WYJĄTKOWY DRAGOBRAT - 2. PAMIĘTNIK JEDNEGO Narciarza

16 Luty 2017 Czas podróży: z 12 Luty 2013 na 18 Luty 2013
Reputacja: +495
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

1. WYMAGANE WPROWADZENIE

Wię c kontynuujmy, koledzy narciarze!

Rok temu miał em zaszczyt podzielić się z wami wszystkimi moimi wraż eniami z tak pię knego zaką tka Karpat i wspaniał ego oś rodka narciarskiego jak „trakt” Dragobrat. Mam nadzieję , ż e moja praca nie poszł a na marne, a teraz liczba osó b, któ re „zachorował y” na Dragobrat (jak to nazwał em – „nasza odpowiedź na Austrię ”) wzrosł a znacznie, znacznie wię cej!

W lutym tego roku 2013, my (moja ż ona Lida i ja) ponownie odwiedziliś my Dragobrat. Oznacza to, ż e zachowali, podają c na koń cu mojej pierwszej historii sobie nawzajem i naszemu ukochanemu Dragobratowi, sł owo na pewno powró ci.


Pomysł na napisanie kontynuacji mojego poprzedniego "opusu" narodził się już tam, na naszym ukochanym "Drag". Ale teraz nie bę dzie to jakiś rozwlekł y opis tego cudownego miejsca, któ rego lektura, choć mam nadzieję , dał a Wam kilka przyjemnych minut. Postanowił em zbudować coś w rodzaju pamię tnika jednego narciarza (oczywiś cie nie kogoś wirtualnego, ale twojego skromnego sł ugi). Postanowił em malować nasze przygody z Lidą w dzień (a w sumie był o 8 dni, oczywiś cie niewiele, ale jak przekrę cisz „ó semkę ” poziomo, to dostaniesz znak „nieskoń czonoś ci”, prawda? - a to znaczy to nie koniec i w przyszł oś ci powiem Wam, ż e na pewno powiem coś dobrego o naszym ukochanym Dragobracie). Oczywiś cie mó j pamię tnik bę dzie ozdobiony pię knymi zdję ciami zrobionymi przez moją ukochaną ż onę .

Có ż , tutaj niezbę dne wprowadzenie jest zrobione i...

2. DZIEŃ.1, 12 lutego „POCZĄ TEK SEZONU”

Nie bę dę pisał o drodze do Dragobrat, przyjaciele - prawie nie ró ż nił a się ona od naszej pierwszej wyprawy w 2012 roku. Zacznę rano pierwszego dnia. Nazwał em to „Startem sezonu”, bo tak naprawdę ostatni sezon narciarski zaczę liś my dopiero w lutym, tak się po prostu stał o. Po raz kolejny zdecydowaliś my się na nocleg w Proliskach (Chata Zvizdaryuka). Ponieważ - „nie szukają dobra od dobra”. I przywió zł nas ten sam Pan Yosyp, Karpat, któ ry mó wi wł asnym dialektem. Jechał em, jak rok temu, bez ż adnych problemó w. Nie widzieliś my ponownie jeleni - nie wyszł y na tor. "Prolisok" ponownie mile nas zaskoczył . Już inaczej - w cią gu ostatniego roku wł aś ciciele ukoń czyli drugi dom "chaty". Gdzie nas osiedlili. Wszystko w naszym pokoju został o wykonane z drewna. Był o minimum mebli - ł ó ż ko, stó ł , 2 stoliki nocne - hokery (po raz pierwszy spotkał am takie w ż yciu), wieszaki na ś cianie. Dobra ł azienka, bez wilgoci, z przestronną kabiną prysznicową (nawet z hydromasaż em). Ponownie zostaliś my przywitani przez uprzejmy, pomocny personel. Nie znaliś my tych dziewczyn. Spodziewaliś my się zobaczyć Anyę , któ ra tak bardzo nas oczarował a swoją szczeroś cią . Okazał o się , ż e pracował a na innej zmianie i miał a niedł ugo iś ć do pracy.


Po przyniesionym z nami kę sie jedzenia (ś niadanie pierwszego dnia nie miał o być dla nas), bez zwł oki zebraliś my się na ł yż wy i wyjechaliś my. Dusza ś piewał a z radoś cią , wiedzą c, ż e wracamy na Dragobrat! Oczywiś cie udaliś my się do naszego ulubionego „fotela” „Szczyt Karpat” (najwyż sza gó ra Ukrainy, jak wiecie, drodzy czytelnicy). Zdecydowaliś my się tam dotrzeć wykonują c poś rednie podjazdy i zjazdy na „dziecię cej” kolejce krzeseł kowej „Mewa Karpacka” i I wycią gu narciarskim. W tym samym czasie i rozgrzany! Kiedy wspię liś my się na naszą ulubioną trasę , ponownie zafascynował o nas pię kno Karpat. To pię kno zapiera dech w piersiach, ludzie. Jeś li jeszcze nie był eś w Dragobrat, jedź , jeś li nie teraz, to na pewno w przyszł ym sezonie! Niczego nie poż ał ujesz - obiecuję !

Na gó rnej stacji „Czajki Karpackiej” Lida postanowił a zrobić zdję cia, ponieważ dzień zaczą ł być sł oneczny, a widocznoś ć doskonał a. A potem pojawił się zakł opotanie, któ re mogł o znacznie zepsuć wraż enia z nadchodzą cych wakacji. Lida upuś cił a "aparat" prosto w ś nieg - z otwartym obiektywem. Ale nic się nie stał o. Wszystko jest prawie takie samo, jak w przypadku klasykó w: „rozgrzany, okradziony… nie, podniesiony, rozgrzany! ” i wszystko dział ał o! Zainteresował o mnie pojawienie się ratraka ś nież nego z ekipą narciarzy, któ rzy jechali w kierunku Bliź nicy (jedna z gó r traktu Dragobrat, wyż sza, ale „dzika”, nie ma na niej wycią gó w). Co to oznaczał o, dowiedzieliś my się na dolnej stacji I wycią gu narciarskiego, gdzie ogromne ogł oszenie zapraszał o na freeride (narty na oś nież onych „dziewiczych ziemiach”, jak oczywiś cie wiecie) do tej wł aś nie Bliź nicy. To spotkanie i to ogł oszenie w rezultacie okreś lił y codzienną rutynę drugiego, naszego gł ó wnego dnia (zgodnie z nowoś cią wraż eń i przyjemnoś ci) na Dragobrat, ale o tym poniż ej.

W tym dniu wykonaliś my pię ć zjazdó w po zboczach pierwszej i drugiej liny holowniczej. Tam teraz nie mamy nic specjalnego do roboty – tylko przyspieszył em, zaczą ł em się cieszyć i już koniec utworu. Ogó lnie po prostu postanowiliś my się tam „rozgrzać ”. Nastę pnie przenieś liś my się na nasz ulubiony tor na „Gó rę Karpat”. Tam zaczę liś my ostroż nie - tor jest w gó rnej czę ś ci stromy. Prawie nie był o wiatru. Był o mał o ludzi. Znowu peł ne bordystó w-"manekinó w". Nie był o upadkó w. Jedź z przyjemnoś cią ! Upadł siedem razy.

Zaraz, podczas naszego pierwszego dnia na nartach w Dragobrat, zauważ yliś my na torze dziewczynę z oczywiś cie profesjonalnym aparatem, któ ry miał ogromny obiektyw. Dziewczyna filmował a narciarzy. Nas też zł apali w kadr. Odniosł em nawet wraż enie, ż e „poluje” tylko na nas. Z napisu na jej kamizelce wynikał o, ż e to zdję cie był o pł atne. Tam też był numer telefonu komó rkowego - zapamię tał em go. Przydał się pó ź niej!


Podobnie jak rok temu sami, na nartach, grzbietem Stogu i torem Karpatskaya Chaika (tak jak przez wszystkie kolejne dni) wró ciliś my do domu. Dotarliś my do samych drzwi Proliska.

Porzą dkowaliś my się (tego dnia ani pó ź niej nie był o problemó w z wodą ), zjedliś my wspaniał y obiad (kuchnia też nie zawiodł a nas ani razu podczas wakacji) i z poczuciem speł nienia „poszliś my do ł ó ż ko”. >

Tak miną ł nasz pierwszy dzień na Dragobrat.

3. DZIEŃ.2, 13 lutego, FREERIDE

To był nasz gł ó wny dzień tej podró ż y do Dragobrat. Jak wspomniał em w opisie pierwszego dnia, od razu zauważ yliś my reklamę na 1 karczku, zachę cają cą do freeride'u. Ponieważ Lida od dawna marzył a o wjechaniu na „dzikie” tory, a ja też zależ ał o mi na takiej ró ż norodnoś ci, zadzwonił em pod wskazany numer telefonu. Odpowiedział mi wesoł y mę ski gł os. Osobą po drugiej stronie drutu okazał się Viktor, instruktor narciarstwa z TC Oaza (jest na Dragobrat, poł oż ony trochę na obrzeż ach, ma wł asne jarzmo). Powiedział , ż e zabierają wszystkich do Bliź nicy, potem zjeż dż ają w grupie 14 km, czę ś ciowo przez las, jeden instruktor prowadzi grupę , drugi jedzie wł ó czę gą , na koń cu zjazdu czeka samochó d, któ ry nas przywiezie doką d zabierze nas ratrak. Ta przyjemnoś ć kosztuje tylko 400 UAH. na osobę .


Powiedział , ż e w tej chwili schodzą w dó ł , a on prowadził grupę . Mó wią , ż e mają wczesny wyjazd - poznali ś wit na szczycie Bliznicy. Oczywiś cie cena skł onił a nas do myś lenia i począ tkowo odmó wiliś my. Zebraliś my się i już gdzieś na piechotę , gdzie podjeż dż ają c na nartach znajomymi szwami-ś ladami, poszliś my na nasz ulubiony tor i wtedy zadzwonił dzwonek. Ten sam Victor zadzwonił i zaprosił mnie na freeride. Z czego moż na by wnioskować , ż e nie są one szczegó lnie oblegane przez klientó w. Pomyś leliś my, pomyś leliś my i postanowiliś my porozmawiać osobiś cie. Trafiliś my do tak znanego punktu gastronomicznego Dragobrat jak „SKI Kuryatnya” (znajduje się na I karczmie – a tak przy okazji, jak macie ochotę coś zjeś ć to idź cie tam znajomi, jest taniej i wybó r lepszy niż w innych lokalach ), spotkał się i rozmawiał . Victor wydawał się twardzielem (choć z dziwactwami), ale doś ć inspirują cym zaufaniem. Zapewnił nas, ż e tam, na „dziewiczych” stokach, jak mó wią , nie jest tak cię ż ko, dzień wcześ niej mieliś my w grupie dziewczynę , któ ra jeź dził a na nartach dopiero drugiego dnia ż ycia, wię c normalnie się wyprowadził a (widzisz, ona ma naturalny talent do jazdy na nartach, nie ma mowy inaczej! ) I nic jej się nie stał o. Ale - zaalarmowali sł owa, ż e ​ ​ trzeba podpisać pokwitowanie, ż e jeś li coś się stanie, cał a odpowiedzialnoś ć spoczywa na nas, a oni (nasza nowa znajomoś ć z partnerem) bę dą czyś ci jak goł ę bie. Kiedy spacerował i szukał kolejnych klientó w, myś leliś my, myś leliś my i decydowaliś my. Z gó ry powiem – nie ż ał owaliś my i nie poż ał ujemy. To był o tego warte! I ryzyko, jak mawiali niektó rzy – „szlachetna sprawa”!

Wyjechaliś my dopiero o 12.00. Wujkowi trudno był o zebrać zespó ł . Niewiele osó b chciał o zmienić przygotowane utwory na taką „grę ”. Ostatnie dwie osoby, chł opaka i dziewczynkę , zł apał nasz „senior”, gdy warczał silnik ratraka i był gotowy zabrać nas na „wysokoś ć nieba”, czyli do Bliź nicy. Ci faceci (jak się pó ź niej dowiedzieliś my - mał ż onkowie) okazali się być z Moskwy, co oczywiś cie wszystko wyjaś niał o - czym jest dla nich jakieś nę dzne 100 dolaró w?

I zaczą ł się wzrost. Druż yna okazał a się „motleyem”: jest nas 8 osó b (wedł ug liczby miejsc z tył u ratraka) – czterech narciarzy (2 z nich to ja i Lida) i czterech bordystó w (jeden z nich to dziewczyna , ten sam moskiewski). Eskortował y nas zaciekawione spojrzenia mił oś nikó w przygotowanych, napakowanych tras. Niektó rzy nawet nas filmowali. W drodze w gó rę nic niezwykł ego się nie wydarzył o - pamię tam tylko, ż e spod gą sienic leciał ś nieg, a ż onę przed zachlapaniem przykrył em doś ć duż ym ciał em. Otó ż ​ ​ generalnie po 15-20 minutach przez gó rę Ż andarm (gdzie odwiedziliś my już w zeszł ym roku i też ratrakiem) dotarliś my do punktu wyjś cia. Tam, na szczycie Bliź nicy, Victor i jego partner (nigdy nie poznaliś my jego nazwiska) dali nam kilka minut na zrobienie zdję ć i… zaczę ł a się zabawa!

Nastę pnie postanowił em przedstawić moją historię w formie moich przemyś leń podczas zejś cia.


Tak zakoń czył y się nasze najbardziej niezapomniane chwile na Dragobrat podczas tej wizyty. Ł ą cznie zejś cie z Bliź nicy do mety zaję ł o nam 1.5 godziny. I przejechaliś my nie 14 km, ale gdzieś.9-10, nie wię cej. Potem był kró tki odpoczynek, podczas któ rego czę ś ć osó b pobiegł a do wsi, któ ra był a widoczna 100 metró w dalej, do sklepu po pudeł ko piwa (w Draga jest to 2.5-3 razy droż sze niż w zwykł ym sklepie ukraiń skim), a Lida i ja zrobiliś my kilka fotek. Zgodnie z tabliczką obok toru i wyjaś nieniami Victora zdaliś my sobie sprawę , ż e jeź dzimy na ł yż wach w rezerwacie, wszystko to był o wł aś ciwie nielegalne i gdybyś my spotkali leś nikó w, był oby nam cię ż ko!

Potem przez pó ł godziny nasza wesoł a, wraż liwa firma został a odepchnię ta. Co wię cej, pierwszy samochó d utkną ł na wzniesieniu, a drugi został wysł any po nas. Podczas tego wymuszonego opó ź nienia moja towarzyska mał a ż ona wdał a się w rozmowę z Anyą , któ ra był a z mę ż em w wielu miejscach (oczywiś cie na nartach), Victor i jego partner wł oż yli ł apę do pudeł ka z piwem (chł opcy dał em im kilka butelek, za co im ż al, czy co? ) i wpadł em na pomysł , aby napisać kontynuację mojego pierwszego opusu o Dragobrat i dokł adnie w takiej formie, w jakiej teraz go widzicie.

Zawieź li nas do SKI Kuryatna, ską d nas odebrali. Odpoczę liś my godzinę i pojechaliś my na nasz ulubiony tor („Top of the Carpathians” oczywiś cie! ), gdzie przed 16.30 zrobiliś my trzy zjazdy (trasa wydawał a się taka ł atwa) i wró ciliś my do domu na nartach z uczuciem „niesamowitoś ci” satysfakcja.

Wieczorem podczas kolacji spotkaliś my Sashę , gospodynię i zapł aciliś my za cał e wakacje. Nastę pnie uroczyś cie przedstawili drukowaną wersję mojego pierwszego opowiadania o Dragobracie - z dedykacyjnym napisem. Sasha podzię kował a, powiedział a, ż e ​ ​ przeczytał a już naszą historię w Internecie, ale nie pamię ta, kto napisał taką historię Aleksander i Lydia. W sezonie narciarskim mają duż o ludzi. Nie bę dziesz pamię tać wszystkich!

Tak zakoń czył się nasz gł ó wny dzień tej podró ż y. Mimo, ż e był to 13 lutego, nie spotkał y nas ż adne nieszczę ś cia! To wszystko kł amstwa – te znaki!

A dziewczyna-fotografka dalej robił a nam zdję cia. . .

4. DZIEŃ.3, 14 lutego, „CHMURY JAZDY-1”


Nastę pnego ranka cał y Dragobrat spowił a mgł a, co oczywiś cie nas zdenerwował o, ponieważ uniemoż liwił o wykonanie wysokiej jakoś ci zdję ć . A mgł a, jakby w odpowiedzi na nasz nastró j, stopniowo się rozwiał a. Pojawił o się czyste, bł ę kitne niebo. Ale gdy dotarliś my pod gó rę , okazał o się , ż e cał y Stog był zasnuty chmurami! Chociaż , wznoszą c się na naszym ulubionym „krześ le” na szczyt gó ry, zobaczyliś my, ż e jest wolny od chmur. To był o zabawne widzieć to „mleczne” morze chmur pod tobą ! Lida oczywiś cie sfotografował a to imponują ce zdję cie. Ciekawie był o zobaczyć szczyty Howerla i Petros wystają ce z „morze” (najwyż sze szczyty Ukrainy znajdują się w zasię gu wzroku od Dragobrat).

Tego dnia jechaliś my ostroż nie, nie ryzykowaliś my. Po raz pierwszy na rozgrzewkę zeszliś my po linach holowniczych. Dlatego wykonywaliś my tylko 13 zjazdó w dziennie.

A wieczorem, tak jak planował em, mieliś my z Lidą iś ć na wieczó r z tań cami. W koń cu był to 14 lutego, któ ry od dawna obchodzony jest w naszej okolicy jako „Walentynki”. Oczywiś cie wł aś ciciele Dragobratu nie mogli przegapić takiej okazji, by „mł ó cić do ś mietnikó w” i prawie wszystkie szlaki i ś cież ki zawiesili (na Dragobracie jeszcze nie ma ulic) z odpowiednimi ogł oszeniami. Zadzwonił em do kilku punktó w - wszę dzie, gdzie chcieli, co najmniej 40-50 UAH za wejś cie. Ż ona myś lał a i myś lał a i nie chciał a iś ć , przynajmniej tak naprawdę lubi „odrywać się ”. Có ż , jak mó wią - „czego kobieta chce…”. Nic...Najważ niejsze, ż e wakacje był y w naszej duszy!

A dziewczyna-fotografka dalej robił a nam zdję cia. . .

5. DZIEŃ.4, 15 lutego, JAZDA W CHMURZE-2

Rano znowu widzieliś my cał y stó g siana w chmurach.

Ale to trochę „osł odził o piguł kę ”, ż e tego dnia Anya przeję ł a zmianę w kuchni. Rozpoznał a nas i był a tak samo szczę ś liwa, ż e ​ ​ nas zobaczył a, jak my ją !


Kiedy po ś niadaniu wyjechaliś my z Proliska, zdecydowaliś my się na kró tszą trasę – nie omijają c cał ej Chaty, ale przez most o szerokoś ci 2 bali, co pozwolił o nie wykonać takiego „manewru obejś cia”. A potem dowiedzieliś my się , jak gruba jest pokrywa ś nież na na Dragobrat! Zrobił em krok na most, wierzą c, ż e stanę na kł odzie i - przewró cił em się do pasa! Tyle tam pada ś nieg - na gruboś ci co najmniej 1.5 m jest pokrywa ś nież na. Na dole toru usł yszał em polską mowę - przyjechał a cał a kompania Polakó w. Chł opakom podobał o się to, jak rozumiem, na Dragobrat. Pó ź niej po poł udniu usł yszał em też mowę wę gierską . W ogó le są siedzi mimo obecnoś ci swoich raczej dobrych kurortó w (jedno polskie Zakopane jest coś warte! ) docenili naszą "odpowiedź na Austrię "! warto) Generalnie są siedzi mimo obecnoś ci swoich raczej dobrych resortó w (jeden Zakopane777777777777777777777777777777

Kiedy wspię liś my się na gó rę , zobaczyliś my, ż e szczyt ró wnież był spowity chmurami. To prawda, ż e ​ ​ po obiedzie chmura od gó ry po lewej. Musiał em jechać ostroż nie - widocznoś ć w tym „mleku” nie przekraczał a 5 metró w. W cią gu dnia wykonaliś my 14 zjazdó w.

Do sukcesó w dnia należ ą fajne zdję cia (zrobione oczywiś cie przez Lidonkę ) okien w chmurach, przez któ re biją promienie zł otego sł oń ca. Był o tak pię knie!

W ten sposó b pokonaliś my „ró wnik” naszych wakacji na Dragobrat.

Ale – nadal był a dokł adnie taka sama kwota! Ogrzał duszę !

A dziewczyna-fotografka dalej robił a nam zdję cia. . .

6. DNI 5 i 6.16 i 17 lutego, „WEEKEND”

I znowu Rick rano, w sobotę.15 lutego, był w chmurach! Tak co to jest! Znowu, ż eby zł apać „okna” w chmurach do fotografowania, znowu wę drować w chmurach, schodzić ostroż nie… Nie rozlecicie się specjalnie! A co Rosjanin nie lubi szybkiej jazdy… Ale naturze nie moż na rozkazywać !


Zjedliś my ś niadanie - i znó w jesteś my na naszym ulubionym torze. Był o mał o ludzi. I był a sobota. Myś leliś my, ż e podjadą „weekendy” (mamy narciarzy z firmy na 2 dni z noclegiem ze Lwowa do Dragobratu, kosztuje okoł o 600 UAH od osoby, choć rzadko). Ten dzień jest dla mnie niezwykł y, ponieważ mogł em pomó c jednej ofierze podstę pnego „Cyrku”. Mogł o to być dla dwojga, ale pomoc przyszł a na drugi wcześ niej - facetowi spadł y narty. Zjechał , narty pozostał y na wierzchu. Kiedy do niego docierał em, podjechał o do niego dwó ch bordystó w - dziewczyna i chł opak. Dziewczyna, najwyraź niej wcią ż dopiero począ tkują ca bordystka, „chybił a” za nartami (ześ lizgnę ł a się na „pią tym punkcie” przeszł oś ci), a facet wyją ł narty i przynió sł je przegranemu. Zaczą ł em odetchną ć . Stoję - podziwiam mgł ę . I wtedy ktoś przeleciał obok mnie z krzykiem, na nartach, bez patykó w, ale z kamerą na kasku. Jak leciał o! Narty - bzdyn na boki! I sam salto w dó ł . Ja oczywiś cie - na narty. Staram się , aby ten przystojny mę ż czyzna zszedł na dó ł „samobież nym”, ale oni na coś nie idą (rok temu puś cił em jedną nartę w taki sposó b, ż e facet jak tylko ją zł apał , zszedł na dó ł z nim i odszedł na 15 metró w! ). A ten krzyczy na mnie: „Nie wpuszczaj ich, jak mó wią , ale przyprowadź ! ”. Dobra, nie ma problemu - biorę pod pachę , schodzę bokiem, ż eby też nie grzechotać . Przyniesione-dał . Powiedział mi - „chiro dyakuyu”. I jestem usatysfakcjonowany – poparł em „narciarskie bractwo”. Poszedł em dalej - ż eby dogonić Lidę .

W tym dniu i dwó ch poprzednich wjechał em do lasu: skrę cać mię dzy choinkami. Za ró ż norodnoś ć , któ rą tak bardzo kocham. Lida zaję ł a się poważ niejszą sprawą - ć wiczył a techniki jazdy na nieprzygotowanym torze. W nocy padał ś nieg. Ś nież nik chodził po ś ladach jarzm (jeź dziliś my tam raz, na 2 jarzmie), ale nie zaglą dał pod fotel „Szczyt Karpat”. Wię c kopce-doł y został y oznaczone przez tych, któ rzy zaryzykowali jeż dż enie z nami na ł yż wach. I mogliś my tam skakać . Linda radzi sobie ś wietnie! Na najbardziej stromym zboczu trochę pojechaliś my podczas tej wizyty. Nie ze strachu, nie… Tyle, ż e niewiele się tam uczysz. Zbyt fajne. Tak, a goś cie z jarzm, któ rzy chcą udać się na „Trubę ” (to takie zagł ę bienie o rurowym odcinku o dł ugoś ci 300 metró w, znajduje się na dole autostrady „Gó ra Karpat”), zrobili tam są rampy krzyż owe. Jeź dził em kilka razy z tak dł ugimi trawersami po „fajnie”. Nie był o to szczegó lnie interesują ce. Przeż yjesz i tyle. Nie tak jak rok temu – wtedy adrenalina przekroczył a granicę . W cią gu dnia zrobiliś my 13 zjazdó w.

Dzień.16 lutego, niedziela, ró ż nił się od poprzedniego tylko tym, ż e jechaliś my mniej na „fotelu”, a wię cej na dragach (nr 1 i 2 oczywiś cie nr 3 jest dla nas za mał y ). Wcześ niej zakupione karnety wprowadziliś my w sobotę , a ceny są wyż sze w weekendy (patrz tabela cen poniż ej). Postanowiliś my zaoszczę dzić pienią dze. W cią gu dnia zrobiliś my 11 zejś ć : po poł udniu ż ona zauważ ył a pierwsze oznaki przezię bienia (a jak to się mogł o stać w tak „zdrowym” miejscu? ). Dlatego musiał em robić wię cej „pit stopó w” i pić wię cej gorą cej herbaty.

Tak miną ł weekend.

A dziewczyna-fotografka dalej robił a nam zdję cia. . .

Zanim przejdę do ostatniej czę ś ci mojego pamię tnika, muszę zrobić mał ą dygresję . A potem dokoń czę moją historię .

SŁ OWA O „PROLISKU”, KTÓ RYCH NIE MAM PRAWA NIE NAPISOWAĆ (WYNIKAJĄ Z MOJEJ WŁ ASNEJ RECENZJI W INTERNECIE)


Oto, co chcę wam powiedzieć : w poró wnaniu do zeszł ego roku Prolisok stał się jeszcze lepszy! W cią gu ostatniego roku wł aś ciciele ukoń czyli drugą chatę na 3 kondygnacjach. Mieszkaliś my teraz w tym nowym domu. Skoro o „starej” czę ś ci schronu opowiadał am już w swojej pierwszej pracy (jednak teraz pokaż emy Wam kilka zdję ć „starego” budynku, któ rych ostatnim razem nie zadaliś my sobie trudu – po prostu nie zrobił em wtedy zdję cia Prolisoka), teraz powiem tylko o nowym.

Ta chata ma dwanaś cie pokoi dwu- i trzyosobowych - na 2 i 3 pię trze. Moż e tam mieszkać.25-28 osó b. Na parterze znajduje się jadalnia i kuchnia.

W „starej” chacie jest tylko 7 pokoi i nie wię cej niż.20 ł ó ż ek, wię c „Prolisok” ma ponad dwukrotnie wię kszy rozmiar. I jest ś wietnie!

Nasz pokó j był mał y i ciepł y. Minimum umeblowania: opró cz ł ó ż ka mał ż eń skiego - stó ł i 2 hokery, szafki nocne, wieszak na ś cianę . Ale nie potrzebujemy specjalnych dodatkó w. Nie jesteś my jakimś „materacem”. Wszystkie meble (podobnie jak ś ciany) wykonane są z drewna, ale nie ze starego, przyciemnionego, ale z nowego, nielakierowanego, wcią ż pachną cego. "Udogodnienia" był y wygodne - przestronny prysznic (nawet z hydromasaż em), umywalka, toaleta. Wszystko dział ał o. W ł azience nie był o wilgoci. Znowu nie mieliś my problemó w z ciepł ą wodą , choć znowu jeden kocioł był dla wszystkich, ale nawet teraz udał o nam się z niego skorzystać wieczorem przed „kopaniem” są siadó w. W pokoju był telewizor - telewizja satelitarna, 12 kanał ó w, wszystkie ukraiń skie.

Sł yszalnoś ć tego, co dzieje się w są siednich pokojach, jest niestety taka sama jak w starej chacie. Drewno jest dobrym przewodnikiem dź wię ku, co moż na zrobić . Ale dla nas, powtarzam, podobnie jak rok temu, nie jest to krytyczne. Dla kogoś , kto kocha gł ę boką ciszę , bę dzie to trudniejsze.

Cena zakwaterowania w Proliskach wynosi teraz 220 UAH. za osobę dziennie.

Có ż , dla nas, jak już dla „stał ych klientó w”, tak naprawdę to się nie zmienił o – 200 UAH, jak w zeszł ym roku.


Dobrze nas karmili. Znó w był a ró ż norodnoś ć dań , tak jak w zeszł ym roku. Ś niadanie o 9.00, kolacja o 18.00. Porcje są optymalne, czyli dokł adnie to, czego potrzebujesz do jedzenia. Jeś li naprawdę tego chcesz, moż esz dostać suplement. Z tego skorzystaliś my kiedyś , kiedy na obiad był y „leniwe” goł ą bki, któ re moja ż ona uwielbiał a. Swoją drogą , jeś li chodzi o skł ad menu - rano podawali porcję albo owsianki, albo makaronu, albo ziemniakó w z mię sem lub rybą . Herbata jest koniecznoś cią i to nie byle jaką torebkę , ale zioł ową karpacką . Herbata był a albo naleś nikami, albo ciastami. Na obiad był - pierwsza (porzą dna miska, prawie taka, z któ rej "serbalski" ł obuz Fedya z Przygó d Shurika) to ró ż ne zupy, barszcz był naturalny; druga (ró wnież ró ż ne potrawy, wś ró d któ rych na przykł ad te same „leniwe” goł ą bki i „czarownicy” - mię so pieczone w cieś cie, wydaje się , ż e to z kuchni biał oruskiej) i znowu herbata karpacka (już bez ciast - ale gdzie są oni na noc -wtedy…). Był y też sał atki – np. marchewka po koreań sku. To prawda, ż e ​ ​ sał atki pojawił y się na naszą proś bę , gdy w jej miejsce wkroczył a Anya - dziewczyna, któ ra tak bardzo nas oczarował a swoją ż yczliwoś cią i uprzejmoś cią podczas naszej ostatniej wizyty. Jeszcze raz dzię kuję , Aniu!

Moż emy powiedzieć tylko dobre rzeczy o reszcie rodziny Proliska. Z gospodarzy ponownie nas przyję ł a (i odprowadził a nas pó ź no w nocy w dniu wyjazdu, tak się stał o) Sasza, có rka wł aś ciciela Ilji Juriewicza Zvizdaryuka. Znowu mił o był o z tobą porozmawiać . Dzię kuję Saszo! Wszystko był o ś wietnie!

I INFORMACJE O CENACH JAZDY (TO NIE JEST OCZYWIŚ CIE NA ZAWSZE, ALE MOŻ E BYĆ PRZYDATNE DLA KAŻ DEGO. . . )

Liczba wycią gó w

Ceny „narty-karnet”-s, UAH

„Gó ra Karpat”

Jarzmo nr 1, nr 2

Dni powszednie

Dni powszednie

Dni powszednie

Wracają c do naszej historii. . .

7. DZIEŃ.7, 18 lutego „W TRYBIE SPĘ DZONYM”

Nadchodzą cy poranek ucieszył nas czystym niebem i prawie cał kowitym brakiem wiatru (przynajmniej tak wydawał o się z okien naszej „Chaty”). Ale mó j dobry nastró j szybko znikną ł po sł owach Lidy, ż e ź le się czuje. W koń cu stał o się jasne, ż e moja mał a ż ona przezię bił a się . Na Dragobrat! Rzeczywiś cie, ironia losu...W "zgnił ym" Lwowie, w zimowe dni, któ re minę ł y przed podró ż ą , nie kichał em, ale potem...

Ale! Ponieważ mił oś ć Lidy do narciarstwa jest jeszcze silniejsza, pojechaliś my w gó ry. I cudem Lida poczuł a się tam lepiej! To wł aś nie oznacza bycie fanem! Nie ż ebym był „darmowcem”…

Jak zwykle podeszliś my do naszego krzesł a na piechotę . I jest wiatr! I silny, psie! A chmury już został y nał oż one! Oznaczał o to, ż e szczyt gwizdał na bł ogosł awień stwo!


Ale ponieważ Lida jest fanką i staram się ją naś ladować , jak tylko mogę , zaczę liś my jeź dzić na ł yż wach. Wspinaliś my się pod gó rę - tam wiatr gwiż dż e (ale "maszt nie uginał się i nie skrzypiał ", na szczę ś cie). Raz poszliś my na nasz ulubiony „Cyrk”. Znowu wstaliś my. I postanowiliś my przenieś ć się do jarzm nr 1 i 2. Tam wiatr był jeszcze cichszy. Jeź dzili tam cał y dzień . Mó gł bym tam "pocał ować " dwa razy z kilkoma narciarzami, ale udał o mi się zrobić unik na czas. Co robić , jest ich wystarczają co duż o, "manekinó w". W cią gu dnia zrobiliś my 11 zjazdó w. Oczywiś cie jest ź le. Co robić , nieważ ne jak Lidonka był a fanką , ale nadal musiał a uważ ać . W koń cu mieliś my jeszcze dzień i drogę do domu. Dlatego dziś jeź dziliś my na ł yż wach w „trybie oszczę dzania”.

A dziewczyna-fotografka i tak zdoł ał a nam zrobić zdję cie podczas tego jedynego zjazdu na „Gó rę ”…

8. DZIEŃ.3, 19 lutego, „Ż EGNA DRAGOBROT! ”

Ten „ekstremalny” (wszystko jak z pilotami – nie rozpoznajemy „ostatnich” zjazdó w! ) Dzień zaczą ł się bardzo niespokojnie. Wszystko okazał o się zachmurzonym niebem. A ś nieg poszedł . Z wiatrem Przegraliś my jeden dzień rok temu, kiedy był a taka zamieć ! W tym czasie nie dział ał a ani jedna „duż a” winda.

Martwią c się , podeszliś my do naszej ulubionej windy i zobaczyliś my, ż e nie dział a. Na gó rze patrzenie na pysk jest tak silne, ż e był o to oczywiś cie surowo zabronione. Ale na szczę ś cie jarzma dział ał y - nr 1.2, 3. I "multi-lifty" dla dzieci - oczywiś cie (pracował y rok temu podczas tej ś nież ycy). Mieliś my jeszcze rozwinię te karnety narciarskie. Gdzieś okoł o 7 wycią gó w odjechał o. Ale to był y bilety miejscowe. Na szczę ś cie pan Cybelenko, wł aś ciciel „Top of the Karpats”, wymienił je dla nas na karnety numer 3. Tak sprytnie zmieniony, ż e Lida miał a 18 zjazdó w, a ja 16. Podejrzewano, ż e nas oszukał , ale có ż...

Wię c jechaliś my nasz „ostatni” dzień na Dragobrat.

A dziewczyna-fotografka dalej robił a nam zdję cia. . .


A kiedy na kró tko przed koń cem jazdy (po omó wieniu wszystkiego dzień wcześ niej i wiedzą c, ż e jedno jej zdję cie kosztuje 10 UAH) podjechaliś my do niej, powiedział a nam: „No, nareszcie! ”. Nazywa się Marina, ich studio fotograficzne (z Dniepropietrowska) postanowił o dorobić w tym sezonie. Jak napisano na jej kamizelce - "Po raz pierwszy na Dragobrat! ". A ona, jak się okazuje, już na nas czekał a! Na przykł ad tyle razy cię „klikną ł em”, ale nadal nie idziesz po swoje zdję cia! Jak się okazał o, naszych zdję ć był o w sumie okoł o 200. Jej aparat robi kilka zdję ć na sekundę - powiedział a, ż e ​ ​ w jeden dzień moż e zrobić nawet 3000 sztuk. Zdję cia był y oczywiś cie sprzedawane drogą elektroniczną . W sklepie z pamią tkami przy wycią gu nr 3 zał oż yli z kolegą mini-studio. Jeś li ktoś chce kupić - wejdź , wybierz swoje zdję cia na komputerze, a dziewczyna zapisze je na karcie flash lub na pł ycie DVD. Wybraliś my 15 naszych najlepszych zdję ć . I jeszcze kilka panoramicznych zdję ć Dragobrat. To był y jej kreacje. Te jednak kosztują.50 UAH. kawał ek. Ogó lnie – „sztuka wymaga poś wię cenia”!

Ponadto, kiedy zobaczyliś my stoją cy rower ś nież ny, usadowiliś my się na nim i zrobiliś my sobie nawzajem zdję cia. . .

I. . . ze spokojną duszą , ale z lekkim smutkiem poszliś my przygotować się do domu.

Pó ź nym wieczorem wyjechaliś my. Pan Yosyp przyszedł po nas. Zawió zł mnie na dworzec wraz z trzema bordami z Zaporoż a (któ rzy też mieszkali w „Chacie Zwizdaryuka”). Przyjechał pocią g "Rachó w - Lwó w" ("ż elazna rę ka miasta" wedł ug Kotsiubynskiego) i. . . To wszystko.

Wtedy nie był o nic ciekawego.

Ale – jak mawiał jeden z moich ulubionych bohateró w filmu:

". . . SPOTYKAMY SIĘ ZNOWU?!...TAK MYŚ LĘ!! ! "

Wró cimy, Dragobrat!

ZDECYDOWANIE!! !

Aleksander Kotł ow (autor doś ć przecię tnego tekstu),

Lydia Gerasimenko (autorka pię knych zdję ć )

Marzec 2013

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
 На Драгобрате. Едем на бугеле №3
 На трассе
Драгобрат. Вид с кресельной дороги
Драгобрат. У нижней станции кресельной дороги
 Драгобрат.
 Драгобрат. Гора Близница
 Драгобрат. Это я (вдали внизу) на
Драгобрате. У верхней станции кресельной дороги
 Драгобрат.
Драгобрат. Вид из кресла дороги
Драгобрат.
Драгобрат. Этому лыжнику ещё учиться и учиться!
Драгобрат. Наша любимая хата
Привет из Драгобрата!
Podobne historie
Uwagi (2) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara