Gruzja. Pierwsza wycieczka
W zeszł ym roku jeden z naszych znajomych wyjechał do Gruzji. Po jego opowieś ciach wszystkich zaatakował o nie uczucie zazdroś ci, ale wielkie pragnienie odwiedzenia Gruzji. Wraz z chę cią pojawił a się okazja, tanie linie lotnicze otworzył y trasę Kijó w-Kutaisi. Nasi najaktywniejsi znajomi zaczę li kupować bilety, opracowywać trasę , wynajmować autobusy i rezerwować hostele. Bilety został y zakupione jesienią.2012 roku, a sama wycieczka odbył a się w dniach 24-29.04. 13. Bilet lotniczy w obie strony na osobę kosztuje ś rednio tysią c hrywien.
Po przyjeź dzie planowaliś my odwiedzić Jaskinię Prometeusza. Kto był na Krymie w jaskiniach na począ tku wydawał o się , ż e nie zobaczymy nic ciekawego. Ale im dalej szliś my, z każ dą salą robił o się coraz ciekawiej i pię kniej. Jaskinia godna oglę dzin, dobrze oś wietlona, prawie nie ma poł amanych stalaktytó w-stalagmitó w. Szkoda, ż e nie udał o nam się popł yną ć ł ó dką po podziemnej rzece, kilka dni wcześ niej padał deszcz i poziom wody bardzo się podnió sł .
Potem dł ugo jechaliś my gó rskimi drogami do Tbilisi. Mijaliś my wiele wiosek. Wszystkie domy we wsiach są duż e dwupię trowe z duż ymi balkonami i werandami. Ogromna liczba pasą cych się kró w, bykó w i owiec. Ś winie ró wnież cicho chodzą po poboczach dró g. Ogromna iloś ć szklarni. Kiedy wylą dowaliś my w samolocie, zobaczyliś my te konstrukcje, ale dopiero pó ź niej, jadą c autobusem, zdaliś my sobie sprawę , ż e to wszystko szklarnie. Minę liś my przeł ę cz, jeś li na dole wszystko był o peł ne zieleni i koloró w, to w gó rskich wioskach wcią ż był nieroztopiony ś nieg. Policja w każ dej miejscowoś ci znajduje się w przeszklonym budynku.
Przyjechaliś my do Tbilisi wieczorem i byliś my zdumieni, jak pię kne jest to miasto. Wszystkie zabytki są oś wietlone, nowoczesne szklane budynki, twierdza, ś wią tynie, pomniki.
Nastę pnego dnia spacerowaliś my po centrum miasta, wspinaliś my się na ruiny twierdzy, robiliś my zdję cie pię knego widoku Tbilisi z gó ry. Poszliś my do piwnicy na degustację wina. Przede wszystkim podobał o mi się czerwone kindzmarauli.
Po tym udaliś my się do staroż ytnej stolicy Gruzji, Mcchety. Wycieczka rozpoczę ł a się od staroż ytnej ś wią tyni Jvaria. Stamtą d widać wyraź nie Mccheta i zbieg rzek Mtkvari i Aragva.
Trzeciego dnia pojechaliś my do miasta mił oś ci Sighnahia. W tym mieś cie Urzą d Stanu Cywilnego dział a cał ą dobę i ró wnież został odrestaurowany. Podobnie jak Szwajcaria, niesamowite pię kno. W tym mieś cie zachował się duż y mur obronny (Gruzini nazywają go mał ym murem chiń skim). Wspię liś my się na taras widokowy jednej z wież . Widok jest niesamowity, widać cał ą dolinę Alazani, kaukaski grzbiet w oddali. Piliś my kachetskie wino w lokalnej kawiarni. Obejrzeliś my wystawę sł ynnego artysty Pirosmaniego (ś piewał o nim Pugaczowa „A Million Scarlet Roses”), muzeum archeologiczne.
W drodze powrotnej zatrzymaliś my się przy czynnym gó rskim klasztorze jaskiniowym David Gareji.
Czwartego dnia pojechaliś my do kompleksu jaskiń Vardzia. Wspinaliś my się ukrytymi przejś ciami, tunelami o dł ugoś ci 25.70 metró w.
Ostatnie dwie noce mieszkaliś my w nadmorskiej wiosce Ureki, któ ra sł ynie z leczniczych czarnych piaskó w magnetycznych. Plaż a był a brudna, wł aś ciciele robili prace budowlane, byliś my jedynymi wczasowiczami, bo sezon jeszcze się nie zaczą ł .
Ostatniego dnia zaplanowaliś my wycieczkę do gó rskiej wioski Swanetia, z powodu nagromadzonego zmę czenia zmieniliś my trasę i pojechaliś my do Batumi. Pogoda był a cudowna. W wiosce Kobuleti zobaczyliś my ruiny twierdzy Petra.
Nastę pnie przeszliś my się przez pię kny Ogró d Botaniczny Batumi. Roś linnoś ć ró ż ni się od krymskiej obfitoś ci botanicznej roś lin tropikalnych.
Potem poszliś my na nasyp, opalaliś my się , a odważ ni pł ywali. Batumi ma duż ą plaż ę , ogromną promenadę . Jest duż o projektó w budowlanych, moż e za pię ć lat bę dzie to fajne miasto. Chł opcy wypoż yczyli rowery i pojechali wzdł uż nasypu.
Poszliś my na lokalny targ, ż eby ską pić na drodze, kupować przyprawy, ser suluguni, czurczchelę , suszoną persimmonę , naleś niki owocowe.
Bardzo podobał a mi się kuchnia gruziń ska, zwł aszcza adż ariań ski chaczapurik. Pró bowaliś my zupy kharcho, bardzo ostrej i smakują cej zupeł nie inaczej niż nasza. Nawet rosó ł smakuje zupeł nie inaczej, dodaje się tam ocet winny i kolendrę . Ś wietne kebaby i kebaby --- to zrozumiał e. Orzechy wł oskie są dodawane do wielu potraw. Podobał mi się smaż ony bakł aż an z sosem orzechowym. Zjedli sał atkę mkhali z dressingiem z orzeszkó w ziemnych. Chacha polubili lobio (fasola z warzywami), ostri (woł owina w sosie pomidorowym), chinkali (duż e pierogi z mię sem, koszt jednego to 2 UAH). Staraliś my się jeś ć w niedrogich przydroż nych kawiarniach, do któ rych chodzą miejscowi. W jednej wiosce nasze 22-osobowe towarzystwo jadł o obiady (bez napojó w) za 500 UAH. W Tbilisi, w centrum miasta, w restauracji Budmo zjedli obiad za 1500 UAH z napojami, nie mogli zjeś ć wszystkiego, resztę zabrali ze sobą na ś niadanie.