Trasa Góra Howerla Góra Petros

01 Luty 2012 Czas podróży: z 28 Czerwiec 2007 na 29 Czerwiec 2007
Reputacja: +131
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Przypadkowo natkną ł em się na zdję cie gó ry Petros w nielimitowanej sieci internetowej, chciał em tam pojechać . Okazja nadarzył a się bardzo szybko, na podwó rku był o lato i nikt nie miał ochoty czekać na jesień i deszczową pogodę . Ale był o wielkie pragnienie, by jeszcze raz wyrwać się w gó ry. I tak nasza zaprzyjaź niona firma dwó ch osó b trzymają cych w dł oniach mapę trasy, trzę są c się w silniku diesla, jedzie do Worochty. Migają mi przed oczami stacje: Nadwó rna, Delatyn, Jaremcze, Mykuliczin, Tatarzy i Worochta. Zgodnie z planem mamy Mount Howerla i Mount Petros. Taksó wką o ustalonej trasie, któ ra przypadkowo wpadł a nam w pole widzenia, docieramy do szlabanu. To nie jest nasz pierwszy raz w Howerla, jak byliś my tam wcześ niej. Trasa jest znajoma, ale nie mniej ciekawa. Ten sam „Zaroslak” stoi jako straż nik w biał ej szacie przy wejś ciu do lasu. Zakł adają c plecaki czujesz: „Jestem w domu! ”. Nie odczuwa się nawet pierwszej godziny wzrostu. Jeś li zapytasz miejscową ludnoś ć , powiedzą , ż e kilometr to czas, w któ rym czł owiek idzie w cią gu godziny. Na Hoverlyane zatrzymujemy się , odpoczywamy, jemy: herbatę , kawę , kanapki. Nie ma tak wielu ludzi, prawie wszyscy obcokrajowcy. Pozdrawiają c napotkanych ludzi, wszyscy witają ich w ich ojczystym ję zyku: „Hello”, „Hello”, „Sześ ć ”, „Ahoj”, „Zdravo”, „Hi”. Dziwne, ale w gó rach, nie znają c się , wszyscy witają się i doskonale rozumieją bez znajomoś ci ję zyka obcego. Zatrzymują c się na godzinę na szczycie, cał kowicie odrywasz się od codziennych problemó w. Na gó rze czas pł ynie jakoś inaczej. Pię kny widok otwierają cy się ze szczytu zachę cił nas do spaceru do miasta Petros. Pogoda nam się poszczę ś cił a, wielka czarna chmura przesuwał a się z Petros do Howerli. Po szybkim zejś ciu z Howerli jezioro Nesamovyte pojawił o się przed nami w cał ej okazał oś ci. Jezioro i przylegają ce do niego terytorium to niezwykł y, imponują cy zaką tek nietknię tej alpejskiej przyrody: wysokie skaliste lub alpejskie szczyty pokryte jasnozielonym puszystym dywanem, gł ę bokie doliny utworzone przez pradawny lodowiec, poprzetykane pasami wysokogó rskiej zielonej olchy i polany nieskoszonych traw, strome wą wozy z wystają cymi ż ebrami kamiennych fał d, wstę gi ś cież ek i wesoł e strumyki z krystalicznie czystą wodą . Ciekawe, ż e istnieje legenda, ż e ​ ​ jeś li rzucisz w nią kamieniem, na pewno bę dzie padać . Nie sprawdziliś my. Przechodzą c przez cał ą ś cież kę , cieszyliś my się czystym gó rskim powietrzem i panoramą . Po drodze spotkaliś my miejscowego myś liwego i zobaczyliś my pomnik zmarł ego wspinacza. Wieczorem dotarliś my do podnó ż a Petros. Nie starczył o czasu na wspinaczkę , wię c postanowiliś my odpoczą ć . Szybko wybrano miejsce noclegu. Rozpalili ogień , parzyli herbatę z tymianku gó rskiego i liś ci truskawek. Na obiad przygotowano cudowną zupę ze wszystkiego, co zabrano ze sobą w drogę . Na nocleg mieliś my namiot na 5 osó b, same apartamenty kró lewskie. Rano spowił a nas gę sta biał a mgł a. Po godzinie mgł a się rozwiał a i rozpoczę liś my wspinaczkę . Najtrudniejszy był dla mnie ostatni z dwutysię cznikó w czarnogó rskich. Mają c ze sobą kijki narciarskie (bardzo przydatna usł uga), nadal trudno był o się wspinać . 2 godziny wyczerpują cej wspinaczki doprowadził y do ​ ​ niebiań skiej przyjemnoś ci - szczyt zdobyty! ! ! Znowu wszystko wokó ł ukrył a wielka biał a chmura mgł y. Tradycyjnie postawili kamień , któ ry został przeniesiony od stó p do tego samego wzgó rza, usiedli, by odpoczą ć . Chmura zniknę ł a i mamy widok na okolicę . W oddali pasterz przy pomocy psa pę dził duż e stado owiec. Nadszedł czas, aby odejś ć . Howerla był a we mgle. Potem dowiedzieliś my się od znajomych, ż e mieliś my duż o szczę ś cia. Chmura, któ ra zbliż ał a się do nas, gdy schodziliś my z Howerli, przyniosł a tam deszcz. Od strony Zakarpacia, gdzie byliś my, pogoda był a sucha i sł oneczna. Z Petros zjechaliś my do Petrosulu i nie znają c drogi weszliś my do lasu. W lesie znaleziono kilka grzybó w. Wzdł uż lasu widzieliś my konsekwencje niedawnego huraganu: drzewa i krzewy poł amane na strzę py i wyrwane z korzeniami. Przybywają c do Jaseni na dworcu, spotkaliś my znajomych z Iwano-Frankiwska. Zmę czeni ciał em, ale wypoczę ci na duchu, wsiedliś my do pocią gu. Zielona turystyka w Karpatach jest po prostu super!

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Озеро Несамовите
Podobne historie
Uwagi (2) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara