Moskwa – Petersburg – Helsinki – Sztokholm i z powrotem

28 Styczeń 2011 Czas podróży: z 29 Grudzień 2008 na 02 Styczeń 2009
Reputacja: +592.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

- moż liwoś ć wyboru poziomu komfortu na każ dy gust i budż et (klasa samochodu w pocią gu i kabiny na promie, dostę pnoś ć ś niadań /obiadó w, a takż e na ż yczenie - pokó j jednoosobowy w hotelu);

- dobrzy kierowcy - nie ma wraż enia, ż e ​ ​ drewno opał owe jest przewoż one;

- bardzo przyzwoity hotel w Finlandii;

- bogaty wybó r pysznych dań w formie bufetu zaró wno w hotelu jak i na promie;

- wystawną i raczej zabawną kolację sylwestrową na promie i ś niadanie z szampanem (moż na to uznać za podwó jne, jeś li nie potró jne, plus);

- zaró wno w Finlandii, jak iw Szwecji cał a miejscowa ludnoś ć w pewnym stopniu mó wi po angielsku, aw niektó rych miejscach (hotele, sklepy przygraniczne, niektó re muzea) nawet po rosyjsku.

- niezbyt wygodny autobus (patrz niż ej), chociaż jest to nowoczesny typ;

- kolejki w kawiarniach, sklepach i toaletach na przystankach autobusó w sanitarnych;

- wyczuwalne koł ysanie się na promie - dla osó b cierpią cych na kinetozę (choroby) dramin moż e nie pomó c;


- bardzo skromne menu w fiń skich restauracjach w wysokich cenach.

Pozdrowienia dla wszystkich szanowanych mił oś nikó w turystyki.

Chcę cię zadowolić recenzją tego, jak moja dziewczyna i ja (nawiasem mó wią c moja przyszł a ż ona, ale stanie się taką dopiero w drugim reportaż u po tym) pojechaliś my na wycieczkę po Skandynawii (Moskwa - Petersburg - Helsinki - Sztokholm, potem w odwrotnej kolejnoś ci). Ech, raport okazał się dł ugi, wię c rozgraniczył em go wedł ug daty, wskazują c odpowiednie miasta, aby każ dy mó gł wybió rczo czytać to, co go interesuje.

Tak wię c 29.12. 08, Moskwa.

Na dworzec Leningradzki dotarliś my na godzinę przed odjazdem pocią gu, gdzie spotkaliś my się z przewodnikiem, któ ry przekazał nam cał ą niezbę dną dokumentację , a takż e udzielił niezbę dnych instrukcji.

30.12. 08, Petersburg - Helsinki

Do Petersburga dotarliś my bez problemu dokł adnie o 5:00 rano, gdzie na placu dworcowym czekał już na nas autobus.

Musieliś my czekać na przewodnika, któ ry jechał innym pocią giem - przyjeż dż ają cym 20 minut po naszym. Potem dł ugo koł owali na jezdnię , bo mimo doś ć wczesnej godziny droga w pobliż u dworca był a zakorkowana. Jednak na innych drogach nie był o korkó w, co mnie osobiś cie ucieszył o.

O autobusie mogę powiedzieć , ż e wydaje się nowoczesny, tj.

są telewizory i ekspres do kawy (tylko kawę lub herbatę trzeba zamó wić u kierowcy, naleje, inaczej na jednej z poprzednich wycieczek jeden turysta, albo z krzywymi rę kami, albo pod muchą wielkoś ci sł onia, zepsuł mu tam cał y system, tak ż e teraz kierowca gł upkiem wpuszcza turystó w w pobliż e ekspresu do kawy) a nawet toaletę (jednak moż na z niej skorzystać tylko w nagł ych wypadkach, inaczej wedł ug kierowcy wtedy bę dzie muszę to wszystko pową chać , przy okazji byliś my o tym przekonani w drodze powrotnej), ale ten jest bardzo wygodny autobusem nie nazwał bym: siedzenia są doś ć ciasne, kolana opierają się o siedzenie z przodu (i osoba na nim siedzą ca czuje się ś wietnie), a nawet jeś li plecy nie są odchylone.


Moż liwe jest jednak przesunię cie fotela przy przejś ciu w stronę tej wł aś nie nawy, co jednak nieco utrudnia poruszanie się po kabinie: moż na jechać tylko bokiem, a nawet wtedy tylko przy braku tzw. „choroba lustra” wynikają ca z nadmiernego picia piwa, a takż e duż ej iloś ci wysokokalorycznych pokarmó w.

Po drodze przewodnik opowiedział nam o Petersburgu, a takż e o niektó rych jego przedmieś ciach. Potem, kiedy wyjechaliś my z Petersburga i zaczę ł a się „dzika” przyroda, wydawał o się , ż e nie ma już o czym mó wić , wię c przewodnik zasugerował , aby wszyscy się przespali, co jednak zdecydowana wię kszoś ć robił a od dł uż szego czasu , ponieważ ludzie mieli silny brak snu, a niektó rych dodatkowo pogarszał kac o ró ż nym nasileniu. Okoł o 3 godziny pó ź niej dotarliś my do pierwszego szlabanu granicznego, gdzie był a już kolejka autobusó w turystycznych (nasza był a okoł o 10. ).

Czekaliś my 30-40 minut, aż autobusy z przodu przejadą , potem nadeszł a nasza kolej. Straż graniczna weszł a do salonu i sprawdził a, czy wszyscy mają w paszporcie fiń ską wizę . Kolejne 20 minut pó ź niej dotarliś my do rosyjskiego urzę du celnego. W kolejce był o jeszcze wię cej autobusó w, wię c przewodnik zasugerował , aby wszyscy przeszli przez pobliskie sklepy, z któ rych jeden miał ró wnież toaletę w ś rodku, ale kolejka tam był a jak mauzoleum (dla tych, któ rzy pamię tają ). Jednak niektó rzy z tych, któ rzy nie są szczegó lnie wybredni, jeś li chodzi o wygodę i cywilizację , po prostu wycofali się za ró g lub za kamienie…

W koń cu przyszł a kolej na nasz autobus, aby wjechać na teren terminalu. Wszyscy oczywiś cie byli zachwyceni, ale już na nas czekał znany ró ż owy ptaszek. Tak, tak, nazywa się oblomingo. Wię c musieliś my jeszcze trochę poczekać.

Ostatecznie wszystkich wpuszczono do terminalu celnego do odprawy paszportowej, gdzie znajdują się ró wnież toalety, do któ rych kolejka jest ich integralną czę ś cią , i to nie tylko w „jo”, ale takż e w „mnie”.


Nie, có ż , jak mogł oby być inaczej, skoro są tylko dwie budki? Nie, nie po 2 dla każ dego - jest tylko 2: jedno "ja" i jedno "jo". W terminalu czekali okoł o pó ł godziny na przejś cie poprzedniej grupy, potem też mijaliś my. Nawiasem mó wią c, po przeciwnej stronie terminala jest też ta sama dwukabinowa toaleta. W mię dzyczasie przechodziliś my kontrolę paszportową , pogranicznicy wdrapali się do autobusu. Có ż , to bardziej formalnoś ć . Wsiadają c do autobusu, przy drzwiach stał pogranicznik i sprawdzał wszystkich pasaż eró w pod ką tem stempla w paszporcie po przejś ciu kontroli.

Po kolejnych 20 minutach podjechaliś my do kolejnego posterunku granicznego, gdzie pogranicznik ponownie wszedł do salonu i sprawdził , czy wszyscy mają tę samą pieczą tkę.

Po kolejnych 10 minutach przekroczyliś my pas graniczny i wylą dowaliś my w samej Finlandii (tam zawró ciliś my strzał ki o godzinę ), a mniej wię cej w tym samym czasie dotarliś my do fiń skiego terminalu celnego i po staniu w kolejce na kilka autobusó w czasu, przeszedł kontrolę paszportową , na co nie zaję ł o duż o czasu. Przy wyjś ciu z terminalu był pies z fiń ską straż ą graniczną . Najwyraź niej import lekó w nie jest tam mile widziany.

Potem zatrzymaliś my się na stacji benzynowej, obok któ rej znajdował się sklep z gryzą cymi cenami, jak zresztą w cał ej Finlandii. Tam wszystko jest drogie. Na przykł ad pó ł litrowa puszka piwa - od 3.5 Ż ydó w. W sklepie był a też toaleta. Mam nadzieję , ż e wszyscy już zgadli o kolejce? Nie mniej linia mauzoleum znajdował a się w kawiarni typu Makdach, znajdują cej się w tym samym miejscu. Przewodnik dał nam pó ł godziny na zwiedzenie tego sklepu i wszystkich innych placó wek, ale tylko nielicznym udał o się dotrzymać wyznaczonego czasu. Myś lę , ż e to jasne dlaczego.

W koń cu jednak cał a grupa się zebrał a i znó w wyruszyliś my w drogę . Jechaliś my dł ugo, moż e ze 3 godziny. Przewodnik cał y czas opowiadał nam o krajach skandynawskich, ich historii, gł ó wnie o Finlandii. O godzinie 18 czasu lokalnego (-1 godzina w poró wnaniu do Moskwy) pojechaliś my do naszego hotelu w Helsinkach o nazwie Holiday Inn i zameldowaliś my się , a odprawa trwał a doś ć dł ugo: dosł ownie 5 minut po przyjeź dzie przewodnik rozdawał wszystkim klucze do pokoi - karty elektroniczne.


Tak, nawet w autobusie przewodnik zapytał , czy ktoś chce iś ć do parku wodnego. Zebrał o się wystarczają co duż o ludzi (do tego potrzebujesz co najmniej 25 osó b, w przeciwnym razie jest to po prostu nieopł acalne). Ta przyjemnoś ć był a warta moim zdaniem albo 16 albo 20 Ż ydó w z nosa. Chodził y tam gł ó wnie firmy z dzieć mi. Nie pojechaliś my, bo po pierwsze byliś my doś ć zmę czeni autobusem, a po drugie chcieliś my sami pospacerować po mieś cie i pó jś ć do jakiejś lokalnej kawiarni lub baru.

Muszę powiedzieć , ż e hotel bardzo nam się podobał . Powiedział bym, ż e jest to doś ć wcią gają ce na 4 *. Nawiasem mó wią c, w skandynawskich hotelach nie ma „gwiazdy”: wszelakie popisy i inne wzdę cia są im obce (to taka gorą czka gwiazd; panowie, lekarze, idź cie z moralizatorstwem do ogrodu: Bardzo dobrze znam medyczne znaczenie tego sł owa).

W pokoju znajduje się telewizor LCD z pilotem, któ ry peł ni ró wnież funkcję budzika – o zaprogramowanej przez pracownikó w hotelu godzinie wł ą cza się i na ekranie pojawia się komunikat „Wstawaj, licz, czekają na Ciebie ś wietne rzeczy ” (dla mił oś nikó w historii: tym zdaniem zmusił swojego sł uż ą cego do obudzenia Henri Saint-Simon - taki utopijny socjalista ż ył w XVIII wieku), sejf z zamkiem szyfrowym, mini-bar, któ ry z jakiegoś powodu był zamknię ty . Przewodnik powiedział nam, ż e czasami pracownicy hotelu wrę cz przeciwnie, wycią gają coś z baru i kł adą na stole, a turyś ci myś lą , ż e to za darmo i są prowadzeni.

Wię c, mó wi, pamię taj, ż e to wszystko dla pienię dzy. Ale w jednej z szafek na pó ł ce był y torebki z herbatą , kawą rozpuszczalną , cukrem itp. - wszystko to już jest za darmo. Zadowolona był am z poś cieli - olś niewają cej bieli i wykonanej z mię kkiej, przyjemnej w dotyku tkaniny. To prawda, sam materac był , no có ż , bardzo mię kki - to już dla zakochanych, a nawet wtedy tylko dla tych, któ rzy uż ywają ł ó ż ka tylko do spania. Ró wnież w szafie był a deska do prasowania z mał ym ż elazkiem.

Ł azienka wyposaż ona jest w fiń ską instalację wodno-kanalizacyjną , któ rej przyzwoita jakoś ć jest już znana wszystkim, zamiast ł azienki jest kabina prysznicowa, wewną trz któ rej do ś ciany przymocowane są plastikowe butelki: jedna z szamponem, druga z ż elem pod prysznic. Kolejna butelka mydł a w pł ynie jest przymocowana obok zlewu. Był a też suszarka do wł osó w, choć nie najnowocześ niejsza.


W hotelu znajduje się ró wnież bezpł atna sauna. Moż na też zamó wić prywatną saunę , jednak bę dzie to już kosztować , ale trzeba to zrobić wcześ niej - dzień wcześ niej.

Po chwili odpoczynku od drogi wybraliś my się na nocny spacer po Helsinkach. "Noc" - to ja warunkowo, bo był o już ciemno (był o 19 - 20 godzin). Cieszył em się , ż e na ulicy był o bardzo mał o ludzi. To tak, jakby nikt nie mieszkał w mieś cie. Jednak mniej wię cej tak powinno być z populacją Helsinek liczą cą.2 miliony ludzi (a populacja cał ej Finlandii to okoł o 5 milionó w ludzi). Poszliś my do lokalnego supermarketu po drugiej stronie ulicy, po raz kolejny zachwycają c się niezbyt przystę pnymi cenami, wię c w koń cu nic nie kupiliś my.

Nie, ropucha wcale nas nie dusił a, po prostu nie potrzebowaliś my tam niczego specjalnego, raczej pojechaliś my tam tylko po to, aby zobaczyć ludzi, pokazać się i oczywiś cie ogrzać . Nawet tam wszystkie nazwy na metkach są tylko w ję zyku fiń skim, co jest bardzo nietypowe. Cieszę się przynajmniej, ż e na niektó rych paczkach był y jeszcze napisy w ję zykach, któ re rozumiem (na przykł ad po francusku lub hiszpań sku).

Nastę pnie postanowiliś my zejś ć do metra, aby pojechać do centrum, gdzie ró wnież znajduje się stacja.

W metrze nie ma koł owrotkó w, na schodach ruchomych są tylko czytelnicy, do któ rych należ y przynieś ć wcześ niej zakupiony bilet. Nie znaliś my tego systemu, wię c postanowiliś my po prostu jeź dzić na zają ca – zgodnie ze starym moskiewskim zwyczajem. Nawiasem mó wią c, jak powiedzieli nam pó ź niej inni wczasowicze, turyś ci mogą bezpiecznie jeź dzić tam jak zają c: lokalni inspektorzy nie nakł adają na turystó w mandató w. A wię c mandat za podró ż bez biletu, moim zdaniem, wynosi 50 Ż ydó w.

Bilet jednorazowy, jak się wydaje, kosztuje 2 Ż ydó w i jest waż ny przez 1 godzinę.5 minut od momentu pierwszego biletu i w każ dym ś rodku transportu. Wiele osó b kupuje bilety podró ż ne na kilka wycieczek, są też specjalne bilety turystyczne...Ale jakoś musieliś my zagł ę bić się w te subtelnoś ci, szczerze mó wią c, w koń cu fiń ska gospodarka nie uboż eje z tego duż o.


Co wię cej, widzieliś my tam, jak wiele osó b wchodził o na schody ruchome, nie wnoszą c nic do czytnikó w. Moż e mieli przepustki? XZ, jak mó wią.

Generalnie podró ż w obie strony traktowaliś my jako zniż kę turystyczną . Moż e czas zrobić to oficjalnie? Jedno do diabł a, nikt nie pł aci. Przynajmniej dotyczy to rosyjskich turystó w, któ rzy po prostu nie wchodzą do tego systemu. W Finlandii funkcjonuje też system pł atnoś ci za pomocą wiadomoś ci SMS – prawdziwy prezent dla lokalnych zaję cy, któ re z wyprzedzeniem przygotują taką wiadomoś ć i wyś lą ją , gdy tylko zobaczą kontrolera.

Có ż , jeś li nie ma kontrolera, to jakoś moż na go pó ź niej wysł ać . Przy okazji do kwestii mandató w. Przewodnik powiedział nam, ż e grzywny za to samo wykroczenie mogą się ró ż nić w zależ noś ci od poziomu dochodó w sprawcy.

Na przykł ad lokalny policjant ruchu drogowego zatrzymuje kierowcę za jakieś wykroczenie i, wypisują c grzywnę , pyta, jakie są jego dochody, ile osó b jest w jego rodzinie itp. Jednocześ nie nie ma sensu oszukiwać policjanta drogó wki , udają c bezrobotnego bezdomnego: ta informacja jest przez nich bardzo ł atwo weryfikowana, a za oszustwo bę dziesz musiał zapł acić dodatkową grzywnę . Dobra, koniec dygresji.

Metro jest tam doś ć nietypowe: architektura jest o wiele prostsza niż w Moskwie, wszę dzie wiszą plakaty reklamowe, są automaty z przeró ż nymi Snickerami, na torach jest sporo ś mieci. Na ulicy znajdują się jednak ró wnież wszelkiego rodzaju cielę ta, jednak wcią ż jest ich mniej niż w Moskwie, co jest jednak doś ć logiczne: na fiń skich ulicach jest wystarczają co duż o urn. „Wł adze” Moskwy - tak!

Pomimo tego, ż e w metrze jest tylko jedna linia, rozwidlają ca się na jednym koń cu, osobie, któ ra znajduje się tam po raz pierwszy, nie jest tak ł atwo poruszać się.

Faktem jest, ż e jeś li w metrze w Moskwie lub Sankt Petersburgu nazwa stacji jest wyraź nie napisana na ś cianie, w Helsinkach wszystko jest zupeł nie inne: na ś cianie są inne nazwy - po szwedzku (czasami rozumiem w przybliż eniu) i , oczywiś cie po fiń sku (zupeł nie dla mnie niezrozumiał y).


Tam jednak na ś cianie wisi mapa miasta z mapą metra, ale są tam też zaznaczone trasy tramwajowe i autobusowe, a takż e linie w budowie, wię c jak mó wią , nie da się tego rozgryź ć bez szklanka. Wię c na począ tku wydawał o nam się , ż e jesteś my gdzieś poś rodku kolejki i musimy iś ć do niepodzielnego koń ca. Jednak gdy tylko wsiedliś my do samochodu, miejscowi policjanci nas stamtą d poprosili.

Jeden z nich zapytał mnie po angielsku, czy mó wię po fiń sku, a otrzymawszy negatywną odpowiedź , wyjaś nił ró wnież po angielsku, ż e jesteś my po drugiej stronie, bo ta stacja jest ostatnią.

Có ż , skoro udał o nam się jeszcze obliczyć lokalizację potrzebnej stacji, musieliś my przejechać tylko 2 przystanki. Wychodzą c na ulicę , poszliś my trochę i zrobiliś my zdję cia, a potem zaczę liś my szukać , gdzie usią ś ć , ale ceny w lokalnych kawiarniach wcale nie był y przyjemne: sał atka miał a okoł o 15-20 Ż ydó w, a dania gorą ce - Ż ydzi za 20-25.

W koń cu zdecydowaliś my się pó jś ć do Hemingway's Bar. Tam goś cie siedzieli przy stoł ach i pili piwo, wino, coś jeszcze. Na stoł ach nie był o ż adnych przeką sek. Hmm...i mó wią też , ż e tylko Rosjanie piją bez jedzenia! : D Poszedł em do baru i wzią ł em 2 piwa po 0.5 l (po 5.6 Ż ydó w) i zapytał em, czy jest jakaś przeką ska, za któ rą zaoferowano mi tylko mał e pudeł ko chipsó w Pringles (3 Ż ydó w). No dobrze, jak mó wią , bez ryb sam staniesz się rakiem.

Zdecydowaliś my się na obiad w hotelu, a ta przyjemnoś ć kosztował a nas 72 Ż ydó w. Na przykł ad kieliszek „tokaju” kosztuje, jak się wydaje, 7.

5 ż ydó w za 60 ml, a piwo okoł o 4.5 ż ydó w za pó ł litra. Menu był o raczej skromne (swoją drogą jest menu po rosyjsku), ale wszystko wydaje się pyszne.

Nastę pnego dnia musieliś my najpierw udać się na wycieczkę po Helsinkach, a do 17-00 udać się na prom Silja Line (zwany dalej Titanic).

31.12. 08, Helsinki

Obudzili nas o 8 rano - za pomocą wspomnianego telewizora. Potem w tej samej hotelowej kawiarni był o ś niadanie w formie bufetu i cał kiem przyzwoite. Moim zdaniem po prostu za mał o ciastek: jakiś placek o niezrozumiał ej treś ci i ciasteczkach.


Gdzieś okoł o 9:30 cał a grupa wsiadł a do autobusu i pojechaliś my na zwiedzanie Helsinek. Odwiedziliś my tam pomnik zł oż ony z rur wodocią gowych i przez rzeź biarkę . Z wyglą du pomnik ten przypomina organy (w sensie instrumentu muzycznego, a nie tego, co myś leliś cie : D). Jest też pomnik kompozytora Sibeliusa, przypominają cy gł owę profesora Dowella w ramce.

Nawiasem mó wią c, wedł ug przewodnika Sibelius jest najbardziej znaną osobą w Finlandii: z pewnoś cią wiedział , jak przekazać prawdziwy fiń ski charakter w swojej muzyce.

Spacerowaliś my i oglą daliś my zabytki przez 20-30 minut, ale w tym czasie udał o nam się zauważ alnie zamrozić , bo na podwó rku był wyczuwalny las dę bowy (okoł o -5 stopni Celsjusza). A niektó rym turystom, zwł aszcza tym aktywnym, udał o się nawet zamoczyć stopy w stawie po drugiej stronie drogi. To oni przeskakiwali kamyki i robili zdję cia. Chcieli egzotycznych zdję ć , jak chodzenie po wodzie jak po suchym lą dzie, jak sł awny goś ć z Nazaretu. Ten goś ć jednak zrobił to na trzeź wo, o czym z jakiegoś powodu ci turyś ci zapomnieli, wię c ich nogi spadł y na kamyki tylko raz.

Obok pomnika (jak zresztą w cał ych Helsinkach) stał zielony dom zwany toaletą – nobilitowana wersja znanych „niebieskich domkó w”.

W budce domek 2: po lewej jest wolny (dla tych, któ rzy potrzebują go tylko na drobne potrzeby), po prawej moż na zrobić dowolną potrzebę , a takż e przewiną ć maluszka. Có ż , prawa strona jest ró wnież zaostrzona dla osó b niepeł nosprawnych. Tam jednak wstę p jest już wart swojej ceny – 1 Ż yd. Nad każ dymi drzwiami znajduje się dwukolorowa sygnalizacja ś wietlna: gdy budka jest wolna, nad nią ś wieci się zielony sygnał , a gdy ktoś tam wchodzi, zamiast tego zapala się czerwony.

Nastę pnie pojechaliś my autobusem do koś cioł a „Tempelaukkio”, znajdują cego się w skale. Po jej zwiedzeniu udaliś my się na Plac Senacki, gdzie znajduje się siedziba rzą du, Katedra Ewangelicko-Augsburska i zielony pomnik Szurika II. Nawiasem mó wią c, ten goś ć budzi we mnie najwię kszy szacunek z tych nielicznych wł adcó w Rosji w cał ej jej historii, do któ rych generalnie mam to uczucie.

Jednocześ nie przewodnik stale opowiadał o lokalnych atrakcjach. To prawda, informacje był y już sł abo odbierane, ponieważ.


, po pierwsze wpł ynę ł o to na nagromadzony brak snu, a po drugie wszystkie myś li dotyczył y tego, jak się rozgrzać (najlepiej ró wnież od ś rodka).

W koń cu udaliś my się do portu, w któ rym znajdował się nasz Titanic i po przybyciu na miejsce dostaliś my aż.3 i pó ł godziny wolnego czasu. Nawiasem mó wią c, port znajduje się okoł o pó ł tora kilometra od stacji, wię c bardzo ł atwo dostać się tam na piechotę , co zrobiliś my. Po drodze przyjrzeliś my się takż e cenom lokalnych kawiarni-restauracji, któ re jak zwykle nie zachę cał y. W pobliż u wł oskiej restauracji był a para mó wią ca po wł osku.

Ponieważ mó wię też po wł osku, postanowił am podzielić się z nimi swoimi wraż eniami, mó wią c, ż e we Wł oszech nie jest tak drogo. Na to Wł och odpowiedział mi, ż e rzeczywiś cie we Wł oszech ceny w restauracjach są zazwyczaj duż o tań sze, a takie są , no, moż e w tych najdroż szych.

Powiedział em też , ż e te ceny to tylko rabunek, co bardzo rozbawił o Wł ochó w, dla któ rych taki zwrot zdania był ciekawostką , ale bardzo trafnie oddają cą sytuację.

Na dziedziń cu kupiliś my kilka pamią tek.

Przewodnik zaproponował nam ró wnież wymianę Ż ydó w po 30 za osobę na koronę szwedzką , ponieważ Ż ydzi nie są wszę dzie przyjmowani w Szwecji. Jeś li w Szwecji nie moż na wydać wszystkich koron, to moż na je ł atwo wydać na Titanica, gdzie ró wnież są wszę dzie akceptowane. Ten znajdują cy się na dworcu został zaproponowany jako jeden z kantoró w, jednak zrezygnowaliś my z tego pomysł u, bo po pierwsze był a dł uga kolejka, a po drugie wzię li na wymianę prowizję.2 Ż ydó w, niezależ nie od wymienianych kwoty.

Pó ź niej jednak znaleź liś my bardziej opł acalny kantor w mieś cie, poł oż onym w mniej tę tnią cym ż yciem miejscu. Tam, mniej wię cej w tym samym tempie, wymieniliś my 50 Ż ydó w na 530 koron szwedzkich i to bez ż adnej prowizji.

W tym samym czasie otrzymali też.40 eurocentó w w zamian (tam kurs wynosił.1 Ż yd = 10.681 korony szwedzkiej (SEK)).


Potem jednak poszliś my do tej samej restauracji, przy któ rej wcześ niej spotkaliś my Wł ochó w, a oni zaproponowali nam tam menu - ró wnie skromne jak gdzie indziej (okoł o 6 dań + jeszcze 2 desery; no, piwo i wino). Zamó wiliś my zupę (był tylko jeden rodzaj) + risotto z ł ososiem (23.8 Ż ydó w) i makaron z grzybami i boczkiem (14 Ż ydó w) oraz szklankę soku grejpfrutowego (3.5 Ż ydó w), kawę latte (5 Ż ydó w; przy okazji , latte po wł osku to po prostu mleko) i spora porcja piwa.

Co prawda przywieź li mał ą (4.4 Ż ydó w), bo piwa nie podaje się tam w duż ych szklankach z powodu elementarnego braku takiego. Musiał em zamó wić kolejną szklankę . Wraz z piwem przyniesiono sok, a na stole poł oż ono chleb.

Potem nadszedł czas, aby udać się do autobusu, a gdy zebrał a się tam cał a grupa, przewodnik rozdał wszystkim bilety na Titanica (są to karty, któ re są jednocześ nie kluczami do kabin) i ostrzegł , aby w ż adnym wypadku ich nie zapomnieli. przypadku opuszczania Titanica do Sztokholmu, ponieważ w tym przypadku nie moż na wró cić na pokł ad. Nastę pnie rozdał ró wnież kartki na ś niadanie 2 stycznia (1 stycznia ś niadanie z szampanem (! ) oraz kolacja sylwestrowa był y wliczone w cenę wycieczki).

Kolację.1 stycznia trzeba był o opł acić osobno przy zamawianiu wycieczki, co robili prawie wszyscy, z wyją tkiem 4 osó b z grupy. Zaproponował im jednak pomoc w przygotowaniu obiadu dla tych samych 35 Ż ydó w. Ponadto każ dy otrzymał mapę Titanica oraz noworoczny program rejsu wskazują cy czas i miejsce wydarzeń.

Nastę pnie pojechaliś my bezpoś rednio do terminalu, w któ rym odbywa się lą dowanie na Titanicu.

Autobus został ró wnież zał adowany na ten statek, jednak już przez specjalne wejś cie (3 i 4 pokł ad). Nawiasem mó wią c, na 2 i 4 pokł adzie znajdują się ró wnież kabiny klasy ekonomicznej, o któ rych turyś ci mó wią delikatnie, bez wię kszego entuzjazmu.

Minę liś my bez wię kszego opó ź nienia i weszliś my do naszej 2-osobowej kabiny, znajdują cej się na 10 pię trze z widokiem na promenadę (tak nazywa się wewnę trzna „ulica” na Titanicu, znajdują ca się na 7 pię trze), dla któ rej przy skł adaniu zamó wienia za wycieczkę zapł aciliś my dodatkowo za 160 Ż ydó w na osobę (w cenie bazowej dostaliby 4-osobową kabinę bez okien na 2 lub 4 pokł adzie, ale jeś li potrzebujesz czegoś lepszego, bę dziesz musiał dopł acić zgodnie z Turtransem Stawki za rejsy, mogę tylko powiedzieć , ż e z kabiną z widokiem na morze kosztował oby to jeszcze wię cej).


Po jakimś czasie Titanic zaczą ł odpł ywać , a… kto powiedział , ż e wspó ł cześ ni titanicy są wyposaż eni w system anti-swing, dzię ki któ remu napó j w szklance nie rusza się nawet podczas 6-punktowej burzy?

Nie, moż e to oczywiś cie prawda, ale ten system nie dział a zbyt wydajnie, bo pitching zaczyna być odczuwalny już w momencie wyjazdu. Napoje ze kieliszkó w oczywiś cie nie pryskał y, ale wyraź nie widać był o z nich, ż e wcią ż jest kiwanie.

Jest to szczegó lnie odczuwalne, gdy leż ysz na ł ó ż ku - wibracja silnika nadal jest tam wyczuwalna. Albo kiedy pró bujesz zał oż yć spodnie na stoją co. : D Tak wię c osoby cierpią ce na kinetozę (choroba, jeś li chcesz) mają wszelkie szanse spę dzić cał y rejs przytulają c się do toalety, jeś li nie zaopatrzą się w dimetylohydrynian, lepiej znany w ż yciu codziennym jako dramin, draramin lub ciel.

Sama nie uż ywam ś rodkó w na chorobę lokomocyjną , ale podobno lekarstwo jest doś ć skuteczne, jednak powoduje, ż e jestem senny. Znam inne ś rodki na chorobę lokomocyjną , ale ż eby nie mę czyć czytelnikó w, opowiem o nich osobno, na wypadek gdyby ktoś był zainteresowany. Nawiasem mó wią c, jest też taki ż art: podczas schodzenia na lą d uczucie trwa, jakby się trzę sł o.

Dla mnie po wylą dowaniu z Titanica trwał o to jeszcze kilka dni.

Nasz domek, jak powiedział em, był.2-osobowy. Aby zaoszczę dzić miejsce, jedno z ł ó ż ek był o odsunię te od ś ciany (jak gó rna pó ł ka w wagonie, tylko ż e znajdował o się poniż ej), a drugie po prostu stał o pod przeciwległ ą ś cianą . Mię dzy ł ó ż kami stał stó ł . Szybko jednak naprawiliś my tę wadę , zamieniają c ł ó ż ko ze stoł em. Był a też szafa, krzesł o, stolik z lustrem i pó ł ki. Był a też suszarka do wł osó w przy lustrze, nawet mniej nowoczesna niż w hotelu.

W kabinie był też telefon, któ ry zawsze pokazywał czas fiń ski lub szwedzki, w zależ noś ci od poł oż enia Titanica. Został przeł ą czony centralnie. Ł azienka jest tam kompaktowa: kabina prysznicowa jest stricte 1-osobowa (poza tym, ż e zmieś ci się tam 2 mał ych dzieci), zamykana zasł oną od sufitu do podł ogi, muszla klozetowa i umywalka z pó ł kami, lustrem i szklankami.


Był o też mydł o w pł ynie w plastikowych pojemnikach przymocowanych do ś ciany kabiny prysznicowej i przed umywalką . To samo mydł o proponowano stosować zaró wno jako ż el pod prysznic, jak i jako szampon.

Zostawiają c bagaż e w kabinie, pojechaliś my obejrzeć Titanica i windą zjechaliś my na promenadę . Windy są tam nowoczesne - z przeszklonymi ś cianami, przez któ re promenada był a doskonale widoczna. Był y wszelkiego rodzaju sklepy, kawiarnie i toalety. Te ostatnie są bardzo kulturalne, czyste i bez kolejek. W jednym ze sklepó w zobaczyliś my okulary z fajnym wizerunkiem pary ł osi bawią cych się , jak dawno, jak popularna jest nadal gra zwana „dziurkami na patyku” i to w ró ż nych pozach (nie tylko w ich naturalnych, ale takż e w misjonarz, przepraszam, ż e nie ma w jeź dź cu : D), ale postanowił em je pó ź niej kupić.

Poniż ej, na 6 pię trze, znajdują się restauracje, w któ rych serwowane są ś niadania i obiadokolacje oraz sklep „Tax free” – to samo co „Duty free”.

Ceny są nastę pują ce: litrowa butelka likieru Sheridans kosztował a 23.5 Ż ydó w, litr koniaku Courvosier V. S. O. P. - 38.2 Ż ydó w, litr Martini - 9.5 Ż ydó w, litr likieru Baileys - 15.85 Ż ydó w. To prawda, ż e ​ ​ torby są tam pł atne - po 0.2 Ż yda. Zabrali też likier ż urawinowy dla 7.5 Ż ydó w (0.5 litra) i wodę mineralną w butelkach pó ł litrowych dla każ dego Ż yda.

Ta sama butelka w restauracji kosztuje pó ł tora Ż yda. Potem znowu poszliś my do sklepu, w któ rym sprzedawano szklanki (tym bardziej, ż e potrzebowaliś my ich do zakupionego trunku), ale tych, któ rych potrzebowaliś my, nie widzieliś my - był y tylko okulary o skromniejszym wizerunku. Już mieliś my kupić jakieś inne szklanki, a raczej już je zabrali i nalali nam, ale nagle przyszł o mi do gł owy, ż eby zapytać sprzedawcę , czy są jakieś szklanki z ł osiem, i wyją ł je z jakiejś szafki . W rezultacie zabrali tylko te okulary, a poprzednie dwa odmó wili bez ż adnych problemó w.

O 19:15 rozpoczę liś my kolację sylwestrową , któ ra trwał a 2 godziny.


Przy wejś ciu każ demu poczę stowano lampką szampana. Nasza firma okazał a się doś ć wesoł a. Przy stole był o nas 6 osó b, był y też stoł y 8 i 12 osó b, a w sumie w grupie był o 40. Sala podzielona był a na 2 czę ś ci, z któ rych jedna był a grupą „konkurencyjną ”. W tej grupie nie zauważ yliś my zbytniej zabawy - ludzie po prostu siedzieli i powoli jedli i ł adowali się Bucharą , któ ra tam był a „przynajmniej upij się , sikaj nawet w buty”.

Wszystko był o u nas bardzo oż ywione, przewodnik zaż ą dał , aby zrobić tosty z każ dego stoł u (przyjemnoś ć robienia tostó w jest jednak dla amatora, do któ rego ja osobiś cie nie należ ę , ale wydaje się , ż e przy każ dym kolejnym stole numer takich amatoró w wzrosł a – proporcjonalnie do przyję tej dawki). Wszyscy sobie gratulowali, niektó rzy przytulali się , prawie cał owali, a kelnerzy zdą ż yli tylko odnowić regularnie opró ż niane butelki czerwonego i biał ego wina.

Chę tni mogli też nalać sobie piwa, a abstynentom i wrzodom oferowano napoje bezalkoholowe. Jednak ż adnego z nich nie zauważ ył em. Moż e Lelek miał rację co do freebie? Wybó r przystawek gorą cych i zimnych ró wnież był bardzo bogaty i ró ż norodny: ró ż ne rodzaje mię s z ró ż nego rodzaju sosami, duż y wybó r ryb, ró ż nego rodzaju sał atki, owoce morza, w tym ostrygi, mał ż e, krewetki, pospolite i tygrysie, i homary. Moż na był o tam ró wnież zjeś ć desery i owoce.

Przy są siednim stoliku siedział a grupa z Kater. Wedł ug lokalnego czasu nowy rok w ję zyku fiń skim nadszedł już o godzinie 21, a przyjacielskie gratulacje rozpoczę ł y się jeszcze bardziej wzmoż onymi libacjami. Co prawda po okoł o 10 minutach kolacja zaczę ł a się koń czyć , inne grupy już czekał y na swoją kolej na drinka. Nie był o jednak tak ł atwo nas stamtą d wydostać , wszyscy „domagali się kontynuacji bankietu”, a pracownicy baru zaczę li grzecznie prosić wszystkich o wyjś cie.

Wszyscy musieli opuś cić takie przytulne miejsce, po drodze opró ż niają c niedokoń czone butelki i narzekają c, ż e pitching wyraź nie się zwię kszył.


O godzinie 23:00 czasu fiń skiego zaproponowano spotkanie „moskiewskiego” Nowego Roku w pomieszczeniach dwupię trowego kasyna-baru „Atlantis Palace”, jednak miejsc musiał o się tam zają ć wcześ niej, ponieważ był o ich znacznie mniej z nich niż tych, któ rzy chcieli. Nasi są siedzi przy stole nawet tam zasiedli, ale nie znaleź liś my ich w tym tł umie, dlatego przychodzą c do baru, gdzie w tym momencie odbywał się już spektakularny show, po prostu kupiliś my butelkę szampana za 44 Ż ydó w wypił na Nowy Rok i poszł o pić już w pokoju.

Na promenadzie w tym czasie odbywał o się też swego rodzaju show z udział em zespoł u muzycznego, co był o bardzo dobrze sł yszalne z naszej kabiny. O 0:00 moż na był o też spotkać sylwestra w czasie fiń skim, ao 1:00 szwedzkiego, ale woleliś my to zrobić skromnie, bez wychodzenia z kabiny, ponieważ

Nastę pnego dnia musieliś my wstać wcześ nie, a rano nie chcieliś my czuć się przytł oczeni, jak koryto ze sł ynnej bajki Puszkina. Ogó lnie rzecz biorą c, gdzieś w drugiej godzinie (wedł ug czasu fiń skiego) zasnę li, wcześ niej poruszają c rę kami godzinę temu.

1.01. 09, Sztokholm

W pierwszy poranek nowego roku musieliś my opuś cić Titanica o 10:00, wię c wstaliś my o 8, poszliś my na ś niadanie z tym samym bogatym wyborem dań i poczę stowaliś my kieliszkami szampana (to bardzo mą drze zapewnione). W razie potrzeby moż na był o wzią ć wię cej niż jedną szklankę , ale najlepiej nie w tym samym czasie (wzią ł em w sumie 3). Podczas ś niadania w radiu ogł aszano przyjazd do Sztokholmu na zmianę po fiń sku, szwedzku, angielsku i rosyjsku z informacją o lokalnej pogodzie. Po ś niadaniu udaliś my się do kabiny, ciepł o ubrani (choć to niewiele pomogł o), na wszelki wypadek sprawdziliś my dostę pnoś ć biletó w na Titanica i udaliś my się do wyjś cia.

Nawiasem mó wią c, ci, któ rzy chcieli „leczyć ” mogli zostać na Titanicu, co niektó rzy zrobili. Chcieliś my zobaczyć Sztokholm. Na pró ż no, czy co tam przybyli? Dł ugo szukali autobusu, bo mniej wię cej w tym samym czasie „zaparkował ” inny tytaniczny (prawie taki sam, ale mniej wygodny, bo na tym samym placu był o dwa razy wię cej pasaż eró w), z któ rego autobusy odlatywał y jak pszczoł y z ula . Wię c musieliś my dł ugo szukać naszego autobusu.


Pró bowali nawet zadzwonić na telefon komó rkowy przewodnika, któ ry wcześ niej zostawił wszystkim, ale bezskutecznie. Potem jednak zobaczyliś my naszą grupę , któ ra już wyjeż dż ał a z parkingu autobusó w. Okazał o się , ż e nasz autobus stoi daleko poza jego granicami, bo po prostu nie ma tam miejsca. Jednak wtedy ten autobus zadzwonił na ten parking, wię c i tak byś my go znaleź li.

Począ tkowo wyjazd miał być o godzinie 10:00, przewodnik ostrzegał też , ż e jeś li ktoś nie przyjdzie, to ci turyś ci bę dą czekali 5-10 minut, po czym autobus odjedzie. Jednak przez cał y ten bał agan wyszliś my dopiero o 10:30.

Architektura Sztokholmu okazał a się bardzo pię kna w poró wnaniu z Helsinkami. Szkoda tylko, ż e był o bardzo zimno, wię c naszym zdaniem warto odwiedzić to miasto (jak i wszystkie inne w Europie Pó ł nocnej i Skandynawii) w ciepł ym sezonie. To prawda, ż e ​ ​ w tym przypadku nie bę dzie tak wspaniał ego wydarzenia jak kolacja sylwestrowa na Titanicu. Wię c sam zdecyduj, czego potrzebujesz.

Sztokholm to miasto skł adają ce się z kilku wysp, z któ rych jedna nazywa się Kró lewska (Kungsholmen), na któ rą przybyliś my po raz pierwszy. Odbył a się kró tka wycieczka z opowieś ciami o rodzinie kró lewskiej, Carlson, Astrid Lindgren itp.

Co prawda czekał na nas mał y wrak: baterie w aparacie był y rozł adowane i jakoś nie pomyś leliś my o zabraniu ze sobą ś wież ych z bagaż u. Zostali na Titanicu. Jeszcze bardziej irytują ce był o to, ż e w zasię gu wzroku nie był o ż adnych warsztató w.

Nastę pnie zatrzymaliś my się nad brzegiem jeziora Mä laren, gdzie znajdował się pomnik, zwany ż artobliwie przez Szwedó w „uchem KGB”, ponieważ przypominał kształ tem ucho, a jeś li spojrzy się przez jego otwó r, widać budynek stamtą d ambasady rosyjskiej.

Potem przeszliś my na stronę muzeó w, któ re jednak prawie wszystkie są zamknię te 1 stycznia. Otwarte okazał o się jedynie Muzeum Bajek Junibacken, do któ rego wszyscy chodzili, bo i tak nie był o nic do roboty: ani jednego pubu nie był o w zasię gu wzroku. Bilet dla osoby dorosł ej do tego muzeum kosztował.110 koron (okoł o 10.3 Ż ydó w). Nawiasem mó wią c, pracownicy, któ rzy sprzedawali bilety przy wejś ciu, ró wnież mó wili po rosyjsku. Muzeum zgodnie z oczekiwaniami okazał o się przeznaczone dla dzieci.

Zastanawiam się , ilu nekrofiló w jest w Szwecji? Pytanie retoryczne.


Szczegó lnie zachwycił nas szczur, któ ry wyglą dał baaardzo realistycznie, ale jednocześ nie był wielkoś ci doprawionego dzika, a jego ogon był grubszy niż wą ż straż acki. Ten typ turysty stał się mał y, mał y, jak Niels. Dobrze, ż e nikt z nas nie cierpiał na fobię szczuró w (zapomniał em, jak to naukowo się nazywa), inaczej reakcja organizmu moż e być nieprzewidywalna - dobrze, jeś li ogranicza się ona do samych efektó w akustycznych.

Moja dziewczyna powiedział a, ż e ​ ​ nigdy nie wpuś cił aby naszych przyszł ych dzieci do takiego muzeum w wieku 5 lat, w przeciwnym razie, dlaczego miał aby dalej ją kać się lub cierpieć na moczenie nerwowe. Obywatelom z silnym kacem takie muzeum jest ró wnież mocno odradzane: szanuj pracę sprzą taczy. Same kabiny zresztą czasami doś ć ostro podskakują w gó rę iw dó ł.

No dobrze, po takiej „ekscytują cej” wycieczce wylą dowaliś my w innej czę ś ci muzeum, gdzie znajdował a się kawiarnia. Miał em nawet sł abą nadzieję … ale nie, był o mi pisane zerwać , bo to był o przeznaczone przede wszystkim dla mał ych dzieci, któ re z reguł y nie piją piwa. Musiał em wię c wró cić do autobusu, rozglą dają c się za obecnoś cią knajpek. Naiwny. Ale nie był o nawet jakiegoś gó wnianego sklepu, w któ rym moż na by kupić ten boski napó j. Sfrustrowani wsiedliś my do autobusu i czekaliś my, aż pozostali czł onkowie grupy nacieszą się widokiem zmutowanego szczura. Po powrocie cał ej grupy do autobusu okazał o się , ż e wszyscy to sprawdzili.

W koń cu znó w udaliś my się do centrum - na tę samą Wyspę Kró lewską , na któ rej byliś my wcześ niej i tam dano nam okoł o 2.5 godziny wolnego czasu.

Gdy szedł em do Buchary, nastę pny stolik stał się wolny - wygodniejszy, z sofą i tam się przenieś liś my. Jednak nasz oryginalny stó ł był ró wnież szybko zaję ty. Stoł y tam nie był y puste - jak ktoś się zwolnił , to od razu pojawiali się nowi goś cie. Postanowiliś my też zjeś ć tam lunch.

Nawiasem mó wią c, nie ma tam kelneró w - trzeba był o samemu podejś ć do lady i zamó wić (jednak przeką ski był y wtedy przynoszone do stoł u). Trzeba był o też iś ć do baru po menu.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (0) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara