Kilimandżaro na Szlaku Machame (whisky)

26 Luty 2012 Czas podróży: z 14 Styczeń 2012 na 22 Styczeń 2012
Reputacja: +66
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

W pierwszych linijkach mojej opowieś ci o podejś ciu w drugiej poł owie stycznia 2012 r. na najwyż szy punkt kontynentu afrykań skiego (5895 m n. p. m. ) pragnę wyrazić gł ę boką wdzię cznoś ć wszystkim dotychczasowym uczestnikom takiego wydarzenia, któ rzy opuś cili swoje historie, dł ugie i niezbyt dł ugie, w sieci WWW, porady i przemyś lenia, któ re bardzo nam pomogł y w przygotowaniu się do wspinaczki i rozwią zaniu wielu problemó w. W zwią zku z tym chciał bym podzielić się moim „doś wiadczeniem” dla kolejnych wspinaczy i udzielić kilku odpowiedzi na pytania, któ re drę czył y nas podczas przygotowań do wspinaczki. Przepraszam za opis zbyt szczegó ł owych szczegó ł ó w, któ rych brakował o nam w okresie przygotowań . Opowieś ci literackie i wideo (na youtube) o wspinaczce na Kilimandż aro ró ż nymi drogami są szeroko reprezentowane w Internecie.

Czę ś ć pierwsza. Etap przygotowawczy.


Wspinaczka na KILIMANJARO zajmował a mnie od ponad 10 lat, po tym, jak dowiedział em się , ż e pierwsi ludzie z Woł gogradu podbili „dach” Afryki. W gó ry po raz pierwszy trafił em 30 lat temu, w obozie gó rskim Ullu-Tau w regionie Elbrus. Od tego czasu dokonano ró ż nych wejś ć , w tym wejś ć tak ś wiatowej sł awy pię ciotysię cznikó w jak Kazbek (5033 m. - 1988) i Elbrus Vost. (5621 m. - 1999).

I tak w paź dzierniku 2011 r. zwró cił się do mnie przyjaciel i kolega z pracy Igor z propozycją „wyjazdu” do Afryki na KILIMANJARO. Ró wnież wielki fan gó r, ale jeś li chodzi o narciarstwo. W przeciwień stwie do mnie, Igor nie miał doś wiadczenia we wspinaczce, zwł aszcza na duż ych wysokoś ciach, ale miał wielką chę ć zdobywania wysokoś ci. Podję to fundamentalną decyzję - EDEM. Od tego momentu zajmowaliś my się "treningiem fizycznym", któ ry tak naprawdę polegał tylko na podnoszeniu cię ż aru naszego ciał a na 8. (przeze mnie) i 17. (przez Igora) pię tro rezydencji - bez windy.

Pó ź niej, na gó rze, Igor przez 3 miesią ce zwracał uwagę na znaczenie i rolę tych codziennych „podejś ć ”. Dodatkowo Igor zintensyfikował ć wiczenia oddechowe (wstrzymywanie oddechu).

Do Kilimandż aro prowadzi kilkanaś cie tras o ró ż nym stopniu skomplikowania i dł ugoś ci, z namiotami i noclegami w „chatach”. Przyjaciele dwa lata wcześ niej przeszli trasę Maranga (Coca-Cola), z noclegami w chatach. Z ich opowieś ci zatopił y się sł owa - "lepiej wzią ć namiot i spę dzić w nim noc".

Po ponownym przeczytaniu ogromnej iloś ci informacji na temat KILIMANJARO (KILI), zdecydowaliś my się na trasę - MACHAME ROUT czyli „whisky” (6-dniowa wę dró wka z noclegami w namiotach). Kluczowym punktem przy wyborze tej trasy był o to, ż e trzeciego dnia wejś cia zaplanowaliś my wejś cie z obozu Shira Hut (3840m) do Lava Tower (4630m), a nastę pnie zejś cie do obozu Barranco (3860m). Taka „pił a” przyczynia się do lepszej aklimatyzacji do warunkó w wysokogó rskich.

Ponadto wielu „pisarzy” zwracał o uwagę na pię kno trasy, codzienną zmianę „scenografii”. Rzeczywiś cie, każ dy z 6 dni trasy był zasadniczo inny w swoim naturalnym kolorze.


Cena pytania okazał a się być w bardzo duż ym zakresie, na podstawie historii wspinaczy. Wielu rosyjskich organizatoró w wycieczek do KILI oferuje swoje usł ugi dla mini-grup 2 osobowych w zakresie od 00 wzwyż . W tym samym czasie uczestnicy rozmawiają o 0-00. Ró ż nica naszym zdaniem był a znaczna i postanowiliś my porzucić warunki szklarniowe i udać się do Afryki bez towarzystwa. Wcześ niej skontaktowaliś my się z Peterem Tours w Tanzanii (Moshi), któ ry zaproponował wybraną przez nas trasę za 00. Mieliś my jednak nadzieję , ż e na miejscu znajdziemy lepszą ofertę.

Przeglą dają c strony rosyjskich organizatoró w wspinaczki KILI, zdaliś my sobie sprawę , ż e sami musimy szukać lotu, bo cena wahał a się od 500 do 2000 euro (z lotem bezpoś rednim).

Sami zdecydowaliś my, ż e lecimy z jedną przesiadką , co znacznie obniż a koszt przelotu. Przeszukanie wielu wyszukiwarek wykazał o, ż e jedną z „najtań szych” opcji z jedną zmianą jest Qatar Airways. Wchodzimy na stronę Qatar Airways (www. qatarairways. com) (Russified) i rezerwujemy bilety bezpoś rednio u przewoź nika. W pewnym momencie zdarzył a się sytuacja, ż e ​ ​ bilety na wybraną trasę lotu z dnia na dzień droż ał y, a my nie mieliś my czasu na ich zabranie. Okazał o się , ż e jeś li zamó wisz w Qatar Airways 90-95 dni wcześ niej, otrzymasz cenę minimalną , a bliż ej wylotu - tylko podwyż kę . Fakt ten wpł yną ł na to, ż e pierwotnie planowany „wylot” 8 stycznia został przesunię ty na 14 stycznia 2012 roku.

Trasa lotu: Moskwa-Nairobi, z przesiadką w Doha (Katar) iz powrotem.

14.01. 2012: QR86.14:45 Moskwa (Domodiedowo) - 19:00 Doha (Katar)

15.01. 2012: QR534.00:50 Doha (Katar) - 06:10 Nairobi (Kenia)

Cał kowity czas lotu to 16:25, mię dzy lotami - 5 godzin. 50 min.

22.01. 2012: QR53.

18:40 Nairobi (Kenia) – 23:35 Doha (Katar)

23.01. 2012: QR86.07:40 Doha (Katar) - 13:45 Moskwa (Domodiedowo).

Cał kowity czas lotu to 18:05, mię dzy lotami - 8 godzin 5 minut.

Za cał ą tę przyjemnoś ć dla 2 osó b zapł acono 957.3 euro.

Ma to fundamentalne znaczenie – podczas odprawy na lot w Moskwie poproszono ich o okazanie karty, któ rą pł acili za bilety elektroniczne.

O wyborze rejsó w zadecydował o zwią zanie z The Riverside Shuttle Bus (www. riverside-shuttle. com), na nastę pują cej trasie:

Mię dzynarodowy Port Lotniczy Nairobi (Kenia) - Arusha (Tanzania) - Moshi (Tanzania) (okoł o 350 km. ).

Waż ne był o, aby wsią ś ć do porannego autobusu, ponieważ tego samego dnia planowaliś my znaleź ć firmę , któ ra zorganizuje podjazd. Mieliś my kró tkie i napię te terminy.


Przez Internet zarezerwowano miejsca w autobusie do Moshi iz powrotem na lotnisko w Nairobi. Ponadto uzgodniono, ż e w Moshi 22.01. 2012 odbieramy autobusem o godzinie 6.00 pod wskazanym hotelem. Opł ata wynosi 80 USD w obie strony na osobę.

Moż esz takż e wsią ś ć do tego samego autobusu, kupują c bilet bezpoś rednio na lotnisku, są oferty, ale nie okreś lił em cen. Na granicy z Tanzanią naliczył em 3 lub 4 autobusy tej samej firmy, któ rymi wraz z miejscowymi, takimi jak my, podró ż owali Europejczycy – takż e ci z plecakami. Ale jednocześ nie mieliś my voucher, któ ry pokazaliś my kierowcy, gdy ustaliliś my, ż e nie zapomni odebrać nas o 6.00 rano z hotelu 22.01. 2012 oraz w hotelu. W voucherze wskazano numery telefonó w, pod któ rymi moż na się skontaktować (poprosiliś my recepcję w dniu 22.01. 2012 o kontakt i wyjaś nienie przyjazdu autobusu). Ponieważ Igor i ja nie znaliś my dobrze angielskiego, czasami po prostu pokazywaliś my dokumenty, vouchery rezerwacyjne i tym samym rozwią zywaliś my wiele problemó w.

Wybó r hotelu

Ponieważ zdecydowaliś my, ż e zaczniemy od Moshi (bliż ej Machame Gate), wybó r hoteli na ró ż nych stronach odbywał się wedł ug Moshi. Wybrali Osy Grand Hotel.

W bezpoś rednim kontakcie z hotelem cena wynosił a 25 USD za osobę za noc ze ś niadaniem europejskim (BB). Hotel jest mał y, ale wysoki (6 pię ter). Cał kiem nieź le: w pokoju jest wentylator, klimatyzacja, telewizor, prysznic. Gniazda ró ż nią się od rosyjskich - potró jne. A bez adaptera mogą być problemy. Ale przerabiał em to już wcześ niej, wię c zaopatrzyliś my się w naszą „tajną broń ” przeciwko ich angielskiej wersji: zabierz z domu zwykł e plastikowe widelce i ł yż ki. Wł ó ż rą czkę do gó rnej czę ś ci wylotu i jest w torbie! Ł adowarki są gotowe do uż ycia (tylko wtyczki pł askie). Tanie i smaczne. A ile adapteró w trzeba był o mieć ? Natychmiast skorzystaliś my z 3-4 punktó w sprzedaż y. Hotel idealnie nam odpowiadał i nastę pnym razem wybrał bym go ponownie. Znajduje się niedaleko centrum, w pobliż u bazaru, gdzie wracają c z gó ry nabraliś my mango, ananasa i trochę odpadliś my.

W pobliż u są inne hotele, wię c na miejscu moż esz wybrać na każ dy gust, aż do willi.


Zaszczepiliś my się na ż ó ł tą febrę mię dzynarodowym dokumentem (ż ó ł ta ksią ż eczka), a jednocześ nie przeciw tę ż cowi (17.11. ). Cena emisyjna 627 rubli. , a czas został zabity -2 dni w podró ż y (w Woł gogradzie takich szczepień nie robi się ). Jednocześ nie przy uzyskiwaniu wizy do Tanzanii poproszono ich o okazanie ż ó ł tych ksią ż eczek szczepień.

Od malarii kupili 2 opakowania Plaquenil i 2 tygodnie przed wyjazdem zaczę li brać.2 tabletki tygodniowo. Ale biorą c pod uwagę , ż e widzieliś my jedynego komara, któ ry „heroicznie umarł ” ostatniej nocy w gó rach pod koniec 6 dnia naszego pobytu w Tanzanii, odmó wiliś my dalszego stosowania tych tabletek.

Ż adne muszki, muchy, komary i inne zł e duchy, na któ re już czekaliś my w Nairobi (w koń cu w Afryce) nigdzie nas nie upiekł y: ani w Kenii, ani w Moshi, ani w lesie, ani w gó rach . Był y jasne i ciepł e (gorą ce) dni. Moż e pogoda nam się poszczę ś cił a, a owady nie latał y?

Igor wzią ł diakarb w celu zapobiegania chorobie gó rskiej. Ja nie, bo nie pamię tam, ż eby na obozach alpinistycznych na Kaukazie ktoś brał tabletki z „wysokiej gó ry”. Jednocześ nie Igor na cał ej trasie nie czuł się ź le, a ostatnie trzysta metró w na szczyt był y dla mnie trudne. Nadal grzeszę dodatkowymi kilogramami wł asnej wagi i kieł basą zjedzoną przed wspinaczką . Có ż , wię cej o tym poniż ej, nie wyprzedzajmy siebie.

Nasza apteczka skł adał a się gł ó wnie z wę gla aktywowanego, smektytu, plastró w. Coldrex był bardzo przydatny, choć nie dla nas, ale dla naszego przewodnika, któ ry miał gorą czkę na BARRANCO. Dwie paczki Coldrexa rozwią zał y problem.

Uż yliś my ró wnież wę gla i smektytu. Po przybyciu do hotelu miał em coś nie tak z ż oł ą dkiem. „Nie podobał o mi się ” prawdopodobnie jedzenie w samolocie. Worek smecty, 2 tabletki wę gla - i wszystko w porzą dku.

No có ż , prawdopodobnie w każ dej kieszeni plecaka mieliś my paczki z wilgotnymi chusteczkami o wł aś ciwoś ciach bakteriobó jczych.

Do niedawna planowaliś my zabrać ze sobą namiot i palnik gazowy. Konsultacje online przekonał y nas do rezygnacji.


Zapewnienie namiotó w jest wliczone w cenę wycieczki, a korzystanie z wł asnego namiotu nie sprawi, ż e wycieczka bę dzie znacznie tań sza, ale spowoduje szereg problemó w. Jeś li sam go nosisz, to sam go stawiasz, a jeś li oddajesz go tragarzom (porterom), to gdzie jest szansa, ż e ​ ​ ci tego nie zepsują . Lokalne namioty nie są zł e, z moskitierami, podwó jne, z baldachimem i przedsionkiem, w któ rym znajdował się nasz stó ł „podł ogowy”.

Rano wyjeż dż ają c na kolejną przeprawę zostawiliś my naszych tragarzy, zebrali obó z iz reguł y nas wyprzedzili (mamy też sesję zdję ciową ).

Jeś li weź miesz palnik, to tylko benzyna. Gaz w kanistrach, nigdzie nie widział em! To nie Kaukaz i nie Alpy. I nie moż esz tego zabrać samolotem. 5-litrowe butle gazowe są zabierane na gó rę , na któ rej kucharz przygotowuje. Nie był o potrzeby stosowania palnika. Wystarczył a przegotowana woda, przyniesiono ją w termosie na herbatę , kawę , kakao itp.

Cudzoziemcy zamawiają wię cej usł ug od firm. Tragarze niosą skł adane stoł y i krzesł a na lunch, namioty obiadowe ustawiane są przy przejś ciach na lunch, suszarnie w specjalnych namiotach. Nie twierdziliś my tego.

Z wyposaż enia osobistego zabraliś my karimaty, ś piwory, kijki teleskopowe (każ dy w parach), peleryny przeciwdeszczowe. Zał oż ył em pelerynę jak poncho, kupioną w Sportmaster za 300 zł , testowaną na Kaukazie - lekką , zakrywają cą plecak i do kolan.

Pogoda dopisał a nam szczę ś liwie, w drodze do ostatniego obozu w MWEKA CAMP (3100) wpadliś my w ulewny deszcz, któ ry czekaliś my pod dachem budynku administracyjnego i poszliś my szukać naszych tragarzy, któ rych namioty był y już rozstawione deszcz.

Z butó w zabrali tylko trampki typu vibram (znowu Sportmaster) i wysokie ocieplane buty do wspinaczki na szczyt. Nie był o doś ć lekkich uderzeń biwakowych. Cał ą trasę przeszedł em w butach do biegania. Mogą być problemy z dostaniem się mał ych kamieni do butó w, lepiej mieć mał e „latarki” na butach, czyli jak to się nazywa getry. Bez wą tpienia są potrzebne podczas schodzenia z gó ry po luź nych kamyczkach (był am w spodniach narciarskich z gumką na dole, któ rą zał oż ył am na buty, a kamienie nie spadał y).

Z ubrań nosił gł ó wnie kró tkie spodenki, czasem w lekkich rajstopach rano i T-shirt z kró tkim rę kawem, ale zakrywają cy ramiona, w czapce.


Rę ce, nogi i szyja był y poparzone od sł oń ca (takż e uszy i nos - wię c nie zapomnij o kremie przeciwsł onecznym z ochroną co najmniej 30 jednostek, a najlepiej 50), ale nie miał am ochoty się ubierać . Wieczorem po jedzeniu rozgrzaliś my się , w BARRANCO (3860 m. n. p. m. ) i BARRAFU (4700 m. n. m. ) w zacią gnię ciu nie był o gorą co, ale tylko rano był mró z.

Mieliś my po 2 plecaki: duż y (75-90 l), któ ry wł oż ono do bagaż u samolotu, a któ ry spakowaliś my i przekazaliś my tragarzom, oraz mał y 15-20 l, z ciepł a osobista odzież zapasowa, peleryna przeciwdeszczowa, woda, przeką ski, dokumenty i sprzę t. Igor był za mał y, co stwarzał o pewne niedogodnoś ci (musiał em go zwią zać na gó rze).

Waż ne drobiazgi

Przed wyjazdem Igor przygotował dla wszystkich mał y pakiet dokumentó w, któ ry zawierał : peł ne informacje o ambasadach w Katarze, Kenii, Tanzanii; kopie biletó w elektronicznych, paszportó w mię dzynarodowych, voucheró w autobusowych; korespondencja hotelowa; drukowane mapy Moshi; mapa dojazdu do KILIMANJARO.

kup/sprzedaj kup/sprzedaj

KATAR 3.63 / 3.655 4.5 / 4.9

KENIA 83.00 / 88.00 101.00 / 117.00

TANZANIA 1530/1650

Byliś my wię c gotowi do szturmu na najwyż szy szczyt kontynentu afrykań skiego w napię tym harmonogramie, zaplanowanym w Woł gogradzie na 10 dni, a wł aś ciwie co godzinę.

Czę ś ć druga.

Och Moshi, Moshi, gdzie jesteś!

Co nas czeka w tej odległ ej krainie?

14 stycznia na 60. stanowisku lotniska Domodiedowo czekał y na nas sympatyczne dziewczyny w mundurach Qatar Airways. Dopuszczalna waga bagaż u wynosił a 23 kg, bagaż u podrę cznego - 7 kg. Igor i ja polecieliś my po raz pierwszy Qatar Airways i byliś my mile zaskoczeni otaczają cą nas obsł ugą : sympatyczni stewardesy; nowe samoloty wyposaż one w indywidualne ekrany dotykowe, któ re pozwalają sł uchać muzyki, oglą dać filmy (choć tylko 2 po rosyjsku), grać w gry, monitorować rozkł ad lotó w itp. Dlaczego nasze linie lotnicze nie kochają i nie szanują swoich pasaż eró w? A cena biletu?

Za cztery 5-godzinne loty Moskwa-Doha, Doha-Nairobi iz powrotem cena wynosił a okoł o 480 euro za osobę (okoł o 21 tysię cy rubli), czyli nieco ponad 5 tysię cy rubli. za lot (5 godzin). Na lot 1 godzinę.20 minut. Moskwa-Woł gograd (bez ż adnej obsł ugi i lunchu) Linie lotnicze S7 obcią ż ył y nas opł atami w wysokoś ci 5.5 tys. rubli. A gdzie latamy z takimi taryfami? !


Przy rejestracji w Domodiedowo do Nairobi dostaliś my ż ó ł tą kopertę tranzytową , któ rą prezentowaliś my w Doha, ponieważ pasaż erowie z samolotu przewoż eni są do ró ż nych terminali, pasaż erowie tranzytowi są przewoż eni do strefy tranzytowej (Transfer i Departure). Powiedziano nam, ż e nasze bagaż e zobaczymy tylko w Nairobi.

W Katarze (Doha) ró ż nica czasu wynosi 1 godzinę (bez Moskwy). W Doha usiedliś my o ó smej wieczorem, przed lotem do Nairobi (0:50) minę ł o ponad 5 godzin, któ re minę ł y niezauważ one w sklepach bezcł owych w Katarze.

Kolejna cecha Qatar Airways: pasaż erowie tranzytowi oczekują cy na nastę pny lot (kilka godzin) mają prawo do darmowej kolacji w restauracji znajdują cej się na drugim pię trze w skrajnym lewym skrzydle, jeś li spojrzysz na pas startowy. Podejdź do dziewczyny z Qatar Airways pod elektroniczną tablicą wynikó w naprzeciwko dystrybucji, okaż bilety, a ona wystawi bilet na posił ek. Biorą c pod uwagę , ż e do hotelu w Moshi został o jeszcze 18 godzin, kolacja był a na miejscu. Woda butelkowana (0.5 l) w pustynnym Katarze jest tań sza (1 USD) niż w Domodiedowie (2 USD).

Lot Doha-Nairobi odbywał się w nocy, wię c samolot otrzymał dodatkową przepaskę na oko do spania (bardzo wygodne), jednorazowe skarpetki i zatyczki do uszu. Wszystkie loty są wyposaż one w jednorazowe sł uchawki. Lot był peł ny i mieliś my nadzieję , ż e rozejdziemy się po kabinie i prześ pimy. Wystartowaliś my, obejrzeliś my film, zjedliś my, zmusiliś my się do spania i oto jesteś my w Afryce. Przyjechaliś my o 6:10, ao 6:30 już przeszliś my odprawę celną , kontrolę , otrzymaliś my wizę i bagaż.

Aby uzyskać wizę , formularze (zielone) został y rozdane w samolocie, wypeł nione z pomocą są siadki - studentki z Danii. W kolumnie fizycznej rezydencji w Kenii - nic nie został o zapisane. I trzeba by w przyszł oś ci napisać jakiś hotel z adresem w Nairobi. Przy rejestracji zwracano nam na to uwagę , udawaliś my, ż e nic nie rozumiemy, powtarzaliś my Kilimandż aro-Kilimanjaro. Pokazujemy voucher na autobus do Moshi. Sfotografowany, zapł acony 50 dolaró w i wiza gotowa. Co prawda jest moż liwoś ć , ż e mogli dać wizę tranzytową , jest tań sza (), ale w drodze powrotnej z Tanzanii znowu był aby procedura i pł atnoś ć . Ale wszystko się udał o.


Przy wyjś ciu z hali przylotó w powitał nas tł um Afrykanó w z ró ż nymi znakami. Po ominię ciu ich wszystkich zorientowaliś my się , ż e jeszcze nikt nas nie spotkał , okoł o 2 godziny przed planowanym autobusem. Po lewej stronie budynku znaleź liś my kawiarnię wskazaną na kuponie (wedł ug mojego KARIBU) i zaczę liś my czekać.

Potem do kawiarni podeszł o jeszcze kilka „bladych twarzy”, potem pojawił a się grupa Polakó w z plecakami. Zdaliś my sobie sprawę , ż e to są nasi ludzie. Polacy zaczę li aktywnie przebierać się w letnie „mundurki”: spodenki, koszulki, sandał y… Sł oń ce grzał o. W pobliż u nie był o komaró w, much i innych rzeczy.

Czekają c na autobus spacerował em po lotnisku. Istnieje wiele firm oferują cych swoje usł ugi. W tym są oferty transferu do Moshi. W jednym z nich Polacy zorganizowali wycieczkę do KILI. Ale zyskaliś my cierpliwoś ć i wytrwał oś ć.

Przyjechał autobus, przyjechali po nas i zał adowali. Wszystkie rzeczy wyrzucane są na dach, znajduje się specjalny przedział „bagaż owy”, któ ry jest przykryty markizą . Ale w Moskwie nasz bagaż był owinię ty folią.

Mał y japoń ski autobus, 25 osó b, był peł ny i został y nam tylko skł adane siedzenia. O 08:40 wyruszyliś my w kierunku Moshi.

Za oknem był a Afryka we wszystkich jej barwnych kolorach, z jej ubó stwem i niezwykł ą dla nas przyrodą.

Po 2.5 godzinach zatrzymaj się w pobliż u sklepu z tradycyjnymi afrykań skimi figurkami, obrazami i innymi rzeczami. Jest też toaleta, sklep...W autobusie dostaliś my regularne formularze do przekraczania granic (wyjazd z Kenii, wjazd do Tanzanii). Po zaparkowaniu do granicy pozostał o okoł o 30 minut autobusem.

Formalnoś ci na kenijskiej przejś ciu granicznym minę ł y szybko, a my przeszliś my pieszo do Tanzanii (100 metró w), do nastę pnego przejś cia granicznego. Wypeł niliś my kolejny formularz o wizę do Tanzanii, przygotowaliś my 50 dolaró w. Ponieważ na granicy spotkał y się.3-4 autobusy, któ rymi podró ż ował o 20 „bladych” osó b potrzebują cych wizy do Tanzanii, rejestracja trwał a trochę czasu. W tym czasie autobusy i nasz ł adunek przechodził y formalną kontrolę na granicy.


Na granicy kolorowe „masajskie” kobiety, z ogromnymi dziurami w uszach, w któ rych zawieszono duż ą iloś ć koralikó w, oferował y ró ż norodną damską biż uterię ze zwykł ych koralikó w, któ rą sprzedajemy na każ dym kroku. Teraz ż ał uję , ż e nie zrobił em ani jednego zdję cia z lokalnymi pię knoś ciami. Nigdzie indziej takiego obrazu i takiego koloru nie znaleziono.

Począ tkowo natura Tanzanii niewiele ró ż nił a się od Kenii. Ale kiedy zbliż ał em się do Kilimandż aro, zrobił o się ciekawiej i bardziej zielono. Po 1.5-2 godzinach dotarliś my do Arushy. Wszyscy pasaż erowie naszego autobusu, z wyją tkiem kilku „bladych” nas opuś cili. Ale tutaj czekał o nas prawdziwe oblę ż enie ze strony miejscowych. Gdy tylko Igor i ja wysiedliś my z autobusu, ż eby się rozgrzać , każ dy z nas został otoczony przez grupę wytrwał ych mieszkań có w i zaczą ł rywalizować o zadawanie pytań.

Byli to wszyscy poś rednicy/przedstawiciele ró ż nych firm oferują cych swoje usł ugi na lokalnym rynku: safari, Kilimandż aro itp.

Od razu ujawniliś my nasze karty i powiedzieliś my, ż e chcemy Kilimandż aro, Machame Rout, 6 dni - i już jutro. Z George'em (George) lub George'em szybko ustaliliś my na 900 dolaró w i okreś lił em wszystkie niuanse - co jest w cenie. Oferty na 850 dolaró w wpł ynę ł y natychmiast, ale już przerwał em debatę , powoł ują c się na porozumienie. Zapewne dał oby się negocjować za 800 dolaró w, ale niska cena trochę wprawiał a w zakł opotanie (czytał em w Internecie historie o 950-1000 dolaró w). Analizują c tę ​ ​ sytuację pó ź niej, biorą c pod uwagę , ż e już tam jesteś my i nie potrzebujemy przelewu, hotel też jest przez nas opł acany (nie chciał em eksperymentować z opcjami oferowanymi przez George'a), wtedy moglibyś my rywalizować o 800 USD .

Wię c George wsiadł z nami do autobusu i pojechaliś my do Moshi, do Osy Grand Hotel, ponieważ nasz voucher wskazywał trasę do hotelu.

W autobusie z nami był a jeszcze jedna kobieta, stara i w koś cielnym stroju. Dokł adnie zapytał a nas, gdzie jesteś my, za jaką cenę się zgadzamy, a potem myś lą c, powiedział a - „normalna cena, w przeciwnym razie niektó rzy oferują.700 USD - a potem są niuanse, po prostu sporzą dź wszystkie dokumenty poprawnie”. Jesteś my nią bardzo przesią knię ci takim udział em w naszym wyborze.


Po godzinie byliś my już w hotelu. George szedł za nami nieubł aganie, boją c się za nami tę sknić . To wł aś nie oznacza konkurencja. Rejestracja w hotelu nie zaję ł a duż o czasu, pokazali korespondencję mailową , zapł acili po 25$ (ze ś niadaniem) i poszli do pokoju (ponadto wydawał o nam się , ż e moż na go wystawić na miejscu za ). Rzucają c rzeczy i przebierają c się , w samochodzie czekają cym na nas pod hotelem, w 10 minut byliś my w tzw. biurze firmy „Totally wild safaris”. Bez George'a nie znaleź libyś my tego biura. W gabinecie czekał na nas dyrektor - pan. Kanał . W wyniku dyskusji doszliś my do nastę pują cych:

Cena wycieczki MACHAME ROUT to 900 USD za osobę.

Teraz wpł acamy zaliczkę w wysokoś ci 1500$, ponieważ.1260$ to opł ata do parku narodowego, zresztą kartą bezgotó wkową (pokazał plastik), reszta ś rodkó w jest na zakup produktó w. Pozostał e 300 dolaró w pł acimy po powrocie z gó ry (certyfikaty otrzymaliś my dopiero po uregulowaniu salda).

Cena wycieczki obejmuje: opł atę za park narodowy, ubezpieczenie, nocleg w namiocie 2-osobowym, 3 posił ki dziennie (ś niadanie i obiadokolacja, do obiadu kurczak z sierś cią , bananem, jajkiem i sokiem lub woda), przewodnika, kucharza, tragarzy, transport pod bramę parku iz powrotem, 3 litry wody butelkowanej.

Nie omawialiś my kwestii napiwkó w, a one też nie są mał e (zapł aciliś my po 200 dolaró w, choć pytanie dotyczył o wię kszej kwoty). Napiwki należ y uzgodnić od razu, o tej ofercie czytamy w księ dze goś ci o firmie ostatniego dnia. (Poproś o księ gę goś ci podczas rezerwacji wycieczek! ).

W naszych rę kach pozostał y 2 dokumenty: dotyczą ce pł atnoś ci i programu.

Dodatkowe rzeczy, któ rych nie planowaliś my zabierać na gó rę , w tym gulasz z kluskami na obiad po powrocie z gó ry, spakowaliś my się w duż ą torbę i zostawiliś my w biurze firmy, ponieważ po powrocie z gó ry należ y nas tu zabrać ($ 300 do rozdania).

Zważ yliś my nasze plecaki, któ re oddajemy do noszenia naszym tragarzom. Mó j duż y plecak waż ył.15-16 kg, osobisty 9 kg. Igor ma mniej wię cej taką samą wagę . Nastę pnie kupowali produkty na targu, waż yli wagę ł adunku. To waż ne, bo liczba tragarzy zależ y od ł adunku ekspedycji. Tragarze są waż eni dwukrotnie na trasie: przy Machame Gate i Machame Hut waga nie moż e przekraczać.24 kg.

Tak wię c „ich zwią zki zawodowe” walczą o prawa tragarzy – a to był oby mniejsze bezrobocie. Ostatniego dnia nadal liczyliś my wszystkich naszych tragarzy.

Nasza grupa wsparcia skł adał a się z 8 osó b (choć mamy podejrzenia, ż e ​ ​ sł uż yli ró wnież naszemu francuskiemu są siadowi (Fabianowi) na biwakach).


Po zakoń czeniu wszystkich przygotowań , my, przewodnik i 3 innych tragarzy z cał ym bagaż em, zabraliś my minibusem do Machame Gate. Kupiliś my też po drodze ś wież e mię so. Przed wejś ciem do Machame Gate jest coś w rodzaju gieł dy pracy – jest duż a liczba potencjalnych tragarzy. Przy wejś ciu do parku leś niczy z kał asznikowem. Naszemu przewodnikowi zaję ł o okoł o 2 godzin, aby wypeł nić dokumenty zwią zane z wyjś ciem. Dostaliś my 1.5 litrową butelkę wody pitnej (tak, litr wzię liś my z hotelu), pudeł ko z suchymi racjami. W koń cu o 12:30 opuś ciliś my Machame Gate.

Przy wejś ciu do parku narodowego spotkał y nas mał py. Zrobiliś my kilka zdję ć i ruszyliś my dalej w gą szcz lasu.

Las zaskoczył swoją ró ż norodnoś cią i bujną roś linnoś cią , przeró ż nymi dź wię kami, ogromnymi paprociami…

Ale cał y ten zielony gą szcz znajdował się wzdł uż krawę dzi szerokiej drogi, któ ra zamienił a się w ś cież kę o szerokoś ci 1.5-2 metró w.

Obowią zywał stró j sportowy – kró tkie spodenki, koszulka z kró tkimi rę kawami (zakrywają cymi ramiona), trampki i kijki teleskopowe (po parze dla każ dego). Pogoda był a doskonał a, nie zaobserwowano komaró w i innych zł ych duchó w. Nie zaszkodził oby mieć „latarki” (legginsy) na trampkach, ponieważ mał e kamyczki nieustannie wpadał y do ​ ​ butó w Igora. Był z nami tylko nasz przewodnik - August (z "latarkami" na butach).

Wybrano tempo klasyczne: 45-50 min. Chodź my, 10-15 min. reszta. Szlak był ł agodny, miejscami stromy ze schodami. Po 2 godzinach spotkaliś my pierwszą wiejską toaletę . W lesie niedaleko szlaku znajduje się taka konstrukcja. W naszym kraju nie tylko w lesie, w miejskim parku nie znajdziesz publicznej toalety, a jeś li nagle ją znajdziesz, nie bę dziesz chciał wejś ć.

Ale w AFRYCE… nie ma problemu. Trasa jest ró wnież starannie utrzymywana, wykonano specjalne rowki dla przepł ywu wody, uł oż ono pnie drzew wzdł uż krawę dzi szlaku, spacer jest przyjemny. Trochę nas przestraszył o trochę deszczu, zał oż yliś my peleryny, ale deszcz przestał padać i przykrył y nas korony drzew.

Tempo był o doś ć szybkie, ponieważ minę liś my wielu naszych „braci o bladych twarzach”, któ rzy wysiedli przed nami. Zadanie polegał o na aktywnej aklimatyzacji podczas pierwszego przejś cia do 3000 m, wię c plecaki miał y 10-12 kg. Na szlaku spotkaliś my 2 Wł ochó w, któ rzy nieź le mó wią po rosyjsku oraz poznaliś my dziewczynę Vikę z Ł otwy.


O 16.30, po 4 godzinach byliś my już w Machame Hut (3000 m. ). Zrobiliś my notatkę w dzienniku (w każ dym obozie bazowym widnieje osobisty znak w dzienniku) iw koń cu postanowiliś my coś przeką sić . Gdy zaspokajaliś my gł ó d, podeszli tragarze i rozbili obó z.

Po 4 godzinach „biegania” koszulka był a mokra.

Z jednym przewodnikiem postanowiliś my udać się nad rzekę na zabiegi wodne. Gdzieś w dó ł zbocza pł ynę ł a rzeka, ale chę ć wzię cia zimnej ką pieli był a wię ksza niż zmę czenie. Wokó ł pię kna przyroda, zimna gó rska woda i ciepł e sł oń ce. Zniknę ł o zmę czenie. Po powrocie do obozu dotarliś my na czas na obiad. Kolacja trwał a co najmniej 1 godzinę . Stó ł „podł ogowy” został przygotowany w przedsionku naszego namiotu: coś w rodzaju obrusu uł oż ono na podł oż u z chiń skich toreb, na któ rych znajdował y się naczynia, termos z wrzą cą wodą , kakao, herbatę ...Potem przynieś li tacę z gotowanym popcornem. Odmó wiliś my popcornu i powiedzieliś my, ż ebyś my go nie dawali. Musieli tego uczyć Amerykanie lub Europejczycy. Potem przynieś li puree z zupy, któ re poszł o bardzo dobrze. Pomyś leliś my, ż e to wszystko, wyję liś my nasz zapas wę dzonej kieł basy i dodaliś my sporą iloś ć . Ale tutaj przynoszą gotowane ziemniaki i gulasz warzywny z mię sem, ale już nam to nie pasował o i odmó wiliś my.

W kolejnych dniach nie spieszyliś my się z naszą kieł basą.

Kucharz, któ ry był w naszym zespole, nie ugotował ź le, nie narzekał . Ale czasami uż ywaliś my kieł basy z zapasami i miodu z orzechami wł oskimi.

Okoł o 19:00 zrobił o się ciemno. Poszedł em spać o 20:30. Ale pierwszej nocy dł ugo nie mogł am spać , są siedzi mamrotali. Obó z był w lesie, namioty wszystkich uczestnikó w był y porozrzucane, ale sł yszalnoś ć był a dobra. Do godziny 22:00 sł ychać był o gł osy tragarzy, ale potem, jak to został o przerwane, dyscyplina. Zrozumiał em to pó ź niej, a odpowiedzialni ludzie monitorują przestrzeganie dyscypliny.

Drugi dzień . Chata Machame (3000 m) - Chatka Shira (3840 m)


Nie spał em zbyt dobrze, nogi miał em obcią ż one i nie wiedział em, gdzie je poł oż yć . Nie był o zimno. Wstać o 7:00. Do zabiegó w wodnych podgrzaliś my jedną duż ą miskę (talerz) wody dla dwojga. Po lekkim ś niadaniu o 8:30 udaliś my się na drugą przeprawę . Z obozu szlak prowadzi tylko stromo w gó rę.

Las jest znacznie przerzedzony i poroś nię ty mchem. Po 1.5 godziny podejś cia, na wysokoś ci 3320 m, nawią zaliś my kontakt z Woł gogradem.

Wszyscy tragarze, któ rych obsł ugiwaliś my, byli zadowoleni z naszych zapasó w, zwł aszcza kieł basy (rosyjskie salyami – bardzo dobre! ).

O 12:00 ruszyliś my dalej, w koń cu szlak stał się ł agodniejszy, a godzinę pó ź niej byliś my już w SHIRA HUT. Pogoda dopisał a, ś wiecił o sł oń ce. Obó z był w zasię gu wzroku, bo las został w tyle, a przed nami czekał a na nas kamienna pustynia. O dziwo, w przeciwień stwie do Kaukazu, nie widzieliś my alpejskich ł ą k.

Po podję ciu decyzji, ską d biorą wodę , z duż ym 20-litrowym wiadrem, poszliś my z Igorem na zabiegi wodne i zabraliś my ze sobą Francuza Fabiana.

Rzeka okazał a się mał ym strumieniem, miejscami wpadają cym w kamienie. Francuz tylko przetarł oczy – woda wydawał a mu się zimna, a my nalewaliś my się z przyjemnoś cią , a jak się pó ź niej okazał o, takie ką piele okazał y się ostatnie. W BARRANCO nie odważ yliś my się nalać , był o „fajnie”, ale w BARAFU nie ma rzeki, a z wodą jest napię ta, przywieziona z obozu KARANGU.

Z gó ry spoglą dał y na nas dziesią tki tragarzy, owijają c się ciepł ymi ubraniami i robią c zdję cia telefonami. Na co krzykną ł em do nich: „Jedno zdję cie, pię ć dolaró w”, ale to ich nie przestraszył o. Podobno pierwszy raz widzieli ludzi ką pią cych się w wodzie +10.

Pogoda dopisał a, ludzie w obozie cią gle przyjeż dż ali i przychodzili. Naliczył em ponad 50 namiotó w i zgubił em się . Obó z wyposaż ony jest w kilka toalet dla turystó w - osobno, nawet z kaflami. Czysto i schludnie. Z ż ywych stworzeń , tylko miejscowe wrony, ze straszliwymi dziobami i biał ą obwó dką wokó ł szyi.

Czasu jest duż o, pogoda super, udaliś my się z przewodnikiem na pobliski szczyt widokowy (z licznymi wycieczkami). Widok jest niesamowity i dobry na aklimatyzację - okoł o 4000 m. Wspinaliś my się , a tam Wł osi aklimatyzują się - grają w karty.


Był obiad o 17:30. Doskonał y apetyt to dobry znak. Cał ą zupę zjedliś my z przyjemnoś cią , ale gó ra ryż u ze smaż eniem nie został a opanowana.

5 godzin, w tym aklimatyzacja 1.5 godziny na wysokoś ci 4600 metró w.

Obó z był peł en kolorowych namiotó w. Tragarze rozbili już namioty, przed LAVA TOWER wyruszyli inną , kró tszą ś cież ką . Tu był o fajnie, w kró tkich spodenkach, nie był o ochoty na spacer. Wypiwszy gorą cą herbatę , kakao, ciepł o ubrani, udaliś my się na spacer po obozie, zwiedzają c okolice, choć nie był o ochoty kł aś ć się i leż eć.

Kolacja jak zwykle o 17:30, zupa, ziemniaki, lekko duszona kapusta i naleś niki! Po obiedzie znowu poszliś my na spacer, w gó rę iw dó ł . Nasz przewodnik August trochę się rozchorował , miał temperaturę . Zaproponowaliś my mu Coldrex (był y 2 torby). Powiedział , ż e nigdy nie pił tak pysznego lekarstwa. Rano wszystko zniknę ł o. Nastę pnego dnia musieliś my wspią ć się na BARRANCO WALL. Namó wiliś my sie, ż eby wstać wcześ nie i podejś ć do ś ciany, ż eby nie przepychać się z innymi grupami po wą skiej ś cież ce.

Dodatkowo do obozu dojedziemy wcześ niej, bę dzie wię cej czasu na odpoczynek, bo nocą bę dziemy się wspinać . Zgodził się.

Dzień czwarty. Chata Barranco (3860 m) - Chata Barafu (4700 m)

19.01. 2012, w Rosji nadeszł y prawdziwe przymrozki Trzech Kró li, a my chodzimy w kró tkich spodenkach. Wstaliś my o 6:00, zjedliś my przeką skę i wyszliś my z obozu o 7:15. Byliś my pierwsi i nikt nas nie powstrzymywał . Obó z BARRANCO wł aś nie przygotowywał się do kolejnej przeprawy.

Ubierz się trochę cieplej, bo rano ś ciana jest w cieniu, i trochę chł odniej. Z zewną trz ś ciana wyglą da trochę onieś mielają co, ale wszę dzie jest ś cież ka, nawet patykó w nie wyję liś my. W niektó rych miejscach musiał em się trochę "wspinać ". Wyszliś my po 1.5 godziny, przebraliś my się , bo sł oń ce był o już gorą ce. Wysokoś ć - 4255 m. Widok na Kilimandż aro jest niesamowity, mał a sesja zdję ciowa i jedziemy.

Przed nami skaliste zbocza, w gó rę iw dó ł , w gó rę iw dó ł . O 10:00 dotarliś my do gó rskiego potoku, najniż szego punktu (3975 m npm) przed startem do obozu Karangu.


Kiedy po raz pierwszy zdecydował em się napić z rzeki, wzbudził o to zaufanie.

Woda roztopiona, bardzo przyjemna w smaku. Napeł nił em swoje butelki (2 x 0.5L). Stą d tragarze pobierają wodę i niosą ją do obozu BARAFU. Start przed obozem jest przeraż ają cy, ale minę liś my po 30 minutach i zatrzymaliś my się na przeką skę (4044 m. ).

Opadł a mgł a, wszystko był o owinię te, zrobił o się fajnie. Po 45 minutach odpoczynku, o 11:15 wyruszyliś my. O 13:45 byliś my już na miejscu, zameldowani w ż elaznej budce z panelami sł onecznymi. Nasi tragarze dopadli nas i rozbijają namioty. Mgł a, wysokoś ć.4677m.

Nasz biwak znajdował się na samym szczycie obozu. W cią gu dnia pró bowaliś my spać - nie wyszł o to zbyt dobrze - gł owa dał a o sobie znać , a raczej jej reakcja na „gó rnika”. Wieczorem zjedliś my kolację , zebraliś my wszystko na nocne wejś cie. Wyjś cie zaplanowano na 1:00 (wzrost o 24:00). Wszyscy opuś cili obó z w zasadzie o 24:00, niektó rzy wyszli wcześ niej. Nie chcieliś my wchodzić na szczyt nocą , chcieliś my spotkać wschó d sł oń ca i zrobić zdję cia.

Dzień pią ty. Barafu Hut (4700 m. )-Stella Point (5756 m. )-Uhuru Peak (5895 m. )-Mweka chata (3100 m. )

Wstaliś my na począ tku pierwszej nocy, a obudziliś my się wcześ niej, bo wydawał o się , ż e wszyscy idą cy pod gó rę przechodzą przez nasz namiot…

Po lekkiej przeką sce dodał em wię cej kieł basek, byliś my gotowi do wyjś cia na gó rę . Ubierz się ciepł o, weź przeką skę i wodę na wierzch. Przewodnik August przynió sł kolejny termos, któ ry

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Схема маршрутов на Килиманджаро
OSY GRAND HOTEL
Процесс взвешивания рюкзаков
Лагерь Shira Hut
Machame Gate вход в национальный парк
Килиманджаро
Фото с LAVA TOWER
Лагерь BARRANCO
Килиманджаро
Где-то внизу савана с львами, зебрами и слонами
Ледники КИЛИМАНДЖАРО
Восход над Африкой
Вот она ВЕРШИНА!
Лагерь BARAFU