Hakuna Matata. Część 5. Małpy i inne zwierzęta. Paje i okolice

26 Czerwiec 2021 Czas podróży: z 28 Luty 2021 na 12 Marta 2021
Reputacja: +7251.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Kontynuacja. Zacznij tutaj >>>

4 dni. 3 marca

Od samego rana znaleź liś my duż y plus naszego pensjonatu - jedzenie był o tutaj doskonał e. Ś niadania nie ró ż nił y się specjalną odmianą - owoce, naleś niki lub jajka, kawa, sok. Ale to wszystko był o bardzo smaczne. Szacunek dla szefa kuchni!

Po pysznym ś niadaniu w pensjonacie ruszamy do Lasu Jozani. W tym lesie ż yją mał py Kirka Red Colobus. To lokalne endemity, są bardzo urocze, jak koty)

Mam zaznaczoną mapę , ż eby się nie zgubić . Dzię ki tej etykiecie. . . zgubiliś my się )

Jeź dziliś my bardzo dł ugo dobrymi drogami, potem skrę ciliś my w dziwną polną drogę , któ ra został a wylana prosto na pole, potem wjechaliś my do lasu, przejechaliś my przez jaką ś wioskę , gdzie wszyscy miejscowi patrzyli na nas jeszcze bardziej wymownie niż poprzedniej nocy obserwowali mnie goś cie naszego pensjonatu. Dosł ownie krzyczeli oczami – doką d idziesz?

Mą ż wą tpił :


Czy na pewno wybieramy się do jakiegoś popularnego miejsca? Droga wcale tego nie sugeruje.

- Dokł adnie, dokł adnie! Oto etykieta!

Okoł o 7 kilometró w przed znakiem, gdy leś na droga stał a się nieprzejezdna i zaczą ł em myś leć , ż e nie mamy ze sobą wystarczają cej iloś ci wody, wygooglował em „Jozani Forest, red colobuses” i Google dał zupeł nie inny znak, przy gł ó wnej drodze, niedaleko Paje.

- Cholera! Odwró ć my się !

Rdzenni mieszkań cy w leś nej wiosce odetchnę li po nas z ulgą )

Na drodze dojazdowej do lasu jest wiele samochodó w. Tak, już widać , ż e miejsce jest popularne. Nawiasem mó wią c, w tym prawdziwym leś nym gą szczu nie spotkaliś my mał p, z wyją tkiem tej, któ ra przecina drogę ogonem do gó ry z antenką , daleko przed nami)

Parkujemy na malowniczej polanie, rozglą damy się i kupujemy bilety na wycieczkę . Samo wę drowanie po okolicy nie jest wskazane - poza Colobusem ż yją tu inne, mniej urocze mał pki (choć znam taką , któ ra wę drował a bez przewodnika i wyszł a z tego ż ywa). Należ ymy do grupy „wolnochodzą cych” – jedna rodzina ma dwuletnie dziecko, druga sześ cioletnie dziecko, ale matka jest w zaawansowanej cią ż y. Có ż , mó j mą ż i ja też nie jesteś my zbyt rozbrykani)

Przewodnik prowadzi peł nymi przynę t ś cież kami, pokazuje Colobus i nie tylko, zaró wno z przodu, jak iz profilu. . .

. . . ś pi i nie tak. . .

. . . z bliska i z daleka.

Sł oń ce jest już wysoko. Nie chodzimy tylko po lesie, ale czę sto wychodzimy na otwarte miejsca i wkró tce zaczynamy palić ze sł oń ca.

Przewodnik znajduje wspaniał e zwierzę .

- Nikt nie chce wzią ć tego w garś ć ? Zobacz, jaka jest sł odka!

To afrykań ska stonoga olbrzymia, kuzyn lub drugi kuzyn stonogi, któ ra nawet nie wyglą da jak gą sienica, ale ludzie unikają jej.

Stonoga patrzy na mnie smutnymi oczami.

Chodź do mnie, kochanie! )

Ma mię kkie ł apki (400 sztuk), delikatnie je dotyka i przeraż a wszystkich moich towarzyszy podró ż y.

- Nie waż się mnie teraz dotykać , szepcze gł oś no mą ż .


Trucizna olbrzymiej stonogi nie jest niebezpieczna dla ludzi, ale po komunikowaniu się z nią lepiej nie wchodzić do ust i oczu.

Wydaje mi się , ż e przewodnik na koń cu wycieczki postanowił zaż artować . Prowadzi nas do mrowiska, mó wi, ż e takie mró wki są bardzo niebezpieczne i zabiera nas stamtą d jakimś chigirem, gdzie atakują nas… mró wki. Jestem w spodniach, wchodzą mi pod spodnie i podgryzają mi kolana. Wpadam w zł oś ć , ocieram się mocno kolanami, ż eby je zmiaż dż yć i zastanawiam się z przeraż eniem, gdzie mogę zdją ć spodnie, ż eby ci dranie nie wspinali się wyż ej. Ogó lnie sytuacja - ś miejesz się . Mą ż jest zmę czony, mokry, zł y, pogryziony przez mró wki, nie chce kontynuować wycieczki, zwł aszcza ż e kontynuacja jest w lesie namorzynowym, a namorzyny już widzieliś my. Wię c wyjeż dż amy.

Po drodze mró wki są okropne w sandał ach mę ż czyzny, gryzą c go boleś nie. Krzyczy, nagle zatrzymuje samochó d tuż obok policji i zaczyna otrzą sać się z butó w. Potem wyskakuję z misją ratunkową . Policjanci byli trochę oszoł omieni) Szybko rozpę dziliś my mró wki, mą ż wł oż ył buty i wyszliś my. I nadal stoją tam z otwartymi ustami. Wyskoczyliś my i wskoczyliś my tak szybko, ż e wyglą dał o to na nalot)

Chodź my do jaskini, po drodze zatrzymamy się w Paje na przeką skę .

Kawiarnia jest tuż przy drodze, jest wielu odwiedzają cych, ceny są nieprzyzwoite. Siadamy przy stole, mą ż prosi o przyniesienie menu. Dziewczyna patrzy na nas przez chwilę , po czym przynosi. . . ogromną tablicę , na któ rej wypisane jest menu) Mą ż zerwał się z krzesł a, zrobił o mu się tak niekomfortowo)

Zamawiamy zupę z owocami morza i sał atkę , gotują strasznie dł ugo. Zanim pojechał em na Zanzibar, przeczytał em, ż e czekanie na zamó wienie zajmuje duż o czasu, wię c siedzimy cicho i czekamy.


Przynoszą zupę , od razu atakują nas muchy. Tylko ró j much! Nigdy nie widział eś tylu much! Najwyraź niej przybyli z cał ej Paje, aby poczuć zapach tej zupy. Na począ tku uznaliś my, ż e to miejsce obok kuchni ich przycią ga. Przenió sł . Muchy podą ż ał y za nami. Pró bujemy to strzepną ć , a potem przychodzi kelnerka i zaczyna nas wachlować rę cznikiem! )

Sytuacja jest nierealna. Zupa jest bardzo smaczna, ale czarna (nie daj Boż e) dziewczyna wachlują ca nas „wachlarzem” jest dla nas niesamowicie krę pują ca. Takie nawią zanie do niewolnictwa. Prosimy ją , ż eby przestał a. Przechodzi do nastę pnego stolika, bo muchy już się tam przeniosł y. Nigdy wcześ niej nie mieliś my takiej przygody! )

Po zwalczeniu much idziemy do jaskini.

Jaskinia Kuza

Wejś cie nie jest tanie, toaleta jest kiepska. Mą ż jest w szoku cenami, ja w szoku rodzajem toalety) Naprawdę - wiadro wody i chochla do opró ż niania. Widzieliś my to w Indonezji. Ale w Indonezji wszystko jest znacznie czystsze. Ogó lnie był em w szoku, dopó ki nie zniecierpliwił em się w kanionie Butsky, w mojej ojczyź nie. I wszystko został o odebrane rę cznie)

Schodzimy do jaskini. Zejś cie jest bardzo strome, stopnie są kamienne, mokre, nieró wne, nerwowe. Poniż ej duż e, ś wież e jezioro. Nadą sany. Tu mą ż zaczyna ję czeć , ż e nie ma go w tych szortach do pł ywania, poza tym zł amanie krę gosł upa to tu buł ka z masł em (a ma już doś wiadczenie) i wycofuje się na gó rę . Z nim wycofuje się i nasza eskorta. Sł aboś ci! ))

I nie tak ł atwo mnie zastraszyć ! Schodzę do wody, rozbieram się , zostawiam na nogach sportowe sandał y. Mam kapcie do pł ywania, ale nie są dzę , ż ebym schodził a w nich po kamieniach. Generalnie nie zabrał em ich ze sobą , ale nie chciał em wracać do auta. Bardzo dobre są sportowe sandał y do ​ ​ pł ywania, gdzie boisz się nadepną ć na kamień , testował em je już nie raz.

Ale nadal nie wiem, gdzie jest wygodne zejś cie do wody. Sł yszę rosyjską mowę , mó wię gł oś no, po rosyjsku, do wszystkich naraz:

Kto wie, jak tu zejś ć ?


Z pomocą podpowiedzi schodzę i pł ywam. Woda jest ś wietna! Czysto, fajnie! Ale w wodzie są kamienie i utkną ł em w jednym miejscu, boją c się dalej pł yną ć . Przez wodę kamienie wydają się wię ksze, bliż sze, wydaje się , ż e teraz moż na przejechać brzuchem. I wtedy obok mnie okazują się Polacy, kobieta dosł ownie cią gnie mnie za rę kę przez niebezpieczne miejsce. Dalej jest duż e, gł ę bokie jezioro. To taka przyjemnoś ć pł ywać tam! Po ką pieli i rozmowie po rosyjsko-ukraiń sko-polskiej, serdecznie dzię kują c mojemu zbawcy, wdrapuję się na szczyt. Nadal pł ywał abym, ale martwię się , ż e mó j mą ż zostanie sam.

Wychodzę , on siedzi znudzony. „Moi” Polacy podą ż ają za mną , ich grupa 6 osó b, od razu siadają w krę gu, czekają c na rozrywkę .

Przeczytał em też , ż e fajni faceci ś piewają tu ś wietne piosenki i nie spieszy mi się z wyjś ciem.

Zaraz zaczyna się mał y koncert.

Naprawdę nam się podobał o. Tak zrelaksowany i fajny! Ale kró tko) Moż e koncert trwał by dł uż ej, ale jeden z Polakó w zauważ a wę ż a na sł omie, pod dachem, nad nami.

Nigdy bym tego nie zauważ ył , wyglą dał jak cienki niebieski drut.

Wą ż był bardzo dł ugi. Czoł gał a się i czoł gał a, teraz znika w sł omie, a potem pojawia się ponownie.

Wstaliś my, ż eby to nakrę cić , a potem ludzie, któ rzy ś piewali, zauważ yli to wszystko. Rozpoczę ł o się zamieszanie, jeden z chł opakó w wzią ł kamień i rzucił nim mocno w wę ż a. Pominię ty. Kamień odbił się i trafił tego Polaka prosto w nogę .

Zapytał em jednego z pracownikó w, któ ry flegmatycznie przyjrzał się temu, co się dzieje:

Czy wą ż jest trują cy?

Tak! Bardzo!

- Mę ż u, czas wracać do domu!

Teraz boję się szop krytych strzechą . Do koń ca podró ż y trzę sł a się , szukają c wzrokiem wę ż y. Brrr…

Swoją drogą , mó j mą ż nie lubił Zanzibaru. Brudne, natrę tne, odpł ywy, muchy, mró wki. . . Ale wą ż bardzo mu się podobał ! ))

Kiedy wró ciliś my do domu, znaleź liś my rybaka i rybę ) Dzisiejsza kolacja bę dzie super! I rzeczywiś cie kolacja w naszym pensjonacie był a jeszcze smaczniejsza niż ś niadanie) Jeś li jesteś cie w Paje, to powinniś cie tu przyjechać na obiad. Ale kł adą się spać wcześ nie, należ y to wzią ć pod uwagę .

Kolacja bę dzie wieczorem, ale gdy mą ż był w pokoju, już się zepsuł .

I poszedł em na plaż ę . Morze jeszcze nie nadeszł o, był o w ś wietnym nastroju, kiedy jeszcze moż na był o pł ywać .

Ale pł ytkie.

Podejrzewam, ż e zawsze jest albo pł ytko, albo fale. Bo nawet gdy jest pł ytko, są fale. W koń cu wieje stał y wiatr.

Ale kiterzy!

Krowy są jeszcze fajniejsze niż kitery. Idą powoli po plaż y, dodają koloru.


Gdzie są ich ciasta i co jedzą , pozostaje tajemnicą .

Kolor wody w Paj jest absolutnie niesamowity, nawet w poró wnaniu z nieprawdopodobień stwem cał ej wody Zanzibaru. Ona jest zielona! A ta zieleń to nie bagno i nie zieleń liś ci, ale zieleń jasnego, przezroczystego, zielonego szkł a.

Usiadł em pod betonową ś cianą i pobiegł em popł ywać . Po prostu nie odważ ył am się rzucić plecakiem, oswoił am go dwó m dziewczynom, któ re ró wnież tam odpoczywał y.

Rozmawiał em z nimi pó ź niej – mieszkają w Nungwi, ale przyjechali tu na jeden dzień . Naprawdę to lubią . A mi się to nie podoba. Tę sknię za Kizimkazi, moż na był o tam pł ywać , ale nie pluskać się w pł ytkiej wodzie.

Spacer i spacer Masajó w. I chcesz je wysł ać . Ale uś miechają się , a ty się uś miechasz) A potem i tak wysył asz, bo to nie do zniesienia… wysył asz delikatnie, delikatnie i czule) Ale są bardzo denerwują ce! I to jest gł ó wny powó d, dla któ rego mó j mą ż nie lubił tego na Zanzibarze - są Zanzibaris) Dlatego nie moż na dł ugo chodzić po plaż y. Ale jestem cierpliwy, szedł em, aż moje pię ty zaczę ł y lizać przypł yw. Dziewczyny dł ugo pł ywał y, nie mogł em tak po prostu wyjś ć , stał em patrzą c, aż zwró cił y na mnie uwagę . Pomachał em im, ż e wychodzę , odmachali. Nie zostawił bym tam takich rzeczy. Kraj jest biedny. A przypł yw był już taki, ż e wszystko leż ał o na ś cianie. A jest duż o ludzi chodzą cych tam iz powrotem, chwycenie plecaka nic nie kosztuje. Ogó lnie wyszedł em, martwią c się o ich rzeczy)

Cią g dalszy przez tutaj >>>

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią