RPA: safari, Mandela, czarno-białe… Wszędzie dalej!

10 Marta 2014 Czas podróży: z 25 Grudzień 2013 na 15 Styczeń 2014
Reputacja: +189.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Podziwiam bardzo niewielu ludzi w moim ż yciu. I nie chodzi o to, ż e jestem cynikiem i niezdolnym do cieszenia się z osią gnię ć innych ludzi, po prostu bardzo niewielu ludzi wie, jak wł aś ciwie zarzą dzać bogactwem i wł adzą , któ ra nagle na nich spadł a.

Na przykł ad, co dzieje się teraz w Rosji? Ta sama sił a nie chce stracić wł adzy. Niestety w historii naszej cierpliwej Ojczyzny jest wiele takich przykł adó w. Generalnie wyraź nie oddzielam dla siebie poję cia „pań stwo” i „ojczyzna”. Moim zdaniem to są ró ż ne rzeczywistoś ci. A to, co jest waż ne dla pierwszego, jest zupeł nie oboję tne dla drugiego.


Czasami zadajesz sobie pytanie - co bym zrobił w miejscu....? Na wielokropku moż esz, drogi czytelniku, umieś cić absolutnie każ de imię , któ re ma dla ciebie znaczenie. I tutaj waż ne jest, aby zrozumieć , gdzie mieszkasz - w „pań stwo” lub w „Ojczyź nie”. Napisane krzywo, ale tylko po to, by przekazać znaczenie leksykalne. Teraz, jeś li nie masz wł adzy, jesteś nikim. Pytanie brzmi, czy chcesz być „nikim”. Ja nie. Moja gł owa mi na to nie pozwala. A czasami chcesz. . . Wiem, ż e to przejaw sł aboś ci, ale… wszyscy jesteś my ludź mi z naszymi sł aboś ciami, zaletami, niedocią gnię ciami, myś lami, doś wiadczeniami i wieloma innymi atrybutami neurotycznej gł owy wspó ł czesnej rosyjskiej rzeczywistoś ci.

Kiedy planował em wyjazd do RPA i są siednich krajó w afrykań skich, moje ż ycie toczył o się zgodnie z tym, do czego był em od dawna przyzwyczajony. Nie powiem, ż e absolutnie wszystko mi odpowiadał o, ale starczył o mi na chleb ze skondensowanym mlekiem. W tej chwili, a mianowicie 23 lipca trzynastego roku, wszystko się skoń czył o. Budż et ograniczył finansowanie wielu projektó w, od któ rych uzależ nił em się tak bardzo, ż e nie wyobraż ał em sobie bez nich ż ycia. Jesień też nie był a ł atwa - wydano osł awioną ustawę o Rosyjskiej Akademii Nauk, któ ra unieważ nił a i tak już bezsensowne istnienie wspó ł czesnej nauki rosyjskiej. Có ż , to wszystko dosł ownie spadł o na ż aden sezon budowlany.

Wię c co robić ? Wię kszoś ć wyjazdu był a opł acona, niczego nie zmieniał em. Trudnoś ć polegał a na wyborze najdogodniejszej trasy: albo nie był o odpowiednich biletó w, albo trasa się nie ustawiał a, był y przestoje, albo nie moż na był o odwiedzić tej lub innej atrakcji. Ogó lnie w sieci nie ma zbyt wielu informacji o Afryce. Pomocne są fora australijskie i angielskie, na któ rych przynajmniej moż na się czegoś nauczyć .

Tak wię c trasa jest taka. Johannesburg to miasto z niczego, maksymalnie jeden dzień . Punkt tranzytowy dla wszystkich podró ż y w RPA i krajach są siednich. Cape Town – dzień na miasto, dzień na Przylą dek Dobrej Nadziei, Cape Point, kolejne 2 dni na drogę ogrodó w. Postanowiliś my odwiedzić Zimbabwe, zobaczyć Wodospady Wiktorii, Chobe Park w Botswanie, Kruger Park w RPA i Zambię . Na koniec odpoczynek w lokalnym Soczi – Durbanie.


Loty. Tam - tylko na Emirates. Wysoki jak zawsze poziom obsł ugi, przystę pne ceny, szykowne deski, bezpieczne. Bilet w obie strony kosztuje 3.000 rubli na osobę w klasie ekonomicznej, 12.000 rubli w klasie biznes. Wykupiliś my opcję mieszaną - kró tkie loty z (i do) Dubaju latał y w klasie ekonomicznej, do odległ ego miejsca - w RPA - w klasie biznes. Na trasie jest wielu alternatywnych przewoź nikó w (Qatar Airways, Etihad, Lufthansa, Turkishi i inni), ale albo ceny są wysokie, albo dł ugie poł ą czenia, albo niewygodny rozkł ad.

"Wewnę trzny". Spoś ró d godnych tylko South African Airways narodowe linie lotnicze Republiki Poł udniowej Afryki mają umowę code-share z Emirates, któ ra umoż liwia odprawę na swoje loty. Ceny są rozsą dne, na przykł ad lot Joburg - Kapsztad kosztuje 3000 rubli z wczesną rezerwacją . Deski są dobre, nowe, obsł uga to solidna czwó rka. Klasa biznes jest raczej sł aba, ale o tym poniż ej.

Generalnie pod koniec grudnia był em wykoń czony. Zaró wno fizycznie, jak i psychicznie. Moi szefowie w nadziei na zaoszczę dzenie pienię dzy przeł oż yli korporację z 21 grudnia - sobota na ś rodę - 25 grudnia. A ja po prostu muszę odlecieć . Z powodó w politycznych moje niestawienie się został o ocenione jako wielka zdrada i za czasó w Stalina karane egzekucją . Muszę iś ć .

O 17:30 wyszedł em z domu. Zostawił em walizki innym czł onkom naszej zał ogi, aby nosić je ze sobą w otoczeniu pijanych kolegó w po prostu „nie brzę czenie”. Nasz zespó ł siedział w skromnej restauracji w strefie metra Dinamo. Nastró j jest zimowy, sylwestrowy, ale nudny. I wszyscy. Chociaż przez cał y rok firma grał a dobrze. Po kilku godzinach zabawy pojechał em taksó wką do Domodiedowa. Im czę ś ciej latam z tego lotniska, tym bardziej rozumiem, ż e mi się nie podoba - loty do guest-pracownikó w wszystkich narodowoś ci, tł umy „regionalistó w” krzyczą cych „Tagiyil”, bele i styl ubioru „Back to 90eeeeee” irytują przecię tny pasaż er. Pró ż noś ć - jednym sł owem nie ma nic do dodania.

Na lotnisku szybko przeszliś my wszystkie procedury, aby Twó j posł uszny sł uga odprawił się z wyprzedzeniem na lot. Przy kasach mił a pani dał a nam przywieszki na bagaż rejestrowany do Johannesburga i ż yczył a mił ego lotu. Wszystkie inne procedury też przebiegają bez problemó w, jednak przy kontroli migracji grupa mieszkań có w Azji Centralnej dowiedział a się czegoś ze straż ą graniczną .


Lot EX 132 przez rok i miesią c obsł ugiwał najwię kszy samolot ś wiata – A380, któ rego 45 ze 120 wyprodukowanych egzemplarzy kupił y linie Emirates, a tyle samo zamó wiono od gó ry. Pierwszy raz poleciał em nim w 2010 roku z Sydney do Dubaju i od tego czasu jestem stał ym pasaż erem tego „kolosa”. Odchodzi, oczywiś cie, na dł ugo, mocno, ale po cichu. Kabina jest doś ć wygodna, nawet w klasie ekonomicznej. Nie lubię tylko jednego – dł ugiego wsiadania i wysiadania pasaż eró w. Zwł aszcza jeś li lecisz na ogonie, kiedy dotrzeć na miejsce, musisz przejś ć przez 50-70 rzę dó w z 400 pasaż erami siedzą cymi na swoich miejscach. A kiedy cał y ten tł um wychodzi i „blokuje” na 30 minut usł ugę migracji przecię tnego lotniska, jest to ogó lnie trudne.

Wystartowaliś my o dwudziestej drugiej nad ranem 26 grudnia 2013 z 30-minutowym opó ź nieniem. Na są siednich krzesł ach schludnie usadowili się faceci z grupy Na-na, któ rzy aktywnie pili piwo w Irish Pubie na parterze lotniska. Nawiasem mó wią c, obsł uga w pubie to C z minusem - kelner, któ ry przyją ł od nas zamó wienie, po prostu go nie zł oż ył . Wszystko jest lepsze z obsł ugą na pokł adzie - jedzenie jest cał kiem przyzwoite, w samolocie oczywiś cie napoje alkoholowe i bezalkoholowe są w magazynie. Zarezerwował em dla nas miejsca w pierwszym rzę dzie kabiny, aby wygodnie był o latać . W Emiratach takie miejsca są bezpł atne, ale rzadko są przydzielane. Dzwonił em już kilka razy do biura linii lotniczych i opowiadał em jaką ś historię o tym, dlaczego potrzebuję tych miejsc, aby bez są siadó w z przodu. Udał o się trzy razy.

Cztery i pó ł godziny cią gnę ł y się dł ugo, nawet z alkoholem we krwi. O szó stej rano wylą dowaliś my w Dubai International, lotnisku, któ re znał em jak wł asną kieszeń . Wszystkie procedury przeszliś my szybko i już.30 minut po wylą dowaniu jedliś my ś niadanie w kawiarni Giraffe (ś rednia). Wszyscy byli wykoń czeni jedzeniem – dzię ki projektantom ergonomii lotniska – w terminalu jest duż o rozkł adanych foteli, na któ rych moż na spać . Szybko minę ł y trzy godziny.

Drugi lot, EK763, obsł ugiwał Boeing 777-300ER, najwię kszy na ś wiecie dwusilnikowy samolot szerokokadł ubowy. Nasz lot ró wnież wystartował z pó ł godzinnym opó ź nieniem, o 10.45. To był chyba mó j najgorszy lot z Emirates. Po pierwsze karmił y się tylko raz na 8 godzin. Nawet nasze „sowieckie linie Aeroflotu” są czę ś ciej karmione. Po drugie, stewardesa zlitował a się nad moją whisky, a raczej delikatnie powiedział a, ż e ​ ​ to koniec. To prawda, ż e ​ ​ godzinę pó ź niej inna stewardesa znalazł a dla mnie butelkę , a nie jedną , jak sam widział em. Sen nie był silny i nie trwał dł ugo. Dziwne dlaczego, zwykle w samolotach ś pię jak susł y po deszczu. ?


W Joburgu wszystko jest szybkie. Niespodziewanie szybko. Lotnisko O. R. Tambo” nosi imię najbliż szego wspó ł pracownika Nelsona Mandeli, któ ry zmarł trzy tygodnie temu. (autor - Oliver Tambo). Nie musisz wypeł niać formularza imigracyjnego. Afrykanie są uś miechnię ci i przyjaź ni. Wydał em wizę w Moskwie w 3 dni, wrę czają c mał ą paczkę dokumentó w i stoją c w kolejce do ambasady przez pó ł godziny. W wymiennikach kurs jest zł y, niezależ nie od kwoty wymiany pł acisz prowizję - 250 ZAR (okoł o 750 rubli). W mieś cie jest problem z wymianą walut – banki są zamknię te, ś wię ta boż onarodzeniowe, w koń cu nie ma „handlarzy – kantoró w”, bankomaty są rzadkoś cią . Ogó lnie rzecz biorą c, dwa obszary nie są rozwinię te w RPA - wymiana walut i transport publiczny (taksó wki, autobusy, pocią gi itp. ).

Joburg wcale nie jest interesują cy. Jego gł ó wną cechą jest to, ż e jest to najwię ksze miasto na ś wiecie, poł oż one nie na wybrzeż u oceanu, morza, jeziora, rzeki (ogó lnie wszystko zwią zane z wodą ). I to wszystko – na tym jego „wyją tkowy” (w cudzysł owie! ) potencjał wyschną ł . ?

Przy wejś ciu wzię liś my taksó wkę typu „oficjalna”. W rzeczywistoś ci „bombowy ł otr” ze skrę conym licznikiem. I nie ma innej opcji. Nic. Brak pocią gu, autobusu, legalnej taksó wki. Licznik tego goś cia krę cił się z taką prę dkoś cią , jakbyś my lecieli samolotem z taksometrem. Przejazd 20 kilometró w kosztował.500 randó w (1700 rubli) - nierealistycznie duż e pienią dze dla RPA. O tym, ż e są to oszuś ci, przeczytał em na forum kilka dni pó ź niej. Dla poró wnania spotkanie przedstawiciela naszego hotelu na lotnisku kosztował oby 300 randó w (1000 rubli), a moż na zapł acić kartą , w przeciwień stwie do „przekupni”, któ ry wymagał tylko „gotó wki”.

Hotel Reefs w Downtown to nasza pierwsza przygoda w RPA. Kiedy szukał em hotelu w centrum, „rezerwacja dot com dał a mi ten konkretny hotel w centrum. W sieci był o niewiele informacji i zarezerwował em to za cenę bezzwrotną . W rezultacie, kiedy miesią c pó ź niej „zbierał em” informacje o mieś cie, zdał em sobie sprawę , ż e nie mieszkam w centrum i nie w dzielnicy biznesowej, ale w miejscu pracy z lokalną klasą robotniczą . Potwierdził y to widoki z okna samochodu. O szó stej po poł udniu na ulicy nie był o nikogo, z wyją tkiem kilku podejrzanych Murzynó w na rogu domu naprzeciwko. Ale był y plusy - dostaliś my stosunkowo dobre pokoje w klasie biznes w cenie 3800 rubli za dwie noce. W popularnych „gł ó wnych” obszarach Sandton i Rosebank przecię tny hotel bę dzie kosztował dwa razy wię cej.


Poszliś my na pierwsze pię tro, nieprzyjazny konsjerż zasugerował , abyś my udali się na trzecie pię tro do recepcji w celu rejestracji. Oczywiste jest, ż e walizki trzeba był o „przecią gną ć ” sami. Przy wejś ciu mrugnę ł a do nas ze smutkiem mocno zniszczona sztuczna choinka. Za barem stał Ralph, doś ć pulchny mł ody czarny facet. Dł ugo przeszukiwał swó j system w poszukiwaniu numeró w rezerwacji, po czym niechę tnie opowiadał o tym, co ma hotel. W zasadzie nic! Bar za recepcją był zamknię ty. Na parterze znajduje się stoł ó wka - kawiarnia, w któ rej serwują obrzydliwe ś niadania. Ponure ś wiatł o bardzo dobrze opisywał o nasz stan - dojechaliś my w b. . . y. W takich momentach zawsze staram się być pozytywnie nastawiony, wię c zachę cał em siebie i innych czł onkó w zespoł u. 50 kropli zakupionego w Dubaju JD Silver znacznie poprawia pozytywne nastawienie. Obowią zują cy rekonesans wykazał , ż e po ulicy lepiej nie chodzić – jest to niebezpieczne. Musisz udać się do tych bardzo „duż ych” obszaró w, któ re znajdują się na pó ł nocy miasta (jesteś my na poł udniu! ). Taksó wka nie dział a - dzień wcześ niej był o katolickie Boż e Narodzenie.... I naprawdę , dlaczego? Mał o prawdopodobne, ż e ktokolwiek bę dzie chciał gdzieś pojechać , wszyscy bę dą siedzieć w domu i patrzeć przez ciemne okna na ponure miasto…. Ralph zaproponował , ż e za skromne 250 ZAR zawiezie nas hotelowym samochodem na plac Nelsona Mandeli, najwię ksze centrum handlowe w kraju, znajdują ce się w okolicy Sandton: „Jeś li cokolwiek jest dziś otwarte, to jest to centrum handlowe! ”. Nie był o opcji, zgodziliś my się .

Przy wejś ciu czekał o na nas perł owe szare, przystojne BMW-745 z kierowcą za kierownicą . Facet miał na imię Comfort i bardzo mu odpowiadał . Facet był bardzo przychylny, ale nie nachalny. Opowiedział o hotelu, o ż yciu w mieś cie, o Nelsonie, o przestę pczoś ci, o dziewczynach, chł opcach, samochodach, zwierzę tach, safari, obecnym rzą dzie, wł asnej rodzinie i nie tylko. A wszystko to w 25 minut. ? Niewiele pracował o na Placu Nelsona Mandeli, ale na szczę ś cie dla nas na centralnym placu tego centrum handlowego, gdzie pomnik czł owieka, od któ rego imienia pochodzi, znajdował o się kilkanaś cie restauracji. My wybraliś my owoce morza - instytucję o nazwie Montego Bay. Po gł odnym wieczorze i jedzeniu samolotowym - bardzo godne - talerz owocó w morza dla dwojga kosztuje 1000 rubli, a waga dania to okoł o 1.5 kg. Ogó lnie wieczó r był udany. Otaczali nas bardzo zacni ludzie - cał e beau monde mieszkają ce w dzielnicy zebrał o się w tych miejscach, aby przeką sić i omó wić zbliż ają ce się spotkanie w nadchodzą cym Nowym Roku.

Comfort pojechał do domu, gdy jedliś my i sł uchaliś my lokalnych plotek. Zadzwonił em do niego 20 minut przed koń cem kolacji i spotkał się z nami pod pomnikiem Nelsona Mandeli. W drodze powrotnej znowu mieliś my mił ą pogawę dkę przez 20 minut po drodze. Sen, jak rozumiesz, mieliś my jak dziecko przy piersi matki.

Ś niadanie był o niczym. Miejscowa stoł ó wka na parterze nawet nie zaspokajał a potrzeb mał o wymagają cej miejscowej ludnoś ci, już milczę na „ruskich turystó w” kusonych ż yciem. Hotel wcale się nie odż ył , tylko Ralpha zastą pił a jakaś pulchna, ciemnoskó ra dama. Postanowiliś my wezwać taksó wkę i pojechać zobaczyć miasto. Ale… w mieś cie, tak samo jak w hotelu, nic się nie zmienił o. W rogu naprzeciwko byli ci sami dwaj Murzyni, nawet nie przebrali się . Nie jestem pewien, czy w ogó le opuś cili ten „punkt”. Konsjerż został zastą piony tym samym bez uś miechu i nieadekwatnym. Miasto wyglą dał o jak po inwazji zombie. Smutek…. To uczucie unosił o się w powietrzu i któ rego zapach roznosił się po cał ym mieś cie. Poprosiliś my panią w "recepcji", ż eby zadzwonił a do nas taksó wką...duż y bł ą d. . . zadzwonił a do kogoś , ale. . . nikt nie przyjechał . I dwa razy! ! ! Nikt nie chce zarabiać ! Jakoś nie chciał o mi się spacerować po opustoszał ym terenie przemysł owym… Pojawił się pomysł , ż eby zarezerwować samochó d, ale… nie był o internetu. Przez telefon hotelowy nie dodzwoniliś my się ani do Avis – najwię kszego operatora wynajmu samochodó w w RPA, ani do Hertza – mojego wieloletniego partnera w każ dej podró ż y. W Avis i tak odpowiedzieli. Dł ugie doprecyzowanie szczegó ł ó w na drogim moskiewskim telefonie pozwolił o nam ustalić cenę Toyoty Corolla lub jej odpowiednika - dzień kosztował by 350 dolaró w! Nigdy nie spotkał em się z takim „oszukanym” nawet w porywają cych latach 90. , kiedy w Moskwie wszyscy i wszystko zostali zł apani „za gł upca”!


W sumie bez myś lenia! A potem na progu pojawił się Comfort w biał ej koszuli i klasycznych spodniach. Postanowiliś my nie jeź dzić bez celu po pustym mieś cie, ale odwiedzić Lion Park, jedną z najpopularniejszych atrakcji w mieś cie. Komfort zgodził się nas tam dostarczyć , a potem zabrać z powrotem, ale… cenę trzeba był o uzgodnić z concierge. Na jego twarzy był o napisane - "okablowanie", ale. . . nie był o opcji! „1200 ZAR” – jego odpowiedź był a kró tka, a gł os surowy i niekwestionowany. Zgadzamy się . Nasz kierowca przejechał.45 kilometró w w godzinę . Kiedy jechaliś my, pomyś lał em, ż e wczorajszy lot do restauracji, dzisiejsza wycieczka do parku, wieczorem - do restauracji w tym samym regionie, a jutro - na lotnisko bę dą nas wszystkich kosztować sporą zł otó wkę . Okoł o 3000 randó w, czyli 10 tysię cy rubli. Nikt nie chciał pł acić takich pienię dzy. Gdy wszyscy spali, "przeczesał em" Comfort'a do szarego schematu. To proste – milczy o tym, doką d nas zabrał , nie przekazuje czekó w z naszymi podpisami do hotelu, a my dajemy mu 30% zaoszczę dzonej kwoty. Facet począ tkowo się zawahał , ale patrzą c mi w oczy, przyją ł ofertę i był bardzo szczę ś liwy. To zrozumiał e, w koń cu dostał ode mnie 900 ZAR, czyli okoł o 100 zielonych dolaró w. A to jest 1/8 jego miesię cznej pensji. Nieź le jak na pó ł tora dnia.

O 11.20 dotarliś my do Lions Park. Nazwa tego miejsca mó wi sama za siebie – lwy, lwice, gepardy i hieny ż yją tu na specjalnym terenie rekreacyjnym. Na szczegó lną uwagę zasł uguje rzadka okazja do zabawy z mał ymi lwią tkami, któ re są bardzo zadowolone ze wszystkich goś ci. Są dwie moż liwoś ci przyjrzenia się dzikim kotom: wycieczka klasyczna – w godzinę jedziesz autobusem przez niektó re obszary parku i patrzysz na koty, oraz wycieczka Alex – dwugodzinna wycieczka samochodem w towarzystwie sł ynny przewodnik Alex (nie pamię tam jego nazwiska, chę tni mogą pisać „googlować ”). Cena wycieczki z Alexem to 700 randó w, standardowa to 250 randó w. Za 100 randó w od osoby modne jest jeż dż enie samochodem po kilku trasach i obserwowanie dzikich kotó w. Kolejna „Alex Tour” odbył a się o 11.30, ale nie był o na nią miejsc. Kolejna jest o godzinie 14.00, na któ rą kupiliś my bilety. Czas oczekiwania nie poszedł na marne - bawiliś my się wystarczają co z mł odymi, robiliś my zdję cia wszystkim ż ywym stworzeniom, zjedliś my ciasto cytrynowe w lokalnej kawiarni, kupiliś my pamią tki.

Wycieczka rozpoczę ł a się o czasie. Nasz przewodnik kiedyś nawet pracował w Ukraiń skim Mię dzynarodowym Cyrku, któ ry czę sto koncertował w Rosji, wię c znał naszą kulturę z pierwszej rę ki i był bardzo zadowolony widzą c obywateli sowieckich. Już na pierwszym przystanku zobaczyliś my lwią dumę - przystojnego samca, któ rego ś ciskał nasz przewodnik, i jego czteroosobową rodzinę . Dalej czekał a na nas rodzina biał ych lwic, jednak bez lwa, któ rego nie widzieliś my. Alex bardzo profesjonalnie pracował z dzikimi kotami, karmią c je przygotowanym mię sem i podlewają c repelentami. Zdję cia zrobione podczas zwiedzania wielokrotnie zwracają swó j koszt. Wszystkim temu towarzyszą doś ć ciekawe historie o zwierzę tach, parku i po prostu historie z ż ycia Alexa. Bliż ej finał u zobaczyliś my dwa gepardy, z któ rych jeden… odwiedził nasz samochó d i zatę sknie wyjrzał przez okno na tylnym siedzeniu. Emocje są nierealne, drodzy przyjaciele!

Comfort przybył o 16.20, chociaż przed rozpoczę ciem trasy zadzwonił em do niego dokł adnie o 16.00. Zamiast BMW dali nam mercedesa - minibusa, w któ rym wygodnie się usiedliś my. Był y ró ż ne sugestie, gdzie się udać - zaró wno Gold Reef City, jak i okolice Rosebank, ale my wybraliś my wczorajszy plac Nelsona Mandeli, po zmianie restauracji na Ruth Seafood. Powiem wam od razu, moi drodzy czytelnicy, stek z polę dwicy, któ ry zamó wił em w tym lokalu, był jednym z najlepszych z tych, któ rych pró bował em w ż yciu w ró ż nych krajach ś wiata pod wzglę dem smaku. Droga powrotna znaną trasą był a już na BMW w 20 minut w rozmowach o Nelsonie Mandeli. Kierowca chciał dostać swoją premię , ale przeniosł em tę rozmowę na poranek - chciał em sprawdzić , czy mó j nowy znajomy naprawdę wywią zuje się z naszych umó w.


Poranek 28 grudnia był jednym z „niemił ych”. Stał e „pijaczki” na wakacjach coraz czę ś ciej nie sprawiają mi ż adnej przyjemnoś ci. To zabawne, ż e to nie dział a w ż aden inny sposó b: albo mę czysz się po cał ym dniu krę cenia bajgla po bezkresach jakiegoś kraju, albo towarzysz broni uwodzi Cię na szklankę piwa i „impreza” pł ynnie przecią ga się...Przyczyny są ró ż ne. . . Konsekwencje podobne - poranek niemił y. Od wieczora poprosiliś my Comforta, aby przyszedł do hotelu o 8.30 i odebrał nas z lotniska. W recepcji wydrukowali mi czek i… jakie był o moje zdziwienie, gdy razem z 3000 ZAR zobaczył em 500 ZAR! „Wspaniale! ” – pomyś lał em wtedy – „trzeba szybko zapł acić i stą d uciekać ! ”. Niestety komunikacja z bankiem nie dział ał a, karty kredytowe nie był y dostę pne. Rozwią zanie problemu zaję ł o… 30 minut…. Pytanie dnia - jak ten hotel przycią ga turystó w biznesowych i jacy ludzie biznesu tu przyjeż dż ają ? Nie znalazł em odpowiedzi. Ale zrozumiał em, ż e nie wró cę tu, do tego hotelu. Co ciekawe, obecnie nie ma moż liwoś ci zarezerwowania pokoju w tym hotelu w ż adnym systemie rezerwacyjnym.

Comfort dogonił harmonogram, o 9.15 byliś my w O. R. Tambo, terminal A. Bilet wskazuje terminal B. Mó j kierowca uważ ał , ż e to pomył ka - wszystkie loty mię dzynarodowe odlatują z terminalu A. Wł aś ciwie miał rację - lecieliś my z terminalu A. Moja wdzię cznoś ć nie trwał a dł ugo - komfort utrzymany to sł owo i nie planował em zrobić inaczej. Wszystkim, któ rzy wpadli w podobne sytuacje w Johannesburgu lub chcą ich unikną ć , piszę numer ś wietnego goś cia, któ ry był naszym budż etowym kierowcą przez pó ł tora dnia w BMW-7k? (0745000507 - tak dzwoni się z rosyjskiego numeru w RPA).

Czekaliś my na pierwszy z pię ciu lotó w zarezerwowanych na podró ż przez South African Airways SA40 do Zimbabwe, lotnisko Victoria Falls. Konkretnie piszę wiele imion po angielsku, wię c szybciej je znaleź ć podczas wyszukiwania. Czekał y nas niesamowite dni sylwestrowe w Botswanie, Zimbabwe i Zambii. Ale to jeszcze przed nami. W mię dzyczasie A319.2 godziny lotu. Tym razem na lotnisku są dł ugie kolejki. Nawet dla tych, któ rzy zarejestrowali się „online”. Facet z oparami w czarnym garniturze pyta pasaż eró w o coś . To proste – ci, któ rzy mają bliski czas odjazdu, minę li bez kolejki. Inni czekali jeszcze dł uż ej. Zamknij oznacza godzinę przed startem. Zabijanie czasu, przechodzenie z nogi na nogę to pusty pomysł – się gną ł em do kieszeni i znalazł em bardzo stary banknot w 20ZAR i wrę czył em go facetowi, jakbym czekał na jego rę kę . Stopień jego nastroju gwał townie wzró sł , a już kilka minut pó ź niej nie przeszliś my po prostu na począ tek kolejki, wię c osobiś cie zaprowadził nas do pierwszego wolnego stanowiska i poprosił , abyś my zrobili wszystko bardzo szybko. Korupcja jest motorem postę pu nie tylko w Rosji, okazuje się , ż e w RPA ten sposó b rozwią zywania problemó w moż e zajś ć daleko.

Mó j zespó ł ś pi, oglą dam filmy na iPadzie. Poniż ej chmury. Spokojny lot na eszelonie. Lotnisko był o tak samo uś pione, jak reszta miasta, z zaledwie kilkoma samolotami gotowymi do startu. Jedzenie w klasie ekonomicznej jest znoś ne. . . nie gorzej niż w Aerofł ocie, S7, UTair i innych sowieckich liniach lotniczych: kanapki, soki, woda, piwo, herbata. Przy lą dowaniu jest umiarkowanie chwiejny, chociaż podczas studió w w szkole lotniczej nauczył em się nie reagować na paplaninę .


O 12:15 wylą dowaliś my. Turyś ci, któ rzy wypadli w niezorganizowanym tł umie na lotnisku, zaczę li robić wspó lne zdję cia na tle naszego samolotu z duż ym napisem „Poł udniowoafrykań ski” lub na tle nie mniej popularnego na lotnisku napisu „Welcome to Zimbabwe". Lotnisko jest mał e, nie jest w stanie szybko obsł uż yć jednocześ nie 140 pasaż eró w z jednego Airbusa A-319. Kolejka ustawiał a się w kolejce na ulicy. Wewną trz terminalu turystó w wita przepię kne pudeł ko z napisem „Dla Twojej przyjemnoś ci, dla Twojego bezpieczeń stwa”, w któ rym leż ą prezerwatywy. Generalnie zjawisko to dotyczy wszystkich krajó w, w któ rych był em. Wszę dzie są miejsca do bezpł atnej dystrybucji ś rodkó w antykoncepcyjnych - na dworcach, lotniskach, w toaletach centró w handlowych, w autobusach, a nawet na ulicy. Najciekawsze jest to, ż e nie widział em, jak czarni uż ywali tych pudeł ek, i nie widział em pustych takich pudeł ek.

Przy wejś ciu dział ają tylko dwa stanowiska: pierwszy dla osó b, któ re potrzebują wizy jednorazowego wjazdu (30 USD), drugi dla uzyskania wizy podwó jnego wjazdu (45 USD). W konsulacie wydawana jest wiza wielokrotna lub przy trzecim przekroczeniu granicy za powyż szą opł atą ponownie otrzymasz wizę odpowiednio na jeden lub dwa wjazdy. Minę ł o pię ć dziesią t minut, nasz bagaż marniał w oczekiwaniu, ż e ktoś go zabierze. Co wię cej, zobaczyliś my nasze walizki zaraz po wyjś ciu z kolejki. Przetwarzanie wizy trwał o okoł o trzech minut na osobę , tak aby „ogon” oczekują cych za mną , jeś li został skró cony, był niezauważ alny dla oczu innych.

Przywitał a nas dorosł a kobieta przebrana za straż niczkę parku - Edna (0772226298 - jej numer telefonu). Pracował a dla Falcon Safaris (falconsafaris dot com), duż ego touroperatora Zimbabwe, polecanego na wielu zagranicznych forach. Napisał em do nich proś bę bę dą c w Moskwie, szybko przygotowali program i wysł ali mi link do pł atnoś ci kartą kredytową . Muszę od razu powiedzieć , ż e wszystkie wycieczki na mojej trasie w Zimbabwe, Zambii, Botswanie nie przekraczał y kwoty 500 dolaró w na osobę .

Dwadzieś cia minut, 10 km od miasta, nad brzegiem rzeki o tej samej nazwie, znajduje się A'zambezi River Lodge Hotel - doś ć drogie miejsce jak na lokalne standardy. Pokó j bę dzie kosztować.100 dolaró w za dwie osoby za noc. Hotel posiada wszystko dla komfortowego pobytu - luksusowe klimatyzowane pokoje, ł azienkę z wanną i prysznicem, moskitierę , telewizor, bezpł atną wodę i wiele wię cej. Na terenie znajduje się molo, basen, leż aki, bar, piwo i wszystko, czego potrzebuje szeroka rosyjska dusza. Zarezerwował em przez Hotels dot com, mieli najlepsze oferty dla Zimbabwe w momencie rezerwacji.


Byliś my w hotelu o 13.30, a przed rozpoczę ciem pierwszej wycieczki – 16.00 – mieliś my nawet czas na plaż owanie przy basenie. Zimbabwe nie ma wł asnej waluty, wszyscy chę tnie przyjmują dolary amerykań skie, co jest bardzo wygodne, zwł aszcza po niezrozumiał ych drakoń skich prowizjach w RPA i braku cywilizowanej moż liwoś ci wymiany pienię dzy. O czwartej po poł udniu Edna przyjechał a po nas i mał ym autobusem, w któ rym siedział o już.12 osó b, przejechaliś my 200 metró w od naszego hotelu, skrę ciliś my w lewo, nad rzekę , przejechaliś my przez busz jeszcze 100 metró w i byli na molo. Na brzegu wzdł uż mostu, zardzewiał y od staroś ci, czekał a na nas ekipa lokalnych tancerek - dwó ch chł opcó w i dziewczynka. Ogó lnie rzecz biorą c, takie tań ce są bardzo popularne w kulturze mieszkań có w Zimbabwe, wię c tań czą tam zawsze i wszę dzie - w restauracjach, na lotnisku, nad brzegiem rzeki, w sklepach. Ktoś w ten sposó b zarabia pienią dze, a ktoś … po prostu tań czy…. ?

Impreza - wycieczka - nosi nazwę Rejs po rzece Zambezi Sunset - cał kiem niezł y począ tek poznawania kraju. Dali nam stary statek, a zał oga skł adał a się z kapitana w ś rednim wieku i bardzo mł odego asystenta, któ ry pracował na pó ł etatu jako kelner. W menu baru znajduje się szeroki wybó r darmowych napojó w alkoholowych – od piwa po whisky, tequilę , rum i wiele innych. Ale problem jest z przeką skami - nie taca dla cał ej naszej firmy, chł opak pokł adowy przywió zł trochę lokalnych przeką sek, któ re okazał y się czę ś ciowo niejadalne dla zwykł ego sowieckiego turysty. Ze zwierzą t na trasie nie zobaczysz wielu - kilka ptakó w, mał ego krokodyla i hipopotamy gdzieś w oddali. A zachó d sł oń ca jest naprawdę niesamowity. Zdję cia - od razu w ramce! Nawiasem mó wią c, są rejsy z kolacją na trzypokł adowej ł odzi, ale nie ma sensu nią brać - wtedy nawet hipopotamó w nie zobaczysz w wodzie, tylko się przestraszą i zejdą pod wodę .

Byliś my w hotelu o 19.30. Kolacja w lokalnej restauracji. Poznał em matkę i có rkę Rosjankę - pierwszą na naszej trasie. Gorą co polecili mi miejscowego dzika - worhoga, któ ry biega po cał ym kraju i wszę dzie. Pani nie kł amał a - miejscowi kucharze naprawdę ś wietnie gotują . Bar sał atkowy jest bardzo przyzwoity, w przeciwień stwie do wyboru z menu, gdzie porcje są mał e i niesmaczne.

Nastę pnego ranka spotkaliś my się wcześ nie - o 6 rano, a już o 6.30 w autobusie odebraliś my turystó w z są siednich hoteli. Wszyscy planowaliś my spł yną ć na tratwie prawym dopł ywem Czarnej Wody. Swoją drogą jest prostsza wycieczka do Biał ej Wody, ale my chcieliś my sportó w ekstremalnych.


Do sió dmej przejechaliś my przez cał ą wioskę Victoria Falls i zgromadziliś my prawie 14 osó b. Kolejne 12 został o odebranych przez kierowcę w innym autobusie. Zawieziono nas do skromnego hotelu Black Water Rafting Lodge, gdzie mieś cił o się biuro organizatoró w wycieczek. Moż esz coś przegryź ć , ale lepiej tego nie robić , jedzenie jest na sł abą klasę C. Otaczali nas gł ó wnie turyś ci z RPA, gł ó wnie studenci i mł ode pary. Prześ liznę ł o się kilku Anglikó w i pię ciu miejscowych. Dł uga odprawa na niewiele się zda – standardowa paplanina z serii „nie panikuj”, „nie zdejmuj kamizelki”, „posł uchaj instruktora, a wszystko bę dzie w „czekoladzie”. W finale - obrazy w magazynie, któ re wszyscy znamy, ale za nic nie odpowiadają . Nastę pnie starszy instruktor Simon wsadził nas wszystkich na tył cię ż aró wki Ural z prowizorycznymi ł awkami, zebrał.10 dolcó w od osoby – opł ata za wjazd do parku narodowego, gdzie pł ynie rzeka i ruszyliś my w przeciwnym kierunku z Zambii – do centrum kraju. Droga "tam" zajmuje okoł o 40 minut, droga "z powrotem" - cał oś ć pó ł torej godziny. Zatrzymaliś my się w lesie, gdzie organizatorzy rozbili już rodzaj obozu. Przekazywaliś my rzeczy, przebieraliś my się , smarowaliś my kremem z filtrem, braliś my wiosł o i zakł adaliś my heł m na gł owę - to wszystko! Jesteś my gotowi! Nastę pnie Szymon podzielił nas na grupy i sam stał się „liderem” naszej grupy. Chł opaki z RPA - trzech chł opakó w Dean, Dereck i Vinie, dziewczyna Deana - Selena, dziewczyna Vinie - Natasha. Nawiasem mó wią c, ta ostatnia był a bardzo dumna ze swojego rosyjskiego nazwiska.

Zejś cie zajmuje okoł o 20 minut, idziesz po ś liskiej glinie bez podpó r, wspinasz się nad strumieniami i mokrymi gł azami, ostrymi kamieniami. Wszystko to w ł upkach. Bardzo niewygodne, czasem niebezpieczne. Przewodnicy mó wią , ż e co roku okoł o 50 osó b ł amie coś na zjeź dzie. Na szczę ś cie do tej pory nie był o zgonó w. Na brzegu czekał a nas niemił a niespodzianka - nasza ł ó dź był a rozdarta. „Pomoc techniczna” został a wezwana z miasta przez radio, któ re po 40 minutach przywiozł o, a raczej wlokł o nam nową ł ó dź . Przez cał y ten czas trzy inne grupy pł ywał y dla wł asnej przyjemnoś ci po wodach rzeki, ale nie mogł y wybrać się na wę dró wkę bez Simona. Zrobił o im to okrutny ż art - nawet przy kremie ochronnym nr 30 wszyscy byli bardzo mocno popaleni. Nasza grupa miał a szczę ś cie - spę dziliś my godzinę w cieniu drzew. Wzią ł em ze sobą „kamerę sportową ”, dwó ch grubych, gł upich mieszkań có w RPA miał o ich parę , a takż e mó j przyjaciel Vinie JD, któ ry był na innej ł odzi ze swoją dziewczyną Kristiną . Wedł ug finał u, grubi mę ż czyź ni zgubili aparat, przykleili go taś mą kleją cą do kasku, a strumyk zerwał , a z JD od samego począ tku nie dział ał . W rezultacie jedyny film został nakrę cony przeze mnie. Kiedy wró cił em do domu, cał a nasza grupa zalał a moją pocztę „wiadomoś ciami” z proś bą o filmy. Jak wszyscy wtedy ż artowali: „Z Rosji z mił oś cią ! ”. Dotrzymał em sł owa, czy wszyscy dostali wszystko?

Simon poprowadził odprawę . Pamię taliś my, jak prawidł owo wiosł ować , kł aś ć nacisk na stopę , jak pokonywać dł ugie, strome, szybkie bystrza i wiele wię cej. Wskoczyliś my do wody, ż eby przyzwyczaić się do tego uczucia. Generalnie nie robił em spł ywu tego poziomu przed wsią . W Zimbabwe wymaga to naprawdę pewnej dozy cierpliwoś ci i przygotowania. Wyruszamy w drogę . Pierwsze progi minę ł y spokojnie. Mamy silną grupę . Na cał ej trasie - 26 kilometró w (3 godziny) - nasza ł ó dź nie wywró cił a się ani razu. A ze wszystkich tylko ja wpadł em do wody - na trzecim progu. To był o strome przejś cie z duż ą iloś cią przepł ywu. Ł ó dź spadł a dziobem w dó ł i natknę ł a się na pię ciometrową falę , a nastę pnie drugą falę boczną od lewej do prawej, ró wnież czterometrową . Siedział em drugi od prawej i cios spadł w moją stronę . W jednej chwili zdał em sobie sprawę , ż e nie mogę się oprzeć , aw nastę pnej sekundzie był em gdzieś poś rodku mię dzy ł odzią a rzeką . Chł opaki nawet nie zdą ż yli się opamię tać , oto jestem, a teraz mnie nie ma. Pod wodą odczuwasz nieprzyjemne uczucie. Po pierwsze, jesteś bardzo pokrę cony. Zakrył em twarz rę kami, ż eby nie uderzyć w kamienie. Po drugie, nie rozumiesz, gdzie cię wiosł ować , ciał o zawsze cią gnie z boku na bok. Po trzecie, to wszystko jest dł ugie. Zdał em sobie sprawę , ż e w moich pł ucach jest za mał o powietrza, aby kontynuować to nurkowanie. Podobno grał o szkolenie nurkowe, postanowił em zrozumieć , gdzie jest dno, a gdzie jest powierzchnia. Nie był o widocznoś ci, potrzebny był inny sposó b. W zeszł ym roku na Galapagos w jaskini bez kropli ś wiatł a celowo zanurzyliś my się w nurt - ć wiczyliś my umieję tnoś ci, gdzie jest gó ra, a gdzie jest dó ł - swoista orientacja w przestrzeni. Z nurkowaniem wszystko jest proste - szukasz bą belkó w mieszanki tlenowej, tam gdzie się unoszą - tam jest wierzchoł ek. Co wię cej, wiele razy ma się wraż enie, ż e powierzchnia jest na gó rze, a okazuje się , ż e jest z boku lub poniż ej. Taka dezorientacja w przestrzeni jest moż liwa w ciemnej wodzie przy braku wizualnych punktó w orientacyjnych. W zasadzie na niebie jest tak samo, ale tam leci się samolotem na instrumentach, jest ł atwiej. A tutaj, w burzliwej gó rskiej rzece, nie moż esz na wł asne oczy zrozumieć , doką d pł yną bą belki z ust. Gę stym strumieniem wdmuchną ł em trochę powietrza w zł oż one dł onie, symulują c w ten sposó b oś miornicę . Gę sta struż ka popł ynę ł a gdzieś za moją lewą rę ką i wyraź nie to poczuł em! Tam! Odkrył em, gdzie jest powierzchnia. Zaczą ł em wiosł ować rę kami i nogami z cał ej sił y, wypuś cił em resztę powietrza i… fuuuuuu, wszystko! Tutaj jest! Powietrze! W sekundę na powierzchni odetchną ł em duż o powietrza, aw nastę pnej minucie znó w został em zanurzony w wodzie. Tu był o ł atwiej, rozumiał em, gdzie jest powierzchnia, mimo sił y strumienia i strugi strumieni wody.

Na ł odzi chł opaki pró bowali mnie znaleź ć . Byliś my ostatni, wię c nie był o za nami ł odzi, któ ra mogł aby mnie zabrać . Prą d nió sł chł opakó w, a mnie na pewno do przodu. Pracował o z nami kilku ratownikó w kajakowych, ale obaj też byli daleko do przodu, a powró t pod prą d to nierealne zadanie. Ogó lnie rzecz biorą c, ocalenie toną cych jest dzieł em samych toną cych - chodzi o mnie w tym momencie. W pewnym momencie wynurzył em się i zobaczył em naszą ł ó dź okoł o 30 metró w przed nami. Był a tylko jedna myś l - dogonić ją . Zaczą ł em wiosł ować z cał ych sił , ale prą d też się nie poddawał - cię ż sza ł ó dź pł ynę ł a szybciej do przodu. W tej chwili zaczą ł em się mę czyć , ale moja wewnę trzna wola nie pozwolił a mi utoną ć : „Hej, Alex”, powiedział em sobie wtedy, „masz jeszcze tyle rzeczy do zrobienia! Czym do diabł a jest woda! Tam są twoi ludzie - wiosł uj tam! Mó j „drugi wiatr” nie nadchodził dł ugo, ciał o się zmobilizował o, na widok Terminatora stał em się jak Sarah Connor, pewna siebie i szybka, choć przestraszona. W rezultacie chł opaki mnie zauważ yli, rzucili mi linę , po któ rej podcią gną ł em się do ł odzi, chwytają c wiosł o Simona. Nie miał em sił y wejś ć na ł ó dź , ale chł opaki tu pomogli. Dzię ki im wszystkim!


Szybko opamię tał em się . Nie był o czasu na odpoczynek - czekał y na nas nowe bystrza i strome prą dy Czarnej Wody. Mijaliś my je po mistrzowsku: tam, gdzie był o to konieczne, zbieraliś my się i gnieź dziliś my na ł odzi, tam, gdzie to konieczne - wiosł owaliś my z cał ych sił na Jedno-dwó m. Szymon szybko oceniają c nasz poziom wytrenowania pozwolił nam pł ywać w wodzie pomię dzy bystrzami, gdzie odległ oś ć pozwalał a. Rzeka był a bardzo bł otnista, wł asnych kolan nie był o widać . Ale był o ś wietnie - sam przepł yw nió sł cię do przodu. Przewró ciliś my ł ó dź i minę liś my kilka kaskad jak na tratwie. I odnieś li sukces. Grali w pirató w z grubymi facetami - jednak przegrali. Dziewczyna JD Kristina pobił a mó j rekord pł ywania „z akwalungiem” - wyleciał a z wody już nieprzytomna, ale chł opaki - instruktorzy ją „wypompowali”? . Na progach przewracał o się duż o ł odzi, odbieraliś my ich pasaż eró w i czekaliś my, aż ich „statek” zostanie przewró cony i przywieziony do nas do przeł adunku pasaż eró w. „Uczuciowy” tego dnia był em „zwariowany”, był em gotó w podbić Kosmos i pocał ować najstarszą có rkę Putina „w malinkę ”. Ale był y też wady - zbliż ał o się do kolacji, sł oń ce grzał o coraz mocniej. Od tego dnia leczyliś my oparzenia przez okoł o tydzień w warunkach polowych afrykań skiej sawanny.

Na tym moje przygody się nie skoń czył y. Dotarliś my do koń cowego punktu trasy jako ostatni, tak zdecydował Simon. A potem - 500 metró w dalej tą samą drogą - glina, bł oto, kamienie, strumyki, gł azy. Clay dostał się do moich ł upkó w i ś lizgał em się jak krowa na Tań cu na lodzie 2. W pewnym momencie musiał em je zdją ć , ale chodzenie boso wcale nie był o ł atwiejsze. Butelka wody, otrzymana na lą dzie po przybyciu, został a szybko wypita. Wszyscy nosili wiosł o, kask, kamizelkę , któ re bardzo pomagał y w wodzie, ale teraz był y duż ą przeszkodą . Nie miał em sił y, mó j drugi wiatr wysechł . Pł onę ł o gorą ce afrykań skie sł oń ce (+40 w cieniu). Cyna!

W pewnym momencie przestał em chodzić . Nie mó c. Serce pę kł o, zabrakł o powietrza, sił y, dobrego humoru. Portier przeszedł obok mnie w bardzo wygodnych kapciach. Zatrzymał em go, poprosił em o kapcie. Chł opak niechę tnie się zgodził , ale rozmiar był dla mnie za mał y. Na począ tku był em zdenerwowany, ale potem zobaczył em drugiego faceta i postanowił em powtó rzyć „taką samą sztuczkę ”. Zgodził się , poszedł boso, a ja w jego trekkingowych kapciach. Ż ycie stał o się lepsze. Poszedł em wię c gdzieś w poł owie drogi, ale sił y znowu mnie opuś cił y. Chciał em się napić . Jeden z tragarzy, któ ry zdoł ał wcią gną ć ł odzie w 10 minut (autor - turyś ci bez ł adunku pokonują trasę ś rednio w 30 minut, ja szedł em 45), zszedł do pomocy. Zabrał od nas wiosł a i kamizelki i wyszedł . Usiadł em do odpoczynku, gdy nagle zauważ ył em, ż e wró cił bez sprzę tu i zapytał em, czy chcę wody. To był o jak stoisko z zimną colą na pustyni - nieoczekiwane i baaaardzo konieczne! Powoli wspią ł em się na gó rę , ale faceta nadal nie był o. „Wyraź nie, Mirage, nie Cola! ” - pomyś lał em wtedy. Nieee, wró cił i przynió sł mi wodę . Oto ona - uś wiadomienie sobie prawdziwej wartoś ci rzeczy w danej chwili. Kiedy każ dego ranka pijesz wodę ze swojego Zeptera, nie myś lisz, jaka jest cudowna. A kiedy po 3 godzinach spł ywu cią gniesz swoje ciał o na gó rę , a nawet odwiedził eś staruszkę w dziwnym czarnym stroju z kosą , patrzysz na rzeczy innymi oczami. Dzię kuję chł opakom, któ rzy mi wtedy pomogli. Nie zostawił em ich bez dobrego napiwku, ale prawdziwą wdzię cznoś ć trudno zmierzyć w walucie. Ona jest bezcenna!

Na gó rze zjedliś my lunch. Ale nie mogł em jeś ć ! Pił em! Fanta, duszek, woda! Wszystko. Picie i picie. Ż oł ą dek nie mó gł jeś ć - mó j organizm doznał tak silnego stresu.


Podró ż powrotna był a dł uga i przyjemna. Wszyscy ś piewaliś my piosenki i dobrze się bawiliś my? . W bazie zakupiliś my pł ytę DVD ze zdję ciami i filmami z wyprawy, któ rą nakrę cili operatorzy na ł odziach ratowniczych. I tą samą cię ż aró wką zawieziono nas wszystkich do hotelu wcześ niej - zapytaliś my, bo o 15.00 rozpoczę ł a się nasza kolejna wycieczka. A o 14.55 dotarliś my do hotelu. Dokł adnie zgodnie z harmonogramem, jak kró lowa Anglii! ? Prysznic, przebranie się - i wracamy w szeregi.

Czekał na nas Newton - tę gi mę ż czyzna, któ ry ró wnież pracował dla Falcon Safaris. Wró ciliś my do miasta na wycieczkę do Wodospadó w Wiktorii - najgł ę bszych i najszerszych na ś wiecie. Wodospady zajmują szczegó lne miejsce w moich podró ż ach, w momencie pisania tej historii w mojej skarbonce jest tylko Angeles w Wenezueli. Warto zauważ yć , ż e Newton zawió zł nas autobusem przeznaczonym do przewozu 35 osó b. W fotelu „drugiego pilota” siedział a dziewczyna – jego siostra Gina. Ona, bę dą c obywatelką Zimbabwe, ani razu po czterdziestce z drobiazgiem

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Uwagi (7) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara