Zdradzieckie wody holenderskiego wybrzeża

05 Kwiecień 2015 Czas podróży: z 05 Kwiecień 2015 na 05 Kwiecień 2015
Reputacja: +1752.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

To był a cudowna niedziela. Jeden z tych wiosennych sł onecznych dni, na któ re czekają miliony po dł ugiej zimie. Kwietniowe sł oń ce wcią ż jest zimne, dalekie i ostroż ne, tylko sonduje ziemię przed majową ofensywą . Zima jeszcze się nie poddał a i pró buje dać o sobie znać chł odnym wiatrem i piskliwymi koncertami przy zepsutej pogodzie mię dzy pogodnymi dniami. Jeszcze nie jest lato, ale rozumiesz, ż e nie ma odwrotu, a wraz z bezwarunkowym nadejś ciem dnia do nocy, z każ dą minutą wywalczoną z dnia na dzień , temperatura wody i powietrza bę dzie bezwarunkowo rosł a, aby pewnego dnia na to pozwolić zdją ć boleś nie zmę czoną kurtkę grochową i poddać się falom, by rozerwać je na strzę py. Ale musimy jeszcze poczekać . Tylko trochę wię cej.


Ale cał a ta mentalna udrę ka zwią zana z pogodą schodzi na dalszy plan. Jakby radio w minibusie mruczał o przytł umionym gł oś nikiem, czasami odrywają c zamyś lonego pasaż era od jego wł asnego wizerunku, ale natychmiast powracają c tam iz powrotem.

Holandia, podobnie jak cał y ś wiat, odpoczę ł a przed rozpoczę ciem tygodnia pracy. Bezrobotni marzyli o pracy, ci, któ rzy pracowali, marzyli o tym, kiedy się skoń czy. Ż ycie toczył o się jak zwykle i wszyscy czegoś od niego oczekiwali. Dopiero w tym momencie nie marzył em o niczym i niczego się nie spodziewał em. To był dzień wolny, ś wiecił o sł oń ce, wesoł a pł oną ca fala dł ugo szeptał a swó j skł ad. Nie miał am pił ki, nie miał am ką pieló wek, nie miał am latawca, wyrwana z rą k do wolnoś ci. Był em zwykł ym przechodniem w kapeluszu i butach, spacerują cym po mierzei ogromnego holenderskiego wybrzeż a.

W pobliż u ś wiergotał y maluchy, siwowł ose umysł y spacerował y ze swoimi nie mniej imponują cymi partnerami. Ci, któ rzy zostali dzisiaj bez partneró w, to wyprowadzają ce psy, któ re biegał y wzdł uż brzegu, z piskiem opon, uciekają c przed nacierają cą pianą . Poł ą czenie morza i sł oń ca przypomniał o każ demu coś wł asnego. O tych cudownych chwilach, któ re wszyscy kojarzyli z resztą . Niektó re w Meksyku, niektó re na Majorce, niektó re nad brzegami Taurydy. Ale tym razem nadejdzie czas podró ż y. W mię dzyczasie wszyscy spokojnie spacerują po mokrym piasku, dostają dla nas niezbę dne dawki witaminy D i patrzą na wyrzucone na brzeg rozgwiazdy morskie.

Moja sł owiań ska koleż anka i ja spokojnie dryfowaliś my wzdł uż wybrzeż a, beztrosko gawę dzą c o ż yciowych przygodach i wnioskach ze sceny. Woda cicho wycią gnę ł a w naszą stronę macki, ale my tylko nieznacznie zboczyliś my z trasy, ustę pują c jej miejsca. Uniosł o nas kilka skradó w wody. Robiliś my zdję cia, niecywilizowani szturchnę li palcem i gł oś no się bawiliś my. Zapominają c o czasie i przestrzeni, znaleź liś my się na piaszczystej mierzei, uparcie wbijają c się w wodę najdalej. Po chwili namysł u, dokoń czeniu myś li i zaplanowaniu odwrotu, zawró ciliś my. I wtedy zauważ yliś my niezwykł ą …


Na począ tku moją uwagę zwró cił fakt, ż e ludzie z jakiegoś powodu wskazywali na nas palcami. Podejrzewają c, ż e coś jest nie tak, nie wpadał em w panikę , ale po prostu wytkną ł em koledze nieporozumienie. Ale kiedy zaczą ł em sondować wzrokiem drogę powrotu, z jakiegoś powodu nie mogł em odnaleź ć naszej ś cież ki ś ladami. Woda poruszał a się podejrzliwie i jakoś dziwnie zmienił a swó j kształ t. Gdy przytomnoś ć się rozjaś nił a, ł apią c koleż ankę za rę kaw, powiedział em: „Biegnijmy”. Już w ruchu zaczę liś my energicznie odwracać gł owy i szeptać sytuację . Faktem jest, ż e bez ż ycia na wybrzeż u Holandii, Francji i samej Anglii. Taki obraz trudno przewidzieć . Prawdopodobnie miejscowi ż yją w rytmie lokalnych przypł ywó w i odpł ywó w i znają z pamię ci rozkł ad jazdy. Ale jak podstę pnie moż esz oszukać odwiedzają cych.

Dlatego woda spokojnie pł ynę ł a w pierwszych strumieniach, któ re wzię liś my za asynchroniczne rzuty fal o ró ż nej sile. Dlatego kiedy tam pojechaliś my, wszyscy stamtą d poszli. Dlatego piasek pod stopami pod koniec podró ż y był niezwykle mię kki. Jak pó ź no nasuwają się ostateczne wnioski, kiedy wcią ż nie ma z nich wiele poż ytku.

Po drugiej stronie wybrzeż a zebrał a się niewielka grupa Holendró w. Wszyscy rozmawiali, odwracali gł owy i wskazywali w naszym kierunku. Woda pł ynę ł a z prę dkoś cią bł yskawicy. Odsą czone ogromne poł acie suchego piasku zwę ż ał y się na naszych oczach, ustę pują c miejsca wodzie. Woda zabulgotał a szybko i aktywnie podcią gnę ł a pasek poziomu w gó rę . W gł owie nieś wiadomego obserwatora podniesienie się poziomu wody o pó ł metra nie stanowi szczegó lnego niebezpieczeń stwa. Pomyś l tylko po kolana, powie, przyzwyczajają c się do tego, ż e taki poziom wody moż na znaleź ć na Krymie tylko w pierwszych dwó ch metrach od wybrzeż a. Ale dla Holandii wystarczy pó ł metra, być moż e do zalania dobrej poł owy. Przynajmniej w naszym przypadku jedna trzecia plaż y został a zalana w cią gu 10 minut.

Po znalezieniu się po drugiej stronie barykady na niezrozumiał ej wyspie z zasp piaskowych, zdaliś my sobie sprawę , ż e zbawienie jest moż liwe tylko na boso na wodzie. Im szybciej myś limy, tym mniej obszaró w wody ucierpi i zostanie przesią knię tych. Przy pewnej dozie uporu i nadziei na najlepsze, jedynym ratunkiem bę dzie brodzenie do pasa. 5 kwietnia przy temperaturze wody, nie daj Boż e, 12 stopni do pasa, nie chciał em iś ć .

Wszystko zakoń czył o się dobrze. Jechaliś my przez zimne wody, krzyczą c i krzyczą c przy kwaś nym aplauzie holenderskiej publicznoś ci. Szczę ś liwi i mokrzy wró ciliś my z powrotem, robią c po drodze lekkie sesje zdję ciowe i dzielą c się wraż eniami.

Dobrze, ż e wszystko jest w porzą dku – pomyś lał em, zapominają c, jak był o w oryginale.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (0) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara