Finlandia, Turku, Muminki.

16 Wrzesień 2013 Czas podróży: z 22 Sierpień 2013 na 28 Sierpień 2013
Reputacja: +27.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Wł ó czę ga był niezwykle spokojny i duż o wiedział , ale nigdy się tego nie popisywał . Tylko sporadycznie opowiadał o swoich podró ż ach, a wtedy jego rozmó wca poczuł dumę , jakby sam je odbył w tajemnicy, razem z Wł ó czykijem.

-=-=-=-=-=- Dzień.0. Moskwa. Historia się zaczyna.

Te rzeki i drogi są niesamowite, pomyś lał Sniff. „Patrzysz, jak przechodzą obok ciebie, a twoje serce staje się tak niespokojne, tak niejasne. Nieodparcie cią gną cy do obcych krajó w, cią gną cy za nimi - aby zobaczyć , gdzie się koń czą...


Dworzec Leningradzki, markowy pocią g Lwa Toł stoja. Podsumowują c, wsiadanie do pocią gu był o tak samo normalne, jak wsiadanie do każ dego innego pocią gu. Przyjechaliś my, zarejestrowani z grupą towarzyszą cą , czekamy. Nasza grupa to przedszkole totalne : ) Doroś li z dzieć mi. To jednak Muminki i rodzinne wakacje! : ) Oto mł ody czł owiek idzie po peronie i szuka kogoś , kto mó gł by przekazać papiery w Lahti jego matce. Có ż , nie jest to dla mnie trudne - biorę to. Chodź my! Pocią g jest nowy, pię kny. Fajna jazda, ś wietny kierowca. Dzieci zaczynają biegać po aucie, poznawać się , patrzeć , kto ma jakie zabawki w tabletach. Chodź my.

-=-=-=-=-=- Dzień.1. Helsinki-Naantali. Weź ką piel i wypij filiż ankę kawy.

A na ś niadanie był y naleś niki, zł ote naleś niki z konfiturą malinową .

Poranek rozpoczą ł się od odprawy celnej. Pod tym wzglę dem Finlandia jest znacznie wygodniejsza niż , powiedzmy, Ukraina. Tam przechodzisz odprawę celną o 2 i 5 w nocy, co cał kowicie i cał kowicie Cię niepokoi. Tutaj odprawa celna w drodze „tam” mija o godz. 8 i 10, a na drodze „powrotnej” – odpowiednio o godz. Bardzo wygodne i wygodne. O 11 dotarliś my do Lahti, gdzie po dwó ch minutach parkowania musiał em znaleź ć nieznaną kobietę i oddać jej dokumenty. To nie jest trywialne, ale się udał o. A w zamian poczę stowano mnie ogromnym fiń skim ciastem. Co za niespodzianka, co za niespodzianka! W porzą dku! W sam raz na ś niadanie!

Do Helsinek dotarliś my bez incydentó w. Raczej z incydentem, ale zdał em sobie z tego sprawę znacznie pó ź niej. Przeniesiony do autobusu turystycznego, spać . Dojeż dż amy do hotelu Naantali Spa. Ogó lnie Naantali to malutkie miasteczko, okoł o pię tnastu tysię cy ludzi. Od czasó w staroż ytnych znany jest ze swoich widokó w i wó d. Taki jest kurort pó ł nocny. Ciepł o z Prą du Zatokowego leci, wię c jest cał kiem wygodnie. Spa Naantali zajmuje prawie przecznicę , podobno jeden z waż niejszych centró w miasta) Chociaż jest na uboczu. No i jak na obrzeż ach. . . 15 minut spacerkiem do centrum. Wszystko jest tam mał e) Hotel jest szykowny-bł yskotliwy-pię kny, na pewno pię ć gwiazdek. Ale przede wszystkim podobał mi się "balkon" - duż y dach parteru został zamieniony w ogromny taras, tak ż e wychodzą c z pokoju od razu trafiasz na teren spacerowy z widokiem na jezioro.

Przyzwyczajamy się do tego, ukł adamy rzeczy, idziemy na odprawę . Odprawa „o nadchodzą cym tygodniu” odbywa się w są siednim budynku hotelu, któ ry został przerobiony ze statku wycieczkowego. Wraż enie. . . Dziwne) niby korytarze, sale, sala konferencyjna. . . Wszystko jest jak zawsze. Ale spó jrz z boku - wow! Statek!


Na odprawie bardzo dokł adnie dowiadujemy się , co nas czeka w przyszł ym tygodniu, wrę czamy mapy Naantali i Turku, broszury i ulotki o wszystkim, co jest moż liwe. Oczywiś cie nie otwierał em ksią ż eczek), ale naprawdę skorzystał em z kart.

W koń cu informacja po prostu nie jest już odbierana, siedzę ponuro czekają c na finał , chcę jeś ć . Dziecko cią gnie za rę kę „tatusiu, chcę jeś ć ! ” i wreszcie idziemy na obiad. Pyszny! Duż o wszystkiego, chcę wszystkiego, dzień był dł ugi. Celem numer jeden nie jest pę knię cie. Ale to bardzo, bardzo trudne. Sał atki, ryby, mię so, gorą ce. . . na każ dy gust. Z tego, czego wcześ niej nie pró bował em - fiń skie otwarte ciasta.

To prawie jak lato. pomyś lał wzruszony Muminek. Walczysz z falami, a potem odwracasz się i dajesz się rzucić prosto w fale i unosisz się jak korek w butelce; setki mał ych tę czy bawią się w morskiej pianie, a ty trochę przestraszony, ś mieją c się , cumujesz do opustoszał ego brzegu

Zadowoleni i usatysfakcjonowani postanawiamy zajrzeć na basen. Nic dziwnego, ż e spa jest tutaj! W pokoju nie ma szlafrokó w dziecię cych, ale moż na je wypoż yczyć w recepcji sauny i strefy basenowej. W porzą dku. Bierzemy! Basen…. Wow. Ogromny basen centralny, wbudowany mał y obszar z ciepł ą wodą , kolejny basen, w któ rym moż na wypł yną ć prosto na ulicę , dwa kolejne baseny...Wszę dzie w basenach znajdują się przyciski do wł ą czania „trybu jacuzzi” . . Sauny, sauny, sauny. Dla chę tnych - bar. Chodź my na haju w cał oś ci.

Tasya chwycił a się za siebie - skacze, nurkuje, koł ysze się w tę iz powrotem po cał ym akwenie, jak mał a ł ó dka. Gdyby basen dział ał cał odobowo - myś lę , ż e dziecko by tam chciał o zamieszkać ) i tak rano i wieczorem poszli popł ywać . Odż ywiony i przytł oczony – cał kowicie znika stres zwią zany z podró ż owaniem i osiedlaniem się . Zrelaksować się . Ostatni akord - chodź my sprawdzić pokó j dziecię cy. Olbrzymi! Gó ry zabawek, papieru i oł ó wkó w, dla starszych dzieci - konsole do gier. Jest cymbergaj i kilka innych automató w do gry, ale są one przeznaczone na monety. Bawimy się do syta i czoł gamy się spać , bo jest już dziesią ta.


„Tratwa został a zerwana i zabrana”, powiedział ż ał oś nie. Dzbanek do kawy trafił do zaś wiató w! Jak się teraz czujemy bez kawy?

- Prawie sami poszliś my do podziemi - odparł wesoł o Wł ó czę ga. — Dzbanek do kawy jest tam, dzbanek do kawy jest tutaj — to chyba nie jest takie waż ne, kiedy szukasz komet.

I tu odkrywam mó j incydent. W pocią gu udał o mi się zapomnieć o mojej podró ż nej kosmetyczce. Nie myj zę bó w, nie zmieniaj soczewek kontaktowych, nie gol się...Higieniczna katastrofa! Aaaach, panika! ! ! Dzwonię do przewodnika, proszę o kontakt ze stacją , obiecuje zadzwonić rano, moż e go znajdą . Uznał em, ż e jedynym wyjś ciem dla mnie jest potraktowanie tego jako przygody. A teraz zdecydowanie zasną ł .

-=-=-=-=-=- Dzień.2. Muminki.

Ś niadanie jest jak obiad, tylko ś niadanie : ) Nie ma dań ciepł ych (mię so rybne), ale dodaje się markowe wypieki, kawę i omlety, kieł baski i pł atki owsiane. Ogó lnie - odczoł gaj się . Jemy cał y dzień . Dziecko jednak odmawia - mó wią , nie chcę , jestem peł ny. . . Tak, tak.

– Och! – wyszeptał Sniff. - I to wszystko twoje?

– Mó j, kiedy tu jestem – odpowiedział od niechcenia Wł ó czę ga. „Jestem wł aś cicielem wszystkiego, co widzę , wszystkiego, o czym myś lę . Posiadam cał y ś wiat!

Pierwszym punktem programu na dziś jest letnia rezydencja prezydenta Finlandii. Przychodzi tu okresowo. W takie dni na gł ó wnej wież y widnieje flaga, któ ra jest widoczna z cał ego miasta. Ale tego dnia prezydenta nie był o, wię c spokojnie spacerowaliś my po parku. Ł adny park, mał y, ale bardzo dobrze utrzymany. Ptaki chodzą i latają , krzaki są przycię te, kwiaty są wszę dzie. . . Przewodnik opowiada coś o zabytkach, ale my jesteś my znudzeni stoją c w miejscu! Biegniemy wię c przed siebie ś cież ką . Klomby - Ł awki - Krzaki - Altany - Posą gi - Znowu Klomby. . .


W pewnym momencie nadal znajduję się obok przewodnika. Relacjonuje, ż e ten obszar w parku nazywa się „Park fiń ski”. - Widzisz, tutaj są biał o-niebieskie kwiaty, jak kolory fiń skiej flagi.... Widzę trochę dalej czerwone kwiaty - pytam: - Jak to? przecież to już nasz tricolor jest uzyskiwany? Przewodnik począ tkowo nie rozumie, potem jest zakł opotany, ale twierdzi, ż e to już nie ten obszar parku, ale nastę pny - ogró d ró ż any z ró ż ami! I jest sam, nie przychodź tutaj!

Mał a liryczna dygresja. Ogó lnie Finowie są zabawni. Dobrze pamię tamy, ż e przez pię ć set lat byli czę ś cią Szwecji. I wydają się być z tego bardzo dumni. Do tej pory szwedzki jest drugim ję zykiem urzę dowym, wszę dzie teksty są po fiń sku i szwedzku… Nawet w katedrze w Turku stoją dwa stosy modlitewnikó w – po fiń sku i szwedzku. Jednocześ nie udział „fiń skich Szwedó w” wynosi tylko okoł o 5% (290 tys. na 5.7 mln osó b). Ale szacunek! Ale fakt, ż e byli czę ś cią rosyjskiej korony przez ponad sto lat (do 1917 wł ą cznie), nie jest pamię tany. Taka jest przebiegł a dialektyka.

Nastę pnie idziemy na nasyp. Nie moż na wejś ć do budynku osiedla, nie moż na zejś ć z ś cież ki, wszę dzie są znaki, ukryte kamery i w ogó le. Ale przecież moż na zrozumieć rezydencję prezydencką . Bezpieczeń stwo! W ogó le wychodzimy na nasyp, patrzymy na morską zatokę , na jaką ś wyspę i wracamy przez park. Sucha pozostał oś ć ? Park jest uroczy) I prawdopodobnie dobrze cię uspokaja, jeś li powoli wę drowasz tam po czysto wyczyszczonych ś cież kach. Tymczasem dziecko, cał kiem nieoczekiwanie, zaczyna ję czeć „tatusiu, jestem gł odny”. I nie ma jedzenia. Nie miał am jeszcze czasu na wizytę w sklepie, nic nie zł apał am ze ś niadania. Ups. Potem zawsze zabierał em ze sobą na wycieczki przeką ski - ogó rki, jabł ka, groszek (tak, tam je sprzedają ! ) I jakoś problem został rozwią zany. Ale oto pierwszy dzień - ups.

Doszli do mał ej doliny. Był o tam bardzo pię knie. A poś rodku doliny stał niebieski dom, któ ry wyglą dał jak piec kaflowy.

- Wyglą dać ! Tak, to mó j dom! wykrzykną ł Muminek z radoś ci. „Pł yną ł tutaj po wodzie i oto jest - stoi przed nami! ”

„Hurra! ” krzykną ł Sniff i wszyscy pobiegli w kierunku domu. Sniff natychmiast wspią ł się na dach i tam czekał a na niego nowa radoś ć . Tuż na rurze wisiał naszyjnik z duż ych naturalnych pereł przyniesionych przez powó dź .


Jesteś my teraz bogaci! krzykną ł Pocią gasz. „Teraz moż emy sobie kupić samochó d i dom, któ ry bę dzie jeszcze wię kszy niż ten.

„Nie potrzebujemy kolejnego domu”, powiedział a Muminka. - Ten dom jest najpię kniejszy i nie potrzebujemy drugiego. Wzię ł a Muminka za ł apę i weszł a z nim do niebieskiego pokoju. Tam, w dolinie, trolle Muminkó w ż ył y przez cał e ż ycie, wyjeż dż ają c tylko na kró tki czas i robią c kilka wycieczek dla odmiany.

Hurra! Czekaliś my! Jedziemy do trolli Muminkó w. Dojechaliś my na Parking Muminkó w - szczerze mó wią c tylko przystanek, w sam raz w centrum. Dł uż ej stą pamy po nasypie, potem przejeż dż amy dziwnym mostem pontonowym na wyspę . Ten, któ ry wł aś nie widzieliś my z rezydencji. Wyspa jest cał kowicie poroś nię ta lasem. Szczerze mó wią c, spodziewał em się czegoś takiego jak Disneyland, wię c jestem trochę spię ty. Jak tam las? co oznacza las? Ale co z przejaż dż kami, piskami, karuzelami, postaciami z bajek i watą cukrową ? Coś tu jest nie tak. . . Nadchodzimy. . . W porzą dku. To wcale nie jest Disneyland. W ogó le. To Mumindol! Tuż przy wejś ciu dziecka należ y oznaczyć . Przyklej specjalną naklejkę i wpisz imię , wiek, kto się opiekuje i numer telefonu. Có ż , nigdy nie wiadomo, dziecko zginie. Moim zdaniem bardzo dobry pomysł . Gotowy. Chodź my. Wyspa jest naprawdę poroś nię ta lasem. Wytyczone są wzdł uż niej ś cież ki, spacerujesz i wę drujesz, potykasz się o ró ż ne budynki i budowle. Struktura parku jest bardzo prosta, gdy tylko się zorientujesz. Jest centralna duż a aleja. Jest teatr, restauracje, sklepy...i prowadzi do domu Muminkó w. Gdzie oczywiś cie trzeba pojechać i tam wszystko zobaczyć ) Wszystko jak w ksią ż kach, twó rcy parku bardzo się postarali! I są dwie boczne „trajektorie”, któ re prowadzą przez gó ry-wzgó rza-lasy. Każ dy z nich ma swoje inne aktywnoś ci i lokalizacje. Waż ne jest, aby znaleź ć „punkt wejś cia” — nie są bardzo trywialne : ) Najpierw poszliś my zjeś ć w kawiarni Muminki, potem poszliś my zobaczyć historię o porwaniu dyni, zobaczyliś my sam Dom Muminkó w i zapoznaliś my się z Muminkó w.

A potem - wyruszył w podró ż dookoł a ś wiata! Ruszyliś my prawą ś cież ką (gdzie są wiedź my, labirynt i morra oraz gó rski wodospad z wiszą cym mostem…), na koń cu wyspy przeszliś my na lewą .


Pomachaliś my ł apami Edwardowi Dodo w pobliż u wanny Muminkó w, poszliś my na statek Muminka i pojechaliś my na zjeż dż alni. Potem poszli do warsztatu Sniffa i narysowali pocztó wkę dla mamy. Potem kł adą się porzą dnie w hamakach… tak. w hamakach. moż esz sobie wyobrazić ? to jest park : )

Zajrzeliś my do namiotu Wł ó czykija - i wró ciliś my do punktu wyjś cia. Potem znowu jedliś my i znowu poszliś my do domu Muminkó w. Bajkowe postacie przemierzają wyspę , a okresowo odbywają się mini-pokazy. Dlatego waż ne jest, aby dotrzeć na czas we wł aś ciwe miejsca – pokaz trwa 15 minut, nie wię cej. Ale ponieważ lista wszystkich pokazó w znajduje się w ksią ż eczce, któ ra jest podana przy wejś ciu, moż esz kontrolować sytuację i przyjś ć poprawnie. Widzieliś my Porwanie dyni, Wiedź mę i mikstury, Urodziny Fillyjonk i Musical w teatrze. Ś piewanie morskich pieś ni na statku Muminka, bajki w obozie Wł ó czykija i coś jeszcze - niestety, nie wyszł o. Wszystkie mini-pokazy są bardzo ciepł e i domowe. Dynamika i efekty specjalne? Nie, nie sł yszał em. Musical - tam widać , teatr, dź wię k był poważ ny. Ale grają te same bajeczne lalki naturalnej wielkoś ci.

Na Urodziny Fillyjonka - gitara na ż ywo i piosenki w refrenie. Swoją drogą , chociaż ś piewają wszę dzie po fiń sku (oczywiś cie) - w fabule wszystko jest jasne : )

Pod koniec dnia odetchnę liś my w peł ni morskim i leś nym powietrzem. Przepracowany. Przytul się z trollami Muminkó w. Lizaki są peł ne. Zarumieniony. Zaję ł o to okoł o pię ciu godzin (wliczają c przerwy na jedzenie) - i doprowadził o do cał kowitego zniewolenia Muminkó w. Bardzo, bardzo fajny i nał adowany emocjonalnie.

Musisz iś ć losowo. Prawdę mó wią c, nigdy nie wierzył em w kompasy. Tym, któ rzy czują się dobrze, tylko przeszkadzają .


Po Mumidol odbył a się kolejna wycieczka po historycznej czę ś ci Naantali, ale nie pojechaliś my. Byliś my bardzo zmę czeni iw ogó le - musieliś my zaopatrzyć się w szczoteczki do zę bó w. Dlatego przespacerowaliś my się piechotą przez cał e miasto z powrotem - aby udać się tam, gdzie spojrzą nasze oczy. A raczej tam, gdzie mapy Google pokazał y obecnoś ć supermarketu. Godnym uwagi widokiem po drodze był a lodziarnia, w któ rej dozwolone był y zwierzę ta domowe, ale nie wielbł ą dy. I platforma z wesoł o tań czą cymi emerytami. Tego dnia Naantali obchodził o Dzień Miasta i dlatego wszystko był o bardzo eleganckie.

Znaleziono aż dwa supermarkety na tym samym placu. W supermarkecie był o kilka automató w do gry. A maszyny nie stoją , emeryci na polu radoś nie rzucali tam monetami. Po przypił owaniu maluchó w do korzeni, znalezienie tego w kulturalnym kraju był o… Dziwne. No có ż , w ich kraju ż yją . W każ dym razie supermarket został znaleziony i zostaliś my uratowani. Uniknię to katastrofy higienicznej. Zabrali też makaron z Baby Myu. A co z postaciami Muminkó w? To niemoż liwe! : ) W tym samym czasie zbieraliś my jogurty, owoce, ciastka - tak, ż ebyś my mieli coś do jedzenia w drodze. Wieczorem tradycyjnie - basen i sala gier. To gwarantował o wszystkim zdrowy, zdrowy sen.

-=-=-=-=-=- Dzień.3. Turku. Zamek rycerski.

Och, co za szczę ś cie być trollem Muminkó w, wł aś nie przebudzonym ze snu i tań czą cym w lustrzanozielonych falach podczas wschodu sł oń ca!

Najsmutniejsze był o rozstanie się z basenem. Dlatego poszliś my wcześ nie rano i popł ywaliś my - jednocześ nie rozwią zał o to problem z apetytem na ś niadanie. Dziecko pę kł o tak, ż e trzeszczał o za uszami : ) Jedź my do Turku. To kró tka przejaż dż ka, tylko godzina. W tym samym czasie mija się dwa lub trzy mniejsze miasta - zabudowa jest niska, rozproszona i okazuje się , ż e przechodzą jedno w drugie. Wyszliś my, okazał o się , ż e zapomnieli o swojej ulubionej zabawce kucyka w hotelu, któ rą wszę dzie nosili ze sobą . Ryk, panika, musimy uratować kucyki! Dzwonię do przewodnika, tł umaczę , ż e znó w jesteś my zagubieni, proszę o pomoc. W Turku począ tkowo odbywał a się wycieczka krajoznawcza autobusem. Nie lubię tych. Jeż dż ą i jeż dż ą , tak naprawdę nic nie widać z okna, ale nie moż esz wyjś ć , spó jrz. Zł y format. Poza tym zupeł nie niezrozumiał e jest, gdzie i jak się tam dostać , kiedy chcesz. Ale szukaliś my. Poszliś my do katedry w Turku. Duż y, pię kny, stary.


Turku jest najstarszym miastem w Finlandii, dlatego katedrę budowano dł ugo i poważ nie. Dzwonnica ma mniej niż sto metró w i, jak mó wią , turyś ci czasami są tam nawet wpuszczani. Z zupeł nie niestandardowego - zwisają modele statkó w. Mó wią , ż e to minikopie prawdziwych statkó w i umieszczono je tutaj dla szczę ś cia i morskiego szczę ś cia. Aby statek odnió sł sukces w kampanii i wró cił do domu w cał oś ci. Ciekawy zwyczaj, nigdy czegoś takiego nie widział em.

I ogó lnie, kim powinienem zostać : poszukiwaczem przygó d czy celebrytą ? W koń cu, po namyś le, postanowił em zostać sł awnym poszukiwaczem przygó d.

Przybył do zamku w Turku. Ponownie zamek jest bardzo stary. Stoi tu od kudł atych czasó w, był wielokrotnie przebudowywany, dokoń czony, unowocześ niony. . . Z zewną trz wraż enie czyste, ale proste. Zamki na Biał orusi, jak na mó j gust, w niektó rych miejscach bę dą jeszcze bardziej przekonują ce.

Ale wewną trz Zamku Turku jest sporo do zobaczenia. Zaproponowali do wyboru dwa formaty „trasa dla dzieci” i „dla dorosł ych”. My oczywiś cie w przedszkolu. Wszystkie dzieci otrzymał y peleryny krucjatowe i obiecał y, ż e jeś li przejdą wszystkie testy i odkryją wszystkie tajemnice zamku Turku, zostaną pasowane na rycerza! Hurra! Mó j jest taki - nie chcę być rycerzem, chcę księ ż niczkę! ! ! To dobrze. Poszł am szukać sekretó w razem ze wszystkimi) Spacerujemy i wę drujemy, patrzymy gdzie wszystko jest, sł uchamy naszego przewodnika, któ ry przemienił się w ś redniowiecznego bufona. Dzieciaki biegają radoś nie i piszczą , szukają c sekretó w. Podkowa, miecz, zł oto! Sł uchamy opowieś ci, wę drujemy wą skimi korytarzami.

Na koniec dochodzimy do gł ó wnej sali do kró lowej. Odbywa się uroczysta ceremonia, wszystkie dzieci są klepane po ramieniu mieczem i zadeklarowanymi rycerzami. Potem jest moż liwoś ć przebrania się w kostiumy i robienia zdję ć – z czego oczywiś cie od razu szczę ś liwie skorzystaliś my. Hurra! Oto Księ ż niczka!

Ogó lnie tak, podobał o mi się . A styl wycieczki był wł aś nie taki, ż e dzieciaki zachwycił y. Spotkaliś my grupę „dorosł ych” już na wyjś ciu, powiedziano im coś innego, ale też , jak rozumiem, ciekawego. Przy wyjś ciu spotkaliś my przewodnik, któ ry wrę czył nam kopertę z kucykiem. Hurra! Uratowanie Kucyka Szeregowego zakoń czył o się sukcesem!


Piż moszczur dotarł do groty, cał kiem z siebie zadowolony. Rozł oż ył koc na piaszczystej podł odze, usiadł na nim i oddał się refleksji. Rozmyś lał w ten sposó b przez prawie dwie godziny. Wszystko w grocie był o ciche i spokojne; mię kki promień sł oń ca przedarł się przez pokryty liś ć mi dach groty, delikatnie oś wietlają c schron piż maka. Kiedy promień sł oń ca się przesuną ł , piż mak podą ż ył za nim.

Uff. skoń czył y się wycieczki - teraz do bazy. Zameldujemy się w hotelu Sokos Hamburger Bors, któ ry znajduje się w samym centrum miasta. Komin jest niż szy, dym jest rzadszy, ale w każ dym razie ż yjemy w komforcie. Bardzo czysto, schludnie, porzą dnie. Hotel znajduje się w samym centrum miasta (rynek), ż ycie toczy się peł ną parą , na parterze znajduje się wiele restauracji, co dodaje mu kolorytu. Bardzo wygodne, jeś li chodzi o dojazd np. autobusem. Prawie wszystkie trasy przechodzą przez rynek - wygodne. Gł ó wnym rozczarowaniem z hotelu jest to, ż e nie ma basenu. No, to znaczy formalnie istnieje - ale jeś li w Naantali basen ma 26 stopni, a „ciepł a strefa” 37, to tutaj jest tylko 18. Bardziej prawdopodobne jest, ż e w basenie zabraknie saun (są trzy z nich, ponieką d) i ostygną ć . Koncepcja jest dobra, ale w przypadku dzieci nie dział a. Jesteś my zdenerwowani. W telewizji jest też kanał animowany. Zagrali „Epoka lodowcowa: Dryf kontynentalny” i kilka serii „Samochodó w”. Oznacza to, ż e został y skrę cone w pę tlę . Lodowce - Samochody - Lodowce - Samochody -...Tak, są pł atne kanał y. I jest normalny ORT. Ale oglą daliś my bajki. Przez kilka nastę pnych dni musiał em oglą dać Epokę Lodowcową chyba z dziesię ć razy, ale do tej pory tego jeszcze nie podejrzewał em. . . Idziemy na obiad po drugiej stronie ulicy, do chiń skiej restauracji. Porcja za 15 euro, na któ rej jest napisane „za jednego” – jak na mó j gust zawiera tyle jedzenia, ż eby nakarmić dwoje. Zupa, gigantyczna miska ryż u, miska wszelkiego rodzaju mię s, a na deser lody. Uff. Dziecko chce pierogó w. Co? Jak to się dzieje, ż e w chiń skiej restauracji nie ma pierogó w? Czy jest facet? Dobra, chodź my vantan. Z zupy jemy pierogi. Szczę ś cie.

Wł aś ciwie przez kolejne dni pasł yś my się z Chiń czykami. Nastę pnego dnia mimo wszystkich oporó w kelnerki i szefa kuchni krzyczał am „nie bę dzie wystarczają co smacznie!! ! ” — zmusili ich do tego, ż eby makaron był po prostu ugotowany, a nie smaż ony w sosie. I w tej formie kluski idealnie pasował y do ​ ​ dziecka), co mnie ucieszył o. Dziecko jest szczę ś liwe, peł ne - szczę ś cie. Mniej bó lu gł owy) Pyszne ś niadanie w hotelu - przeką ska w drodze - obiad z Chiń czykami - na obiad ciasteczka i jogurt z supermarketu. Któ re w zasię gu spaceru znaleziono aż trzy sztuki. Moż esz ż yć .

-=-=-=-=-=- Dzień.4. Wiurila. Szlachetne Gniazdo.


„Spó jrz, spó jrz, dom z prawdziwego zł ota” – wskazał ł apą Sniff. Na samym ś rodku ł ą ki wznosił a się wież a, a sł oń ce bawił o się zł otem na szybach jej okien.

Dwó r Viurila istnieje od 1787 roku. Zał oż ycielowi, niezwykle przebiegł emu wujowi, udał o się zdobyć pienią dze zaró wno od Szwedó w, jak i Rosjan. I za te pienią dze stworzył ogromną posiadł oś ć rolną z tysią cami ziemi. Poważ ny dom, poważ ne fabryki, nawet produkował alkohol - pokazano nam historyczną kolekcję etykiet - ach, a był oszust, był „rum” i „koniak” i Bó g wie co jeszcze w asortymencie : ) Chociaż moż e Mylę kilka pokoleń . Dom został odziedziczony, prezentowana jest ró wnież galeria wł aś cicieli. Teraz osiedle ma klub golfowy, muzea, salę bankietową i sklep z pamią tkami, tak. Niespodziewanie, ale w Turku nie ma absolutnie ż adnej dominacji pamią tek. Muzea mają sklepy z pamią tkami. Ale w mieś cie nie. Był tylko jeden, za rogiem od hotelu, obok restauracji Harald. Wię c jeś li widzisz pamią tki, któ re lubisz, kup od razu. Najprawdopodobniej nie bę dziesz w stanie znaleź ć analogó w. W klubie golfowym nie mieliś my nic do roboty, ale muzea - ​ ​ bardzo. Zwiedzanie poprowadził a gospodyni posiadł oś ci Anna Maria.

Najpierw udaliś my się do Muzeum Powozó w - ogromnej kolekcji ró ż nych wozó w i powozó w, któ re był y uż ywane w posiadł oś ci. No i wó zki i sanie pocztowe i zimowe. . . Był nawet specjalny powó z myś liwski - z ogromnymi koł ami i miejscem na zdobycz. Rodzaj Hummera zaprzę ż onego w konie.

Wyczuwali wozy, oglą dali, robili zdję cia. To prawda, ż e ​ ​ nie był o ż ywych koni - tego naprawdę brakował o. Ale spó jrz, co tam jest. Potem przenieś liś my się do są siedniego pokoju, gdzie znajduje się muzeum rzeczy historycznych – znowu wszystkiego, co naprawdę był o wykorzystywane w ż yciu posiadł oś ci. Kostiumy, naczynia, papiery, zabawki z pokoju dziecię cego, fajna ką piel kempingowa. . . Duż o rzeczy. Generalnie był o ciekawie dla dorosł ych i mł odzież y, ale dla mniejszych dzieci moim zdaniem był o to trochę nudne.


Wracamy do obiadu. Chiń czycy, supermarket. . . No i oczywiś cie idziemy do pokoju zabaw dla dzieci! Gdzie spę dzamy resztę wieczoru i sami. Nikt inny nie znalazł pokoju zabaw. Pokó j gier znajduje się w mega-oczywistym, ale niespodziewanie niepozornym miejscu. Bezpoś rednio w drodze na ś niadanie, ale nieco na uboczu. Kiedy idziesz na ś niadanie, mijasz strzał kę „tam pokó j dziecię cy”. Ale wszyscy oczywiś cie chodzą na ś niadanie, do pysznych zapachó w, jajecznicy, kieł basek, kakao i owocó w. I nawet się nie rozglą dają . Kró tko mó wią c, wię kszoś ć naszej grupy nie zdał a testu uważ noś ci. Kiedy opowiadał em ludziom, ż e naprawdę jest tu pokó j dziecię cy, byli bardzo zaskoczeni) Ale drugiego czy trzeciego dnia wszyscy już się podcią gnę li) W efekcie, jak na mó j gust, dzień mija doś ć spokojnie i bezstresowo. I na pewno daje to moż liwoś ć odetchnię cia po nieprzerwanej jeź dzie z poprzednich dni. Bardzo dobry na wycieczkę na ró wnik.

-=-=-=-=-=- Dzień.5. Sarka. Cią gnik i owce.

- To jest za duż o! Ż alił się . Z pewnoś cią biedny niewinny botanik nie moż e ż yć w ciszy i spokoju!

„Ż ycie jest ogó lnie niespokojne” — zauważ ył entuzjastycznie Wł ó czę ga.

Muzeum Rolnictwa jest zupeł nie nowe, otwarte zaledwie kilka lat temu, nawet nasz przewodnik nie wiedział , co tam jest.

W rzeczywistoś ci okazał o się , ż e jest to absolutnie niesamowite miejsce. Konwencjonalnie trzy „strefy”. Muzeum rolnictwa, zwierzą t, muzeum techniki. Muzeum Rolnictwa to wystawa interaktywna. Najpierw dł ugo mó wią o rozwoju wsi, pokazują modele – od pierwszych osad po wspó ł czesnoś ć . A potem docieramy do hali wystawienniczej. Ró ż ne mechanizmy od zupeł nie dawnych, takich jak drewniany pł ug i rozdrabniacz kamienia do ziarna, po zupeł nie nowoczesne, jak dojarka automatyczna. Zjeż dż alnia dla dzieci. Domy, do któ rych moż na wejś ć . Instalacja wideo. Wszystkie urzą dzenia i eksponaty moż na dotykać , przekrę cać i moż na zobaczyć , jak to dział a w rzeczywistoś ci. Kilka modeli, w któ rych coś brzę czy i krę ci się - ró ż ne rodzaje pł ugó w "ziemia orna", pł ynie "rzeka" i krę ci się po niej mł yn wodny, krę ci się cał e stado wiatrakó w. . . Z ką ta pę dzi stado dzieci do rogu, cał kowicie odbiegają c od wspó lnego przewodnika wycieczek gł osowych. Wow! Bardzo dobre! Rozkosz nie do opisania, uwielbiam takie muzea

Zwierzę ta - niewielki obszar na podwó rku, trzeba przejś ć okoł o dwustu metró w. Kurczaki, ś winie, owce i konie. Wcale nie boją się ludzi, wystawiają gł owy przez pł oty - zostaną rozebrane. Dzieci są cał kowicie zachwycone, wyrywają c liś cie i trawę , trzaskają c owce i konie, radoś nie przeż uwają i dają się gł askać w każ dy moż liwy sposó b. Mimika jest poza wykresami!


Wyposaż enie - ogromny hangar, w któ rym znajduje się kilka ró ż nych cią gnikó w, kombajnó w, siewnikó w i przesiewaczy. Znowu moż na się wspią ć na wszystko. To wł aś nie wykorzystał y dzieci, natychmiast z dzikimi okrzykami czepiają cymi się ró ż nych rolniczych Godzilli. Wyglą da na to, ż e był a wycieczka i coś mó wili...Ale był em zbyt chę tny do wyś ledzenia, gdzie tym razem dziecko zostanie zabrane - i wcale nie sł uchał em. Piski, krzyki, obrazy… Peł na gestalt. Rolnictwo pił o do peł na.

Nastę pnie udaliś my się na pobliską farmę . Có ż , tam jest farma. Chmury kró w za pł otem, ś winie na padoku, wię cej owiec. . . Patrzyliś my na epickie wł ochate dziki, gł askaliś my owce, poszliś my do sklepu z produktami ekologicznymi. Hitem wś ró d dzieciakó w jest trampolina. Cał kowite zwycię stwo nad umysł em. W rzeczywistoś ci, wedł ug moich odczuć , po muzeum niespecjalnie się to przyję ł o. Nastą pił tam emocjonalny wybuch.

Napeł nili sł oik dż emu przemienioną wodą i rozbili go o dzió b ł odzi, a Matka Muminkó w w tym czasie powiedział a: - Chrzczę cię tym na zawsze i nazywam "Przygodą ". (W ten sposó b nowe statki są zawsze chrzczone przez Muminkó w). Wszyscy krzyczeli „Hurra! ” trzy razy. i zaczę li ł adować na pokł ad kosze, koce, parasole, wę dki, poduszki, garnki, ką pieló wki… I tak cał a rodzina Muminkó w i wszyscy ich przyjaciele wypł ynę li z brzegu i popł ynę li po bezkresnym zielonym morzu.

Idziemy do domu. Odważ nym i nie zmę czonym zaproponowali, ż e zaraz po przyjeź dzie zabiorą je do Muzeum Morskiego. Myś lał em, ż e cał y pomysł był dobry, ale lepiej zjemy lunch. I jakoś sami pó jdziemy do muzeum. Tak też zrobili. Spacer nie blisko, okoł o 40 minut, wzdł uż nabrzeż a rzeki. Spacerował em, wygrzewał em się na sł oń cu, pró bował em lokalnych lodó w. Przybyliś my. Muzeum jest po prostu ś wietne.

http://www. forum-marinum. fi/ru/index. php

Najbardziej oczywistą i oczywistą czę ś cią jest kilka gigantycznych statkó w z bezpł atnym dostę pem. Któ re są po prostu zacumowane przy nasypie i do któ rych moż na tak po prostu wejś ć , wspią ć się i zobaczyć wszystko tam. Oczywiś cie jeś li masz bilet do muzeum. Mieliś my kartę Turku, któ ra rozwią zał a wszystkie problemy. Dwie ż agló wki, okrę ty wojenne i nowoczesny statek pasaż erski. Bardzo fajny! Wspię liś my się wokó ł dwó ch (ż agló wka „Swan of Finland” i wojskowy stawiacz min) i zdaliś my sobie sprawę , ż e nie ma już sił , czas przenieś ć się do budynkó w.


Dwa ogromne budynki - w jednym jachcie i cał a masa mał ych statkó w i ł odzi. W drugim - kilka wię kszych statkó w i wiele pomieszczeń z wyposaż eniem statku, silnikami, symulatorami, nurkami. . .

Znaleź liś my komputerowy symulator do sterowania statkiem, któ ry niejako jest przeznaczony dla dzieci… Ale ojcowie zabrali się do roboty! Ogó lnie jakoś udał o nam się odpalić statek, gdzieś go wysł ać , a nawet obró cić kamerę widokową ) Ale niestety, zrobić coś bardziej sensownego. Zbyt zł oż ony model. Ale nadal to lubił em!

Jeś li wejdziesz na drugie pię tro, znajduje się tam ró wnież mał a ekspozycja. Najciekawszą czę ś cią są dwa peryskopy, któ re są przeniesione na dach i otaczają ca przestrzeń jest naprawdę widoczna. Bardzo ś mieszne!

W tym momencie zdali sobie sprawę , ż e są po prostu wyczerpani do granic moż liwoś ci – a chodzenie był o nierealne. Ale wł ą czają c logikę , udał o mi się znaleź ć przystanek. Autobus kursuje ś ciś le wedł ug rozkł adu, rozkł ad wisi na przystanku. Moż e miał em tyle szczę ś cia, a moż e to naprawdę tak dział a - ale przyszł o to w cią gu minuty. Do hotelu polecieliś my jak na skrzydł ach. I spać . Spać spać spać . Jutro bę dzie cię ż ki dzień !

-=-=-=-=-=- Dzień.6. Flow Park. Czoł gaj się , pando, czoł gaj się !

„Nie jestem lwem” – poczuł się uraż ony. „Chcę mał ych przygó d. Tylko na wzrost.

Flow Park jest jak Panda Park w Moskwie. Tylko w Turku. I jest tam ró wnie fajnie i fizycznie. : )

Las sosnowy, ś cież ki rozcią gnię te na drzewach. Kable, siatki, deski, liny, kł ody, beczki. . . Wszystko, czego potrzebujesz, aby poczuć się jak Tarzan. Utwory o ró ż nym stopniu trudnoś ci – od „dziecię cych”, w któ re dziecko dwa razy pod rzą d nie wą tpił o, po tandetne „czerwone” i „czarne”, gdzie niewiele osó b z grupy odważ ył o się postawić nos. Podpisujemy dokumenty o nieodpowiedzialnoś ci organizatoró w, jeś li coś się stanie, zakł adamy sprzę t - kaski, uprzę ż e, wą sy ochronne. . . Grupa jest duż a, na pię ć dziesią t dusz, wię c szaty są powolne.


Przechodzimy odprawę . Wtedy nadal musisz przejś ć przez trajektorię treningową pojedynczo. . . Wszystko jest bardzo, bardzo powolne. Ale uff. Zrobił em to. A my się spieszymy. Znaleź liś my trajektorię „dziecię cą ” i ruszyliś my nią . W niektó rych miejscach rodzic moż e po prostu chodzić po ziemi i dodatkowo zabezpieczyć . Ale w niektó rych miejscach nie jest to moż liwe. Zał ó ż my, ż e platforma przejś ciowa znajduje się na wysokoś ci pó ł tora metra nad ziemią . Bardzo mał o. Ale lina, na któ rej nie ma już karabinkó w bezpieczeń stwa. Oznacza to, ż e albo samo dziecko opanuje rzucanie karabinkami… albo tata wspina się i ratuje. Musiał em się wspinać . Moja có rka pę dzi po trajektorii jak mał y huragan, ledwo mogę za nią nadą ż yć .

Miną ł raz, miną ł drugi, poszedł em na spacer, ż eby zobaczyć , co jeszcze tam jest. W pewnym momencie rozproszył o mnie… gdzie jest dziecko? Tam nie ma. A ona, jak się okazuje, wystartował a już na miejsce okoł o pię ciu metró w nad ziemią i czeka na wpuszczenie jej na trajektorię . Prawie zrobił em się szary. Wspią ł się za nią , pokazał , ż e nie moż e w ż aden sposó b podą ż ać tą trajektorią - bo nie moż e rę kami dosię gną ć gó rnego „prowadzą cego” kabla… I niech tak się stanie, zeszli w dó ł . Grupa też - kiedy weszli, patrzyli na te wszystkie utwory z przeraż eniem. Ale nic - po prostu przyzwyczaili się do drogi. Mamy z dzieć mi - na torach ł atwiej. Tatusiowie na torach są trudniejsi. Las rozbrzmiewa radosnymi okrzykami.

Potem zostawił dziecko pod opieką , a mimo to sam się wspią ł - jechał po duż ej linie, potem przeszedł dł ugą trajektorię podjazdową i na mecie - przejaż dż kę ! Dobry!

Nastę pnie poszliś my do supermarketu, któ ry znajduje się tuż obok parku i kupiliś my tam cał ą walizkę pamią tek. Praktyka kupowania najlepszych pamią tek w supermarkecie nigdy nie zawiodł a. Cał y stojak z naczyniami Muminkó w. Chcieć ! Nowe kozaczki dla dziecka na jesień . TAk! Dż em z maliny moroszki, dż em z boró wki brusznicy. Bardzo!

Generalnie spó ź niliś my się na autobus powrotny. Dosł ownie przez minutę - już biegliś my na parking, a on nam pomachał i pobiegł . Musiał em czekać na lot. Na szczę ś cie przystanek był bardzo blisko i jedzie się idealnie. Razem z inną rodziną , któ ra ró wnież spó ź nił a się na gwizdek, pojechaliś my do hotelu. Dobrze, ż e hotel jest w centrum i wszyscy przechodzą obok. trudno przegapić )

I prowadzą okrutny styl ż ycia.

- Zł y sposó b na ż ycie? Co to znaczy?

- Nie jestem pewien. Pewnie deptać cudze ogrody i pić piwo.


A wieczorem w Haraldzie odbył a się poż egnalna kolacja od organizatoró w. Bardzo, bardzo autentyczna restauracja w pó ł nocnym otoczeniu. Skó rki, tarcze, pochodnie, posą gi są wszę dzie. . . Goś cie otrzymują heł my z rogami, aby mogli poczuć się jak prawdziwy wiking!

Jedzenie - smaż one mię so i kieł baski z ró ż nymi dodatkami (ziemniaki, warzywa w miodzie, coś jeszcze). . . Koniecznie spró bujcie lokalnego przysmaku. Piwo z miodem. I lody z ż ywicy. Lub ze smoł ą , nie moż esz powiedzieć . Ogó lnie rzecz biorą c, tak, rzeczywiś cie zawiera ż ywicę ! smak jest jak ż ucie na choince. Bardzo nietypowe, ale cał kiem jadalne i co najważ niejsze oryginalne! Siedzieliś my, rozmawialiś my, jedliś my mię so, piliś my piwo, jedliś my dziwne lody. Có ż , skoro nie chcesz niczego innego....I wró ciliś my do hotelu.

-=-=-=-=-=- Dzień.7-8. Turku-Helsinki-Moskwa. Dom, czas wracać do domu.

„W takim razie pospiesz się do domu” – powiedział Muminek. „Chcę tylko wró cić do domu, do mojej mamy, zanim kometa uderzy w Ziemię ”. Moż e to nie jest aż tak niebezpieczne. Mama coś wymyś li. . .

Najł atwiejszy i najdł uż szy dzień . Stacja walizkowa-Moskwa. Rzeczy zapakowane. Na rozstaniu chodziliś my po mieś cie i jedliś my lody. Kupiliś my torbę groszku do domu (a jak się pó ź niej okazał o nie byliś my jedyni), zjedliś my lunch, wsiedliś my do autobusu i pojechaliś my do pocią gu. Był tylko jeden zabawny fakt - gdy ktoś został zapomniany w hotelu wychodzą c) w jednym autobusie powiedzieli, ż e prawdopodobnie jest w drugim. A w drugim? Prawidł owy. Co jest w pierwszym) pozostał o. To prawda, ż e ​ ​ szybko odkryli stratę i po kilku przecznicach zwolnili, czekali. Ale był o ś miesznie) Na stacji bez incydentó w, na odprawie celnej też . Dzieci skaczą na dorosł ych, w przedziale panuje gwar. . . Ale prę dzej czy pó ź niej wszystko się uspokaja. Ś pimy. Nawiasem mó wią c, w pocią gu po raz kolejny zapomniał em o szczoteczkach do zę bó w. Có ż , co robić , najwyraź niej taka podró ż karma).

A rano… Cześ ć , Moskwa! Trochę tu szaro i zimno po sł onecznej Finlandii : )

- To jest fantastyczne!

Wszystko jest fantazją . Mniej wię cej.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Муми-парк, в гостях у Муми-троллей
Наантали, день города, эстрада.
Podobne historie
Uwagi (1) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara