Autor:
Data zakupu usługi: 19 wrzesień 2019 Pisemny: 13 październik 2019 |
|
Biuro podróży: Аккорд-тур Туроператор (Lwów) Typ usługi: экскурсионный тур |
Wrócił z trasy „Przygoda niespokojnych lub jeszcze bardziej Włoch + San Marino!” i chcę podzielić się swoimi wrażeniami, aby ludzie nie dali się nabrać na fałszywą reklamę. Oczywiście moja recenzja zostanie usunięta, ale opublikuję ją tam, gdzie ją znajdę.
To była czwarta podróż autobusem Accord. Wcześniej byli w 2004 r. na Węgrzech, 2011 r. w Paryżu i 6 krajach Europy Środkowej, 2018 r. w Grecji. Dlatego śmiało mogę powiedzieć, że wraz z rozwojem firmy gwałtownie rośnie także pogardliwy stosunek do turystów. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze w 2011 roku kierowcy w białych koszulach i krawatach w czystym i zadbanym autobusie przygotowywali dla nas kawę i herbatę na przystankach. Albo spotkali się na dworcu za darmo. Tak więc historia mojego związku z Accord nie kończy się w tym roku zbyt ładnie. Są inni operatorzy, choć są drożsi, szanują swoich turystów. Może będę jechał rzadziej, ale bez negatywnych emocji.
Teraz w porządku, jak w opisie.
Muszę powiedzieć, że opisy są bardzo poetyckie, dużo emocji, zero informacji i niewiele bardziej prawdziwe.
Stacja przesiadkowa - terminal A. Wczesny jesienny poranek. Ciemno, deszcz, kałuże, ciężka walizka. Idę na parking, widzę długą kolejkę rozpędzonych autobusów. Idę z walizką, oddychając spalinami, próbując znaleźć upragniony talerz. Nie ma tablic! Jeden kierowca miał otwarte okno, pytam. „Idź na przód kolumny”. Na początku kolumny również nie ma żadnych znaków, nie widać osób towarzyszących, sprawdzających listę. Widziałem wybredny tłum ludzi składających walizki do bagażu. Pytam: „do terminala A?”, ktoś odpowiedział: „Wygląda na to”. Spakowałam walizkę, nagle ktoś znów krzyknął: „W tym autobusie już nie ma miejsc, przesiadaj się do innego!”
Ledwo wcisnąłem się do innego autobusu.
Myślałem, że za 1,5 godziny na terminalu opamiętam się, zjem śniadanie. Ale nie! Na terminalu ludzi, jak w transporcie publicznym w godzinach szczytu.
Do toalety jest kolejka na pół godziny, stoły w bistro są zajęte, a jedzenie prawie w całości zjedzone. Potem okazało się, że tego dnia odjechało 50 autobusów z różnicą minut. Jak można tak planować, skoro terminal nie jest przeznaczony dla tylu osób?
Ale nadal naiwnie wierzyłam, że wsiadam do autobusu, zjem jedzenie zabrane z domu, w termosie była jeszcze herbata. Specjalnie zarezerwowałem miejsca za drugimi drzwiami ze stołem. Ale nieprzyjemne niespodzianki na tym się nie skończyły. Autobus okazał się mieć jedne przednie drzwi, a drugie z tyłu otwierano kluczem z zewnątrz. Mówię o bezpieczeństwie. Nie daj Boże, w nagłym wypadku mijalibyśmy się, próbując wysiąść z autobusu. Autobus jest ciasny, nie ma składanych stolików, górne półki nie mają drzwi. Tych. Nie ma gdzie postawić rzeczy, których potrzebujesz w drogę, coś ciągle spadało ci na głowę z tych półek.
Osobna piosenka o klimatyzatorze. Albo się udusiliśmy, albo zamarliśmy.
Albo nawet tak: pierwsze rzędy nałożyły wszystko na siebie, a środkowe zdjęły wszystko, co było możliwe. Kierowcy odpowiedzieli na nasze narzekania, że nic nie da się zrobić. Dlaczego taki wrak miałby latać?
Spieszyliśmy się do granicy, więc nie zatrzymaliśmy się na przekąskę, dostaliśmy 15 minut na pójście do toalety. W tym samym czasie na parkingach stały inne autobusy, w damskiej toalecie były długie kolejki i te 15 minut. było ich bardzo mało. Wszystko denerwuje, a kto zna kobiecą fizjologię, to na nerwach okazuje się to jeszcze wolniej ((
Staliśmy na granicy 4,5 godziny, choć przed nami było niewiele samochodów. Węgrzy po prostu się nie spieszyli. Oczywiście, i „mają urazę” do Porozumienia. Muszę powiedzieć, że chyba 6 razy przekraczałem tę granicę i pierwszy raz od tak dawna.
Ale jednocześnie towarzysząca Kateryna Litwinienko stwierdziła, że to „normalne”.
Do Budapesztu dotarliśmy o północy. Oczywiście nie było mowy o jakimkolwiek statku na Dunaju i nieograniczonym szampanie.
Powstaje pytanie: skoro 4,5 godziny to norma + droga do i od granicy, to po co ta przynęta łódką? Zaprojektowany dla naiwnych prostaków.
No to tyle, granica już za nami, Włochy się zbliżają, może teraz nie będziemy się aż tak spieszyć? Okazało się, że trasa nadal nie jest przemyślana, nadal nie ma przystanków na przekąski, tylko 15 minut. na toaletę, co było za mało, bo we Włoszech prawie wszędzie są nie więcej niż 3 kabiny.
Przekąski to zupełnie inny problem. W trasie nie dano nam takiej możliwości. Po wycieczce można było czasem zjeść w wolnym czasie, ale nie zawsze tak było. Zawsze coś nam brakowało. A ludzie dociekliwi, tacy jak ja, którzy brali prawie wszystkie wycieczki, nie mogli nawet marzyć o wolnym czasie.
Ale jestem doświadczonym turystą i nosiłem ze sobą pół walizki z jedzeniem. Tak więc podczas tej podróży (po raz pierwszy od 17 lat moich zagranicznych podróży) prawie wszystkie hotele były bez lodówki! W ciepłych Włoszech pół walizki z jedzeniem musiało zostać wyrzucone ((
Pamiętam, że w 2011 roku na wycieczce do Europy Środkowej jedliśmy śniadanie przez godzinę, żeby było lepiej i wystarczyło na cały dzień. Na tej wycieczce dostaliśmy nie więcej niż pół godziny na śniadanie i wymeldowanie. Prosta arytmetyka: ekspres robił średnio 1 filiżankę kawy przez pół minuty. Jest nas 44. ostatnia osoba, która przyszła na kawę, miała 8 minut na śniadanie.
Wielu szczerze mówiło Katii, że po śniadaniu fajnie byłoby usiąść i pomyśleć o toalecie, ale nikt nie przejmował się twoimi problemami fizjologicznymi. A z "trzpieniem" były problemy, bo śniadania były bardzo słabe. Ponownie w Paryżu w 2011 roku powiedziano nam, że śniadanie we Francji to kawa i rogaliki, ale Accord zgodził się na ulepszone śniadanie dla swoich turystów. We Włoszech z zazdrością patrzyliśmy, jak Polacy na naszych oczach zjadają pełne śniadanie. Katya powiedziała: „Zapłacili dodatkowo”. Dlaczego nikt tego nie zasugerował?
W pierwszym włoskim hotelu tranzytowym był asortyment jedzenia, ale jak się okazało, było to obliczone. Pierwszy, który przyszedł na śniadanie, zgodnie z egipsko-tureckim zwyczajem, zaliczył pełne talerze, a ostatni nic nie dostał! Kelnerzy wzruszyli ramionami, nie mówiąc nic więcej. Dlaczego nikt nie został ostrzeżony? Dlaczego eskorta w końcu przyszła do jadalni i nie uregulowała tych kwestii? Dopiero po fakcie, na moją prośbę, złożyła oświadczenie.
W hotelu w Rzymie na ogół na śniadanie były tylko słodkie herbatniki, soki, kawa. Osoby z niezdrową trzustką nie miały w ogóle nic do jedzenia. Pierwszego dnia nie wolno nam było zjeść śniadania bez przewodnika. Ale ona, jak zawsze, pojawiła się na końcu i tylko stwierdziła fakt. Dlaczego nie zostali o tym ostrzeżeni?
Dlaczego hotele są generalnie niespodzianką, często niezbyt przyjemną? W Rzymie hotel był kompletnym wrakiem. Nic nie działało: suszarka do włosów, drzwi prysznica odpadły przy próbie pchnięcia.
Przez dwa dni próbowałem nakłonić administratora do wyczyszczenia odpływu pod prysznicem. Myte po kostki w wodzie, ryzykując złapanie grzyba.
No dobrze, życie można doświadczyć, podróżuję z namiotami. Dla mnie najważniejsze jest przygotowanie się na trudności. Po 3 wycieczkach Accordem nie byłam przygotowana na złe niespodzianki.
Porozmawiajmy teraz o pięknych Włoszech, do których marzyłem od czasu wykładów z historii sztuki w Instytucie Żelaznej Kurtyny.
Pomóż zobaczyć i pokochać przewodniki po kraju. Odniosłem wrażenie, że są wybierane bez castingu, chyba kto poprosi o mniejsze pieniądze. Ponieważ byli zarówno wspaniali inteligentni przewodnicy, jak i szczere hacki.
W Weronie pewna pani niosła taką zamieć, że poczułem się jak piątoklasistka w szkole dla umysłowo upośledzonych. I, drodzy menedżerowie, jakoś przekazujecie przyszłym przewodnikom, że chociaż jesteśmy (do tej pory) rosyjskojęzyczni, to jesteśmy Ukraińcami.
Że ZSRR już dawno odszedł, daleko nam do przyjaznych stosunków z Rosją, a historia Ukrainy bardzo różni się od rosyjskiej.
W Sirmione dziewczyna była bardzo piśmienna, ale wyraźnie chciała się bronić w naszym imieniu. Katia poprosiła ją o godzinną wycieczkę i 1,5 godziny wolnego czasu. I powiedzieliśmy, że chcielibyśmy mieć czas na kąpiel w jeziorze, gdy słońce jest ciepłe. Ale stwierdziła, że ma 2 godziny materiału i zamierza o wszystkim mówić. Jednocześnie trudno było jej mówić w biegu i prawie cały czas staliśmy, ale chcieliśmy więcej zobaczyć i przejść. Gdy nie mogliśmy tego znieść, przeprosiliśmy, że wyjeżdżamy i zapytaliśmy o drogę na plażę, młoda dama się obraziła, widzicie, i nie wskazała drogi. A czasu na cudzołóstwo pozostało bardzo mało. Resztę czasu poruszaliśmy się w biegu, m.in. wspinaliśmy się na wieże twierdzy. Musisz być w dobrej formie fizycznej!
Kiedy zauważyłem Katii, że nie podróżowałem tak daleko, żeby stać na wycieczkach, odpowiedziała mi: „Nikt cię nie trzyma, idź, gdzie chcesz”. W porządku? Płacić za wycieczkę 38 euro i cudzołożyć? Och, bardzo podobny do akordu! Powtórzyła to zdanie nie raz i nie tylko mnie.
O planowaniu wycieczek. Watykan i Trastevere przydzielono prawie tyle samo czasu. Zupełnie taki sam! Galopowaliśmy obok arcydzieł sztuki światowej, słuchając anegdot i osobistych wrażeń narcystycznego Aleksieja. A potem, zmęczeni i głodni, wędrowali po Zatybrzu, zazdroszcząc tym, którzy siedzą przy stołach licznych kawiarni. Trastevere jest bez wątpienia romantyczne, ale nie ma tu tak wielu atrakcji! Może daliby nam czas wolny i możliwość siedzenia w kawiarni?
Przeznaczono dzień dla pięknej Florencji. Nie zdążyliśmy zobaczyć wszystkiego, co chcieliśmy ((a tego samego dnia zaplanowana była wycieczka do Pizy i Sieny. I albo - albo.
Pojechałbym tam i tam, ale dlaczego jestem tak ograniczony?
Byliśmy w San Marino bardzo długo, choć nie ma tam wiele do zobaczenia. Narzucili nam degustację, abyśmy mogli coś kupić. Wjechali jak bydło do ciasnej przestrzeni i sprzedali coś po bardzo wysokich cenach. Nie możesz być tak otwarty! Po pół dnia w San Marino okazało się, że mieliśmy tylko 1,5 godziny pobieżnej wycieczki do Bolonii bez pójścia na uniwersytet i bez czasu wolnego. Bo przed 23.00 trzeba dojechać do hotelu. Kto tak planuje? Bolonia to piękne, duże stare miasto. I przebiegliśmy przez to, nie widząc większości zabytków. Pomimo tego, że wycieczka została skrócona zarówno czasowo, jak i merytorycznie, o zwrot pieniędzy nie było mowy.
Tych, którzy nie pojechali do Bolonii, wysadzano w supermarkecie. Chciałam też przywieźć kilka smakołyków z Włoch, ale napięty harmonogram wycieczek nie dawał mi możliwości zrobienia zakupów.
I tu oczywiście wolałam choć trochę zobaczyć Bolonię. Dlaczego nie dać wszystkim możliwości pójścia do supermarketu?
I kolejna zła historia. Było ich więcej, ale nie ma siły, by ponownie tego doświadczyć.
W autobusie, który przewoził ludzi z Florencji do Pizy, po drodze przebita została opona. Katia powiedziała: „Droga jest drogą”. Ale powiedz mi, jak możesz to zrobić na autostradzie? Może autobus nie był gotowy? Jak powiedział nasz turysta, doświadczony kierowca: „Nie ma co kupić chińskich opon”.
Czekaliśmy na nich 5 godzin, a gdy dotarliśmy do hotelu, mieliśmy 2 godziny na spanie! A na jutro zaplanowano 12 godzin wycieczek po Rzymie! I fajnie by było, gdybyśmy czekali na nich we Florencji, bo inaczej zabrali nas na jakieś podwórka, na których nie ma kawiarni, toalet, żadnych zabytków w pobliżu! Zaznaczono krzaki))
I nikogo nie zdziwiła pożegnalna „nuta dyskomfortu”.
Przy wjeździe do Lwowa Katia oznajmiła, że w terminalu A odbywa się wesele i kto chce tam spędzić czas, zanim pociąg nie odjedzie. Znam cię, maleńka!
Łyżka miodu w beczce ze smołą. Wbrew porozumieniu Włochy zachwycają i inspirują! Włosi są przyjaźni i uważni. Czego nie można powiedzieć o towarzyszącym Accord. Wielcy profesjonaliści, którzy kochają swoją pracę i ludzi, wspaniali przewodnicy Liliana w Wenecji oraz Maxim w Tivoli i Orvieto, pomogli zakochać się w tym kraju i jego mieszkańcach. Podziękuj im!
Również podziękowania za pobyt dla personelu dyżurnego w hotelu na Efremovej 7. Kiedy skończył się zarezerwowany czas, schronili mnie w holu, poczęstowali herbatą i zajęli się mną jak w domu. Shira podyaka!
I na koniec chciałbym życzyć właścicielom firmy Accord szybkiej ruiny, bo tak ciężko nad tym pracują!