Boże Narodzenie nad Morzem Południowochińskim

Pisemny: 12 czerwiec 2013
Czas podróży: 2 — 18 styczeń 2013
Komu autor poleca hotel?: Na relaksujące wakacje; W przypadku podróży służbowych; Dla rodzin z dziećmi; Na wypoczynek z przyjaciółmi, dla młodzieży
Ocena hotelu:
8.0
od 10
Oceny hoteli według kryteriów:
Pokoje: 9.0
Usługa: 10.0
Czystość: 10.0
Odżywianie: 9.0
Infrastruktura: 8.0
Wraż enia o reszcie w Wietnamie.
Od wyjazdu minę ł o kilka dni, wiele wraż eń , emocji w wię kszoś ci pozytywnych, ale w każ dej beczce miodu zawsze jest mucha w maś ci. Taką jedną ł yż ką był o uzyskanie wizy na lotnisku Ho Chi Minh. Powiedzieć , ż e był o ź le, to mał o powiedziane. Po dziesię ciogodzinnym locie siedzieliś my na lotnisku ponad 4 godziny, bez wody, bo w nocy wszystko był o zamknię te, był o gorą co, nie był o gdzie usią ś ć , ludzie kł adli się na podł odze (dobrze, ż e jest gorą co ! ). Procedura nie został a uregulowana, utworzył a się podekscytowana i poirytowana kolejka rodakó w i są siadó w-Biał oruń czykó w. Rosjanie przeszli bez wizy. Najpierw wszyscy otrzymywali ankiety (po zł oż eniu zaproszeń na wizę i sprawdzeniu paszportó w oraz posiadaniu zdję ć ), potem oddawali je wraz ze wszystkimi dokumentami i zdję ciami, potem boleś nie sł uchali, jak woł ają twoje nazwisko (ł amanym angielsko-wietnamskim) i wrę czył gotowy paszport z wklejoną wizą . To już koniec cał ej smoł y. . . !
Przy wyjś ciu do miasta powitał nas uś miechnię ty facet o imieniu Chung („Focus Asia”) – mił y i przyjacielski. Zabrano nas dobrym minibusem (swoją drogą , cał y transport publiczny w Wietnamie jest dobry) do hotelu Palace w samym centrum Sajgonu (Ho Chi Minh City). Mimo gł ę bokiej nocy kolacja został a przygotowana i przyniesiona do pokoju. Sajgon to ciekawe miasto. O 2 w nocy ulice są peł ne ludzi, jest mnó stwo kolorowych iluminacji i co od razu rzuca się w oczy: tysią ce ludzi na motorach. Co wię cej, każ dy jeź dzi wedł ug wł asnych zasad, ruch jest chaotyczny i nieprzewidywalny (a moż e tak nam się tylko wydaje), a my nie widzieliś my ani jednego wypadku, wszyscy są niezwykle uprzejmi (ale pieszym nie wolno przechodzić nawet na skrzyż owanie). Powietrze w mieś cie jest zanieczyszczone, wię c prawie wszyscy podró ż ują w maskach z tkaniny. Wszyscy mają na gł owach heł my.

Widzieliś my boiska sportowe, na któ rych nastolatki grał y w siatkó wkę w ś rodku nocy, a starsze osoby uprawiał y gimnastykę w parkach. Nie widzimy tego! Populacja Sajgonu to 9 milionó w ludzi. Jeś li chodzi o czystoś ć : centralne ulice i parki są „wylizane”, a obrzeż a, a zwł aszcza miejsca handlu (rynki) są bardzo brudne (bardziej brudne niż nasze). Pomimo ogó lnie obserwowanej biedy i prostoty ubioru, w Wietnamie są szykowne taksó wki: nowe, jasne, czyste, wszyscy kierowcy w biał ych koszulach i krawatach. Tak, a skutery (motocykle) - jasne i bardzo ró ż ne.
Wybraliś my się na zwiedzanie miasta i rzeki Sajgon. Rzeka jest bardzo brudna, obok pł ywają cych wysepek kwitną cych lilii wodnych czy lotosó w pł ywa mnó stwo ś mieci. Z wyrzucaniem ś mieci mają pewnie jeszcze wię cej problemó w niż my.
W mieś cie powstaje wiele wież owcó w i wę zł ó w komunikacyjnych: wielopoziomowe mosty i drogi. Nawiasem mó wią c, prawie wszystkie pię kne budynki został y zbudowane przez Francuzó w w XX wieku, kiedy Wietnam był francuską kolonią . Szczegó lnie imponują cy jest budynek gł ó wnej poczty miejskiej (bardzo pię kny! ) i zredukowana kopia katedry Notre-Dame-de-Paris (Notre-Dame-de-Saigon), a takż e budynek ratusza. Generalnie w Wietnamie jest wielu katolikó w, a co za tym idzie, koś cioł ó w katolickich. Podczas naszego pobytu wszystkie ś wią tynie był y udekorowane po minionych ś wię tach Boż ego Narodzenia.
Bardzo podobał a mi się wycieczka do wioski Mit-ho nad brzegiem Mekongu z postojem w szkó ł ce wę ż y. Pł ywaliś my mał ymi ł ó dkami po kanał ach wś ró d zaroś li wody kokosowej, jedliś my egzotyczne owoce i piliś my mleko kokosowe. Jedliś my w restauracji, gdzie gotują wę ż e i krokodyle. Mię so krokodyla bardzo mi się podobał o, z jakiegoś powodu nie dostali wystarczają cej iloś ci mię sa wę ż a. Ogó lnie bardzo podobał a mi się kuchnia wietnamska: nie był o problemó w z trawieniem i był a bardzo smaczna. Obfitoś ć owocó w morza, ich minimalny czas gotowania, obfitoś ć owocó w (nawet wię cej niż warzyw), popularna atrakcja - zupa Pho, makaron ryż owy i naleś niki ryż owe z ró ż nymi nadzieniami a to wszystko z ró ż nymi pysznymi sosami i prawie cał kowitym brakiem chleba w diecie, co począ tkowo był o irytują ce, ale potem przyzwyczaili się i poczuli urok. Swoją drogą , moż e z tego powodu w Wietnamie prawie nigdy nie spotyka się grubych ludzi.

Sł yszał em, ż e Wietnam ma prawie najwyż szą gę stoś ć zaludnienia i tak jest to odczuwalne na każ dym kroku. Droga z Ho Chi Minh City do Phan Thiet ma ponad 200 km, ale jest to cią gł a osada, gdzie domy przeplatają się ze sklepami i kawiarniami oraz katolickimi koś cioł ami. Czasami sekwencję tę przerywają pola ryż owe, po któ rych wę drują bociany i czaple. Ś rednia prę dkoś ć wś ró d tej odmiany to 40-50 km, wię c czas podró ż y to ponad 5 godzin, ale jest to ró wnież rodzaj wycieczki, wię c nie mę czy. Przy wejś ciu do oś rodka znajdują się plantacje pitahaya (smocze serce), bardzo egzotyczne i pię kne, a w nocy są ró wnież oś wietlone, widok jest wspaniał y!
Phan Thiet to 200-tysię czne miasto uzdrowiskowe, ciekawe i oryginalne. Hotele plaż owe znajdują się w wiosce Mui Ne: jedna ulica, przy któ rej po jednej stronie znajduje się morze i hotele, a po drugiej sklepy i restauracje.
Nasz hotel „Terakota” okazał się jednym z najlepszych na wybrzeż u pod wzglę dem lokalizacji, pię kna i krajobrazu. Tak wł aś nie jest, gdy rzeczywistoś ć okazał a się jeszcze lepsza niż na zdję ciu w internecie. Terytorium jest mał e, ale bardzo zielone, jasne jest, ż e pracował dobry projektant krajobrazu: wszę dzie pod palmami kokosowymi na zielonym (jak dywan) trawniku utknę ł y ró ż ne gliniane figurki zwierzą t, ludzi, postaci z bajek. Ś cież ki z kamiennych pł yt wiją się pomię dzy pię knymi domkami parterowymi, bananowcami, palmami i wieloma ró ż nymi egzotykami, któ rych nazw nawet nie znam. Duż o kwiató w i kwitną cych krzewó w! Bungalow
mał y, obszar jest mniejszy niż deklarowany o prawie poł owę . Skł ada się z jednego pokoju i ł azienki (z wyjś ciem na dziedziniec). Jeden duż y w ś rodku
ł ó ż ko i mał e rozkł adane ł ó ż ko (ł ó ż ko skł adane - zdenerwowane, w koń cu -4*).
Sprzą tali codziennie, poś ciel i rę czniki był y ró wnież zmieniane codziennie, co?
codziennie pakują wodę butelkowaną , kawę i herbatę imbirową do torebek i
co trzy dni - danie z owocami. Po sprzą taniu dziewczyny zapalił y lampę aromatyczną z olejkami eterycznymi, a pokó j pachniał bardzo fajnie!

Basen w hotelu jest mał y, woda chlorowana, nie morska, zwykł a, ale regularnie sprzą tana, okolica bardzo czysta, ż adnych skarg.

Jedyne, co nam się nie podobał o (jako niepalą cy), to to, ż e palą wszę dzie: zaró wno przy basenie, jak iw restauracji.
Restauracja w hotelu - na ś wież ym powietrzu (a raczej bez ś cian). W pobliż u znajduje się staw z wodospadem i kwitną cymi lotosami, w któ rych pł ywają zł ote rybki. Ś niadania urozmaicone, codziennie coś nowego, choć kiedyś podejrzewaliś my, ż e podaliś my wczoraj zwietrzał y kawał ek szynki i owocó w. Obowią zkowym punktem menu jest zupa Pho (smakował a mi), jajecznica, jajecznica z nadzieniem i ró ż nymi owocami: papaja, arbuzy, mangostan, pitahaya, ananasy, rambutan, marakuja, truskawki, mango.
Dwa razy w tygodniu w restauracji odbywają się wieczory z muzyką filipiń ską (wejś cie - 300 tysię cy dongó w = 15 USD) Na wieczó r zaprasza rosyjskoję zyczny Leonid. Podawaj grillowane owoce morza, krokodyla, strusia, wę gorza (bufet). Gotują przy Tobie i na grillu oraz na otwartym ogniu na patelni wok (niesamowity widok! ). Wszystko jest uł oż one na liś ciach bananowca - a do tego mnó stwo sosó w! Mamy 15$ owoce morza (skorupiaki, krewetki, kalmary, ś limaki, ryby) nie są peł ne. Kelnerzy są bardzo mili i uś miechnię ci, wię c z przyjemnoś cią poszliś my do restauracji i pomimo tego, ż e w hotelu był o tylko ś niadanie, mieliś my doś ć do wieczora, nie poszliś my gł odni.
Generalnie problemy - gdzie zjeś ć obiad nie był o (nikt nie jadł obiadu w hotelowej restauracji) W wiosce Mui Ne - restauracje są na każ dym kroku. Prawda jest zupeł nie inna zaró wno pod wzglę dem czystoś ci, jak i jakoś ci usł ug. Pochwalona przez naszą hotelową przewodniczkę Svetlanę (niezbyt mił ą dziewczynę ), restauracja SNOW w ogó le nam się nie podobał a: jest duż o popisó w, nie moż na dostać kelneró w, ceny są wyż sze niż gdziekolwiek indziej, a jedzenie jest bez smaku, generalnie nie polecamy. Ale podobał a mi się pizzeria Bao Tran, Shale, Good morning Vietnam! (z wł oskim managerem) - czysto, smacznie, szybko, niedrogo. Podobał o mi się lokalne biał e wino „Dalat”! No i oczywiś cie kawa!

Kawa w Wietnamie – o lekkim aromacie czekolady (przynajmniej tego, czego pró bował aś ) i lekko sł odkim smaku. Niesamowity!
Teraz trochę o morzu i plaż y. Morze Poł udniowochiń skie w rejonie Phan Thiet bardzo przypomina Morze Azowskie dziesię ć lat temu: szaro-zielona woda, ciepł e, ł agodne wejś cie, woda niezbyt przezroczysta, ale znacznie bardziej sł ona. Ciche (aby uspokoić ) morze nigdy nie był o, rano jest ciszej i
W porze lunchu był o już w peł nym rozkwicie. Dobrze był o pł ywać tylko w pierwszej poł owie dnia, a od obiadu podniosł y się fale i morze zapeł nił o się kitesurferami (deski + spadochron), wejś cie stał o się po prostu niebezpieczne
woda. Wczesnym rankiem wiele ł odzi rybackich wypł ywa na morze. Mui Ne to wioska rybacka. Plaż a jest ogromna, z szerokim pasem fal przyboju, piasek jest ż ó ł ty, delikatny, jedwabisty w dotyku. Plaż a był a regularnie sprzą tana, ale morze nieustannie wyrzucał o wszelkiego rodzaju ś mieci (choć nie jest to zaskakują ce w Wietnamie). Doszli do wniosku: dla rozwoju kurortu wystarczy rozwią zać problem ś mieci (choć w Indiach, jak mó wią , jest jeszcze brudniej, a i tak tam jeż dż ą ) na poziomie stanowym.
Co jeszcze był o stresują ce? W hotelu był o duż o mał ych dzieci (nawet niemowlą t), gł ó wnie z Rosji, ze wszystkimi wynikają cymi z tego konsekwencjami: krzykiem, pł aczem itp.
Na wycieczkę na gó rę Taku i do gorą cych ź ró deł wyruszyli z ulicznego biura podró ż y 1001 Nights. Począ tkowo wą tpili (ż e nie zamawiali w hotelu), ale okazał o się to na pró ż no. Zostaliś my odebrani wygodnym autobusem z Rosji

przewodnik Borys, spę dził dzień ciekawie i pouczają co: jajka na twardo w gorą cych podziemnych ź ró dł ach, pł ywał em w basenach z minerał ami
gorą ca woda i posmarowana leczniczym bł otem, wył owił a krokodyle na farmie, wspię ł a się kolejką linową na gó rę Taku do leż ą cego 46-metrowego
Mu Budda. Nastę pnie nakarmiono nas pysznym obiadem, zawieziono na targ owocowy i wró ciliś my do hotelu. Nie ż ał owaliś my, ż e pojechaliś my, poza tym -
poł owę ceny hotelu na podobną wycieczkę .
I na koniec powiem: nasz „Aerosvit” przyć mił resztę . zdenerwował em się
mocne, ale jak się okazał o na pró ż no: wylecieliś my punktualnie, nakarmiliś my się , a nawet poczę stowaliś my winem i szampanem, a na koniec lotu rozdali też butelkę wody mineralnej. Specjalne podzię kowania dla zał ogi i dowó dcy za mił e 10 godzin
lot i kontemplacja Elbrusa. Prawdopodobnie był a to „pieś ń ł abę dzi” „Aero-
ś wita".
Ogó lnie wakacje był y udane i jak powiedział a nasza 13-letnia có rka (w tym samym czasie owczają c owce): „Naprawdę chcę tam jeszcze raz wró cić ”!
Do zobaczenia wkró tce, Wietnamie! ! !
Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał