szkice krymskie

13 Kwiecień 2017 Czas podróży: z 13 Kwiecień 2017 na 13 Kwiecień 2017
Reputacja: +495
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Na naszej „starej” Ziemi jest cudowny zaką tek natury. Nazywa się KRYM. Wszyscy go znają . A wię kszoś ć z was, moi drodzy czytelnicy, oczywiś cie był a tam wię cej niż raz, prawda?

A ja? I oczywiś cie tam był em. Piwa miodowego jednak nie pił em, a wą sy nie pł ynę ł y i nie wchodził y mi do ust… Wą só w nie mam. Ale dobrze, ż arty na bok.

Kiedy sł yszę sł owo „Krym”, zawsze wywoł uje to w mojej duszy niezwykł e podniecenie. Z jakiegoś powodu bardzo przypomina mi to uczucia osoby, któ ra przeż ył a najwspanialsze uczucie, jakiego moż e doś wiadczyć w swoim ż yciu - uczucie mił oś ci.

Rzeczywiś cie, jak moż na nie pokochać tego wyją tkowego pó ł wyspu, któ ry jest niewą tpliwie najciekawszym „obiektem” cał ego wybrzeż a Morza Czarnego?

I zawsze po podró ż y tam w mojej duszy był y wspomnienia bliskie...W mojej duszy nie był o miejsca na oboję tnoś ć.

I myś lę , ż e Krym wnió sł do tego wielki wkł ad…

Dlatego chcę opowiedzieć o „moim” Krymie.

[]


Osobiś cie uważ am, ż e nasz Krym jest wyją tkowy w swojej wyją tkowoś ci w poró wnaniu z cał ym Morzem Ś ró dziemnym, dlatego moż na tu ś wietnie odpoczą ć i pojechać tam kilka razy. Aby upewnić się , ż e nasz Krym jest lepszy! Sewastopol. Zachó d ...[]

Oczywiś cie, w oczekiwaniu na twoje uzasadnione oburzenie, powiedział bym, ż e uważ am to za ogromną przesadę , ale wcią ż jest w moich sł owach okruch prawdy?

Kilka razy odwiedził em Krym. W ró ż nych okresach jego ż ycia iw ró ż nych okolicznoś ciach. Ale zawsze odkrywał w sobie coś nowego.

Swoją opowieś ć o Krymie nazwał em „Szkicami krymskimi”. Szkice nazywano kiedyś kró tkimi programami telewizyjnymi poś wię conymi pię knym zaką tkom naszego wó wczas rozległ ego kraju.

Pod ś wiatł em muzyki na ekranie telewizora pojawił y się nagrania poś wię cone naturze lub np. wspaniał ym zabytkom ró ż nych miast ZSRR.

Te kilka minut pozwolił o widzom na odpoczynek, odpoczynek pomię dzy oglą daniem w telewizji sowieckiej „nieucią ż liwych” programó w telewizyjnych, któ re zawsze był y wysokiej jakoś ci. A teraz nie ma czegoś takiego… Wszystko wolne od programó w i filmó w Czas „powietrzny” jest peł en reklam. „Czas zarabiać ”! Zapomnieli o pię knie. I przepraszam…

Postanowił em skomponować swoją historię z takich mał ych „szkicó w” moich krymskich przygó d, któ re na zawsze pozostał y w mojej pamię ci. Zaró wno szczę ś liwy, jak i smutny; i jasne i niezbyt… Dlaczego te chwile pozostał y w mojej pamię ci? Kto wie… To już się stał o.

A wię c...

PIERWSZY „RYSUNEK” – „Symferopol siedziba”

1990, lato, lipiec. ZSRR pozostał do ż ycia przez mał y rok.

Pierwszy raz jadę na Krym.

Oczywiś cie nie sam, ale z ojcem. W koń cu mam dopiero 14 lat. Jedziemy na wycieczkę w ramach grupy wycieczkowej zebranej w Lwowskim Biurze Podró ż y i Wycieczek na wycieczkę do Kerczu.

Nasz pocią g ma prawie 3 godziny opó ź nienia. Stali na stacji Pyatihatka w obwodzie dniepropietrowskim przez dł ugi czas z powodu wypadku drogowego. Nie braliś my udział u w wypadku.


Nasz zarezerwowany samochó d jest cał kowicie zapakowany. Nawet niektó re pó ł ki ł adunkowe są zaję te. Winni są chciwi konduktorzy: zostawili pasaż eró w „pod sufitem”. A nastę pny samochó d jest w poł owie pusty. Tam dyrygenci są bardziej przyzwoici. Lato, upał , zadyszka… To pierwszy, ale niestety nie ostatni kł opot, jaki czeka nas na tej wyprawie. W samochodzie trudno oddychać . Jesteś my tym bardzo zmę czeni w cią gu zaledwie jednego dnia. Wszyscy nie mogą się doczekać koń ca drogi.

Wreszcie! O wpó ł do sió dmej rano nasz pocią g przyjeż dż a na dworzec w Symferopolu.

Wyjdź my. Wujkowie idą po peronie i krzyczą : Jał ta! Kto do Jał ty? ».

Ja, któ ry nie oparł em się na mł odym czł owieku, wcią ż nie wiem, kim oni są . A to są sł ynni krymscy taksó wkarze. Na ich „Woł dze” zabierz wczasowiczó w na poł udniowe wybrzeż e. Ł zają „na czarno”.

50 rubli (prawie poł owa pensji radzieckiego inż yniera) za dostawę ? Netuszki! A autobus musi na nas czekać .

A oto drugi kł opot - ż aden autobus na nas nie czeka! Liderka grupy, kobieta w wieku emerytalnym, ale wcią ż bardzo energiczna (weteran wojenny, kapitan sł uż by medycznej) i mó j ojciec, któ ry jej pomaga dobrowolnie, szukają wyjś cia. Ale biuro podró ż y Kercz "oddala się " od nas przez telefon - mó wią , ż e nie moż emy pomó c. Bilety na regularny autobus wahadł owy z Symferopola do Kerczu są dostę pne tylko o pią tej wieczorem. Niektó rzy tchó rze gł oś no deklarują , ż e gdyby nie był o im ż al wydanych pienię dzy, wsiadaliby do samolotu i odlatywali.

Wreszcie, prawdopodobnie w odpowiedzi na dziesią te wezwanie do Kerczu, proponują rozwią zanie problemu w ten sposó b – tego samego dnia autobusy z Kerczu do Symferopola zwracają z odpoczynku dwie grupy wycieczkowe. Musimy „zł apać ” przynajmniej jeden z tych autobusó w.

Ich liczby mó wią nam. Ale doką d zabierają ludzi, na dworzec lub lotnisko, kerczeń scy urzę dnicy ds. podró ż y jeszcze nie wiedzą . Co powiesz ...Ogó lnie rzecz biorą c, sowiecka, a raczej "szufladkowa" usł uga.

Na razie siedzimy na dworcu. Wreszcie okoł o poł udnia dowiemy się - autobusy przyjadą na lotnisko.

Z wszystkimi walizkami i „torbami” wsiadamy do zwykł ego miejskiego trolejbusu i w sł oń cu (bo jest już godzina 12 po poł udniu), nalewają c pó ź niej, jedziemy na lotnisko. Siedzimy w cieniu pod sosnami krymskimi i czekamy. I mamy nadzieję , ż e tego dnia nadal bę dziemy widzieć morze…

DRUGI „RYSUNEK” – „Smutek Adzhimushkaya”

Ten sam rok 1990. Odpoczywamy drugi tydzień.


Epoka dotarcia do miejsca spoczynku zakoń czył a się sukcesem. Na lotnisko w Symferopolu nas „bezdomnych” zabrał ten sam autobus, któ ry przywió zł tych, któ rzy wyjeż dż ali z Krymu. Do Kerczu jechaliś my dł ugo - pię ć i pó ł godziny.

Kierowcą okazuje się mieszkaniec Lwowa, któ ry poś lubił Krymkę . Gdy dowiaduje się , ż e jesteś my ze Lwowa, pyta: jak jest w twojej ojczyź nie? A jak we Lwowie? Tak, jak prawie wszę dzie w ZSRR. Rzeczy są zł e. Pierestrojka znalazł a się w sytuacji patowej, krajowi pozostał tylko rok, by ż yć z ogonem. „Zł e lata dziewię ć dziesią te” czekają nas wszystkich. Ale jeszcze nie wiemy. I to jest dobre.

Poradnik ostrzega, ż e ​ ​ dno jest zimne – do +12°C. Na „powierzchni” – +35°C! Potrzebujemy kurtek, ale ich nie mamy. Nie brał em pod uwagę . Nic - bę dziemy cierpieć.

Babci-biletowy ż artowniś ż artobliwie sugeruje, aby kobiety z dzieć mi z grupy zdejmował y spó dnice i zakł adał y je swoim pociechom. Wszyscy się ś mieją .

Co się stał o. Strome schody prowadzą w dó ł , w coś , co wydaje się być gł ę boką ciemnoś cią .

Rozpoczyna się wycieczka. Idziemy kamienną ś cież ką . Jest ciemno. Oś wietlenie zapewniają lampy elektryczne zainstalowane na wysokoś ci kolan; znajdują się w odległ oś ci kilku metró w od siebie. Pł oną sł abo.

Przewodnik mó wi, ż e jest wyją tkowy: ż eby zwiedzają cy szybko zrozumiał , co się tu wydarzył o… Kobieta ostrzega też , ż e zjeż dż anie z oś wietlonej drogi, skrę canie w boczne nawy jest niebezpieczne – moż na się zgubić lub gdzieś spaś ć . Kamienioł omy zajmują znaczną powierzchnię , a odnalezienie zaginionej osoby bę dzie bardzo trudne. Tą „ś cież ką smutku” kroczymy przez godzinę , sł uchają c smutnej historii ludzi, któ rzy tu walczyli i umierali w agonii. Zimno i ciemno.


Lampy poniż ej są ledwo oś wietlone...Po prawej i lewej stronie widzimy czasem kamienne sale wykute w kamieniu. W nich moż na czasem zobaczyć zardzewiał ą broń z Wielkiej Wojny Ojczyź nianej, jakieś skrzynie, stosy kamieni, z któ rych obroń cy kamienioł omó w wykonali mury obronne. Szczegó lnie smutno był o widzieć aparat z zabawkami dla dzieci, stary wó zek dziecię cy… Nasz przewodnik opowiadał nam, ż e tu, w kamienioł omie, wtedy, gdy odwró t 1942 r. wjechał o nawet kilka cię ż aró wek - wtedy wjazd był zablokowany.

Tak, to był a smutna trasa. Ale to już koniec. Wznosimy się na powierzchnię - do sł oń ca, do upał u. Cofamy się w czasie.

„RYSUNEK” TRZECI – „Rosjanie przybyli”

Nadal jesteś my w Kerczu. Minę ł a tu ponad poł owa naszego urlopu.

W pobliż u naszego hotelu znajduje się promenada miejska. Kiedyś znajdował a się tam gł ó wna plaż a miejska.

Ale on „utkną ł ” w kamieniu i teraz, aby „wzią ć ką piel morską ” trzeba jechać autobusem do są siedztwa Arszincewo na 40 minut. To niezbyt przyjemne. Zwł aszcza po to, by stamtą d wró cić w najgorę tszej porze dnia.

Nasyp „wspiera” na porcie, w pobliż u któ rego znajduje się stacja morska. Mó j tata i ja codziennie chodzimy do portu i dworca kolejowego, aby zobaczyć statek. Ponieważ ich kochamy. Oboje jesteś my marynarzami. Ksią ż ki o morskich przygodach to jedna z naszych ulubionych ksią ż ek. Podczas jednej z naszych „wizyt” na stacji morskiej ze zdziwieniem widzimy drewniane maszty ze spadzistymi ż aglami. Przyspiesz kroki.

W koń cu lubimy ż agló wki jeszcze bardziej niż metalowe skrzynie nowoczesnych statkó w. Nawet szybkie „Komety” na wodolotach, któ re regularnie jeż dż ą z Kerczu do Soczi i Gagry, nie są dla nas tak interesują ce. Przy molo widzimy trzy drewniane ł odzie z czasó w Rusi Kijowskiej.

To proste.

Czł onkowie klubu historycznego z miasta Rostó w nad Donem, na dokł adnych kopiach „statkó w” Rosjan, pł yną przez Morze Azowskie, Czarne, Marmara, Egejskie i Ś ró dziemne do Egiptu. Taki jest ich „marsz do bramy” Aleksandrii w Egipcie. A teraz przybycie do portu jest dla nas dwa razy ciekawsze!

Kilka dni pó ź niej, przy tym samym nabrzeż u, znajdujemy mał y statek, któ ry wyglą da jak holownik. To stocznia remontowa „nowych Rosjan”. Na jego pokł adzie moż na zobaczyć zł oż one zapasowe wiosł a i inny "sprzę t" niezbę dny do uprawiania turystyki pieszej i ż eglarskiej. Nawiasem mó wią c, każ da ł ó dź ma silnik diesla - jeszcze na dziedziń cu XX wieku.


Wycieczki nazywają się „Wiara”, „Nadzieja” i „Mił oś ć ”. A holownik nie nazywa się „Sofia”, nie. Nazywa się - "ROSJA"! Z tej okazji od jednego ziewnię cia, w któ rym zawsze duż o krą ż y wokó ł tych najciekawszych statkó w, przypadkowo sł yszymy: „No Rosja!

Mnie też … »W tym sensie, ż e obywatelowi wydaje się , ż e taką nazwę należ y nadać tylko liniowcowi oceanicznemu – nie mniej. Chociaż pod pewnymi wzglę dami prawdopodobnie mó j wujek ma rację . Mał y statek to coś o tej nazwie…

Ł odzie stoją na molo stacji morskiej przez kilka dni. Ekipy aranż ują nawet mał y wystę p w stylu „staroruskim”, z wystę pami eposó w, wystę pami bł aznó w i nie tylko. Naprawdę chcemy zobaczyć , jak pł ywają . Mamy nadzieję , ż e wypł ynie. Widzieliś my już w porcie nowoczesne jachty, ale odpł ynię cie tych statkó w, któ re przypł ynę ł y do ​ ​ nas jakby z gł ę bin wiekó w - to zupeł nie inne, o ile ciekawsze widowisko!

Przepraszam...Nie widział em.

Któ regoś kolejnego dnia, zbliż ają c się do stacji, z rozczarowaniem dostrzegamy pustą nabrzeż e i znikają cą rufę „finał owej” wycieczki z „burzą ” wody za sobą . Chł opaki pojechali na diesle. Holownik pozostaje w porcie jeszcze kilka dni, potem też odpł ywa.

Szczę ś liwej podró ż y "dobrzy koledzy"! Jesteś naprawdę dobrze zrobione!

CZTERY „RYSUNKI” – „Wznoszenie”

Jeszcze nie wyjechaliś my z Kerczu.

Gó ra Mitrydates „panuje” nad miastem. Jej nazwa pochodzi od kró la Pontu Mitrydatesa Eupatora, któ ry rzą dził nimi przed nową erą i przez pewien czas nawet, cał kiem skutecznie, rywalizował z zyskują cym na sile Rzymem. Jest ró wnież znany z tego, ż e tak bardzo boi się zatrucia, ż e ​ ​ tak bardzo przyzwyczaił swoje ciał o do trucizn, ż e kiedy Rzymianie pokonali jego armię , przeję li jego kró lestwo, a on chciał umrzeć , trucizny nie mogł y już mu „pomó c”. Musiał em wł oż yć szyję pod miecz.

Na szczycie gó ry widzimy duż y obelisk. Został wzniesiony ku pamię ci poległ ych podczas wyzwolenia Kerczu.

Z daleka wyglą da jak ogromny bagnet. Widać , ż e w pobliż u znajdują się dział a artyleryjskie, któ re z doł u wyglą dają jak zabawki. Tata i ja jesteś my zainteresowani, aby popatrzeć na niego w pobliż u.


Ponieważ naszej grupie nie oferuje się tam wycieczek, postanawiamy „wspią ć się ” po wielkich schodach, któ re zbudowano jednocześ nie z montaż em obelisku - w jedną z rocznic Zwycię stwa.

Mix, zasł yszane przypadkiem, zdanie jednego „turysty” z grupy, któ ry w przeciwień stwie do nas jeź dzi po Kerczu autobusem. Wujek mó wi przyjacielowi, ż e „… teraz chodź my na gó rę Sapun”. Jeś li gó ra znajduje się na Krymie, to jest to tylko gó ra Sapun i moż e być jego zdaniem. Gó ra Sapun znajduje się w Sewastopolu. Koneser…

Rano zaczynamy wzrost. Schody są dł ugie, z wieloma platformami, ozdobione bezpretensjonalnym „stiukiem”. Ł atwo się wspinać . Czasami zatrzymujemy się w miejscach, zwiedzamy miasto i Cieś ninę Kerczeń ską , któ re są dla nas coraz bardziej otwarte.

I wreszcie szczyt gó ry. Stoimy przy obelisku. Jego wysokoś ć to okoł o 10 metró w.

U jego podnó ż a - cztery dział a artyleryjskie, rozglą dają ce się po cał ym ś wiecie. Te pistolety, jak się pó ź niej dowiedzieliś my, był y uż ywane przez nasze wojska podczas wyzwalania miasta.

Po podziwianiu widokó w miasta i cieś niny wracamy z powrotem do miasta. Ale nie schodami, ale drogą . Tak, oczywiś cie dł uż ej, ale ł atwiej pod gó rę...

PIĄ TY RYSUNEK – Taman

Musimy wkró tce wyjechać . Zorganizowana jest dla nas wycieczka do Tamanu, na przeciwległ y brzeg Cieś niny Kerczeń skiej - do miejsc "Lermontowa". Pamię tacie historię „Taman”, któ ra jest czę ś cią przygó d „Bohatera naszych czasó w”? Tak, to miejsca z przygó d oficera Pieczorina. Wszystko ukł ada się tam jak w opowieś ci. Przycią gną ć turystó w i niejako zaznajomić ogó ł ludnoś ci ZSRR z twó rczoś cią wielkiego poety i pisarza.

Cieś ninę przekraczamy zwykł ą ł odzią.

Nawiasem mó wią c, ruch w Cieś ninie Kerczeń skiej był w tamtych latach bardzo intensywny. Mó j ojciec i ja mogliś my dł ugo siedzieć gdzieś w cieniu na nabrzeż u Kerczeń skim i obserwować przepł ywają ce statki. Tu i tam ...Tu i tam ...


Mijamy mierzeję Tuzli, któ ra jest wyspą poś rodku poroś nię tej lasem cieś niny. Nie rozumiemy oczywiś cie „jabł ka” tego, jaka bę dzie za 12 lat niezgoda mię dzy Rosją a Ukrainą . Widać to wyraź nie z Kerczu – nawet pojedyncze drzewa moż na odró ż nić goł ym okiem.

Zacumuj przy molo Tamani. Zostajemy zaprowadzeni prosto do posiadł oś ci przemytnikó w, gdzie Pieczorin musiał udać się bez soli. Widzimy dziedziniec opisany w opowiadaniu „Taman”. Otacza go wysokie ogrodzenie z pali. Istnieje kilka drewnianych chat krytych strzechą . Jest też studnia z „dź wigiem”.

Oczywiś cie wszystko to jest tylko dokł adną imitacją tego, co opisano w literackim arcydziele Michaił a Juriewicza Lermontowa, ale wyglą da ś wietnie.

A widok stamtą d, ze stromego brzegu, jest cudowny. Po wysł uchaniu przewodnika i samotnej wę dró wce, w wolnym czasie, po terenie tego „muzeum literackiego”, wszyscy razem, w grupach, wracamy do ł odzi. Mam tu zabawną przygodę - nie rozumiem, dlaczego kolejna flaga zostanie „wypł ukana” nad budynkiem Rady Miejskiej Taman. W pewnym sensie - nie flaga ZSRR, ale inna - bardzo podobna, ale wcią ż nie taka. Już otwieram usta, ż eby zapytać tatę , jak to moż e być . I tu „przychodzi do mnie”, ż e jesteś my w RSFSR! W porzą dku! To jest flaga republiki braterskiej. Z gó ry powiem, ż e to jedyny jak dotą d przypadek, kiedy moja stopa stanę ł a na ziemi ó wczesnej RSFSR, a teraz - Rosji. Moja Ojczyzna…

Wsiadamy na ł ó dź i wracamy do Kerczu.

Dziś nie dzieje się nic ciekawszego.

„RYSUNEK” SZÓ STY – „Ał upka – miejscowoś ć niedaleko Ai-Petri”

Rok 1995. Mam 19 lat.

Po czteroletniej przerwie znowu pojechaliś my z tatą na morze. Wcześ niej nasza ostatnia podró ż był a do Odessy w sierpniu 1991 r. - przed tym samym "przewrotem". Potem nadeszł y „zł e” czasy.


I znowu pojechał am z tatą nad morze, chociaż stał am się zdrową czoł em, bo mimo pozornie „dorosł ego” wieku nie był am dorosł a – mą dra. To już się stał o. Tak wł aś nie był o. Nie moż esz wyrzucić sł ó w z piosenki, jak mó wią . I nie miał wł asnych pienię dzy - był studentem, miał skromne stypendium. Ale z drugiej strony wcale tego nie ż ał uję . Mó j ojciec jest bardzo niezwykł ym czł owiekiem. W ż yciu duż o wie, duż o rozumie. I jestem na 100% pewien, ż e gdybym popł yną ł na morze nie z nim, ale w towarzystwie shalopai w moim wieku, spę dził bym te dni z mniejszymi korzyś ciami…

Należ y do formacji terytorialnej zwanej Jał ta Wielka, któ ra opró cz Ał upki obejmuje Liwadię , Miszor, Koreiz i Simeiz. Ał upka po tatarsku oznacza „lisią dziurę ”. Na plaż y jest doś ć szeroka.

Są Ał upka i Ał upka-2. Ał upka oferuje wspaniał y widok na skał ę Ai-Petri, ponieważ znajduje się pod nią . Najsł ynniejsza krymska kolejka linowa, uł oż ona na jej szczycie, jest wyraź nie widoczna. Gdy jechaliś my autobusem z Symferopola do Ał upki, po drodze kierowca podwió zł „kobietę , któ ra gł osował a” – podobno jego dawną znajomą . Z rozmowy, któ ra się mię dzy nimi wywią zał a, dowiedzieliś my się , ż e, jak się okazuje, na „linie” Ai-Petrinskaya ostatnio był inny stan wyją tkowy. Kierowca powiedział , ż e nagle odcię to prą d na „linie”, a ludzie w samochodach „wisieli” w gorą cym lipcowym sł oń cu przez osiem (! ) godzin.

Kobieta westchnę ł a i wypytywał a koleż ankę – mó wią , ale jak rozwią zał y problem wysył ania naturalnych potrzeb, z któ rymi nieuchronnie musiał a się zmierzyć m. in.

Ał upka to nie miasto, jak się oficjalnie uważ a, ale doś ć duż a wieś.

Jego "zasó b mieszkaniowy" skł ada się gł ó wnie z prywatnych domó w i domkó w. Istnieje kilka pię ciopię trowych „Chruszczowa”. Gł ó wnym obiektem w mieś cie jest oczywiś cie najpię kniejszy Pał ac Woroncowa, zbudowany w XIX wieku. A takż e znany w cał ym był ym sowieckim Sanatorium Dziecię cym. Bobry. I dom pilota, Bohatera Zwią zku Radzieckiego, Ahmeta Chana Suł tana. Ale opowiem o nich poniż ej - w osobnych „szkicach”.

A co z samą Ał upką ? Staram się powiedzieć kró tko iw istocie.

To… Wą skie uliczki wiją ce się serpentynami wzdł uż morza… Cudowne widoki na morze i gó ry Krymskie z niemal każ dego zaką tka… A dobrzy ludzie, któ rzy tam mieszkają , są bardzo trudni i nieł atwi. Ale któ rzy zawsze chę tnie odwiedzają swoje ł adne miasto!

„RYSUNEK” SIÓ DMY – „Filmowanie”

Rok jest ten sam – 1995. Kontynuujemy nasze wakacje. Morze, sł oń ce… Chodź my na pó ł dziką plaż ę Ał upkin.


Kiedy po raz pierwszy przyjechaliś my na tę plaż ę , okazał o się , ż e jestem „ciemny, niewykształ cony”. Szczerze wierzył em, ż e na poł udniowym wybrzeż u Krymu (dalej w skró cie PBK), podobnie jak w Kerczu, plaż e są piaszczyste i bardzo się zdziwił em, widzą c zamiast ż ó ł tego (lub w najgorszym przypadku szarego) piasek, nagi . Plaż e ż wirowe - ż wirowe. W zwią zku z tym gł ę bokoś ć morza w pobliż u brzegu jest wię ksza, ponieważ kamyki są przenoszone przez fale na brzeg. A piasek - nie. Dlatego w pobliż u piaszczystych brzegó w czę sto rozcią gają się duż e pł ytkie wody.

Wszystko to dla mnie „ciemnoś ć ”, wyjaś nił mó j ojciec. Na plaż y Ał upkin znajduje się znana w cał ym PBK skał a „Ż aba”. Wyglą da bardzo jak ż aba gotowa do skoku. Jego wysokoś ć jest niewielka - tylko 5-6 metró w. Fani nurkowania lubią z niego nurkować . Nie skoczył em - nie jestem "duszą morską ". Ź le pł ywam. Szczegó lnie nurkuję .

Ale te plaż owe wraż enia to oczywiś cie nie jest gł ó wna rzecz, któ rą zabrał em z mojej pierwszej podró ż y do Ał upki.

Wspomniał em już , ż e znajduje się tutaj Pał ac Woroncowa. To wyją tkowe miejsce, któ re wydaje się być nawet wpisane na Listę Ś wiatowego Dziedzictwa UNESCO. Został zbudowany dla hrabiego Woroncowa - gubernatora Nowej Rosji. To samo - „pó ł -mę drca-pó ł -ignorant” z kaustycznego epigramu Aleksandra Puszkina. Co wcale nie był o prawdą . Aleksander Siergiejewicz jako poeta był wielkim i „uniwersalnym” czł owiekiem raczej mał ym. Mot, biesiadnik, nie do przebycia kobieciarz.

Mił o jest chodzić po zacienionych, schludnych alejkach i alejkach, pod reliktowymi drzewami krymskimi. W parku wystę pują strumienie i kaskady. Pojedyncze skał ki i zielono-zielone ł ą ki, wię c ró wnomiernie przycię te. Brytyjczycy nadal lubią urzą dzać takie trawniki w swoich parkach.

Sł yszał em wtedy, oglą dają c informacyjny program telewizyjny, ż e w XIX wieku, kiedy ciekawi cudzoziemcy zapytali angielskich architektó w krajobrazu, jak udał o im się urzą dzić tak ł adne trawniki, odpowiedzieli, ż e nie ma ż adnej tajemnicy. Wystarczy regularnie podlewać i przycinać trawę . Ale ż eby to robić przez 300 lat!

„RYSUNEK” Ó SMY – „W Jał cie”

Jał ta ...Stolica PBK. Nasz sowiecki "Nice"...Oczywiś cie nie mogliś my się powstrzymać od zapoznania się z nim. I tak trzeciego lub czwartego dnia naszej pierwszej „podró ż y” do PBK poszliś my mu się przyjrzeć .


Przyjechaliś my lokalnym autobusem na trasie „Jał ta-Simejz” iz powrotem. To naprawdę był o tradycyjne miasto „Ikarus”, któ re jest doś ć blisko brodzenia przez krę ty, wę ż owy brzeg, cienką autostradę o lokalnym znaczeniu. Lekko zdziwiony napisem na swojej tablicy - Nie wchodź z lodami! ». Lubię to!

W innych miastach ZSRR z reguł y psy nie był y dozwolone w transporcie publicznym, a tutaj - z lodami. Podobno krymscy „transporterzy” mieli poważ ny problem.

Zasadniczo pojazdy mogą poruszać się wzdł uż wybrzeż a poł udniowego 3 autostradami. Po pierwsze - na najlepszym z nich South Coast Highway. Po drugie - to droga poniż ej, do któ rej jedzie ten autobus. I po trzecie – kolejna droga, któ ra jest jeszcze niż ej, ale o któ rej niestety nie mogę nic powiedzieć , bo nie musiał em nią jechać . Sł yszał em tylko, ż e jeszcze trudniej tam jechać – a zakrę tó w jest duż o wię cej, a nawierzchnia gorsza.

Wię c chodź my. Droga zajmuje nam godzinę . „Ikarus” skrę ca serpentyną drogą , docierają c do wszystkich wiosek, dostarczają c i zabierają c pasaż eró w. I robi to cał kiem nieź le. To nawet niesamowite, jak taka maszyna moż e się rozł oż yć w innych zakamarkach.

Ale w koń cu jesteś my w Jał cie.

Zaczynamy nasz ruch od dworca autobusowego do morza - do najważ niejszego nasypu ulicznego Jał ty. Idziemy bardzo zwyczajną ulicą bardzo zwyczajnego ś rodkowego miasta Zwią zku Radzieckiego, wyposaż onego w doś ć zwyczajne pię ciopię trowe budynki - "Chruszczow". Transport miejski intensywnie się porusza. Gł oś no, gorą co, zakurzony. Na razie nie widzimy nic specjalnego. Ogó lnie, jak się pó ź niej dowiedział em, ż ycie w Jał cie jest bardzo niewygodne. Sama nazwa pochodzi od tatarskiego sł owa „yayla”, co oznacza – gł ę boka dolina, pusta. Zgadza się . Jał ta znajduje się w takim zagł ę bieniu. Jest w nim duż o transportu. Odpowiednio ró wnież wydech.

Wznoszą się w chmurę nad tą wł aś nie „yaylą ”, a promienie gorą cego krymskiego sł oń ca ukł adają taką „ką piel” pod tą „pokrywką na patelni”, któ ra, och, jak nieprzyjemnie jest chodzić latem po Jał cie!

A oto promenada i port obok.


Od razu rzuca się w oczy kilka ł odzi rekreacyjnych w porcie, któ re z jakiegoś powodu nie stoją przy nabrzeż u, ale na pomostach, na specjalnych podporach. Aby moż na był o je obejrzeć drogą morską „od kilu do klatki”. Skrę ć w prawo, wychodzą c z portu po lewej stronie. Mijamy miejską plaż ę . Woda przy brzegu jest intensywnie zielona, ​ ​ mę tno-mę tna. To zrozumiał e - port jest niedaleko. Jak moż na pł ywać w takiej wodzie? ! ! A jak dobrze w naszej Ał upce! Morze jest tam bardzo czyste! Nawiasem mó wią c, port w Jał cie jest mał y - bardzo mał y port. Jednak w nim dostrzegamy zakotwiczony liniowiec jakiegoś „obcego” pań stwa.

OK, przejdź my dalej.

O co się kł ó cić - dobre miejsce, ten gł ó wny nasyp Jał ty!

To taki „nadmorski” bulwar. Po lewej stronie jest morze. Po prawej – restauracje, kawiarnie, kawiarnie… Spoś ró d nich najwię cej uwagi, oczywiś cie na mniejszą skalę , przycią ga restauracja w formie brygantyny.

Wydaje się , ż e jest tak zwany i podobno ta „brygantyna” stoi tam, pł ynie i teraz. Jednak moż e tak nie być . Był em w Jał cie jeszcze pó ź niej - zaledwie 4 lata temu. Ale od tego czasu wszystko się zmienił o.

Po dł ugim spacerze, spoglą dają c na morze i miasto z portem, nie spieszą c się , wracamy tą samą drogą na dworzec autobusowy. Po godzinie wstrzą sania serpentynami jedziemy z powrotem do Ał upki. Wię c poznaliś my Jał tę .

„RYSUNEK” DZIEWIĄ TY – „Sł ynne sanatoria Ał upka i Simeiz”

W Ał upce znajduje się nie tylko Pał ac Woroncowa. Na jego duż ym terytorium iw pobliskiej wiosce Simeiz znajduje się kilka sanatorió w.

Dwó ch z nich zasł uguje na kró tką rozmowę o nich.

Pierwszym z nich jest sł ynne dla cał ego Zwią zku sanatorium dziecię ce im Bobry. Jego celebrytka jest jednak doś ć smutna.

Kiedyś (biegną c do przodu, był o to już w 1997 roku, ż eby nie wracać do tego tematu), wybierają c się wieczorem nad morze, by pooddychać morskim powietrzem i podziwiać morskie widoki, przypadkiem usł yszał em „masowego oszusta”, już starego wujka, na akordeonie grał ró ż ne melodie dla dzieci i ś piewał im piosenki. Jednak nie wszyscy byli dzieć mi. „Dlaczego wy dziewczyny kochacie pię kne…” – ta piosenka, choć skomponowana dawno temu i ś piewana przez naszych dziadkó w, to jednak mimo obecnych czasó w i obyczajó w myś lę , ż e dziesię cioletnie dzieci ś piewają za wcześ nie.

Niedobrze, ż e obok sanatorium Bobrov, dosł ownie za ogrodzeniem, stoi wież a telewizyjna PBK.


Znowu idziemy rano na ulubioną plaż ę ze skał ą „Ż abą ”, spacerujemy tam wieczorem, podziwiają c zachó d sł oń ca… Z przyjemnoś cią nie raz wybieramy się na spacer po parku Pał acu Woroncowa, raz nawet doł ą cz do wycieczki po pał acu i parku.

Po raz pierwszy w ż yciu musiał em zawią zać do stó p muzealne ochraniacze na buty, któ re widział em wcześ niej albo w filmach, albo w kolejnej serii kreskó wek „Có ż , chwileczkę! ” »O przygodach Wilka i Zają ca w muzeum. To zrozumiał e - posadzka w pał acu z najpię kniejszego, antycznego parkietu, któ ry musi być zachowany. Wewną trz pał acu jest bardzo ciekawie. Wszystko jest takie stare… Szczegó lnie imponują ce są ogromne obrazy mistrzó w z XVIII i XIX wieku. W mał ej oranż erii pał acu, opró cz egzotycznych roś lin, wystawiono popiersia dawnych „wł aś cicieli” pał acu – oczywiś cie z rodziny Woroncowa.

Tata pó ł ż artem, pó ł serio, po cichu, ż eby nie przeszkadzać przewodnikowi, mó wi mi, ż e jestem z profilu - wylał pierwszy wł aś ciciel domu. Ta-a-a… Coś podobnego w kształ cie nosa… Z wielkim zainteresowaniem przyglą damy się pomieszczeniom, któ re pan Churchill zajmował w 1945 roku podczas konferencji w Jał cie. Zrozumiał e jest, dlaczego osiedlił się tutaj jego przyjaciel „Wujek Joe” (IV

Stalin): Anglikowi oczywiś cie przyjemniej był oby urzą dzić swoje tymczasowe mieszkanie w stylu angielskim. A pał ac w ś rodku naprawdę przypomina dom zamoż nych Anglikó w z wiktoriań skiej Anglii. W koń cu wielu czł onkó w rodziny Woroncowa był o „Anglikami”.

W ogó le poznaliś my w koń cu architektoniczne arcydzieł o Ał upki i też w ś rodku.

JEDENASTY „RYSUNEK” – „Sł ynna panorama Sewastopola i delfinarium”

Papież proponuje zwiedzanie Sewastopola. W 1996 roku on i jego siostra już tam byli.

Po drodze nie dzieje się nic specjalnego. Gó ry - w prawo, morze - w lewo. Ale czy to nie wystarczy? Gatunki krymskie moż na podziwiać bez koń ca! Wycieczka „Ikarus” wybiera turystó w do osad poł udniowego wybrzeż a. Z ich imion najbardziej pamię tam „Katsiveli”. W tł umaczeniu z tatarskiego oznacza to - „straż nik”, „straż nik”. Wydaje się , ż e tak.


Jeszcze nie wiemy, ż e za kilka godzin, w drodze powrotnej, czeka nas mał a nieprzyjemna przygoda, któ ra jednak bę dzie miał a jeszcze jedną przyjemną konsekwencję . Jak mó wią , zdarza się , ż e „nie ma katastrofy bez dobra”. Ale o tym pó ź niej.

W Sewastopolu, jak już pisał em, byliś my w centrum miasta, na Nabrzeż u Hrabiego, w pobliż u pomnika admirał a Nachimowa. Wcią ż pamię tam wizytę w akwarium czy coś takiego. Nastę pnie zwiedziliś my Panoramę Obrony Sewastopola w wojnie krymskiej.

Jest to duż y okrą gł y budynek z ogromnym pł ó tnem artystycznym wokó ł wewnę trznego obwodu, namalowany przez artystę bitewnego Franco Rubo, przedstawiają cy jeden dzień (dzień najniebezpieczniejszego ataku na miasto - 6 czerwca 1855) obrony miasta. Napisane po prostu nieporó wnywalne! Patrzyliś my na niego z podziwem.

W panoramie bitwy jest „prawdziwy” fragment: mię dzy okrą gł ym tarasem widokowym a pł ó tnem znajduje się pas ziemi o szerokoś ci kilku metró w, któ ry bardzo realistycznie odwzorowuje niektó re skarpy, ziemianki i inne fortyfikacje z tamtych upalnych dni .

Wraż enie jest takie, ż e stoisz na jednym ze wzgó rz Sewastopola. I oto jest, wszystko to oż ywa i wś lizguje się , a ty sł yszysz odgł osy bitwy…

Niestety to, co ludzie widzą teraz, to tylko kopia oryginalnego pł ó tna. Oryginał został trwale uszkodzony (spalony w poł owie) w 1942 roku.

, podczas drugiej, jeszcze bardziej heroicznej obrony Sewastopola. To, co pozostał o, został o wywiezione z oblę ż onego miasta na wodza „Taszkientu” 25 czerwca 1942 r. w Noworosyjsku. Ponieważ „Taszkient”, nieustannie atakowany przez nazistowskie samoloty, ale zaciekle odpierają cy ataki wroga, został poważ nie uszkodzony podczas tej heroicznej przemiany, prawie wszystkie ocalał e obrazy Panoramy został y cał kowicie zatrzymane.

Po wojnie artyś ci radzieccy potrafili odtworzyć to arcydzieł o. Niski ukł on im się za to!


A nasza wycieczka zakoń czył a się wizytą w sł ynnym delfinarium w Sewastopolu. Po raz pierwszy widzę ten wspaniał y program na ż ywo i trudno oderwać od niego wzrok. Delfiny, orki, jeż owce, koty...Czego po prostu nie pokazali entuzjastycznym widzom! Szczegó lnie podobał mi się pierwszy "artysta" - ogromny lew morski. Z wody wynurzył się ogromny truchł o i z ł atwoś cią wskoczył na podium.

Wtedy "artysta" wycią gną ł pł etwę jak rę kę trenera, wró cił do publicznoś ci i pomachał kolejną pł etwą - poż egnał się . Wszystko to oczywiś cie przy gł oś nym aplauzie! Delfiny, jak zawsze, był y niezró wnane pod wzglę dem zrę cznoś ci i inteligencji. Był em szczegó lnie pod wraż eniem ich pisku. W koń cu mają swó j wł asny ję zyk, towarzysze! Na pewno to wiesz. A orka, przetaczają c powó z (w pozycji stoją cej) na plecach, machną ł ogonem o wodę!

Pierwsze rzę dy widzó w zalał cał y wodospad morskiej wody – ku ich cał kowitej radoś ci! W koń cu dzień był bardzo gorą cy! Był o poniż ej 40 stopni. Dla Sewastopola, jak się dowiedział em, to nie tak duż o. W tej ogromnej beczce miodu był a jednak mał a „ł yż eczka smoł y”. Z jakiegoś powodu orka nie chciał a wypł yną ć z woliery, ponieważ nie został a poproszona o wypł ynię cie. Nie pomogł o nawet to, ż e trener wskoczył do wody i stamtą d wywabił zwierzę .

Ale ogó lnie wszystko był o ś wietnie!

W ten sposó b dotarliś my do Simeiz. Tam zł apali „wycieczkę ” do Ał upki. Chociaż z Simeiz do Ał upki spacerkiem 15 minut, nadal jesteś my zmę czeni. Ale to wszystko bzdury.

W koń cu ten dzień był wielką korzyś cią !

„RYSUNEK” DWUNASTU – „Brama kajakowa i ś wią tynia na skraju przepaś ci”

Rok jest ten sam – 1997. Zapisaliś my się na drugą trasę po poł udniowym wybrzeż u. Tym razem nie tak daleko jak za pierwszym razem - jedziemy tylko do Foros iz powrotem.

Tak przynajmniej wynika z historii naszej przewodniczki. Wedł ug niej to wł aś nie tutaj pod koniec XIX wieku rozegrał a się historia, w któ rej pojawił y się znaki zdziwienia. Có rka jednego z magnató w rosyjskich (imiona nie pamię tam), któ ry miał tu mają tki, jeź dził a w tych miejscach konno. Coś przestraszył o konia i on, jak mó wią o przestraszonych koniach, „zanió sł ” – prosto w przepaś ć . I zatrzymał się tylko na jego krawę dzi. Podobno wysł uchuje modlitw przestraszonej dziewczyny.


A wdzię czny ojciec zbudował tu na wł asny koszt Koś ció ł Zmartwychwstania. Oficjalna wersja mó wi, ż e „... koś ció ł został zbudowany na koszt wł aś ciciela posiadł oś ci Foros, producenta herbaty A. G. Kuzniecow zaprojektowany przez akademika N. M. Chagin ku pamię ci „cudownego zbawienia” cesarza Aleksander III i jego rodzina w 17 paź dziernika 1888 na stacji Tagi < /a> Kolei Kursk-Charkó w”.

Ten koś ció ł jest mał y. Na zewną trz był już wtedy odrestaurowany, ale w ś rodku… W latach ideologii „materializmu historycznego” w kraju koś ció ł ten bardzo ucierpiał.

Przywoż ono tu dzieci z poraż eniem mó zgowym z cał ego był ego ZSRR. Ale o delfinarium poniż ej. Teraz moja opowieś ć o Partenicie.

Wszystkie moje wraż enia z tej podró ż y są osnute zapachem budzą cej się krymskiej przyrody. Krymska wiosna wcale nie jest taka jak nasza… Widzisz gó ry i ich podnó ż a zielenieją , czujesz na policzkach podmuchy morskiej bryzy, któ ra z każ dym dniem robi się coraz cieplejsza… I te zapachy Krymu kwiaty i ró ż ne egzotyczne roś liny ...

W takiej chwili nikt nie bę dzie mó gł stać na plecach! Delfin zamienia się w ż ywą torpedę ! Walczą z rekinami w taki sposó b - przyspieszają i uderzają je z cał ych sił , po czym zą bkowany rabuś unosi się brzuchem lub po cichu schodzi na dno i już nigdy nikogo nie skrzywdzi. Przepraszam, znowu rozproszony. Tak wię c dziecko oczywiś cie wypuszcza pł etwę delfina i kilka metró w po prostu przelatuje nad powierzchnią wody, aż się zatrzyma. Usł ysz krzyk, potem ryk… Dziecko jest zestresowane! Ale to konieczne! Jest potrzebne do leczenia tej cholernej choroby, któ ra moż e spowodować niepeł nosprawnoś ć czł owieka na cał e ż ycie. Lubię to.

Koń czy się uł oż eniem dziecka na plecach w wodzie, delfin podpł ywa do gó ry i naciska na jego gł owę przez dwadzieś cia sekund. Te sekundy wpł ywają na jego ukł ad nerwowy za pomocą infradź wię kó w, co jest ró wnież bardzo przydatne w leczeniu poraż enia mó zgowego. Tak zorganizowana jest „robocza” czę ś ć tygodnia w mał ym delfinarium w Partenicie.


I oczywiś cie odwiedziliś my jedyny pokaz „delfinó w” w cią gu tygodnia pracy. Trwał o to 40 minut, a zabawne, zwinne zwierzaki i ich treser zorganizowali dla nas fascynują cy pokaz. Sztuczki na wodzie iw powietrzu… Narysowanie jednego z obrazó w delfinó w, któ re potem moż na był o kupić na miniaukcji.

Potem zrobiliś my zdję cia z delfinami. Te sprytne niezró wnane zwierzę ta jako druż yna wyskoczył y z wody na most, podszedł mę ż czyzna i zrobił zdję cia. Moż esz poł oż yć rę kę na plecach. Dotkną ł em - to był o przyjemne uczucie mokrej skó ry.

Ale delfiny nie mogą dł ugo pozostawać poza swoim zwykł ym siedliskiem. Jeś li ich skó ra wysycha, umierają .

A potem dostaliś my moż liwoś ć pł ywania w delfinach - oczywiś cie za opł atą . Miał em „szczę ś cie”, ż e jestem Jesse. To był o trochę ekscytują ce. Ale jednocześ nie zabawnie jest czuć , jak ogon delfina uderza w jego koś ci.

Jesse zatoczył krą g wokó ł basenu i „przyprowadził ” twojego skromnego sł uż ą cego z powrotem do „koi”. I byli klienci, któ rych delfiny nie chciał y jeź dzić . Delphiniha po prostu odpł ynę ł a od mę ż czyzny i nie chciał a już do niego podpł yną ć . Dzieje się tak, ponieważ , jak wyjaś nił nam trener, czują , któ ra osoba jest przed nimi – dobra czy zł a. Tak, ten wujek naprawdę zrobił nieprzyjemne wraż enie. Nudne spojrzenie, gł upi uś miech. Są mą dre, zwierzę ta to delfiny! To naprawdę prawdziwi przyjaciele ludzi. Byliś my jednymi z ostatnich, któ rzy opuś cili basen.

Musieliś my iś ć od szatni do wyjś cia dwadzieś cia metró w wzdł uż basenu. Podczas wykonywania tych kilkudziesię ciu krokó w jedna z „dziewczynek delfinó w” kilkakrotnie wynurzał a się z wody. To był o tak, jakby nas eskortował a

Oto przygody z delfinami.

„RYSUNEK” XV – „Widok z okna pocią gu w Sewastopolu”

A oto rok 2010.

Do tej pory „ekstremalne”, jak mó wią piloci, dla mnie w moich spotkaniach z Krymem. Przyjechał em tu ponownie. Tym razem - do Sewastopola. I znowu nie sam.


Widzę siebie na peronie dworca kolejowego w Symferopolu, któ ry czeka na pocią g do Sewastopola. Jak dostał em się do Symferopola to „osobna piosenka”. Nie bę dę się nad tym rozwodził . Powiem tylko, ż e przez Kijó w musiał em się „zahaczyć ”, bo zakup „bezpoś redniego” biletu na Krym ze Lwowa na począ tku lipca jest po prostu fantastyczny. Rozumiesz dlaczego, myś lę . Przynajmniej przez wiele lat.

Wiosna tego niefortunnego 2014 roku jeszcze nie nadeszł a. Ale nie o tym jest moja historia.

A wię c dworzec kolejowy w Symferopolu. Począ tek sierpnia. Ciepł o. Wysokoś ć sezonu ką pielowego. Fale ludzkie przetaczają się obok mnie. Któ rzy już wracają z morza do swoich rodzinnych penató w. I któ ry, tak jak ja, wł aś nie przyjechał po zdrowie „z dobrodziejstw” krymskiego klimatu.

Z okna widać gó ry krymskie, ale my oczywiś cie nie wejdziemy. Zostawiamy je „po lewej stronie”. Przejeż dż amy przez szereg wzgó rz. Zapamię tana jest tylko jedna z nazw przystankó w - "Gó ry Mackenzie". Jest prawie w Sewastopolu. Wzgó rza te noszą imię generał a Mackenziego, któ ry dowodził brytyjskimi sił ami ekspedycyjnymi podczas pierwszej obrony Sewastopola w 1854 roku. Po drodze wcią ż zauważ am dziwne kopce piasku. Sporo...Co to jest? Nie wiem… Przejdź my dalej.

Przynajmniej tak sł yszał em w latach 80.

Zatoka Kozacha, któ ra znajduje się prawie przy wyjś ciu z gł ó wnej zatoki Sewastopola, był a wó wczas obiektem zamknię tym. W czasach sowieckich szkolono w nim delfiny sabotaż ystó w. Dokł adniej - delfiny kamikadze. Sprytne zwierzę ta uczono dopł ywania do statkó w „ideologicznych” przeciwnikó w i detonowania bomby zamontowanej na ich ciał ach.

Nie wspó ł czuli im, biednym… „Zimna wojna”… Jeś li ludziom nie był o ż al, nie mó wią c już o zwierzę tach. Jednak, jak pamię tam z wcześ niej czytanych magazynó w i pism o ró ż nym stopniu solidnoś ci, fakt ten nie jest udokumentowany. Chociaż poś rednio to potwierdza fakt, ż e urzą dzono tu delfinarium do leczenia dzieci. Có ż , to kwestia historykó w: zrozumieć , co jest prawdą , a co nie.

Jeź dzimy tam codziennie.


Czę ś ć klientó w mieszkał a tam - na terenie bazy. Moż na był o wynają ć pokó j. Zdarzył o nam się zajrzeć do jednego z tych pokoi. Brak udogodnień . Czę ś ć mieszkań có w zmuszono nawet do spania na dmuchanym materacu na podł odze. W trosce o zdrowie dzieci ludzie byli gotowi cierpieć . Był a jedna rodzina, któ ra pochodził a z Niemiec. Nie Niemcy, nie. Nasi radzieccy emigranci, nie wiem jaka fala. Có rkę przywieziono na leczenie. Bo tutaj pewnie nie wiele razy, ale dziesią tki razy taniej.

Dzieci, któ re był y leczone w tej „rasie” był y w ró ż nym wieku – od 4 lat do 15 lat. Opró cz rodziny z Niemiec przypomniał em sobie najstarszą dziewczynę , któ ra pytał a wszystkich, jak ma na imię i ile ma lat. Dlaczego tak był o dla niej? Z cudami dziecka, albo… szczerze wspó ł czuł em im, tym dzieciom. I ż al moich rodzicó w… Chociaż komu potrzebna jest moja litoś ć … A jak to moż e pomó c? "Szkoda" został a znaleziona...

Co za ogromny skarb – zdrowie Twoich dzieci!

Jest Nabrzeż e Hrabiego, jest pomnik Admirał a Nachimowa, pomnik Zaginionych Statkó w… Znajdują się tam wszystkie najcenniejsze rzeczy, któ re Rosjanin powinien znać , szanować i chronić . I nie tylko po rosyjsku! Synowie i có rki prawdopodobnie wszystkich narodó w ZSRR przelewali krew za Sewastopola w Wielkiej Wojnie Ojczyź nianej. I byli wtedy, prawdę mó wią c, jednym ludem...

Z naszej Alei Rewolucji do centrum dotarliś my zwykł ym trolejbusem. Ta rzadkoś ć miał a bardzo „sowiecki” wyglą d.

Był tym, co widział em we wczesnym dzieciń stwie. Mają pewnie wiele lat, a sprzę t dział a! I cał kiem dobrze.

W centrum naturalnie „kierowaliś my nasze stopy” do gł ó wnych zabytkó w miasta. Sprawdził em je po kolei. Szliś my wzdł uż nasypu…

Generalnie chodził em po mieś cie. I oczywiś cie robił zdję cia. A jak bez tego!

Ale oczywiś cie celem naszej mał ej podró ż y nie był zamek If. Najpierw pojechaliś my na North Side. Na jego brzegach zachował y się raweliny, któ re w XIX wieku był y gł ó wnymi „warowniami” obronnymi portu. Ravelins to potę ż ne forty uzbrojone w kilkadziesią t dział . Niezawodnie osł aniali port przed inwazją wroga. Ich ś ciany są biał e, dzię ki czemu są dobrze widoczne z daleka. Nastę pnie minę liś my najwę ż szą czę ś ć zatoki, gdzie po poł udniowej stronie znajduje się mał a miska. Tutaj, podczas wojny krymskiej, 1854 r.


zbudowano pł ywają cy most, z któ rego rosyjskie dowó dztwo szybko przekazywał o posił ki z brzegu na brzeg. Wł aś ciciel opowiedział nam nie tylko o tym. Opowiadał o budynkach i budowlach na brzegu, któ re od razu rzucają się w oczy. Oczywiś cie nie mogliś my zwró cić uwagi na pię kne budowle z XIX i począ tku XX wieku.

Mają teraz ró ż ne instytucje miejskie. W szczegó lnoś ci bardzo pię kny budynek, w któ rym mieś ci się Akwarium Morskie. Odwiedził em tam w 1997 roku. W rzeczywistoś ci jest wielu mieszkań có w mó rz i oceanó w Ziemi. Podobał nam się ró wnież budynek Pał acu Mł odzież y i Twó rczoś ci Dzieci w Sewastopolu. Przewodnik nie zapomniał wspomnieć o firmach obsł ugują cych statki. W koń cu Sewastopol to ogromny port, a ż eglarze są tutaj „gł ó wnymi” ludź mi.

Po naszej ł ó dce (tu piszę te sł owa i tak przypomina sobie kreskó wkową piosenkę z dzieciń stwa, gdzie są takie sł owa - «… ł ó dka pł ynie po akwenie!

Nie, nie, to nie jest duch teraź niejszoś ci, w któ rym piszę moje nę dzne „szkice”, któ re mi się przytrafił y. Tyle tylko, ż e wiele lat temu musiał em usł yszeć takie sł owa: „Po co Rosja miał aby podbijać Krym, skoro już kupuje go w czę ś ciach? ».

Wydaje mi się , ż e to, co wtedy widzieliś my, był o już w duż ej mierze wł asnoś cią rosyjską . Otó ż ​ ​ to, ż e wtedy jeszcze nie obył o się bez jakiegoś „podboju”, to dlaczego i jak to się stał o, dowiemy się za wiele lat, kiedy pieczę ć zostanie usunię ta „ś ciś le tajne” z tych dokumentó w, któ rych treś ć robimy jeszcze nie wiem.

Przepraszam, wró cił em do slumsó w wielkiej polityki. Chociaż , szczerze mó wią c, wcale jej nie lubię . Tak, lubię zwracać sł owo. Mam taki grzech.

Dobrze - wystarczy gadać . Tak wię c przyjeż dż amy do Jał ty. Widzimy skał ę „Ż agiel” i „wiszą ce” nad nią „Jaskó ł cze Gniazdo”.

Ten ozdobny „zamek”, zbudowany, jak wiadomo, myś lę , ż e wszyscy, któ rzy choć raz byli w Jał cie, w 1912 roku, nie mogą pominą ć ż adnego z tych, któ rzy nie dopł ynę li do morza do Jał ty z zachodu. Ta-a-a! Imponują cy obiekt!

Sł yszał em w latach 90. , podczas mojej pierwszej wizyty w PBK, ż e ten zamek jest tak ufortyfikowany na brzegu, ż e nie wpadnie do morza, nawet jeś li zawali się wię kszoś ć skał y, na któ rej stoi. Lubię to!


Gdy nasza ł ó dź wpł ywał a do zatoki, udał o nam się podziwiać zamek. No w koń cu zacumowany. Jednak wcześ niej, prawie przy nabrzeż u, doszł o do tragikomicznego wypadku. Nasza ł ó dź „skrę cił a ostro”, ż eby dostać się dokł adnie na molo i był a przechylona. Jedna stara kobieta, ż eby nie wylecieć za burtę , przylgnę ł a do mnie z krzykiem i został a z nami, dobrze, ż e twó j pokorny sł uga, jak się okazał o, a przy tak niespodziewanych przypł ywach na morzu moż e utrzymać się na nogach. Otó ż ​ ​ to. Wydał o mi się to nawet trochę zabawne… Okazuje się , ż e jestem „wilkiem morskim”! I znó w postawił em stopę na ziemi jał tań skiej.

Ale nie za 13 lat, jak w Ał upce, tylko za 2 lata, bo w 2008 roku, w niezró wnaną krymską wiosnę , któ rą już opisał em powyż ej, byliś my w Jał cie. A co bez tego?

„RYSUNEK” XIX – „35 bateria”

Nadal jesteś my tutaj, w mieś cie-bohaterze Sewastopolu. Niedaleko ostatniego przystanku naszego minibusa (z któ rego musimy jeszcze trochę dojś ć do naszej zatoki) codziennie widzimy na drodze duż y znak z napisem „35 bateria”. W koń cu zaciekawieni postanowili dowiedzieć się , jaki to przedmiot. Wracają c z kolejnej sesji delfinarium, wysiedliś my na najbliż szym przystanku i ruszyliś my w stronę strzelca. Musiał em jechać niedaleko. Wkró tce zobaczyliś my kilka karawan i bunkier. Gdy podeszliś my bliż ej, zobaczyliś my tablicę z napisem, któ ry nam wyjaś nił.

Okazał o się , ż e jest to pancerna bateria obrony wybrzeż a, zbudowana przed Wielką Wojną Ojczyź nianą i zaprojektowana do ochrony poł udniowej czę ś ci Sewastopola od morza i czę ś ciowo od lą du, ponieważ zasię g jej broni wynosił kilkadziesią t kilometró w.

A takż e opowieś ć naszego przewodnika o ostatnich dniach obrony tej warowni w 1942 roku. O tym, jak dzielnie walczyli jej obroń cy...Ż e cał e wnę trze baterii został o zabite przez rannych...Prowadzono nas wą skim poś cigiem (pó ł tora przę sł a moich barkó w), któ ry zaprowadził nas nad morze, gdzie był a tam przystań dla statkó w. Przewodnik powiedział wię c, ż e to przejś cie, w któ rym trudno rozdzielić dwie osoby, ró wnież był o zapchane, a takż e molo, któ rego pozostał oś ci widzieliś my z wywierconego w skale otworu znajdują cego się na wysokoś ci dziesię ciu metró w n. p. m. , upadł pod cię ż arem tych, któ rzy na niego weszli i na pró ż no czekali na przybycie statkó w.

Na pró ż no, bo, jak wiemy, armia bronią ca Sewastopola został a celowo porzucona przez dowó dztwo sowieckie. Nikt nie zamierzał ewakuować naszych ż oł nierzy. Był to tak zwany gambit. Ale straszny gambit.


Nasi ż oł nierze musieli umrzeć i zatrzymać wroga swoją ś miercią . Tak się stał o...

Uderzył y mnie też sł owa, ż e ​ ​ w zatoce, któ rą widzieliś my, cał a woda był a czerwona od krwi… Straszną rzeczą jest wojna… Tylko w takich miejscach zaczynasz to przynajmniej trochę sobie uś wiadamiać …

Po zakoń czeniu wycieczki nasz drogi przewodnik dał nam wstą ż ki ś w. Jerzego z napisem „Sewastopol. 35. bateria brzegowa. To był a najdroż sza rzecz, jaką przywiozł em z Krymu

„RYSUNEK” XX i jak dotą d „ekstremalny” – „Ż egnaj Krymie! »

Ten szkic bę dzie ostatni (przepraszam, ekstremalny - tak, ekstremalny) i kró tki.

A wię c widzę siebie na peronie dworca kolejowego w Symferopolu. Gorą ca sierpniowa noc...Nocny pocią g do Doniecka jedzie...

A twó j autor jest zobowią zany podzielić się z tobą wszystkimi interesują cymi i cudownymi rzeczami, któ re bez wą tpienia zobaczy i spotka na Krymie.

Jak mó wią – „w tajemnicy przed ś wiatem”!

„Purcua pa”, jak mó wią Francuzi?

Dlaczego nie?

Aleksander Kotł ow

m. Lwó w, styczeń -czerwiec 2014

Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Ялта
Севастополь. На главном городском пляже (пардон за эту и все другие фотографии - лучших нет...)
Севавстополь. Главная бухта
Севастополь. ВМФ России
Севастополь. Та самая подлодка...
Севастополь. Северная сторна
Севастополь. А это, вот, я....
Севастополь. Бухта у 35-й батареи
Бухта Ласпи с высоты птичьего полёта
Алупка. В английском парке Воронцовского дворца
Алупка. В английском парке Воронцовского дворца
Алупка. Воронцовский дворец
Алупка. Воронцовский дворец
Алупка. Воронцовский дворец
Алупка. Воронцовский дворец
Панорама частички ЮБК с прогулочного катера
Ялта. На главном
Вид на трассу
Это вот я...
Драгобрат красив любой!
Зимушка-зима здесь самая настоящая...
Наш
Вид на селение
Драгобратские ёлочки...
Вид на трассу
На верхушке горы Жандарм
Вид с горы Жандарм. Куда-то в сторону Петроса...
Лыжники-фанаты!
На подъёмнике
На вершине Стога
Жизнь прекрасна!
Горы
Улочки Драгобрата
Улочки Драгобрата
Улочки Драгобрата
Осторожно - падают сосульки весом 10 т!
Улочки Драгобрата
Ещё одно драгобратское
А это вот такой дом на колёсах, а не
Улочки Драгобрата
Та самая часовня
Драгобратские
У нижней станции кресельной дороги
Лучший магазин сувениров
Улочки Драгобрата
Улочки Драгобрата
Драгобратское
Драгобратские
Есть на Драгобрате вот такие мостики...
А это настоящие кони. Или кобылы!
Осторожно - берегите головы!
Драгобратский
Podobne historie
Uwagi (0) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara