Wszystko się kiedyś wydarzy, czyli jak po raz pierwszy pojechałem do Egiptu

Pisemny: 13 grudzień 2006
Czas podróży: 14 — 21 listopad 2006
Komu autor poleca hotel?: Na relaksujące wakacje; W przypadku podróży służbowych; Dla rodzin z dziećmi; Na wypoczynek z przyjaciółmi, dla młodzieży
Opisują c wydarzenia, któ re nam się przytrafił y, w ż aden sposó b nie pró buję nikogo wpł yną ć ani splamić niczyjej reputacji. Jest mał o prawdopodobne, aby ta proza ​ ​ zainteresował a turystó w doś wiadczonych w zwiedzaniu Egiptu. Przyda się raczej tym, któ rzy wybierają się tam po raz pierwszy, aby przygotować się na ewentualne niespodzianki. Wszystko, co jest opisane poniż ej, faktycznie się wydarzył o, nie ma w tym ani krzty fikcji. Tylko moje osobiste spostrzeż enia, poparte doś wiadczeniami z podró ż y do innych krajó w.

Wł aś ciwie to wł aś nie nam się przydarzył o. Czterech z nas pojechał o do Hurghady. Ja, moja ż ona i inne mał ż eń stwo, nasi przyjaciele. Tak się zł oż ył o, ż e mę ska poł owa kwartetu mogł a wyjechać tylko na 7 dni. Same kobiety spieszył y się przez dwa tygodnie. W zwią zku z tym kupiliś my dwa bony - dla mę ż czyzn na tydzień , dla dziewczynek - na dwoje. Udaliś my się do Hilton Long Beach 4* w dwó ch pokojach dwuosobowych.

Czyli przez pierwszy tydzień mieszkaliś my, jak mó wią , każ da para w pokoju, a po naszym wyjeź dzie ż ony przeniosł y się do jednego pokoju dwuosobowego na pozostał y tydzień.

Nie wyszł o na lotnisku. Nasz lot Atlant-Sojuz był opó ź niony o prawie trzy godziny. Có ż , w porzą dku, zdecydowaliś my, tak się dzieje z czarterami. Po tradycyjnej bezcł owej wę dró wce po Wnukowo, kupowaniu dopingu lotniczego w postaci butelki koniaku, paleniu w toalecie i jedzeniu lotniskowych kanapek z kieł basą i jajecznicą z pomidorami, drogich jak ż eliwny most, w koń cu się skoń czyliś my w upragnionym samolocie. Przed resztą , jak wtedy są dziliś my, był o niewiele mniej niż cztery godziny lotu. Lot przebiegł dobrze, jeś li coś w tym rozumiem z mojej filistersko-aerofobicznej dzwonnicy. Ja sam, po zaż yciu pię ciogwiazdkowego waleriany, wkró tce zasną ł em. Ale chł opaki mó wią , ż e przynajmniej nie rozmawiali i karmili się dobrze i na czas.
Po mię kkim lą dowaniu, aplauzie za umieję tnoś ci pilotó w, koł owaniu, kontroli paszportowej i odbiorze bagaż u, wreszcie postawiliś my stopę na dł ugo wyczekiwanej krainie ogó lnounijnego uzdrowiska, zwanego w ję zyku egipskim Hurghada.


Po zidentyfikowaniu przewodnika przy znaku „Grupa ICS”, któ ry uprzejmie wskazał na autobusy czekają ce w oddali, dowiedzieliś my się , ż e z jakiegoś powodu nasze panie i ja siedzieliś my w ró ż nych miejscach. Mó wią , ż e mę ż czyź ni powinni pojawić się w autobusie numer dwa, a panie czekają na numer pię ć , jeś li się nie mylę . Co wię cej, po opuszczeniu grzecznego przewodnika i spę dzeniu czasu na przerwy na dym w autobusach dowiedzieliś my się , ż e przewodnik zabrał wszystkie egzemplarze naszych voucheró w turystycznych od jednego z naszych towarzyszy. Powiedział , ż e to konieczne. Chociaż teoretycznie powinniś my zostawić po jednym egzemplarzu. Po raz kolejny, po zapaleniu, byliś my zakł opotani tym, co się stał o i zaczę liś my czekać na dalszy rozwó j z nadzieją na najlepsze.
Co wię cej, po trzygodzinnym siedzeniu we Wnukowie i czterogodzinnym locie już bardzo chciał em nie tylko wzią ć prysznic, ale przynajmniej poł oż yć się w uczciwie opł aconym pokoju hotelowym.

I trzeba był o dł ugo czekać . Albo turyś ci rozproszeni po lotnisku zostali zebrani, albo czekali, aż wszyscy przejdą kontrolę paszportową , albo coś poszł o nie tak z stroną przyjmują cą . Generalnie mieliś my jeszcze pó ł torej godziny na podziwianie miejscowego rozgwież dż onego nieba i afrykań skiego miesią ca leż ą c na plecach na ciepł ym wietrze przez wszechobecny dym papierosowy.

W koń cu to się stał o. Na horyzoncie pojawił o się kilka postaci w czerwonych kurtkach. Przewodnicy przygotowywali się do finał owej czę ś ci baletu Marlezon - dowozu turystó w do hoteli, zataczają cych się ze zmę czenia i zwijają cych się po kacu lotniczym.

Nasz rozstawiony pod drugim numerem „Mercedes” wystartował wcześ niej niż ktokolwiek inny.

Opierają c się na krześ le i przewidują c rychł y koniec dł ugiej drogi na wakacje, sennie wsł uchiwał em się w pomruki przewodnika, któ re trudno był o odró ż nić od przyzwyczajenia. Powitał nas radoś nie na ziemi bratniego kraju i przypomniał , ż e czas lokalny ró ż ni się od czasu moskiewskiego. Dlatego jeś li nie chcemy się nigdzie spó ź nić , powinniś my cofną ć strzał ki o godzinę . Potem nastą pił a prawie moskiewska pauza w Teatrze Artystycznym, podczas któ rej niektó rzy nadal nie mogli tego znieś ć i zaczę li przysypiać . I wtedy nasz przewodnik, któ rego imię , jeś li się nie mylę , brzmiał o Ahmed, przemó wił ponownie. Zaczynał jako generał , któ ry na nadzwyczajnym zebraniu sztabu wyznacza podwł adnym trudne zadanie operacyjne. „Taka jest sytuacja”, powiedział ż ał oś nie, ale zdecydowanie, „Wielu turystó w przyjeż dż a do Hurghady o tej porze roku. Dlatego tak się zł oż ył o, ż e w hotelu Hilton Long Beach, do któ rego teraz musimy się udać , wszystkie pokoje są zaję te. I nie ma dla nikogo zastrzeż eń.
Ale nasza firma, firma ICS, zapewni Wam wszystkim pokoje w innym hotelu. To jest Grand Azur Resort Hotel, ró wnież czterogwiazdkowy, a takż e ma system ol inclusive.

Przez pierwsze dwadzieś cia sekund w autobusie, opró cz warkotu silnika i cią gł ego pikania samochodó w na zewną trz, nic nie był o sł ychać . Wtedy ktoś się tak wycią gną ł z ukł adem: „Chiiivooo? ! » I pospieszył . Nie podejmę się przekazania cał ej polifonii, któ ra zaczę ł a się w kabinie. Pamię tam tylko, ż e czyjś kobiecy gł os nieustannie wykrzykiwał „Nie masz prawa! ”, ktoś szczerze wysł ał Ahmeda i cał ą jego konewkę do mamy, a wię kszoś ć wstrzą snę ł a powietrzem niezgodnym chó rem „Dlaczego tak jest? i „Hotel został potwierdzony! ”. Jeś li chodzi o nas, zaję liś my się kwestią dalszego rozmieszczania naszych sł abych poł ó wek i natychmiast zaczę liś my do nich dzwonić , aby przekazać im przygnę biają ce wieś ci.

Przed naszym wezwaniem w pią tym autobusie nikt nie sł yszał o zmianie zakwaterowania.
Okazuje się , ż e ich eskorta uratował a sensację na deser. Jednak przez nas nieprzyjemni nie doszli nawet do sł odkiego punktu, gdy kategoryczne pytanie dziewczyn „Do któ rego hotelu nas zabierają ? Po kilku sekundach wahania musiał odpowiedzieć : „Do Arabelli”. To, jak się pó ź niej okazał o, w zasadzie dobry czterogwiazdkowy hotel wybudowany tuż obok wspomnianego Grand Azur.

Czy rozumiesz pię kno sytuacji? Nie tylko nie zabrali nas do Hiltona. Poza tym dziewczyny - w jednym miejscu, a my w innym. I biegliś my do siebie, jak za starych, dobrych czasó w obozó w pionierskich...

Taka ró ż owa perspektywa był a dla nas oczywiś cie nie do zaakceptowania. Tymczasem mimo licznych protestó w nasze autobusy nieubł aganie zbliż ał y się do Grand Azur i Arabelli.

W każ dej ekstremalnej sytuacji, w któ rej znajduje się grupa ludzi, potrzebny jest przywó dca.
Taki, któ ry okreś li ogó lną linię postę powania i wzbudzi przekonanie, ż e wszystko bę dzie dobrze. Taka postać znalazł a się w pią tym autobusie, w któ rym był y nasze panie. Nie znam imienia tego szanowanego czł owieka, ale potem mię dzy sobą nazwaliś my go Ł ysym. I nic ś miesznego! To nie jego wina, ż e ​ ​ natura czasami pozbawia ludzi wł osó w na gł owie. Jednak to nie ma znaczenia. Tak wię c Ł ysy, sł yszą c o zmianie kursu, wstał i cicho powiedział : „Wszyscy się uspokoją , kiedy przyjedziemy, nikt nie wysiada z autobusu”. I zaczą ł dzwonić do konsulatu. I mimo wszystko dodzwonił em się , obiecali pomó c, o czym Ł ysy pospiesznie poinformował wszystkich pozostał ych. Pó ź niej jednak okazał o się , ż e tak naprawdę nie dbał o dobro wspó lne, ale na pierwszym miejscu.

O ile w pią tym autobusie namię tnoś ci dopiero zaczynał y wrzeć , o tyle w drugim już od dł uż szego czasu bił y się z krawę dzi. Po przybyciu na Grand Azur niektó rzy turyś ci odmó wili wyjazdu.
Reszta, w tym ja, rzucają c przekleń stwa, rzucił a się grupką za przewodnikiem, któ ry z prę dkoś cią sarny uciekają cej przed watahą wilkó w rzucił się na przyję cie. Moja koleż anka w mię dzyczasie poszł a na piechotę do Arabelli na spotkanie z dziewczynami.


Pracownicy Wielkiej Azury, któ rzy otworzyli przed nami ramiona, wyraź nie pogorszyli się , gdy zobaczyli nastró j, z jakim wpadliś my do budynku. Nasz Akhmed, potrzą sają c listami, pomachał przy ladzie i zaproponował , ż e zaaklimatyzuje się jak najszybciej, na co turyś ci zgodnie zaż ą dali, aby zwró cił kupony i udał się do Hiltona, aby wyjaś nić sytuację bezpoś rednio na miejscu. Obję toś ć przekleń stw przekroczył a poziom krytyczny, a liczba wymownych gestó w w kierunku szyi i twarzy Achmeda nie zapowiadał a niczego poza szybkim linczem.

Oto mał a uwaga na temat postawy Arabó w. Nigdy, nie sł uchaj, nigdy nie pró buj rozmawiać z nimi z tł umu, przekrzykują c się nawzajem, jak to lubi robić wielu naszych rodakó w.
Jeś li chodzi o nasze wspó lne osiedlenie się w „Wielkiej Azurze”, odpowiedzieli mi odmową – nie ma miejsc dla wszystkich. Pó ź niej przy okazji okazał o się , dlaczego turyś ci byli rozproszeni po ró ż nych autobusach. Okazuje się , ż e stratedzy z Grupy ICS, w obliczu problemu w Hiltonie, brali i gł upio podzielili przyjazdy ze wzglę du na dł ugoś ć pobytu. Lecieliś my 7 dni - my przez tydzień na Grand Azur, bo był y wolne pokoje na tydzień . Nasze dziewczyny poleciał y na dwa tygodnie - na wolne miejsca w Arabelli, bo był y już miejsca z dwutygodniowym wyprzedzeniem. I nie obchodzi go, kto jest z kim, kto do kogo leci i dlaczego. Najważ niejsze jest osiedlenie się ! Oto takie uproszczone podejś cie. Jak w kreskó wce, pamię tasz? – Ten dzieciak też cię liczył . Nic nie szkodzi.

Ogó lnie rzecz biorą c, uspokoił em się po tym, ż e udał o mi się przynajmniej coś wyjaś nić w tym bał aganie, oddzwonił em do Arabelli i powiedział em moim chł opakom wiadomoś ć . Poczekaj, mó wię , niedł ugo tam bę dę . A potem wyszedł zapalić na werandzie i przyglą dać się rozwojowi wydarzeń.

Tymczasem niektó rzy z moich kolegó w w nieszczę ś ciu mimo wszystko postanowili osiedlić się na Grand Azur. Ale był o ich niewielu. Reszta ponownie zdecydował a się na Ahmeda, ż ą dają c zwrotu bonó w i udania się do Hiltona na pojedynek. Wyczerpany przewodnik, już nie wyglą dają cy na wesoł ego przedstawiciela biura podró ż y, ale na ofiarę z filmu „Pił a”, ze znuż eniem szeptał , ż e jego kolega ma kupony w są siednim hotelu „Arabella”. Postanowili tam pojechać i odebrać wszystko, czego potrzebował em od mojego kolegi Ahmeda, podrzucić mnie, a potem pojechać do przeklę tego Hiltona.

Z jakiegoś powodu program został ukoń czony tylko w dwó ch ostatnich punktach. To znaczy wysadzili mnie w Arabelli i pojechali do Hiltona. I nikt nie zareagował na to, ż e bony nie został y im przyniesione. To zrozumiał e – ludzie nadal odpoczywali, a nie do chrypki w gł osie bronić swoich praw. Nigdy wię cej nie widział em tych facetó w. Nie wiem, czy tego wieczoru zostali ulokowani w hotelu Hilton, czy nie.
Myś lę , ż e to mał o prawdopodobne, aby jeszcze powró cili na Grand Azur.
Wię c w koń cu poł ą czył em się z moim. Na przyję ciu „Arabelli” udał o im się zapoznać z miejscową kierowniczką Leną . Nawiasem mó wią c, był a bardzo wspierają ca i uspokajają ca. I okazuje się , ż e tak nie jest. Gdzie dobrym sł owem, a gdzie tylko ż artem, pomagał a ludziom nie zniechę cać się . Dlatego polecam wszystkim - jeś li nagle jakiś trudny sprowadzi Cię do Arabelli, to w jej osobie zawsze znajdziesz prawdziwego sprzymierzeń ca. Mimo to nie jest mu też oboję tny interes swojego pracodawcy.

Tymczasem noc zbliż ał a się do ś witu. Wspomniany wcześ niej ł ysy i wygadany mł odzieniec o wyglą dzie utalentowanego administratora systemu zebrał wokó ł siebie zmę czonych turystó w. W rezultacie niekoń czą ce się telefony do ró ż nych wł adz spowodował y, ż e na progu hotelu pojawił a się egipska policja turystyczna.
Nie rozumiem tamtejszych szeregó w, ale przybysz miał po trzy gwiazdki na każ dym pasku na ramię , a on sam emanował pewnoś cią siebie i spokojem, charakterystycznym tylko dla wysokich rangą szefó w.


Wpadka policji, dyrektor generalny hotelu, Ł ysy i Administrator Systemu przeszli na emeryturę , aby wyjaś nić sytuację i, jak mó wią w oficjalnej kronice, znaleź ć wspó lną pł aszczyznę w znalezieniu wyjś cia z obecnego kryzysu. Siedzieli okoł o godziny, a moż e dł uż ej, od czasu do czasu wzywają c przewodnika po dywanie, z któ rego twarzy, poprzez wymuszony uś miech, wyczytano gorą ce pragnienie, by gdzieś szybko wydostać się z tego cał ego zgieł ku.

Negocjacje zakoń czył y się pierwszymi promieniami sł oń ca. Ł ysy wyszedł do ludzi i ogł osił komunikat, ż e o godzinie 12 czasu lokalnego do hotelu przyjedzie przedstawiciel naszego touroperatora, któ ry odpowie na odwieczne pytanie „co robić?
”, co, jak stał o się teraz jasne, stał o się synonimem nie tylko w Rosji. W mię dzyczasie każ dy powinien tymczasowo zapeł nić pokoje goś cinnej Arabelli.

Nie spaliś my tej nocy. Zostawiwszy swoje rzeczy w pokojach i mruż ą c oczy na szybko wychodzą ce z morza sł oń ce, wyruszyliś my na zwiedzanie terenu. Oczywiś cie nie do koń ca tego się spodziewaliś my.

Z począ tku „Arabella” wydaje się być chaotycznym stosem arabskich domó w, w któ rym zgubi się nawet osoba doś wiadczona w topografii, jak Masza w bajce o trzech misiach. Ale mieszkają c tam przez kilka dni, znacznie zwię kszysz swoje szanse na zawody na orientację . Tym, któ rzy lubią mocne drinki, nie radzę jechać do tego hotelu. Ż aden, nawet najbardziej sprawdzony autopilot nie doprowadzi Cię od razu do numeru. Bę dziesz narzekał na budowniczych i dzwonił do ludzi takich jak Farad w Czarodziejach. Pokoje są mał e, ale niektó rzy uznają to za przytulne.

Hotel jest doś ć stary, wię c prawie każ dy zaką tek tam oddycha. Nasi znajomi dostali pokó j z umywalką i odrapaną muszlą klozetową , niczym konewkę . Ale przenieś li ł ó ż ka! Nasze miejsca do spania przypominał y pó ł ki w pocią gu. Był y mocno przytwierdzone do ś cian. Musieliś my wię c spać na tym samym ł ó ż ku, co nie był o zbyt wygodne, a czę sto jeden z nas budził się z gł ową na stoliku nocnym z powodu tł oku. Mił oś nikom wą tpliwej przyjemnoś ci oglą dania telewizji na wakacjach polecam przerwy reklamowe na Channel One. Są po ukraiń sku. Wiesz bardzo orzeź wiają cy rano. „Dł uta twojego dziecka” i tak dalej.

Hotel posiada dwie plaż e. Sam w lagunie, ale tam wiatr wieje z taką sił ą , ż e droga z ł ó ż ka do morza i z powrotem prowadzi do zł ych myś li o wojsku Napoleona wycofują cym się zamarznię tą rosyjską drogą . Druga plaż a jest mniejsza, ale nie tak wietrzna.
Wystaje trochę w morze, tuż pod nim znajduje się spore nagromadzenie koralowcó w i ryb. Mił oś nicy snorkelingu bę dą wię c mieli co zobaczyć . Na szczę ś cie maski, pł etwy i fajki są dostarczane bezpł atnie, a takż e rę czniki z leż akami. Na terenie znajdują się ró wnież dwa baseny, w któ rych moż na pł ywać tylko w cią gu dnia. Jednak tylko ci, któ rzy lubią nurkować w lodowych poł yniach, bę dą mogli w nich pł ywać . W zasadzie nie ma ciepł ej wody. Wię c jest lepiej - nad morzem, któ re jest znacznie cieplejsze.
Jedzenie w Arabelli jest smaczne, ale monotonne. Osobiś cie jako mił oś nik mię sa lubił em wszelkiego rodzaju pysznoś ci z grilla. Praktycznie nie ma owocó w. Jest kilku ich przedstawicieli w obliczu jabł ek, guawy, bananó w i kawał kó w melona. Kiedyś był a nawet persymona. Pamię tam też makaron z ró ż nymi dodatkami. Parmezan po prostu nas zawió dł . Zamiast być kruchy, wyglą dał jak cukier puder, z któ rego trzeba był o ł yż ką odł amywać kawał ki.

Pieczenie zasł uguje na szczegó lną pochwał ę . Tutaj mieszkań cy Maghrebu, jak zawsze, mają się najlepiej. Bardzo polecam lokalne piwo. Osobiś cie mi się to podobał o, chociaż , jak wiadomo, poszukiwanie osó b o podobnych poglą dach w smaku i kolorze rzadko koń czy się szczę ś ciem.

Oczywiś cie mogę się mylić , ale wydaje mi się , ż e ż ywienie Arabó w jest wszę dzie takie samo. Kiedy pierwszy raz mijał em przysmaki Arabelli, od razu przypomniał em sobie, jak karmiono mnie w Tunezji. Có ż , jest bardzo podobnie, powiem ci, chociaż w Sousse, pamię tam, mieszkał em w pię ciu gwiazdkach. Ale nie popadajmy w dygresję.
W przewodniku hotelowym znajdują cym się w pokoju czytamy, ż e gdzieś w "Arabelli" jest animacja. Hmm...Jest coś czym ona jest, ale tylko ona jest praktycznie niewidoczna. Każ dego dnia wczasowiczó w spokojnie drzemią cych na plaż y budził rozdzierają cy serce okrzyk „VALEYBOOOOOOL! ”. Tak wię c jeden z trzech dostę pnych animatoró w zachwalał tych, któ rzy chcieli wyjś ć przez siatkę z jakiegoś powodu zbyt cię ż kiego, uderzają c we wszystkie rę ce pił ki.

Jednocześ nie gwizdał z godną pozazdroszczenia czę stotliwoś cią , jak policjant drogowy, któ ry nagle dostał moż liwoś ć ukarania każ dego, kto jedzie szybciej niż.30 kilometró w na godzinę . Widział em też raz trzy lub cztery i pó ł kobiety przy basenie, któ re wydawał y się uprawiać aerobik. Twarz animatora, któ ry nimi kierował , wyraż ał a tak niewyobraż alną nudę , ż e mimowolnie chciał o się jakoś wesprzeć faceta, podejś ć , poł oż yć mu rę kę na ramieniu i powiedzieć : „Trzymaj się , przyjacielu, to wszystko niedł ugo się skoń czy”. Kulminacją animacji był y tzw. codzienne wieczorne pokazy, któ re, o ile dobrze zrozumiał em, był y powtarzane co tydzień . Osobiś cie, odwiedzają c jedną z nich, nie czerpał em przyjemnoś ci. Taka, wiesz, mieszanka raju kefirowego dla osó b starszych i show osł awionego Jewgienija Waganowicza. Ale znowu odwoł uję się do kwestii gustu. Wielu podobał o się przedstawienie, są dzą c po wiwatach i brawach.
Obsł uga hotelu jest dobitnie uprzejma, z wyją tkiem kilku osł ó w, któ rzy uważ ają , ż e nalewanie piwa lub wrę czenie goś ciowi maski z pł etwami jest ró wnoznaczne z sł uż alczym klę kaniem. Niektó rzy barmani naprawdę nie lubią nalewać jednej osoby do kilku szklanek. Na moje wezwanie „Poproszę cztery piwa” otrzymał em kontrowersyjny okrzyk „Wow! Dla kogo? Ile osó b? ”. Uważ am się za osobę uprzejmą , ale denerwują mnie takie wymagania sprawozdawcze. Jaki jest twó j biznes, yo-majo? Nie jestem tylko dla siebie. Jesteś my tu w czwartek. I ogó lnie - mam wszystko w cenie. Przynajmniej wypiję tu beczkę , do cholery… Robił taką minę , jakby osobiś cie warzył to piwo dla swoich przyjació ł , a ja, zagraniczny drań , niosą cy cię ż ar biał ych w tym pię knym afrykań skim kraju, przyjechał em i zabrał ostatnie.

Ale pomimo wszystkich wymienionych niedocią gnię ć Arabella to cał kiem dobry hotel. Cał kiem przytulnie, zielono i czysto. Ani ja, ani moi przyjaciele nie uważ amy się za hipokrytó w.
Gdybyś my szli tam celowo, to nie mam wą tpliwoś ci, ż e te wszystkie ciekną ce muszle, pseudoanimatorzy i chciwi barmani nie popsuliby nam nastroju. Ale skoro dostroiliś my się do zupeł nie innego miejsca, do Hiltona, to mieliś my odpowiednie wraż enia.


Był o poł udnie pierwszego dnia naszego pobytu w kraju faraonó w. Niezgodne szeregi „oszukanych udział owcó w” rozcią gał y się na przyję cie. Jak zwykle przedstawiciel ICS spó ź nił się kwadrans. Spotkanie „mieszkań có w naszego ZhEK” odbył o się w lokalnej dyskotece, jak to ostatecznie nazwaliś my - w auli. Wszystko strasznie przypominał o sł ynną historię spó ł dzielni garaż owej Fauna, z tą tylko ró ż nicą , ż e cztery osoby został y eksmitowane w kinie Riazań i tutaj ucierpieli wszyscy wspó ł twó rcy egipskiego artykuł u o turystyce budż etowej. Przewodnik dł ugo opowiadał nam o przyczynach tego, co się stał o.
Wreszcie trzecia opcja wydaje mi się najbardziej prawdopodobna. Chł opaki z ICS twierdzili, ż e na podstawie rocznych statystyk odwiedzają cych, specjaliś ci z Hiltona są dzili, ż e tak wielu turystó w odmó wi im wycieczek. I potwierdzili liczby innym cierpią cym, czyli nam. A te „dupki”, któ re wydawał y się odmawiać , wzię li to i przyszli. Moż e tak był o, ale jestem pewien, ż e obwinianie o wszystko administracji Hiltona był oby bł ę dem.

Oczywiś cie znaczna czę ś ć odpowiedzialnoś ci spoczywa na Grupie ICS. Moim zdaniem chł opaki w czerwonych ubraniach dostali na swojej reputacji tak mał ą drobinkę , ż e jest wielkoś ci dziury ozonowej nad Antarktydą.

Jednak nie był o nam ani gorą co, ani zimno z powodu licznych napomnień i obietnic represji wobec winnych. Nie chcieliś my krwi, chcieliś my zdobyć resztę , na któ rą oddaliś my cię ż ko zarobione pienią dze.
Gdy pojawił o się pytanie o przeniesienie nas do Hiltona, przewodnik powiedział , ż e być moż e dadzą radę za dwa dni. Co wię cej, mogą tam być przewoż eni tylko goś cie, któ rzy wykupili cotygodniowe wycieczki. Wszyscy pozostali ruszą dopiero pod koniec tygodnia. Perspektywa wyjazdu do Hiltona bez ż on oczywiś cie nas nie ucieszył a. Jeś li się przeprowadzimy, zdecydowaliś my, to razem. Mimo to mał o kto wierzył , ż e czę ś ć z nas zostanie w niedalekiej przyszł oś ci przeniesiona.


W ramach rekompensaty za szkody niemają tkowe firma ICS zaoferował a wybó r dowolnej wycieczki ze swojego standardowego pakietu. Jeś li ludzie zgodzili się na tę opcję , musieli napisać oś wiadczenie z podsumowaniem tego, co się stał o i odrzuceniem wszelkich roszczeń wobec ICS Group i ich partneró w Abanup Travel. Jak myś lisz, co zrobił a wię kszoś ć ludzi?
Oczywiś cie moż na był o, plują c i potrzą sają c bonami Hiltona, bronić swoich praw, pisać skargi, dzwonić do konsula i grozić są dowi. Ale wakacje nie są nam dane tak czę sto, aby spę dzić je na takiej rozgrywce. Dlatego wszyscy, któ rych widział em na spotkaniu, zgodzili się z ludową mą droś cią „nawet kę pka weł ny z czarnej owcy” i zaakceptowali proponowaną opcję . Ł ą cznie z nami.
Wybraliś my oczywiś cie Luksor. Najpierw i tak tam jechali. A my pojechaliś my do Hurghady bo stamtą d już nie tak daleko do ś wią tyni Karnak jak z Sharm el-Sheikh. Tak, a oczywiste oszczę dnoś ci 260 amerykań skich prezydentó w, nawet kosztem moralnej rekompensaty, przynajmniej trochę , ale ogrzał y duszę.

Motywem przewodnim wycieczki do Luksoru jest wycieczka tam iz powrotem. A raczej nawet tam. W drodze powrotnej peł ni wraż eń spaliś my jak susł y. Autobusy ró ż nych biur podró ż y jeż dż ą do Luksoru iz powrotem w dł ugiej strzeż onej kolumnie.

Pierwsze wraż enie to absolutne zamieszanie i wahanie. Odnosi się wraż enie, ż e egipscy kierowcy są mistrzami ś wiata w czę stotliwoś ci sygnał ó w dź wię kowych i migają cych reflektoró w. Wtyczki nie są rzadkie. Co wię cej, czę sto zdarza się , ż e na drodze są tylko krewni lub znajomi, któ rzy zatrzymują c się tylko na pogawę dkę , blokują cał ą ulicę . W takim przypadku pozostali kierowcy cierpliwie czekają , aż przemó wią , ale co jakiś czas przypominają sobie, kró tko piszczą c i mrugają c. Mó j kolega, któ ry jeź dzi od ponad 10 lat, histerycznie rzucił kierownicą wynaję tego samochodu już po 15 minutach jazdy ulicami miasta. Ci, któ rzy chcą , mogą sami zobaczyć , ale nie mó w, ż e cię nie ostrzegał em. Ale drogi w Egipcie są bardzo dobre. Zaró wno w mieś cie, jak i na autostradzie – wszę dzie jest dobra, ró wna nawierzchnia, nie gorsza od krajowej, a czasem wydaje się , ż e nawet lepsza.
Ale robię dygresję . W drodze do Luksoru zatrzymaliś my się dwa razy.
”, to wiedz, ż e masz szczę ś cie z przewodnikiem, a wraż enia z ciekawej wycieczki są gwarantowane.

Nie bę dę opisywał zabytkó w Luksoru. Po pierwsze, lepiej raz zobaczyć niż przeczytać , a po drugie, bę dzie to wymagał o duż o czasu i papieru. Nie pochlebiaj sobie - nie bę dziesz miał czasu zobaczyć absolutnie wszystkiego w jeden dzień . Powiem tylko, ż e zobaczycie oszał amiają cy kompleks ś wią tynny Karnak, w poró wnaniu z któ rym sceneria do hollywoodzkiej „Mumii” wyglą da ż ał oś nie i nudno. Nastę pnie zostaniesz zabrany ł odzią na zachodni brzeg Nilu. Swoją drogą radzę paniom zachować wię kszą ostroż noś ć przy wsiadaniu i wysiadaniu - miejscowi pod pozorem pomocy starają się ukradkiem dotkną ć kobiecych wdzię kó w. Bą dź wię c czujny i nie doprowadzaj do mię dzynarodowego skandalu. Na zachodnim wybrzeż u znajdziesz cał ą gamę atrakcji.
Zobaczysz mię dzy innymi gigantyczne kolosy Mnemnona, odwiedzisz Dolinę Kró ló w i odwiedzisz grobowce faraonó w. Pamię taj, ż e w Dolinie Kró ló w nie bę dziesz mó gł korzystać z kamery wideo! Tylko z aparatem. A w grobowcach wszelki sprzę t filmowy jest ogó lnie zabroniony. Ukoronowaniem wycieczki bę dzie wizyta w ś wią tyni kró lowej Hatszepsut. Nie zapomnij spojrzeć w gó rę , kiedy wejdziesz do ś wią tyni. Nawisają ca skał a ma hipnotyzują cy efekt.

Poza zabytkami znajdziecie się Pań stwo ró wnież w warsztacie, w któ rym wydaje się , ż e odpylacze mieszkaniowe, czyli ró ż nego rodzaju elementy wyposaż enia wnę trz, wykonywane są rę cznie z kamienia gó rskiego. Tutaj są sprzedawane. Jeś li chodzi o cenę , ś miał o mogę powiedzieć - doś ć wysoka. Ale co do rę kodzieł a – nie bę dę taka pewna. Zbyt pilnie ci faceci z rę cznikami na gł owach polerowali marmur i za wcześ nie odeszli, gdy tylko nasz autobus ruszył.
Kró tko mó wią c - pseudoegzotyczny dla ł atwowiernych turystó w, generują cy dochó d dla biur podró ż y.

Kolejnym miejscem, w któ rym moż na wstrzą sną ć portfelami, jest Muzeum Papirusu. Tam zobaczysz technikę tworzenia tego sł ynnego noś nika pisma staroż ytnego Egiptu i otrzymasz propozycję zakupu obrazu, któ ry lubisz. Nawiasem mó wią c, są bardzo pię kne prace. Dla niektó rych pienią dze to nie szkoda. Pamię taj - muzeum sprzedaje naprawdę prawdziwy papirus, a nie fał szywą skó rkę od banana, jak na ulicznych targach. Moż esz wię c mieć pewnoś ć co do autentycznoś ci i kupić to, co lubisz.

Generalnie w tym afrykań skim kraju został y stworzone wszelkie warunki, aby w portfelach turystycznych zaczynał a się dł ugotrwał a biegunka. Sł owo „bakszysz” jest tam uż ywane nie mniej niż „cześ ć ”. Co wię cej, zaradni Egipcjanie czę sto zarabiają w naturze na niczym. W ś wią tyni w Karnaku podszedł do mnie taki przystojny dziadek.

Bez ż adnego powodu wzią ł mnie za rę kę , zaprowadził do brzydkiego fragmentu jakiegoś posą gu, przył oż ył rę kę do kamienia, a potem do piersi. W tym samym czasie zadziorował dwukrotnie wypowiadają c „fortunę ”. Potem zrobił to samo rę ką mojej ż ony i dał nam znak, ż ebyś my się pocał owali. Hmm...Po pantomimie dziadek wisiał za nami przez okoł o dziesię ć minut. Wycią gną ł do nas rę kę i dmuchną ł „baksziiisz”. Podejrzewam, ż e nie dają c mu pó ł funta, dł ugo byś my widzieli jego ż ał osną twarz za naszymi plecami. Ponadto natkniesz się na sprzedawcó w figurek oferują cych swoje towary za zaledwie kilka funtó w. Nie spiesz się ! Mają na myś li funty angielskie, a nie egipskie, wię c bą dź czujny. Lepiej w ogó le nie zwracać uwagi na taką paprykę , bo inaczej się jej nie pozbę dą . W koń cu kiedyś prawie oszukano nas w zwykł ym lokalnym minibusie, kiedy pró bowali wrzucić.50 piastró w, czyli pó ł funta, zamiast 50-funtowego banknotu.
Powtarzam – bą dź cie ostroż ni – Egipcjanie bardzo skutecznie brali pienią dze!

Jedyne, co nas zdenerwował o w Luksorze, to brak wystarczają cej iloś ci czasu na zwiedzanie zabytkó w. Na przykł ad na zwiedzenie kompleksu ś wią tynnego w Karnaku mieliś my tylko 35 minut. Chociaż ogó lnie rzecz biorą c, nie da się tego zrobić w pó ł dnia - jest tak ogromny.

Po wizycie w muzeum papirusó w poż egnaliś my się z naszym dzielnym Hassanem i udaliś my się do miski autobusowej, aby doł ą czyć do konwoju zmierzają cego do Hurghady. W drodze powrotnej milczą cy przewodnik Maxim podarował nam wszystkim pomalowany gipsowy naszyjnik i wł oż ył , aby się nie nudzić , nie najlepszą kopię arcydzieł a Gajdaja „Iwan Wasiljewicz zmienia zawó d”. Ale nie musieliś my się nudzić – peł ni wraż eń spaliś my prawie do samej Hurghady.

Opró cz Luksoru odbyliś my jeszcze dwie wycieczki. Już na wł asny koszt.
Cena oferowana przez ICS nie odpowiadał a nam i znaleź liś my opcje pó ł tora raza tań sze w jednej z agencji w mieś cie. I wcale tego nie ż ał owali.
Na począ tek osiodł aliś my quady. Ci, któ rzy podró ż owali, wiedzą . Dla tych, któ rzy nigdy tego nie pró bowali, gorą co polecam, nie poż ał ujecie. Prowadzenie pojazdu czterokoł owego nie jest trudniejsze niż skuter wodny. A dziecko poradził oby sobie, gdyby pozwolono mu prowadzić . Radzę zabrać ze sobą ubrania specjalnie na taki wyjazd. Wiatró wka, jeansy i arafatka. Po wycieczce moż esz je bezpiecznie schować . Pokryte kurzem raczej nie przydadzą się do nastę pnego prania.


Wcześ niej tym samym pojazdem mogł y jeź dzić dwie osoby. Ale po kilku latach jakiś pijany rosyjski idiota wyjechał z konwoju, zaszeleś cił daleko w bok i straciwszy kontrolę , rozbił się na kamieniach, zasady bezpieczeń stwa został y ostro zaostrzone.
Teraz bez kasku nie wsadzą cię na quada i w zasadzie nie wolno im jeź dzić razem. Chociaż z należ ytą starannoś cią i urokiem zawsze warto spró bować negocjować z przewodnikiem. Począ tkowo moż na zapisać się tylko na narty lub zapł acić wię cej za peł ną wycieczkę - wycieczkę do wioski Beduinó w stworzonej specjalnie dla turystó w. Sama osada nie jest szczegó lnie interesują ca - w Hurghadzie moż na zobaczyć mnó stwo lokalnego kolorytu. Ale zachó d sł oń ca na pustyni i pó ź niejszy wyś cig ATV pod rozgwież dż onym niebem są naprawdę imponują ce. Osobiś cie zastrzyk adrenaliny dodawał y mi reflektory mojego gruchota okresowo ś cinane na wybojach. To bardzo, wiecie, oż ywcze, kiedy opró cz wymiaró w towarzysza broni idą cego z przodu i gwiazd na niebie, nic cholernego nie jest dosł ownie widoczne. To zabawne, zabawne. Tak, i staraj się wejś ć , ż eby cał a grupa był a Rosjanami.
Eskorty wiedzą , ż e nasz brat uwielbia szybką jazdę i starają się go zadowolić . Oczywiś cie w rozsą dnych granicach.


Kolejną wycieczką , któ rą wypró bowaliś my, jest El Gouna. Najważ niejsze jest to, ż e jakiś czas temu do Wenecji odwiedził egipski oligarcha i jednocześ nie przyjaciel prezydenta, wł aś ciciel fabryk, gazet, statkó w parowych, a takż e producent wspomnianego dobrego egipskiego piwa. A to, co zobaczył , tak go zszokował o, ż e postanowił zrobić coś podobnego w swojej ojczyź nie. Wsypał do morza kupkę piasku, wykopał wszystko kanał ami, poł ą czył powstał e wyspy mostami i - voila. Narodził a się modna dzielnica, w któ rej wielbł ą dy mają wł asne toalety i wł asną posiadł oś ć , któ rej nawet patos Philip Kirkorov nie uważ a za wstyd. Znajduje się tam ró wnież kilka hoteli, w któ rych nie każ dy moż e sobie pozwolić na nocleg, nawet w trzech gwiazdkach.
Zobaczyliś my też mał e akwarium z rybami morskimi, wś ró d któ rych jakimś cudem torował y sobie drogę dwa mał e krokodyle.

Do El Gouny zabrano nas drogą morską . Tutaj przy okazji warto wspomnieć o jednym irytują cym fakcie. Wybierają c się w morską wycieczkę , bą dź przygotowany na to, ż e Twó j statek moż e spę dzić w porcie kilka godzin. Chodzi o osł awione zasady bezpieczeń stwa. Bez zgody policji i weryfikacji wszystkich niezbę dnych dokumentó w ż aden statek nie moż e wyjś ć na morze. Nie mamy szczę ś cia. Przybywają c jako jeden z pierwszych, opalaliś my się na pokł adzie prawdopodobnie przez trzy godziny, zanim otrzymaliś my zgodę na wyjś cie.

Po nartach w Wenecji Morza Czerwonego zabrano nas na rafę koralową , gdzie duż o pł ywaliś my w maskach, podziwiają c podwodne widoki. Koń cem wyprawy był o ł owienie ryb, w wyniku któ rych od dna wyrwał y się cztery ryby i gał ą ź koralowca.
Nie znam losu tych ostatnich, są w Egipcie bardzo pieczoł owicie strzeż eni i, nie daj Boż e, przył apią cię na pró bie wywiezienia nawet malutkiego kawał ka z kraju. Ale rybę zabrał a kobieta - nasza przewodniczka. Szczerze, nie wiem dlaczego – moż e na jedzenie?


Koń czą c rozmowę o wycieczkach, mogę powiedzieć , ż e z trzech opisanych powyż ej El Gouna podobał a mi się najmniej. Z tej egipskiej Rubieló wki jakoś pozostał o niewiele wraż eń . Jedynym plusem wycieczki jest to, ż e cał y dzień spę dzasz nad morzem i na sł oń cu. Wystarczy zaopatrzyć się w krem ​ ​ przeciwsł oneczny i, jeś li to moż liwe, piwo...

Chyba nikogo nie zdziwi, gdy dowie się , ż e w koń cu nigdy nie dotarliś my do Hilton Long Beach. Wszyscy, któ rzy osiedlili się w „Arabelli”, mieszkali tam przez tydzień . Ale cudem po kilku dniach zniknę li przywó dcy naszego „oporu” - Ł ysy i Administrator systemu. Przynajmniej nie widział em ich ponownie. Nastę pnie Ł ysy był widziany na terenie Hiltona. No dobrze.
Każ dy ma wł asne sposoby rozwią zywania problemó w i stara się jak najlepiej dogadać . Siedem dni pó ź niej nasi wspó ł obywatele zostali przewiezieni z Arabelli do Hiltona. Poszli wszyscy, nawet ci, któ rzy musieli wyjechać za dwa dni. Nasze ż ony jeź dził y tam przez resztę tygodnia, a my kazawszy mał ż onkom zachowywać się dobrze i ż yczą c im dobrego wypoczynku w nowym miejscu, pojechaliś my na lotnisko. W stronę problemó w, zmartwień i pochmurnego nieba jesiennej Moskwy. A wiecie, tuż przed odlotem, patrzą c wstecz na szybko lecą ce wakacje, wszystkie te problemy z osiedleniem, wietrzną pogodą , kupieckimi mieszkań cami już wydają się czymś zupeł nie nieistotnym. I pamię tam zdanie Mienszowa z „chiń skiej sł uż by”: „NIE, ODPOCZYNAŁ EM W OGÓ LE, NIE Ź LE... ” I robi się dobrze.

Moskwa-Hurghada-Moskwa, listopad 2006
Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał