Armenia: turystyka zero procent

20 Sierpień 2013 Czas podróży: z 05 Sierpień 2013 na 12 Sierpień 2013
Reputacja: +51.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Armenia: zero procent turystyki.

Moja trzecia podró ż do Armenii z rzę du. Odwiedziliś my wszystkie kultowe miejsca. W tym czasie odwiedziliś my Khor Virap, Etchmiadzin, Garni Geghard, Puszkin Pass, Lori Gorge i Debed Valley, Sevan z jego cmentarzami i vankami, Tatev. Wszystkie mniej lub bardziej znane vanki - Goris, Goshavank, Noravank i kilka innych. Nie odwiedzili tylko Artsakh. Armenię widzieli zaró wno z powietrza, jak iz ziemi – przejeż dż ali z Rosji samochodem przez Kaukaz Gruziń ską Drogą Wojskową . Tym razem nasza podró ż był a z kategorii „komunikacja i wiedza od ś rodka”. A wię c widok osoby nieturystycznej.

W tym roku lecieliś my samolotem. Tatarstan Airlines - dobra robota, ż adnych skarg. Przybył do Zvartnots - cud, po raz pierwszy tak wyraź nie, wyraź nie, bez mgł y i chmur, oba Araraty są widoczne i do samego szczytu, któ ry rzadko jest pokazywany w ogó le. Za każ dym razem, gdy widzę te szczyty, rozumiem, ż e widział em najważ niejszą rzecz do zobaczenia w Armenii.


I jeszcze jedno spostrzeż enie: w Khor Virap uchwycona jest historia cał ej ludzkoś ci ś wiata: pojawienie się ludzi po powodzi, pojawienie się chrześ cijań stwa, a nastę pnie pojawienie się muzuł manó w. Zawsze tam są : Khor Virap i Masis, jako przypomnienie, ż e granice mię dzy dwoma ś wiatami – chrześ cijań skim i muzuł mań skim – są chwiejne i zmienne.

Zvartnots stał się znacznie ł adniejszy, hale nowych przylotó w i odlotó w stał y się po prostu ogromne. Im silniejsze poczucie pustki. Na lotnisku nie był o nikogo, z wyją tkiem przylatują cego samolotu z Kazania. Pieczą tki w paszporcie są klikane bardzo szybko, bez zadawania pytań . Sama pytam, czy trzeba pokazać metrykę syna: ja mam rosyjskie nazwisko, on ormiań skie, mamy osobne paszporty, a mojego syna nie ma w nowym paszporcie. Celnik doskonale po rosyjsku mó wi, ż e nie jest to konieczne, „ma swó j paszport”. Nie potrzebuję też pozwolenia na wyjazd od ojca - nie na pró ż no, ale z tymi papierami jestem spokojniejszy.

Nasze torby już są na karuzeli: coś , a obsł uga w Zvartnots jest bardzo szybka. Zabieramy torby, nie zabieramy wozó w: nie tylko bilety do Armenii są nieprzyzwoicie drogie, nie tylko pobierają podatek lotniczy od wszystkich odjeż dż ają cych samochodó w (i od wyjeż dż ają cych samochodó w - 20 USD), ale takż e wó zki są pł atne. Na lotnisku wita nas siostra mojego mę ż a i jej syn. To niesamowite, jak mał o ludzi się spotyka - nikt opró cz nas. Nawet taksó wkarze są bardzo nieliczni. Gdzie poszli ludzie?

W Erewaniu, jak zawsze latem, nie ma powietrza: upał wrzał bezlitosnym sł oń cem. Wsiadamy do samochodu i jedziemy na autostradę do Ashtarak. Po lewej - Sis i Masis, nadal są dobrze widoczne. Rozmawiamy z siostrą , od czasu do czasu wyglą dam przez okno. Tak, nic się nie zmienił o. Wszystkie te same szkielety dwupię trowych domó w, aw niektó rych miejscach zniszczone gospodarstwa. Wszystkie te same szare ł upkowe dachy, ogrodzenia z zardzewiał ej blachy. Gł adka czerwona ziemia z suchą trawą.

Dojeż dż amy do Abaran.


Tradycją stał o się już zatrzymywanie się w sklepie przy drodze, aby napić się wody z fontanny. W sklepie kupujemy baklawę i achmę z mię sem: zaczyna się kultowe ormiań skie obż arstwo. Prosze sprzedawczynie w samoobsł ugowym dziale alkoholowym o wino jeż ynowe - moshi gini. Co zaskakują ce, moja siostra nigdy o czymś takim nie sł yszał a. Pokazują mi kartonowe pudeł ko z przezroczystą wkł adką , w ś rodku butelka w kształ cie jeż yny. Nie jest tani jak na ormiań skie standardy: 2800 dram. Jeszcze nie wiem, jaki bę dzie kurs wymiany. Ruble nie są akceptowane. Dzielę to przez 12.5 - pienią dze wychodzą ś mieszne wedł ug rosyjskich stawek. Moja siostra zdecydowanie kupuje mi to wino: pragnienie goś cia jest tutaj prawem. Wyjeż dż amy z Abaranu. Powietrze tutaj jest już o 10 stopni ś wież sze w poró wnaniu do Erewania: moż na oddychać , ale w nocy moż na zamarzną ć . Zaczyna się przeł ę cz. Droga jest pusta: nie ma nikogo opró cz nas. Patrzę na drogę : w niektó rych miejscach są krowy. Wioski: domy zbudowane z tego, co był o pod rę ką.

Ale nie mam jeszcze ciemnych myś li. Wł aś nie przybył em do kraju najsmaczniejszej wody i moreli na ś wiecie. Szyba w samochodzie musi być zamknię ta: powietrze robi się naprawdę zimne. Patrzę na pawilony przystankó w: w naszych wsiach takich już nie ma, coś w rodzaju zardzewiał ej budki bez dachu. Mieszkają tu jednak ludzie.

Do Wanadzoru jedziemy ok. 2 h. Mijamy Spitak: chcę znaleź ć zeszł oroczną przebieralnię z napisem "Zaporoż e SMU", ale jej nie spotykam. Na autostradzie znajduje się supermarket Danielyan, VTB Bank, ale droga staje się już typowo ormiań ska: doł y, w któ rych nie ma nawet ż wiru, rzadkie wysepki asfaltu.

Wjeż dż amy do Vanadzoru: nic się nie zmienił o poza drogami: stał y się jeszcze bardziej wyboiste, zniknę ł y resztki asfaltu. Trwają prace drogowe: na obwodnicy robotnik odrywa kawał ki ziemi z trawnika mł otem kowalskim i wyrzuca je na trawnik. Quarter Dimac: matka mojego mę ż a czeka na nas na zewną trz.

Wyjeż dż amy, mam ł zy w oczach: zrobiliś my to, mogliś my ponownie odwiedzić te miejsca. Przez dł ugi czas nie moż emy się od siebie oderwać , potem wchodzimy do domu. Witają nas owoce: doskonał e nektarynki, gruszki, brzoskwinie jak w zeszł ym roku jeszcze nie dojrzał y, choć wyglą dają nieporó wnywalnie. Rozpoczyna się rozmowa, przerywana ł zami. Potem typowy ormiań ski stó ł : dolma, ser, gorzał ka. Wszyscy są zdziwieni, jakie pyszne pomidory przyniosł em: moja mama hoduje je na wsi. Rzeczywiś cie, pomidory ormiań skie nie wytrzymują : mają grubą , twardą gó rę , nieprzenikniony ś rodek i silną wodnistoś ć . A moje pomidory są sł odkie. Jeszcze bardziej są zdumieni, gdy widzą naszą zieloną bazylię i seler: bazylia pachnie tak, ż e pomieszczenie wypeł nia się aromatem. A selera tu w ogó le nie był o: moja siostra wspomina, ż e ​ ​ nazywa się go pró chnicą i marynowaną w szypuł kach.

W nocy jest naprawdę zimno: 5-6 stopni. Mó wią , ż e w tym roku nie był o lata, tylko deszcz.


Dom nie miał czasu na rozgrzanie się w lecie. Ratują nas koce wypchane weł ną . Nie jest nam gorą co.

Mimo to wodę w tej ć wiartce podaje się raz dziennie od 18:00 do 9-10. Cena gazu wzrosł a. Ceny są rosyjskie.

Nastę pnego dnia wyjeż dż amy na targ. Minibusy w mieś cie to na ogó ł osobna rozmowa. To są stare Gazele, w któ rych tyle ludzi jest wypchanych, ile Gazela się zatrzyma. Jadę w przejś ciu Gazeli, pochylają c się do siedzą cych pasaż eró w. Biorą c pod uwagę , ż e woda jest tutaj napię ta, ambra jest odpowiednia. Ormianki nie muszą się schylać – się gają mi podbró dek i stoją prosto w przejś ciu. Opł ata wyjazdowa - 100 AMD za osobę . Wyjeż dż amy na Tigran Metz Street. Najpierw wymieniam pienią dze: za rubla dają.12, 35 dram (w 2011 był o to 13, dawniej - 12.7). Poza tą ulicą w mieś cie nie ma gdzie chodzić . Są oczywiś cie parki, jest nawet diabelski mł yn – ale my go nie potrzebujemy. W drodze znowu kawa, któ ra jest tutaj mielona. Wszę dzie brzoskwinie, jabł ka, gruszki, bakł aż any. Figi nie są widoczne.

Kupujemy magnesy w sklepie za 400 dram, zauważ am, ż e zestawy naczyń czeskiej firmy THUN są tutaj bardzo tanie: za zjeż dż alnię owocową trzeba zapł acić.500 rubli, w naszym mieś cie - 2100. Zestawy do ciast też trochę droż sze niż.500 rubli, w Rosji - od 2000 roku. Odnotowuję dla siebie zestaw 6 talerzy z ł opatką . Vanadzor jest ubogi w pamią tki: miejscowi nie są na to przygotowani, a Rosjanie są tu rzadkimi goś ć mi. Na zadaszonym targu od razu kupujemy to, czego nie mamy: koszulki z ormiań skimi symbolami za 4000 dram. W tym roku pojawił się nowy projekt: z przodu znajdują się dwa Araraty i zwis S-hi-em. Pytam sprzedawcó w, to jest produkcja ormiań ska lub czyja. Odpowiedź : Turcja. Jeż dż ą tam po towary przez Gruzję . Czy nie czas po prostu otworzyć granicę , zwł aszcza ż e Ormianie i Turcy nie muszą wyznawać sobie wzajemnej mił oś ci, a rosyjskie wojsko nadal strzeż e granicy.


Kupuję synowi dres boloń ski w nowym ormiań skim designie, jak zapewnia sprzedawca: elementy flagi w kolorze, herb i napisy na rę kawach. Jest mał o ludzi, nie ma handlu. Dlatego z począ tkowej ceny 1.000 dramó w sprzedawca zdejmuje 4 000 dram. Widać w ogó le troskę sprzedawcó w: nikt niczego nie kupuje. Cienkie dż insy biorę za 12000, synka - siebie za taką samą kwotę . Nie oczekuj, ż e kupisz przyzwoite lokalne buty w Armenii: nie ma ż adnej, solidnej skó ry ekologicznej z Turcji. Mimo to: wszyscy ormiań scy szewcy wyjechali do Rosji i Wł och, jakoś ć butó w na ś wiecie znacznie się poprawił a, aw Armenii cał kowicie zniknę ł a.

Bierzemy taksó wkę do domu mojej siostry. Nikt nie chce ich zabierać do swojej kwatery: jest ona zbudowana na tarasowych wystę pach gó rskich. Pł acimy 1500 dram, nie wracamy do domu, trochę spacerujemy.

W domu musimy ugotować obowią zkowe khorovats i wariant ajapsandal lub imam bayaldy na ogniu. To moje ulubione danie. Trzy koty cią gle krzyczą , czują mię so.

Wspina się do miski z mię sem i otrzymuje taki cios kijem na grzbiecie od wł aś ciciela ...

Tutaj w ogrodzie jest jeszcze kilka moreli: prawie wyschł y, ale nigdzie indziej nie ma takiego smaku. Tak, ormiań ski tyran jest wyją tkowy. Ale morwa nie jest jeszcze dojrzał a. Wycią gamy z maran sł oik tkemali: moja ulubiona ormiań ska przyprawa, mogę ją jeś ć bez koń ca. W sklepie kupił am ulubionego Ijevana „Gayane” – wszyscy go pró bują , mó wią , ż e piją takie wino pierwszy raz, chwalą.

Ogó lnie typowy ormiań ski wą wó z z niekoń czą cym się ukł adaniem kawał kó w na talerzu. Khorovac nie był sukcesem: nawet wł aś ciciele są zszokowani, tak twarde mię so jest na ich stole po raz pierwszy.

Już odliczam dni do powrotu. Pech z pogodą : zimno, mocno pada, nikogo nie ma na dworze. Dosł ownie mam depresję : otę pienie wszę dzie, beznadziejnoś ć , brak pienię dzy. Już po wszystkim, nie wiem co robić.


Mogę oczywiś cie trochę posprzą tać , ale po 60 roku ż ycia ormiań skie gospodynie domowe nie przejmują się czystoś cią . Analogia z ksią ż ką Betty Mahmoudi „Tylko z có rką ”: tam do Iranu przyjechał Amerykanin i opisuje m. in. ż ycie, kuchnię , zatł uszczone szafki w kuchni, sposó b, w jaki Irań czycy gotują od rana jedno danie , któ ry zacią ga się na kuchence do wieczora, karaluchy, chrzą szcze w zadzie. Armenia i Iran są bliskie nie tylko geograficznie. Nie spotkał am karaluchó w i pluskwy, ale jak zobaczył am kuchnię , to mama pewnie by zemdlał a: niekoń czą ca się sterta misek i misek, bakł aż any, pomidory, papryka przywieziona z pobliskiego targu, wł aś nie tam - mą ka i blacha do pieczenia, sł oiki do zszywania, tutaj to samo - jakiś rodzaj rę cznikó w, któ re przykrywają wypieki. Ogó lnie moja proś ba o umycie podł ogi został a speł niona spokojnie: odpocznij, posprzą taj.

Zaczynam się zastanawiać , jak tu ż yją ludzie. To znaczy, ż e jest dobrze: przyjechaliś my, podró ż owaliś my, bawiliś my się , odeszliś my z powrotem do rosyjskiego komfortu.

A jak mam myć twarz przez cał e ż ycie z umywalki na ulicy, do któ rej wieczorem nalewam gorą cą wodę z czajnika? Jak myć naczynia w misce i wycierać rę cznikiem (z jaką przyjemnoś cią mył em te rę czniki kranem, kiedy mi dali wodę i powiesili je na zewną trz do wyschnię cia) przez cał e ż ycie? Jak przejś ć przez cał y dom po skorzystaniu z toalety do umycia rą k? Jak nie zwracać uwagi na to, ż e jak przyjeż dż ają z miasta, to nawet nie myją rą k i nie zaczynają kroić chleba na stole? Jak pić wodę tylko z wiadra, nabierają c ją kubkiem?

Pytam synową : jak myjesz się zimą , jak nie masz ogrzewania na dole, okna są pojedyncze, a cał e ciepł o to gorą ca woda z kolumny gazowej. Odpowiedzi: wię c myjemy się , biegniemy na gó rę do domu, gdzie zimą ogrzewamy jeden pokó j. Ś pimy - a w nocy woda na oknie zamarza. Cią gle jest zimno, grzejniki nie oszczę dzają , ogrzewanie gazem jest nie do zniesienia.

Wł aś ciciel dodaje, ż e teraz każ dy ma problem: gdzie znaleź ć pienią dze na drewno opał owe, na zimę do ogrzania tego jednego pomieszczenia potrzeba 7 metró w sześ ciennych, metr sześ cienny kosztuje 1.000-1.000 dram. Sam widział em, jak przetarte kliny są przynoszone i rozł adowywane na podwó rkach, trzeba je jeszcze rozł upać . Pytam moją synową : jak wycią gasz prochy? Odpowiedzi: wię c wycią gamy, do wiadra, ś ciany są wę dzone.


Idziemy zobaczyć , jak syn siostry remontuje mieszkanie w 5-pię trowym budynku. W wejś ciu unosi się silny zapach gazu, każ de mieszkanie ma swó j licznik. 80-metrowe mieszkanie (chyba nie wię cej niż.60) kosztuje 2.000 dolaró w, nie ma tu ż adnych baterii. Ś ciany zaprojektowano zgodnie z lokalną modą : tynk w postaci jednolitych regularnych naciekó w i smug. Podoba im się , ja nie, ale milczę : ta praca jest pracochł onna, trzeba zrobić jednolite, identyczne wgł ę bienia i wypukł oś ci.

Znowu oglą dam stare albumy. Za każ dym razem nowe uczucie.

Tym razem rozumiem: jestem zaskoczona twarzami mł odych dziewczą t na szkolnych fotografiach. Nie ma ś ladu mł odzień czego entuzjazmu, beztroski, po prostu szczę ś cie z tego, ż e są mł odzi i mają przed sobą cał e ż ycie. Wrę cz przeciwnie, jest jakaś powaga, troska, wszyscy mają ten sam kwadrat i wszystko wiedzą z gó ry: teraz skoń czą szkoł ę , od razu się pobiorą , urodzą i bę dą siedzieć w domu w swoim Vanadzor, nie wiedzą c o tym , w ogó le w ż yciu jest nie tylko To. Siostra urodził a swoje pierwsze dziecko dokł adnie w dniu swoich 19 urodzin. Na zdję ciu kobieta patrzy na mnie z dzieckiem w ramionach w dł ugiej do ziemi sukience z szerokimi rę kawami, jest jak upierzenie ognistego ptaka, bardzo pię kne, a kobiecie moż na dać.30 i 40, i 50 lat. Szukam w internecie zdję ć tego dziecka, któ re ma już.29 lat, wyjechał z ż oną do Rosji. Po ich uś miechach i twarzach rozumiem, ż e nie wró cą do Armenii.

Jeden dzień okazał się dla mnie kulinarny: moja siostra nauczył a mnie robić gata-baklawę i chaczapuri.

Fascynują cy proces, oczywiś cie nie zwró cił em uwagi na to, ż e ciasto był o rozwał kowane na chaotycznym stole, na któ rym był y pomieszane sł oiki, czosnek i miski, a wał ek nigdy nie był myty. Zagadka dla mnie: owoce tutaj myje się w wiadrze, poleje je wodą , czyli bez przepł ywu, nie myją rą k, nieumyte pieczą bakł aż any (dlaczego, idą jeszcze do ognia), a my nigdy nie dostaliś my zatruł em i nie potrzebował em wszystkich zabranych mi z Rosji smecta-enterofuryls-bactisubtils-tetracyklin. Proces gotowania jest w zasadzie prosty, potrzebujesz tylko czasu, któ ry ormiań skie gospodynie domowe mają na wagę : nadal nie pracują na trzech uniwersytetach, tak jak ja. Blacha do pieczenia nie jest myta przed ani po.


Swoją drogą , w mieś cie obserwował am wybitne zarosty u Ormian: są brody, a wą sy są koniecznoś cią , wiele starszych kobiet wie, co to jest krem ​ ​ do depilacji i narzeka, ż e ​ ​ nie pomaga.

Duż o spacerowaliś my po mieś cie.

Trzeba jechać ostroż nie: droga jest solidna, bez cienia ró wnoś ci, moż na przypadkowo spaś ć . Ponury krajobraz: szare ś ciany z wapienia, szary ł upek, zardzewiał e blachy w pł otach, dachy w niektó rych miejscach nawet drewniane, a raz zobaczył em dach z przezroczystego, wielowarstwowego celofanu. Szkielety sklepó w z okresu sowieckiego to jedna metalowa rama. Opuszczone przedszkole: puste otwory okienne i zniszczone ś ciany. Szkoł a: okna pokryte kurzem do stopnia nieprzezroczystoś ci wskazują , ż e nie wszystkie sale lekcyjne są uż ywane. Pewna liczba przyczep i przebieralni prawdopodobnie po prostu nie miał a czasu na wywiezienie - ale nie, zasł ony w oknach i wiszą ca poś ciel oznaczają , ż e ludzie mieszkają w tych konstrukcjach z metalowych desek. Jakieś surrealistyczne uczucie: czy to naprawdę dzieje się na naszej planecie? Gdyby istniał konkurs na najlepsze slumsy na ś wiecie, Vanadzor z pewnoś cią znalazł by się w pierwszej dziesią tce. Co za duż o szaroś ci!

Czy naprawdę moż na doś wiadczyć w tej szaroś ci jakichś wzniosł ych uczuć ! W cał ym mieś cie widział em cztery normalne dwupię trowe domy: pł oty był y albo z czerwonej cegł y, albo malowane BRZOSKWINIĄ , a dach nie był z ł upka, ale z metalu. Ale te domy był y wyraź nie odgrodzone od reszty miasta.

Centralny staw miasta: schody do niego nie był y malowane od czasó w sowieckich, prywatne ogrody warzywne otaczają go niekoń czą cymi się deskami, zardzewiał ymi pł otami, wrakami, któ re dawno powinny zostać rozebrane. Gdzie idzie podatek lotniczy? Zvartnots jest droż szy niż paryski Roissy.


W mojej gł owie jest tylko jedna myś l: Panie, co za bł ogosł awień stwo, ż e tu nie mieszkam. Pojadę do Rosji, gdzie jest ciepł a woda, gdzie ulice nie są zawalone stosami opakowań od chipsó w i sł odyczy (Ormianie nie zdejmują butó w w domu, dlaczego, bo ulica jest czysta). Gdzie z mojego okna widać Woł gę , a nocą most i centra handlowe jarzą się ś wiatł ami. Gdzie nie ma mroku i depresji.

Pamię tam moją pierwszą podró ż , moja siostra cią gle mi pokazywał a: patrz, co mamy, ale czy masz to? I okazuje się , ż e jest to jedyny dwupię trowy dom towarowy lub kilka domkó w w stylu europejskim przy wjeź dzie do Erewania. Nigdy nie opuś cili Vanadzoru. W zeszł ym roku przenieś li się na zimę do pracy w Anapa. Teraz jej sł owa: gdybym wiedział a, ż e ​ ​ tak ż yją w Rosji, dawno byś my opuś cili Armenię . A jakie gł adkie drogi masz w Rosji! ! ! Nie widać go już w domu: cał a Anapa, Supsekh i Sukko, a takż e Krasnodar, Gostagai, Warenikovskaya i inne wioski są zabudowane pał acami, któ rych mieszkań cy Wanadzoru nie mogą sobie wyobrazić w swoich najś mielszych snach. A szary kolor w Anapa nie jest wysoko ceniony.

Kolejny kulinarny dzień : synowa uczy, jak zrobić ciasto. Bardzo lubię gotować , ale nie umiem gotować sł odyczy, wię c uczę się z przyjemnoś cią.

Potrzebna jest aluminiowa patelnia, któ ra jest umieszczona na ż eliwnej pł askiej przegrodzie, dno wył oż one jest papierem, a ciasto jakby gotuje się na patelni. Okazuje się , ż e jest to ś wietne puszyste ciastko. Z biał oruskiego mleka skondensowanego, któ re przywiozł am z Rosji robimy ś mietankę , masł o i banany. Niesamowicie pyszne! Wyrywa mnie z mroku.

Zaopatrujemy się w prezenty dla Rosji. Kupuję kawę za 2500 dram, mielą ją dla mnie na pył : w Rosji takiego mielenia nie robi się w ż adnej fajnej kawiarni. W jednym sklepie proszę o koniak Javakhk, dają mi butelkę , z radoś ci nie zwracam uwagi na gwiazdy, nie ma na to pudeł ka i dają mi pudeł ko z Araratu - 5000 dram / 405 rubli. Idę do znanego mi od zeszł ego roku sklepu na lewo od rzę dó w targowych, z boku targu, gdzie zeszł oroczny uduchowiony facet w okularach w znakomitym rosyjskim odpowiada na wszystkie moje pytania, zwł aszcza, ż e ​ ​ miejsce został o już sprawdzone .


Nie ma Javakhk, pokazuję mu butelkę , a on od razu widzi, ż e to nie 10, ale 3-letni koniak, któ ry wzią ł em za drogo - za cenę dziesię ciolatka. Oszukali mnie w Armenii! Okazuje się , ż e w Armenii mogą oszukiwać ! Od faceta biorę soki Kilikia - morela i brzoskwinia, wino Arame za 1750, granat Ijevan za 1500, wó dka morelowa 50 stopni Georgeo Varlames, za wszystko pł acę.6500 dram / 530 rubli. Zabrał bym wszystko - zwyczaje! ! ! Pokazuje mi zł oty koniak, w pł ynie pł ywają kawał ki zł otej folii, ale te wulgarne, nowomodne dzwonki i gwizdki nie są dla mnie. Trzy paczki papierosó w dla mę ż a - Noy, Ararat i Erebuni, od 250 do 600 dram. Tytoń w Armenii jest prawdziwy, bez dodatku cię tego papieru i chemii.

Dalej jest znany sklep Tigran and Armen. Biorę ich ulubioną Gayane za 1150 dram i 20-letniego koniak Nemrut za 24000. Teraz już wiem na pewno z czyjej fabryki w ogó le nie wezmę - produktó w Proshyan nie biorę , ale do któ rych z przyjemnoś cią wezmę to Ijevan i Hoktemberyan.

Tavush i Armavir mają specyficzny klimat, wię kszoś ć winogron jest tam, wię c ich produkty są dla mnie preferowane i miał am okazję poró wnać smak. Tym razem nie zabrał em tylko legendarnej roś liny Ararat - có ż , tak, jeź dził em już ich Nairi, Akhtamar i Vaspurakan, wię c mogę umrzeć z czystym sumieniem. Poza tym koniak przynoszę gł ó wnie dla moich rodzicó w, a widzicie, od koniaku podnosi się im ciś nienie krwi i boli gł owa (tak naprawdę to oni przede mną , jak tylko przyjdą kogoś w odwiedziny, od razu zaczynają chwalą się , ż e mają koniak z Armenii), wię c tym razem przynoszę im wó dkę morelową . Moim celem był o kupienie khoni arakh / wó dki z derenia, ale moja teś ciowa mó wi, ż e to nierealne, dereń daje mał o alkoholu i taką wó dkę robią tylko w domu, a nie na skalę przemysł ową.

Facet w sklepie potwierdza jej sł owa: na litr derenia potrzeba 300 kilogramó w derenia, jeś li zrobi się to naprawdę , a nie destyluje roztworem wodnym. Dlatego rezygnuję z oryginalnego pomysł u na rzecz moreli – jest w Armenii wyją tkowa.

Domową muraba – konfiturę z orzechó w, brzoskwini i derenia przelewam do plastikowych butelek z sokó w ormiań skich. Szkł o daje dodatkową wagę , ale dają mi duż o dż emu i chcę wszystko zabrać . Moje ulubione tkemali ró wnież podró ż uje w pię ciolitrowym kanistrze. Zapisuję przepis i pró buję go w domu z moją rodzimą czerwoną ś liwką : nie mamy ś liwki wiś niowej. Okazuje się ś wietnie.


Teś ciowa zostawiam pewną kwotę w prezencie. Odmawia, ale jestem nieugię ty. Kupuje mi zestaw na tort ze srebrną obwó dką , któ ry zauważ ył em: dobra robota, mamy takie, któ re kosztują.12 000 rubli, ale tutaj ich cena to 7500 dram. Pó ł litra bimbru ze ś liwek wlewam do plastiku, któ ry robi moja siostra: ł atwo się pije, nie upija się , chociaż sił a to 60.

Dają mi też mał e wazony na owoce wykonane z czarno-biał ego szkł a z obrazami. Mam już te z zeszł ego roku, ale nie odmawiam. Mieliś my szczę ś cie: zapamię tali nas w sklepie, znaleź li dla nas dwa pamią tkowe kubki z widokiem na Ararat i koś ció ł Hripsime w Eczmiadzynie - tylko 750 dram. Ale rajstopy 15 den Levante, któ re noszę , są tutaj bardzo drogie - ponad 100 rubli.

Ceny w sklepach w mieś cie są tanie, ale nie lokalne produkty warzywne i alkohole. Wszystko inne, co wymaga zuż ycia energii - mię so, chleb, ser - nie ró ż ni się ceną od Rosji. W dziale mię snym martwa woł owina kosztuje 210 rubli - w naszym kraju nawet na to nie spojrzę , ale za te pienią dze mogę kupić lepsze mię so (miso). Fabryka Grand Candy robi dobre sł odycze z figami i migdał ami, ale czekolada batonikowa jest gorsza niż czekolada rosyjska - tabliczka w zł otym opakowaniu kosztuje okoł o 30 rubli.

Przed wyjazdem odwiedziliś my Haghartsin (P wymawia się jak we francuskim sł owie TARD, warianty w ję zyku rosyjskim to Gagartsin, Haghartsin). Droga jest tą , któ ra prowadzi do Sevan, za Dilijanem trzeba skrę cić . O dziwo był o tu duż o ludzi (nawet w Eczmiadzynie był o pusto), obcokrajowcy przyjeż dż ali jeepami wynaję tymi z Erewania, a nawet, oto jedna jasnowł osa kobieta jechał a. Uderzył mnie kolor pomnika: zazwyczaj wszystkie furty i koś cioł y w Armenii są ciemne: od brą zu do ró ż u, ale tutaj jest to kremowy kolor ś cian. Oczywiś cie robi wraż enie, podobnie jak cał a historia Armenii. Arghartsin jest w doskonał ym stanie. Tutaj moż na kupić pamią tki: mó j syn kupił dą b chacz na szyję , a ja kalendarz z widokami Armenii za 3500 dram. Nie ma parkingu jako takiego, wszyscy wstają gdzie tylko mogą , to bardzo gł upie, trudno zawró cić , biorą c pod uwagę wą ską drogę i stromy teren. Wzdł uż drogi są pł atne altany, ale moż esz po prostu zatrzymać się w lesie, co zrobiliś my.


Tavush marz i Lori to najbardziej zalesione tereny w Armenii, są tu nawet brzozy. Poprosił em siostrę , ż eby pokazał a mi, jakie zioł a jedzą . Pokazał a babkę . Tak, a pierwszego dnia, kiedy jedli dolmę , zaczę li rozmawiać o tym, w jakie liś cie moż na ją zawiną ć , powiedział am o babce, a mą ż mojej siostry sprzeciwił się , ż e tego nie robią . Teraz siostra powiedział a, ż e ​ ​ on sam zjada rano 3-4 surowe liś cie babki lancetowatej, potwierdził a, ż e ​ ​ robią też dolmę z babki. Kiedy wró cili, opowiedział a o tym mę ż owi, ś mieją c się , był tak zaskoczony: nie wiedział , ż e w babce jest dolma. W drodze do Haghartsin mijamy Dilijan: to samo przygnę bienie na widok ich domó w od wszystkiego, co przyszł o pod rę ką . Ale na nizinach trwa wspaniał a budowa: mó wią , ż e Francuzi budują tu internat lub uniwersytet, gdzie bę dą uczyć się siedmiu ję zykó w (chciał em zapytać : czy to jest limit liczby ję zykó w w ś wiat?

W tej okolicy nie ma już lasó w, siostra pokazuje mi konstrukcję przypominają cą szopę , gdzie zamiast drewna opał owego kł adą obornik. Chcę krzyczeć : Panie, jaki to wiek? Czy w pobliż u jest nowoczesne lotnisko? Komputery? Samolot?

Po drodze trzeba odwiedzić przydroż ną toaletę na stacji benzynowej. Jest toaleta ze spł uczką , JEST UMYWALKA, ALE WODA Z KRANU NIE WYPŁ YWA. Po co myć rę ce: w Armenii wszystko jest czyste. Kolejna toaleta: dziura w drewnianej podł odze, roje much, brak zlewu, drzwi bez szyb, dodatkowo się zacię ł a, syn nie mó gł się wydostać . Wszyscy walimy w drzwi, ale musimy bić na gó rze. Syn siostry trafia raz we wł aś ciwe miejsce i drzwi się otwierają . Pamię tam, jak w 2011 roku w Kazaniu mł oda kobieta z Hayastan w jodhpurach „a la peł na pielucha” ś miał a się w toalecie na lotnisku: nie moż na tego poró wnać z Zvartnotami. Gdyby tylko mogł a tu oddychać!

Toalety, nawiasem mó wią c, w Kazaniu z czujnikiem, nie bę dziesz musiał niczego dotykać rę kami, w przeciwień stwie do Zvartnots, gdzie musisz nacisną ć przycisk na kranie.

Tutaj mamy inny klimat: sł oń ce jest gorą ce, promieniowanie jest dosł ownie widoczne. Nie ma powietrza. Mijamy Ashtarak. Indeks w ję zyku ormiań skim i angielskim „Welcome to Zvartnots Inernational”. W ję zyku rosyjskim nie. Chociaż w miastach wszystko zwią zane z samochodami: naprawa, mycie, praca - po rosyjsku. Ararat jest w mglistej, gorą cej mgieł ce, widoczne są tylko kontury, wierzchoł ek Masis jest ogó lnie ukryty. Rozł adujemy na parkingu.


Poczekalnia odlotó w znajduje się na drugim pię trze. Pakuję w plastik big bag na 2500 dram. Moje torby waż ą.11 i 3.800, a nasza norma to 40. Z gó ry dowiem się o dopł acie: 1200 dram za kilogram nadwagi. Wygodne tablice wynikó w dla plazmy, ale nie po rosyjsku: podą ż am za logo Tatarstanu. Dzię ki Bogu wszystko odbywa się zgodnie z harmonogramem, bez opó ź nień i transferó w. Nie mogę już tego znieś ć w tym kraju, gdzie szary jest moim ulubionym kolorem, gdzie jest zimno i wilgotno lub odwrotnie – bez powietrza.

Gdzie sprzedawczynie pracują cał y dzień i dostają.3000 rubli miesię cznie, a po sierpniu nawet tego nie dostają . Tam, gdzie nadal potrzebne są drewno opał owe i obornik.

Odprawa rozpoczyna się nawet wcześ niej niż dwie godziny przed wylotem. Wszystko jest w porzą dku: mó j bilet elektroniczny znajdują w systemie, któ ry najpierw sam wystawił em w banku internetowym Avangard i zapł acił em kartą (kiedy pytano mnie o ceny biletó w, moi bliscy nie rozumieli tego systemu i jak zobaczyli wydruk biletu na arkuszu A4, zapytali: „Co to jest”, a potem też powiedzieli, ż ebym nie wkł adał wydruku do torby, bo jeszcze bę dzie potrzebny, jak wsią ś ć do samolotu bez biletu? Ale nadszedł już czas, kiedy biletu po prostu nie moż na zgubić – jest elektroniczny). Nie proszą cię o dodatkową opł atę za nadwagę . Do salonu zabieram wiadro mosha, tus i malowaną szklaną miskę na owoce: bez zastrzeż eń przy odprawie.

Mam w kieszeni 7 tysię cy dram: oddaję teś ciowej, on ich nie bierze, potem oddaję synowi mojej siostry na stację benzynową . Ma dziewią tkę na benzynie, podró ż na lotnisko tam iz powrotem kosztuje okoł o 500 rubli. Na benzynie - wielokrotnie droż sze. Taksó wka z Vanadzor na lotnisko - 12000 AMD. Potem dzieje się coś w stylu „Ormianie wszystko rozumieją lepiej”. Teś ciowa wycią ga z torby kartkę o wartoś ci tysią ca rubli w zamian za moje 7000 dram i wrę cza mi. Nie biorę tego, zaczynają mi tł umaczyć ze wszystkich stron, ż e po przyjeź dzie do Rosji, ż eby dostać się do domu, bę dziemy potrzebować pienię dzy na drogę i nieważ ne, ż e mó j mą ż przyjedzie do nas samochodem w Kazaniu . Apoteoza lub apoteoza jest wtedy, gdy teś ciowa mó wi mi: „Weź to, to rosyjskie pienią dze”. Tak, w tym kraju ci, któ rzy przybyli jako turyś ci, widzieli tylko lakierowane zdję cie Kaskady Erewań skiej i inne obowią zkowe miejsca, ci, któ rzy nie mieszkali w ormiań skiej rodzinie, nie wiedzą nic o Ormianach. (Nawiasem mó wią c, o rodzinach: rodzice i dzieci, kiedy się pobierają , mieszkają razem w tym samym domu.


W Erewaniu jedna rodzina mieszka tak: dom, ś wietlica, dwie sypialnie, w jednej sypialni syn ś pi z ż oną i najmł odszym dzieckiem, a on ma już.8 lat, w drugiej sypialni ś pią rodzice syna, czyli dziadkowie i najstarsze dziecko, któ re ma 13 lat. I nie trzeba mnie przekonywać , ż e to normalne, ż e w takich rodzinach panuje mił oś ć i wzajemne zrozumienie, ż e lepiej ż yć razem. Wszystko to opiera się na nieskoń czonej cierpliwoś ci miejscowych kobiet. Rozmawiał em z mł odymi kobietami: nie miał yby nic przeciwko mieszkaniu osobno, ale ..... ). Poż egnalne uś ciski i przenosimy się do czystej strefy. Palce wskazują ce ponownie skanują . Nastę pnie stemplują paszport. Nikt mnie nie pyta: czyje to dziecko, macie inne nazwiska, dziecka nie ma w paszporcie. Nikt nie mó wi: daj metrykę urodzenia i peł nomocnictwo od mę ż a, a wszystko po ormiań sku.

To znaczy bez czepiania się , wył udzania pienię dzy od Rosjanki o rosyjskim nazwisku bez mę skiego akompaniamentu, o czym czę sto pisze się w Internecie. Wszystko jest niezwykle poprawne, grzeczne, a nawet ż yczliwe. W tym czasie Rosjanie nadal są mile widzianymi goś ć mi, z któ rymi relacje to coś wię cej niż tylko biznes. Chcę mieć nadzieję , ż e ż adna partia jak Zhanmanak nie odcią gnie Armenii od Rosji. Nawiasem mó wią c, w Armenii wszystko jest rosyjskie: przemysł gazowy, kolej, elektrownie, elektrownie atomowe. A to, co nie jest rosyjskie, jest obce: lotnisko jest w koncesji z Argentyń czykiem, fabryka Ararat jest z Francuzami. Ale to lepsze niż prokreacja ormiań skiego przekupstwa.

Nastę pnie zdejmujemy pasy, ponownie rozkł adamy bagaż podrę czny do oglę dzin, przechodzimy przez stelaż . Wszyscy jesteś my w strefie odlotó w. Zostawiamy rzeczy na siedzeniach i spokojnie udajemy się do darmowego sklepu. Tu są napisy w ję zyku rosyjskim.

Nie wierzy też , ż e ceny w mieś cie są duż o niż sze. Mó wią tu doskonale po rosyjsku, w ogó le nie mó wią po angielsku i francusku.

Ogł aszane jest lą dowanie, palce są ponownie skanowane. Jesteś my w samolocie. Dł uga procedura sadzania pasaż eró w: uczucie, ż e wielu jest w samolocie po raz pierwszy i po prostu nie rozumie, jak zają ć swoje miejsce. Samolot jest peł ny (lecą c z Rosji - był y puste miejsca). Dostaliś my miejsce z okna, a kiedy wystartowaliś my z Kazania, przy oknie usiadł starszy Ormianin, któ ry od razu zamkną ł bulaj zasł oną (i dlaczego musieliś my siedzieć przy oknie). Wszystko jak zwykle, jedzenie w samolocie mnie nie interesuje, wody i sokó w wylewano tyle ile trzeba. Specjalne podzię kowania dla firmy Tatarstan, choć wiele osó b ich obwinia, dział ają ś wietnie. Poż egnanie Armenii. Chociaż mam już doś ć , nie ma ochoty ponownie tu lecieć . Widzieliś my wszystko, co jest pokazywane turystom. Objechaliś my Cię cał kowicie samochodem. Byliś my też w Gruzji. Podobał o nam się wszystko.


Ale ż ycie zwykł ymi Ormianami nie jest dla mnie. Jest gorzki, boli, ale chcę iś ć do domu.

Ormiań skie dzieci w samolocie są centrum ś wiata. Przede mną chł opak poł oż ył się na krześ le i wstawił stopy w iluminator. Ż adnych sprzeciwó w ze strony mayrig/mamusi. Inne dzieci bez koń ca piszczą , piszczą , ryczą , chichoczą , rodzice rzucają je tak, ż eby wszyscy widzieli. Osobiś cie nie obchodził o mnie to, ale Rosjanie od tył u potę pili swoich rodzicó w: dlaczego nie spacyfikują swoich dzieci? Najwyraź niej nie wiedzą , ż e dla Ormian dzieci są panami ż ycia i speł niają się wszystkie ich ż yczenia.

Wylą dowaliś my, mó j syn i ja jak zawsze klaskali, Rosjanie też . Ormianie nie są . Już widać zaniepokojenie na ich twarzach. Wielu z paszportami niebieskimi, a nie czerwonymi - i to są dodatkowe problemy. Był em zaskoczony, ż e nie musieli wypeł niać kart migracyjnych, kiedy się zbliż ali – wcześ niej stewardesy wrę czał y je, gdy się zbliż ał y. Autobus zawió zł nas pod budynek lotniska.

Obywatele Rosji - w tych trzech stoiskach, obywatele Armenii - w pozostał ych trzech stoiskach. Có ż , inaczej Ormianie posł usznie czekali, aż Rosjanie przejdą kontrolę (wstydził em się tego, w Zvartnots nie czeka się ani minuty). Dalej są zwyczaje. Nasze torby dotarł y. Spotkał em dziewczynę w typie rosyjskim - ona też jest z dzieckiem. To cud – przyjeż dż a z Armenii i wcale nie ma alkoholu, a tak się okazuje. Zgodził a się powiedzieć , w takim razie, ż e byliś my razem z nią . Bierzemy wó zki (wcześ niej nie był o, a ja kopał em torby o podł ogę ). Robimy prześ wietlenie. Nikt o nic nie pyta, nikogo nie interesuje, ile mam alkoholu. Po prostu cud. Patrzę na kolejną linijkę – to rozpaczliwe patroszenie Ormian: celnik otwiera worki, oglą da butelki w rę kach, o coś pyta. I bez szacunku.

Wszystko, jesteś my w hali przylotó w, mą ż się nie spotyka. Wjeż dż amy wó zkiem na parking. Ł adujemy. Idziemy do domu. Domy - strzę py weł ny z kota na podł odze, ale to bzdura.


Z przyjemnoś cią zrobię rzeczy. Przecież w domu mam wannę z ciepł ą wodą , a nie umywalkę na podwó rku, pralkę , a nie wiadro. Jest nam gorą co, a nie zimno i wilgotno. A z okna widać nowe budynki. I są to kolory tę czy – nastró j zależ y od koloru, a szary kolor nadrabia melancholią i smutkiem. Wszystkie butelki dotarł y. Ale na razie je trzymam. Zdję cia są wył ą cznie osobiste. Wyszł o to trochę smutno - ale to sprawia, ż e ​ ​ jeszcze radoś niej uś wiadomić sobie, ż e Rosja to wspaniał y kraj.

Konkluzja: za te pienią dze moż esz bezpiecznie pojechać do Egiptu na all inclusive lub nawet do Europy. Nie chodzimy tam. Jedziemy do Armenii. Ale gdzie indziej przywieź ć.50 kilogramó w pysznego jedzenia i wina, po któ rego degustacji już nie bę dziesz chciał pić ? Brat przywió zł nam w zeszł ym roku coś z Grecji pod dumną nazwą „mió d tymiankowy” – có ż , dla tych, któ rzy nigdy nie jedli miodu…. Wycieczka do Armenii nigdy nie bę dzie tania, ale warto.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (13) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara