Życie paryskie… Początek
Czasami „Ojczyzna” „wysył a” w podró ż sł uż bową nie do kolejnego odległ ego punktu, ale do miejsc „normalnych” i „wizerunkowych”. Miał em szczę ś cie i pojechał em do Paryż a na 3 dni z wizytą roboczą .
6 marca o 7 rano był em w Szeremietiewo-2, gdzie samolot Air France przygotowywał się do startu. W tamtym czasie był a to nadal jedna z najbardziej niezawodnych linii lotniczych na ś wiecie. Linia lotnicza został a losowo wybrana przez sekretarza firmy, w któ rej akurat pracował em. Od razu powiem, ż e pierwszy raz latał em z Airfrance. Znajomi, któ rzy polecieli z nimi na transkontynentalne, mó wią , ż e bardzo czę sto gubią bagaż , a odką d leciał em bez poł ą czeń , wszystko poszł o bardziej niż gł adko.
Przy odprawie z jakiegoś powodu dostał am miejsce na koń cu salonu, chociaż nie był am ostatnia. Procedury przed lotem nie zaję ł y duż o czasu i wkró tce znalazł em się w fotelu Airbusa-320. Jeś li poró wnamy deskę z podobną deską tego samego Aeroflota, to samolot tego ostatniego pod wzglę dem komfortu bę dzie „ciekawszy”: skok siedziska jest wyraź nie wię kszy, a konstrukcja siedziska bardziej dostosowana do osoby. Jedzenie na pokł adzie jest przecię tne, poł owa wszystkiego, co przywieziono, jest wyraź nie niejadalna, a druga czę ś ć to 5 na 10. Personel jest uprzejmy, zawsze gotowy do pomocy, choć „francuski angielski” pozostawia wiele do ż yczenia.
Tego ranka lotnisko Charles de Gaulle był o puste. Wszyscy pasaż erowie bardzo szybko przeszli kontrolę imigracyjną i otrzymali swó j bagaż . Na wyjeź dzie czekał a niespodzianka - mó j kierowca gdzieś się zgubił . To zabawne, ale kolejnych 10 Rosjan stanę ł o przed podobnym problemem, chociaż wszyscy latali z ró ż nymi celami, a zatem spotkali nas ró ż ni ludzie.
Po 40 minutach na wyjś ciu do wolnej strefy pojawił się mł ody mę ż czyzna w czarnym pł aszczu. Nazywał się Yura i to na niego czekał am. Od 10 lat mieszka we Francji, pracują c, jak się zapewne domyś lasz, pracują c w turystyce. Od razu zaoferował usł ugi przewodnika i oddał swoją wizytó wkę .
Droga z lotniska przebiega przez „sł ynne” pó ł nocne regiony. To wł aś nie w tej czę ś ci Paryż a i na przedmieś ciach kilka lat temu miał y miejsce masowe zamieszki. Wedł ug Yury nawet policja woli nie przychodzić tu w nocy.
Podobał mi się wyglą d miasta. Na począ tku marca na drzewach pojawiają się ś wież e liś cie, zaczynają kwitną ć kwiaty, jest ciepł o, ale nie gorą co. Najważ niejsze jest to, ż e w tej chwili jest jeszcze niewielu turystó w, któ rzy wedł ug paryż an robią pewne zamieszanie.
Hotel był szczerze rozczarowują cy. Nie napiszę nawet imienia, dawno nie widział em takiego „ge”. Ciekawe, ż e tak wiele osó b, z któ rymi miał am okazję rozmawiać podczas tego wyjazdu, zwraca uwagę na to: bardzo mał e pokoje, tanie umeblowanie, minimum usł ug i oczywiś cie wysoką cenę pokoju. Tylko hotele 4+ lub 5-gwiazdkowe są dobre, ale ich koszt jest nierealistycznie wygó rowany dla prostego sowieckiego laika.
Nie bę dę się rozwodził nad roboczą czę ś cią mojej podró ż y, opowiem o cechach miasta i co warto zobaczyć .
Zacznijmy od transportu. Najwygodniejszym sposobem poruszania się po mieś cie jest metro. Koszt jednej wycieczki to 1 euro i 30 eurocentó w. Moż esz kupić bilet Mobilis - daje on prawo do nieograniczonego korzystania w cią gu dnia ze wszystkich ś rodkó w transportu. Zniż ki są dostę pne dla studentó w i emerytó w. Jego koszt w czasie wycieczki to 6 euro. Bilety sprzedawane są w specjalnych automatach, któ rych menu istnieje w ję zyku francuskim, niemieckim, angielskim i hiszpań skim. Bardzo rzadko moż na znaleź ć zwykł e kasy biletowe do kupowania biletó w, chociaż „bilety” moż na kupić ró wnież w sklepach w przejś ciach (sklepy te mają ż ó ł ty znak z biletem i namalowanym na nim pocią g). Bramki obrotowe są mechaniczne, nieco podobne do moskiewskich, tylko wę ż sze i wyż sze. Ogó lnie rzecz biorą c, nie bę dziesz skakał ;
Polecam zachować bilety do koń ca podró ż y. Mó j przyjaciel wyrzucił swó j bilet ostatniego dnia. W dł ugich przejś ciach bardzo czę sto są inspektorzy, po 10-15 osó b. Jedni blokują wejś cie i nie wpuszczają , inni stoją poś rodku przejś cia i zatrzymują wszystkich w celu sprawdzenia biletu. Pokazał em bilet, ale kolega nie. Zaproponowali nam zapł atę.40 euro grzywny. Oczywiś cie zostali wysł ani z taką propozycją . Kontrolerzy, najwyraź niej przewidują c ten fakt, wezwali policję , a mandat wzrasta 2 razy. Musiał em się zgodzić na zapł acenie kary, choć szkoda. Dopiero pó ź niej Yura (kierowca) zasugerował , ż e podró ż owanie po Unii Europejskiej jest bardzo dobre dla turystó w niebę dą cych rezydentami. Na przykł ad moż esz zł amać zasady ruchu drogowego. Maksymalnie, ż e "ś wiecisz" - grzywna. Mó wisz, ż e nie ma pienię dzy, a oni dają ci pokwitowanie. A ponieważ w paszporcie nie ma adresu, nazywasz to „z gł owy”, czyli z dala, nasza ulubiona "Mukhosra...sk" jest w sam raz. Wyjeż dż ają c z kraju, wyrzucasz mandat i zapominasz o tym, co się stał o. Policja wysył a paragon na nieistnieją cy adres, któ ry oczywiś cie wraca. Nastę pnie kara jest usuwana z bazy danych. Być moż e czę ś ć czytelnikó w ma pytanie, dlaczego nie zmusić turystó w do pł acenia im przy wyjeź dzie z kraju? Yura bardzo dobrze odpowiedział a na to pytanie - „A to jest sprzeczne z konstytucją pań stw czł onkowskich UE… Wolnoś ć jednostki, do cholery! ”. Mó wią c najproś ciej, nie mają prawa zatrzymać Cię przy wyjeź dzie / wjeź dzie do kraju z powodu niezapł aconych grzywien. Moż esz po prostu odnieś ć się do tymczasowego braku pienię dzy. Nawiasem mó wią c, Unia Europejska nie ma jednej podstawy dla grzywien.
Ale wtedy jeszcze tego nie wiedzieliś my i zapł aciliś my kontrolerom 40 euro. Ale dostaliś my bezcenne doś wiadczenie. Zapamię tam tę sprawę do koń ca ż ycia, powiem też moim wnukom, jak unikną ć pł acenia kary w strefie euro.
Podsumowują c o transporcie: Moż na ró wnież skorzystać z usł ug taksó wki, koszt przejazdu po mieś cie to okoł o 15 euro. Polecam przejechać się "Taxi-Bentley", koszt przejazdu wzrasta 2 razy! Ale co za szyk! Poza tym nigdzie nie jest napisane, ż e to taksó wka, moż na ś miał o „glamour”.
Teraz o tym, jak oszukiwani są turyś ci. Po pierwsze, na ulicach jest duż o podró bek. Jest to szczegó lnie znane z ciemnoskó rych Francuzó w, któ rzy sprzedają coś na każ dym rogu.
Po drugie, turyś ci są stale „hodowani” za pienią dze na ulicach. Opowiem Wam o ostatnim „chipie”, przeboju sezonu 2009
Idziesz spokojnie ulicą , chł opiec czy dziewczynka o zwyczajnym wyglą dzie, biał oskó ry (wielu uważ a, ż e podstawą przestę pczoś ci w Paryż u jest ciemnoskó ra, tak nie jest). I niezauważ one przez ciebie (tak im się wydaje) rzucają ci pierś cień pod nogi. Zewnę trznie - jak zł ota obrą czka, nawet jakiś test jest tego wart, szerokoś ć pierś cionka to jednak okoł o centymetra. Ogó lnie duż y i gruby. Zanim zdą ż ył eś się opamię tać , ten chł opak (dziewczynka) rzuca się do twoich stó p, podnosi pierś cień i mó wi: „Oooch, proszę pana, zawieś ze zł ota !! ! ”. Nastę pnie rzuca ci okiem na pierś cionek. Powiem, ż e zewnę trznie nie da się odró ż nić . Jak się zapewne domyś lacie, to podró bka, warta 2 euro. Potem, w dobrym angielskim (francuskim, niemieckim, hiszpań skim, rosyjskim, mó wią , jeszcze się nie nauczyli) zaczynają cię „hodować ”. Chodzi o to, ż e, jak mó wią , biorą pierś cionek na pamią tkę Paryż a i dają mi 30-50 euro. Kiedy o tym piszesz, wszystko wyglą da bardziej niż prymitywnie. Ale kiedy widzisz w dł oniach „zł oto”, pragnienie „gratisó w” zbiera swoje ż niwo. Na moich oczach jeden „rzemieś lnik” zwabił kilku emerytó w z 50 euro za podró bkę .
Opowiem jeszcze jedną historię o tym, jak zmagaliś my się z „drutem” w Paryż u. Zabraliś my naszą delegację na wycieczkę do Montmartre. Zatrzymaliś my się w pobliż u domu pewnej znanej kobiety, gdzie wszyscy wybrali się na wycieczkę . A w naszej grupie był mę ż czyzna okoł o 40 lat, któ ry przyleciał do Paryż a prosto z Jakucji. Daliś my mu do prowadzenia Jakuta. Nie wszedł wię c do budynku, tylko został , ż eby zapalić na ulicy (podobno iloś ć alkoholu, któ rą wypił poprzedniego dnia, miał a wpł yw). Mał y chł opiec podchodzi do niego, rzuca mu pod nogi pierś cionek i mó wi: „Ooooooo, proszę pana, zwisaj ze zł ota !! ! ”. Przez 4 dni w Paryż u ten pierś cień był rzucany do moich stó p tylko cztery razy, nie wspominają c o moich innych towarzyszach.
Tak wię c „Jakut” bez wahania mó wi: „Co do diabł a, zł oto! ” i uderza go w twarz doś ć duż ą pię ś cią . Leci okoł o pię ciu metró w, nagle podskakuje i ucieka. „Jakut” pozostaje twarzą w twarz z pierś cieniem.
I w tym czasie nasza grupa opuszcza budynek. On bez wahania rzuca nam pod nogi pierś cionek i krzyczy „AAAAAAAAAA, zwisaj ze zł ota !!!!! ! ”. Histeria naszej grupy w tym momencie nie znał a granic. Przewodniczka zapytał a nawet, ską d mamy ten pierś cionek. A po wycieczce, o któ rej nawiasem mó wią c opowiem poniż ej, postanowiliś my nastraszyć rosyjskich turystó w rzucają c im pierś cień pod nogi. Był o duż o zabawy. A czytelnikowi zaleca się ostroż noś ć .
Teraz o ż ywieniu. Istnieje wiele „fast foodó w” od banalnego „McDuck” po sieć „hippo”. Nawiasem mó wią c, ten ostatni bardzo lubi mieszkań có w. Kawiarnie i restauracje są drogie, obiad w restauracji z winem dla dwojga kosztuje 100-150 euro. Przygotuj się , powiem, nie bardzo. Pomimo tego, ż e tł umaczył em im dobrą angielszczyzną , jak smaż yć mię so, zawsze przynosili mi je na surowo. Ponadto przynoszą surowego kurczaka, a nawet wą tró bkę cielę cą . Podł y spektakl. Swoją drogą nie smakuje lepiej. Dla siebie znaleź liś my indyjską restaurację „Nirvana”, któ ra znajduje się w pobliż u stacji metra „Liezh”. To tutaj w koń cu zjedliś my smaczny i satysfakcjonują cy posił ek, a nawet za rozsą dną cenę .
Kilka linijek o tym, co warto zobaczyć . Nie bę dę się szczegó ł owo rozwodził nad sł ynnymi zabytkami. Postaram się opowiedzieć o czymś , o czym rzadko się pisze. Na przykł ad lepiej iś ć wieczorem na Wież ę Eiffla w dni powszednie, jest tam wielu turystó w. Na drugim poziomie, kiedy wszyscy stoją w kolejce do wind na gó rze, moż esz szybciej się prześ lizgną ć . Faktem jest, ż e cał a kolejka stoi jak wą ż na prawo od wind (jeś li na nie spojrzysz). Po lewej wą ż jest pusty. Przeznaczony jest dla delegacji VIP i ma ró wnież charakter techniczny. Stoi tam straż nik i nikogo nie wpuszcza. Niedozwolone, z wyją tkiem: rodzicó w z dzieckiem, emerytó w, policjantó w i osó b ze specjalnymi zaś wiadczeniami. I znowu za 5-7 minut ten straż nik opuszcza swó j posterunek na 2-3 minuty, omijają c teren. W tym momencie ś miał o "wciś nij spust" do podł ogi i udaj się do windy. Zaoszczę dź co najmniej 30 minut.
Odwiedził em oczywiś cie Luwr. To był o bardzo rozczarowują ce, ż e są przewodnicy we wszystkich ję zykach, w tym arabskim, ale nie po rosyjsku. Ogó lnie rzecz biorą c, brak broszur i broszur w ję zyku rosyjskim w Paryż u ma wpł yw. Szczerze mó wią c, szkoda, ż e nasze Ministerstwo Kultury promuje ję zyk rosyjski „masom” tylko sł owami. I to pomimo tego, ż e „angielski” z francuskim akcentem jest bardzo trudny do zrozumienia. Po obejrzeniu „Mona Lisy” znudził em się i poszedł em na spacer po mieś cie.
Na pieszą wycieczkę po jednej z dzielnic Paryż a - Montmartre - zabrano nas do centrum. Obejrzeliś my kilka pomnikó w, dom-muzeum i wylą dowaliś my na placu w pobliż u Sacré -Coeur. Polecam posiedzieć w licznych kafejkach na lokalnym pchlim targu, na któ rym spę dzali czas znani nam ludzie. Ś wią tynia robi wraż enie. Wewną trz znajduje się kapliczka, pocierają c ją i skł adają c ż yczenie masz szansę , ż e się speł ni. Mó wią , ż e to naprawdę się speł nia. Chociaż nie wiem, moja jeszcze się nie speł nił a Na dole, niedaleko stacji metra Abbeses na ulicy R. Tardieu, znajdują się pracownie artystyczne, w któ rych nawet wyrafinowany nabywca znajdzie mnó stwo fajnych akcesorió w.
W noc przed lotem postanowił em wybrać się do Moulin Rouge. Bilet kosztuje 100 euro, szampan jest wliczony w cenę . Przy wejś ciu oczywiś cie kolejki. Szafa jest pł atna, kosztuje 2 euro, a jeś li odmó wisz rozebrania się , nie zostaniesz wpuszczony do przedpokoju. Zostaw zdję cia i kamery wideo w hotelu, nie moż na ich ze sobą zabrać (choć moż esz przecią gną ć mydelniczkę , ale raczej nie bę dziesz w stanie zrobić przyzwoitych zdję ć w nieoś wietlonym pokoju).
Wielu turystó w przycią ga sklep z „oficjalnymi podró bkami” – Muzeum Fragonarda. Znajduje się w ś cisł ym centrum, niedaleko Opery. Sł owem mó wią , ż e perfumy znanych marek są sprzedawane 3-5 razy taniej niż oryginał , a zapach jest taki sam. Jestem gotó w polemizować z pierwszym stwierdzeniem iz drugim. Zapachy są ostre, nie przenoszą się dokł adnie na oryginał , a jeś li kupisz kilka butelek, iloś ć jest o 20 procent mniejsza niż w przypadku zakupu oryginał ó w. Na ogó ł oszukują „naszego brata”.
Polecam odwiedzić zamki nad Loarą , wszyscy bezwarunkowo chwalą tę wycieczkę . Niewą tpliwie dodaje mu koloru, a degustacja odbywają cych się tam francuskich win.
Teraz o zakupach. Wedł ug lokalnych mieszkań có w, wię kszoś ć ludzi ubiera się w sklepach w duż ych centrach handlowych. Kilka z nich nawet spisał em – „Printham” (mó wi się , ż e najwię kszy), „Bon Marchais” czy „Galeria Lafayette”, jednak ż adnego z nich nie odwiedził em. Sklepy o niskiej i ś redniej kategorii cenowej znajdują się na ulicy "Avenue Chanzolize" aż do skrzyż owania przy Wielkim Pał acu i rezydencji Prezydenta Francji. Nawiasem mó wią c, bezpieczeń stwo zawiodł o. My, jak dzielni faceci, postanowiliś my zajrzeć przez dziurę w ogrodzeniu rezydencji. Nie wiedzieliś my, ż e nie wolno podchodzić na odległ oś ć mniejszą niż.20 metró w. Wię c nie tylko podeszliś my i zobaczyliś my wszystko, ale takż e szliś my wzdł uż ogrodzenia przez 300 metró w, aż zł apaliś my nas „ochroniarz” i przerzucono „za klamkę ” przez jezdnię . Co wię cej, nie potrafił wyjaś nić , czego chciał , tylko mamrotał i wzruszał ramionami. To był o bardzo ś mieszne. A za rezydencją jest ulica drogich butikó w - „Faub. Ś w. Honore. Od cen w tych miejscach chcę szczerze pł akać .
Ciekawe sklepy znajdują się w Dzielnicy Ł aciń skiej - w pobliż u stacji metra Mobillon. Wiele z tych produktó w jest wykonywanych indywidualnie, a sprzedawcy utrzymują umiarkowany poziom cen.
Lot powrotny był bardzo wcześ nie rano, wystartowaliś my o 6 rano czasu lokalnego. Inna sprawa niepokoił a - ż e do godziny 12 rano piliś my "darmowego" szampana w murach Moulin Rouge, a potem też wtoczyliś my się do hotelu. Jak pewnie się domyś lacie, przespał em cał y lot powrotny! A samolot nie był lepszy od tego, któ rym polecieliś my do Paryż a.
Prawdopodobnie czytelnik chciał by usł yszeć na koń cu tej historii jakieś podsumowanie, któ re ogó lnie jest nieodł ą czne we wszystkich moich esejach. Wiesz, być moż e po raz pierwszy w mojej „pisarskiej” karierze nie miał em jednoznacznej opinii o mieś cie. Z jednej strony mi się to nie podobał o. Poczucie, ż e Francuzi są szalenie zadowoleni, ż e są Francuzami, a wszystkim innym narodom szczerze przepraszam, nie opuś cił o mnie przez cał ą podró ż . Z drugiej strony jest pewien szczegó lny urok, patrzą c na turystó w i mieszkań có w tego miasta, jest pewna lekkoś ć w tych momentach, gdy spaceruje się po sł ynnych ulicach. Mó wią c proś ciej, nie zainspirował mnie Paryż , jak na przykł ad Hemingway. Ale nie zostawię pró b zrobienia tego. . . Nigdy!