Prawdziwa miłość jest pierwsza i ostatnia, długa i bolesna

31 Sierpień 2012 Czas podróży: z 06 Sierpień 2012 na 17 Sierpień 2012
Reputacja: +51.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

W tym roku pojechaliś my do Armenii samochodem. Mą ż nalegał - i taniej, a droga jest bardziej malownicza. Wyruszyliś my z Czeboksary 7 sierpnia o godzinie 12 w poł udnie. Droga jest już znajoma - pojechaliś my wię c nad morze, trasą Uljanowsk-Syzran - Sarató w - Woł gograd. Nastę pnie przebili się przez Internet i poró wnali go z informacjami od znajomych, któ rzy już podró ż owali w ten sam sposó b. Po Woł gogradzie - Eliś cie - Budennowsku - Zelenokumsku - Georgievsku - Prokhladnym - Maisky - Vladikavkaz - Upper Lars - Tbilisi - Marneuli - Sadakhlo - Vanadzor. Sprzę t - wideorejestrator, wykrywacz radaró w, nawigator. Samochó d - Mitsubishi Lancer, automatyczna skrzynia biegó w, jest nas troje: ja, mó j mą ż jest etnicznym Ormianinem, dziecko. Tak wię c droga jest znana Woł gogradowi, ale w tym roku jest bardziej ruchliwa: ludzie idą nad morze, cię ż aró wki przejeż dż ają w obu kierunkach.

Moja recenzja bę dzie nastawiona na codziennoś ć , bo gdy jadę w drogę , zawsze patrzę na recenzje tych, któ rzy już te miejsca odwiedzili. Brakuje mi w nich codziennych informacji i opinii zwykł ych ludzi. Jednocześ nie nie wyobraż am sobie ż ycia bez historii. Ale czy naprawdę warto wspomnieć w raporcie, ż e Armenia jest pierwszym chrześ cijań skim pań stwem na ś wiecie, któ re 30 lat po tym, jak Bizancjum stał o się chrześ cijań stwem, a 40 lat pó ź niej - Gruzją . Czy naprawdę jest ktoś , kto nie wie, ż e Ararat to nieormiań ska nazwa gó ry, ż e istnieją dwa Araraty: Duż y – Masis i Mał y – Sis? Aby opowiedzieć w raporcie historię powstania ś wią tyni Garni i szczegó ł owo opisać letnią rezydencję kró ló w Proshyan - Gegharda - do tego są doskonał e ksią ż ki, specjalne strony, informacje te nie noszą „pieczę ci podmiotowoś ci” , ale interesuje mnie osobista opinia tych , któ rzy odwiedzili ciekawe miejsca . Zaczynam rozważ ać swoją podró ż z historycznego punktu widzenia - i boję się zranić czyjeś uczucia. Tutaj na przykł ad Ararat - jego wspó ł rzę dne geograficzne się nie zmieniają , ale historycznie ta gó ra znajdował a się albo w Hajastanie, potem (po wojnie rosyjsko-tureckiej) na terytorium Imperium Rosyjskiego, a dziś - w Turcji. Zawsze za dobrze myś lę o ludziach i wydaje mi się , ż e to dobrze znany fakt, ż e Nairi, Akhtamar, Arszak II i Tigran Wielki to nie tylko brandy, ale takż e nazwa staroż ytnego ormiań skiego pań stwa, nazwa dziewczyna z pię knej legendy o mił oś ci, pomnik, do któ rego ponownie ulokowano w Turcji imiona kró ló w, z któ rych jednemu udał o się zachować niezależ noś ć Armenii od Partii, a za panowania drugiego Wielka Armenia rozcią gał a się od morza do morza . Od czasó w szkolnych moją ksią ż ką referencyjną jest „Opowieś ć o Sasun Bogatyr”, wię c w swoim raporcie nie bę dę przeplatał mojej osobistej opinii faktami historycznymi i paralelami. Ktoś lubi bez koń ca oglą dać gł upie programy Malakhov-Malysheva, ale ja po prostu lubię czytać ksią ż ki historyczne. Jeś li jest ktoś , kto nie zna dobrze znanego - moż esz pogratulować Fursenko.


Przyjeż dż am do dowolnego kraju w myś l zasady „Ż yj w Rzymie jak Rzymianin”, czyli nie naruszaj praw i obyczajó w kraju, w któ rym jesteś goś ciem, nawet jeś li ludzie tego kraju mó wią Ci, ż e „to to twó j dom” - a w Armenii spotykają się wł aś nie tacy goś cie. Nie wyobraż am sobie, jak nie moż na nauczyć się chociaż kilku prostych sł ó w i zdań w ję zyku kraju, któ ry zamierzasz odwiedzić . Chciał em nauczyć się czytać po ormiań sku, nikt mnie nie uczył - sam się tego nauczył em za pomocą zwykł ego elementarza z czasó w sowieckich - a Ormianie naprawdę lubią , ż e mogę czytać w ich ję zyku, rozumiem ich mowę , ja moż e wstawić kilka najczę ś ciej uż ywanych sł ó w. Jednak doś wiadczenie pokazuje, ż e nie da się zadowolić wszystkich – no nie, nie, tak bę dziemy ż yć .

Pierwszego dnia nie dotarliś my do Saratowa 6 km, zatrzymaliś my się w motelu „Mag”, wł aś cicielami okazali się Ormianie z Karabachu, a wię c bardzo czarni. Za pokó j z dwoma ł ó ż kami, toaletą i prysznicem, rę czniki dawał y pó ł tora tysią ca plus 100 rubli za parkowanie. Ż adnych pienię dzy szkoda odpoczywać od drogi w normalnych warunkach. Dla mnie najważ niejsze był o to, ż e mó j mą ż odpoczą ł , ponieważ droga przed nami był a napię ta i gó rzysta. Po drodze, w Czuwaszji, do naszego salonu wleciał y dwie muchy, któ re syn nazwał Gena i Vovan. Vovan zatrzymał się w motelu, a Gena pojechał z nami (przeszedł wszystkie obyczaje bez dokumentó w, wró cił i wyleciał przez okno gdzieś w Batyrevo, prawdopodobnie był etnicznym Gruzinem, poleciał do swojej ojczyzny, spojrzał i wró cił do Czuwaszji). Wstaliś my o 6 rano, napeł niliś my termos wrzą cą wodą - 10 rubli - i pojechaliś my do Woł gogradu.

Arbuzy i melony są sprzedawane wszę dzie wzdł uż autostrady, w poprzednich latach ich tam nie był o, ponieważ pojechaliś my w lipcu, dlatego nie należ y w ogó le kupować arbuzó w przed sierpniem. Cena jest tań sza na rynku. Zatrzymaliś my się w jakiejś wiosce i kupiliś my w prezencie butelki mleka skondensowanego – okazał o się , ż e jest wyprodukowane w Mari Republic, jest obok nas, a kosztuje odpowiednio wię cej niż nasze. Wzię li też brzoskwinie - 150 rubli, jeż yny - 100 rubli, bez smaku (w poró wnaniu z naszymi, ale o gruziń sku nie ma nic do powiedzenia).

Dalej jest Woł gograd. Tyle razy przez nią przejeż dż amy - i nigdy nie zatrzymywaliś my się przy Pomniku, widzieliś my go tylko z drogi. Tym razem jechaliś my nie wedł ug nawigatora, ale wedł ug znaku - i wylą dowaliś my w samym mieś cie. Zrobiliś my to na pró ż no - miasto jest bardzo wydł uż one, był y same korki, był a godzina dwunasta po poł udniu, a styl jazdy tutaj jest na granicy gł upoty, a drogi niechę tnie wspominają - jak po bombardowaniu nawet my nie mamy takich dziur w Czeboksarach. Zaraz po drodze musiał em wypeł nić trasę do Elisty - wyjechaliś my, spę dziliś my prawie godzinę na mieś cie. Po Woł gogradzie droga jest nam nieznana. W lokalnym radiu sł yszeli o przypadkach gorą czki Nilu, a nawet zgonó w - byli bardzo zaskoczeni, stał o się to przeraż ają ce. Temperatura plus 37, klimatyzacja nie dał a mi tego poczuć , ale spó d nó g rozgrzał się od rozgrzanego asfaltu. Rozpoczą ł się typowy step, któ ry został zastą piony pustym stepem kał muckim koloru gliniasto-ceglanego z kł ę bami pioł unu i ś ladami wyschnię tych jezior i rzek. Niezwykł y widok zaczyna się zaraz po Woł gogradzie - muzuł mań skie wioski, gdzie znaki są w Azerbejdż anie, nazwy kawiarni to „Dagestan 05”, „Makhaczkał a”, „Izberbash”, „Madina”, nocleg z ciotką o muzuł mań skich imionach, halal mię so, Belish. Oto czysto muzuł mań ska enklawa w rosyjskim regionie, na tle azerskich liter, cię ż aró wek z dagestań skimi numerami, kobiet w strojach ludowych, zielonych dachó w. Poczucie się jak obcy we wł asnym kraju ł ą czy się z poczuciem niepokoju i niebezpieczeń stwa.


Od Woł gogradu do Elisty 300 km trzeba wcześ niej zatankować , bo przez sto kilometró w nie ma ani jednej stacji benzynowej, nic - tylko goł y pł aski step. Bliż ej Kał mucji pojawił y się jeziora, w ich pobliż u byli nawet ludzie. Spotkaliś my stada kró w - i ż e one tylko tu jedzą , a zwł aszcza piją , podobno dlatego krowy był y bez titkó w. Mimo to musiał em zadzwonić na stację benzynową - wysiedli z samochodu, kije gorą cego powietrza niesione gorą cym wiatrem uderzył y mnie w twarz, charakterystyczny gorzki zapach pioł unu. Dotarliś my do Elisty iz Elisty za pomocą nawigatora napeł niliś my Cool. Miasto uderzył o sektor prywatny - domy z litej cegł y z dachami typu pagoda. Wokó ł są tylko Kał mucy i Kał mucy z charakterystycznymi cechami antropologicznymi (to tylko fakt, a nie ocena, ludzie ł atwo tł umaczą , czyli są dobroduszni).

Przed wejś ciem na terytorium Stawropola nie wię cej niż.100 km. Ta sama pustynna droga przez step ze stadami kró w. Zatrzymał em nalot policji drogowej samochodem - mó j mą ż wysiadł i pokazał dokumenty. Zaczę li forsować wyprzedzanie KAMAZA w zakresie dział ania znaku „zakaz wyprzedzania”. Nie zauważ yli ż adnego znaku na rejestratorze, ale czy naprawdę zależ y im na naszym rejestratorze. Cał e to rojenie trwał o pó ł godziny w upale 50 stopni, klimatyzacja był a wł ą czona o ponad poł owę , ś wieci sł oń ce, a ja zawsze się martwię , czy coś się zepsuje w aucie. Ogó lnie rzecz biorą c, jechaliś my dalej, już po drodze, mó j mą ż powiedział , ż e kał mucki gliniarz rozmawiał z nim po ormiań sku: „Inchka poh tour” / Daj mi pienią dze. Pytał też po ormiań sku, gdzie pracuje. Począ tkowa kwota został a nazwana 2000 rubli. Mą ż powiedział , ż e nie dał by takich pienię dzy, gdyby chciał , pozwolił by mu odebrać prawa i ostatecznie odszedł . A cena jest dla ciebie czerwona - 500 rubli, jeś li chcesz - weź ją , jeś li nie chcesz - odbierz swoje prawa i spisz protokó ł . Kto by wą tpił , ż e nie przejmowali się ż adnym wyprzedzaniem - ale dali 500 rubli, bo banknotó w był o tylko 500. Potem wł oż ył em stolniki do jego torby. Jednak Kał muk, któ ry mó wi po ormiań sku….

Po stepie nagle zniką d pojawia się coś w rodzaju widelca ze wskaź nikiem do Divnoe i Prokhladnego. A nawigator dopasowuje wskaź nik do Cool. To już Stawropol, ale nie ma tam znacznikó w granicznych. Zmiana klimatu jest od razu widoczna - pojawiają się drzewa, ś lady po zbiorach z pó l. A ską d taki jał owy kawał ek jak Kał mucja w tym rejonie tej samej szerokoś ci geograficznej? Stopniowo pojawia się coraz wię cej drzew na poboczach, ale jest też niepokó j, niepokó j – przypominają się wydarzenia w Budionnowsku, przez któ re my też przechodzimy. Moż na jeź dzić po autostradzie cię ż aró wkami z bronią , czoł gami, bronią - cokolwiek - kompletna dezercja, nie ma nawet posterunkó w policji drogowej, któ re wcześ niej mijaliś my bez przyjemnoś ci. Docieramy do Budennowska - zwyczajnego miasteczka, duż o sektora prywatnego. Ró ż nica z są siednim Krasnodarem jest od razu uderzają ca - Stawropol jest w poró wnaniu z nim znacznie uboż szy. Zatankowany, a nastę pnie utrzymywany w Zielenkumsku i Georgiewsku. Zaczę ł o się ś ciemniać - i robi się tu szybko, natychmiast i bardzo mocno. Pomyś leliś my o zatrzymaniu się - przed nami najtrudniejszy gó rski odcinek trasy. Dokł adniej, pomyś lał am o postoju - martwię się o mę ż a, ż eby miał ś wież ą gł owę , a on mó wi, ż e tak też moż e dostać się do Armenii. Zaskoczył mnie brak wszystkiego wzdł uż autostrady - moteli, jadł odajni, tylko stacji benzynowych, wraż enie jest takie, ż e cał y region Stawropolski ż yje w niepokoju w oczekiwaniu na kolejny najazd Czeczenó w i dlatego nie ś wiadczy ż adnych usł ug dla przechodnió w -przez. Ich nastró j jest bezpoś rednio odczuwalny: jest nam cię ż ko, ale ż yjemy. Sami ludzie są bardzo przyjaź ni i mili.

W Georgievsku zapytali miejscowych o hotel - zatrzymali się w Yubileinaya. Parking strzeż ony jest zamykany na stró ż a-dziadka - 100 rubli, mamy pokó j trzyosobowy za 550 rubli za osobę . W pokoju stara sowiecka lodó wka, kolorowy telewizor, umywalka z zimną wodą , szklanki, rę czniki, szafa, toaleta na podł odze - sfatygowana i stara, jak ś ciany cał ego hotelu, no po prostu potrzebujemy spać i umyć się . W cenę wliczone jest ś niadanie, ale wstaliś my o 4 rano. Dziadek na parkingu najpierw zapytał - kim oni są , dlaczego, dopiero wtedy otworzył bramę . Gruzini z Republiki Mari spę dzili noc na tym samym parkingu w dwó ch jeepach BMW, wyprzedzili nas na drodze. Najwyraź niej pienią dze, któ re zaoszczę dzili na noclegu, oddają policjantom drogowym. Powiedzieli, ż e pó jdziemy razem. Okazał o się , ż e nie wył ą czali na noc reflektoró w i po prostu skoń czył a im się bateria - oczywiś cie mą ż poszedł im z pomocą (swoją drogą to dopiero począ tek moich odkryć na temat gadatliwoś ci kaukaskich - co był o w domu !!! ! ). Warto był o wstać o 4 rano, ż eby o 6 wyjechać z miasta.


Jakoś niepostrzeż enie wjechaliś my do Kabardy - wydawał o się , ż e na drodze są betonowe litery i flaga - oczywiś cie w kolorze zielonym - na gó rze. Chodź my, wszystko jest spokojne. Wzdł uż dró g roś nie wiele drzew orzechowych. Powietrze jest ś wież e i chł odne - bliskoś ć gó r wpł ywa nawet na wilgoć . Minę liś my samo miasto Prochladny - jego ludnoś ć to gł ó wnie Rosjanie. Droga wzdł uż Kabardy to 80-100 km, cieszył em się już , ż e opuś cił em islam. Wjeż dż amy do Maisky - post nazywa się Dzhulam lub Dzhulab, sama budka dla ptakó w z drabiną , jak dwa pię tra, wszystko wył oż one workami z piaskiem. Zatrzymuje nas rumiany Rosjanin z karabinem maszynowym, na któ rym trzyma rę ce. Prosi o dokumenty, otwó rz bagaż nik. A potem począ tek tego, o czym pisze cał y Internet, ao czym ja też czytam. Naprawdę się ucieszył em. Otwieramy, podchodzi kolejny przedstawiciel - Kabardyjczyk w twarz, wó dka przycią ga jego uwagę - 8 butelek w prezencie dla Armenii: „Macie pozwolenie na wó dkę ? ” Od razu przypominam sobie sł owa Puszkina z jego Podró ż y do Arzrum, kiedy azjatycko wyglą dają cy inspektor poprosił go o przepustkę podró ż ną , Puszkin wrę czył mu zabrudzoną kartkę Orę dzia do Kał muckiej Kobiety, któ rą Azjata trzymał do gó ry nogami z waż nym spojrzeniem i udawał czytać . Oznacza to, ż e barany uważ ają wszystkich innych za barany. Jego mą ż wprost i bezczelnie: „Czy wydaje ci się , ż e mó j samochó d to cię ż aró wka, czy co? ” Dalej: co jest w kanistrze, alkohol? W kanistrze jest woda - umyć rę ce na drodze, ale podobno w Kabardzie myją rę ce tylko przed modlitwą , a skoro się nie modlimy, to myś lą , ż e nie potrzebujemy wody. Chodź z nami. Mą ż idzie do ptaszarni. Zdrowy Rosjanin pozostaje w drodze – to jego sprawa. Zaczyna się nudzić . Mó wi mi: „Dlaczego nie wył ą czył eś samochodu? ” - "Tak, nie prowadzę ", - "Wię c przekrę casz kluczyk, inaczej jesteś my zmę czeni oddychaniem tymi x*azy przez cał y dzień tutaj", - "H*azy? " „Có ż , tak tutaj rozmawiamy. Czy chcesz kawę ? " - Któ ry? - Rozpuszczalny. Nie, to nie kawa. „A co z kremem trzy w jednym? ” - Nie, dzię kuję . - Ja też bym pił zboż e, ale nie ma gdzie gotować i nie ma czasu. Och, biedactwo, cię ż ko tu pracował eś , wdychał eś spaliny, nie masz nawet gdzie zrobić kawy. Có ż , zmień miejsce pracy - dlaczego nie pó jdziesz w teren (tak sobie myś lę , ledwo mó wię dziecku).

Chodź my dalej. Powiedział im po prostu: „Có ż , przez dł ugi czas bę dziemy sobie nawzajem prać mó zgi. Masz 500”. - "Dobra, dobra, zabierz dokumenty i wyjdź . " Taka jest cena ich wiedzy o ł amaniu zasad DD. Kiedy staliś my i czekaliś my, ofiara gazu zatrzymał a wszystkie nielokalne samochody - gł ó wnie z Osetii 15 i Stawropola 26. Mó j mą ż powiedział , ż e po prostu weszli do ptaszarni, rzucił pię ć set na stó ł i wyszedł . A jeden z kierowcó w Gazeli, kiedy został zatrzymany, po prostu powiedział : „Szefie, dziś jestem pusty” i pojechał dalej.

Natrafiamy na jeszcze jeden post w jakiejś wiosce: Doką d idziesz - Chodzimy po Kaukazie - A jednak, jeś li to nie tajemnica - To nie jest tajemnica, do Armenii, do naszej ojczyzny. - Otwó rz bagaż nik, co to jest wó dka? Co, bez wó dki? - Prawdopodobnie nie. - Mił ej podró ż y. Wow, nie promował tego, powiedział też , ż e bę dzie nastę pne miejsce, w któ rym bę dzie moż na zjeś ć (jest godzina 8, jest polowanie). Najwyraź niej szczery. Nawiasem mó wią c, jest też Kabardyjczykiem. Widzieliś my kilka kawiarni - ale gdzie ci, któ rzy w nich pracują - nie rozumieli. Co mamy zrobić , wejś ć do ich tawerny i ich poszukać , wyrwać ze snu? Tak, na RYS.

Z cał ej drogi wzdł uż Kabardy 40 kilometró w to ż wir, kreda unosi się w powietrzu, okna są zamknię te, a klimatyzator wł ą czony. Ale są znaki - trwają roboty drogowe, numer brygady itp. Bzdura - prawdopodobnie na papierze naprawy został y już tutaj wykonane, a droga jest cał a asfaltowa, a jeś li ci się to nie podoba, nie jedź . Najwyraź niej Arsen Kanokov i cał a jego firma tak uważ a. Moja opinia: i ż e Stalin nie wysł ał ich wszystkich razem z Czerkiesami.


Dalej Elkhotovo - z tą nazwą wią ż e się wiele historii. Brak postó w, już cieszę się , ż e wyszli. Nagle z samochodu zaparkowanego na poboczu wybiega nam pod koł a charakterystyczny czarny pysk, jednocześ nie machają c z oburzeniem aż dwiema rę kami, w któ rych – w ż adnej z nich – nie ma upragnionego prą ż kowanego kija. Wcześ niej tymi rę koma podcią gał spodnie, aby nie dopuś cić do splą tania nó g. Co on robił tam w samochodzie, ż e nie miał nawet czasu, ż eby zł apać kij? I krzyczy: „Przestań , przestań ”. Có ż , wstawaj. Mą ż odchodzi, nic nie rozumieją c, ale gotowy na wszystko. To był o jak apel do sumienia niedbał ego przegranego: „Co to za znak, co, kochanie? ” - Takim tonem, intonacją i na takich wysokoś ciach ojcowie rozmawiają ze swoimi winnymi synami. Wydawał o się , ż e Kabardyjczyk wybuchnie oburzeniem – jak to się stał o, ż e kierowca odważ ył się go zł amać ? W zasię gu wzroku nie był o ż adnego znaku poza ostrzeż eniem o nagrywaniu wideo. Poprzedni znak - wyprzedzanie jest zabronione - ale przed nami nie był o nikogo do wyprzedzania. Kró tko mó wią c, wsiadaj do samochodu. Tam sprawa odwró cił a się od gł ó wnej strony: „Có ż , Arthur, przejdź my do rzeczy. Naruszył eś - daj mi rubla (1000). „Nic nie zł amał em. Jeś li chcesz, sporzą dź protokó ł , ale jeś li nie chcesz, oto 200 rubli dla Ciebie. I nie dał bym tego, ale nie chcę zwlekać . Jeś li chcesz - skrę ć w prawo, jeś li chcesz - 200 rubli. Po ł apó wce samochó d znikną ł z miejsca - podobno po to, aby dokoń czyć , przez co nie miał czasu chwycić kija, a mianowicie podrapać ł opianu. Jechaliś my takż e Elkhotovo, muzuł mań ską wioskę w Osetii. Po drodze natkną ł się konwó j wojskowych Uralu, wszyscy z 21. regionu - machali rę kami i trą bili, fajnie jest zobaczyć wł asnego przez 2000 kilometró w.

Dalej droga do Wł adykaukazu - w mieś cie trwa budowa, samo miasto jest doś ć kolorowe, nie ma zbyt wielu samochodó w. Uderza sektor prywatny - dwupię trowe duż e domy z czerwonej cegł y, wysokie murowane pł oty, metalowe bramy z wzorami, w niektó rych miejscach bramy otwarte i widoczne podwó rka wył oż one pł ytkami, na podwó rkach samochody zagraniczne. Widział em podobne domy na Terytorium Krasnodarskim - w Anapa, Supsekh. I krzyczą w telewizji, ż e nie mają pienię dzy, ż e ich szkoł a w Biesł anie został a zestrzelona, ​ ​ ż e ​ ​ mają bezrobocie? Tak, ci Czeczeni pozwolili swoim - ojcom, braciom, wujkom - rozstrzeliwać dzieci, któ re pł acą - i na wszystko przymykają oczy. To jest bluź nierstwo z mojej strony, to nie jest dozwolone, czy to ź le? I nie chcę tego zrozumieć i nawet nie obchodzi mnie ich opinia. Tak, Stalin miał rację - jeś li nie chcesz pracować , wyś lę cię tam, gdzie umrzesz bez pracy. I nic, wsiadł em do samochodó w i odjechał em. Na Kaukazie rozumieją tylko pienią dze i wł adzę , ale nie szanują pienię dzy za pienią dze, ale tak, za wł adzę . A im bardziej jest z nimi Rosja, tym są bardziej przychylnie nastawieni. I nic im się nie stanie. Czy sł yszał eś kiedyś o hodowcy zboż a rasy kaukaskiej, krawcowej, tkaczce, po prostu robotniku? A co z czarnymi dziurami? O zastrzykach budż etowych dla wszystkich tych Czeczenó w-Inguszetii-Karachajó w-Czerkiesó w-Kabardó w-Osetyjczykó w? I nie ma to nic wspó lnego z faktem, ż e Osetyjczycy są chrześ cijanami. To ci sami chrześ cijanie, co muzuł manie. . . Ogó lnie gó ry są już widoczne we Wł adykaukazie. Są samochody z Osetii Poł udniowej z literami SOR i wł asną flagą .

Po Wł adykaukazie pojawił y się nazwiska - Michurino, mó j mą ż ż artował , ż e moja teś ciowa pracuje niedaleko na wsi, mamy letni domek w Michurinets, jakaś wieś na A. . . z mniej wię cej rosyjskim nazwiskiem . Tam weszliś my do sklepu - ekspedientka zaskakują co gadatliwa: ską d jesteś my, ską d, jak ci się podobamy, nie myś lisz ź le o naszych gliniarzach, ale ty z nielokalnymi numerami, nie wszyscy jesteś my tacy ż e. Zabrali baklawę - zapewniał a, ż e ​ ​ na każ dym podwó rku roś nie tu domowy na orzechu orzech (w Armenii ani teś ciowa, ani siostra mę ż a nie rozpoznał a w nim orzecha), ser domowy, trochę kieł baski w opakowaniu. Ceny są niż sze niż w Czeboksarach, ale jak na ich standardy, wybraliś my najdroż sze.

Zbliż amy się do Gó rnych Larsó w, wjeż dż amy do Wą wozu Darialskiego. Wszystko o nim przeczytał am w internecie i wyobraził am sobie, ż e to straszna droga ze skał ami zwisają cymi z gó ry i urwiskiem po lewej stronie, za któ rą Terek jest gł oś ny. W rzeczywistoś ci wszystko nie jest takie straszne: droga schodzi w dó ł , w dwó ch pasach są oznaczenia, wzdł uż krawę dzi są sł upki ogrodzeniowe, podobno od czasu przejazdu Puszkina droga został a przebudowana i rozbudowana, zabezpieczona przez komunistó w sił y. Minę liś my miejsce "Przyprowadź mnie Panie" - rzeczywiś cie droga wydaje się wbita w skał ę , a jej szczyt wisi nad przejeż dż ają cym samochodem. Zdał , dzię kuję , sir. Ustawił em się już mentalnie, ż e nie bę dę się za bardzo podziwiał , ż eby nie zepsuć szczę ś cia w trasie. Ale uczucie podziwu wcią ż mnie ogarnia, patrzę , odwracam gł owę w lewo - w dole urwisko, po prawej - strome urwiska z ostrymi lub ł agodnymi szczytami, wszystko zalesione. Skał y jakby wyrastają jedna z drugiej, widać je z przodu, rozchodzą się , ż eby nas przepuś cić . Ale takiej szczelnoś ci, jak opisał Puszkin, nie obserwuje się . Terek pł ynie doś ć szeroką doliną mię dzy skał ami.


Wjeż dż amy do Chmi - widok tej wioski jest brzydki, zastanawiam się czy jest tu gaz? Tutaj czekaliś my na finał ową akcję ze spektaklu „Daj mi pienią dze”. Z lewej wychodzi biał a koszula w czapce, machają c kijem. Zatrzymujemy się , mą ż wychodzi jak zwykle. Sł yszę : „Idź , kochanie, porozmawiamy z tobą ”. Sł yszę kilka sł ó w we fragmentach, potem mą ż ze ś miechem otwiera drzwi, wyjmuje torbę z pienię dzmi, siada i nie moż e powstrzymać ś miechu: „Nigdy czegoś takiego nie widział em. Nawet zaskakują ce. Mó wi, nie patrz na tablicę przed odprawą celną , jedź ś rodkiem, jak skrę cisz w prawo, nał oż ą na ciebie mandat, to na cię ż aró wki. Jedź ś rodkiem. - Zrozumiano. „No, Arthur, czy nie dasz co najmniej 100 rubli za taką informację ? ” Dal. Stoimy w kolejce do odprawy celnej. Sam punkt kontrolny nie jest jeszcze widoczny, stanę li mocno. Wokó ł skał y po lewej stronie znajduje się Terek. Zgadnij, jak ludzie z drogi stoją w kolejce przez co najmniej 2 godziny, jeś li w pobliż u nie ma ani jednej toalety, nawet typu budka dla ptakó w, ale trzeba iś ć do toalety? Oczywiś cie kamienie leż ą ce po lewej są uratowane - moż esz się za nimi schować .

Brzeg Tereku, któ ry nie pł ynie tu zbyt szybko - na przykł ad zwykł a rzeka - usł any jest ś ladami ludzi, a takż e wszelkiego rodzaju celofanowymi papierami i uszczelkami. Nie ma mowy o zejś ciu na prawo od drogi - droga opiera się o strome klify. Podeszliś my też w stronę rzeki, dotknę liś my wody - zwykł ej zimnej wody. Zaskakują co ś wież y wiatr tam iz powrotem, czy naprawdę jest gdzieś jał owa Kał mucja? Staliś my dwie godziny, powoli zbliż ają c się do znakó w. Nie był o ż adnych znakó w. Co wię cej, po prostu nie da się tam jechać w zł ym kierunku, sama linia samochodó w kieruje, a po prawej wszystko jest zaję te przez cię ż aró wki. Trzepoczą flagi - Rosja, Osetia i zwyczaje. Znaki nad wejś ciami symbolizują rodzaj transportu – samochó d osobowy lub cię ż arowy. Zatrzymujemy się jeszcze przed wejś ciem do szopy, prosi się o wyję cie bagaż y i przejś cie pod dach z rzeczami, gdzie są nawet ł awki (toalety nie ma). Przedzieramy się , siadamy. Mą ż zostaje w samochodzie.

Nawet te samochody, któ re nas ś cigał y, przejeż dż ają przed nami - ale nadal go nie ma. Przed nami ludzie wycią gają swoje rzeczy z samochodó w, celnik w czerni patrzy na wszystkie drzwi, są ł adowani i idą dalej niż.3 metry do kontroli paszportowej. Mą ż dzwoni - potrzebuje paszportu, a ja go mam. Daję mu paszport i czekam dalej. Znowu wszystko zaczyna mnie wkurzać : jeszcze raz skarcię się , ż e zgodził am się jechać autem, obiecuję , ż e nigdzie indziej z nim nie pojadę . Wreszcie podjeż dż a. To on był na prześ wietleniu samochodu, a tam też potrzebowali paszportu, któ ry przezornie dał swojej ż onie w stylu kaukaskim - to nie jest jego gł owa. Celnik prosi o otwarcie wszystkich drzwi, zaglą da do nich, jeszcze raz pytanie z kanistrem - Panie oczywiś cie rodzina z dzieckiem w drodze na 3 dni musi tylko stł umić alkohol i rzeczywiś cie - wedł ug prawo wszystko moż na wywieź ć z Rosji w nieograniczonych iloś ciach, ale nie mamy narkotykó w, broni i muzealió w. Dobra, przejdź my do budki kontroli paszportowej. Nie moż esz zrozumieć tych Osetyjczykó w (przeważ nie są na odprawach celnych): krzyczą na nas - siadasz w samochodzie, my siedzimy, potem pracownik wychyla się z budki i: „Zamykam na zmianę i wychodzę kiedy tam siedzisz”. Wyskakujemy, dajemy paszporty. Pieczę cie trzaskają .

Po 10 metrach celnik znó w się zatrzymuje i prosi o paszporty, „jeś li je mamy” – „Ale jak się wtedy tu dostaliś my, kochanie? ” – „Na sł owo honoru, tylko na sł owo honoru”. Ś wietna odpowiedź , gdybyś nadal wiedział , ż e to sł owo honoru jest silniejsze niż twoje pieczę cie. Wszystko, w tej imprezie potę ż ny ś wież y wiatr. Trzy kilometry do gruziń skiego punktu kontrolnego. Wjeż dż amy do tunelu - ostroż nie, jak czytam o doł ach w nim. To terytorium jest remisem, a kto po komunistach dba o stan tunelu - nikt? Stoimy w kolejce do Gruzji. Widoczne są już flagi - gruziń ska z krzyż ami i unijna z gwiazdami. Przed nami 5 samochodó w - przejeż dż a celnik i prosi wszystkich, aby wysiedli z samochodu i weszli do budynku, ż eby sprawy potoczył y się szybciej, bo aut jest duż o.


Opuszczamy. Przed nami jedna kobieta o kaukaskim wyglą dzie w chuś cie i dł ugich ubraniach, wyraż ają ca swoje niezadowolenie z potrzeby wyjś cia. Celnik wybucha, mó wi, ż e robi się to za nas, ż eby dł ugo nie stać w kolejce. Potem każ e jej wracać do samochodu. Generalnie nie pozwolił jej przejś ć , ale sama pobiegł a. Wchodzimy do budynku, stajemy w jednej z dwó ch linii. Wewną trz znajduje się kantor wymiany walut i jakiś tekst na ś cianach, ale wszystko jest napisane literami, któ re wyglą dają jak zwymiotowany makaron. Poza tym jestem bez okularó w - nic nie rozumiem, chyba jest coś po angielsku. Nie ma ró wnież toalety. Tutaj zabierz wszystko ze sobą (a to 4+2+1 godzina + emocje). Wszystko, jak mó wią w Internecie: oddajesz paszport, patrzysz w kamerę , uderzasz paszportem - wejdź . W przypadku niektó rych pytań - gdzie są zarejestrowani. Jeszcze bardziej zdziwił o mnie to, ż e niektó re osoby stoją ce przede mną , po zrobieniu zdję ć w aparacie, został y poproszone o pó jś cie z nimi - jak się okazał o, do wyjś cia, usiedli tam i napisali coś na dł ugich kartkach, do któ rych jakiś czerwony wstą ż ki serpentyny został y przymocowane. To samo stał o się z wujkiem stoją cym przede mną : gdzie są zarejestrowani - region Rostó w - celnik gdzieś poszedł , zostawił tam paszport wujka, a przy wyjś ciu widzieliś my, jak już coś pisze.

U nas wszystko jest proste: Alik, spó jrz tutaj, wbij stempel w paszporcie, potem ja wbij stempel w paszporcie. Wyjeż dż amy, czekamy na mę ż a samochodem. Wszystko trwał o 45 minut, wszystko spokojnie, przyzwoite, czuć powiew surowego prawa: przerzucali paszport z i do, nagle jest pieczą tka Osetii Poł udniowej. Wszystkie te straszne myś li minę ł y, ż e bę dę przesł uchiwany, czy uważ am Abchazję za czę ś ć Gruzji, czy za niepodległ e pań stwo iw ogó le - jestem z rosyjskim nazwiskiem w Gruzji. . . Wyszliś my z punktu kontrolnego. Jedziemy, zaczyna się Stepantsminda i Cross Pass. Z niecierpliwoś cią patrzymy - jest Kazbek, ale niebo zasnuwane jest chmurami, Kazbek w ogó le nie jest widoczny. Ciepł y, ś wież y, oszał amiają cy wiatr. Kto jeszcze moż e pochwalić się krewnymi i kolegami z klasy, ż e miał toaletę nad brzegiem Terek pod swoim rykiem i widokiem wody gotują cej się z szybkoś ci (spró buj tam spaś ć - zginiesz albo z szybkoś ci, albo z zimna). Ale Ormianie-Gruzini już tu byli. Zapewne też Azerowie ich samochody był y na odprawie celnej.

Najtrudniejszy odcinek - Cross Pass - zaczyna się dobrym asfaltem. Mą ż chwali: dobra robota Saakaszwili, zbudował taką drogę . Jednak potem nagle ostre przejś cie do ż wirowo-kredowej nawierzchni z doł ami i hał dami kamieni. To trwa 40 kilometró w, no, 30 na pewno. Jedziemy z prę dkoś cią.20-30 km, okna są opuszczone, klimatyzacja wł ą czona. Już nie chwali: Saakaszwili to owca. Wznieś -zakrę t-wzrost-zakrę t, zejś cie-zakrę t i tak dalej niezliczoną iloś ć razy. Najpierw widać gó rę o wysokoś ci dwó ch km, potem ta gó ra jest już poniż ej, a po lewej stronie jest klif o tych samych 2 km, lub ile ich tam jest. Po drodze wyprzedza nas wysoki autobus turystyczny z Armenii - Boż e, ludzie, któ rzy umieją jeź dzić TAKIMI drogami, zasł ugują na to, aby ich czapki z gł ó w. Na tym samym ż wirze nagle zaczynają się prace remontowe - cię ż ki sprzę t jest w drodze, robotnicy, jak się zdaje, wcale nie są zawstydzeni ciasnotą manewru i urwiskami z serpentynami. Szczyty gó r to tu alpejskie trawy i kwiaty, nie ma drzew, nie potrafię ocenić powietrza. W wą wozach jest trochę ś niegu. Po trawiastych zboczach rozrzucone są stada kró w i prawdopodobnie owiec.

Wznieś się , skrę ć stromo 180, znowu wznieś się , opadnij, wszystko to nie ma koń ca. W przypadku samochodó w cię ż arowych na rogach znajdują się lusterka. Jak jeż dż ą tu cię ż aró wki z przyczepą ? (Jest ich duż o, gł ó wnie z numerami ormiań skimi, są cię ż aró wki z Turcji i Ukrainy). Jak ludzie podró ż ują tutaj zimą ? Prawdopodobnie, jeś li gł odna rodzina siedzi w domu, nauczysz się jeź dzić po takich drogach. Minę liś my ż ó ł ty wodospad Narzan, ale nie wyszliś my. Co wię cej, wioski zaczę ł y pojawiać się na -ri lub -ni. Nowe domy alpejskie dla turystó w. Ale wydaje się pusty. Doliny i gó ry zaczynają zielenieć , pojawiają się drzewa, gó ry spł aszczają się i tracą wysokoś ć , ale zakrę ty, zjazdy i podjazdy pozostają . Zatrzymujemy się na posił ek w gó rskiej restauracji. Nie mamy Larry'ego. Pytamy kobietę w wieku 45 lat, czy akceptuje ruble. Jest z ZSRR i dlatego mó wi po rosyjsku, akceptują ruble, 1 lari to tutaj 25 rubli. Menu w ję zyku gruziń skim, rosyjskim i angielskim. Siadamy, osobiś cie mam ochotę na gorą cą zupę . Doradza nam miski, zabieramy dla wszystkich + trzy butelki wody Nabegdali, mam szklankę Saperavi 200 gram i chleb. Kiedy oni gotują , robimy zdję cia na tle gó r, gruziń skiego koś cioł a, tutaj gó ry są już zielone. Nasz samochó d pokryty jest biał ą kredą . Restauracja wyglą da na bardzo gó rzystą - ś ciany i kolumny są wykonane z lokalnych duż ych kamieni sklejonych ze sobą , bardzo etniczny wyglą d, pó ł ki i stoł y wykonane z drewna, coś lokalnego jest na nich - armaty, dzbany. Dostę pna jest solidna europejska toaleta z wodą i muszlą klozetową , a nawet mydł em - to jest na wysokoś ci 2000, jak woda się tutaj dostaje? Przy są siednim stoliku ż ują czarni karabachscy Ormianie, mó wią po rosyjsku. Na ś cianie jest panel plazmowy, pokazują jakieś widowisko, któ re w Rosji jest peł ne - Gruzin mó wi coś wesoł o i wskakuje w wielkie majtki pomalowane w kwiaty, ku ś miechowi publicznoś ci. Nie są dził em, ż e taka gł upota jest moż liwa na Kaukazie. Przynoszą miski w szerokich ż eliwnych miskach - kawał ki woł owiny w sosie warzywnym po 300-400 gramó w. Za wszystko zapł acili 700 rubli.


Duż o już powiedziano o kuchni gruziń skiej, wię c poradzę sobie jednym prostym sł owem – jest pyszna, ż eby na talerzu nic nie został o. Duż y kieliszek zimnego saperavi nie jest dla mnie zł y, ale spodziewał em się wię cej po gruziń skim winie, a nawet w Gruzji (najlepsze wino w moim ż yciu to Kindzmarauli, ale kiedy to był o…). Przyszł y gruziń skie dzieci i usiadł y przy stole – podobno pracują tu ich rodzice. Wychodzą c, powiedział a do wszystkich „mugolska”, a oni podobno powiedzieli mi „proszę ” po gruziń sku. Dzieci dodał y „kupuj” – nie są już ze Zwią zku i nie mają poję cia o rosyjskim. Jedliś my, piliś my i ruszaliś my dalej. Mijamy szmaragdowy zbiornik wodny na tle trawiastych gó r. Zatrzymujemy się , aby popatrzeć na kapelusze od gruziń skich kobiet - oni też biorą ruble, ale mó j mą ż nie lubi ubierać czapek, po prostu zdję li skó rę z barana i uszyli czapkę , nawet zapach pozostał . Po drodze jest duż o kró w - stoją z inteligentnymi kagań cami - leż ą - odpoczywają tuż przy drodze. Sprytne, bo wiedzą , ż e nikt ich nie powali na drogę . Daj im znać , ż eby przeszli.

Wsie gruziń skie wyglą dają biednie, ale są bogatsze od ormiań skich, prawdopodobnie ze wzglę du na obfitoś ć roś linnoś ci. Domy są niepozorne, na drugim pię trze znajduje się obowią zkowa weranda pod dachem. Widoczne szkielety niektó rych budynkó w - same ś ciany, bez dachó w. Zastanawiam się , czy jest tu gaz, czy co? Dojeż dż amy do Tbilisi – potem jedziemy do Marneuli, ale znaki pokazują tylko ulice i dzielnice miasta. Powietrze od razu się zmienia - tu jest gorą co, na ulicy jest zaskakują co mał o ludzi, są samochody - gł ó wnie zagraniczne auta, ale to daleko od Moskwy. Nie ma korkó w, ale wyczuwalny jest specjalny, swobodny styl jazdy. Podczas podró ż y przez miasto – a jest to okoł o 40 minut – widział em dwie kobiety prowadzą ce, to postę p w poró wnaniu do Armenii. Istnieją - zaró wno na drodze, jak iw mieś cie - stacje benzynowe Lukoil, wiele azerbejdż ań skich stacji benzynowych SOCAR, benzyna to ponad 50 rubli. Minę liś my sł ynny mur nad Kurą z koś cioł em i domami w samym murze - wydaje się , ż e Mtatsminda.

Po drodze zatrzymaliś my się , zapytaliś my o drogę do odprawy celnej - o dziwo wszyscy, z któ rymi się skontaktowaliś my, mó wią po rosyjsku, tł umaczą . Mieliś my szczę ś cie - spotkaliś my ormiań ski samochó d, zasygnalizowaliś my mu, wyjaś niliś my, o co chodzi, a potem pojechaliś my za nimi. Potem Ormianie musieli zatrzymać się w mieś cie, ale pokazali nam drogę . Nawigator nie dział a w Gruzji ani Armenii - wynika to z bezpieczeń stwa militarnego. Rondo - jest wskaź nik na Sadakhlo, tak nazywa się punkt kontrolny. Jedziemy tam przez wioski Marneuli i Muganlo. Pytamy Razika, czy idziemy we wł aś ciwy sposó b - mó wią nam po rosyjsku, co jest sł uszne. Wydaje się , ż e ludzie dobrze nas traktują . Na wsiach przy drodze sprzedają figi, pomidory, brzoskwinie, a nawet ogó rki i jabł ka. Jest kawiarnia. Poczucie bezpieczeń stwa i spokoju – Czeczeni nas tu nie dotrą , policja nie pó jdzie za nami, ż eby otrzą sną ć się z kasy, a jeś li nagle bę dziemy musieli nawet spę dzić tu noc na ulicy, miejscowi na to nie pozwolą , zaprosi nas do swojego miejsca. Zaskoczył o mnie spotkanie kobiet przy jakimś kranie z wodą - wszystkie z kanistrami, podobno bież ą cej wody nie ma. Wszyscy Gruzini mają na sobie czarne rajstopy i dł ugie, przynajmniej do poł owy ł ydki spó dnice.

Podjeż dż amy do Sadakhlo – celnik zaglą da do salonu, prosi o wył ą czenie rejestratora, opuszcza tylną szybę , widzi syna, wita go machnię ciem rę ki i sł owem „cześ ć ”. Podjeż dż amy do okna - nie wysiadamy z samochodu, nikt nie patrzy, woł ają nas po imieniu - Alik - foka, Artur - foka, Elena - foka, tylko patrzymy w stronę okno, weź nasze paszporty i wyjdź . Napis na trawniku ł aciń skimi literami - Georgia. Ani sł owa po rosyjsku. Tak, kto pł aci, sł ucha swojej muzyki. Chociaż chyba coś warte jest uratowanie Gruzinó w przez Rosję przed wycię ciem przez Persó w i Turkó w. No dobrze – niech ż yją tak, jak chcą . Nic na tym nie tracimy. Nie mam nostalgii i ż alu za przeszł oś cią – wszyscy dostali to, co dostali. Natychmiast skrę ć do ormiań skiego punktu kontrolnego Bagra. Tu od razu czujesz, ż e Armenia jest w pobliż u - brak jakiegokolwiek porzą dku, wszyscy wspinają się w stadzie, zaró wno cię ż aró wki, jak i samochody, mó j mą ż spotkał jakiegoś Ormianina, gdy my staliś my, zaczę liś my rozmawiać . Okazał o się , ż e są znajomi z miejsc walk, aw czasie wojny byli na ogó ł w pobliż u. Udzielił nam rady - gdzie pł acić te same 70 dolaró w za samochó d przy wjeź dzie, nawet, moż na by rzec, przekazywał go z rą k do rą k, komu - poś rednikowi, biznesmenowi, nie wiem, ale jego pomoc okazał a się pomocna, bo po klepaniu pieczę cią w paszporcie - osobno dla mnie i dziecka wysiedliś my z samochodu, a dla niego osobno - w ogó le zaczę ł o się pandemonium, potem mó j mą ż powiedział , ż e komputer w odprawie celnej niedawno zepsute, wię c był a taka kolejka - a kto wchodzi a kto wychodzi, wszyscy w tym samym budynku z dokumentami na samochody, pienią dze, ubezpieczenie.


W ogó le zapł acił em pienią dze, potem poszedł em do biura ubezpieczeniowego, któ rego podobno nie widać przy odprawie celnej. Ubezpieczenie wydawane jest na co najmniej 15 dni i kosztuje 70 USD, moż na zapł acić w rublach. Od ubezpieczyciela wyszedł już dł ugi biał y arkusz z plombami - to samo ubezpieczenie. Tymczasem jest już godzina 21.30 - a to już kompletna ciemnoś ć , a do Wanadzoru mamy jeszcze 75 km, te 75 km moż na spokojnie pomnoż yć przez 2 - w warunkach gó rskiej drogi i sł abej widocznoś ci, w Armenii tak nie jest. nawet podejrzewają o oś wietlenie drogowe - do domu jechali dokł adnie 2 godziny. Był em już tak zmę czony wszystkim - nie spanie normalnie przez trzy dni, niejedzenie w imię mitycznego spotkania z bliskimi - ż e był o tak samo - spadlibyś my z drogi w przepaś ć , czy bę dziemy tu stać do rano lub po prostu idź . Usiadł em na tylnym siedzeniu, a syn do przodu. Znowu zejś cie-wzniesienie-zakrę t - jakie to wszystko zmę czone. Otó ż ​ ​ po ciemku nie widać wysokoś ci gó r i klifó w poniż ej. Zaczę ł o padać , a na drodze nie był o ś wiatł a, czasem tylko nadjeż dż ają ce samochody. Mą ż i tutaj udał o się utrzymać prę dkoś ć poniż ej 80-90. Wreszcie Dzoraget. Myś lał em, ż e bę dziemy mieli drogę przez Przeł ę cz Puszkina - okazał o się , ż e droga przez jaką ś czę ś ć regionu Tavush i Debed.

O czym rozmawiają - jak przybyli, jak się masz, ale ze zgrzytem wszystkich szczegó ł ó w, a impreza gospodarzy jest szczegó lnie rozmowna. Nastę pnie zaczynają się ruchy, wskazują ce na bliski posił ek. Na stole pojawiają się talerze i widelce, dolma jest w kapuś cie i trochę w winogronach. Sery, owoce i oczywiś cie kawa – jak bez nich rozmawiać , kiedy oczy ledwo się otwierają nawet bez tabletek nasennych. Piliś my na spotkanie, potem rodzina siostry uznał a, ż e ​ ​ czas się poż egnać - odeszli, mama mę ż a powiedział a mi - idź , poł ó ż się , ale jak ja nie mogę sprzą tną ć ze stoł u. Zmył am duż o naczyń - był a już.2 w nocy i to po rustykalnie, czyli bez bież ą cej wody. Mycie z umywalki w ten sam sposó b w rustykalny sposó b, a mą ż i matka zostali sami.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
въезжаем в дарьяльское ущелье
дарьяльское ущелье
КПП Верхний Ларс
крестовый перевал
грузия. здесь остановились покушать
ванадзор
мингеачуринское вдхр
казбек
выезжаем из дарьяли
Podobne historie
Uwagi (8) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara