Podróż przez kraje bałtyckie. Estonia
Zalety hotelu:
- komfortowe pokoje;
- inteligentny i uważ ny personel;
- wysokiej jakoś ci obsł uga pokoju;
- doskonał a izolacja akustyczna;
- pyszne ś niadania;
- bezpł atny sejf w pokoju;
- w pokoju znajduje się nowoczesna suszarka do wł osó w, a takż e ż elazko i deska do prasowania;
- bezpł atna sił ownia (przepraszamy, nie odwiedziliś my tam);
- jest sauna (w godzinach porannych bezpł atna).
Wady hotelu:
- daleko od centrum miasta;
Jeszcze raz pozdrawiam drogich podró ż nikó w.
WPROWADZENIE
Dzisiaj, moi drodzy przyjaciele, zachwycę was naszą wycieczką do wspaniał ego staroż ytnego miasta Tallin (n). W oryginale jest pisane jako Tallin (przetł umaczone jako „miasto duń skie, tj. Taani – Dania, linn – miasto”). Jak zapewne wiele osó b pamię ta stare dobre czasy sowieckie, wtedy to miasto został o napisane przez jedno n na koń cu.
Jednak w epoce wczesnej epoki postsowieckiej, kiedy modne stał o się zmienianie nazw krajó w na ró ż ne rodzaje Biał orusi i Kirgistanu, do stolicy Estonii dodano kolejne n i stał o się znane jako Tallin. Jednak wtedy ostatnia litera n gdzieś zaginę ł a, a nazwa stolicy Estonii wró cił a do dawnej sowieckiej pisowni. Wię c nazwiemy to miasto Tallin.
Nawiasem mó wią c, odpoczywaliś my tam od 31.12. 10 do 3.01. jedenaś cie.
COŚ O WIZACH
Tak wię c 30.12. 10 bagaż jest odbierany, pod rę ką są dokumenty otrzymane dzień wcześ niej, wś ró d któ rych są paszporty z wizami estoń skimi, i to nie proste, ale wielokrotne, na okres do roku. Nie spieszcie się jednak od razu do ambasady Estonii: wedł ug innych turystó w z naszej grupy to oni otrzymali najpopularniejsze bilety jednorazowe. Dlaczego moja ż ona i ja otrzymaliś my multi? Nie wiem, moż liwym powodem jest duż a liczba innych szengvisó w w paszportach, wydawanych w stosunkowo kró tkich odstę pach czasu. Nie widzę innych powodó w.
Tym razem podró ż owaliś my pocią giem, któ ry bę dzie tematem osobnego rozdział u. Ci, któ rzy nie raz wyjeż dż ali pocią giem za granicę i dobrze znają tę kuchnię , mogą z czystym sumieniem pominą ć ten rozdział . Generalnie myś lał em, ż e tylko samoloty są czarterowe, ale jak się okazał o, pocią gi też takie są . Jeż dż ą tylko dł uż ej niż zwykł e pocią gi. Pojedź tutaj zwykł ym pocią giem: odjeż dż a z Moskwy o 18:05 i przyjeż dż a do Tallina o 8:27. Po drodze 15:22 (nie zapomnij o ró ż nicy czasu 1 godziny, czyli jeś li czasu moskiewskiego, to pocią g przyjeż dż a dopiero o 9:27).
Pocią g czarterowy (nr 984A iz powrotem nr 984) wyjeż dż a z Moskwy o 15:20, kosztuje cholernie duż o na stacjach poś rednich i ostatecznie dociera do Tallina o 9:48 (czasu lokalnego). Okazuje się , ż e czas podró ż y to 19:28. Generalnie trwa nawet 4 godziny dł uż ej.
Ma to jednak niewielki wpł yw na czas przekroczenia granicy: mimo wszystko gdzieś o 3 nad ranem mijamy rosyjską , a o 4 coś – estoń ską.
Tak, mniej wię cej pó ł godziny po wejś ciu do wagonó w konduktorzy zbierali paszporty wszystkich, aby sporzą dzić sobie jakieś listy.
Ktoś mnie kiedyś przestraszył , ż e pogranicznicy i celnicy to tylko zwierzę ta: budują wszystkich, ś wiecą latarką w twarz itp. Nie wiem, w naszym przypadku, w rosyjskich urzę dach celnych, wł aś nie wszedł pogranicznik, nie ś wiecić latarką komukolwiek w twarz, ale po prostu zapalił em ś wiatł o w przedziale, zebrał em paszporty, budzą c ś pią cych (ż eby poró wnać zaspaną twarz z tą w paszporcie) i zabrał em doki do stemplowania ich.
Potem przyszedł celnik w kamuflaż u, poprosił wł aś cicieli dolnych pó ł ek o wstanie, podnió sł siedzenia, poś wiecił tam latarką , zobaczył tam zwykł e walizki na kó ł kach, któ re najwyraź niej go nie interesował y, wię c odszedł . Potem ten sam pogranicznik przyszedł ponownie i wrę czył wszystkim paszporty. Na tym przekroczono rosyjską czę ś ć granicy.
W przybliż eniu ten sam scenariusz przebiegał a na granicy estoń skiej. Jedną z ró ż nic był o to, ż e z celnikiem przyszedł pies: szukał narkotykó w, materiał ó w wybuchowych i innych zł ych substancji. Potem przyszedł estoń ski pogranicznik i sprawdził paszporty wszystkich. Nigdzie ich nie zabierał , tylko na miejscu umieszczał pieczą tki. Ponadto ostrzegł wszystkich, aby nie pozwalali nikomu opó ź niać pobytu w ich kraju, ż e teraz wymagania zaostrzył y się , „zasada jednego dnia już nie obowią zuje”, po czym znikną ł w nocy. I pojechaliś my dalej, już na terytorium Estonii.
Same powozy są zadbane, hojnie grzeją , są biosortery, wię c nie trzeba obawiać się postojó w sanitarnych. Szkoda tylko, ż e nie był o wagonu restauracyjnego. Nas jednak o tym uprzedził o już biuro podró ż y, wię c musieliś my sobie przypomnieć starą dobrą szufelkę . Jeś li ktoś już nie pamię ta, to z reguł y zabierał w drogę jajka na twardo, kieł basę i smaż one kurczaki.
Jeś li chcesz filiż ankę herbaty, tak jak w czasach sowieckich, przewodnik przyniesie ją , z cytryną lub bez. Jest szklanka herbaty z cytryną teraz 30 rubli.
PRZYJAZD DO TALLIN
Po przyjeź dzie (o 9:27 lub nawet trochę wcześ niej) powitał nas przewodnik z firmy Dialog, od któ rej faktycznie wykupiliś my wycieczkę i zaproponowaliś my nam wycieczkę pieszą autokarem. Zresztą hotel miał się osiedlić dopiero o godzinie 15. Poszliś my i obejrzeliś my dom miejscowego prezydenta, coś w rodzaju zaimprowizowanej sali koncertowej na ulicy, z któ rej ludzie korzystali z mocą i gł owicą do zjeż dż ania na sankach ze wzgó rz, a takż e kilka pomnikó w. Jednak w Clarion Hotel Euroopa nadal osiedlili się przed godziną.15 - gdzieś okoł o godziny 12 otrzymaliś my upragnione karty-klucze.
Obsł uga hotelu jest uprzejma i pomocna, wszyscy mó wią po rosyjsku: niektó rzy z mocnym akcentem, niektó rzy prawie bez niego. Dobra, o ję zyku pó ź niej.
Aby wjechać windą na inne pię tro, musisz najpierw wł oż yć kartę -klucz do odpowiedniego slotu.
W pokoju znajduje się wszystko, czego potrzebujesz: skrzynia z darmowym kodem, pł aski telewizor z ekranem powitalnym, minibar (warto zauważ yć , ż e w tym minibarze znajduje się ró wnież zabawka w postaci baranka, któ rą moż na zabrać na pamią tkę , pł acą c za to rozkosznym ć wierkaniem), szwajcarską suszarkę do wł osó w i ż elazko. Hydraulika jest sprowadzona i w doskonał ym stanie, przeł ą czniki są wszę dzie jednouchwytowe (uwielbiam to! ). Ciekawostką jest to, ż e ł azienka jest podzielona na dwie czę ś ci szklaną przegrodą . W miejscu za przegrodą znajduje się spadzista podł oga, a przed czę ś cią za przegrodą znajduje się odpł yw. To trochę jak prysznic.
W pokoju jest ciepł o, nie marzniesz w nocy. Aby to zrobić , po prostu ustaw termostat na peł ną moc.
Meble też cał kiem porzą dne, drewniane, pokryte bezbarwnym lakierem. Kolejnym waż nym punktem jest dobra izolacja akustyczna.
A potem, pamię tam, np. w Hiszpanii sł yszeliś my, jak są siedzi wydają dź wię ki o ró ż nym stopniu przyzwoitoś ci, w Czechach sł yszeliś my, jak ludzie z Rosji grali za ś cianą grupę Plechanowo. Tutaj wszystko jest ciche i spokojne.
Ogó lnie dobra liczba.
PIERWSZY SPACER
Biorą c w recepcji mapę , postanowiliś my zrobić pierwszy wypad do miasta. Swoją drogą orientacja w mieś cie nie stanowi problemu, choć mapa wydawał a nam się nie do koń ca dokł adna. Po okoł o 20 minutach marszu dotarliś my do centrum i znaleź liś my się tuż przed bramą restauracji Olde Hansa (swoją drogą , kierowcy tam są bardzo uprzejmi: zawsze ustę pują pieszym). A ponieważ to miejsce znalazł o się na naszej liś cie polecanych restauracji, postanowiliś my tam zjeś ć lunch.
RESTAURACJA STARA HANSA
Ludzi był o cał kiem sporo (jak we wszystkich tutejszych dobrych restauracjach w tamtych czasach), ale szybko znaleź liś my dla nas stolik (na szczę ś cie restauracja jest duż a, 3-pię trowa).
Atmosfera jest w stylu ś redniowiecza, wszystko jest oś wietlone za pomocą ś wiec, a nawet w toalecie (swoją drogą toaleta też jest doś ć „stara”: nie ma tam dla ciebie baterii - tylko umywalka w postaci czajnika, któ ry należ y przechylić , wtedy woda wypł ywa z dziobka). Uprzejmy i sympatyczny kelner rozmawiał z nami po rosyjsku, choć z estoń skim akcentem. Z lanego piwa był y 3 odmiany: ciemny miodowy, ciemny z zioł ami i jasny z cynamonem.
Z cynamonem - wię c nic specjalnego, z zioł ami - nic, ale jakoś gorzki, ale mió d - to wszystko.
Z poż ywienia brali dziczyznę , pieczonego pstrą ga, a na piwo suszonego ł osia. Wszystko okazał o się bardzo smaczne.
Po siedzeniu w Olde Hansa poszliś my trochę po centrum
Nawiasem mó wią c, naprzeciw Olde Hansa znajduje się kolejna bardzo fajna restauracja - Peppersack, ale o tym opowiem pó ź niej.
JĘ ZYK ROSYJSKI W ESTONII
Ponieważ poruszył em temat ję zyka rosyjskiego w poprzednim rozdziale, chcę się nad nim rozwodzić.
Jeś li pamię tacie, w moim reportaż u o Ł otwie napisał em: „Mó wisz po rosyjsku? ” to, moż na powiedzieć , gł upie pytanie. Oczywiś cie najprawdopodobniej potraktują to ze zrozumieniem, ale pytanie jest gł upie, bo tam prawie wszyscy mó wią po rosyjsku. Có ż , nie spotkaliś my tam ani jednej osoby, któ ra nie mó wił aby po rosyjsku. I wielu mó wi z ledwo zauważ alnym akcentem, a jeszcze wię cej bez ż adnego akcentu.
W Estonii sytuacja z Wielkim i Potę ż nym jest gorsza: niektó rzy mó wią bardzo ź le, przechodzą c na angielski, a jakiś kelner w restauracji, zwracają c się do mnie po angielsku i otrzymują c w nim odpowiedź , rozmawiał ze mną w ję zyku angielskim przyszł oś ć , chociaż sł yszał em, ż e moja ż ona i ja rozmawialiś my mię dzy sobą po rosyjsku. Mimo to zdecydowana wię kszoś ć mó wi po rosyjsku, choć z ró ż nym akcentem. Myś lę , ż e po rosyjsku mó wi okoł o 90% tamtejszej populacji. A moż e wię cej. Widział em też księ garnię , w któ rej sprzedawali ksią ż ki po rosyjsku.
I COŚ O JĘ ZYKU ESTOŃ SKIM
Coś , co wydaje mi się winić biednych Estoń czykó w, ż e nie wszyscy znają ję zyk rosyjski. Ale ktoś moż e zadać mi rozsą dne pytanie: w jakim stopniu sam mó wisz po estoń sku? Có ż , niestety, nie mam się czym chwalić . Có ż , umiem powiedzieć „cześ ć ”, „dzię kuję ” i „proszę ”, umiem wymó wić imiona moje i ż ony, gdzie mieszkamy, mogę poprosić o rachunek z restauracji, znam też kolory, liczby i trochę ż ywnoś ci. Mogę zapytać Estoń czyka w jego ję zyku, czy mó wi po angielsku (francuskim, hiszpań skim, wł oskim lub greckim).
Mogę powiedzieć , ż e uczę się estoń skiego (jednak to już nie bę dzie prawda). Mogę też powiedzieć , ż e mam kota. Oto chyba cał y mó j estoń ski. Tak, mogę też powiedzieć „na swoją obronę ”, ż e nie znam estoń skich sł ó w na poziomie „papuga”, ale znam zasady czytania i wymowy, a takż e kilka prostych zasad konstruowania fraz.
Nawiasem mó wią c, uczył em go też przed wyjazdem. Po co? I jak zawsze ze wzglę du na zainteresowania sportowe.
Jeś li czytał eś moje poprzednie raporty, zauważ ył eś , ż e w niektó rych przypadkach nauczył em się ję zykó w krajó w, któ re odwiedził em, i to z powodzeniem. Na przykł ad udał o mi się opanować czeski (w miesią c; wcześ niej przez kilka miesię cy uczył em się polskiego) i greckiego (w trzy miesią ce) stosunkowo dobrze. W przypadku estoń skiego wyszł o mi gorzej z nastę pują cych powodó w:
- w koń cu zdecydowaliś my, ż e jedziemy do Estonii dopiero na miesią c przed wyjazdem;
- ję zyk estoń ski należ y do grupy ugrofiń skiej, a ta grupa jest zł oż ona i wcale mi nie znana (chociaż grecki też nie był mi w ogó le znany, ale nadal bę dzie prostszy);
- Nie znalazł em naprawdę dobrych podrę cznikó w estoń skich;
- i wreszcie gł ó wna atrakcja programu: nauczył em się ję zyka, jak mó wią , ś miał o. Có ż , tym razem nie miał em czasu, ż eby potraktować to poważ nie. Moż e jakiś czas pó ź niej.
SPACER W CENTRUM
Na ś rodku Placu Ratuszowego (gdzie wł aś ciwie znajduje się restauracja Olde Hansa, a takż e wiele innych) stał o wielkie drzewo sylwestrowe. Był o też wiele „kurnikó w” z przeró ż nymi rzeczami: czapkami, rę kawiczkami, swetrami, innymi wyrobami z dzianiny i futra. Był y też wszelkiego rodzaju pamią tki, sł odycze i oczywiś cie gorą ce grzane wino (dalej – glinka). Na wielkiej patelni nad otwartym ogniem smaż ono tam mię so, narodowe kieł basy, ziemniaki i kapustę.
Mię so był o najprawdopodobniej dziczyzną , są dzą c po tym, ż e na placu znajdował a się zagroda z dwiema oleszkami. Nawiasem mó wią c, Oleszki był y oswojone - moż na był o wł oż yć rę kę do woliery i pogł askać rogate bydł o. Wydawali się też zmę czeni sianem leż ą cym na padoku, wię c bł agali o coś smaczniejszego dla siebie. Chcieliś my nawet poczę stować ich ciasteczkami, ale poproszono nas, abyś my tego nie robili, ponieważ.
, powiedzieli, począ tkowo był o tam trzech Oleszekó w, ale turyś ci zdą ż yli już jednego nakarmić i zabrali go. Tylko tam, gdzie ich zabrano – do szpitala czy do kuchni – historia milczy.
Szklanka gliny zimą to taki dreszczyk emocji! To prawda, ż e kosztował wię cej niż w Rydze – 2.25 Ż ydó w. Ale z drugiej strony w Rydze był tylko jeden rodzaj gliny, ale tutaj był y trzy: zwykł a (2.25 Ż ydó w), silna (3 Ż ydó w) i „dziecię ca”, czyli bezalkoholowa (nie byli zainteresowani Cena). Ogó lnie rzecz biorą c, prawie wszystko jest tam droż sze niż w Rydze. Nawiasem mó wią c, niektó rzy mieszkań cy powiedzieli nam, ż e ten wzrost cen jest wł aś nie spowodowany przejś ciem na Ż ydó w.
O PRZEJŚ CIU NA NOWĄ WALUTĘ
Och, jakie to był o kiedyś wygodne: na Litwie - lity, na Ł otwie - zbroje, w Estonii - Estoń czycy...Ż artuję oczywiś cie z koronami. : D Tak wię c wylą dowaliś my w Tallinie w przededniu przejś cia od „Estsó w” do Ż ydó w. Na począ tku nawet myś leliś my o kupieniu sobie trochę "Est", ponieważ nadal dział ają tam przez kilka tygodni po 01.01. 11, ale postanowił em nie zawracać sobie gł owy.
I choć przewodnik powiedział nam, ż e tam Ż ydzi zaczną się przyjmować dopiero nastę pnego dnia (tj. od 1.01. 11), ale na razie nie bę dzie moż na nimi zapł acić , wszyscy spokojnie zapł aciliś my w Starej Hanzie z Ż ydami, pozostawiają c mał ą wskazó wkę . Kelner był bardzo zadowolony. Tak, a w kurnikach Ż ydzi byli bardzo szanowani.
BANKIET SYLWESTROWY W DOMU PIWNYM
Po spacerze udaliś my się do hotelu, aby przygotować się do bankietu noworocznego, któ ry miał się odbyć w restauracji piwnej „Piwny Dom” (ró wnież w pobliż u Placu Ratuszowego).
Bankiet rozpoczą ł się tam o godzinie 21.00, ale pomyś leliś my: co wł aś ciwie jest do zrobienia tak wcześ nie? Ale z drugiej strony nagle wszystkie dobre miejsca bę dą zaję te...Chcieliś my tam pojechać taksó wką . Ale taksó wkarz, któ ry był na sł uż bie w hotelu, zaczą ł ś wiergotać . Nie, na FIG takie szczę ś cie, do któ rego sami dotrzemy. Ogó lnie podjechaliś my tam gdzieś o 21.30. A potem wieczó r był prawie zrujnowany: przy wejś ciu straż nik zapytał mnie, czy mamy bilety.
Wrę czyliś my ksią ż eczkę z kartą rabatową , ale on powiedział , ż e to nie bilet.
Ale potem zapytał , ż e moż e byliś my wś ró d zaproszonych. Powiedzieliś my tak, a on nas przepuś cił . Potem ciotki przy wejś ciu zaczę ł y nas prosić o nazwisko i szukać go w spisach, i bezskutecznie. Przyszedł inny facet w marynarce, wyglą dał jak reż yser, wyjaś nili mu coś po estoń sku i był o jasne, co o nas mó wią . Najwyraź niej obiecał rozwią zać problem. Ale na wszelki wypadek zadzwonił em do estoń skiego przedstawiciela Dialogu i wyjaś nił em sytuację . I prawie zaraz potem zaproponowano nam, ż e udamy się do stoł u.
Wtedy moskiewski przedstawiciel Dialogu oddzwonił do nas i zapytał , w czym problem. Wyjaś nił em jej, ż e w rzeczywistoś ci problem wydaje się już rozwią zany. Powiedział a mi coś w rodzaju wybacz nam naszych ospał ych estoń skich kolegó w i potraktuj to jako noworoczną przygodę ! Co najmniej bardzo dobra przygoda!
Potem zadzwonił a ponownie, aby upewnić się , ż e problem został na pewno rozwią zany. Taka opieka jest oczywiś cie dobra, jeś li w tym samym czasie nie był am w roamingu. : D
W efekcie posadzili nas przy stole w jednej z „osobnych przegró dek”, gdzie jest stó ł , a za nim 8 osó b. W ogó le, jeś li ktoś musiał wyjś ć , inni musieli go wypuś cić . A ponieważ piwo lał o się tam jak woda (a mał o kto myś lał o pieluchach), wszyscy musieli wychodzić z godną pozazdroszczenia regularnoś cią . Jedyne, co uratował o sytuację , to to, ż e niektó rzy goś cie z naszego stolika przez dł ugi czas krę cili się na sali, biorą c udział w ró ż nych konkursach. Był o sporo przeką sek - zaró wno na ciepł o, jak i na zimno.
Piwo był o 6 odmian, a 3 z nich nalewano za darmo. W recenzjach, któ re czytaliś my przed wyjazdem, wielu chwalił o to piwo, ale nie podzielam opinii tych osó b. Nawet nie wiem, jak opisać to piwo… Wiesz, niskiej jakoś ci herbata, w któ rej jest duż o kurzu, zwykle pachnie jak mop.
Ale tak piwo moż e oddać mopem...Jednak przez analogię z herbatą powstaje takie wraż enie. Nawiasem mó wią c, wś ró d wolnych odmian wystawiono jedną jasną , jedną ciemną i jedną „czerwoną ”. Myś lał em, ż e to grzeszna rzecz, mó wią , czego chciał eś za darmo? Patrzą c w przyszł oś ć powiem, ż e zał oż enie okazał o się bł ę dne.
Był też artysta w stroju maskarady generał a dywizji, któ ry organizował ró ż nego rodzaju konkursy. Na przykł ad bierze się taką specjalną drewnianą ł yż kę , z wgł ę bieniem na kulkę na koń cu. Do niego przyczepiona jest na sznurku kula. Pił ka musi zostać rzucona i zł apana, czyli musi wpaś ć w to wgł ę bienie. W sumie podaje się.5 pró b, z któ rych pił ka musi zostać zł apana co najmniej 2 razy. Z reguł y nikomu się to nie udawał o, nawet sam straż nik nie zawsze ł apał tę pił kę.
Postanowił em też spró bować . I nawet raz zł apał tę pił kę.
W przypadku powodzenia był a nagroda - czapka z dzianiny, ale za udział , bufon marynarka podarował a mi jaką ś elastyczną wstą ż kę na szyi. Przynajmniej nasz kot bę dzie miał jeszcze jedną zabawkę.
Odbywał y się tam ró wnież inne konkursy, np. na najlepszą piosenkę . Co wię cej, moim zdaniem w ogó le nie był o akompaniamentu. Niemniej jednak, ktoś taki jak pierwszy zają ł . A tam przywó dcą był straż nik. Nastę pnie martinet został zastą piony przez Ś wię tego Mikoł aja w nowoczesnej interpretacji: w skó rzanych szortach i ciemnych okularach.
Ale zarobili cał kiem niezł e pienią dze na szampanie: bań ka kosztował a Ż ydó w 40. Nie daliś my się nabrać na ten przekrę t, w koń cu jesteś my w Bierhaus? Jesteś my w Domu Piwa, czy nie? Tak wię c z czystym sumieniem moż emy sł usznie zastą pić szampana piwem, co zrobiliś my. Nowy Rok obchodzono 2 razy: najpierw czasu moskiewskiego (pod gratulacjami rosyjskiego prezika), a nastę pnie w Tallinie (odpowiednio pod gratulacjami lokalnego prezika).
Nawiasem mó wią c, tylko rosyjscy turyś ci ś wię towali NG w tej restauracji - z ró ż nych biur podró ż y.
Ogó lnie cał kiem znoś nie zauważ ył NG. Nawiasem mó wią c, to nie był jedyny program. Moż na był o zamó wić inne programy, w innych miejscach, ze ś piewakami i komikami. Czy był oby lepiej czy nie, nie wiem. Ale tutaj jest coś , co począ tkowo podobał o nam się bardziej Birhouse.
Wró cił "do domu" o 3 nad ranem. Po drodze był o wielu Rosjan, z któ rych niektó rzy organizowali mię dzy sobą mecze bokserskie. Co prawda nigdy nie widzieliś my nokautu, ale nokautó w był o aż nadto, bo też był o ś lisko.
RANO 1 STYCZNIA
Rankiem 1 stycznia ś niadanie był o spó ź nione (do godziny 12), ale bezpiecznie je przeskoczyliś my, bo jeszcze chcieliś my spać , ale wcale nie mieliś my ochoty na jedzenie: do tej pory to, co jedliś my w Birhaus Noc sylwestrowa wystarczył a. Ale zgodnie z programem biura podró ż y jesteś my o 12.
00 powinno już zebrać się na Placu Ratuszowym, gdzie miał nas spotkać przewodnik ze znakiem, któ ry zabierze nas na wycieczkę po starym mieś cie. Zastanawiam się , czy ktoś przyszedł ? To takie retoryczne pytanie. Osobiś cie spacerowaliś my po starym mieś cie do syta. A jeś li interesują Cię jakieś informacje, powiedzmy, o jakimś budynku, pał acu, placu, to zawsze moż esz kupić przewodnika.
Generalnie wychodziliś my z „domu” okoł o pierwszej po poł udniu, jeś li nie drugiej. Gdzie oni poszli? Oczywiś cie do centrum, na stare miasto, gdzie jeszcze moż na pojechać ? Trzeba był o gdzieś zjeś ć lunch, zwł aszcza ż e pominię to ś niadanie. Tego dnia był a bumera z restauracjami: był a kolejka w Pieprzowym Worku, w Chlebie (tak nazwaliś my jedną restaurację z figurą ś wini), też w Honest Restaurant (tutaj wszystkie potrawy gotowane są z czosnkiem) ró wnież się urwał o: tam wszystkie stoliki był y zaję te. A potem poszliś my do jednej z trzech restauracji, któ re widzieliś my w jednej broszurze reklamowej. Nazywał o się moim zdaniem Maikrahv.
RESTAURACJA MAIKRAHV
Jest tylko jeden rodzaj piwa z beczki. Już po kolorze zdał em sobie sprawę , ż e to był o analityczne i tak się okazał o w rzeczywistoś ci. Był o piwo i trochę czarnego piwa, ale był o butelkowane. Wyglą da też na to, ż e był jakiś rodzaj bezalkoholowy, ale nie uważ am takiego (peep) za piwo.
Ale podobał a mi się tam zupa kurkowa. Niemal wszę dzie gotują pyszne zupy. Zamó wiliś my jeszcze kilka lokalnych potraw takich jak pieczenie - jedliś my do sytoś ci. W koń cu przynoszą tam też buł eczki - bardzo smaczne.
Po przejś ciu się i kupieniu zamszowych rę kawiczek po 15 Ż ydó w (przy okazji bardzo ciepł ych) i czapki dla naszej ż ony w kurnikach, naturalnie był o nam fajnie (glina na mrozie też jakoś sł abo się grzeje) i poszliś my ogrzać się w jednej kawiarni, uż ywają c do podgrzania tej samej gliny z ciastami, a ja też wzię ł am tequilę , bo termoizolacja w kawiarni pozostawiał a wiele do ż yczenia.
Faktem jest, ż e jedne drzwi nie zamknę ł y się szczelnie i cią gle przez nie przelewał y. A samo zamykanie tych drzwi jest po prostu bezuż yteczne: zwykli odwiedzają cy nie potrzebują nawet kilku sekund, aby je ponownie otworzyć . W koń cu doszliś my do wniosku, ż e ten pokó j bardziej nadaje się na lodó wkę niż na kawiarnię , wię c wycofaliś my się z tego miejsca.
Swoją drogą poszli do hotelu inaczej (tak jak sł ynny ł ysy dziadek ze swoją konewką ). Ale ta droga okazał a się mniej wygodna. Tam był o duż o ś niegu. Ale my wę drowaliś my po starych, zaś nież onych, pó ł pustynnych uliczkach, ozdobionych ogromnymi soplami, któ re moim zdaniem jak ktoś powala, to tylko latem. Lepiej wię c nie chodzić tam obok budynkó w.
LOKALNY SUPERMARKET
Poszliś my też do lokalnego supermarketu obok hotelu. Zebraliś my likiery Vanna Tallinn (są w 40%, 45% i 50%, ale ż adnego z nich nie był o) i inne Buchary, któ re są o 10-15% tań sze niż w Moskwie.
Zabrano też wodę mineralną (pó ł Ż yda za pó ł tora litra). Nawet w tym supermarkecie przyszpilił nas fakt, ż e nazwy wielu produktó w w puszkach był y po rosyjsku.
RESTAURACJA-STATEK
Po zameldowaniu się w hotelu przewodnik pokazał nam jeden statek obok hotelu, w któ rym ustawiono restaurację , mó wią c, ż e Ż ydzi powyż ej 50 roku ż ycia w tej restauracji dla dwojga mogą po prostu przejadać się . Okreś lił em:
- Czy to z Bucharą?
- Z jaką bukharą ? - przewodnik tego nie zrozumiał.
- Có ż , Buchara - od sł owa „uderzenie”!
– O nie, mó wi, z Bucharą tak się nie uda, z Bucharą bę dzie droż ej… Hmm, Buchara!
Widać był o, ż e naprawdę lubił ten neologizm.
Chcieliś my wię c popł yną ć do tego wł aś nie statku-restauracji, ale tego dnia okazał o się , ż e jest nieczynny, wię c postanowiliś my przenieś ć się do hotelowego baru.
BAR HOTELOWY
W hotelowym barze wypiliś my tequilon (3.6 Ż ydó w za szklankę ) i postanowiliś my udać się do pokoju. Na tym wł aś ciwie skoń czył się wieczó r pierwszego dnia nowego roku.
RANO 2 STYCZNIA. Ś NIADANIE
Wreszcie doszliś my do darmowego ś niadania.
Ponieważ.2 stycznia był dniem wolnym od pracy, ś niadanie serwowane był o od 7.30 do 11.00. W dni powszednie ś niadanie serwowane jest od 6.30 do 10.00. Ale 1 stycznia, jak już pisał em, ś niadanie był o aż do 12.00. Ś niadania bardzo wyró wnane, a dodatkowo czuć bliskoś ć morza: czerwona ryba, ś ledź z ró ż nymi sosami, jajecznica i tylko jajka, bekon, ziemniaki w mundurkach, duszone warzywa, plasterki kieł basy i sera (nawet ser z pleś nią był ), twaroż ek ziarnisty, pł atki zboż owe - pł atki owsiane i inne, ogó rki, pomidory, owoce.
Był o też trochę ciastek, dż emó w, marmolady. Z napojó w, kawa, herbata, a takż e soki (jabł kowe i pomarań czowe) nie są ś wież o wyciskane, ale też nie są „u-siusiu” – tak jak w torebkach ze sklepó w. A to nie jest peł na lista produktó w. W sumie przyzwoite ś niadanie.
PROGRAM TURYSTYCZNY NA 2 STYCZNIA
Ale ponieważ nie był o takiej potrzeby, nawet się do tego nie zbliż yliś my. W samym centrum handlowym znajdują się toalety. Ale są … pł atne! Co wię cej, nadal akceptują tylko „esty”. Trochę drobiazgó w. Są też automaty do wymiany duż ych rachunkó w na ten drobiazg, ale akceptują tylko „esty”! Wię c nie mogę powiedzieć , kiedy w koń cu bę dą Ż ydami.
Kolejnym tematem, któ ry nie zostanie omó wiony, jest TELEPHONIA IP.
Wię c nie kupiliś my tam ani jednej karty i korzystaliś my z roamingu, ponieważ w ogó le nic nie był o. Nawiasem mó wią c, nie jest tam tak ł atwo znaleź ć automat telefoniczny. Zazwyczaj znajdują się one przy wejś ciach do budynkó w, takich jak centra handlowe.
W drodze do restauracji poszliś my do sklepu z pamią tkami i kupiliś my kilka szklanek z symbolami Tallina. Ten sklep należ ał do jakiegoś pieprznika o imieniu Mohammad, któ ry komunikował się ze swoją sprzedawczynią po angielsku.
W drodze do restauracji natknę liś my się na sklep z rę cznie robionym szkł em (jeś li moż na to tak nazwać ). Dmuchacz szkł a w tym czasie wydmuchiwał cał kiem pię knie pomalowane kielichy, ale postanowiliś my ich nie brać . W koń cu muszą być dobrze zapakowane, aby nie pę kł y na drodze.
RESTAURACJA PIEPRZOWNICZA
W tej restauracji o godzinie 20.00 rozpoczyna się show - turnieje rycerskie. Jeś li zarezerwujesz dobry stolik, moż esz cieszyć się tym spektaklem. Nie poszliś my tam o 20, ale gdzieś za godzinę lub dwie po poł udniu. Nie był o kolejek, sympatyczne kelnerki wskazał y nam miejsce. I tu w koń cu mieliś my szczę ś cie z dobrym piwem. Piwo był o pó ł ciemne („czerwone”): „brą zowe” i „miodowe”. Oba to naprawdę dobre piwa, a nie jakieś analizy, jak w innych lokalach.
Zabrali tam też prosiaka, któ ry zaleca się zabrać we dwoje. Aha! Co za dwoje? Przynajmniej dla trzech. Ale nie ró ż nimy się chudą karnacją.
Kró tko mó wią c, nie jedli tego. Najprawdopodobniej od ś niadania nie minę ł o wystarczają co duż o czasu. I tak, wzię liś my tam też talerz zupy, moim zdaniem, sera. Smaczny. Chcieliś my też zarezerwować stolik na 20.00, aby obejrzeć turniej rycerski, ale potem zmieniliś my zdanie.
KOLEJNA KAWIARNIA
Znowu szliś my, szliś my, zamarliś my - poszliś my do kawiarni na rozgrzewkę . Ta kawiarnia okazał a się bardziej cywilizowana niż ta, któ ra był a poprzedniego dnia. Przynajmniej nie wybuchł o. Wypiliś my ponownie glinę z tequilonem. Potem postanowiliś my spró bować jeszcze raz udać się na statek, po przejś ciu do hotelu.
Tym razem ponownie postanowiliś my spró bować wzią ć taksó wkę i podeszliś my do pierwszego taksó wkarza w kolejce. Zapowiedział już nie ć wierkanie, ale 7 Ż ydó w. Pró bowaliś my targować się o pó ł ż etonu, ale on nie chciał się poddać . Potem podeszliś my do jednego taksó wkarza gdzieś na ś rodku kolejki, a on od razu ogł osił pó ł tweeta. To jest rozmowa! Wię c pę dziliś my z wiatrem. : )
RESTAURACJA-STATEK, PODWÓ JNY 2
Tym razem restauracja był a otwarta i nawet tam dotarliś my. Zamó wił em tam tequilę , a potem przynieś li nam wó dkę w prezencie od kapitana. : ) To był o oczywiś cie zbyteczne, bo prawie nie pamię tam, co stał o się potem. Ale wyglą da na to, ż e zamó wili tam wę gorza i ł ososia. Droga powrotna do hotelu był a „dł uga i ciernista”.
RANO 3 STYCZNIA
Ś niadanie w hotelu tego dnia nie został o wliczone w cenę z tego samego powodu, co 1 stycznia. Ale nadal musieliś my opuś cić pokó j. W walizce jednak wszyscy doś ć szybko wyszli. Wypił em też butelkę piwa z lodó wki. Oczywiś cie nie franciszkaninem, ale w takiej sytuacji wystarczy.
Ogó lnie na recepcji zapł acił em za bar, zostawił em walizkę w magazynie i poszedł em na spacer po mieś cie. Postanowiliś my nawet ponownie odwiedzić Bierhaus.
PIWNIA PODWÓ JNA 2
I pojechaliś my tam ponownie, aby spró bować tego piwa, któ re w sylwestra nie był o darmowe. Ale okazał o się , ż e nie jest lepiej.
Moja ż ona zamó wił a dla siebie jeszcze jedną zupę i nawet tak sobie wyszł o, chociaż zupy w taliń skich restauracjach są zazwyczaj bardzo smaczne. Wzią ł em kilka kieł basek do piwa - nic specjalnego, kieł baski jak kieł baski. Ogó lnie rzecz biorą c, nie jest jasne, dlaczego ta restauracja jest tak chwalona. Moż e reklamodawcy? A moż e uczciwi goś cie, ostatnio restauracja po prostu zepsuł a się . Kró tko mó wią c, nie polecamy. Có ż , skoro nie udał o nam się tu wypić dobrego piwa, wró ciliś my do PEPPERSACK, bo chcieliś my po prostu dobrego piwa.
Có ż , tam już nadszedł czas odjazdu, zawieziono nas autobusem na dworzec i bez specjalnych przygó d dotarliś my do moskiewskiego Lenvokzal.
Ogó lnie podró ż był a przyjemna, ale i tak nie starczył o czasu. Wolelibyś my posiedzieć tam jeszcze przez co najmniej kilka dni. A czas wyjazdu nie został zbyt dobrze wybrany.
Myś lę , ż e bardziej celowe był oby przybycie tam trochę wcześ niej - mniej wię cej w tym samym okresie, w któ rym pojechaliś my do Rygi w zeszł ym roku, czyli gdzieś od 28 grudnia do 2 stycznia.
Pamię tam, ż e w ostatnich dniach grudnia miasto był o ruchliwe, ale po sylwestrze wydawał o się , ż e zamarzł o, trudniej był o znaleź ć porzą dne miejsce do siedzenia. No i oczywiś cie duż o wygodniej był oby polecieć tam samolotem (chyba, ż e to lotnisko Domodiedowo pod koniec grudnia 2010 : D): przecież.2 godzinna nocna odprawa celna w pocią gu nie przyczyniają się do relaksu.
Wię c lataj samolotami, pij dobre piwo, chodź na koncerty organowe i bą dź szczę ś liwy!