Afrykańskie safari

14 Styczeń 2009 Czas podróży: z 10 Wrzesień 2007 na 24 Wrzesień 2007
Reputacja: +23
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

AFRYKAŃ SKIE SAFARI.

„Rekiny w Afryce, goryle w Afryce,

W Afryce ż yją duż e, wś ciekł e krokodyle.

Nie jedź cie dzieci do Afryki na spacer!! !

Ale nawet ulubione wiersze dla dzieci Korneya Czukowskiego nie mogł y nas powstrzymać . Jesteś my grupą profesjonalistó w z branż y turystycznej, któ rzy podró ż owali do RPA, aby odkrywać i rozwijać nowe kierunki podró ż y. Ś cież ka nie jest blisko. Jedynie czas przelotu netto na cał ej trasie wynosi okoł o 35 godzin. Nasza trasa przebiega nastę pują co: Kijó w - Stambuł - Johannesburg - Kapsztad - Durban - Rezerwat Krugera - Zambia (Victoria Falls) - Sun City - iz Johannesburga do domu.


Pierwszym duż ym przystankiem w RPA jest nadmorski Kapsztad. Cał kiem niedawno przedstawiciel tego poł udniowoafrykań skiego kraju był w Jał cie iw rozmowie z korespondentami z Jał ty powiedział , ż e nasze miasta są bardzo podobne. Moim zdaniem przyroda poł udniowego wybrzeż a Krymu jest o wiele pię kniejsza. To prawda, ż e ​ ​ Kapsztad jest znacznie czystszy, architektura miasta jest dobrze przemyś lana, szczegó lnie pię kne są domy w stylu wiktoriań skim. Gł ó wnym celem naszej podró ż y jest sprawdzenie hoteli, w któ rych zatrzymują się turyś ci i zapoznanie się z zabytkami kraju. Oczywiś cie pokazano nam najlepsze, umieszczone w najdroż szych luksusowych hotelach. Zwykł ego ś miertelnika nie stać na takie hotele. Ż yją w nich prezydenci, gwiazdy Hollywood, milionerzy. Ale są też hotele normalnej klasy turystycznej. Nasi goś cinni gospodarze są zainteresowani rozwojem turystyki w RPA, nie szczę dzą pienię dzy na goś ci z ukraiń skich biur podró ż y, zatrzymują się w najdroż szych hotelach. Tak wię c w Kapsztadzie zatrzymaliś my się w hotelu Table Bay. Przebywali tu Wł adimir Putin, Michael Jackson i wielu innych, któ rych nazwiska znane są wszystkim ze wzglę du na status społ eczny, popularnoś ć i bogactwo finansowe. Oczywiś cie hotel na odpowiednim poziomie. Rewelacyjne pokoje, dobrze wyszkolony personel, wysoki poziom bezpieczeń stwa. Ś wież a prasa w pokoju rano, obowią zkowy „komplement” na koszt hotelu wieczorem (owoce, czekolada, woda mineralna), obowią zkowa prognoza pogody na jutro. Zadowala i jedzenie w restauracjach hotelu. Podró ż ują c po Turcji, Egipcie i innych krajach nasz klient jest już przyzwyczajony do wygody bufetu. Ale ską d wzią ć ostrygi, foie gras, sushi i inne przysmaki, o któ rych wielu z nas sł yszał o tylko na ś niadanie w formie bufetu? Otó ż ​ ​ Bó g z nimi, burż uazji, interesuje nas przede wszystkim sam ten kraj daleko od nas.

Miasto Kapsztad został o zał oż one przez holenderskich nawigatoró w ponad trzy i pó ł wieku temu jako baza przeł adunkowa do Indii, gdzie moż na był o uzupeł nić zapasy ś wież ej wody i ż ywnoś ci. Samo miasto poł oż one jest w malowniczej zatoce u podnó ż a Gó ry Stoł owej. Stą d jego nazwa, któ ra oznacza „Miasto na Przylą dku”. Kapsztad jest najstarszym dumnym miastem w RPA i dlatego nazywany jest takż e „miastem-matką ”. Dziś jest jedną z trzech stolic RPA. Miasto nazywane jest parlamentarną stolicą kraju. Siedzi tu parlament, obok znajduje się jedna z rezydencji prezydenckich. A przecież Kapsztad jest uznawany za miasto popularnej mię dzynarodowej partii „zł otej mł odzież y” oraz stolicę imprez gejowskich i lesbijskich. Ż ycie w mieś cie toczy się peł ną parą przez cał ą dobę . W cią gu dnia turysta wygrzewa się na plaż y, jeź dzi na jachtach, nurkuje, fotografuje foki, któ re imponują co wygrzewają się w centrum miasta na pomostach Victoria i Alfred Waterfront. Moż esz wybrać się na przejaż dż kę helikopterem, odwiedzić ogró d botaniczny, wjechać kolejką linową na Gó rę Stoł ową , odwiedzić sł ynną wycieczkę winiarską . Zielony Rynek jest zawsze zatł oczony, odpowiednik naszego nabrzeż a z licznymi sklepami z pamią tkami, centrum handlowym. Wieczorem miasto wypeł nia muzyka licznych kawiarni i restauracji. Jest szczegó lnie wielu turystó w, gdzie uliczne zespoł y jazzowe dają darmowe koncerty muzyczne i odbywają się przedstawienia teatralne. W Kapsztadzie nie ma czasu na nudę i nie ma potrzeby, ani w dzień , ani w nocy.

Opuszczają c goś cinny Kapsztad ruszamy na wschó d. 12 km. od przylą dka na oceanie znajduje się wyspa Robben Island (Robben Island). Niewielka wyspa znana jest z tego, ż e przez wiele lat na jej terenie znajdował o się wię zienie. Nelson Mandela, bojownik o prawa czarnej ludnoś ci Afryki Poł udniowej, spę dził w tym wię zieniu 18 lat. W przewodnikach po RPA moż na przeczytać nastę pują ce wersety: „W latach apartheidu wyspa stał a się wię zieniem, sł yną cym z okrutnego traktowania wię ź nió w”. Nasz przewodnik po kraju, był y moskiewski Iwan Zderski, otwarcie się ś mieje: „Có ż , jeś li weź miemy pod uwagę , ż e czarnemu wię ź niowi podano na ś niadanie herbatę bez mleka lub straż nik odmó wił rzucenia pił ki tenisowej, któ ra przeleciał a przez pł ot, to rzeczywiś cie traktowanie był o wyją tkowo okrutne”.

Dalej nasza droga wiedzie do Przylą dka Dobrej Nadziei. Przylą dek został odkryty w 1486 roku przez dzielnego portugalskiego ż eglarza Bartolomeo Diasa, któ ry w imieniu kró la szukał tajemniczego kraju Indii, z jego niewypowiedzianymi bogactwami. Dias nazwał to miejsce „Przylą dkiem Burz”. Jednak portugalski kró l Joã o II nakazał zmienić nazwę przylą dka. Mają c nadzieję na otwarcie drogi do Indii, miejsce to nazwano Przylą dkiem Dobrej Nadziei. Speł nił y się marzenia Portugalczykó w. W 1497 roku wielki nawigator Vasco de Gama opł yną ł Przylą dek Dobrej Nadziei, a 20 maja 1498 roku po raz pierwszy Europejczyk postawił stopę na poł udniowo-zachodnim wybrzeż u Indii. Niedaleko przylą dka wody dwó ch oceanó w ł ą czą się w jedną cał oś ć - surowego i zimnego Atlantyku oraz tak ukochanego przez turystó w ciepł ego Indianina. Na samym przylą dku w 1860 roku na wysokoś ci nieco ponad 200 metró w zainstalowano latarnię morską . Jak się pó ź niej okazał o, latarnia został a zainstalowana wyją tkowo bezskutecznie. Niskie chmury zasł aniał y latarnię morską przed marynarzami. Wiedzą c, ż e jest tu latarnia morska i nie widzą c jej z powodu chmur, wielu marynarzy rozbił o się . Pó ź niej latarnia został a przeniesiona w dó ł , bliż ej morza. Stara latarnia stał a się zabytkiem historycznym, z platformy widokowej roztacza się pię kny widok.


Opuszczają c przylą dek jedziemy do mał ego nadmorskiego miasteczka Simonstown. Znajduje się tutaj kolonia pingwinó w Boulders. Pingwiny pojawił y się nie tak dawno na miejscowej plaż y miejskiej. Radoś ć miejscowej ludnoś ci nie znał a granic. Takie sł odkie, niezdarne zwierzę ta! Ale radoś ć szybko minę ł a. „Sł odkie” pingwiny wszę dzie srał y. Nie tylko na plaż y, ale takż e na ulicach, na podwó rkach i basenach mieszkań có w. Ludzie się zbuntowali. „Przesiedlmy pingwiny! ” Jednak wł adze nie podję ł y decyzji na korzyś ć mieszczan. Ochrona ś rodowiska, najpierw ochrona zwierzą t. Czę ś ć plaż y został a wię c odebrana miastu, ogrodzona i pojawił a się ogromna, ponad 1000 osobnikó w, kolonia pingwinó w. Miasto zrezygnował o, zwł aszcza po tym, jak napł ynę li tu pogodni turyś ci z ciasnymi portfelami.

Dalej, pomię dzy Cape i Cape Needle, znajduje się kolejne mał e miasteczko Hermanus. Ż ycie tutaj pł ynie spokojnie i spokojnie, ale tylko do lipca. Od lipca do koń ca paź dziernika miasto jest nie do poznania. W tym okresie ogromna liczba wielorybó w migruje z Antarktydy, aby wychować swoje potomstwo. W sumie u wybrzeż y Afryki Poł udniowej moż na znaleź ć.29 gatunkó w wielorybó w, w tym orka. Najpopularniejszy humbak lub „prawidł owe” wieloryby. Wielorybnicy nazywali je „poprawnymi” wieki temu. Jeś li inne gatunki wielorybó w, po zabiciu ich harpunem i zabiciu, opadł y na dno morza, to tusze „prawidł owych” wielorybó w pozostał y na powierzchni, znacznie ł atwiej był o wcią gną ć je na pokł ad wielorybnika. Stą d nazwa.

Aby zobaczyć wieloryby najlepiej przyjechać do RPA we wrześ niu, na Festiwal Wielorybó w. W tym okresie moż na je obserwować nawet z brzegu, ale nasza grupa, otrzymawszy kamizelki ratunkowe i kamizelki wodoodporne, wypł ywa ł odzią na ocean. Zaledwie kilkaset metró w od brzegu, na niewielkiej wyspie, znajduje się ogromna kolonia uchatek. Jedni wygrzewają się na skał ach, inni, wię kszoś ć , podpł ywają do naszej ł odzi, badają nieproszonych kosmitó w. Oczywiś cie foki są dobre, ale naszym gł ó wnym celem są wieloryby. Ruszamy dalej, w gł ą b oceanu. Z prawej burty sł ychać okrzyki „Tu są!! ! ”. Spektakl robi wraż enie. Jest ich wiele i jesteś my bardzo blisko. Widoczne są ogromne tusze (duż o wię ksze niż nasza ł ó dź ), migoczą pł etwy i ogony wielorybó w. Czasami z wody wystają pyski wielorybó w. Wszę dzie stukają migawki aparató w fotograficznych i kamer filmowych. Wyglą da na to, ż e zwierzę ta specjalnie dla nas pozują . I już pod koniec spaceru mł ody wieloryb po prostu wyskakuje z wody, jakby logicznie koń czą c szykowny wystę p cał ej grupy wielorybó w.

Wracają c na brzeg, spotkaliś my kolejną ł ó dź na oceanie. Na jego pokł adzie grupa ekstremalnych turystó w nurkują cych do oceanu z rekinami. Drapież niki są karmione, pł etwy rekinó w są widoczne. Ż elazna klatka z pierwszym turystą schodzi z ł odzi do oceanu. Reszta czeka na swoją kolej. Po wymianie pozdrowień i ż yczeń powodzenia spieszymy do brzegu.


Pierwsza czę ś ć naszej podró ż y dobiegł a koń ca. Lecimy do Durbanu, aby kontynuować naszą podró ż w gł ą b lą du.

Miasto Durban znajduje się w poł udniowo-wschodniej czę ś ci kraju, w prowincji KwaZulu-Natal. Istnieją inne nazwy prowincji - kraina „Tysią ca Wzgó rz” lub „Kró lestwo Zulusó w”. Nazwy mó wią same za siebie. O niesamowitym i bajecznym mieś cie Durban wielu z nas czytał o nie raz. Co prawda znaliś my go od dzieciń stwa, jako miasto Zurbagan. Tak Aleksander Green nazwał swoje magiczne miasto i opisał je od prawdziwego miasta Durban. Oryginalna nazwa miasta Zulu brzmiał a Tekweni. Pierwszym Europejczykiem, któ ry zobaczył te miejsca, był najprawdopodobniej Vasco de Gama. Wspó ł czesna nazwa miasta został a nadana na cześ ć gubernatora Sir Benjamina D Urbana w 1835 roku. Opró cz rdzennej ludnoś ci mieszkają tu Zulusi, potomkowie holenderskich i angielskich kolonizatoró w oraz indyjskich handlarzy.

Dziś Durban jest trzecim co do wielkoś ci miastem w RPA i najwię kszym portem w kraju. W ś wiatowym rankingu portó w zajmuje zaszczytne 9 miejsce. Durban jest ró wnież znany jako popularny kurort mię dzynarodowy. Wzdł uż zawsze ciepł ych wó d Oceanu Indyjskiego cią gnie się przez sześ ć kilometró w cią g komfortowych hoteli i kasyn o wyzywają cej potocznej nazwie – „Zł ota Mila”. Niestety w ostatnich latach to pię kne miejsce stracił o swó j pierwotny wizerunek. W najlepszym razie „Brą zowa Mila”, a nawet „Drewniana Mila” jest wypowiadana przez miejscowych. Nie, wspaniał e hotele i kasyna pozostał y, ale spacerowanie po plaż ach wieczorem nie jest bezpieczne. Wynika to ze wzrostu przestę pczoś ci w kraju, problemó w w relacjach mię dzy biał ą i czarną ludnoś cią , wzrostu liczby emigrantó w z są siednich krajó w. O wszystkich tych problemach opowiem trochę pó ź niej, a teraz czekamy na prawdziwe safari w najstarszym parku narodowym w Afryce - Parku Krugera.

Park został zał oż ony w 1898 roku na polecenie ó wczesnego prezydenta Paula Krugera. Park został nazwany jego imieniem. Nawet gdy w czasie wojny anglo-burskiej Kruger uciekł do Europy, nowe wł adze nie zmienił y nazwy parku, pamię tają c o zasł ugach był ego prezydenta w tworzeniu parku narodowego RPA.


Nasza droga do Parku Krugera wiodł a przez Smocze Gó ry, gdzie Rzeka Smutku i Rzeka Radoś ci ł ą czą się w jedną cał oś ć . Naprawdę jest to jedno z najbardziej malowniczych miejsc w RPA, jakie widzieliś my. Sam park znajduje się na terenie dwó ch prowincji - Mpumalanga i Limpopo, któ re z kolei graniczą na pó ł nocy i pó ł nocnym wschodzie z Zimbabwe i Mozambikiem. Mó wią c w suchych statystykach, park zajmuje 2 miliony hektaró w. Na jego terenie ż yją.33 gatunki pł azó w, 114 gatunkó w gadó w, 147 zwierzą t i 507 ptakó w. Oczywiś cie dziś Park Krugera jest dumą RPA. Wię kszoś ć turystó w podró ż ują cych do tego odległ ego afrykań skiego kraju za gł ó wny cel swojego pobytu postawił a sobie wyprawę na safari. Ł owiectwo w RPA stał o się czę ś cią globalnej kultury ł owieckiej. Prawdziwe polowanie z bronią palną jest zabronione w parku narodowym. Obok znajduje się duż a liczba prywatnych parkó w, w któ rych specjalnie hoduje się dzikie zwierzę ta dla zabawy myś liwych. Liczebnoś ć dzikich zwierzą t uzupeł niana jest ró wnież kosztem parku narodowego. Przeważ nie te zwierzę ta, któ rych liczebnoś ć jest nadmierna. Co wię cej, powiedzmy, ż e moż esz kupić sł onia do swojego parku za symboliczną opł atą . Gł ó wne koszty zwią zane są z transportem zwierzę cia. Mił oś nicy polowań marzą o dodaniu do swoich kolekcji trofeó w tak zwanej „afrykań skiej wielkiej pią tki”. Obejmuje: lwa, lamparta, sł onia, bawoł a i nosoroż ca. Ceny za polowania są kosmiczne. Tak wię c polowanie na lwa moż e być ró wne kosztowi nowego prestiż owego samochodu, moż e być nawet wyż sze. Ale są hazardziś ci, któ rzy podczas jednej wizyty na safari postawili sobie za zadanie trafić jednocześ nie w cał ą Wielką Pią tkę .

Przyjechaliś my na spokojne, ale nie mniej ekscytują ce polowanie na zdję cia. I mieliś my szczę ś cie: na dwa safari, wieczorem i rano, widzieliś my wszystkie pię ć . Nawet doś wiadczeni leś niczowie, któ rzy towarzyszyli nam podczas polowania na zdję cia, mó wili, ż e to był wielki sukces. Udał o nam się zrobić nie tylko ogromną iloś ć zdję ć trofeó w, ale takż e usł yszeliś my wiele ciekawych rzeczy o afrykań skich zwierzę tach. Tak wię c sł oń afrykań ski ż yje 60 lat. Co 10 lat dostaje nowe zę by. Ale nowe zę by rosną tylko sześ ć razy. Kiedy te ostatnie zostaną wymazane, te olbrzymy po prostu umierają z gł odu. Wszystkie opowieś ci o cmentarzyskach sł oni, gdzie zwierzę ta rzekomo celowo umierają , są opowieś ciami. Tyle, ż e zwierzę ta szukają miejsc, w któ rych jest bardziej mię kkie i ł atwiejsze do ż ucia jedzenie. Tu umierają . Okazuje się , ż e los nie mniej smutny i kró l zwierzą t – potę ż ny lew. Nie ma na sawannie silniejszego i potę ż niejszego drapież nika niż lew. Dowodzi swoją dumą , strzeż e terytorium przed rywalami i jako pierwszy zdobywa najlepsze ofiary, jakie zdobył y lwice. Ale to wszystko trwa, dopó ki lew jest mł ody i peł en sił y. Z wiekiem jego miejsce zajmuje mł odszy i silniejszy lew. Stary przywó dca jest zmuszony po prostu opuś cić dumę . I tu pojawia się tragedia cał ego ż ycia lwa. Stare lwy umierają z gł odu. Po prostu nie umieją polować , nie mają ż adnych umieję tnoś ci, lwice robią to za nich przez cał e ż ycie.

Afrykań skie safari zrobił o na nas niezatarte wraż enie. Jeś li sam wybierasz się do Afryki na safari, najlepiej zrobić to jesienią (afrykań ska wiosna) lub wiosną (afrykań ska jesień ), kiedy zieleni jest mał o i zwierzę ta są wyraź nie widoczne. Na terenie parku wybudowano ogromną liczbę ló ż (hoteli) o ró ż nym poziomie komfortu. Mieszkaliś my w Tinga Lodge, oddział Legend. Poziom zakwaterowania to pię ciogwiazdkowy hotel wysokiej klasy. Każ dy domek posiada wł asny basen z jacuzzi. Wieczorem na goś ci czeka prezentacja i degustacja afrykań skich dań z dziczyzny. Pokoje są zaaranż owane w taki sposó b, ż e dosł ownie 10-20 metró w za ogrodzeniem moż na zobaczyć impalę , ż yrafę , zebrę czy sł onia. Wieczorem uzbrojony leś niczy odprowadza goś cia do pokoju goś cinnego, bo zwierzę ta są jeszcze dzikie. Naprawdę nie chciał em rozstawać się z Parkiem Krugera i jego goś cinnymi gospodarzami. Ale przed nami kolejna wspaniał a czę ś ć naszej podró ż y - Wodospady Wiktorii.

Wodospady Wiktorii moż na zobaczyć z terytorium Zambii lub Zimbabwe. Dlatego lecimy z RPA do miasta Livingston, dawnej stolicy Zambii. Nie latamy przypadkiem. Wodospady Wiktorii zaliczane są do jednego z siedmiu cudó w natury ś wiata i znajdują się na Liś cie Ś wiatowego Dziedzictwa UNESCO. Wodospady Wiktorii to jedna z najwię kszych atrakcji turystycznych Afryki. Miejscowi Lozi nazywają ten cud afrykań skiej natury „Mosio-ao-Tunya”, co tł umaczy się jako „Grzmią cy dym”. Mieszkań cy plemienia Tonga wierzą , ż e stoją c kilka minut pod tę czami, któ re rodzą się nad wodospadem, moż na wyleczyć się z najgroź niejszych dolegliwoś ci i pozbyć się najgorszych wrogó w. Dla Europejczykó w wodospad został odkryty przez sł ynnego szkockiego podró ż nika Davida Livingstona w 1855 roku i nazwany na cześ ć kró lowej Wiktorii. Wodospad tak zafascynował podró ż nika, ż e ​ ​ zostawił nam nastę pują ce sł owa o spektaklu, któ ry widział : „Anioł y w locie musiał y patrzeć na miejsca tak pię kne”. Wysokoś ć wody wpadają cej do wą wozu to ponad 100 metró w, dł ugoś ć wodospadu to okoł o 2 kilometry. Wodospad jest szczegó lnie wspaniał y w lutym - marcu, kiedy rzeka jest peł na wody i co sekundę z hukiem spada ponad 5 milionó w litró w wody. Ś ciany wą wozu nie są widoczne. Tylko solidna ś ciana wody i zasł ona z rozpryskó w wody zakrywają ca wszystko, podobnie jak dym. Bardzo dokł adną nazwę nadali miejscowe plemiona – „Grzmią cy dym”.


Niestety byliś my przy wodospadach we wrześ niu. Wody nie był o tak duż o, a wodospad „pracował ” nie na peł nych obrotach. Byliś my na terenie Zambii, najbardziej spektakularne miejsca był y po stronie Zimbabwe. Dlatego narodził a się decyzja o lataniu helikopterem wokó ł wodospadu nad terytorium obu pań stw. Decyzja okazał a się trafna. Widzieliś my zaró wno potę ż ne strumienie wodospadu, jak i „grzmią cy dym”. A jak pię kne są tę cze nad wodospadem! Ten lot zostanie zapamię tany jako cudowne chwile na cał e ż ycie. Pamię tam też wycieczkę statkiem wycieczkowym po rzece Zambezi. W spokojnych wodach rzeki, w któ rych hipopotamy są okresowo widoczne zaró wno z lewej, jak iz prawej strony, pł ywają krokodyle. To jest dzika Afryka. W promieniach zachodzą cego nad sawanną i rzeką sł oń ca ż egnamy się z Zambią .

Na naszej trasie po RPA są jeszcze dwa przystanki - Johannesburg i sł ynna stolica kasyn i rozrywki, Sun City.

Nasza podró ż dobiega koń ca. Pozostaje zobaczyć tylko sł ynne Miasto Sł oń ca – „Miasto Sł oń ca”. Kiedyś kasyna został y zakazane w RPA i dlatego powstał poł udniowoafrykań ski odpowiednik Las Vegas. Podczas budowy tego kompleksu rozrywkowego nie liczył y się ż adne pienią dze, wszystko został o zbudowane i wykonane wedł ug najlepszych ś wiatowych standardó w. Tak powstał o cał e miasto - nowe Hollywood i jednocześ nie Las Vegas, 200 km od Johannesburga. Powierzchnia Sun City 150 mkw. km. Posiada wł asne lasy, jeziora, wodospady, skał y. Miasto nigdy nie ś pi, ż ycie w nim gotuje się przez cał ą dobę . Dla mił oś nikó w emocji dział ają kasyna, odbywają się pola golfowe, odbywają się koncerty rockowe i mistrzostwa boksu. Spragnieni bardziej relaksują cego wypoczynku mogą odwiedzić „Most Czasu”, zanurzyć się w ś wiat dziewiczej przyrody w licznych parkach, wybrać się na safari, spę dzić dzień w „Dolinie Fal” – sztucznej lagunie, gdzie fala okresowo wzrasta do dwó ch metró w. Jest coś do zrobienia zaró wno dla dorosł ych, jak i dla dzieci. Moż na tu przyjechać na kilka dni (kompleks przyjmuje jednocześ nie ponad 2500 turystó w), moż na przyjechać na jeden dzień bez zatrzymywania się w hotelach. Ż adna osoba nie pozostanie oboję tna na „Miasto Sł oń ca”, ani jedna osoba nie opuś ci marzenia o odwiedzeniu tu chociaż raz jeszcze.

Nasz samolot wzbija się w powietrze, zostawiają c za sobą niesamowity kraj – Republikę Poł udniowej Afryki. Ż egnaj, daleka i już ukochana Afryka.

Nasz adres: Jał ta, ul. Sadovaya, 19. Tel: 27-29-61.27-29-98

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Uwagi (1) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara