Jak świętujesz Nowy Rok, spędzisz go ... (2)

24 Styczeń 2017 Czas podróży: z 30 Grudzień 2016 na 05 Styczeń 2017
Reputacja: +15097.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Drugiego stycznia. Przestań się chł odzić . Gó ry wzywają ! Miał iś ć szlakiem Botkina na Krestovaya Mountain i tam, w zależ noś ci od okolicznoś ci, albo wspią ć się na Ai-Petri, albo zejś ć do Uchan-Su. Pogoda jest nadal sł oneczna. Po dotarciu do zoo z autostrady znaleź liś my nowy obiekt - delfinarium na ś wież ym powietrzu. Nie był o jej w marcu. Teraz był pusty. Prawdopodobnie delfiny ź le się zachowywał y i wypuszczano im wodę . W kilku miejscach z drogi wszystko był o doskonale widoczne, biletó w nie moż na kupić .


Plakat został w koń cu powieszony na począ tku szlaku. Teraz na pewno tego nie przegapisz. Na począ tku był o nam gorą co i zdję liś my kurtki. Potem zaczą ł wiać bardzo ś wież y wiatr i zał oż yliś my kurtki. I tak kilka razy. Wtedy na szlaku zaczą ł pojawiać się ś nieg. Im wyż ej, tym wię cej. Tam, gdzie ś nieg topniał , a potem zamarzał , tworzył się ló d. Chodzenie nie był o zbyt wygodne. Wyprzedził nas facet z peł ną amunicją - w pokrowcach na buty, z plecakiem i kolbami.

Tapał bardzo energicznie, odcinają c drogę do maksimum skró tami. Prawdopodobnie spał em w sylwestra. Potem spotkaliś my innego mę ż czyznę , ró wnież wyposaż onego. No i poszliś my na spacer - w trampkach. Potem nas wyprzedzili, potem wyprzedziliś my ich. Pod koniec podbiegu był o takie usposobienie - przed facetem, potem my, potem mę ż czyzna. Wydawał o się , ż e jesteś my strzeż eni.

Na wzgó rzu Krestovaya przywitał nas taki WIATR, ż e nie odważ yliś my się podejś ć do krawę dzi.

A ż eby iś ć do Ai-Petra, coś zachorował o. Jeś li tak tu wieje, to co się tam dzieje? Tak, i tam ś nieg, jak są dzę , aż po uszy. I jesteś my w butach. Najwyraź niej mę ż czyź ni zamierzali tam pojechać , ale nawet to nas nie zainspirował o.

Zostali na sesję zdję ciową , a my zaczę liś my schodzić szlakiem Shtangeevskaya do Uchan-Su. Znowu był o gorą co, nawet jakoś parno.

Chciał em pł ywać . Za „diabelskim mostem” z klifu pł yną ł wodospad.

Tę cza!

Wiatr w wą wozie Wuchang-Su ró wnież nie był sł aby. Nie pł ywali ani nie zbliż ali się do krawę dzi wodospadu. Dobrze go! Zeszliś my do stó p, po raz kolejny zdobyliś my wodospad,

i znaną już ś cież ką wró ciliś my do zoo.

Był o jeszcze doś ć wcześ nie, a my zł apaliś my torbę i poszliś my na nasyp. Choinka miał a zagajnik.

Był o duż o ludzi, ale nie był o już kadru. A gdzie jest logika?

Na koń cu nasypu otworzył a się nowa atrakcja dla lubią cych ł askotać nerwy „Free Fall”. 200 r od nosa.

Ale jesteś my przyzwyczajeni do znajdowania dla siebie darmowych przygó d.

Postanowiono poś wię cić trzeci stycznia wą wó z trzech gó r (Uch-Kosh). Po dotarciu do wioski Dolossi, idź ś cież ką .

Zaczą ł pojawiać się ś nieg. Im wyż ej, tym wię cej. Wkró tce wszystkie ludzkie ś lady zniknę ł y, pozostał y tylko ś lady zwierzą t.


Niestety, nie udał o nam się poznać samych zwierzą t. Jednak wś ró d wielu innych był y takie, któ re wyglą dał y jak psy. Ale co psy robią poza domem? Bez osoby zwykle nie wychodzą na spacer. Wię c dobrze, ż e nie spotkaliś my się z tym, któ ry tu odziedziczył .

Tym razem nawet się nie zgubiliś my i wyraź nie udaliś my się na począ tek wą wozu.

Ale był ś nieg! Dobrze, ż e nast był doś ć silny i prawie nie przewró ciliś my. Gdzieś pod ś niegiem pł ynę ł a kamienista rzeka.

A w przypadku niepowodzenia ł atwo był o zł amać nogi lub, w najlepszym razie, po prostu zmoczyć się . Jednak trampki był y już mokre od ś niegu. Sprawdziliś my sieć - ale sieci nie ma! Có ż , wszystko jest jak zawsze! I nikomu nie powiedzieli, doką d jadą . Vadik wcią ż zawió dł jedną nogą . Uciekł z siniakiem i obdartą skó rą .

Potem zrobił o się fajniej, pojawił y się ludzkie odciski stó p, a wkró tce sami ludzie. Ale wszyscy z jakiegoś powodu poszli w naszą stronę , czyli w gó rę . Gł upi! Lepiej zejś ć ! W dole nie był o już ś niegu. Był o cicho i ciepł o, a po znalezieniu odpowiedniej ką pieli w koń cu się wyką paliś my. Speł nił o się marzenie idioty!

To był nasz ostatni dzień . Na każ dej wyprawie starał em się odwiedzić nowe miejsce, a przynajmniej wymyś lić nową trasę . Tym razem wpadł em na pomysł wspinania się na Ayu-Dag. Kiedyś wspię liś my się na nią pó ł nocnym zboczem. Ale sł yszeliś my od znajomych, ż e moż na się wspinać z Partenitu. Wtedy nie chcieliś my jechać tą drogą , bo biegł a ona przez sanatorium Krym, do któ rego wejś cie był o pł atne. Teraz miał em nadzieję , ż e spó ł dzielnia Kalitka przestał a istnieć .

A pogoda zaczę ł a się pogarszać . Zbliż ają c się do niedź wiedzia, zauważ yli, ż e jest pokryty ś niegiem. Dwie dziewczyny wyszł y na zakrę cie w gó rę , najwyraź niej po to, by wspią ć się na znajomą nam ś cież kę . Có ż , ruszyliś my dalej. Pó jdziemy w drugą stronę !


W Partenit zapytali kierowcę , gdzie mogą wspią ć się na gó rę . Odpowiedział , ż e trzeba wyjś ć tam, gdzie są dziewczyny. Powiedzieliś my, ż e wiemy, ale chcielibyś my stą d wstać . Powiedział , ż e wtedy trzeba przejś ć przez sanatorium, do któ rego wejś cie znajdował o się bezpoś rednio przy przystanku autobusowym. Przy wejś ciu wyjaś niliś my straż nikowi, czego chcemy. Powiedział , ż e musimy kupić bilety w kasie, potem nas przepuś ci. Nic do roboty, podreptał em do kasjera i wył oż ył em sto rubli krwi (prawie pó ł butelki porto! ). Straż nik wpuś cił nas i powiedział , ż e musimy udać się do innego punktu kontrolnego, gdzie wypuszczą nas na gó rę .

Chodziliś my wzdł uż nasypu i wokó ł terytorium.

Sanatorium wojskowe zaję ł o lwią i najwię kszą czę ś ć terytorium wsi. Wejś cie tylko z biletami lub karnetami. Być moż e miejscowi wydają przepustki za darmo. Za co w rzeczywistoś ci zapł aciliś my, nie jest jasne. Oś rodek jest w bardzo zaniedbanym stanie. Ze ś ladami dawnej ś wietnoś ci. Ł adny park i plaż a. To w rzeczywistoś ci wszystko. Bilet brzmiał „Usł uga nr 1” (lub 2 lub 3). Co zawiera — historia milczy.

Osią gnę liś my ż ą dany punkt kontrolny. Straż nik dł ugo majstrował przy zamku, uparcie nie chcą c otwierać . Zał oż ył em, ż e od dawna nie był otwierany. Po wyjś ciu z bramy ruszyliś my szosą lekko pod gó rę . Zauważ ył em, ż e prawie nie osią gnę liś my wzrostu. Coś tu nie gra. I co myś lisz? Tą drogą dotarliś my do tył u niedź wiedzia, gdzie zaczynał a się ś cież ka na gó rę . Ta, któ rą już przeszliś my, a co najważ niejsze cał kowicie za darmo! Có ż , czy nie jesteś cie kł amcami? LOSZARY! Chcieliś my czegoś nowego!

Ale nie ma nic do zrobienia. Rozpoczę liś my wspinaczkę . Z bliska skał a, któ ra z daleka wydawał a się lekko sproszkowana, był a doś ć pokryta ś niegiem. Szlak nie jest miejscami ogrodzony i jest bardzo oblodzony.

Jak schodzimy? A pogoda nie dopisał a. Nadcią gał a ciemna chmura. Morze stał o się podobnym kolorem, uzasadniają c swoją nazwę .

Wcią ż brakował o nam deszczu, có ż , ani ś nież ki!

Jakoś wspię liś my się na gó rę i wyszliś my na taras widokowy nad Gurzufem.

Gł oś ne dź wię ki noworocznego wystę pu dobiegł y od Artka. Dzień wcześ niej widzieliś my kilka przejeż dż ają cych autobusó w z pracownikami Artka ubranymi jednakowo w pomarań czowe kurtki. Jak amerykań scy skazani. Pamię tam, ż e jeden z moich znajomych, któ ry kiedyś tam był (nie wiem w jakich zasł ugach), powiedział , ż e zabrali im wszystkie ubrania i dali im oficjalne, aż do szortó w.

Oznakowanie szlaku koń czył o się na garbie niedź wiedzia.


Nie pamię tam, czy to z tego powodu, czy z lenistwa, ale jesteś my tutaj i ostatni raz skoń czyliś my trasę i wró ciliś my tą samą drogą , któ rą przyjechaliś my. Wtedy był o zupeł nie sucho i bardzo ciepł o. A teraz był ś nieg, a miejscami bł oto. A na nich ś lady był y wyraź nie widoczne, idą c gdzieś w lewo iw dó ł . Postanowiliś my iś ć za nimi, mają c jednak nadzieję na wydostanie się do Partenitu. Po drodze trafiamy na zupeł nie pł aski teren. Prawdopodobnie lą dują tutaj UFO. Uniosł y się dziwne gł azy. Ską d oni przyszli? Zdecydowanie nie mieli gdzie spaś ć . Jesteś my prawie na szczycie.

I ż adnych ludzi! W pewnym momencie ś cież ka rozwidlał a się . Poszliś my w lewo i spotkaliś my pierwszych ludzi. Powiedzieli nam, ż e nie powinniś my tu chodzić , ś cież ka jest bardzo stroma i kamienista. Jeś li tego nie wiesz, moż esz odlecieć . Pomyś leliś my, ż e najlepiej bę dzie wró cić do rozwidlenia i pojechać w prawo. Spotkaliś my ludzi na czas! Wł aś ciwa ś cież ka był a dobrze zapakowana, droga jest prosta! Na nim zeszliś my na sam dó ł i wpadliś my na zamknię tą bramę . Bez trudu wspię li się na nią i wylą dowali...na terenie sanatorium krymskiego. Punkt kontrolny, przez któ ry rano wyjechaliś my, pozostał nieco wyż ej na drodze. Nie był o nikogo, kto mó gł by przedstawić bilety. Jeszcze raz przeklinają c się ostatnimi sł owami, opuś cili sanatorium. Nie, jeś li mieszkasz w Partenit, warto zapł acić za przejazd. Chociaż moż na też dojechać autobusem do miejsca na autostradzie, z któ rego prowadzi droga do Ayu-Dag. Moż esz też przejś ć niektó rymi ś cież kami omijają c sanatorium. Ale kto je zna, te szlaki?

W oczekiwaniu na autobus, któ ry kursuje doś ć rzadko, poszliś my na miejską plaż ę i przekonaliś my się o naszych podejrzeniach. Najlepsza czę ś ć był a w sanatorium Krym, a druga najlepsza czę ś ć był a w Aivazovsky. A mię dzy nimi znajduje się niefortunna plaż a w mieś cie.

Wracają c do Jał ty, zabraliś my Maderę i udaliś my się na nabrzeż e. Usiadł na ł awce. Zaczę ł o padać trochę deszczu. Trzymają c w jednej rę ce kieliszek, aw drugiej fotik, wzywam przechodzą ce psy. Kiedy zł apał em w kadr kolejnego, zobaczył em, ż e nie jest sama, tylko z policją ! Jej dł oń mocniej ś cisnę ł a szklankę . Dobrze, ż e butelka jest w plecaku. Uff! Przeszedł em!

Deszcz się nasilił . Madera się skoń czył a. Ale nie chcę wyjeż dż ać . Jeszcze nie wyjechaliś my, ale już chcę wró cić . Chodź my powę drować i zró bmy zdję cie mokrego wieczornego nasypu.


Deszcz spł ukiwał cał ą noc. Rano, gdy szliś my na dworzec autobusowy, trochę się uspokoił , ale potem znó w ruszył z nową energią . Gdy minę liś my przeł ę cz, zadzwonił a gospodyni. Nigdy jej nie poznaliś my. Nie miał a czasu przyjś ć po pienią dze. Zostawił am je wraz z kluczami w korytarzu na nocnym stoliku. Jednak przy okazji deszczu w ogó le nie chciał a dzisiaj wychodzić z domu.

Wszyscy myś leliś my, jak przepijemy się przez granicę w deszczu? Zmoczmy się i wrzuć my walizkę do bł ota. Ale za Dzhankoy deszcz przestał padać jak na zawoł anie. Na granicy nie był o samochodó w ani ludzi (tak jak Syabrowie w piosence). Albo skrę cili ogony, albo po prostu mieliś my szczę ś cie, ale trzydzieś ci pię ć minut pó ź niej wsiadaliś my już do autobusu po naszej stronie.

Nastę pnego dnia zaczę ł y się opady ś niegu. Prześ lizgnę liś my się .

PS. Tym razem nie byliś my zbyt oszczę dni, w koń cu to był y wakacje. Podró ż kosztował a nas 16 tysię cy rubli i 900 hrywien.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
 Гора Крестовая
Боткинская тропа
Боткинская тропа
Панорама с Крестовой горы
Гора Крестовая
Вид с горы Крестовой
Штангеевская тропа
Водокап на Штангеевской тропе
Радуга
Вид со Штангеевской тропы
Вид со Штангеевской тропы
Водопад Учан-Су
Дельфинарий
Набережная Ялты
Ущелье Уч-Кош
Кормушка для животин
 Дорога к ущелью Уч-Кош
 Начало ущелья Уч-Кош
Ущелье Уч-Кош
Ущелье Уч-Кош
Ущелье Уч-Кош
Ущелье Уч-Кош
Ущелье Уч-Кош
Ущелье Уч-Кош
Ущелье Уч-Кош
Ущелье Уч-Кош
Ущелье Уч-Кош
Ущелье Уч-Кош
Ялта. Набережная. Закат.
Ой, ползет, ползет!
Набережная санатория
Вид на Партенит с Аю-Дага
Тропа на Аю-Даг
Аттракцион
Тропа на Аю-Даге
На Аю-Даге
Вид на Гурзуф с Аю-Дага
На Аю-Даге
На Аю-Даге
На Аю-Даге
На Аю-Даге
Ялтинская набережная
Ялтинская набережная
Платан на набережной Ялты
Набережная Ялты
Набережная Ялты
Ялтинский маяк
Podobne historie
Uwagi (5) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara