ywają ce ś cież ki i tł um rodakó w zamiatają cych wszystko na swojej drodze, pró bują cych jako pierwsi przejś ć do kontroli paszportowej. Nic nie dał o podstaw do zmartwień . I tak naprawdę nie był o się o co martwić : mieliś my karty bankowe, bilety powrotne, bon hotelowy i kopie dokumentó w naszych rodzicó w, któ rzy cierpliwie czekali na nas w domu… ​ ​ na plac budowy, ale czysto na wakacjach.

Jednak grzeczna dziewczyna w mundurze, po odebraniu nam paszportó w i zadaniu kilku pytań po angielsku, najwyraź niej pomyś lał a inaczej. . . Machają c rę ką w stronę , z któ rej przed chwilą przyszliś my, podał a dokumenty koledze i radoś nie powiedział „nastę pny”.

p>


Zbliż yliś my się do osobnego metalowo-plastikowego pomieszczenia, wewną trz i obok któ rego tł oczyli się ludzie w ró ż nym wieku i ró ż nych wyznaniach. Arabowie, Sł owianie, rodzice z mał ymi dzieć mi, a nawet cypryjski ksią dz modlą cy się do ikony. Przyglą dają c się uważ nie, zobaczyli, ż e po prostu zasną ł z nią w ramionach. . . Podobno był tu od dawna. Wewną trz konstrukcji znaleziono jeszcze dwoje drzwi, do któ rych zabrano paszporty. Okresowo (czasami po pią tej, ale czę ś ciej po 15-20 minutach) goś ć wychodził i zapraszał nastę pnego.

Powiedziano nam, ż e opró cz bezprecedensowych ś rodkó w bezpieczeń stwa, w kraju toczy się ostra walka z nielegalnymi imigrantami. Wielu w poszukiwaniu lepszego ż ycia przyjeż dż a i… zostaje. Szukają i przeszukują , i nie jest faktem, ż e znajdują , ale precedensó w jest wystarczają co duż o… Po godzinnej nudzie przekonaliś my się , ż e nie wszyscy zdają „wywiad”. Trzeba był o odpowiedzieć bez wahania, wyraź nie bez uś miechó w, uś mieszkó w i, nie daj Boż e, ż artó w i tyrad. Myś lę , ż e nie ma nic do powiedzenia o tym, ż e nie należ y zmieniać tonu na niezadowolenie lub irytację...

Po pewnym czasie otrzymaliś my paszporty i mał e niebieskawe karteczki z naszymi zdję ciami, kodem kreskowym, datami wjazdu i wyjazdu oraz „zakazem pracy”.

Opuszczają c przestronny hol, znaleź liś my się przed elektronicznymi bramkami obrotowymi. Te „bramy do Izraela” został y otwarte wł aś nie dzię ki otrzymanym drogocennym kartom.

Ś cież ka do Starego Miasta

Trzeci terminal opuś ciliś my trochę w prawo, ponieważ znajdował się tam parking nie tylko dla taksó wek, ale takż e dla minibusó w Nesher. To vany dla 8-10 osó b, któ re dowoż ą ludzi do hoteli za 60 szekli od osoby (1 USD - 3.5 nowego izraelskiego szekli). Co wię cej, nie opł aca się pł acić dolarami, ponieważ ż ą da się ich dwudziestu. Po zał adowaniu rzeczy pomyś leliś my, ż e poprawnie odmó wiliś my przelewu za 110 USD w jedną stronę .

Dotarcie do hotelu pię knie oś wietloną drogą zaję ł o nam godzinę . Droga, czę sto przecinana prosto przez gó ry, zawsze prowadził a w gó rę . JerusalemInn to trzypię trowy elegancki hotel poł oż ony kilkadziesią t metró w od miejscowego wię zienia. Pokó j mi się podobał : był przestronny i wygodny: wysokie sufity, szerokie ł ó ż ko i duż y telewizor, lodó wka i czajnik elektryczny, kilka okien i balkon z widokiem na malowniczą uliczkę .


Czysta ł azienka bez szamponu, ale z mydł em w pł ynie i zapasem papieru toaletowego, rę cznikó w, szerokiego blatu, ciepł ej wody. Ogó lnie rzecz biorą c, wszystko, czego potrzebujesz do wygodnego noclegu.

Przyjazny personel pokazał , gdzie moż na zjeś ć koszerne ś niadanie, ponieważ jest wliczone w cenę pokoju. Był em zadowolony z ró ż norodnoś ci - oliwki i papryki, twarde sery i ser feta, pomarań cze i grejpfruty, jajka i bakł aż any, ciasta i herbaty parzone. Odpoczywaliś my… Zjedliś my pospieszną przeką skę . Ale na pró ż no! Lunch, kolacja i wszelkiego rodzaju przeką ski czekał y na nas na ulicach w bardzo ciekawym, ale szalenie drogim kraju. Pó ł toralitrowa butelka wody mineralnej bez gazu - 10 szekli lub 75 hrywien (wody i jogurtu moż na oczywiś cie szukać za 4 w odległ ych supermarketach, ale marnuj czas i wysił ek...To nie jest dzielnica mieszkaniowa - stą d na Stare Miasto 5-7 minut na piechotę...) . Ale kontynuujmy rozliczanie: buł ka z liś ciem sał aty i plastrami pomidora z ogó rkiem - też dziesię ć , shawarma - od dwudziestu, prosta sał atka jarzynowa lub falafel - po 25, pizza - od 40 szekli. I to wszystko „na wynos” w tanich jadł odajniach. Siedzenie przy stoliku w kawiarni bę dzie jeszcze droż sze. Tak, mają wysokie pensje. Ale ich ceny „jedzą ” dobrze…

Oczywiś cie wygodnym i prawie cichym tramwajem moż na udać się na targ po artykuł y spoż ywcze. Tam np. jedna mandarynka kosztuje „tylko” szekla… Ale niezależ nie od liczby przystankó w bilet bę dzie kosztował aż sześ ć mandarynek. Dokument podró ż y moż na kupić tylko w specjalnym terminalu, gdzie wybó r ję zyka angielskiego nie jest trudny do zrozumienia. Nie warto kupować na przyszł oś ć , ponieważ bilety są waż ne tylko do koń ca dnia.

Na ulicach i w kawiarniach nie irytują dymem tytoniowym. I są ku temu dwa powody: zakaz palenia w miejscach publicznych oraz koszt paczki papierosó w od 20 do 35 szekli.


Udaliś my się do Bramy Jafy na Starym Mieś cie. Urlopowicze na tarasach ulicznych burzliwie dyskutowali o czymś pod murem wię zienia… Chociaż gdyby nie powiedzieli, co to za instytucja, prawdopodobnie nie zwró cilibyś my na to uwagi. Tutaj musimy oddać hoł d miejscowym architektom – w tej czę ś ci rozległ ej Jerozolimy wszystkie domy wył oż one są naturalnym kamieniem, co tworzy jeden zespó ł ze staroż ytnymi budynkami.

Zjawisko cudu

Zaraz po lewej stronie po wejś ciu przez Bramę Jafy moż na kupić bilety, wspią ć się na mury Starego Miasta i pospacerować wzdł uż nich. Chociaż , jeś li trzymasz się prawej strony, to pod Bramą Syjonu, przed parkingiem, jest bezpł atny wstę p na gó rę...

Pomimo wszystkiego postę powaliś my zgodnie z planem – poszliś my do Lwiej Bramy, aby przez nią przejś ć i przejś ć legendarną Via Dolorosa, ż ał obną podró ż ą Jezusa na Kalwarię .

Oddychanie jest ł atwe, czyste powietrze, czyste ulice, patrole policji i ż oł nierze z bronią na cał ym ś wiecie. Ale to jest historyczne centrum. Nie wszę dzie tak jest. . .

Tutaj każ dy kamień jest przepojony duchem wydarzeń biblijnych. Tak wię c w dzielnicy muzuł mań skiej dosł ownie zaraz po prawej stronie znajdował się Grecki Koś ció ł Prawosł awny Narodzenia Najś wię tszej Marii Panny z cudowną ikoną Kró lowej Kró lowych.

Zstą piliś my do staroż ytnego podziemnego lochu, w któ rym 2000 lat temu zł odziej Barabasz znajdował się w kamiennej studni, a Jezus znajdował się w osobnej niszy na wykutym w kamieniu siedzeniu. Jego stopy, opuszczone w wyż ł obione otwory, był y zakute w kajdany. Z nich nadal zachował się pierś cień wbity w skał ę , przy dotknię ciu któ rego dziwny dreszcz przebiegł przez ciał o. . .

Potem przeszliś my cał ą Bolesną ś cież kę , zastę pują c przewodnika wydrukami z Internetu o każ dym kanonizowanym miejscu – przystanku Chrystusa.


W pobliż u Bazyliki Grobu Ś wię tego (przy wejś ciu i w samym sobie znajduje się tylko pię ć ostatnich z czternastu stacji, któ re w zasadzie proponują zobaczyć podczas wycieczek) są tak samo zatł oczone jak zawsze. Wewną trz pierwszym miejscem, do któ rego wszyscy aspirują , jest 13. przystanek Drogi Krzyż owej – Kamień Namaszczenia. Po zdję ciu z krzyż a uł oż ono na nim ciał o Jezusa, a takż e starszego ż ydowskiego Jó zefa z Arymatei, któ ry poprosił Pił ata o ciał o straconego, oraz Nikodema, tajemniczego ucznia Chrystusa, namaszczonego mirrą i aloesem. Jestem pewien, ż e wielu sł yszał o, ż e ten piec jest strumieniem mirry. Ale trzeba to zobaczyć ! Po kilku minutach stania zaczę li obserwować , jak pę knię cia w nim zaczę ł y wypeł niać się jakimś pł ynem. Gdy przesunę li palcami, poczuli coś oleistego i usł yszeli przyjemny sł odki aromat. Niesamowicie, na naszych oczach przez kamień pojawił się prawdziwy ś wiat. Ludzie wokó ł byli ochrzczeni, pł akali, uś wię cali swó j dobytek. Ale najważ niejsze jest to, ż e wszyscy widzieli cud na wł asne oczy!

Weszli po schodach na Kalwarię , stanę li w kolejce do miejsca ukrzyż owania. Cał y szczyt gó ry znajduje się pod przezroczystą kopuł ą i moż esz go nawet dotkną ć , klę kają c i wkł adają c rę kę przez specjalny otwó r.

Schodzą c do symbolicznego chrześ cijań skiego centrum, zobaczyliś my „Pę pek Ziemi”, któ ry wedł ug legendy symbolizuje miejsce zbawienia cał ej rasy ludzkiej.

Idą c do Cuvuklia, zapaliliś my ś wiece z niepł oną cego Ś wię tego Ognia i poszliś my zbadać każ dy zaką tek wielkiej Ś wią tyni.

Ś wiadek ł aski Ś wię tego Ognia

Przed wyjazdem staliś my przy kolumnie z gł ę boką szczeliną , z któ rej prawie pię ć set lat temu pojawił się Ś wię ty Ogień . Rozmawialiś my z dozorcą kluczy do drzwi koś cioł a Grobu Pań skiego. Muzuł manin Vajih Nuseibe miał wł aś nie uderzyć trzy razy w ogromne sześ ciometrowe drzwi z osadzonym w nich masywnym pierś cieniem, ogł aszają c tym samym, ż e czas opuś cić ś wię te miejsce.

Powiedział , ż e kiedy wł adca imperium muzuł mań skiego Kalif Omar ibn al-Khattab przybył do Jerozolimy, szlachetna rodzina Nuseibe podą ż ył a za nim.

- Ponad 1370 lat temu patriarcha Safronij, po przywitaniu starszych muzuł mań skich, przekazał kalifowi Omarowi klucze do miasta i gł ó wnego klasztoru koś cielnego chrześ cijan. Kalif z kolei przekazał moim przodkom klucz do ś wią tyni. Od tego czasu jest ona przekazywana z pokolenia na pokolenie z ojca na najstarszego syna, a my z dumą i bezinteresownie wypeł niamy powierzoną nam ś wię tą misję – mó wi Vadzhih Nuseibe.

- Codziennie o czwartej rano przychodzę i pó ł metrowym kluczem waż ą cym pię ć set gramó w otwieram cię ż kie dę bowe, okute ż elaznymi ć wiekami drzwi.

Dokł adnie o 19:00 po raz ostatni sprawdzam lokal, zamykam drzwi na klucz i masywny rygiel.

Trzy razy w tygodniu czyszczę zamki, porzą dkuję je i dopasowuję każ de koł o w mechanizmach.


Dostaję wię cej pracy w ś wię ta, zwł aszcza w Wielkanoc. W tej chwili najważ niejsze jest to, ż e przy wejś ciu nie ma zmiaż dż enia. Zanim Patriarcha Jerozolimski rozpocznie naboż eń stwo modlitewne o zesł anie Ś wię tego Ognia, osobiś cie pieczę tuję kamienną pł ytę Grobu Ś wię tego. Okazuje się , ż e muzuł manin jest prawdziwym ś wiadkiem protekcjonalnoś ci Ś wię tego Ognia - uś miechną ł się straż nik.

- Poza gł ó wnymi obowią zkami jestem ró wnież arbitrem. W chwilach, gdy powstają spory mię dzy sześ cioma wyznaniami Koś cioł a chrześ cijań skiego, dla któ rych powstają ró ż ne godziny modlitwy i wł asne kaplice w Ś wią tyni, przyjmuję misję rozjemcy. Przepraszam, ale muszę iś ć do pracy. Oto moja wizytó wka - zadzwoń , jeś li chcesz dowiedzieć się wię cej. . .

Zapadł zmierzch - cichy i tajemniczy, z lekkim dotykiem mistycyzmu. Każ dy zaką tek placu przed ś wią tynią był oś wietlony spokojnym ż ó ł tym ś wiatł em i jakoś w ogó le nie chciał o mi się wychodzić . Przemierzają c wą skie uliczki handlowe, nie zauważ yli, jak nad Jerozolimą zapadł a noc. Prawie wedł ug Buł hakowa. Niezwykle duż y sierp księ ż yca został odwró cony do gó ry nogami i wydawał się być w pobliż u. Pamię tali, widziany po poł udniu, na przyzwoitej wysokoś ci, znak w kroplach… czerwonej farby. Przyszł y mi na myś l kadry z filmu „Jerusalem”… Poczuł em się trochę nieswojo. Zakryte, oś wietlone rzę dy koń czył y się , ulice był y puste, otaczał y nas tylko budowle sakralne z ró ż nych epok i wyznań . Przyszł a mi do gł owy chwila, kiedy już zasypiają c w hotelu, ktoś podrapał szybę pazurami. Gł oś no. Nieprzyjemny. Niejasny. Spać ?

Wyjechaliś my przez Bramę Syjonu i skierowaliś my się w stronę hotelu. Wraż enia jest sporo, a jutro wstaniemy wcześ nie i pojedziemy, czyli pod gó rę – na Gó rę Oliwną .

Zł ota Menora

Wczoraj zauważ yliś my taras widokowy na Gó rze Oliwnej nad staroż ytnym i najdroż szym cmentarzem na ś wiecie. Postanowiliś my zaczą ć z nią dzień , a ż eby zaoszczę dzić energię , zł apaliś my taksó wkę . Podró ż trwał a nieco ponad 10 minut i kosztował a 50 szekli. Widok był wię cej niż fantastyczny!


Cał e stare miasto na pierwszy rzut oka: staroż ytne mury, ś wią tynie prawosł awne i ż ydowskie, a takż e ogromna Kopuł a na Skale o zł otym kolorze, doskonale widoczna z każ dego miejsca i przy każ dej pogodzie. Meczet ten został zbudowany w 691 roku pod panowaniem kalifa Abd al-Malika. Wewną trz znajduje się ta sama legendarna skał a, a raczej jej pó ł ka, od któ rej pochodzi jej nazwa. Tutaj, jak gł osi legenda, stał a Arka Przymierza, stą d prorok Mahomet wstą pił do nieba, Abraham miał zł oż yć w ofierze swojego syna Izaaka i w ogó le to z tego miejsca rozpoczę ł o się tworzenie ś wiata. A jednak muzuł manie przyjeż dż ają tu z cał ego ś wiata, aby zobaczyć ś lad Mahometa i 3 wł osy z jego brody.

Po podziwianiu i zrobieniu mnó stwa zdję ć poszliś my do darmowej toalety (swoją drogą wszę dzie bez pienię dzy, z wyją tkiem dworca autobusowego - jest 1 szekel).

Droga w dó ł prowadził a obok cmentarza. Jest oczywiś cie coś w tych grobach tego samego typu bez kwiató w. . . Skł adają c hoł d pamię ci, krewni przynoszą tylko kamyk i kł adą go na piecu.

Pochowanie tutaj każ dego wierzą cego Ż yda jest uważ ane za wielki zaszczyt, ponieważ o ś wię toś ci tego miejsca decyduje nie tylko bliskoś ć Doliny Cedronu i Wzgó rza Ś wią tynnego, ale takż e teksty z Księ gi Prorok Zachariasz: „Pod koniec dni Mesjasz wstą pi na Gó rę Oliwną i stamtą d, zgodnie z dź wię kiem trą by Ezechiela, rozpocznie się zmartwychwstanie”. Dlatego miejsce na tym cmentarzu jest na ró wni z domkiem nad Morzem Ś ró dziemnym.

Pochó wki zaczę ł y pojawiać się tutaj kilka tysię cy lat temu, w czasach Pierwszej Ś wią tyni. Obecnie na gó rze znajduje się okoł o 15.000 grobó w, a niektó re z nich przypisuje się nawet osobistoś ciom Starego Testamentu.

W niektó rych miejscach wą ska krę ta droga jest otoczona wysokimi murami. To, co się za nimi kryje, jest praktycznie niewidoczne i trzeba uważ ać , by nie przeoczyć ż elaznej bramy z drzwiami po prawej stronie. Zapukali i wpuś cili nas do najpię kniejszego klasztoru ś w. Marii Magdaleny w Ogrodzie Getsemani. Jest dosł ownie pochowany w zieleni i dziwacznych kwiatach. Na lewo od wejś cia jest zamknię ta krata - poprosili o jej otwarcie i zobaczyli resztki drogi, a raczej czę ś ć schodó w, po któ rych Jezus wstą pił do Jerozolimy. Tutaj Najś wię tsze Theotokos ukazał y się Apostoł owi Tomaszowi.

Już poniż ej, przed drogą , po lewej stronie, rosną.2000-letnie drzewa oliwne, pod któ rymi przemawiał Jezus, oraz pię kna katolicka bazylika Borenia, gdzie znajduje się kawał ek skał y, na któ rej wedł ug legendy odbył a się modlitwa o kielich. W pobliż u, w grocie Getsemani, pielgrzymi pamię tają pocał unek Judasza.


Nieco niż ej, naprzeciw, w jaskini znajduje się cerkiew greckokatolicka Wniebowzię cia Najś wię tszej Marii Panny, w któ rej znajduje się gró b Marii Panny. Niezwykł a, gł ę boka i pię kna dział ają ca podziemna ś wią tynia z sarkofagiem…

Do Starego Miasta dotarliś my pieszo w okoł o dziesię ć minut, z powodzeniem wyprzedzają c korek. Z zainteresowaniem obserwowaliś my wykopaliska pierwszych tutejszych osad. Archeolodzy pracowali na doś ć przyzwoitej gł ę bokoś ci niemal bezpoś rednio pod potę ż nymi murami.

Weszliś my na Wzgó rze Ś wią tynne przez Bramę Ś mieci bezpoś rednio do jednej z gł ó wnych ś wią tyń judaizmu - Ś ciany Pł aczu. Oczywiś cie przez ramę wykrywacza metalu z kontrolą wszystkich rzeczy osobistych. Tak zwana ż eń ska czę ś ć muru jest cał kowicie widoczna, natomiast mę ska czę ś ć przechodzi pod dach, gdzie znajduje się biblioteka, sale modlitewne i inne pomieszczenia.

Mieszkań cy mó wią , ż e sł usznie nazywa się ją Ś cianą Pł aczu – w koń cu jest to jedyna zachowana czę ś ć Drugiej Ś wią tyni Jerozolimskiej, zniszczonej przez Rzymian w 70 r. n. e. Został wzniesiony na miejscu Pierwszego, zbudowanego przez Salomona, syna kró la Dawida.

Kupiliś my tradycyjny bajgiel jerozolimski za dziesię ć dolaró w i z przyjemnoś cią go zjedliś my!

Droga do morza

Nieco zmę czeni postanowiliś my trochę odpoczą ć nad Morzem Martwym. Na wł asną rę kę ! Bez grup turystycznych.

Po przejś ciu kilku przystankó w w tramwaju, zostawiają c po lewej stronie shuk, czyli bazar, wysiedliś my w pobliż u duż ego budynku gł ó wnego dworca autobusowego. Hał as, brud, ż ebracy, patrole wojskowe i policyjne, inspekcja przy wejś ciu.


Wspinają c się na 3. pię tro, kupiliś my bilety tam i z powrotem bez miejsc po 21 szekli każ dy na zwykł y autobus numer 486, któ ry kursuje wył ą cznie zgodnie z rozkł adem prawie co godzinę z Jerozolimy do wszystkich kurortó w Morza Martwego. Nie wiedzieliś my, doką d się udać , wię c jako miejsce docelowe wybraliś my najbliż szy oś rodek, Kalia. Staliś my w kolejce przed wejś ciem na peron. Pię ć minut przed odjazdem zostaliś my zaproszeni do czystego i wygodnego autobusu, któ ry szybko się zapeł nił . Dla tych, któ rzy nie mieli wystarczają cej liczby miejsc, kierowca zaproponował jazdę na stoją co.

Podró ż trwał a tylko 40 minut, ale jak to się zmienił o! Krajobraz gó rsko-pustynny, palą ce sł oń ce i brak policji, a nawet uzbrojonych ludzi.

Wysiedliś my na autostradę z kilkoma innymi turystami i skierowaliś my się w stronę morza, kierują c się znakami. Droga drugorzę dna był a pusta, ale co minutę biegał y duż e i mał e autobusy turystyczne i samochody. To był o trochę przeraż ają ce, ż e wokó ł stał y opuszczone budynki, w któ rych okna i drzwi ział y zł owrogo jak czarne dziury. Za nimi Beduini doglą dali swoich wielbł ą dó w. Dwadzieś cia minut pó ź niej zbliż ali się już do kasy: za wejś cie musieli zapł acić.55 szekli od osoby (dzieci i studenci z legitymacją studencką - ze zniż ką ). Za te pienią dze oferowana jest ogrodzona, zadbana plaż a z leż akami i parasolami nad nimi, prysznicem i bł otem leczniczym spł ywają cym wprost z trzewi ziemi. A wszystko to na wybrzeż u, czyli najniż szym obszarze na ziemi – 430 metró w poniż ej poziomu morza.

Zaraz za plaż ą znajduje się ziemia niczyja z jasnymi znakami „Zaminowane”. Ale to jakoś nie przestraszył o.

Pomazany bł otem i mają cy duż o leż enia na morzu (trudno nazwać niezrę cznymi ruchami w oleistej w dotyku wodzie, któ ra dosł ownie wypycha na powierzchnię ), wzią ł em prysznic i ruszył em na przystanek. Jak się pó ź niej okazał o, moż na był o skorzystać z promu, ale nie wiedzieliś my. Ostatni autobus odjeż dż a stą d o 15.40. Po niesamowitym relaksie w naturalnym SPA pojechaliś my i zasnę liś my.

Resztę czasu poś wię ciliś my na to, czego nie mieliś my czasu zobaczyć na Starym Mieś cie. Ciekawie jest powracać do tego tajemniczego i urzekają cego miejsca raz za razem i za każ dym razem odkrywa ono nowe sekrety.


Wię c wę drowawszy po Wieczerniku Wieczerzy, któ ry został zbudowany nad grobem kró la Dawida, wspię liś my się na najwyż sze pię tro, a stamtą d na dach. I znowu noc okrył a Jerozolimę , rysują c oszał amiają cy obraz - niskie rozgwież dż one niebo nad twoją gł ową , przed oczami - gł ó wne symbole trzech religii, a w oddali - niekoń czą ce się miasto. . .

Za czerwoną kartką

W drodze na lotnisko rozmawialiś my o niezależ nej podró ż y z notatkami przygodowymi, któ ra zakoń czył a się sukcesem! W koń cu zobaczyliś my wię cej, niż pokazali przewodnicy, a czas był nieograniczony…

Punkt kontrolny pojawił się przed nimi, a w tym samym momencie ludzie w kamuflaż u machali pał ką . Przedstawiali się , grzecznie prosili o paszporty, sprawdzali toż samoś ć i bagaż e, zadawali pytania i ż yczyli bezpiecznej podró ż y.

Przed lotem, jak się okazał o, jeszcze przed odprawą trzeba przejś ć przez „kontrolę bezpieczeń stwa”, gdzie przejdą nie tylko rzeczy, ale takż e wypytają o, jak nam się wydawał o, dziwne rzeczy i o bardzo odległ ych, a nawet zmarł ych krewnych...

I chociaż wyszliś my z hotelu wcześ niej, ale zanim minę liś my wszystkie kordony, już ogł osiliś my lą dowanie… A oto ostatnia deska ratunku: wszyscy patrzą w kamerę , a komputer szuka 100% dopasowanie fizjonomii wchodzą cej i wychodzą cej, po czym wydaje czerwoną kartkę za opuszczenie Ziemi Obiecanej.

Andriej TSURKANOV,

zdję cie autorstwa Iriny TSURKANOVA

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (66) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara