Garść rodzynek z Worochty.

02 Luty 2018 Czas podróży: z 02 Wrzesień 2017 na 09 Wrzesień 2017
Reputacja: +495
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

PARA SŁ Ó W NA POCZĄ TEK...

Wiele osó b w naszym ś wiecie spę dza czę ś ć swojego ż ycia w podró ż y.

Kto jest wię cej, kto jest mniej...

Kto odniesie sukces.

I to ś wietnie!

Ludzie, w jakim wspaniał ym ś wiecie wszyscy ż yjemy!

Tak kolorowe, ró ż norodne, wielogł osowe, wieloaspektowe i zawsze i wszę dzie nieporó wnywalne i niepowtarzalne!

Ale ż eby powiedzieć , podzielić się z innymi na papierze tym, czego się nauczył eś , nie każ dy „amator wę drują cy po biał ym ś wiecie” ma odwagę to zrobić . A tym, któ rzy wcią ż decydują i to robią , nie zawsze dobrze jest powiedzieć …

Dlaczego tak?

Tak, bo w opowieś ci o podró ż y okazuje się , ż e musi być coś takiego! To jest, jak mó wią , „krew z nosa”, ale trzeba powiedzieć swoim czytelnikom, ż e albo nigdy nie widzieli, albo jeś li sł yszeli o czymś takim, to tylko „krawę dź ucha”.

Wtedy twoja praca zdecydowanie nie jest nudna dla tych, któ rzy przykuli jej uwagę !


Kiedyś pisał em historie o moich „podró ż ach”. Potem odszedł z firmy, ponieważ zmienił y się priorytety w dziedzinie osobistej kreatywnoś ci (widzisz, czł owiek chciał spró bować swojego talentu w poważ nej literaturze! ) I zniknę ł a chę ć spę dzania czasu na pisaniu esejó w o swoich ś cież kach. Wydawał o się wtedy nawet, ż e na zawsze. Ale!

Tak się zł oż ył o, ż e miał em szczę ś cie odwiedzić niedawno w takim miejscu, w któ rym te same „atrakcje” po prostu codziennie prosił y o rę ce! Wyjechał em tam z „trudnym” sercem i lekkim smutkiem w duszy.

Co jest dla mnie pewnym znakiem, ż e tam, gdzie był am, jest dobrze i muszę wracać !

A wcześ niej muszę tylko powiedzieć innym! Có ż , nie moż esz przegapić tej sprawy!

Ogó lnie bardzo się cieszę , ż e mogę przedstawić pań stwu tę garś ć rodzynek!

Warto poznać jego smak i kolor – uwierz mi!

Zaczniemy oczywiś cie od tego, co mó wimy…

KILKA SŁ Ó W O TYM PRZYPOMINAJĄ CYM MIEJSCU, GDZIE WSZYSTKO ZNALEŹ LIŚ MY « < em> rodzynki »

Moja ż ona i ja kochamy Karpaty...

Zimą jeź dzimy tam na nartach. A latem też staramy się tam dotrzeć . A kiedy dochodzimy do „punktu wyjś cia”, siadamy, jak mó wią , na „11. numerze” i - naprzó d! Oznacza to, ż e lubimy teraz chodzić.15-20 kilometró w, wię c - nie mniej!

A na począ tku zł otej jesieni tego roku, ró wnie trudnej jak wszystkie poprzednie, w 2017 roku odwiedziliś my karpacką wioskę Worochta. Postanowiliś my zapoznać się z tą osadą i jej okolicami, któ re kiedyś był y tylko podjazdem. I nawet się nie myliliś my!

To cudowne miejsce, drodzy czytelnicy!

Co? ! !

A oto co!

Karpaty - wszystko "w ogó le" to cudowna kraina. I być moż e pod wzglę dem geograficznym jest najciekawszym krajobrazem w Europie Wschodniej.

Worochta to duż a wieś poł oż ona na zboczach Karpat, zaledwie 21 km od Howerli. Któ ry, jak wszyscy wiecie, jest oczywiś cie najwyż szą gó rą w ukraiń skich Karpatach (dokł adnie 2060 m 80 cm! ).

Waszą uwagę , jak są dzę , niewą tpliwie przycią gnę ł a gł oś na, moż e nawet dla niektó rych doś ć intrygują ca nazwa tej wioski.

Worochta! To znaczy, ż e to musiał być jeden z was, prawda?

Zanim, ż e tak powiem, zaczniesz rozrzucać zebrane „rodzynki” przed sobą , moim „zasadniczym” obowią zkiem jest zaprezentowanie tutaj najpierw najciekawszych i oryginalnych wersji pochodzenia tej nazwy.


Tak wię c pierwsza wersja jest najpopularniejsza, a zatem prawie powszechna.

Podobnie jak w poł owie XVI wieku ż ył i był niejaki Michaił Worochta. I był ż oł nierzem armii austriackiej. A sł uż ba zwykł ych ż oł nierzy w Austrii był a tak zł a, ż e ​ ​ wzią ł ją i uciekł z wojska.

Dotarł do miejsc, w któ rych obecnie znajduje się wieś jego imienia, i postanowił się tu osiedlić . I wcale nie był samotnikiem samotnikiem - nie był dzikim czł owiekiem! A bę dą c majsterkowiczem chę tnie pomagał każ demu, kto nie prosił o pomoc w czymś . A ludzie poszli do niego, jak mó wią , „oś cież nica”! Jakiś inny „cierpią cy” kieruje do niego stopy. A nadchodzą cy znajomi pytają go - gdzie, jak mó wią , tupiesz? Odpowiedź był a zawsze taka sama: „Idę do Worochty! »

Tak nazywał o się to miejsce - Worochta.

Ludzie zaczę li osiedlać się w pobliż u „ludowego” rzemieś lnika. Podobno ż eby nie tupać tu i tam przez wiele kilometró w z innym problemem.

I pojawił a się wioska Worochta.

Teraz druga wersja jest dla mnie bardziej wiarygodna, chociaż nie tak romantyczna jak pierwsza.

W tym samym czasie za panowania austriackiego, w któ rym wspomniany dobry czł owiek Worochta osiedlał się rzekomo w miejscowoś ciach, któ re teraz nazywają się jego imieniem, na tym samym terenie istniał ten sam porzą dek: miejscowa ludnoś ć ukraiń ska, pod peł ną kontrolą austriackie wł adze pań stwowe, ż e musiał jej zapł acić za wykarmienie lasu. Zrozumiał e dlaczego: ten region jest jeszcze doś ć zalesiony, a potem, w XIV-XVI wieku, był y jeszcze gę ste, moż na nawet powiedzieć bajeczne lasy! I należ y do miejscowej ludnoś ci każ dego powiatu (powiatu, powiatu - lub jak tam wtedy nazywano, nie pamię tam dokł adnie jak…) corocznie wysył ać w „punktach odbioru” okreś loną liczbę kł ó d pierwszej klasy z Lasy karpackie. A ta liczba był a mierzona w „kupach”.

A „kupa” to 25 duż ych wozó w! Lubię to.

Podobno na obrzeż ach wsi był o duż o lasó w, jak ją nazywano. I osiedlił em się tutaj na zamó wienie z gó ry.


Waż ni panowie z Wiednia i innych miast Ś wię tego Cesarstwa Rzymskiego musieli dla czegoś ż yć i nie znać ż alu…

Przejdź my do trzeciej wersji – oryginał u. Lingwistyczny!

Cał kiem przypadkowo wpadł a mi w oko. Ale cytuję ją tutaj, bo jest bardzo intrygują ca.

Ogó lnie rzecz biorą c, ukraiń scy entuzjastyczni ję zykoznawcy odkryli kiedyś , ż e wiele nazw ukraiń skich miejscowoś ci ma pochodzenie buł garskie. Pamię tacie, ż e byli tacy ludzie - Buł garzy?

Do pewnego czasu ż yli nad Woł gą cał kiem dobrze. Potem przyjaciel, potem walczą cy z są siadami – mieszkań cami Rusi Kijowskiej. Dopó ki Mongoł owie przybyli ze wschodu i przynieś li swoje osł awione jarzmo. A pań stwo buł garskie został o wchł onię te przez tych strasznych zdobywcó w.

I trzeba zrozumieć , ż e znacznej czę ś ci jego ludnoś ci udał o się uciec do Rosjan (któ rzy jednak za kilka lat czekali na ten sam nieszczę sny los! ).

Zwiedzać tutaj i nie zauważ ać tych dwó ch, nie, nawet trzech najciekawszych lokalnych atrakcji, to mniej wię cej tyle samo, co zwiedzanie Paryż a i nie zobaczenie Wież y Eiffla (o czym opowiada jedna już doś ć „brodata” anegdota). I one, jak najbardziej uderzają cy „obiekt” stolicy Francji, wyró ż niają się nie tylko duż ymi rozmiarami!

Po pierwsze, Worochta jest znana ludziom naszych czasó w z tego, ż e na jej terenie znajdują się skocznie narciarskie. Każ dy, kto wjeż dż a do Worochty z Jaremcza, oczywiś cie zwraca na nich uwagę , bo autostrada przechodzi tuż przed nimi.

Czyli kilka razy przechodziliś my obok, podnoszą c gł owy i „przyklejają c się ” do okien autobusu, myś lą c – jaka jest ich wysokoś ć?

A jak skoczkowie narciarscy mogą nie wystartować na szosie (bezpoś rednio w transporcie przejeż dż ają cym poniż ej), jeś li trampoliny znajdują się tak blisko jezdni? ! !

Teraz znamy odpowiedzi na te pytania!


Pierwszego dnia w Worochcie (co był o dla nas, lwowian, bezpł atne, ponieważ wszyscy pozostali „turyś ci” z naszego przyjazdu mieli przybyć tego dnia tylko wieczorem, a wycieczki tego dnia oczywiś cie nie był y planowane) postanowił em spotkać się z nimi bliż ej. Dowiedzieliś my się już , ż e miejsce, w któ rym wznoszą się te trampoliny (odpowiednio 90 m i 70 m; nawiasem mó wią c, kiedyś był y obiekty ogó lnounijne! ), nazywa się bazą sportową „Awangarda”.

Idziemy wię c do nich i widzimy najpierw zupeł nie inny i zupeł nie nam nieznany „obiekt” (trochę na uboczu), a za nim trochę dalej, a drugi podobny do niego, pod któ rym minę liś my , podnoszą c gł owę ze zdziwienia…

Co to był o? !!

Chł opaki, te obiekty okazał y się uderzają co podobne do rzymskich mostó w wiaduktowych! A był y to prawdziwe wiadukty, zbudowane dopiero nie w czasach rzymskich, ale w poł owie lat 90. XIX wieku dzię ki staraniom wł adz austro-wę gierskich.

Byli tu bardzo potrzebni, aby zapewnić poł ą czenie kolejowe tych terenó w z centralną i zachodnią czę ś cią „patchworkowego imperium”, Austro-Wę gier. Został y zbudowane przez wł oskich ż oł nierzy wzię tych do niewoli podczas wojny austriacko-prusko-wł oskiej w 1866 roku. Budowa trwał a wię c wiele lat - co najmniej 20-25. Prawie jak w staroż ytnym Egipcie…

A tak przy okazji, zbudowano te wyją tkowe wiadukty!

Ponieważ praca został a wykonana po prostu nad pomysł owymi projektami! Sowieccy budowniczowie, ci z lat 50. nie mogli zrozumieć , jak moż na go zbudować ? ! !

Nie wszystko był o tak zł e, jak widać w kró lestwie austro-wę gierskim!

W swojej nieś miertelnej powieś ci Przygody dobrego wojaka Szwejka Jaroslav Hasek pró bował przekonać nas, swoich czytelnikó w, do czegoś innego. Wię c geniusz się mylił …

Sł yszał em jednak o alternatywnej wersji pochodzenia tych wiaduktó w, któ rej istotą jest to, ż e są dzieł em staroż ytnych rzymskich mistrzó w!

I nie mają.100 lat „z ogonem”, ale prawie 2000, a nawet wię cej!

Nie wiem, czy to prawda...

Wiadukt, któ ry mieliś my po drodze, okazał się mniejszy, ale aktywny. Wewną trz jego ł ukó w czyjeś zrę czne dł onie przedstawiał y sł ynnego karpackiego powstań ca XVIII wieku Oł eksę Dowbusza i jego ukochaną . Od razu zaczą ł em go nazywać („o sobie”) „Wiadukt Dowbusza”.


A drugi, wię kszy (ten, któ ry był na uboczu i z któ rym musieliś my się trochę pó ź niej zapoznać ) nie jest już uż ywany do „bezpoś rednich celó w”. Ale jaki oszał amiają cy okazał się być w pobliż u!

Jednak, jak powiedział em, zostanie to omó wione poniż ej.

Zgadza się ! Szukali jednego wspaniał ego obiektu, a od czasu do czasu znajdowali jeszcze dwa, o któ rych istnienia w Worochcie nawet nie podejrzewano…

Tak – w koń cu przejdź my do trampolin!

I oto jesteś my u ich stó p.

Targ z pamią tkami, znajdują cy się przy wyjeź dzie z bazy, nie cieszył się duż ym zainteresowaniem – takich targowisk widzieliś my już wiele w karpackich osadach. Chcielibyś my wspią ć się na trampoliny!

Zwró ć uwagę , ż e obok nich znajduje się stary pojedynczy wycią g krzeseł kowy: oczywiś cie do podnoszenia sportowcó w. Stara ciotka, któ ra wyjrzał a z budki obok niej, prosi, ż e jeś li musisz iś ć na gó rę , to ją wł ą czę . Tylko - pienią dze (20 hrywien "z nosa") do przodu! Có ż , jakie problemy - chodź my!

A oto jesteś my na gó rze. Widzimy, ż e trampoliny są bardzo stare i niestety nie są nadzorowane. Ogrodzenia, balustrady schodowe - zardzewiał e. Kroki - wymazane przez stopy wielu pokoleń „skoczkó w”.

Konstrukcje betonowe - wię c po prostu odpadają na kawał ki. To smutne widzieć to wszystko, gdy stoisz obok…

Zupeł nie jakby sama „narty” wyglą dał y na znacznie nowsze.

Dwa paski „prowadnikó w” do nart są tak biał o-biał e i tak przyjemnie ś wiecić w sł oń cu! Czy są z metalu czy co?

Ponieważ brama w ogrodzeniu nie jest zamknię ta, postanawiamy wspią ć się na sam szczyt.

„Przewodniki” wykonane są ze specjalnej ceramiki. Kiedy pró bujesz postawić na nich stopę , w trosce o „zainteresowanie sportowe”, od razu zaczyna się zsuwać . Zrezygnujmy od razu z tego niebezpiecznego zaję cia. Deski przybite do krawę dzi ceramicznej narty wyglą dają jak nowe. Uważ aj wię c na „dział ają cą ” czę ś ć trampoliny!

A co najważ niejsze - widok przed nami jest po prostu wspaniał y!

Widok z lotu ptaka!


Gó ry, las, ekstremalne domy wioski w dole… Ś miesznie widzieć pod nami pocią g jadą cy z Worochty do Jaremcza, któ ry ma wyglą d ogromnego wę ż a, któ ry powoli i spokojnie czoł ga się gdzieś w swoich sprawach do wą wozu!

Siedzieliś my tam bardzo dł ugo. Robili zdję cia i robili zdję cia - nie mogli przestać!

Wyobraziliś my sobie, jak to jest skoczyć z trampoliny – i stał o się nieprzyjemne, gdy nasze oczy zwró cił y się w otchł ań , któ ra otworzył a się pod nami…

Podziwialiś my cał e to pię kno i poszliś my tego dnia do lasu - "oddychaj zdrowiem"!

Drugi, ten sam wielki wiadukt spotkaliś my nastę pnego dnia.

Ale opowiem o tym tu i teraz. W koń cu to nie zmienia istoty!

Tak wię c wieczorem, sprowadziwszy się po kolejnej wycieczce w gó ry, postanowiliś my „zwiedzać ” budynek, któ ry znajdował się w pobliż u naszego kompleksu turystycznego i nawet z daleka wydawał się okazał y.

Ogó lnie w koń cu przenieś liś my się na ten wiadukt.

Tak, ludzie!

To, jak mó wią , coś z czymś !

Nie spodziewaliś my się takiej skali!

Dł ugoś ć - kilkaset metró w! Ogromne ł uki (jak moż na znaleź ć w Internecie - do 30 metró w ś rednicy! )! Uł oż one kamień w kamień - tak jak tam mó wią , wychwalają c egipskie piramidy, nie moż na wł oż yć mię dzy nie ostrza noż a!

A są siedniego nowoczesnego mostu kolejowego (wiadukt, któ ry faktycznie dział ał przez ponad 100 lat, wymieniony w 2000 roku, któ ry mó gł ró wnie ł atwo i niezawodnie dział ać! ) po prostu nie zauważ asz ze wzglę du na jego prymitywny wyglą d w poró wnaniu do z TYM…

Nie mogliś my wyjechać przez dł ugi czas…

Wspią ł się na nią .

Szliś my wzdł uż toró w kolejowych wytyczonych przy wiaduktach, tu i ó wdzie zaglą dają c w przepaś ć...Generalnie jest niebezpiecznie! W koń cu szerokoś ć „czę ś ci roboczej” wynosi okoł o czterech metró w, a ogrodzenie został o usunię te - podobno przez lokalnych zbieraczy zł omu.

Zeszliś my na dó ł i spojrzeliś my na wiadukt ze wszystkich stron…

Wspię liś my się na znajdują cy się obok nowoczesny most, nie zwracają c na to uwagi, bo nasze oczy mogł y patrzeć tylko w jedną stronę !

I zrobił , zrobił , zrobił zdję cia…

To był tylko radosny zawró t gł owy po zobaczeniu tego niesamowitego dzieł a ludzkiej myś li!


I nie mogliś my zrozumieć – naprawdę , jak zbudowali tę wspaniał ą konstrukcję ? ! !

Wró ciliś my do bazy z nowymi wraż eniami!

Có ż , nasze wakacje w Worochcie rozpoczę ł y się ś wietnie!

SEKCJA DRUGA

CENTRUM EUROPY

- Oto ś rodek Europy! - powiedział a wyraź nie Inna Pawł owna, nasza nauczycielka ję zyka i literatury rosyjskiej.

A cał a nasza 9 klasa „B” gimnazjum nr 9 we Lwowie posł usznie zaskrzypiał a zgodnie z pisakami. Maj 1991 był w kalendarzu. Rok szkolny dobiegał koń ca.

Napisaliś my coroczne dyktando po rosyjsku. Wiele z nich został o napisanych przez nas w tych latach szkolnych. Nie wspominają c o wszystkich! Czego po prostu nie napisaliś my…

Ale temat dyktando, cytat, z któ rego zacytował em na począ tku tego „highlights”, został zapamię tany! Ponieważ wydawał a mi się tak interesują ca, ż e ​ ​ gdy pisaliś my dalej, jedna myś l cią gle przebiegał a mi przez gł owę.

Pomyś lał em wtedy: „A jak wyglą da to centrum Europy? ! ! To był oby tam do odwiedzenia! ».

I nie wydawał o się to trudne, bo to miejsce jest niedaleko naszego Lwowa - mię dzy miastami Rachó w i Tiaczó w, we wsi Dilove, w Karpatach Ukraiń skich.

Ale dopiero 28 lat pó ź niej udał o mi się odwiedzić geograficzny ś rodek czę ś ci ś wiata, w któ rej mieszkamy. I dokł adnie to wydarzył o się podczas naszej podró ż y do Worochty, o zebranych „highlights” wi wokó ł któ rych teraz staram się wam wszystkim opowiedzieć .

Szczegó lnie ciekawie był o posł uchać tego na Przeł ę czy Jabł onickiej, gdzie zrobiliś my pó ł godzinny postó j. Ona, z urodzenia miejscowa, opowiedział a nam wiele ciekawostek z historii ziem poł oż onych na obrzeż ach przeł ę czy. W burzliwym XX wieku tereny te niejednokrotnie przechodził y z rą k do rą k. I ciekawie był o zapoznać się z tymi faktami na przykł adzie ż ycia jej przodkó w.


W 1918 jej pradziadkowie zmienili „pierwsze” obywatelstwo austro-wę gierskie na czechosł owackie. To na bardzo kró tki czas okazali się obywatele Polski, któ rych ś rodowiska rzą dzą ce brał y najbardziej aktywny udział w rozbiorze Czechosł owacji w 1938 roku. Potem, takż e na kró tko, przybył tu rzą d sowiecki, a nastę pnie niemieccy okupanci podczas Wielkiej Wojny Ojczyź nianej. A potem znó w przybył y wojska sowieckie i to już od bardzo dawna. Do niedawnych, ale na szczę ś cie minionych „niesamowitych” lat dziewię ć dziesią tych.

Z wielką przyjemnoś cią wysł uchał em tej niespiesznej opowieś ci ró wnież dlatego, ż e pani Olga bardzo dobrze mó wił a o wszystkich, któ rzy przybyli do jej ojczyzny. Na razie, kiedy 9 maja nie jest już ś wię tem na Ukrainie, nazwał a sowieckich ż oł nierzy wyzwolicielami tego regionu od nazistó w, chciał em jej z wdzię cznoś cią uś cisną ć dł oń – mó j dziadek był sowieckim oficerem.

Nawiasem mó wią c, pomnik ż oł nierzy dywizji sowieckich, któ rzy w 1944 r. zdobyli Przeł ę cz Jabł onnicka, znajduje się w tym samym miejscu, w któ rym został wzniesiony w latach 50. XX wieku i jest w doskonał ym stanie. I nie jest to rzadkoś cią w regionie Karpat. Podobno tutaj w Karpatach ludzie testamentu zachowania tych zabytkó w są przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Có ż , przejdź my dalej!

Rachow, powiem ci, jakoś nawet nie zauważ yliś my!

Centrum miasta, w któ rym co roku odbywa się Huculski Festiwal Bryndzy (brynza to sł ony owczy ser) okazał o się cał kiem mił e i przypominał o mi wę gierskie prowincjonalne miasteczka, któ re kiedyś odwiedziliś my. Có ż , widać , ż e niedaleko Wę gier!

Ale nie tam nas wysadzili (bo wszystko co ciekawe widzieliś my z okien autobusu i okazał o się , ż e to wystarczy), ale prawie na obrzeż ach, gdzie pokazano nam kilka koś cioł ó w zbudowanych w poł owie XIX wieku.

No to potem szliś my przez wą skie, krzywe, zalane strumienie brudnej wody, uliczki… Od miejscowej babci kupiliś my butelkę domowego wina (burda i nie tylko – kwaś ne o smaku czegoś takiego, niepostrzeż enie wiejskie! ). To wszystko Rachó w!

A potem czekał o na nas geograficzne centrum naszego cierpliwego i bogatego w historię kontynentu.


Przyznam się szczerze, z jakiegoś powodu, podczas gdy nasz, jeszcze doś ć stary, a nawet regularnie pykają cy karpackimi serpentynami „Ikarus” pokonywał ostatnie kilkaset metró w od Rachowa do wsi Dilovy, moja gł owa uparcie myś lał a, ż e ​ ​ jeś li moż e , na biegunie pó ł nocnym (lub poł udniowym) Ziemi nie jest naszym przeznaczeniem, najprawdopodobniej postawić stopę w tym ż yciu, to przynajmniej wejdziemy do ś rodka Europy, „Pardont”, pó jdziemy!

Szybko mijamy wioskę Dilove.

Wioska jest jak wieś . Godny uwagi tylko z nazwy. Zapewne wielu miejscowych (lub ich rodzicó w) jest tak „wulgarnych”, ż e lepiej nie wkł adać palca do ust. Ż art!

Deszcz trwa. Dlatego wszyscy turyś ci, po wysł uchaniu informacji naszego drogiego przewodnika, są fotografowani w pobliż u najważ niejszego „obiektu”, starają c się nie zatrzymywać .

I oczywiś cie nie przegrywamy takiego przypadku!

Rachó w pokazuje kolejną turystyczną „arkę ”, któ ra, ż e ​ ​ tak powiem, zabiera kolejnych, ż eby się zapoznać … Za nim druga, trzecia…

Ż ycie toczy się dalej!

Po poł udniu moż na był o odwiedzić Karpackie Muzeum Przyrody, znajdują ce się tutaj dwa kroki od najważ niejszego obiektu geograficznego. Nie poszliś my oglą dać eksponató w, ale woleliś my nadal komunikować się z tą wł aś nie naturą , spacerują c po parku, w któ rym znajduje się muzeum.

Tam zebrał em trochę dzikich orzechó w laskowych – ku pamię ci…

I „razem z czystą duszą , bł ogosł awią c cios losu”, wró ciliś my do Worochty.

A jakie był y Twoje wraż enia z wizyty w wyż ej wymienionym obiekcie – prawda, pytasz?

Tak tak… Nic specjalnego. Nie moż esz wybrać najlepszych sł ó w, aby opisać nasze wraż enia!

Wszystko okazał o się proste. Zrozumienie wagi chwili przyszł o pó ź niej.

Jak prawie zawsze…

rodzynki TRZECI

„NAJBARDZIEJ GÓ RSKA STACJA POGODY NA UKRAINIE”

Nastę pnego dnia musieliś my odwiedzić miejsca, któ rych wcią ż nie znamy.

Postanowiliś my zapoznać się z ł ą ką Pozhizhevskaya.

Był a opcja wyjazdu do Howerli, ale odmó wiliś my, choć naprawdę chcieliś my jak najszybciej sprawdzić , czy nie straciliś my sił podczas letniego „siedzenia” w nie stoł ecznym jeszcze Lwowie. Postanowiliś my, ż e tak powiem, zostawić nam smaczny kawał ek na przeką skę !

Tak wię c skuszeni sł ynną nazwą miejsca, któ re fajnie był oby odwiedzić (wedł ug naszego touroperatora), poszliś my zapoznać się dla nas z nowymi miejscami.


Dla tych, któ rzy nie mieli przyjemnoś ci zwiedzać ukraiń skie Karpaty, sł owo „gó rska ł ą ka” moż e zainteresować . Wyjaś nię pokró tce, co to znaczy: tak nazywają się gó rskie ł ą ki w ukraiń skich Karpatach.

Powiedział a nam, ż e jest có rką leś niczego. I wszystko od razu stał o się jasne! Ludzie, któ rzy dorastali na ł onie natury, nie stają się „matkami synó w” i „tlenowymi dziewczynami”.

No wię c poszliś my, wię c poszliś my na pieszą wę dró wkę na „pole przeciwpoż arowe”.

Począ tek naszej trasy znajdował się u podnó ż a Howerli. Przywió zł nas tam ten sam Ikarus, któ ry dzień wcześ niej zawió zł do centrum Europy. Kolejne dwa takie same Ikarusy dostarczył y dwie grupy kolegó w z wyś cigu, któ rzy tego dnia chcieli podbić Howerlę . Jak się okazał o, spieszyli się i lepiej był oby, gdyby poczekali do pią tku.

Tatiana, nie odkł adają c walizki w „dł ugiej szufladzie”, poprowadził a nas doś ć stromą ś cież ką , usianą duż ymi, mokrymi od wczorajszego deszczu brukiem.

Drugą opcją jest ucieczka zygzakiem z boku na bok, bo wedł ug niej niedź wiedź ze swoim cię ż kim padliną nie moż e wykonywać tak ostrych manewró w i tak imitują c zają ce jest szansa na oderwanie nogi od niego. Moim zdaniem pierwsza, druga opcja, obie nie są idealne!

Aby to zrobić , musisz mieć silną psychikę i być rozwinię ty fizycznie! Kiedy Tatiana mi opowiadał a, przypomniał em sobie, co robili Syberyjczycy podczas podobnego spotkania w tajdze z Michaił em Iwanowiczem. Radzą nie krzyczeć , gdy zobaczysz koń ską stopę , nie spieszyć się do biegu – nadal nie moż esz uciec przed niedź wiedziem, bo biegnie szybciej niż czł owiek. I koniecznie bę dzie biegał za tymi, któ rzy przed nim uciekali i krzyczeli ze strachu przed „kró lem natury”, bo przy takim spektaklu ma instynkt drapież nika. Jak zachowują się Syberyjczycy w takich sytuacjach? Ale to bardzo proste - spokojnie i uprzejmie zamawiają z niedź wiedziem i, z szacunkiem cofają c, starają się spokojnie wyjś ć.

A bestia z reguł y uwalnia czł owieka od ś wiata.


Jeden z koleż anek mojego taty ze studió w, po przeprowadzce na stał e w syberyjski ś nieg i ló d, raz zderzył się czoł owo z niedź wiedziem z mł odymi w tajdze (bardziej niebezpiecznie w „zwią zkach” niedź wiedzi i ludzi trudno wyobraź sobie! ), Nie gł upi, wzią ł i spokojnie pokazał matkę z pustymi rę kami matce, któ ra warczał a z wś ciekł oś ci - patrz, broni nie mam! A niedź wiedź go zrozumiał ! Umilkł a, usiadł a spokojnie, a jej jednoznaczne spojrzenie powiedział o wujowi, ż e moż e iś ć .

Niedź wiedź jest bardzo niebezpiecznym drapież nikiem. Kiedy wszyscy sł uchali od niego rad Tatiany o czysto „karpackich” sztuczkach zbawienia, ja przypomniał em sobie historię „Zł y duch z Yambuya”, któ ra opowiada o prawdziwych wydarzeniach, któ re miał y miejsce pod koniec lat 40. na Syberii Wschodniej.

Mieszkał na opustoszał ym terenie na obrzeż ach gó ry Yambui, niedź wiedź -kanibal zabił i zjadł wielu swoich „goś ci” w ludzkiej postaci, dopó ki ludzie nie zdali sobie sprawy, ż e nie są to bawią ce się diabł y, a niektó re bardziej „materialne”, zaciekł e, przebiegł e i podł e. i nie znalazł em rady „mistrza tajgi”…

Ale byliś my rozkojarzeni. Przepraszamy!

Poszliś my wię c na „ognistą ł ą kę ”. Chociaż podejś cie był o doś ć proste, a ś cież ka biegł a ś cież ką , doś ć wydrą ż oną „serpentyną ” na zboczu wzgó rza, po drodze jeszcze zrobił em kilka przystankó w, ponieważ w grupie był o kilka starszych kobiet, któ re ró wnież uważ ał y tę drogę za trudną . W pozostał ej czę ś ci cał a grupa, prawie na peł nych obrotach, udał a się na boró wki, któ re w karpackich stawach. A dla nich mieszkań cy stepó w, w koń cu dzikie jagody, zaskakują co!

Trzeci, jak powiedzieli, został wysł any do wioski po artykuł y spoż ywcze.

Wó dz, wujek po pię ć dziesią tce (bardzo przypomina Atamana Sidora Luty ze znanego radzieckiego westernu „Przygody nieuchwytnych mś cicieli” – tylko staruszek) opowiada o pracy stacji pogodowej. O tym, jak mierzy się temperaturę , wilgotnoś ć , natę ż enie przepł ywu powietrza i inne parametry.

Tutaj podaje nam, na naszą szczerą proś bę , najdokł adniejszą prognozę na nadchodzą ce dni. Nie mogł o nas tam zabrakną ć – nadal musimy podró ż ować po Karpatach i nie chcielibyś my tego robić w deszczu!

Okazał o się , ż e zimą stacja meteorologiczna jest po prostu odcię ta od ś wiata, gdy pada ś nieg i wszystkie szlaki są poniż ej pó ł torametrowej (a nawet wię cej! ) warstwy ś niegu. Nastę pnie w dó ł , do ludzi, moż na dostać się tylko na narty.


I z powrotem - z wyją tkiem helikoptera, któ rego tutaj oczywiś cie nikt nie ma. Dlatego mieszkań cy stacji muszą być bezczynni przez wiele dni.

Co do mnie – nawet jakoś romantycznie, prawda? ! ! Có ż za pole fantazji dla pisarza takiego jak Stephen King!

Wszystkich nas bawił y sł owa mojego wujka o tym, jak kiedyś na nich patrzył niedź wiedź . W poszukiwaniu poż ywienia szponiasta stopa gł upio wspię ł a się przez pł ot do miejsca, w któ rym znajdował y się urzą dzenia meteorologiczne, a jak wró cić , nie zrozumiał od razu. W rezultacie wszystko powalił i zniszczył , aż wiedział , jak wró cić . Gł upi niedź wiedź przeszkadza ludziom!

Po tej mił ej znajomoś ci, po wypiciu mewy karpackiej na stacji, w koń cu zrobiliś my mnó stwo zdję ć pię knych gatunkó w, wró ciliś my do naszego „Ikara”.

Wydaje się , ż e jest to raczej prosty spacer...

Ale czy podziwiał eś pię kno Karpat, czy inspirował eś się zdrowym, czystym powietrzem, czy poznał eś dobrych ludzi?

Có ż , czy to nie wystarczy? ! !

Podczas gdy „Ł ą ka gó rska Pozhizhevskaya” - jakoś , na pewno jeszcze na ciebie spojrzymy!

SEKCJA CZWARTA

ZAPOMNIANE KRZESŁ O

W Karpatach istnieje wiele powtarzają cych się nazw. Te same miejsca w ró ż nych czę ś ciach gó r nazywane są tak samo. Czy zbiegał y się okolicznoś ci z powodu lub w jakich zostali tak nazwani, czy mieszkań cy byli zdezorientowani i powtarzali i nazywali ró ż ne gó ry, doliny, rzeki, wodospady… Nie wiem, o co chodzi.

W Karpatach jest prawie tuzin gó r o nieco tajemniczej nazwie Magura.

I wł aś nie na tę gó rę , znajdują cą się niedaleko Worochty, nastę pnego dnia odbyliś my wycieczkę.

Wybraliś my tę wę dró wkę , ponieważ obiecano, ż e wprawdzie nie przewiduje zwiedzania wielu zabytkó w, ale mimo wszystko wę dró wka musiał a być doś ć dł uga pod wzglę dem czasu i odległ oś ci. W zwią zku z tym pod wzglę dem aktywnoś ci fizycznej jest to ró wnież doś ć trudne. I musieliś my trenować do trzeciego w naszym ż yciu podboju Howerli!

Pojechaliś my wię c na Magurę .


Wasilij ostrzegł , ż e jest trują cy. Jeś li weź miesz go do rę ki, a potem np. przetrzesz oczy, za kilka godzin bę dziesz kompletnie ś lepy – na zawsze. Tak, naprawdę tego potrzebujemy - wzią ć go w garś ć i potem przetrzeć oczy!

Kolejny pamię tny postó j miał miejsce na doś ć duż ej skalnej pó ł ce, z któ rej roztaczał się wspaniał y widok na skocznie narciarskie, z któ rych skakali wtedy zawodnicy.

Tak-tak – trenują w czasie „niezimowym”! W tym celu odskocznie mają specjalną osł onę . Widział em je na wł asne oczy - "teleskopy" (có ż , z jakiegoś powodu cią gł a komunikacja z komputerem nie psuje mi wzroku - tajemnica natury, i nieważ ne! ).

Có ż , odpoczę liś my i ruszyliś my do przodu!

Nastę pnie wspię liś my się na szczyt gó ry, któ ra nie spotkał a nas z niczym ciekawym. Tylko udał o się "skorzystać z usł ug" duż ych jeż yn.

Potem zatrzymał em się na „przeką skę ” (có ż , to „ś wię te”!

), A po przekroczeniu doś ć kró tkiego grzbietu na gó rze zwanej Pyatihatki, zaczę liś my schodzić jej zboczem do domu - w Worochcie.

Na zboczu Piatihatok spotkaliś my ozdobną „chał upę ” kozacką (ogrodzony drewnianym pł otem obó z Kozakó w Zaporoskich z czasó w Bohdana Chmielnickiego).

Grupa naszych kolegó w z kompleksu turystycznego Worochta już tam odwiedził a i wybrali na ten dzień ł atwiejszą i kró tszą wycieczkę . Widzieliś my ich zdewastowane kotł y dla kozackich kulesh, któ re prawdopodobnie już „pę kł y” podczas wspinaczki na Magurę .

A potem…

Wtedy moja ż ona i ja wł aś nie mieliś my atak serca!

Widzieliś my podpory, liny i wiszą ce na nich, na zawieszeniach, krzesł a ogromnej (na cał ej dł ugoś ci toru) kolei krzeseł kowej. Jesteś my narciarzami - "fanami"! To jest nasze kochanie!

Jedna myś l przebiegł a mi przez gł owę – ale ską d się wzię ł a? ! ! Ż aden przewodnik nas o tym nie poinformował . A w naszym kompleksie turystycznym, w programie tej wycieczki, nie został a wymieniona.

Jak to? ! !

Nasz przewodnik Wasilij na nasze zdziwione dociekania odpowiada, ż e ​ ​ tutaj, w już okrytej zasł oną czasu „pierestrojce” lat 80. , trenowali sowieccy narciarze.


„Latają cy narciarze” skakali z trampoliny, a tu na tej trasie aż cztery kilometry (w tej samej rozwinię tej Europie Zachodniej takich tras nie ma np. tak duż o! ) trenowali w slalomie narciarskim. Ale od począ tku 2000 roku, wedł ug Wasilija, ta trasa został a porzucona. Powó d? Facet odpowiedział kró tko - "biznes". Narciarski gigant Ukrainy i jednocześ nie jeden z najdroż szych oś rodkó w narciarskich w Europie o nazwie Bukovel uczynił to miejsce nieopł acalnym dla narciarstwa. …

Od tak. Trampoliny wcią ż jakoś sł uż ą wielkiej sprawie rozwoju sportu na ziemi, a tu…

Zardzewiał e liny skrzypią na wietrze, komó rki z niemal przegnił ymi drewnianymi siedzeniami i oparciami koł yszą się …

Uruchom…

Szliś my tą trasą przez dł ugi czas. Wprawne oko narciarza zauważ ył o wszystkie jego „narciarskie” cechy. Ś wietna trasa!

Ale najwyraź niej nikt nie powinien już tu jeź dzić …

Stoki, na któ rych narciarze biegali zimą szybciej niż wiatr, są teraz zajmowane przez lokalnych hodowcó w bydł a…

Szliś my i chodziliś my po torze. Podpory „krzesł a” towarzyszył y nam cichym, smutnym hał asem...

Worochtę moż na zobaczyć poniż ej. Wró ciliś my…

Przepraszam. Tak mi przykro!

Wyszł o jakieś smutne "highlights", drodzy czytelnicy!

Ale co moż esz zrobić . Zdarza się .

Przepraszamy ...

PIĄ TA „MODA”

„Nigdy nie drap się w trudnych miejscach! ! ! »

Ta podró ż do Worochty okazał a się dla mnie osobiś cie niezwykle przydatna pod każ dym wzglę dem. Miał em już zaszczyt opowiedzieć o wielu pię knych i przydatnych rzeczach powyż ej i bę dę to robić pó ź niej, ale teraz chciał bym opowiedzieć o czymś , co nie jest tak zabawne…

Na ten dzień wybraliś my wę dró wkę do Zapisanego Kamienia.

Wcale nie interesował a nas nazwa, ale obiecana niezwykł oś ć , pię kno, a nawet trochę mistycyzmu, czy coś w tym miejscu.

Jest to grupa bardzo niezwykł ych skał z piaskowca, jakby celowo zebrana raz w jednym miejscu przez kogoś bardzo potę ż nego, staroż ytnego i mą drego, miejmy nadzieję . Ich wysokoś ć wynosi od 2 do 20 metró w. Cał kowita dł ugoś ć tego niewielkiego masywu skalnego wynosi od 80 do 100 metró w. Ogó lnie jest na co „popatrzeć ”.

Obiekt ten znajduje się w powiecie werchowiń skim obwodu iwano-frankowskiego, kilka kilometró w od przeł ę czy Bukowica.

Skał y te otrzymał y swoją nazwę po odkryciu na nich petroglifó w (staroż ytnych inskrypcji) z czasó w Rusi Kijowskiej, a nie od jednego ludzkiego nawyku, o któ rym niektó rzy z Was mogli przez chwilę bł ysną ć w gł owie… < /p>


W autobusie nasz przewodnik tego dnia, najsł odszy mł odzieniec o promiennym uś miechu imieniem Iwan, powiedział nam, ż e na tych skał ach kiedyś znajdował a się pogań ska ś wią tynia staroż ytnych Sł owian.

I ż e, jak mó wią , karpacki biali magowie, czarnoksię ż nicy-molfary lubią tu odwiedzać . To mnie natychmiast "zmę czył o". Magia? Ta-a-a...Nie ma w tym nic dobrego i normalna osoba powinna trzymać się z daleka od tego i tych, któ rzy z niego korzystają .

Ale od razu przyszł o mi na myś l zbawcze przysł owie: „Bó g nie zdradzi, ś winia nie bę dzie jadł a! ».

Tym razem droga nie był a dla nas szczegó lnie interesują ca, „spaceró w amatoró w”. Ponieważ wię kszoś ć z nich przeszł a przez nawet malownicze miejsca. Znajdował y się one na obrzeż ach gó ry Kapilash („czapka” - przetł umaczone z lokalnego dialektu „karpackiego”). A odwiedziliś my tu rok temu.

Szanowni Pań stwo, podobnie jak poprzedniego dnia w kampanii na Magurze, przykuł o zachowanie niektó rych naszych towarzyszy.

Z jakiegoś powodu starsza para był a stale za grupą.

Duż e kamienie o najdziwniejszych kształ tach, znajdują ce się w jednym miejscu...Niektó re z nich mają mał e jaskinie...

Mię dzy kamieniami - miejscami wą skie przejś cia...

Las zbliż a się do skał ze wszystkich stron…

Ś wist wiatru i szum drzew zamienił y wyobraź nię w szept duchó w…

Rzeczywiś cie, niezwykł e miasto! A jednak wokó ł wyczuwał o się coś mistycznego.

I tak, nie wiem kto, ale od razu poczuł em się ponuro...

Dobrze. Po zjedzeniu Twojej „suchej racji” zaczynamy zwiedzać witrynę . Nasz przewodnik Ivan, lś nią cy uś miechem „za milion dolaró w”, opowiada historię tego miejsca i jego cech. Ż e był a tu pogań ska ś wią tynia. O niektó rych mitycznych olbrzymach Karpat (od ich imion, jak mó wią , wzię ł a się nazwa Karpat), ż e wszystkie te „kamienie” i kiedyś nic tu nie naszkicował y.

Perspektywy z tego miejsca są naprawdę ś wietne!

A oto „wanny”. Zgadza się : są wypeł nione dziwną , nawet trochę lub czymś , zł ą wodą .

I tu mogą pojawić się pierwsze kł opoty w tym zł ym miejscu. I nie tylko ze mną !


Po prostu twó j skromny sł uga, niestety, w niektó rych sytuacjach, gdy trzeba uważ nie sł uchać , ma nawyk, przepraszam za wyraż enie „klaskać w uszy”, myś lą c bez powodu o czymś wł asnym. Wię c to też był o tutaj! Wysł uchał em sł ó w o niedopuszczalnoś ci dotykania wody w „wannach”. A na szczycie skał y „strzał ” pomyś lał em, ż eby zmoczyć w niej palce! Ale na szczę ś cie dla wszystkich wstydził em się tego zrobić . Tutaj jest zbyt nietypowo!

Nikt nigdy nie dowiedział się , ż e tego dnia moż e mieć jeszcze jeden problem. I bardzo duż y problem!

Wierzcie lub nie, ale nasz przewodnik Ivan powiedział nam, ż e on i jego przyjaciel specjalnie mieszali wodę w jednej z „ł aź ni”, aby sprawdzić , czy znak dział a, ż e ​ ​ tak powiem.

Jak powiedział kiedyś , na dł ugo przed ś miercią , kró l, któ ry nie wierzył ani w Boga, ani w diabł a – „... wię c bajki babci mó wią prawdę ! »

Tego dnia nie wydarzył o się wię cej wydarzeń , dobrych lub zł ych. Wró ciliś my do naszej „Worochty”, ukochanej w naszych duszach, bezpieczni i zdrowi.

Dzię ki Bogu...

SEKCJA SZÓ STA

RZĄ D OBYWATELSKI

I oto nadszedł gł ó wny dzień naszej trasy!

Dzień Powstania Howerli!

„Dach Ukrainy” odwiedziliś my już dwukrotnie.

Teraz przyszł a kolej na trzecią , któ ra zawsze powinna być . W koń cu tak! ?

Rano udajemy się do punktu wyjś cia.

Jedź w pobliż u - 20 kilometró w, nie wię cej.

Wyglą da na to, ż e tę akcję wybrał a poł owa goś ci „Worochty”. Aż trzy autobusy zebrał y się , by wjechać na najwyż szy punkt Ukrainy.

Chodź my.

Przewodniczka z kompleksu turystycznego, cią gle zawstydzona (oczywiś cie - swoimi obowią zkami) i okresowo rumienią ca się , opowiada nam o Karpackim Rezerwacie Biosfery, jakim jest pasmo gó rskie Czarnogó ry, któ rego najwyż szy szczyt (i jednocześ nie cał ej Ukrainy) i to Howerla. Zajmuje powierzchnię prawie 6000 hektaró w. Opowiada tam coś o chł opcu Prucie (jak wiecie ta wielka rzeka ma swoje ź ró dł o na zboczach Howerli) i dziewczynce Howerli i ich nieszczę ś liwej mił oś ci, któ ra dla nich obu skoń czył a się bardzo smutno z powodu niechę ci taty pię knoś ci. , jakby z tych samych mitycznych Karpi) na speł nienie ż yczeń mł odych ludzi.


Przyznaję , ż e tak naprawdę nie sł uchał em tego wszystkiego. Wszystkie bajki są dla dzieci! Wszystkie myś li dotyczył y przyszł ego wejś cia. W mojej duszy był pewien niepokó j. Nie, nie z powodu przyszł ych trudnoś ci w powrocie do zdrowia. Już tę dy przeszliś my i wiedzieliś my, ż e nie ma w tym nic super cię ż kiego.

Martwisz się o coś innego.

No có ż , nie chciał em być jak moi koledzy z wyś cigu, któ rzy we wtorek pospieszyli do Howerli i, jak trafnie powiedział jeden z nich, „bł ą kali się tam jak jeż e we mgle”!

W koń cu Howerla wcią ż jest dobra, a wię c oferuje po prostu wspaniał e widoki na otaczają ce gó ry! Spoś ró d nich szczegó lnie chcieliś my zobaczyć Mount Stig, któ ry jest oś rodkiem narciarskim Dragobrat.

Có ż , zysk!

Zostaliś my oczywiś cie przywiezieni na kemping Zaroslak, któ ry znajduje się na wysokoś ci 1100 m n. p. m. i jak wiecie, lub jak zapewne wiecie, drodzy czytelnicy, jest punktem wyjś cia „trasa klasyczna” na szczycie Howerli. Dlaczego ten obó z nazywa się tak? Nie udał o mi się jeszcze wyjaś nić , ale wydaje mi się , ż e tak nazywał a się waż na osoba zaangaż owana w jego budowę . No tak, w zasadzie to nie ma znaczenia.

A oto stoimy w lesie u podnó ż a „ukraiń skiej Jomolungmy”.

Nowicjusze martwią się o przyszł oś ć . Od razu moż na je odró ż nić podekscytowanymi gł osami i nerwowymi ruchami, gdy kopią w swoich plecakach, od czasu do czasu dotykają c się i patrzą c na siebie.

A moja ż ona i ja jesteś my spokojni. Pogoda jest ś wietna - sł oń ce ś wieci jasno!

Czekamy na dyrygenta. Facet i dziewczyna, któ rzy towarzyszyli nam z kompleksu turystycznego na Howerli, nie zabiorą nas. Dziewczyna zostaje na dole, a facet „zamyka”.

Niczego od niego nie kupiliś my, bo takie pamią tki dostaliś my w 2011 roku, pod wpł ywem emocji, podczas debiutanckiego wejś cia na najwyż szy szczyt Ukrainy.

Nasz przywó dca nazywał się Vladimir. Udzielił nam kró tkiej odprawy, któ rej istotą był o to, ż e musimy być mu bezwarunkowo posł uszni, podą ż ać tą samą ś cież ką co on, a nie tam, gdzie cią gnie dusza. Co powie, gdzie moż na po raz ostatni zebrać wodę przed wejś ciem na szczyt.

Powiedział też , ż e po przeszł ych deszczach kamienie leż ą ce na ś cież ce na gó rę zyskał y duż ą mobilnoś ć i dlatego należ y po nich bardzo ostroż nie wchodzić .


Masz pytania? Brak pytań . Doskonale!

Tak jak towarzysz Suchow z Biał ego sł oń ca pustyni!

Kró tko mó wią c, w rzeczywistoś ci! Bez zbę dnych sł ó w i sentymentó w.

Patrzą c w przyszł oś ć , powiem, ż e tak był o podczas wspinaczki. Osobiś cie szanuję takich ludzi!

W odpowiedzi na pytanie o ponowne wejś cie na Howerlę , pan Woł odymyr powiedział , ż e jest to jego 57. wejś cie w tym sezonie. Lubię to!

Prawdziwy „obywatel Howerli”, pomyś lał em!

Podejś cie zaję ł o nam dwie i pó ł godziny.

Na szczę ś cie wszystko przebiegł o bez incydentó w i nagł ych wypadkó w. Od czasu do czasu Wł adimir krzyczał na mą drych ludzi, któ rzy wcią ż znajdowali się w grupie i pró bowali oderwać się od firmy. Przez walkie-talkie wydał rozkaz ś lusarzowi (był naszym przewodnikiem z „Worochty”), aby prowadził maruderó w. Jego wzrok był naprawdę jak orzeł !

Podczas postojó w opowiadał nam ró ż ne historie, któ re przydarzył y mu się podczas poprzednich podjazdó w. Niestety nie mogł em ich posł uchać – musiał em zwró cić uwagę na moją ukochaną ż onę i sfotografować ją na tle spektakularnych widokó w Karpat, któ re coraz bardziej rozwijał y się przed naszymi zachwyconymi spojrzeniami.

Podejś cie nie był o trudne dla Lidy i dla mnie (w przeciwień stwie do niektó rych począ tkują cych), ponieważ znaliś my już tę trasę . Jak zwykle najtrudniejsza był a wspinaczka na Malą Howerlę . Ale wszystkim się udał o.

Nikt się nie wycofał . Dobra robota - koledzy z powstania!

Pamię tam, jak nasz przewodnik, uś miechają c się sarkastycznie, zapytał nas, ż e podobno już wieszał eś makaron na uszach, opowiadają c historię o tym, ską d wzię ł a się nazwa Howerla, prawda? Kim był chł opiec Prut, dziewczyna Howerla i jej zł y ojciec nie pozwolił im się ż enić itd. itd. ? Nastę pnie przekazał wiarygodne, jego zdaniem, informacje o tym, co oznacza sł owo i ską d się wzię ł o

SEKCJA SIÓ DMA

(I DLA MNIE NAJWAŻ NIEJSZE…)

„DZIĘ KUJĘ MISTRZOWIE! »

Có ż , to wszystko, chł opaki!

Lub prawie wszystko.

Ach, ludzie, co jest ze mną nie tak!


Dodał em do tego miejsca i zdał em sobie sprawę , ż e stracił em coś waż nego ...

Jak mó gł bym o tym zapomnieć ? ! !

A teraz pamię tam…

Wieczó r przedostatniego dnia naszego pobytu w Worochcie…

Jutro wię kszoś ć naszych kolegó w wraca do domu wcześ nie rano, a my lwowianie moż emy jeszcze zostać do wieczora...

Jesteś my teraz na przyję ciu poż egnalnym. Nie pisał am o tym, ale na pró ż no - w "Worochcie", bo co wieczó r mieliś my znakomity i zawsze bardzo emocjonalnie przygotowany program wieczorny. Począ tkowo dział ał a tu sekcja rozrywkowa nawią zują ca do lokalnego huculskiego smaku. A potem - tań ce-shmantsy-obzhimantsy! Ż art - wszystko był o bardzo kulturowe - "wielokulturowe".

A teraz tań czymy – kto jest do czego… Disco to przecież!

Tam, gdzie tancerze balowi nie bę dą zainteresowani, prawdopodobnie…

Chociaż moż e lubią zdejmować i „zrzucać ” kajdany zasad „poprawnych” tań có w i zrywać , ską d wiesz? ! !

No tak, generalnie nie ma znaczenia, ż e ​ ​ ktoś jest bardzo dobry w improwizacji, a inny (no, na przykł ad ja! ) po prostu „deptuje” w muzykę , pilnie starają c się zdą ż yć na czas .

Wszyscy tu jesteś my, jak bracia i siostry, prawie dobrze się bawimy – z serca! W koń cu pomagaliś my i wspieraliś my się w codziennych wę dró wkach, któ re dla wielu był y bardzo trudne…

A w sercu tego smutku!

Bo jutro czas na rozwó d – dom „tu-tu”…

A oto ostatnie akordy melodii ostatniego tań ca naszej ostatniej dyskoteki w „Worochcie”. Piosenkarz z Ameryki Ł aciń skiej Fonsi „powoli” z pasją ś piewa swoją niezwykle popularną piosenkę o namię tnej mił oś ci…

Wszyscy tań czą - takż e z pasją!

Jest wiele innych dobrych sł ó w do powiedzenia...

Moż na by tutaj powtó rzyć sł owa z wywiadu, któ ry Lida i ja chciał yś my zabrać personel kompleksu turystycznego, aby poznać opinię ich goś ci na temat reszty tego wyś cigu i któ rego dziewczyna-operatorka, zachwyceni tym, co powiedzieliś my po otrzymaniu naszej zgody, zamieszczonym na stronie „Worochta”…

Ale tego nie zrobię .

Dlaczego?


Tak, ponieważ Ty (jeś li oczywiś cie jesteś trochę zainteresowany wszystkimi powyż szymi) moż esz przeczytać te sł owa na stronie oś rodka – w dziale opinii.

I oto co zdecydował em – najlepszą rzeczą o tych ludziach bę dą opowiedzieć sł owa ukraiń skiej piosenki, któ ra powstał a w czasach sowieckich (i nie pogorszył a się! ).

Nazywa się - "Ziemia, moja ojczyzna". Ma niezró wnany refren i to wł aś nie tutaj cytuję .

Tak, to jest piosenka ukraiń ska i wielu z was, drodzy czytelnicy, nie zna tego ję zyka i dlatego, chociaż jest on spokrewniony z rosyjskim, nie zrozumiecie go. Ale mam nadzieję , ż e wszyscy poczujecie, o czym są jej sł owa, prawda, przyjaciele? ! ! Inteligentni, kulturalni ludzie zawsze są ś wiadomi i odbierają sł owa ś piewane prosto z serca, nawet jeś li brzmią w obcym lub obcym ję zyku…

A wię c - SŁ UCHAJ!

Przyjedź na Prykarpacie!

Chodź cie, dobrzy ludzie!

Zawsze bę dziemy szczę ś liwi, ż e Cię zobaczymy!

wesoł y!

Spotkać Cię z chlebem i sił ą ,

Ś piewana jest fajna piosenka,

Na cześ ć naszych jasnych dni.

I na niebiesko daleko

Ta piosenka rozlewa się po gó rach!

O cudownej krainie,

Magiczna kraina Czeremosza i Pruta!

Ziemia, moja ojczyzna,

Pieś ń gorliwoś ci i cię ż kiej pracy.

Jesteś moją mił oś cią , jesteś moją ojczyzną !

Gaida do Karpat, przyjaciele!

Nie trać czasu!

I niestety jeszcze kilka sł ó w - JUŻ UKOŃ CZAM...

Wszakż e w tych wersetach wszystko jest powiedziane o pię knie Worochty!

Oczywiś cie jest też ś piewany po ukraiń sku. Ale zrozumiesz i zaakceptujesz duszą te sł owa, tak jak już zrozumiał eś i zaakceptował eś sł owa innej piosenki, któ rą już miał em szczę ś cie zacytować w swojej historii - bo się nie mylę , moi przyjaciele, prawda? ! !

Có ż - SŁ UCHAJ tych sł ó w!

Och, moja droga, ś nież nobiał a pię knoś ć !

Ś piewanie dzwonka Gó r Bł ę kitnych ku przebudzeniu,

Tu ś wierkowe struny grają muzykę ,

O mó j Boż e, niech wszyscy Cię poznają !

O mó j Boż e, niech wszyscy Cię poznają !

O mó j synu, synu i Karpaty,

Kraina pię kna i dobroci, serce chce ś piewać ,

Ktokolwiek cię zobaczy, bę dzie kochał na zawsze,


O mó j Boż e, sł ychać dź wię k trembity!

O mó j Boż e, sł ychać dź wię k trembity!

Och, moja Worochto , jesteś karpacką perł ą !

I przyjazny dla wszystkich i zawsze mieć salony,

Gó ry pieszczą Cię , las delikatnie Cię obejmuje,

Och, moja Worochto, Huculi szczerze ś piewają !

Och, moja Worochto, Huculi szczerze ś piewają !

O mó j diabeł , jesteś bajką marzeń !

Twoja radoś ć i ż yczliwoś ć zawsze bę dą z nami,

Niech gwiazdy ś wiecą dla wszystkich, huculi niech lś nią radoś cią ,

O mó j Boż e, ś piewają bł ę kitne gó ry!

O mó j Boż e, ś piewają bł ę kitne gó ry!

Zgadza się …

Zgadza się .

Przyjedź cie do Worochty, ludzie!

Dobrze!

Z poważ aniem

. S. Nigdy nie wyrzucał em orzechó w z centrum Europy. Leż ą na moim biurku, w jednym z gabinetó w papeterii. Na pamią tkę wspaniał ych wakacji spę dzonych w cudownym miejscu. A „garś ć rodzynek”, któ rą kupiliś my – oddajemy Wam wszystkim, drodzy czytelnicy! Z czystego serca!

Aleksander,

Lidia

m. Lwó w

paź dziernik-grudzień.2017 r.

Tłumaczone automatycznie z języka ukraińskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
И вот я, наконец, в самом центре Европы. Дождался! (село Деловое Раховского района)
«Виадук Довбуша» - самый эффектный вид! (Ворохта)
«Виадук Довбуша» - вид сверху (Ворохта)
«Виадук Довбуша» - вид снизу (Ворохта)
«Ой, вы горы, полоныны…» (вид с Говерлы)
Селение  живописно «разбросано» по горным склонам Карпат (Ворохта)
«Пасторальные» виды… (Ворохта)
Такая она, Ворохта…
Возвращаемся «додому - до хаты»! (Магура)
Вот такой вид «с высоты птичьего полёта» открылся для нас на Ворохту с «верхушки» большого трамплина…
Центр Европы: «фактический» (сине-белый столбик высотой 2 м) и «торжественный» (стальная стела высотой 7 м)
Самый настоящий
Копаемся в ежевичнике! (Магура)
Грустно!
Преодолеваем зону кустарников… (Говерла)
 «Избушка» карпатской Бабы Яги - вид сверху (Полонына Пожижевская)
Чужие здесь не ходят! (Полонына Пожижевская)
Ну, просто, как в Древнем Риме! (Ворохта)
Старое и новое - или кто кого? (Ворохта)
Самая высокогорная метеостанция в Украине (Полонына Пожижевская)
Поднимаемся… Проводник - впереди! А мы - в авангарде! (Говерла)
Всё - финиш! Выше мы уже не поднимемся (Говерла)
Жена  никак не могла не оседлать такое ЧУДО! (Ворохта)
Начало подъёма… Вершина вдалеке, в тучах... (Говерла)
«Рабочая площадка» метеостанции (Полонына Пожижевская)
Что-то мистическое, и правда, есть в этом месте… (Писаный Камень)
«Ведьмины ванны»! (Писаный Камень)
И  здесь немало дураков побывало… (Писаный Камень)
То ли ванны, то ли глаза… (Писаный Камень)
С другой стороны скал… (Писаный Камень)
Последний рывок перед главной вершиной. Внизу видна Малая Говерла (Говерла)
Ведут пути в Ворохту. И железнодорожные тоже!
Рахов
Вид на ворохтянские трамплины (Магура)
Скоро, уже совсем скоро вершина! (Говерла)
Трамплины: справа - маленький, слева - побольше (Ворохта)
Раскинулась страна «Карпатия»! (Вид с Говерлы)
Ворохтянские трамплины (блестящие полоски лыжни для прыжков и яркозелёная полоса приземления в правой части фото) органичнейше вписались в здешний «краевид»…
Теперь это наша самая любимая «турбаза» в Карпатах!
У конца
А люди, как птицы, а птицы - как люди! (Говерла)
Podobne historie
Uwagi (12) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara