Bilet w jedną stronę przez Himalaje

17 Czerwiec 2009 Czas podróży: z 25 Kwiecień 2009 na 06 Moze 2009
Reputacja: +11.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Bilet w jedną stronę przez Himalaje

Sir Edmund Hillary nazwał przeł ę cz Tashi Lapcha jedną z najtrudniejszych i najniebezpieczniejszych w

Himalaje, ale te „szczegó ł y” wydawał y się jakoś nierealne w odległ ej Moskwie i

podobno zwią zane z brakiem wyposaż enia technicznego lat 50-tych - czas

podbicie Everestu. W mię dzyczasie wybó r został dokonany i w zimny kwietniowy wieczó r rozpoczynał o się już wejś cie na pokł ad samolotu Moskwa-Doha-Katmandu i rozpoczę ł o się odliczanie, nieubł aganie zbliż ają c się do chwili prawdy...Tu mó j plecak powoli unosił się na taś mocią gu , pozostawiają c wszelkie wą tpliwoś ci.

Ryk turbin nowoczesnego Airbusa szybko stał się znajomy i wkró tce ś witał

chmury przypominał y o zbliż ają cym się spotkaniu z gó rami. Latał szybko


ż mudne godziny lotu i teraz samolot zanurza się w chmurę pył u - przed Katmandu. Kilka krokó w w dó ł po drabinie natychmiast okrywa cię wilgotna zasł ona jakichś zapachó w, oparó w, wydaje się , ż e to powietrze moż na pokroić w plastry...

Kró tkie formalnoś ci wizowe i trzeba mieć czas przed zamknię ciem lotniska na bilet do Lukli na Yeti Airlines.

Czy chcesz w obie strony? - Nie, tylko jeden...

Są bilety na pierwszy poranny lot o 6.15 i został o jeszcze kilka godzin do spania

Katmandu. Cieszy to, bo o porannym chł odzie ł atwiej przejechać przez to szalone miasto, w któ rym jak nigdzie indziej na ś wiecie tak wyraź nie czuć zapach ż ycia…

Zameldowanie się w hotelu zbiegł o się z kolejną przerwą w dostawie prą du w mieś cie, a prysznic moż na wzią ć przy ś wietle latarki. Spać!

Wczesny poranek w Katmandu to najpię kniejszy okres. Na niebie lś nią gó ry, powietrze jest czyste i

przezroczysty. Ż oł nierze otwierają duż ą ś luzę stodoł y na budynku lokalnego lotniska

liniami lotniczymi, odprawa i wejś cie na pokł ad rozpoczynają się natychmiast. Grupa oż ywionych gestykulują cych Wł ochó w wcisnę ł a się do mał ego samolotu Yeti. Czasami wydaje się , ż e swoimi krzykami zagł uszają hał as silnikó w.

Mł oda dama drugiego pilota, w skupieniu czyta Instrukcję pilotowania samolotu, naprzemiennie wł ą cza i wył ą cza instrumenty na przednim panelu.

Leć my! Lą dowanie w Lukli jest jak lą dowanie na pokł adzie lotniskowca.

Dł ugoś ć pasa jest mniejsza niż.300 m, z tym ż e na koń cu pasa znajduje się strome zbocze gó rskie

W takiej sytuacji pilot ma obowią zek zrobić wszystko dokł adnie i natychmiast! Samolot przelatuje nad przeł ę czą i rozpoczyna podejś cie do lą dowania.

Wł och na przednim siedzeniu odwró cił się od iluminatora i zamkną ł oczy...Tu pchnię cie, hamowanie i jesteś my na miejscu.

Podczas gdy poranny chł ó d wcią ż pomaga wstać - ś miał o! Tym razem plany pierwszego dnia są skromne - przejś ć przez punkt kontrolny w Monjo i wstać na noc. Potrzebujesz aklimatyzacji, bez któ rej nie ma nic lepszego do roboty.


W Phadding sł oń ce zaczyna się smaż yć , chodzić coraz trudniej. Po obiedzie radoś nie zasypiam w przydroż nej karczmie. Pozostał a godzina wspinaczki na Monjo, gdzie punkt kontrolny jest już blisko...

Po ś nie sł oń ce opuś cił o wą wó z, pozostał a godzina podró ż y do Monjo był a ł atwa, a ostra wspinaczka do punktu kontrolnego nie był a już tak mę czą ca. Wysokoś ć okoł o 3000 m zaczę ł a przypominać sobie brak tlenu. Tutaj, w zakurzonej ksią ż ce, jest wpis o wejś ciu do Parku Narodowego Sagarmatha, w drodze powrotnej wpis jest po prostu skreś lony z listy. Przed nami poważ na wspinaczka w Namche - gł ó wnej wiosce Kraju Szerpó w w Solo Khumbu. W ostatniej wiosce Jorsale, przed startem, wstaję na noc w loggii Nirvany. Rano lepiej zostawić podwyż kę . Nogi zaczynają przyzwyczajać się do chodzenia po kamienistej ś cież ce, ale oddychanie zajmie tygodnie, czego w tej podró ż y po prostu nie ma.

Wstawanie rano w Namche jest jak latanie w mroź nym powietrzu. Powietrze jest czyste i przejrzyste, ze wszystkich stron wznoszą się gó ry. Dź wię ki, ze wzglę du na odległ oś ć , nie są sł yszalne.

Do pory obiadowej pojawił y się pierwsze domy Namcze, jest już.3400 m. Potrzebny jest tu nocleg na aklimatyzację.

W wą skich uliczkach Namche kwitnie handel sprzę tem wspinaczkowym. Obecnie na Everest jest okoł o 25 wypraw wspinaczy z ró ż nych krajó w, któ rzy chcą zdobyć szczyt w pozostał ym miesią cu przed rozpoczę ciem okresu monsunowego. Pogoda w tym sezonie jest gorsza. Gó ry są pokryte mgł ą od obiadu, a to znak, ż e na szczycie jest ś nieg lub mgł a.

Idę po mó j sprzę t. Wś ró d ogromnej iloś ci sprzę tu lodowego w mał ym sklepie znajduję zniszczony rosyjski czekan, wyprodukowany w leningradzkiej stoczni. TO JEST! Na tej samej zasadzie wybieram sprzę t gazowy i inne niezbę dne rzeczy w tych ruinach. Po obiedzie Wł osi znani z lotu wstają w Namche, hał as się zwię ksza. Na tle lodowych szczytó w iskrzą cych się nad Namche sprzedaż ciepł ych kurtek, puf i innych materiał ó w izolacyjnych jest szczegó lnie dynamiczna.


Znajomy Sherpa wł aś ciciel hotelu Khumbu Lodge z radoś cią donosi, ż e teraz rosyjskie ekspedycje do Pumori i Everestu i ich przywó dca Victor udali się niedawno na poszukiwanie masaż ystki w Namche. Tak, w tych miejscach prawdopodobnie bę dzie mu ł atwiej znaleź ć Wielką Stopę...

Rano na poż egnanie wł aś ciciel hotelu cicho powie „Uważ aj! ”.

Droga na Thamę jest moim zdaniem jedną z najpię kniejszych na ś wiecie. Są wodospady, lasy i gó rskie zbocza poroś nię te kwitną cymi rododendronami...Ale plecak stał się cię ż szy przez sprzę t, a do Tham moż na się dostać dopiero po obiedzie. Wysokoś ć.3800 m. Pł uca chwytają rozrzedzone powietrze na każ dym kroku, suchy guzek w gardle, chcę się napić....

Na najbliż szej loggii Thama, gdzie moż na napić się herbaty, kamienny dziedziniec hotelu usiany jest sprzę tem do suszenia, mł otami lodowymi, plastikowymi butami z ultranowoczesnymi rakami...

Wł aś ciciel, sł yszą c o przeł ę czy Tashi Lapcha, pokazuje mi dwó ch Japoń czykó w - do Pacharmo pojechali tylko z przeł ę czy Tashi Lapcha. Siedzą c przy stole na herbatę Japoń czyk powoli czyta, tł umaczą c na angielski, opis napisany hieroglifami. Wejś cie zaję ł o 5 dni, a najtrudniejszą rzeczą był ló d pod przeł ę czą o nachyleniu 85 stopni! A oto zdję cie lodowej ś ciany, na któ rej uż yli przymocowanej liny. Wyglą da przekonują co...

Po obiedzie kró tkie podejś cie do staroż ytnego klasztoru buddyjskiego nad Tamizą . Wydawał o się , ż e miejsce na klasztor wybrał a sama natura. Jakby wszystko zamarł o w tych murach ponad wiecznym spokojem.

Co lepsze? Pienią dze czy wiedza? to jedno z pytań , nad któ rymi zastanawiają się buddyś ci:

Moż esz kupić lekarstwa, ale nie moż esz kupić zdrowia

Moż esz kupić kobiety, ale nie moż esz kupić mił oś ci

Szacunek moż na kupić , ale nie moż na kupić komfortu domu...

Klasztor wydaje się pusty, mnich dyż urny otwiera gł ó wną ś wią tynię , w któ rej znajduje się wizerunek Buddy, Potali i inne ś wię te relikwie. Z tarasu widokowego klasztoru widać cał y wą wó z w kierunku Namche, wyglą dają jak malutkie iskierki dachu Tamizy. Najpię kniejszy ptak ś wiata, kró lewski baż ant, siedział na dachu, zakł ó cają c tę ​ ​ harmonię niespokojnym gruchaniem...


Nastę pnego ranka ponownie przekraczamy Thame-Namche-Thame. Aklimatyzacja jest trudna, ale 6 godzin marszu po szlaku ł atwiej znieś ć . Zadaniem nastę pnego dnia jest przejś cie 4300 m wyż ej wą wozem z Tamizy do Tengpo. Ł agodne podejś cie prowadzi przez pię kny wą wó z, a do pory lunchu pojawia się jedyna loggia Tengpo, gdzie moż na zamó wić ryż i herbatę . Przeł ę cz nad Tengpo jest gę sto pokryta chmurami. Po powrocie na Thamę pytam gospodynię hotelu o przewodnika od miejscowych. W warunkach sł abej widocznoś ci nawigacja w gó rach staje się znacznie trudniejsza!

Có ż , przewodnik, wię c przewodnik… W koń cu Thame jest miejscem narodzin zdobywcy Everestu Sherpa Tenzing Norgay. Gdzie jeszcze, jeś li nie na Tamimie, szukać przewodnika? Przed jego domem wystarczy przejś ć przez strumień i znaleź ć przejś cie w labiryncie kamiennych muró w. Gospodyni aktywnie uczestniczy w tej wę dró wce dla przewodnika, na przeprawie przez potok spotykamy ż onę Kami Sherpa Rita (Kami był na Evereś cie 15 razy, ale w tym sezonie jego klient z Korei Poł udniowej zachorował w jednym z niż szych obozó w na wysokoś ci 6000 m trzeba Pilnie schodzić i podejś cie nie wyszł o).

Dwie kobiety cicho rozmawiają o czymś przez dł ugi czas nad strumieniem, rozumiem tylko sł owa Taszy Lapcha ....

Przewodnik od razu mi się spodobał - poczuł em prawdziwe wspinanie. Najtrudniejszym pytaniem okazał o się , ilu tragarzy potrzeba do przewoż enia sprzę tu, namiotu itp.

Tragarze Kami są potrzebni, aby nie wracać samotnie przez przeł ę cz i prawdopodobnie kwestia zatrudnienia wś ró d Szerpó w nie jest zbyteczna. Przygotowania przed wyjazdem zaję ł y trochę czasu: pobież na kontrola sprzę tu, liczenie butli z gazem, Kami wrzuca linę do plecaka – spotkamy się jutro po poł udniu w Tengpo! Jutro naprzó d i w gó rę...

Ranek cieszył się oś lepiają cym sł oń cem, nad Tamizą ś wiecił oś nież ony szczyt Gyeongde. Wszyscy domownicy hotelu zebrali się na mał ym dziedziń cu. Zró b zdję cie dla pamię ci i wspinaj się ponownie przez klasztor w Tengpo. Przed Tengpo gó rska rzeka rozlewa się na wiele odgał ę zień , cicho pł yną c szeroką doliną . Szmaragdowa trawa, zamyś lone jaky i olś niewają ce oś nież one szczyty mienią się ponad tą sielanką.


Podczas przygotowywania tradycyjnego ryż u Robert z Seattle wspią ł się na loggię , a przed zachodem sł oń ca z przeł ę czy zszedł kanadyjski „drwal” (z jakiegoś powodu mentalnie skojarzył em tego goś cia z Toronto z tym zawodem). O zachodzie sł oń ca wszystkie okoliczne szczyty otworzył y się z chmur, a pod pomrukiem zebranych jakó w rozpoczę ł o się fotografowanie otoczenia. Szybko zrobił o się ciemno, a podró ż nicy zebrali się na kolację w jedynej jadalni z loggią . Przyć miona ż aró wka, ł adowana w cią gu dnia przez panel sł oneczny, rzuca ukoś ne cienie na wieczorny posił ek.

Kami ze swoim jedynym tragarzem natychmiast udał się do kuchni, aby omó wić najnowsze wiadomoś ci z goś cinną gospodynią , a chł opcy z Ameryki Pó ł nocnej, każ dy skrę cają c w swó j ką t, rozpoczę li swó j obiad. Robert radoś nie oznajmił , ż e to jego pierwszy dalbat… No có ż , na wszystko jest pierwszy raz, nawet na to dziwne danie, któ re tak uwielbiają Szerpowie.

Drwal z Toronto ochrypł ym gł osem opisywał swoje wejś cie na lodową ś cianę pod przeł ę czą - z tego miejsca przeł ę cz był a już widoczna. Nie moż esz obejś ć się bez sprzę tu lodowego!

Rano wczesne ś niadanie przed wyjazdem okoł o 6 rano zgromadził o wszystkich mieszkań có w hotelu. Wszyscy odchodzą , gdy są gotowi. Szerpowie ł atwo idą pod gó rę , a wkró tce pod plecakiem na plecach pojawia się poranna herbata. Po dwó ch godzinach podchodzenia roś linnoś ć skoń czył a się , chodzenie wzdł uż piargi stał o się trudniejsze. Nagle spadł ś nieg. Tutaj zauważ am, jak Robert odwraca się , macha rę ką i ż yczy powodzenia w dalszym podejś ciu na przeł ę cz. Wkró tce Szerpowie zatrzymują się pod nawisem skał y. Jest to standardowy kemping na duż ej wysokoś ci i bę dzie tam przerwa na herbatę . Skał a niezawodnie chroni palnik gazowy przed ś niegiem, a Szerpowie przygotowują herbatę mleczną z opakowań kawy rozpuszczalnej i mleka w proszku.

Nieopodal siedzi w pozycji lotosu sfrustrowany Japoń czyk, któ ry nie mó gł przejś ć przez lodową ś cianę na przeł ę cz ze swoim przewodnikiem z Katmandu i wraca z powrotem. Szerpowie ze zdumieniem wzruszyli ramionami, nie rozumieją c, na czym polega problem.


Po kró tkim odpoczynku znowu wspinamy się w gó rę . Ś nieg wzmó gł się i już pokrywa skał y. Szerpowie chę tnie wieszają dziś linę na stromym lodzie i trudno mi od tego odwieś ć , bo rano lina zamieni się w sopel lodu i wspinanie się na nią stanie się wielokrotnie trudniejsze. Wreszcie pod skał ą rozstawiony zostaje ż ó ł ty namiot Sherpa na duż ej wysokoś ci i zaczyna się w nim gotowanie. Namiot jest ogromny, z planu kolejnej wyprawy na Everest, wyglą da na to, ż e jest sześ ć osó b. Jest gdzie postawić melonik i rozprostować nogi....Od razu rozumiesz, jak waż na jest obję toś ć namiotu przy zł ej pogodzie. Namiot szybko pokrywa się warstwą ś niegu i przypomina eskimoskie igloo.

Szybko robi się ciemno, a po forsownym wzroś cie niepostrzeż enie zapadasz w sen.

Moje przebudzenie nastą pił o pod poranną modlitwą Szerpó w „Om mani padme hum…”. Lodowiec wcią ż jest w cieniu, a zbocze Parchamo nad przeł ę czą jest już zalane oś lepiają cym ś wiatł em.

Czas jest cenny, dopó ki nie dotrę do lodowej ś ciany, Szerpowie już pracują na lodzie. Kami prosi o podanie mu kotó w, wyglą da na to, ż e po opadach ś niegu na skał ach jest ló d. Tutaj lina jest zamocowana i przez wewnę trzny ró g wypeł niony lodem muszę przepychać się plecakiem. Kolejne trzy metry najwię kszego stresu i teren staje się ł atwiejszy. Nagle zaczyna padać ś nieg. Wkró tce wspinam się do Kami, któ ry siedzi na duż ej skale z przymocowaną liną . Dalej na przeł ę cz znajduje się dwustumetrowa wspinaczka po ś niegu. Ostatnie metry do przeł ę czy są trudne. Oto wielokolorowe flagi rozcią gnię te na tle czarnych skał . Przechodzić!

Przy zł ej pogodzie nie chcesz ocią gać się na przeł ę cz, spiesz się , gdy jest przynajmniej trochę widocznoś ci! Po lekkim podejś ciu w kierunku Parchamo, na grzbiecie widać ł odygę ł opaty do ś niegu. Rozpoczynamy zejś cie do peł nej liny. Pod lodem i w ś niegu moż na znaleź ć przyczó ł ek. Schodzimy gdzieś po niekoń czą cym się ś nież nym zboczu...Gdzieś za nami w ś niegu cią gną dziesią tki metró w liny, któ rej po prostu nie ma jeszcze sił y nawijać . Ś nież yca nieco opada i nasza dalsza ś cież ka wzdł uż lodowca staje się widoczna. Znajdują się tam lodowe mosty, wzdł uż któ rych Szerpowie ostroż nie przechodzą przez szczeliny. Sł yszę sł owa Lodowiec Drolambau. Gdzieś przed nami jest skalisty spadek do niż szego lodowca, któ ry trzeba znaleź ć . Zejś cie przez lodospad jest zbyt niebezpieczne.

Znowu pada ś nieg, a Szerpowie szukają drogi do Orlego Gniazda - skał y, miejsca obozu poś redniego. Aby poczekać na przerwę w zł ej pogodzie, zatrzymujemy się na lunch pod ogromną skał ą.


Wyglą da jak grzyb na plaż y, lodowa noga i rozmiar samochodu. Myś l o tym, ile ton musi utrzymać niewielka podpora lodu, staje się niespokojna. Ale nie zamiata pod nim, moż esz ugotować obiad. Szerpom obiecuje się „rosyjskie jedzenie” - kaszę gryczaną.

Nagle na zboczu gó ry nad nami Szerpowie zauważ ają maleń kie postacie ludzi… Wyglą da na to, ż e się zgubili!

Zaczynamy krzyczeć , ż eby zeszli, podejś cie na przeł ę cz idzie znacznie dalej. Po 15 minutach desperackich krzykó w zaczynają schodzić w naszą stronę . Rosjanie! Facet i dziewczyna wspinają się na lodowiec trzeci dzień , jedzenie się skoń czył o, nie ma sprzę tu, nie mają poję cia, gdzie iś ć . Szerpowie zostawiają im resztę gazu, dzielą się ciastami i obiecują , ż e w drodze powrotnej przejdą przez przeł ę cz. Radzimy usią ś ć i cierpliwie czekać pod „grzybem” Szerpó w.

Mał y wytchnienie dodaje sił przed zejś ciem.

Zł a pogoda znó w się zmienił a, gdzieś w przerwach chmur w dole widać zaorane pole ogromnego lodowca. Jeszcze przed tym trzeba wejś ć na te owieczki, pokryte ś niegiem. Szerpowie kilkakrotnie naprawiają linę w trudnych miejscach. Z lodospadu sł ychać ryk spadają cego lodu, spadają niektó re strumienie wody, w ogó le sceneria odpowiada miejscu akcji...Wreszcie ulga staje się gł adsza, wydaje się , ż e opadł y w dó ł lodowiec! Ten lodowiec przewyż szył wszystko, co wcześ niej widziano. Jakiś ogromny lodowy kraj. Nie ma ś cież ki, wszystkie kamienie pokryte są ś niegiem. A wedł ug Szerpó w lodowiec jest w cią gł ym ruchu, jego rzeź ba zmienia się co roku i nie bę dzie moż na znaleź ć ś ladu z zeszł ego roku.

Spacerujemy po tej powierzchni księ ż yca już od 4 godzin, a gł ó wny punkt orientacyjny - ogromne jezioro Tsho Rolpa nie jest jeszcze widoczne. Nie ma ś cież ki, trzeba iś ć , a raczej skakać po ogromnych kamieniach zamroż onych w lodzie.

Ta masa wody wisi jak „miecz Damoklesa” nad cał ym Wą wozem Rovaling. Jeś li ta naturalna zapora się zawali, potę ż na fala wody zmiecie wszystkie wioski w wą wozie.


Ostatni zjazd po lodzie i tu pierwsza dł ugo wyczekiwana trawa. Trasa po kilku stromych zboczach wiedzie mał ym wą wozem, oddzielonym od jeziora grzbietem morenowym. Docieramy do począ tku mał ej gó rskiej rzeczki wypł ywają cej spod skał y i przez dł ugi czas pijemy lodowatą wodę . Szlak biegnie dalej brzegiem rzeki i wkró tce prowadzi do przelewu jeziora Tsho Rolpa. Nie ma dalszego postę pu - wszę dzie kipią strumienie wody. Szerpowie wracają po nieudanej pró bie ominię cia przeszkody na lewym brzegu. Rozpoczynamy podejś cie do zapory jeziora - spró bujemy przeprawić się przez sztuczny przelew chronią cy jezioro przed przelaniem. Z gó ry widoczne są cechy budowli hydrotechnicznej stworzonej w celu ochrony doliny.

Za tamą szlak się poprawia, wkró tce wą wó z się poszerza, już idziesz szeroką zieloną doliną , przecinają c mał e strumyki. Tu w oddali widać dachy domó w pierwszej wsi Rovaling - Na. Na ostatnim moś cie przed wsią i na werandzie jednego z domó w widzę czerwoną kurtkę Kami. Wioska Na ma tylko kilkanaś cie domó w z mał ą gompą poś rodku.

Szerpowie zatrzymują się u ich przyjaciela – przewodnika, któ ry towarzyszy grupom z Rowling. W tym miejscu nasze drogi się rozchodzą . Szerpowie znó w wyruszą w nocy na przeł ę cz w Tamie. Być moż e odbiorą dwó ch Rosjan, któ rzy najwyraź niej nie poradzą sobie bez ich pomocy…

W przygotowaniu ś wią teczny obiad - tradycyjny dalbat. Gospodyni przez specjalną rurkę nadmuchuje wę gle w piecu, nie mają c czasu na napeł nienie kubkó w goś ci gorą cą herbatą z mlekiem. Do domu przybywa grupa tragarzy z francuskiej ekspedycji.

15 mł odych Szerpó w szybko sortuje ł yż ki i talerze ryż u, a takż e szybko znika za progiem. Zasypiam w niezwykł ym miejscu – na ł awce, jednym z najbardziej zaszczytnych miejsc w domu.

O pó ł nocy gospodyni wstaje, rozpala ognisko i przygotowuje jedzenie dla naszych Szerpó w przed wyjś ciem. W ś wietle czoł ó wek ż egnamy się i wkró tce Szerpowie odchodzą ś cież ką w gó rę.

Powodzenia na przeł ę czy Tashi Lapcha i dobrej pogody!

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Непал, Гималаи
вид с Гокио-Ри
Podobne historie
Uwagi (1) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara