Do Bułgarii samochodem

10 Grudzień 2011 Czas podróży: z 21 Lipiec 2011 na 02 Sierpień 2011
Reputacja: +119
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Witam wszystkich, któ rzy wybierają się do Buł garii swoim samochodem.

Od razu zrobię rezerwację , ż e pierwszy raz pojechaliś my do tego kraju sami (wcześ niej autobusem), dzię ki tym, któ rzy napisali recenzje, któ re nam się przydał y, choć nawet to nie uchronił o nas przed wszystkimi niespodzianki.

Postaram się nie zapomnieć o drobiazgach, któ re skł adają się na sukces tego, uwierz mi, nie tak beznadziejnego przedsię wzię cia.


Wię c zacznę z daleka. W 2008 roku po raz pierwszy wybraliś my się na wakacje do Buł garii jako rodzina. Podobał o nam się prawie wszystko: sam kraj, postawa Buł garó w, morze, demokratyczne ceny, a nawet bardzo, bardzo kiepski hotel bez klimatyzacji był mniej wię cej do przyję cia. Ja był em bardzo zmę czony jazdą autobusem: dotarcie tam zaję ł o 31 godzin, ale powró t jednak szybszy - dokł adnie 24 godziny (na Ukrainę wró cił o tylko 7 osó b - szczę ś cie! - pó ł autobusu dla 2 rodzin). A pozostał oś ci po nim pozostał y. Dlatego po 2.5 roku zaczę liś my myś leć o kolejnych wakacjach w Buł garii, ale zdecydowanie zdecydowaliś my się tam dojechać tylko naszym samochodem.

Planowanie wakacji rozpoczę ł o się zimą : po raz pierwszy postanowili dział ać od począ tku do koń ca samodzielnie, bez udział u biura podró ż y. Przez kilka tygodni czytaliś my i ponownie czytaliś my setki recenzji o ró ż nych hotelach w ró ż nych kurortach, poró wnywaliś my warunki i ceny...W koń cu zdecydowaliś my się na mał y hotel Lotus w Sł onecznym Brzegu - 1 minuta od morza, duż y pokó j z wyposaż onym aneksem kuchennym, darmowym Wi-Fi oraz parkingiem dla samochodó w, ś niadanie w cenie, obiadokolacje wykupione w tym samym miejscu, w hotelu. Cena był a mile zadowolona (na Krymie, w najgorszych warunkach ż ycia, jest o rzą d wielkoś ci wyż sza). Opinie o hotelu - wię cej niż to był o czynnikiem decydują cym. Zarezerwowane w lutym. Wł aś ciciel hotelu, Georg Panayotov, cierpliwie odpowiadał na wszystkie moje pytania przez e-mail, doradzają c mi wymianę euro i dolaró w nie w oś rodku, ale po drodze w jednym z miast, gdzie kurs jest wyż szy.

Zarezerwował em hotel bezpoś rednio po raz pierwszy w ż yciu - trochę gł upio, ale jak się okazał o - wcale nie straszny, bezpieczny i skuteczny. Samochó d był wypoż yczony, bardzo martwiliś my się , czy go wypuszczą . Zabrali zaś wiadczenie o zgodzie banku na wyjazd za granicę (o tę kartkę nikt ani razu nie pytał ). 2 tygodnie przed wyjazdem sami zł oż yliś my wniosek do ambasady buł garskiej, bez wię kszych trudnoś ci uzyskaliś my wizy, dostarczają c wszystkie wymagane dokumenty (lista jest na stronie ambasady, a przynajmniej numery telefonó w są na pewno - moż esz się dowiedzieć ) plus wydrukowana karta rezerwacji hotelowej (przy okazji, ci, któ rzy podró ż ują z zamiarem wynaję cia noclegu w sektorze prywatnym, anulują wtedy swoje rezerwacje - wiele hoteli moż e to zrobić za darmo na ponad 2 dni przed oczekiwanym data rozliczenia). Dzieciom poniż ej 18 roku ż ycia oraz emerytom i rencistom wiza jest bezpł atna. Ale jeś li pierwszy wystarczy dostarczyć kopię aktu urodzenia, to są pewne problemy z emerytami z wycią gami bankowymi itp.

Tak wię c, po przeczytaniu podró ż y i zł ych notatek innych turystó w (za co wielu dzię ki nim), zaczę liś my przygotowywać się do drogi. Nie kupili mapy - polegali cał kowicie na GPS - Natasha, jak ją nazywamy (wcześ niej pobraliś my najnowsze mapy Rumunii i Buł garii).


Wystartowaliś my z Kijowa w czwartek (dzień rezerwacji został specjalnie wybrany tak, ż eby nie był to weekend), 21 lipca o 4.30. Po prostu szczę ś cie: policjanci drogowi nadal spali, a wiele odcinkó w autostrady Odessy przeleciał o ze ś rednią prę dkoś cią wię kszą niż prę dkoś ć graniczna Ł ady. W niecał e 5 godzin dotarliś my do Reni i wlokliś my się tą kratową drogą , starają c się zapamię tać porzą dne przekleń stwa, już z prę dkoś cią nie wię kszą niż.40 km/h, a nawet wtedy - nie zawsze. Zatankowaliś my Reni z peł nym bakiem (od razu powiem - wystarczył o na cał ą podró ż do hotelu, plus okoł o 100 km w Buł garii już na wł asną rę kę ), dojechaliś my do granicy ukraiń sko-moł dawskiej. Jest doś ć ciekawy system: idź do tego biura, idź tam, zapł ać tam 20 hrywien za ekologię , wyjdź tutaj, idź tam jeszcze raz, a teraz po prostu stó j tutaj. Nie był o kolejki i doś ć szybko przeszliś my. Miał em pomysł , ż eby kupić rumuń skie leje, ale nie był o ich w lokalnym oddziale banku.

Có ż , ruszyliś my dalej. Na granicy moł dawsko-rumuń skiej był o wię cej aut, my nieś wiadomie staliś my za cię ż aró wką - uczciwie w kolejce, zaczę li nam sygnalizować , ż e auta - osobno i priorytetowo, przesunę ł y się na drugi ogon. W urzę dzie celnym Rumunka zapytał a, czy są papierosy. Mieliś my blok - na prezenty. Powiedział a, ż e ​ ​ auto - nie wię cej niż.2 paczki, już zaczę ł am wychodzić ż eby rozwią zać problem, ale machnę ł a rę ką - jedź .

Có ż , pojechaliś my. W Galati ciotka GPS wysł ał a nas promem. Kilku turystó w napisał o, ż e za bilet moż na dać euro, dadzą resztę w lei. Z jakiegoś powodu odmó wili nam przyję cia euro, a potem pojawił się energiczny facet w wieku 17-18 lat, któ ry przedstawił się w okropnym angielskim jako asystent turystó w i zaproponował rozwią zanie problemu. W pobliż u nie ma bankó w, zaproponował wymianę euro na lei, zapowiadają c, ż e za 20 euro da 25 lei (przeprawa kosztuje 21 lei). Oczywiś cie nie znał em kursu leja do euro, ale prosta logika sugerował a, ż e ​ ​ cygań ska waluta nie moż e być bardziej stroma niż dolar. Nie zgodził em się . Potem pojawił się kolejny – starszy, któ ry zaoferował.35 lei za 20 euro. Ponieważ prom był już prawie peł ny i nie chcieliś my tracić czasu na czekanie na nastę pny, zgodziliś my się . Potem okazał o się , ż e za 1 euro dają.4 lei. Trochę to był o nieprzyjemne, ale - oni sami są winni - trzeba był o przynajmniej nauczyć się kursu. Wniosek: wskazane jest, aby mieć przy sobie co najmniej 35 lei. Po przekroczeniu Dunaju spę dziliś my pó ł godziny koł ują c mię dzy samochodami stoją cymi jakoś po drugiej stronie. Kolejnym problemem był zakup winiety. Wiedzieliś my, ż e tak powinno być , ale nie wiedzieliś my, ż e moż na go kupić nie tylko przy wjeź dzie do kraju, ale takż e wszę dzie – byleby w momencie wyjazdu. Jak szaleni zatrzymywaliś my się na każ dej stacji benzynowej - nigdzie nie był o. Ze wzglę du na to, ż e nie kupili winiety, trzą sli się za każ dym razem, gdy w strefie widocznoś ci pojawił się radiowó z. Ale wszystko się udał o, a i tak kupiliś my winietę na stacji benzynowej Partner - pomarań czową - punkt orientacyjny. Przez tydzień (nie mniej) kosztuje 3 euro, ale znowu euro nie biorą , a nasze 14 lei wystarczył o dokł adnie na winietę - wybito ją przez terminal za pomocą dowodu rejestracyjnego. Po drodze zaskoczył y nas nazwy dwó ch wsi: Russkaya Slava i Cherkesskaya Slava i tylko one był y napisane po rumuń sku i rosyjsku. Zauważ yliś my to, postanawiają c, ż e w drodze powrotnej moż emy się zatrzymać i dowiedzieć się wię cej. Nie myś leliś my nigdzie jechać - nie interesuje nas Drakula i inne zł e duchy, dlatego staraliś my się jak najszybciej dotrzeć do granicy bardziej dla nas zrozumiał ego pań stwa - Buł garii.

Dokł adnie o 21.30 przekroczyliś my granicę , kupiliś my 2 buł garskie winiety na 7 dni - 10 euro (był o to konieczne na 10 dni, ale takie się nie zdarzają ) i tam, na przejś ciu granicznym, zasnę liś my, bo. nie odważ yliś my się przejś ć przez przeł ę cz w nocy - mieliś my to zrobić , ponieważ hotel był już zarezerwowany od jutra.


Nastę pnego ranka o 7:00 wyruszyliś my. Najpierw był y pola kukurydzy, potem wsie zaczę ł y sprzedawać duż o arbuzó w, melonó w, pomidoró w itp. , ale my nie mieliś my lewa, a za nie cał kiem znane dolary czy euro dziadkowie nie byli gotowi sprzedawać wł asnych upraw uprawy. W jednej z przydroż nych kawiarni podano nam kawę i litrową puszkę kwaś nego mleka z farmy za euro. Niedaleko niej zobaczyliś my ukraiń ski samochó d, któ ry został zatrzymany przez buł garską policję  . W Warnie my, widzą c znajomą nazwę banku, skrę ciliś my na podwó rko, zostawiliś my tam samochó d (z parkowaniem w zł ym miejscu w kraju ś ciś le), zmieniliś my euro po kursie 1.95 (w sobotę maksimum to 1.91). Poprosili o paszport i wszystko - nie ma problemu. Zapisali nawet na paragonie, ile banknotó w o jakim nominale wyemitowali.

Serpentyna w gó rach rzadko pozwala na przyspieszenie – 20-40 km/h – lepiej jechać po zmroku. Powoli dotarliś my do Sł onecznego Brzegu w 3 godziny. Znaleź liś my hotel, rozł adowany, dostaliś my pokó j. Duż y pokó j z klimatyzacją , czajnikiem, naczyniami, lodó wką , TV, internetem. Od razu wszystko nam się podobał o. Do morza bardzo blisko - ciepł o, czysto. Leż aki i parasole są pł atne, kł adziemy się z parasolem i dywanikami w pobliż u - w strefie wolnocł owej. Ratownicy dział ają wyraź nie - jeś li flaga jest zielona - ró b co chcesz, jeś li flaga jest ż ó ł ta to nie wolno im wchodzić do morza z materacami, a jeś li flaga jest czerwona - nie gł ę biej niż do pasa. Jeden goś ć z Rosji pró bował dowiedzieć się , dlaczego pł acą c takie pienią dze, nie wolno mu był o pł ywać tak, jak chciał , wię c zaproszono do niego policjanta - do wyjaś nienia.

Hotel ma tylko okoł o 20 pokoi, zawsze peł nych; U nas odpoczywali Rumuni, Brytyjczycy, Norwegowie, Rosjanie. Personel jest bardzo uprzejmy i przyjazny. Ś niadanie jest wliczone w cenę hotelu. Herbata, kawa, grzanki, ciasta, ogó rki, pomidory, wę dliny i sery, arbuzy, melony, owoce, zsiadł e mleko, kieł baski, jajka - nieduż o, ale przyzwoicie, nigdy nie byli gł odni. Obiady dokupione w hotelu: 6 euro za osobę . Każ dego wieczoru od 18.30 do 21.00 w restauracji mieliś my moż liwoś ć wyboru jednego dania z każ dych 4 sał atek, 3 zup, 10 dań gł ó wnych i 2 deseró w - tam porcje - wow! Ró ż norodnoś ć był a gwarantowana, a cena stał a, co był o dla nas bardzo do zaakceptowania. Na obiad zebraliś my z domu bł yskawiczne wermiszel, kieł baski i boczek. A teraz – o urokach podró ż owania samochodem. Pojechaliś my do pobliskiej wioski Kableshkovo (w czwartki jest dzień targowy), kupiliś my domowe pomidory, ogó rki, arbuzy i melony, paprykę itp. - jest coś do gotowania sał atek. Kilka dni pó ź niej pojechaliś my ponownie, w innym kierunku, zebraliś my kilka 6-litrowych kolb wody ź ró dlanej, ponownie kupiliś my warzywa, migdał y - po 5 lewó w / kg od dziadkó w sprzedają cych na drodze...Na obrzeż ach miasta jest hipermarket Jeannette - jedziemy tam para raz w drogę , kupują c soki, mał ż e w muszlach (3.25 lewa/kg! ), litrowe wiaderka kremu czekoladowo-orzechowego za 5 lewa, ró ż nego rodzaju przyprawy itp. Nieco dalej tą samą drogą - w pobliż u wsi. Ravda to sklep LIDL, w któ rym zebraliś my bezfosforanowe proszki do prania, pł ukanki do tkanin, pastę pomidorową , só l morską ró ż nej maś ci (29 stotinki/kg). Ogó lnie rzecz biorą c, przywieź li do domu wiele gadż etó w doskonał ej jakoś ci i po doskonał ych cenach. A w supermarkecie Mladost wcią ż był y te kolejki! A ceny są wyż sze.

Jeź dziliś my po okolicznych miasteczkach i wsiach, widzieliś my prawdziwą Buł garię - niewiele ró ż ni się ona od naszego kraju - wielu biednych wieś niakó w, rozklekotane, zniszczone domy, zepsute drogi. . . Odwiedziliś my stuletni koś ció ł w jednej z wiosek, byliś my zdziwione, ż e nie odbył o się tam naboż eń stwo w niedzielę , ale w ś rodku siedział y babcie, dla któ rych jest to miejsce i okazja do porozumiewania się . W Nesebyrze odwiedziliś my takż e koś ció ł i wystawę staroż ytnych ikon, z któ rych niektó re mają.400 lub wię cej lat, a eksponaty nie są nawet za szkł em. Spacerowaliś my po staroż ytnych ulicach tego staroż ytnego miasta, siedzieliś my w kawiarni...Odbyliś my wycieczkę podczas naszej ostatniej wizyty, wię c tym razem obeszliś my się bez niej.


Ale najważ niejszą rzeczą , na któ rą pojechaliś my, był o morze. Nie zawiodł o. Po prostu nie mieliś my czasu na plaż owanie - cał y czas byliś my "kwaś ni" w wodzie - super!

W poł udniowym sł oń cu leż eli w pokoju, oglą dali telewizję (4 kanał y w cał kowicie zrozumiał ym ję zyku, kilkanaś cie kolejnych w stosunkowo zrozumiał ym ję zyku), Wi-Fi był o bardzo pomocne - wzię li laptopa.

Wieczorna promenada w Sł onecznym Brzegu to mini-Las Vegas. Duż o ludzi, ogromna iloś ć rozrywki itp. To prawda, ż e ​ ​ dł ugo nam nie wystarczał o - wię c po prostu idź na spacer przed pó jś ciem spać . Swoją drogą , pierwszego wieczoru zgubiliś my się - dotarcie do naszego hotelu zaję ł o nam sporo czasu - począ tkowo poszliś my w zł ą stronę .

Ogó lnie wszystko nam się podobał o, rozmawialiś my z kelnerem restauracji Teodorem, któ ry duż o nam opowiadał o osobliwoś ciach ż ycia Buł garó w, z recepcjonistami Yana, Angelo i Giovanni. Kilka razy rozmawialiś my z wł aś cicielem i jest on bardzo mił ą osobą .

Kiedy nadszedł czas wyjazdu, ż al był o wyjeż dż ać z tego cudownego kraju… Tak, co zrobiliś my wcześ niej – kupiliś my 50 lei w centrum (niedaleko Hotelu Kuban) – za winietę i prom. Zatankowaliś my peł ny bak w buł garskim Ł ukoilu i Reni starczył o na oczy.


Jeś li wjechaliś my do Buł garii przez Durankulak (ostatnim razem przekraczaliś my granicę w tym miejscu, wstawił em to w GPS), a wyjechaliś my przez Bashka Voda - doką d prowadził a Natasza (z zaskoczenia zapomnieli zmienić pozostał e lewy na granicy - ale nic - w przyszł ym roku znó w jedziemy do Buł garii - patrzą c w przyszł oś ć powiem, ż e willę w Kawarnie już zarezerwowaliś my - przed przeł ę czą , ż eby dojechać do pó ł nocy - bez nocowania w trasie ). Droga przez Rumunię przebiegł a bez niespodzianek, zatrzymaliś my się na kilka minut w Cherkezskaya Glory – miejscowi mó wią po rosyjsku z domieszką ukraiń skich sł ó w: chata, zhinka itp. Tak naprawdę nie znają historii swojego pojawienia się na tych ziemiach. Być moż e stał o się to za Piotra. W szkoł ach tych wsi uczy się ję zyka rosyjskiego. Czasu był o mał o, spieszyliś my się do Galati, bo. nie wiedział em, czy prom był otwarty cał ą noc. Lucky - wsiadł na ostatni prom (otwarty do 22.00). W samym Galati postanowili znaleź ć miejsca zwią zane z pochó wkiem Mazepy (gró b był tam, zanim Ceausescu nakazał po prostu wyrzucić jego szczą tki). W mieś cie są.2 dzielnice Mazepa, ale o parku ku czci hetmana praktycznie nikt nic nie wie. Przypomnieliś my sobie, ż e czytaliś my w sieci - Bassarabia Strada (ulica Besarabska), pokazali nam kierunek, jechaliś my, jechaliś my...A kiedy byliś my prawie zdesperowani, aby go znaleź ć , po prostu pojechaliś my do parku Mazepa. Był o ciemno, o samym parku nic nie mogę powiedzieć , ale tablica pamią tkowa i popiersie są oś wietlone. Potem udaliś my się do granicy. Nawiasem mó wią c, tylko ukraiń scy celnicy poprosili o otwarcie bagaż nika, a kolejka bezpoś rednio na stronę ukraiń ską rozpraszał a się najwolniej.

Zatankowaliś my w Reni i jechaliś my do czwartej. Zatrzymaliś my się w dobrze oś wietlonym miejscu, zdrzemnę liś my się na 2.5 godziny i ruszyliś my dalej. . .

To był a nasza podró ż do Buł garii samochodem. W razie jakichkolwiek pytań prosimy o kontakt.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Пейзажи Румынии
Румыния из окна авто
Podobne historie
Uwagi (2) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara