Moje wakacje w Wietnamie.

Pisemny: 1 grudzień 2008
Czas podróży: 1 — 7 listopad 2008
Ocena hotelu:
9.0
od 10
Oceny hoteli według kryteriów:
Hotel „Ocean Star Resort” jest deklarowany jako hotel czterogwiazdkowy. Hotel znajduje się na 1. linii, jego ulice prowadzą bezpoś rednio do morza. To był o 30 metró w od nas. Powiem od razu - znają cy się na rzeczy ludzie potwierdzili te gwiazdy. Personel (ró wnież w recepcji) nie mó wi po rosyjsku ani angielsku.
Hotel posiada internet na komputerze obok recepcji. Niewielu pracownikó w to rozumie, nawet sam musiał em naprawiać niektó re awarie Komputery nie są zrusyfikowane - dlatego komunikacja odbywa się tylko poprzez transliterację . Na terenie, a takż e na jedynej ulicy wzdł uż wybrzeż a, jest darmowe wi-fi.
Teren hotelu jest bardzo pię kny. Cię ż ka praca Wietnamczykó w czyni cuda. Trawniki są sadzone brzeszczot po ź dź bł o, palmy zadbane, wszystko podlewane i przycinane. Cał y dzień sprzą taniem i pielę gnacją zajmuje się cał a grupa opiekunó w. Spaceruj po terenie, ró b zdję cia - warto.

Nie ma owadó w - trawniki i krzewy są czymś przetwarzane. Zabił em tylko jednego komara, w 4 dni zobaczył em trzy pię kne motyle i dwie jaszczurki. Wł ą czyli Fumitoks, ale myś lę , ż e na pró ż no.
Pokoje są bez wię kszych ozdó b, w zwykł ym zestawie jest telewizor z jedynym rosyjskim kanał em RTR-Planet, lodó wka, sejf, klimatyzator....Ł ą cznoś ć telefoniczna mię dzy pokojami. Dwa ł ó ż ka. Cał kiem przyzwoita ł azienka. Nie moż na pić wody z kranu - dostę pne są butelki z lokalną wodą mineralną .
Kró tko mó wią c, wszystko jest proste i gustowne. Moż e komuś to nie wystarczy, ale pokó j hotelowy uważ am za miejsce, w któ rym po prostu trzeba spać . Przybył em nad morze.
Jest porzą dny basen, korty tenisowe, bilard pod baldachimem, sauna.
Jedyne, co mnie niemile zaskoczył o - jakieś szalone ceny w hotelowym barze - 4 razy wyż sze niż w mieś cie. Choć teoretycznie powinno być na odwró t – goś ć hotelowy powinien tu wyjechać na maksimum… Moż na zamó wić kolację przy basenie lub nawet na plaż y – tu wszystko jest proste. Ile to bę dzie kosztować . Spoczynkowy. Nie znał em potrzeby pienię dzy. Jednak. . .
Posił ki został y wymienione jako „Tylko na ś niadanie”. Ś niadania odbywają się na pię knej, otwartej werandzie, otoczonej kwiatami i z widokiem na morze. Sama zawartoś ć ś niadania jest wł aś ciwie banalna dla hoteli. Ryż , kilka rodzajó w makaronó w, sał atki, sł odycze, soki. . . Herbata, kawa. . . Szczegó lnie smakował y ś wież e owoce: ananasy, arbuzy, niebieski smok. . . Przyjemnie. Ale „doś wiadczeni” mają swoje zdanie. Ś niadania są oceniane przez specjalistę na 3 gwiazdki. Nie osią gnę li jeszcze poziomu 4 gwiazdek.

Najprzyjemniejsze wraż enie z cał ego urlopu pozostawił o Morze Poł udniowochiń skie. Bardzo przypomina Morze Ś ró dziemne, z tą tylko ró ż nicą , ż e w listopadzie na Morzu Ś ró dziemnym jest już zimno. Zima. Są tylko dwie pory roku - pora deszczowa i pora sucha. A w listopadzie nadchodzi pora sucha - najlepszy czas na relaks. Potę ż ne chmury deszczowe biegł y wzdł uż krawę dzi nieba, ale przez cał ą resztę nigdy nie zł apaliś my deszczu. Nigdy. Piasek. Czysty biał y piasek. I tak dł ugo, jak w Tunezji, mielizna – jakieś sto metró w od wybrzeż a. Co dziwne, w cią gu dnia piasek nagrzewa się , ale nie nagrzewa się jak w Afryce – nie pali nó g. Woda jest bardzo sł ona z silnym zapachem jodu. Bardzo dobrze. I przydatne. Pierwsze wraż enie po wejś ciu do wody jest niesamowite. Ciepł a woda. W dosł ownym tego sł owa znaczeniu. Morze jest spokojne rano i sztormowe wieczorem. Burze nie są silne - Rosjanie ką pią przynajmniej te, któ re są ! ! ! W nocy podniecenie czasami opada i Rosjanie, jeż dż ą c na motorowerach, idą się upić na plaż y z nocnym pł ywaniem. Nie bó j się , jeś li spotkasz kogoś pó ź no w nocy na plaż y lub przy basenie - to nasz przyjaciel. Czy mogę bez grzechu polecić Wam „Ocean Star Resort”? Zdecydowanie tak. Przyjdź - nie poż ał ujesz. Reszta hoteli jest na tym samym poziomie. Brawo Wietnam. Bravo Mui Ne.
Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał