Pori zimą

24 Styczeń 2013 Czas podróży: z 03 Grudzień 2012 na 05 Grudzień 2012
Reputacja: +1752.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Zima weszł a w swoje rę ce, zapowiadają c swoje pojawienie się ostrym atakiem na -15. Rzeki, drzewa, chodniki, uszy i koniuszki palcó w zamarł y. Ale planeta nadal wirował a, a pragnienie wszystkiego nowego pulsował o we mnie do tej pory, nawet w takim stanie anabiotycznym.

Miasto Pori. Miasto i lotnisko - brzmi gł oś no. Tutejsze lotnisko jest oczywiś cie bardzo przytulne. Przybywają c tutaj ostatnim sterowcem, zobaczył em, jak tylko jedna osoba przeszł a przez wszystkie pomieszczenia budynku, wył ą czają c tam ś wiatł a, a nastę pnie zamknę ł a lotnisko na klucz i wsiadł a do samochodu z 2 innymi pracownikami, któ rzy wcześ niej rzucili naszą bagaż na taś mie. Lotnisko zasnę ł o w nocy, jak każ dy porzą dny obywatel.

Wcześ niej udał o mi się odwiedzić miasta Usikapunki, Rauma i Kokkola i muszę powiedzieć , ż e Pori to jak na fiń skie standardy cał kiem metropolia. Wszystko tutaj jest dorosł e. Jest też rynek i ś redniej wielkoś ci dworzec autobusowy.


Znajduje się tu kilka pię knych koś cioł ó w i oczywiś cie muzeum. O tak! Jest tu nawet teatr.

Latem Pori brzę czy poważ nie. Przez cał e lato odbywają się festiwale rockowe, folkowe i jazzowe, imprezy kulturalne, aw tym roku odbył y się nawet mistrzostwa ś wiata w windsurfingu. Okazuje się , ż e ma nawet plaż ę . Nazywa się Yeteri i rozsypał swó j piasek na odległ oś ć okoł o 6 km. Jest wię c wystarczają co duż o miejsca dla wszystkich.

Zimą imprezy zwalniają , choć i tak nie bę dzie to kompletnie nudne.

Kiedyś na dworcu autobusowym, któ ry jest jednocześ nie rynkiem, miał em 2 opcje. Zejdź po zboczu i udaj się na zakupy. Zaznaczam, ż e sklepy lś nił y w bardzo europejski sposó b, a motyw Nowego Roku w oknach moż e zwabić każ dego. Lub odejdź od jasnych temató w i udaj się w stronę rzeki, w kierunku starej czę ś ci miasta. Szczerze mó wią c, moje myś lenie nabrał o już takich racjonalnych ram pó ź niej, kiedy miał em mapę.

Wcześ niej brzmiał y niezwykle banalnie: „W prawo czy w lewo? ”.

Lata doś wiadczeń podpowiadał y, ż e pierwszym w każ dym razie powinien być punkt informacji turystycznej, któ ry mieś cił się tu w budynku kina. Szukają c schronienia dla tego podró ż nika, dwukrotnie miną ł em kino, któ rego potrzebował em. Faktem jest, ż e tabliczka z literą „I” był a, no có ż , bardzo nijaka. Ale potem wszystko się uł oż ył o. Nał adował em dysk twardy informacjami i wypeł nił em teczkę niezbę dnymi mapami i broszurami. Nadszedł czas powrotu na ś cież kę wiedzy i srogiego mrozu.

Prowadzony mroź nym powietrzem w cią gu kilku minut udał em się do centralnego koś cioł a w Pori, któ ry zresztą jest otwarty dla publicznoś ci. Nie wchodził em do ś rodka, ale podziwiał em go z zewną trz. Jego ceglany kolor wspaniale kontrastował z niebiesko-biał ym tł em ś niegu i nieba. Pod sł oń cem wyglą dał a niesamowicie i nierealnie.


Wokó ł koś cioł a umieszczono kilka rzeź b postaci ludzkich w doś ć codziennych pozach. Jakieś trio dyskutował o o podniesieniu ceny chleba, a jeden z nich z jakiegoś powodu spojrzał na mnie z ukosa. Nieco dalej jakiś nieostroż ny mę ż czyzna poś lizgną ł się , a pobliska ż ona z dzieckiem wyraź nie wiedział a, dlaczego tak się stał o. Ogó lnie rzecz biorą c, wszystko jest naturalne do hań by.

Za koś cioł em pł ynę ł a rzeka Kokemaenjoki, tworzą c jeszcze bardziej zimową atmosferę . Rzeka pł ynę ł a wzdł uż cał ego wybrzeż a miasta, przecinana przez kilka mostó w i oddzielał a ode mnie lokalny park Kirjinluoto swoimi zamarznię tymi brzegami. Tajemnicze, zaś nież one miejsce zwień czone kilkoma pawilonami od ponad 100 lat jest centralnym miejscem wypoczynku dzieci i dorosł ych. Latem wzdł uż brzegó w rzeki moż na poszaleć w kajakach i podpł yną ć do oazy dziewiczej przyrody, ale zimą do parku dostać się moż na tylko mostem.

Natura był a niesamowita, gł owa wypeł niona jasnymi myś lami, a ruch wewną trz ciał a zwolnił , jakby wsł uchiwał się w panują cą ciszę i spokó j zaś nież onego ś wiata, w któ rym tak przyjemnie był o się chociaż na chwilę roztopić . Ale palce zaczę ł y zdradziecko mrowić i sztywnieć jeszcze szybciej niż sumienie policjantó w wraz ze wzrostem staż u sł uż by, a zastawki nosowe sklejał y się z każ dym oddechem, groż ą c zatrzymaniem dopł ywu powietrza przez kanał y nosowe, zatykają c się aż do wiosny. . Trzeba był o iś ć do muzeum lub innej instytucji z pozytywnymi emocjami i temperaturami.

Szczerze mó wią c, jechał em do Muzeum Satakunta, o któ rym wypił mnie pracownik centrum informacyjnego, ale po drodze spotkał em Muzeum Sztuki Pori. Pewnie dostał mnie z jakiegoś powodu. Tak, wię c zależ ał o mi na komforcie ciepł ych ś cian.

Dziewczyna, któ ra doskonale mó wi po angielsku, wprowadził a mnie do programu i powiedział a, ż e ​ ​ odką d był am studentką (dlaczego ona to dostał a?

), wtedy bilet bę dzie mnie kosztował tylko 1 euro zamiast 3.50. Za 1 euro mogę zobaczyć nie tylko sztukę wspó ł czesną , któ ra czasami wyglą da bardzo szczerze, ale takż e każ dą inną sztukę.


Bez zbytniego sentymentalizmu wszedł em do sali o nazwie Nastę pna Planeta. Kiedy zamkną ł em za sobą drzwi, nie do koń ca rozumiał em, co się dzieje. Był em w ogromnym ciemnym pokoju, zupeł nie sam. W oddali wisiał ekran z niewyraź nym obrazem powierzchni ziemi, przypominają cym opuszczony kamienioł om. Obraz poruszał się (choć akcja był a doś ć monotonna) i poruszał się w akompaniamencie trzaskają cego ucha. Po prawej stronie znajdował o się ogromne stoisko z uruchomionymi diodami LED, któ re zapalał y się i gasł y w matematycznej sekwencji, przypominają cej dział anie prehistorycznego komputera. Wszystko razem był o trochę przeraż ają ce i niesamowite. W ciemnoś ci pilnie zaczą ł em szukać wytł umaczenia tego, co zobaczył em, bo bał em się zaufać swojej intuicji, któ ra mogł a narysować zupeł nie niepozytywny obraz.

Okazuje się , ż e był a to interpretacja czeskiego entuzjasty, któ ry pró bował zatrzeć granice mię dzy tym, co fizyczne a iluzorycznym, materialnym a niematerialnym, realizmem a abstrakcją . Moż na powiedzieć , ż e mu się udał o, granice mojego rozumienia naprawdę zatarł y się od „Coś w tym jest” do „Wow, nonsens! ”, chociaż powstrzymam się od bardziej szczegó ł owych ocen. Sztuka wspó ł czesna jest bardzo specyficzna.

W są siednim pokoju sytuacja nie był a lepsza. Przed wejś ciem skromna aleja pokazywał a, jak się zachować w ś rodku. Stań na chwilę poś rodku, podnieś rę ce do gó ry i nie oddychaj. Coś w duchu zachowania w gabinecie radiologa. Faktem jest, ż e przed tobą jest duż y ekran z blichtrem. A teraz, jeś li powtó rzysz wszystkie postulaty. Jak wspomniano przy wejś ciu, ekran bę dzie tworzył pulsację twojego serca. Moż esz nawet sprawdzić wizualnie iloś ć uderzeń na minutę.

Po lewej i prawej stronie znajduje się kilka ekranó w demonstrują cych moż liwoś ci fluoroskopó w i aparató w USG. Ż e tak powiem, dla efektu cał kowitego zanurzenia. Có ż , ostatni pokó j był najfajniejszy ze wszystkich.

Na ekranie pojawił się film dokumentalny o dwó ch kobietach, któ re widział y Chruszczowa. Rozmawiają mię dzy sobą w niezrozumiał ym ję zyku, a dla ludzi takich jak ja, poniż ej umieszczono angielskie napisy. Ekspozycja nosi nazwę „Magiczna kuchnia”. Ich rozmowy dotyczą tak naprawdę kuchni, z pewnymi obliczeniami na temat ż ycia codziennego. Wokó ł wysokie krzeseł ka, pó ł -fontanna oraz zdję cia z uczty i potraw tej pary. Fotografie rzucają się w oczy surrealizmem. Myś lę , ż e w każ dym komunalnym mieszkaniu moż na by zrobić sto podobnych zdję ć , gdzie Pietrowicz i Trofimych postanowili wypić „gorzkie” przy akompaniamencie tego, co Bó g wysł ał ze skromnej lodó wki.

Chyba powinienem był siedzieć pó ł godziny i zdać sobie sprawę , ż e film wcale o tym nie jest, ale ufał em swoim uczuciom i taktowi czasu.


Wizyta w muzeum zakoń czył a się wizytą w mał ej galerii sztuki. Na oczach goś cia od ś ciany do ś ciany ewoluował nieznany mi artysta. Jej prace doprowadził y mnie do przekonania, ż e ​ ​ sztukę moż na uznać za wszystko, co moż na pó ź niej szeroko opisać i poł oż yć podszewkę na podstawie swoich doś wiadczeń i ś wiatopoglą dó w. Myś lę , ż e gdyby Malewicz został zapytany o jego „Kwadrat”, wyraził by swoje myś li przez 15 minut. Oto ta sztuka.

Mimo cał ej ekstrawagancji kompleksu muzealnego, jego wizyta odcisnę ł a pię tno na mojej duszy i zapisał a się w fiń skim dzienniku. Od czasu do czasu wystawy znacznie się rozszerzają , a czasem, jak gł osi broszura reklamowa, prezentowane są wartoś ciowe prace. Ogó lnie rzecz biorą c, jeś li przejdziesz obok, wejdź , a jeś li nie, to nie polecam jechać tutaj ze wzglę du na muzeum.

Poriartmuseum. fi

Etelaranta, 28100 Pori, Finlandia

Dosł ownie rzut kamieniem jest nastę pne Muzeum Satakunta. Tutaj skala jest wię ksza.

Tak, a podstawą jest kolekcja, któ rą skrupulatni Finowie zaczę li zbierać w 1888 roku. Budynek tutaj jest oczywiś cie bardziej nowoczesny, prawdopodobnie nie ma 40 lat. Ale stuletnia kolekcja jest imponują ca - ponad 8.000 obiektó w etnologicznych, kulturowych, historycznych i archeologicznych. Oczywiś cie nie wszystko policzył em, ale wyglą da na cał kiem spory. Powiedział bym, ż e jest to centralne muzeum w mieś cie, a jeś li chcesz zobaczyć tylko jedno muzeum, to jest to.

Wejś cie tutaj jest poważ nie udekorowane. Wszystko jest jak ludzie - szafa, toalety, kasa, kawiarnia i sklep z pamią tkami. Przy kasie pani sł abo zareagował a na mó j angielski, a ż eby nie przecią gać rozmowy, wypalił em tylko bilet studencki. To jej odpowiadał o. 2.50 i witamy.

Ekspozycja zajmuje 3 pię tra.

Na samym szczycie znajduje się stał a ekspozycja „Satakunta unosi się z ł ona wody” opowiadają ca o ż yciu i ż yciu mieszkań có w regionu od i do.

Drugie pię tro opowiada o dziedzictwie kulturowym i historii regionu Satakunta.

Moż na tu ró wnież zajrzeć do prowizorycznego sklepu z ubiegł ego wieku, przyjrzeć się dawnym metodom wę dkowania, zobaczyć ewolucję ś rodkó w pł atniczych, a takż e przeszukać damską torebkę z lat 60. i 70. Wystawione są tu nawet suknie ś lubne i naturalnej wielkoś ci karawan z ubiegł ego wieku.


Na pierwszym pię trze historia rozwoju samego Pori, począ wszy od jego zał oż enia w 1558 roku. Jest też makieta miasta w miniaturze oraz multimedialna „Historia drewnianego miasta”. Jest tam imponują ca maszyna do obró bki drewna i bardzo efektowny telefon, któ rym moż na dzwonić na prowincję.

Zaznaczam, ż e muzeum jest bardzo dobrze zaopatrzone i nie udał o mi się znaleź ć tylu ciekawych okazó w w jednym miejscu. Wszystkie uwagi wyjaś niają ce są w ję zyku fiń skim. Ale w rogach stoją komputery z programami multimedialnymi, któ re opowiadają o wystawie po angielsku.

Szkoda, ż e ​ ​ to muzeum nie dotyczy naszej historii i kultury, któ ra był aby dla mnie o wiele ciekawsza. Ale dziwnie jest oczekiwać , ż e zobaczymy tutaj takie muzeum.

Pori. fi/smu

Hallituskatu 11.28100 Pori, Finlandia

Dla tych, któ rym nie wystarczy, mogą zajrzeć ró wnież do Muzeum Rosenlew pori. fi/smu/rosenlew-museo, ale dla mnie w tamtym czasie to już wystarczył o i już chciał em się uwolnić , spotkać pł atki ś niegu i uliczne latarnie.

Po kilkugodzinnej wę dró wce po zaś nież onych ulicach w koń cu zamarł em i zdecydował em, ż e czas wracać na dworzec autobusowy. Ł ykają c soczyste gruszki z pobliskiego supermarketu, podeszł am do swojego peronu. Był o kilka peronó w, ale ani jednej kasy biletowej. Bilety moż na kupić bezpoś rednio w autobusie, po prostu dzwonią c do miejsca docelowego kierowcy. Co wię cej, jest jeden bardzo pozytywny szczegó ł - bilet moż na kupić w autobusie, nawet tam, gdzie on sam nie jedzie. To nie jest ż art ani oszustwo. Wystarczy przesią ś ć się do innego autobusu, któ ry zawiezie Cię na miejsce.

Nie wiem ile razy moż na się w ten sposó b przesiadać i czy moż na kupić bilet na drugi koniec Finlandii i wsią ś ć do 10 autobusó w. Ale taki bilet bę dzie kosztował znacznie mniej niż zakup biletu na każ dy odcinek trasy.


Generalnie nie ma kas, nie ma rozkł adu jazdy, tylko ludzie i perony. Finowie nie rozumieją zwyczaju naszego brata, by pytać o wszystko. W Sewastopolu od dziesię ciu lat wieszamy rozkł ady jazdy na wszystkie kierunki, a od roku dzię ki Bogu otworzyliś my sprzedaż biletó w przez Internet. Mimo to, czę sto w pobliż u kasy biletowej odpycha nas figlarna rę ka wł aś ciciela, któ ry już wychyla gł owę do przodu, nieproporcjonalnie do kasy biletowej, z odwiecznym pytaniem: „Któ ra godzina jest nastę pna do Foros? ”.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (2) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara