CHINY: życie i biznes w krainie wschodzącego słońca!

06 Kwiecień 2009 Czas podróży: z 19 Marta 2009 na 26 Marta 2009
Reputacja: +189.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Zanim zdą ż ył em ochł odzić się od „upał u Paryż a”, Ojczyzna ponownie „wyrzucił a” mnie „za wzgó rze”, tym razem na wschó d, do Chin. Szef „rzucił ” mnie i mojemu partnerowi Seryodze kilka zadań , któ re musieliś my rozwią zać w zaledwie 6 dni. I wiesz, zrobiliś my to znakomicie. A Chiny jeszcze dł ugo pozostaną na uboczu mojej ś wiadomoś ci. . .

Tak wię c 19 marca 2009 r. Siergiej i ja przybyliś my do Szeremietiewa-2. Tam mieliś my spotkać się z naszymi przewodnikami na tej wyprawie - Chang Su - Koreań czyk, któ ry urodził się i wychował w ZSRR, a wraz z jego upadkiem zaczą ł ż yć w Rosji. Ostatnio poś redniczył mię dzy firmami chiń skimi i rosyjskimi w dostawach niektó rych grup towaró w dla ryboł ó wstwa. Za „skromną ” nagrodę chę tnie zdecydował się pomó c nam w wytyczeniu nowego kierunku dla naszych firm. Bilety kupowano za poś rednictwem strony internetowej linii lotniczej Aeroflot, na któ rej zaoszczę dzili 1.000 na bilecie (bilet w obie strony na osobę kosztował.16 200 rubli) i na ogó ł sami wyrabiali wizę .


Czekają c na Chang Su, zauważ yliś my ż eń ski pluton perkusistó w w czerwonych garniturach. Nawiasem mó wią c, Szeremietiewo-2 spotkał nowego przewoź nika z Chin.

Lot Moskwa-Szanghaj został odprawiony zgodnie z planem. Wypeł niliś my deklaracje, przeszliś my odprawę celną . Przed odprawą w Szeremietiewo-2 znajduje się punkt kontroli bagaż u. Pracownicy tego serwisu byli bardzo zainteresowani wyrobami metalowymi, któ re chcieliś my zabrać do Chin na pró bki. A nawet pró bowali nas „oszukać ” na pienią dze, „mó wią , ż e nie da się takich rzeczy przewozić bez zgł oszenia” (zresztą powiedział o tym pracownik sł uż by kontrolnej, a nie celnej). Nie bę dą c gł upimi ludź mi, „wysiedliś my” i poszliś my na rejestrację . Odką d zarezerwował em miejsca na stronie, tutaj wszystko poszł o jak w zegarku. Teraz usł uga kontroli granicznej i kontroli pasaż eró w. O tych ostatnich dodam, ż e opró cz skanowania bagaż u i pasaż eró w, teraz sprawdzają ró wnież bagaż podrę czny. Tak, nikt inny jak dzielni czł onkowie naszej policji. A ludzie o niesł owiań skim wyglą dzie robią to ze szczegó lnym upodobaniem (jak np. Chang Su). Od jednego z pracownikó w dowiedział em się ciekawego „chipu”: kto wie, w odprawie celnej Szeremietiewo-2 jest pierwszy etap przejś cia do samolotu. Wiele kwot przenoszenia, któ re są znacznie wyż sze niż dozwolone. A potem, już w kolejce, np. przy kontroli granicznej, aktywnie dyskutują z partnerem, jak udał o im się „przeprowadzić ” odprawę celną . A wię c wiecie, panowie, mają w tej strefie pracownikó w w cywilnych ubraniach, któ rzy sł uchają , kto o czym mó wi, a potem zgł aszają się na posterunek tej samej policji, któ ra sprawdza bagaż podrę czny podczas kontroli przed lotem. A jeś li „wskaż ą ” na ciebie, nawet spojrzą na ciebie w p…ny, dopó ki nie znajdą upragnionej kwoty. Ale nie bę dę mó wił o konsekwencjach. . .

I wró cimy do podró ż y. Na lot do Szanghaju Aeroflot umieszcza Airbusa-330, popularnie nazywanego Watermelons-330. Samoloty są „ś wież e”, jasne i pię kne, ale… Wydawał o mi się , ż e fotele w klasie ekonomicznej nie są wygodne… Zwł aszcza w gó rnej czę ś ci – zagł ó wek jest za mał y, ż eby go unieruchomić , a jeś li chce się uż yć nadmuchiwany koł nierz, z tym zagł ó wkiem staje się zbyt duż y, a gł owa zwisa do przodu. Cierpiał am przez 4 godziny, aż w koń cu zasnę ł am. . . Poza tym lot mi się podobał , zwł aszcza naleś niki przyniesione na ś niadanie.

Po 8 godzinach usiedliś my na lotnisku Shanghai Pudong – po prostu nierealne rozmiary. Wszystkie procedury przeszliś my szybko i bez niespodzianek. Był am zadowolona z obsł ugi z psami, któ re przy wystawianiu wę szył y bagaż e w poszukiwaniu czegoś zabronionego.


Przy wyjś ciu czekał na nas Max – Chiń czyk, któ ry od dawna mieszkał na rosyjskim Dalekim Wschodzie, oraz kierowca. Max pracuje dla partnera Chang Soo i był „chł opcem na skrzydł ach” podczas naszej „wycieczki”. Od razu wsiedliś my do samochodu i pojechaliś my do fabryki, któ ra znajdował a się.150 km od Szanghaju w mieś cie Ningbo. Max był potrzebny do tł umaczenia - mó wię po rosyjsku i angielsku, mó j partner mó wi po rosyjsku i ł amanym angielskim, Chang Su mó wi po rosyjsku i koreań sku, partnerzy w fabryce mó wią po chiń sku. A Max rozumiał rosyjski, koreań ski, chiń ski i trochę po angielsku.

Nasza ś cież ka wiodł a przez najdł uż szy most przez morze (36 km), wybudowany w zeszł ym roku na igrzyska olimpijskie. Co ciekawe, miejscowej ludnoś ci widzieliś my niewiele - opuszczone domy, puste pola, wolne drogi. Gdzie oni są , osł awiona populacja 1.5 miliarda, nie widzieliś my! Ale byliś my zadowoleni z jakoś ci dró g, wielu pł atnych autostrad. Policji praktycznie nie ma (co jest dziwne), wię c w miastach wszyscy jeż dż ą na chybił trafił , kierowcy nie szanują się nawzajem, a przy okazji też piesi.

Roś lina wyglą dał a prymitywnie. Dwupię trowy budynek - budynki prawie z czasó w Lenina - peł nił funkcję biurowca, a obok niego znajdował y się.2 mał e hangary - produkcja, w któ rej mieś cił o się to, po co wł aś ciwie przyjechaliś my. Nie bę dę się rozwodził nad szczegó ł ami negocjacji, ale zauważ ę , ż e Chiń czycy są przebiegł ymi ludź mi i ż yją z jednej umowy. Waż ne jest, aby otrzymali pienią dze i wysł ali towar (dobry lub zł y, ich to nie obchodzi).

Biorę pod uwagę noc spę dzoną bez snu w samolocie, dł ugą drogę do fabryki, niech zaspał em z powrotem do Szanghaju. W mieś cie, w któ rym byliś my (nazwa nie utkwił a mi w pamię ci) oczywiś cie przyglą dał em się , jak ż yją miejscowi. Powiedzieć „biedny” to nic nie mó wić ! Nie wyobraż am sobie, jak moż na ż yć z pensji dla mę ż czyzny 100-150 dolaró w, a nawet wyż ywić swoją rodzinę !


Byliś my w Szanghaju dopiero o 20:00, gdzie partnerzy Chang Su czekali na nas od 2 godzin (ten ostatni zdenerwował się o 4, widzą c, ż e nie zdą ż yliś my na „picie” na czas). Ponieważ trudno jest wymó wić i zapamię tać nazwiska partneró w, zaczę liś my nazywać ich po stanowiskach - „reż yser” i „dyrektor handlowy”. Panowie, Koreań czycy narodowoś ci, któ rzy ró wnież zbudowali swoją fabrykę w Chinach, zabrali nas do koreań skiej restauracji. Jedliś my mię so, któ re był o smaż one na naszych oczach, wkł adają c je do zielonego liś cia, maczają c w sosie i piją c koreań ską wó dkę . Ich wó dka jest sł aba, tylko 19 stopni, ale bez nieprzyjemnego zapachu (nie mylić z chiń ską , któ ra obrzydliwie pachnie i ma moc 38 stopni). I oczywiś cie pili piwo. Najlepsze piwo chiń skie to Chin Dao, reszty nawet nie polecam pró bować , tylko „od… tego”!

Po skoń czonym posił ku "poczoł galiś my się " do hotelu. Chł opaki zaproponowali hotel Dijon 5* (www. dijonhotel. cn). Koszt dobrego pokoju to 600 juanó w (90 USD). Pokó j ma wszystko, czego dusza zapragnie. Hotel jest jasny i "ś wież y", obsł uga na poziomie gwiazdek. Moż na przyjś ć z goś ć mi, nikt nie zadaje pytań . Marzył am już o „przytulaniu się z poduszką ”, ale panowie zaproponowali, ż e pó jdą na karaoke Shanghai Nights. Wiem, ż e tytuł jest mylą cy, pomyś lał em to samo tamtej nocy. . .

Pię ciopię trowy budynek wyglą dał jak kasyno i wszystko ś wiecił o. W ś rodku był o wszystko, czego potrzebuje przemysł rozrywkowy – sauna, kasyno, dyskoteka. Trzy pię tra zajmował y kabiny do karaoke. W kabinie był y 2 sofy, 2 stoliki, telewizor z mikrofonem. Zanim zdą ż yliś my wypić szklankę batalii (w Chinach tak nazywa się whisky + piwo), do pokoju wpadł o okoł o trzydziestu pię knych Chinek. Instynkt mnie nie zawió dł - był y to "ć my". „Reż yser” dł ugo namawiał mnie, ż ebym wzią ł jedną lub dwie na noc, ale się powstrzymał em. Przez lata podró ż y sł uż bowych nigdy nie korzystał am z takich usł ug i ani trochę nie ż ał uję .

Chang Su, w przeciwień stwie do mojego partnera i mnie, wzią ł sobie „pię kno”. Posł uchaliś my chiń skich piosenek, porozmawialiś my, wypiliś my kolejną „kryzę ” i okoł o pó ł nocy dotarliś my do hotelu. Sen tej nocy był „nieprzenikniony”, nawet przespał em ś niadanie.


O 11 w holu czekał na nas Max. I nie na pró ż no czekał , daliś my mu butelkę dobrej rosyjskiej wó dki. Musieliś my udać się do kilku miejsc, a takż e kupić bilety lotnicze do Tsien Jin (trzecie co do wielkoś ci miasto w Chinach po Pekinie i Szanghaju). Max nie został , ale dał nam swojego brata jako kierowcę . Duż y bł ą d, bo brat naliczył nam wtedy 500 juanó w (80 dolaró w). Taksó wką taka podró ż kosztował aby maksymalnie 200 juanó w. Generalnie nie polecam zamawiania transferó w i innych usł ug transportowych, wszę dzie jest mnó stwo taksó wek, a podró ż po mieś cie kosztuje 20 juanó w (3.5 dolara).

Podczas podró ż y z bratem Maxa jeszcze trochę popatrzyliś my na miasto. A dziewczyna zwerbowana przez Chang Su w nocy został a z nami na cał y dzień (tł umaczenie z chiń skiego na koreań ski). Daliś my jej nawet imię - Masza!

Po zakoń czeniu naszej dział alnoś ci udaliś my się na targ Hong Qiao Da Tong Yang (461 Jin Hui Road). Mile zaskoczony cenami. Tutaj moż esz kupić dż insy Armani za 500 rubli, a zegarki Britling za 1200 rubli  . Polecam ró wnież odwiedzenie herbaciarni znajdują cej się na parterze (Shanghai Hengeyan Tea Company). Ogó lnie, wedł ug Maxa, jest to jeden z najtań szych rynkó w w Szanghaju. Wpadli takż e na centra handlowe, ale ceny nie ró ż nią się od moskiewskich domó w towarowych i centró w handlowych.

„Zakupy” przerwał telefon z hotelu – konieczne był o pilne odebranie biletó w na lot krajowy. Kosztował y nas 450 dolaró w za trzy. Oto one, ceny komunizmu, natomiast bilet kupiono dzień przed odlotem, a samolot był peł ny.

A wieczorem panowie ponownie przygotowali dla nas program – poszliś my do publicznej ł aź ni New Star (Telefon w Szanghaju 021-34320777). Moż na o tym dł ugo mó wić , ale nasze sauny VIP „odpoczywają ” po wizycie w chiń skiej ł aź ni publicznej.


Opiszę proces. Wejdź , zdejmij buty. Dostajesz jednorazowe klapki i bransoletkę , dzię ki któ rej moż esz korzystać ze wszystkich usł ug wewną trz ł aź ni. Idziesz do szatni, gdzie za pomocą bransoletki otwierasz szafę . Rozbierasz wtedy stan, w któ rym widział o Cię biał e ś wiatł o  . Wchodzisz do sali. Po lewej stronie jest prysznic. Na stole przed nim leż y nieograniczona iloś ć pasty do zę bó w, szczoteczek, rę cznikó w, maszynek do golenia itp. To zabawne, ale przed ką pielą Chiń czycy zawsze myją zę by. Pod prysznicem dostę pne są dwa rodzaje ż eli i 3 rodzaje szamponó w. Wszystko w nieograniczonych iloś ciach. Nastę pnie przechodzisz do sali z basenami, jacuzzi i dwiema ł aź niami - klasyczną i turecką . Duż o zaparowanych, przechodzisz do holu w obsł udze. Tam umycie się jak w „najlepszych domach Paryż a” - twardą myjką , specjalnym ż elem, potem na ciał o nakł ada się mió d i só l, potem masą bł otną , zabieg zakoń czy się mlekiem z jakiejś roś liny oraz masaż cał ego ciał a. Wreszcie po raz kolejny posmarują się bł otem i pó jdą do ł aź ni tureckiej na 2 sesje, potem się umyją i przebiorą w przedpokoju. Opiekun wytrze od stó p do gł ó w, wysuszy wł osy itp. , da biał e szorty i koszulkę . W tej formie moż esz od razu staną ć przed Bogiem! A potem idziesz na pię tro, kł adziesz się na specjalnym krześ le ze sł oikiem soku (piwa, cokolwiek) i ł adna Chinka robi godzinny masaż stó p. Uczucia po opisanym są niezapomniane, lekkoś ć w nogach pozostaje na tydzień do przodu. Nawiasem mó wią c, w wannie moż na przenocować i spać na tym samym leż aku. Kosztuje 5 dolaró w wię cej. Chę tni mogą przejś ć wszystko w drugim krę gu (wybió rczo), ale po masaż u udaliś my się do hotelu na odpoczynek. A przed wyjś ciem dostaliś my wypolerowane na poł ysk buty. Tak, wyczyś cili tak dobrze, ż e zauważ ył em, ż e jak je kupił em, tak bardzo nie bł yszczał y. A w pokoju hotelowym DiJong czekał na nas kolejny zdrowy sen.

Przed pó jś ciem spać Chang Su kazał nam być w holu jutro o 9 rano, ponieważ nasz samolot odlatuje o 10:20. Mó j partner i ja ró wnież zapytaliś my, czy nie jest za pó ź no, na co skiną ł gł ową , ż e „nie! ”.

Ś niadanie w hotelu jest po prostu niesamowite. Zwł aszcza po 2 dniach jedzenia wył ą cznie koreań skiego „gotowania”. Mił o był o wypić kawę , zjeś ć jajecznicę i ciasto.

O 9 rano byliś my w holu. Obsł uga był a powolna z „check-in-out”, wię c do samochodu „dyrektora handlowego” wsiedliś my dopiero o 9.20. Na nasze nieszczę ś cie oni też wpadli w korki (nie powinni być w niedzielę ). I dopiero o 9.40 dotarliś my na lotnisko (choć odległ oś ć od hotelu to tylko 8 km). Ogó lnie rzecz biorą c, lotnisko Pudong obsł uguje loty mię dzynarodowe, podczas gdy lotnisko Hongoyao obsł uguje wył ą cznie loty krajowe.

Widzą c tł um przy rejestracji (swoją drogą , z jakiegoś powodu wszystkie napisy był y tylko po chiń sku), postanowiliś my wykorzystać „sowiecką ” bezczelnoś ć i przebić się poza kolejnoś cią . Dyrektor i Chang Su zatrzymali nas i zaczę li prosić o coś oficera dyż urnego w dziale rejestracji. Rozmowa trwał a 10 minut, a najciekawsze jest to, ż e doprowadził a do negatywnego wyniku – zostali „wysł ani”, a my wysł ano razem z nimi! Moje oburzenie nie miał o granic. Najciekawsze jest to, ż e nie moż na „przebukować ” biletó w, moż na je zwró cić z mandatem w centrali firmy, któ ra z jakiegoś powodu nie znajdował a się na lotnisku bazowym, ale znajdował a się na przeciwległ ych obrzeż ach Miasto. Po rozwidleniu za 500 dolcó w polecieliś my nastę pnym lotem tej samej linii lotniczej godzinę pó ź niej.


Procedury przed lotem są powszechne, podobnie jak wszę dzie. Co ciekawe, zaznaczam, ż e zapalniczki są konfiskowane. W drodze powrotnej zapytali nawet, czy w bagaż u lecą cym w bagaż niku są zapalniczki. Ponadto pokazują kartkę w ję zyku angielskim, na któ rej jest napisane, ż e ś rodek wprowadzany jest w trybie pilnym i od 26 lutego. Czemu? To pytanie pozostał o bez odpowiedzi.

Juneyao Airlenes to tani przewoź nik na rynku chiń skim. Jej flota skł ada się z 320-serii Aabusó w (dla pilotó w nieznają cych slangu - "Airbusy"). Samoloty są „ś wież e” i przestronne. Stewardesy wyglą dają.10 na 10 - mł ode i pię kne dziewczyny zasł ugują tylko na najwyż szą ocenę . Spotkał em nawet jednego z nich. Aby uzyskać ł adny wyglą d i niewinny wyglą d, mó j partner i ja nazwaliś my je „dzieć mi”. Posił ki są wliczone w cenę biletu, co wię cej, dawał y nawet gorą ce (czas lotu - 1.45 minuty).

Dwie godziny pó ź niej wylą dowaliś my w trzecim co do wielkoś ci mieś cie Chin, Tian Jin („Chan Ji”, jak mó wią miejscowi). Lotnisko jest nowoczesne, czas obsł ugi nie przekroczył pó ł godziny. Na lotnisku powitał nas inny wspó lnik, Chang Su – zgodnie z ustaloną tradycją otrzymał przydomek „wł aś ciciel” (był wł aś cicielem kilku fabryk). Jak na cał ą swoją pozycję wyglą dał bardzo skromnie, nawiasem mó wią c zasł uż ony 

Podró ż do miasta trwał a 40 minut. Ponownie, zgodnie z ustaloną tradycją , zostaliś my zaprowadzeni do koreań skiej restauracji na lunch. PRZY wejś ciu zauważ ył em nagromadzenie wień có w przy wejś ciu (wień ce na specjalnych postumentach zdobił y wejś cie, podczas gdy wyglą dał y jak nasze wień ce, choć pogrzebowe). Okazuje się , ż e partner „wł aś ciciela” i wspó ł wł aś ciciel tej restauracji miał tego dnia studniowego syna, któ ry w Chinach uchodzi za wielkie ś wię to. A goś cie, któ rzy przybyli na ś wię ta, wrę czyli te wień ce. Jak zapewne się domyś lacie, tego mł odego czł owieka „napę dzał ” „ojciec”  . W przeciwień stwie do „wł aś ciciela”, był bardziej zamoż ną osobą , przeprowadził sekcję chiń ską kopię Lexusa GeS-300 i zapł acił pań stwu tantiemy za narodziny drugiego dziecka.


Po obiedzie zwiedziliś my miasto po mieś cie (Chang Su, tak jak my, był a tam po raz pierwszy). „Ojciec” podwió zł nas „wię cej niż ”, a w drodze powrotnej zatrzymaliś my się na targu telefonii komó rkowej (ul. Wee Jing Lu). Oto miejsce, w któ rym moja rosyjska dusza nie mogł a tego znieś ć – iPhone moż na kupić za 100 dolcó w, a Nokię.8800 – w ogó le za 80! A jeś li to ostatnie musi zostać przeflashowane w Rosji, to pierwsze urzą dzenie jest już ustawione na ję zyk rosyjski i standard nadawania. To tutaj „pochowany” jest biznes. Kupiwszy 4 telefony (Chang Su zaczą ł „pł akać ”, ż e musi odpoczą ć ) udaliś my się do hotelu.

Hotel Fenglin (www. fenglin-hotel. com) znajduje się w centrum miasta, w pobliż u ogromnego stadionu wybudowanego na zeszł oroczne igrzyska olimpijskie. Zaznaczam, ż e jest „stary”, wyglą da, zwł aszcza w ś rodku, daleki od „ś wież ego”. Jedno był o mił e - cena, któ ra za pokó j jednoosobowy wynosił a 45 dolaró w za dzień . W pokoju wszystko jest proste. Wyró ż nia się zestaw dodatkowych akcesorió w oferowanych w ł azience. Jest wszystko, na przykł ad bielizna damska, spodenki mę skie, brzytwy, ogromny wybó r prezerwatyw, zwł aszcza z wibratorem. W hotelu na drugim pię trze mieś cił się bar karaoke, wykonany wedł ug zasady „Shanghai Nights”. Mó j partner i ja nie zwracaliś my na to uwagi, jednak Chang Su „czę sto bywał ” w tej instytucji. Ś niadanie jest do bani (przepraszam wraż liwych czytelnikó w), ale nie da się tego opisać sł owami. Kilka rodzajó w „pomyj” pochodzenia chiń skiego, nie ma herbaty, a zestaw „kieł basy” jest znany rosyjskim turystom. Z proponowanych jadł em tylko jajecznicę i pił em kawę .

Na wieczó r „wł aś ciciel” zaproponował , ż e znowu pó jdzie do sauny. Tym razem sauna japoń ska (www. tj-yinghua. com). Jechaliś my dł ugo przez cał e miasto, aż dotarliś my do bramy na obrzeż ach. Muzyka ryczał a gł oś no z drzwi. Zostaliś my powitani przez mł odego mę ż czyznę i odprowadzeni do recepcji. Zasada tej ką pieli był a taka sama jak w Szanghaju, mimo ż e był a japoń ska. To prawda, ż e ​ ​ cena był a 1.5 raza niż sza (zapł aciliś my okoł o 300 juanó w za osobę ). Nie bę dę się nad tym rozwodził , ponieważ proces został przeze mnie opisany powyż ej w tekś cie.

Są jednak ró ż nice. Po pierwsze, ką piel jest wył ą cznie dla mę ż czyzn (to mnie zaalarmował o). Po drugie, jeden z jego elementó w – zapach – pokoje, któ rych w Szanghaju nie był o. Po przejś ciu cał ego cyklu zabiegó w usadowiliś my się w strefie rekreacyjnej. Podszedł do nas facet i po chiń sku zaproponował , ż e gdzieś pojedzie. Zdał em sobie sprawę , ż e muszę iś ć , ale gdzie nie mogł em tego osią gną ć . Szliś my korytarzami sauny, aż dotarliś my do pomieszczenia ze szkł em, zasł onię tego kotarą . Otwierają c zasł onę , był am w szoku: na pó ł okrą gł ej sofie w pokoju o powierzchni 10 m2 siedział o 35-40 mł odych dziewczą t. „Có ż , to wszystko, prostytutki”, pomyś lał em i zaczą ł em „przepraszać ”...Mł ody czł owiek nalegał , abym kogoś wybrał...Odmó wił em...Co wię cej, usł uga, jak wtedy rozumiał em, nie był a tanie, a na zakupy wydaliś my duż o pienię dzy. Podszedł do nas „mistrz” i Chang Su, któ ry wyjaś nił , ż e dziewczyny był y już wliczone w cenę i ż e nie są prostytutkami, ale masaż ystkami. To prawda, nie proste. Masaż jest wykonywany „erotycznie” i wszystko się koń czy…. Nie, nie seks, jak wielu myś lał o, ale coś skromniejszego. . .


W tym momencie naprawdę zastanawiał em się , czy zaryzykować , czy nie. Bardzo się ucieszył am, ż e wszystko był o już „all inclusive”. Postanowił em nie ryzykować . I odmó wił . Wrę cz przeciwnie, Chang Su poszedł z dziewczyną do swojego stoiska, a nastę pnie spę dził cał y wieczó r opowiadają c nam, jakim był olbrzymem i jak wspaniale wszystko poszł o. Podkreś lam, ż e dziewczyny nie uprawiają seksu!

Wieczó r zakoń czył się w chiń skiej restauracji, gdzie zjedliś my kaczkę po pekiń sku i popiliś my chiń ską wó dką (zapach wó dki był po prostu okropny).

Mimo kaca poprzedniego dnia, 23 marca w poniedział ek wstaliś my wcześ nie. Zjedliś my „niechlujne” ś niadanie i wyruszyliś my z naszym „ojcem” jego autem do fabryki. Znajdował się.100 km od miasta, a my pojechaliś my jeszcze dalej, na pó ł noc. Nie bę dę wchodził w komercyjny element wyjazdu, ale powiem, ż e trzeba był o to zobaczyć . Nie był o ż adnych zabytkó w i atrakcji dla turystó w, był y to zwykł e wiejskie i prowincjonalne Chiny. Bardzo biedny, biedny. Ludzie pracują.12 godzin dziennie z trzema dniami wolnymi. W fabryce widzieliś my mł ode dziewczyny. Widział em, jak ż yją . W pokoju o wymiarach 5x5 metró w sklejka jest przybita na krawę dziach, prawie nie kł adzie się na niej materacy - to miejsca do spania. W ś rodku stoi domowy stó ł . Posiada naczynia kuchenne i mał y piec do gotowania. Pod sufitem nacią gnię ta lina do suszenia ubrań . Uporczywy zapach wilgoci i czegoś spleś niał ego. Jedynym jasnym elementem w pokoju jest pł acz chiń skiej grupy chł opcó w. Mieszka tu 12 osó b. Cał e moje dorosł e ż ycie. . .

Nastę pnego ranka zaplanowaliś my wycieczkę na targ po towary. Miejscowi oferowali najwię kszy targ w mieś cie - Tabton na ulicy Shang Tong Lu. Ceny są.2 razy niż sze niż na rynku szanghajskim. Na przykł ad skó rzana walizka (duż a) kosztował a mnie 1500 rubli. Jednocześ nie „wł aś ciciel” powiedział , ż e moż na jeszcze wię cej targować . W 3 godziny na targu kupił em tyle, ile nie kupił em przez ostatnie dwa lata. Jeden but przynió sł.8 par! Nowa walizka został a natychmiast napeł niona. Ceny są.5-10 razy niż sze niż ceny rosyjskie dla wszystkich grup produktó w. Dlatego polecam wszystkim „kupują cym”, aby stą d rozpoczę li swoją podró ż .


A po poł udniu czekał na nas lot do Szanghaju tą samą linią lotniczą . Na lotnisku poż egnaliś my Changu Soo, któ ry stamtą d poleciał do Korei. Na lotnisku widzą c kolejkę do sł uż by kontrolnej, odważ ył em się przejś ć przez halę.1 klasy. Przez 2 minuty uś miechał em się do dziewczyny kontrolera, po czym udaliś my się tam bez ż adnej ingerencji, tyle ż e zapalniczki znowu zapytał y!

Podczas lotu samolot okresowo się trzą sł , chociaż praktycznie nie był o burzy ani zachmurzenia. A w Szanghaju spotkał nas już Max z dwoma brać mi, z któ rych jeden był już naszym kierowcą kilka dni temu.

Mó j partner chciał znowu iś ć na targ i kupić prezenty dla rodziny, ale zakupy robił am z mniejszą przyjemnoś cią , bo był am „napakowana” po gał ki oczne. A nawet coś przeką sić . Z ciekawostek powiem, ż e bracia intensywnie „sprzedawali” zegarki mojemu partnerowi, a przybliż ony koszt zegarkó w na tamtym rynku, jak pisał em powyż ej, to 300 juanó w, ale z jakiegoś powodu zaoferowano nam po 600 juanó w Zabawnie był o patrzeć , jak Max i jego bracia podniecają mnie i mojego partnera. A my niby frajerzy i nic w ż yciu nie rozumiemy.

Osiedlili nas w tym samym hotelu, z czego byliś my niezmiernie zadowoleni. Nawiasem mó wią c, przy ponownym zasiedleniu dają.15% rabatu na pokó j podobnej kategorii. Zostawiają c walizki, omó wiliś my plany na wieczó r. Postanowiliś my zobaczyć , jak ż yje Max i czy moż e nam pomó c, jeś li chiń scy partnerzy nas zawiodą . Co wię cej, prawdopodobień stwo tego był o wysokie, a sam Max zasugerował , ż e jest gotowy na wszystko ze wzglę du na skromną nagrodę . Postanowiliś my wypić butelkę wó dki i porozmawiać z nim.

Poszliś my do miejscowego „burdelu”, gdzie zamó wiliś my jedzenie i zaczę liś my pić przywiezioną ze sobą wó dkę . Jedzenie był o sł abej klasy C, ale wó dka poszł a z hukiem. Bracia szybko się upili. Dostaliś my od Maxa to, czego chcieliś my. Już miał am wracać do domu, kiedy mó j partner, osoba kochają ca towarzystwo, zaproponował , ż e usią dzie spokojnie. Duż y bł ą d. Jeden z braci przywió zł „koł a”, twierdzą c, ż e to lokalna „Viagra”. Pró bował em im wytł umaczyć , ż e chcę tylko spać , na co otrzymał em jednoznaczną odmowę .


Po zakoń czeniu imprezy panowie, zamiast zabrać mnie do hotelu, zabrali mnie i moją partnerkę na znane już czytelnikowi „Shanghai Nights”. Najwyraź niej mieli nadzieję , ż e kupimy im każ dego przyjaciela (naiwny). W tym samym czasie jeden z braci nalegał , ż ebym zjadł oferowaną piguł kę . Odmó wił em, co wywoł ał o falę zł oś ci w jego skromnym mó zgu, z któ rego wdrapał się na mnie pię ś ciami (w samochodzie). Był y dwie opcje: wepchną ć go „na tył ek” lub wstać i wyjś ć . Wybrał em drugą opcję . Zł apawszy taksó wkę , wyjechał em, ale mó j partner pospieszył się...z jakiegoś powodu uważ ał , ż e negocjacje nie został y jeszcze zakoń czone. Ale czym są te negocjacje? To pijane bzdury!

Dł ugo ś ledzili moją taksó wkę , a nawet zatrzymali ją na skrzyż owaniu. Mó j brat dł ugo przepraszał , ale wyszł am wytrwale do hotelu i poł oż ył am się spać . Chł opaki się nie zdenerwowali i zaczę li wyrabiać mojemu partnerowi napiwki na wycieczki po mieś cie (choć Chang Su powiedział , ż e samochó d jest darmowy). Siergiej wydł ubał.30 juanó w (taksó wka kosztował aby maksymalnie 150! ), chociaż pewnie i tak przeniosł bym się „do tył ka”.

Rano wszystko był o szybkie. My, nauczeni gorzkim doś wiadczeniem spó ź nienia na lotnisko, wstaliś my wcześ nie. Zjedliś my ś niadanie, spakowaliś my się , wymeldowaliś my się . O 8.00 brat-kierowca jak zawsze nie przyjechał , spó ź nił się.20 minut. Max nie przyszedł , widocznie wstydził się pokazać swoją „twarz”.

Drogie w "Pudong" zaję ł o okoł o godziny. Po przyjeź dzie brat znó w zaczą ł bł agać o 300 juanó w, a Siergiej znó w się rozwidlił (tak, taksó wka jest zdecydowanie tań sza, ale jego partner pomyś lał , ż e to „pomoż e”). Terminal 2, z któ rego lata Aeroflot, był w poł owie pusty. Bezczelnie podszedł em do biurka klasy biznesowej i poprosił em o rejestrację . Wszystko był oby dobrze, ale te czę ś ci zamienne, któ re partner odebrał w pierwszym zakł adzie waż ył y ​ ​.25 kg, przez co mieliś my przecią ż enie 32 kg. I jest pł acony po niezwykle wygó rowanej cenie - 24 USD za kilogram. Co ciekawe, karty kredytowe nie są akceptowane. Pł atnoś ci w dolarach muszą być dokonywane bez zmian. Kantor znajdował się na drugim koń cu korytarza. Oto gł upota w najlepszym wydaniu. Zebraliś my dolary i ruszyliś my dalej. Zabiegi nie trwał y dł ugo i godzinę pó ź niej ruszyliś my do Moskwy.

Airbusy 330 kupione niedawno przez Aeroflot są naprawdę dobre. System rozrywki jest przyzwoity, samoloty wygodne i przyjemne. Chcieli przejś ć do „klasy biznesowej”, ale nie zgadzali się z konduktorami, jak zawsze „podnieś li” ceny.


Otó ż ​ ​ „Sharik II” jak zawsze spotkał nas ogromną , chaotyczną kolejką do kontroli paszportowej i problemami z bagaż em: z jakiegoś powodu znalazł em swoją nową walizkę na taś mie lotu z Seulu. Ale to są drobiazgi, najważ niejsze jest to, ż e wró ciliś my do domu, gdzie tak bardzo chcieliś my przez cał y tydzień...

Podsumowują c, z wyjazdu jestem zadowolona. I z punktu widzenia biznesu, a od strony rekreacji, zakupó w i znajomoś ci ś wiata. Na pewno jeszcze raz przyjadę do Chin, ale już jako turysta, aby docenić kulturę i historię tego wspaniał ego kraju…

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Uwagi (0) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara