Opcja nie jest zła, ale trudno jest dostrzec dobrą prowincjonalną rosyjską rodzinę, ale jeśli nikt nie jedzie w tych, którzy latali, i kilkoro dzieci (powiedzmy, 2,5 i 5 lat - piękno!), Którzy już spędziliśmy bezsenną noc - lot do Heraklionu lub Salonik (typowe destynacje) na prowincjonalne "mouzenidy", ale bez angielskiego (nie mówię o greckim)...