Recenzja biura podróży (Moskwa)

Informacje zwrotne na temat touroperatora (klubu) La Costa. 17.02.2011 Moskwa. PILNIE!!!!

Autor:
Data zakupu usługi: 17 luty 2011
Pisemny: 18 luty 2011
1.0
Biuro podróży: (Moskwa)
Typ usługi: другие услуги

Znajomość: Banalne. Lotnisko Domodiedowo”. Wyjazd na odpoczynek. Resepcja. Czas ziewać. Kobieta podeszła i zaproponowała udział w losowaniu nagród z La Costa. Zgodziłem się, a następnego dnia zapomniałem już o wakacjach, a moja żona i karta zostały wyrzucone… Półtora miesiąca później: telefon na komórkę z wiadomością o wygranej (telewizor, aparat fotograficzny , certyfikat na kwotę 1000 euro - ten podobno zostanie wylosowany bezpośrednio na prezentacji!Sceptycznie podchodziłem do tej wiadomości: nie do końca wierzę w wszelkiego rodzaju darmowe rysunki i prezenty, a przez półtora tygodnia wszelkimi możliwymi sposobami, pod byle pretekstem odmówiłam udziału w prezentacji, na której obiecano mi przynajmniej prezent. Wszystko to z winy naszej osoby za „gratisy”, choć trudno mi się do nich przypisać (nie mam miał w swoim życiu takie historie jak „MMM”).

Wewnętrznie oparłam się tej obietnicy, ale dziewczyny z call-center pracują bardzo pewnie według wcześniej przygotowanych fraz (w sensie dawania obietnic) – to tylko „piosenka”. W ogóle w końcu namówili mnie (wielkie witam dla Angeliki Tsarevy), żebym przyjechała z żoną (taka zasada) na tę prezentację.

Prezentacja. Miejsce, w którym przeprowadzono tę „akcję” (nie mogę powiedzieć inaczej) jest dość tajemnicze, na podwórku torów kolejowych w rejonie Dworca Białoruskiego. Budynki całego kompleksu najprawdopodobniej należały w niedalekiej przeszłości do warsztatów produkcyjnych, jeszcze zbudowanych w Związku Radzieckim. Tak czy siak. Wewnątrz należy zauważyć, że jest dość wygodny i reprezentacyjny.

W hali, w której odbywała się rejestracja i przesłuchanie, znajdowało się wiele osób, które czekały na zaproszenie na prezentację (przedstawiciele nazywają to wakacjami klubowymi, gdzie starają się wszelkimi możliwymi sposobami, aby od razu poznać nastrój do podjęcia decyzji o dołącz do klubu, co też jest irytujące !!!!)

Nadeszła nasza kolej: Miła dziewczyna z uśmiechem i uściskiem dłoni przedstawiła się jako Katerina, przed wejściem na salę prezentacyjną została poproszona o wyłączenie telefonów (nie rozumiem w jakim celu - głośna muzyka zagłuszała nie tylko wołania, jeśli były słyszane, ale także rozmowa przy stole...) . W trzeciej minucie rozmowy byłem już gotowy wstać i wyjść i prawie to zrobiłem (poproszono nas o odpowiedź: czy dziś jesteśmy gotowi podjąć decyzję o dołączeniu do klubu z wpłatą środków !!!!

), ale od razu, z podniesioną ręką naszego konsultanta, na ratunek przyszedł inny, podobno bardziej psychologicznie przygotowany i wprowadził nas na bardziej umiarkowaną orbitę do rozmowy… i tak było 3 lub 4 razy. Padały pytania: o nasze wakacje za granicą (jedyne przyjemne wrażenie w naszej rozmowie), przy ciągłym zainteresowaniu naszym dobrobytem (ile? Ile? Ile, ile? Ile mogą kosztować nasze wydatki?) Następnie te liczby zostały podane za ewentualną kalkulacja naszych wakacji. Bardzo zabawnie było ich oglądać (3 lub 4 osoby zgłosiły się do nich jako konsultanci), ich reakcja, gdy nie przyszliśmy do ich propozycji, prześlizgiwały się nieukrywane nuty irytacji.

Trzeba było natychmiast wyjechać, ale już zaczynało się ciekawić: jak to wszystko się skończy. Kiedy próbowałeś wstać i wyjść, natychmiast się wstydzili, że są niecywilizowani i tak dalej.

Generalnie skończyło się to tak: na kolejnym kręgu opowieści o tym, do czego klub jest dobry i jaka jest jego opłacalność, i tak dalej.

A odpowiadając na pytanie „Dlaczego nie możesz znaleźć jakichś 40 tys.” Po raz kolejny odpowiedzieliśmy, że nasze plany nie pokrywają się z Twoimi i dlatego ten spektakl musi zostać zrealizowany. Wstali i wyszli. Wyjechali bez prezentu, który najwyraźniej nie czekał na wielu obecnych, których twarze wydawały się oszukane po tej wyczerpującej prezentacji.

To spotkanie pozostawiło bardzo nieprzyjemne wrażenie. Wygląda na to, że spotkaliśmy się z innym okablowaniem, dość agresywnym marketingowo, z dobrą inscenizacją, rozłożeniem ról i „cygańskim zapachem”.

WNIOSEK: Nie wierzcie oszustom telefonicznym, którzy w subtelny sposób próbują zainspirować dzwoniącego szczęściem, które rzekomo spadło mu na głowę, zwabić go w bajkę o dobrym życiu. Nie myśl o "darmowym"!!! Ser za darmo, tylko w pułapce na myszy.