o tym jak fajnie jest w Kambodży i żeby nie brać za przewodnika osoby o imieniu VI

02 Wrzesień 2009 Czas podróży: z 03 Czerwiec 2009 na 06 Czerwiec 2009
Reputacja: +11.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

To opowieś ć o tym, jak fajnie jest w Kambodż y i ż e nie należ y brać za przewodnika osoby o imieniu VIBOL !! !

W czerwcu 2009 odwiedziliś my Kambodż ę z przyjació ł mi.

Wyjazd zaplanowaliś my wcześ niej, przygotowanie zaję ł o okoł o pó ł roku.

Wszystko jest tak, jak powinno. Przeczytaj literaturę . Wiele miejsc został o odkopanych.

Odpisaliś my i zadzwoniliś my z przewodnikiem o nazwie Vibol.

Z jakiegoś powodu wielu go polecił o (chociaż był y okropne recenzje)

Ale z jakiegoś powodu to nas nie przestraszył o (jak się pó ź niej okazał o, na pró ż no)

O wszystko w porzą dku.

Był o nas trzech. Kupił em bilety Moskwa-Bangkok-Moskwa Zasadniczo leciał Thais.

Nie bę dę Wam opowiadać o urokach 9-godzinnego lotu z nimi, bo takich historii w sieci jest już sporo.

Z lotniska Suvarnabhumi za 2200 bahtó w pojechaliś my do miasta Aranyaprathet (jest to granica z Kambodż ą )

Kupiliś my tajskie karty sim dla każ dego straż aka.

Przekroczył em granicę w zasadzie bez problemó w i szybko.


W drodze do Kmer Visa zostaliś my sprawdzeni na obecnoś ć ś wiń skiej grypy.

Kiedy dostawaliś my wizy, któ re kosztował y nas 25 dolcó w,

Zaczą ł em dzwonić do przewodnika, z któ rym się umó wiliś my tak jak wcześ niej powiedział em.

Ta koza ma na imię Vibol.

Znał datę naszego przybycia, ale o wyznaczonej godzinie go tam nie był o.

Kiedy podnió sł sł uchawkę i usł yszał nasze oburzenie, powiedział , ż e to nic strasznego,

ty sam przyjedziesz do Siem Reap i tam cię spotkam. Có ż , w porzą dku.

Po otrzymaniu wiz przeszliś my do imigracji.

Tam zostaliś my zapieczę towani i wylą dowaliś my na terenie Kampuczy.

Eeeeeeehhhhhhhhhhh super.

Zapachy nie do opisania, masa ś wietnych zdję ć .

Natychmiast zabrali nas jacyś miejscowi chł opcy i powiedzieli:

ż e najpierw trzeba jechać do jakiegoś terminala basowego, a stamtą d już tylko taksó wką .

W martwym wielkim autobusie zabrano nas za darmo do terminalu basowego.

Okoł o 5 minut jazdy samochodem przez „pię kne” miasto Poipet.

Na dworcu zaczę li nas naciskać , ż ebyś my kupili taksó wkę .

Licytacja zaczę ł a się od 120$, w efekcie po 20 minutach jechaliś my już starą Camry

za 60 dolaró w droga okazał a się po prostu ś wietna.

Mieszkaliś my w hotelu Victoria. Zadbano o to wcześ niej. Cena wynosi 100 USD za dzień .

Tajskie karty sim nie dział ał y, wię c musieliś my zadzwonić do naszego przewodnika z rosyjskich kart sim.

Był a już.17. 00.

Przewodnik Vibol przybył do hotelu po 2 godzinach, chociaż powiedział , ż e pojawi się za 20 minut.

Dobrze, ż e hotel ma ś wietną restaurację .

Spotkaliś my się w hotelowej recepcji, Vibol był po prostu pijany, choć zaprzeczył na wszelkie moż liwe sposoby, przyszedł z puszką piwa.

Ale przymknę liś my na to oko. Umó wiliś my się z nim, ż e jutro o 5 rano wyjedziemy do Angora.

Program był dla nas gotowy, dlatego postawiliś my warunki dla Vibola.

Nawiasem mó wią c, ję zyk rosyjski Vibola pozostawia wiele do ż yczenia.

Dał nam tylko cenę.55 dolaró w za dzień swojej pracy i 30 dolaró w za samochó d.

Chociaż jak do niego zadzwoniliś my, ceny był y 50 i 20. Wyjaś nił wszystko inflacją : ))


O 5 rano stanę liś my w lobby hotelowym w peł nej gotowoś ci, o 5.30 nikt po nas nie przyszedł i nie odbierał telefonó w.

Postanowił em nie czekać na Vibol. Zł apaliś my tuk-tuka przejeż dż ają cego obok hotelu i zabraliś my go do Angkor za 5 USD.

Kupił em bilety na 3 dni za 40 dolaró w (Vebol powiedział , ż e kosztują.50 ha ha ha)

Z tym kierowcą ustaliliś my, ż e bę dzie z nami cał y dzień .

Facet mó wił przyzwoitym angielskim i znał kilka sł ó w po rosyjsku.

Pierwszą zaplanowaną przez nas ś wią tynią był a Ta Prohm. Po prostu super. Kilka zdję ć i wraż eń , w ś wią tyni prawie nikogo nie ma

tak nie był o, wydaje się , ż e my i kilku innych Chiń czykó w jesteś my.

Nastę pna ś wią tynia to Ta Keo. Kiedy tam byliś my, dostaliś my telefon od naszego gł upkowatego przewodnika, Vibola,

ale wysł aliś my go z czuł oś cią i nadal go badaliś my.

Ś wią tynia nie jest ukoń czona, wię c bardzo nam się nie podobał a : ))

Siedzą c w tuk tuku udaliś my się do kolejnej ś wią tyni, to jest miasto Angkor Thom. Popatrzyliś my tam na tarasy,

Pał ac Kró lewski-Baphuon, Pimenakas i Ś wią tynia Bayon. Nawiasem mó wią c, w Bayonne

widzieliś my mał ą grupę z rosyjskim przewodnikiem, był a to dziewczyna i okoł o 8 turystó w z nią .

Ponieważ nie mieliś my nic do stracenia, po cichu doł ą czyliś my do tej grupy. Ale nauczyli się wię cej, niż mogli.

Opowiedział a o pł askorzeź bach na ś cianach ś wią tyni, któ re opisywał y ż ycie Khmeró w i wiele innych ciekawych rzeczy.

Nastę pnie jej turyś ci zostali sfotografowani na tle twarzy Buddy,

uzyskano doś ć oryginalne zdję cia, dał a ludziom trochę wolnego czasu,

podeszliś my do niej i trochę pogadaliś my, ma na imię Natalia i mieszka w Kambodż y.

Nastę pnie udaliś my się do hotelu na lunch i relaks.

Po zaś nię ciu i przebudzeniu pó ź nym wieczorem nie chodziliś my już do ś wią tyń .

Wyszliś my z hotelu, a nasz taksó wkarz już tam był . Z nim wybraliś my się na przejaż dż kę na dumnym.

Zjedz obiad w mał ej restauracji za okoł o 5 USD za osobę . Pró bowaliś my kuchni Kmer, jest po prostu super! !


Wracają c do hotelu, zobaczyliś my ten Vibol. Wtedy był już trzeź wy i pró bował się z nami w czymś zgodzić ,

opowiada smutną historię o tym, dlaczego nie mó gł przyjś ć rano.

Po prostu bł agał nas o godzinę , ż ebyś my jutro wzię li go jako przewodnika po wielkim krę gu.

Nie wiemy dlaczego, nabraliś my się na te ś linotok, czego pó ź niej ż ał owaliś my.

O 6 rano nie pojawił się , spó ź nił się.15 minut i znó w pojawił się zapach oparó w !!!!!!!!!!!!!! !

Do 10 rano był na ogó ł „martwy” chodzą c z puszką piwa i lekko coś pokazują c

O 11 dotarliś my do ró ż owej ś wią tyni Banteay Srei. Ta ś wią tynia po prostu nas zszokował a.

W drodze powrotnej zatrzymaliś my się na zachó d sł oń ca na gó rze Phnom Bakheng.

Do hotelu wró ciliś my okoł o 19:00.

Musieliś my zapł acić Vibolowi 20 dolaró w za ten dzień , on sam zrobił taką zniż kę .

Chcieliś my mu dać.30, nie wiemy dlaczego, ale nie zrobili tego 20, czyli już tyle !! !

Nie widzieliś my go ponownie. Jakoś nie chciał em.

Trzeciego dnia wybraliś my się do Rezerwatu Narodowego Phnom Kulen, wycieczka tam kosztował a nas 80$ za wszystko.

Wieczorem wybraliś my się nad jezioro Tonle Sap, miejsce to generalnie pozostawił o niezatarte wraż enie.

Na tym jeziorze, na mał ej farmie krokodyli, spotkaliś my kolejnego rosyjskiego przewodnika.

Szkoda był o wyjeż dż ać , Kambodż a bardzo nam się podobał a i jej dobroduszni i uś miechnię ci ludzie.

Znaleź liś my taksó wkę za 35 dolaró w do granicy. A rano nastę pnego dnia byliś my już na granicy, ską d pojechaliś my do Pattaya.

Ale Tajlandia nie dał a nam tak ż ywych i niezapomnianych wraż eń .

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Uwagi (1) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara